7:06 - rusza...pogoda na początku nie
rozpieszcza, jakieś 6 stopni.. jednak im bliżej jestem Gliwic tym ładniej się
robi, poza małym szczegółem, na niebie sporo chmur…
Widać jednak, że coś tam nieśmiało świeci… słońce próbuje przebić się przez chmury... ciekawe jaki będzie wieczór… Pewni mi
odbije i pojadę znowu lasem… chociaż kto wie…
Wczoraj dotarł do domu jeszcze jeden zakup... opony... Tym razem wybór padł na Kedny Kross Supreme 28x35C, bieżnik mają słuszny, jednak jeszcze ich nie zakładam, oryginalne opony Gianta są niezłe, tyle, że to slicki i już niedługo nie będą nadawały się na wyjazdy rowerem...
Pomimo tego, że jest ciemno a i temperatura spadała w ciągu ostatnich kilku dni decyduję się na przejazd lasami, droga... podobna jak w ostatnim okresie... powoli zaczyna nudzić ;), tzn lasek makoszowski, później Makoszowy, stawy i pędzę na Kończyce i dalej na Halembę... jeszcze trochę, jeszcze kawałek i za Halembą znowu pakuję się na Hałdę stad mam ok 10km do domu... nie zatrzymuję się, nie mam takiej potrzeby, za to las daje mi sporo...
Czuję zmęczenie, ale o to chodzi... a może to już przemęczenie..?
Ciekawe jak się dzień jutro ułoży, bo z rana czeka mnie wizyta w pobliskiej przychodni...
Po powrocie z Wisły zabrałem się jeszcze za mały remont roweru, wymieniłem lejący się hamulec na nowy, który nadszedł w między czasie... Dzisiaj pierwszy test i jest nieźle...stary został wyczyszczony i zostawiony na części na... kiedyś tam...
Po przedłużonym weekendzie ciężko mi się pozbierać... wyjeżdżam ok 7:15, 8 stopni... bezchmurnie... jest nieźle... Gnam do Gliwic tam na 9:00 jestem umówiony w serwisie, mają mi wymienić szprychy w przednim kole..., nie tak dawno temu strzeliły mi 2 oryginalne, zastąpiłem je w domu jakimś zapasem, ale już pora... kolejne polecą pewnie lada chwila..
Jakoś dziwnie dobrze mi się jedzie, może to pogoda, może wyjazd do Wisły coś dał? Nie wiem... Rekordu nie zrobię, bo to nie pora na to... jednak czas jest naprawdę przyzwoity... może to jakaś jaskółka tego, że zaczynam wracać do jako takiej formy? Ramię dalej się odzywa... jednak nie jest to już aż tak bardzo dokuczliwe. Wyjazd do Wisły potwierdził mi że mogę jechać ciągiem 4 godziny.... :)
W chwili gdy ruszam już robi się ciemno, zupełnie mi to
nie przeszkadza, po prostu chcę się znaleźć w lesie… Większość liści już
opadła… na duktach leśnych sporo wody, nie mam pojęcia skąd się wzięło tyle wody, bo w końcu jak i kiedy, tym
bardziej, że już dość długo nie padało. Być może same liście chronią przed
odparowaniem wody… Ciężko się jedzie po takiej breji… tym bardziej że w
kilku miejscach muszę jechać w 20 cm koleinach po samochodach…
Zanim
wjechałem do lasu zastanawiałem się czy nie przeskoczyć przez zamek Chudowie,
bo nadłożył bym może 5-7 km tyle, że w całości po szosach… jednak zdecydowałem
się na teren.
Chudów zostawię sobie na jakiś cieplejszy dzień, tylko kiedy? Zima już za pasem... prognozy wskazują na ochłodzenie się w najbliższym czasie...
Przednie koło po wymianie szprych prowadzi się rewelacyjnie, żadnego bicia, żadnych odchyleń... bajka... czemu tyle czekałem na to... Cóż... dzisiaj była okazja sprawdzić szprychy w ciężkich warunkach :)
Dzisiaj dotarły części zapasowe do roweru, ale poczekają aż zużyją się te założone w tej chwili... od nowości... Do wymiany idzie cały napęd... Kaseta i łańcuchy na identyczne bo się sprawdziły..., za to korba będzie nieco lepsza Truvativ Firex... + oczywiście drobiazgi... typu kółka do przerzutek... Ale zostaje to w tej chwili wrzucone do magazynu.... jak już się nie będzie zupełnie dało jechać na tym napędzie to wtedy wymienię na nowy. a ten który mam dostałem razem z rowerem, w chwili jego zakupu ponad 10000km temu :) Więc jest już rekordzistą
Pogoda się zepsuła.. z rana mgła i siąpi delikatny deszczyk...
Od jakiegoś czasu coś mi się dzieje z hamulcem, przy klamce zauważyłem ślad po wyciekającym oleju... prawie na bank poleciała uszczelka. Gmerając na necie natrafiłem na coś identycznego... wymienię klamkę, a może cały tylny hamulec i tyle... Koszt całości to jedyne 80zł... nie ma nad czym się zastanawiać... Może w poniedziałek dotrą? Może...
Muszę też rozejrzeć się za oponami... Continentale są niby dobre, ale już jeden wyzionął ducha... może kendy? Muszę popatrzeć co jest, w okolicznych sklepach nawet się nie pytam... Koła 28" to dla nich zagadka... wiedzą ze są, ale wydaje im się, że jeździ się na tym tylko po szosach w idealnych warunkach, gdy jest ciepło i sucho...
Wracam do domu... jest 16:30... pogoda taka sobie... w zasadzie trochę do bani bo pada..., jednak muszę gdzieś się wyżyć... jadę na Makoszowy, do lasu... tama mała niespodzianka, zamknięty przejazd kolejowy... chwilę czekam, ale to nie ma sensu, zawracam kawałek i pcham się na Kończyce dopiero tam za zjazdem na A4 skręcam w las... Ominąłem stawy Makoszowskie i kilka innych miejsc które ostatnio odwiedzałem, jednak dzisiaj to nie czas na to... Pogoda zniechęca...
Całkiem sporo błota... wszędzie.
Gdy dojeżdżam do Piotrowic postanawiam odszukać pewne muzeum... Pamiętam, że adres to ul Traktorzystów 5... Skręcam i szukam odpowiedniego budynku... Jest... to "Muzeum najmniejszych książek świata" ostatni raz byłem tam... 25 lat temu... aż wstyd się przyznać...
Wyjeżdżam bardzo późno jest koło 7:20... Dobrze zacząłem tydzień, wyjeżdżając przed 7... szkoda gadać... może to tylko zmęczenie?
Dzień za to zapowiada się dość ładny, na niebie żadnych chmur... W chwil wyjazdu jest 14 stopni... ciepło... dzisiaj już nie popełniam tego samego błędu jak wczoraj... ubieram się lżej... :) Profilaktycznie jedna bluza wędruje do plecaka. Tak na wszelki wypadek. Ciężko wyczuć co będzie wieczorem... prognozy wskazują, że nie powinno się wiele zmienić.
Wychodzę z firmy jest... kilka minut przed 17..., w planie mam odwiedzenie 2 sklepów, potrzebuję kupić normalne łatki rowerowe - normalne czyli działające, klejące się, a nie takie z którymi muszę walczyć przez 30 minut... Plan... to głównie sklep w Kochłowiacach, jest z reguły dość dobrze zaopatrzony i liczę na to, że dostanę tam tak deficytowy towar...
Widać, że pogoda zmienia się a gorsze, na niebie pojawiły się gęste chmury, pomimo tego, że jest pełnia, to księżyca nie widać..., na dokładkę od czasu do czasu kropi...
Gdy dopadam sklepu... okazuje się, że łatki mają, ale takie "dojazdówki" to kolejny sklep w którym nie mogę dostać tak potrzebnego "towaru"... Masakra... Za to po długich poszukiwaniach... sprzedawca znajduje 2 dętki Continentala... na koła 28" Ostatnie 2... Przestawiają się na sezon zimowy i... rowerzystów mają w poważaniu... Ech...
W Ochojcu zahaczam jeszcze o sklep w pobliżu domu i tutaj również nie ma możliwości zakupy łatek, również są tylko dojazdówki..., gdy zapytałem się o opony z agresywnym bieżnikiem, to dowiedziałem się, że za tydzień będą mieli... może...
Masakra co się dzieje? Coś mi się zdaje, że stanie tylko allegro.
Z rana ubrałem się podobnie jak przez ostatnie kilka dni...na ogra... :)
4 warstwy i ruszam... po 10 minutach jest mi za ciepło... wiem... nie spojrzałem z rana na termometr. Gdy teraz na niego spoglądam widzę 14 stopni... szok... już wiem co jest grane ;). Staję na chwilę i zdejmuję jedną warstwę, częściowo też rozpinam bluzę, jest zdecydowanie lepiej... ;) Nie wiem co gorsze, czy wyziębienie, czy przegrzanie... Jednego i drugiego nie lubię... Dzisiaj jednak groziło mi to drugie ;) Rozwiązanie było proste... ;P
Wyjechałem z domu i tak nieco później niż bym chciał, w efekcie już od Bielszowic natykam się na korki, więcej samochodów, wszyscy pędzą, a miałem wyjeżdżać przed 7... by pozbyć się tych wątpliwych przyjemności.
Wyjeżdżam krótko po 16:00, szok... termometr pokazuje 17 stopni... chwila... przecież jest listopad :) a tutaj taka niespodzianka... To pewnie efekt południowego wiatru... Cóż mogę począć z tak rozpoczętym powrotem do Katowic :), podobnie jak w ostatnich dniach odbijam na Makoszowy i o raz kolejny natykam się na "moich" pracowników... ciekawe ile im to jeszcze dni zajmie... Wydaje mi się, że zaczynają zasypywać to wykopali, pytanie tylko czy nie przeniosą się kilka metrów dalej by znowu rozkopać ścieżkę?
Jadąc ścieżkami 2 krótkie drogę przebiegają mi sarny, przynajmniej tak mi się wydaje... Na dzika za małe, za szybkie, na jelenie również za małe... a listy i króliki są zdecydowanie mniejsze. Fakt, że widziałem je z kilkudziesięciu metrów i pewności mieć nie mogę... jednak obstawiam, że to były sarny.