Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Środa rano

Środa, 1 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kolejny dzień będący kalką dnia poprzedniego... wieje jak diabli...od zachodu... niedobrze... 
Pokazuje się jednak słońce... więc może nie będzie tak źle... w sumie na rower wsiadłem około 7:30... bardzo późno... walka z wiatrem jest nierówna... rower nie che zupełnie się toczyć, przez większość trasy mam go w twarz... nie za dobrze... za to jeszcze gorzej jest gdy dmucha z boku... czuję jak kierownica sama mi skręca... muszę uważać...
Na zjeździe pomiędzy Kochłowicami a Wirkiem gdzie normalną prędkością toczenia się roweru jest 40km/h  dzisiaj dopedałowując osiągam max... 28... 
Późny wyjazd skutkuje też jeszcze jednym szczegółem, w Rudzie Śląskiej straszne korki, zaciski... ruch jak diabli, dopiero gdy minęła 8:00 jest luźniej...

Poranek w Gliwicach
Poranek w Gliwicach © amiga

Wtorek wieczór

Wtorek, 31 marca 2015 · Komentarze(2)
Dzień podobny do wczorajszego, w trakcie gdy jestem w firmie, leje... przed wyjściem pojawia się słońce, jest nawet dość ciepło... około 10 stopni... a około 12:00 terometry pokazywało zero... Przez chwilę zastanawiam się czy wrócić drogami... jednak nie gdy jest ładnie... Szybka decyzja... znowu las... rower i tak jest brudny... więcej syfu może spowodować co najwyżej, że gruba warstwa po prostu odpadnie... :) Pierwsza przerwa przy stawach Makoszowskich... focia... i ruszam dalej... endomondo się sypnęło... musiałem je odpalić ponownie.... Kolejna wysypa na Halembie również przy foceniu... coś jest nie tak...  W domu muszę zresetować dane w aplikacji.. Może to pomoże... Przypominam sobie o małym drobiazgu... muszę odwiedzić bankomat... W Panewnikach wiem, że jest mój bank więc podjeżdżam inkasuję to co potrzebuję i nachodzi mnie myśl by jednak spłukać syf na myjni... Wydawało mi się że w Panewnikach jest coś takiego, myliłem się, wydawało mi się, że na Zadolu też istnieje myjnia... również się myliłem, w końcu podjeżdżam na myjnię na Manhatanie... ta wiem że istnieje... 2 minuty mycia i rower zaczął przypominać rower :) 
Wracam do domu... tera pora na spłukanie brudu z siebie :)

Zazieleniły się krzaki
Zazieleniły się krzaki © amiga
Na wierzbach też conieco
Na wierzbach też conieco © amiga

Wtorek rano

Wtorek, 31 marca 2015 · Komentarze(0)
Poranek nieciekawy, coś tam pada za oknem, na szczęście deszcze gdzieś odchodzą zanim wychodzę na zewnątrz... wyraźnie czuję silny zachodni wiatr, jest mocniejszy niż ten wczorajszy... Jako, że to poranek to jadę szosami, nie ma szans na las... rower strasznie ubrudzony po wczorajszych harcach w lesie... po głowie chodzi mi aby wstąpić do myjni... Postanawiam to jednak odłożyć, jest spora szansa na to, że wieczorem gdy będę wracał znowu będzie padać... 
Poranek za to minął dość dobrze, nie padało..., zaświeciło nawet słońce... gdyby nie ruch na Wirku i oczywiście wiatr byłoby idealnie...
Znów zaświeciło słońce :)
Znów zaświeciło słońce :) © amiga

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 30 marca 2015 · Komentarze(0)
Z pracy wyjeżdżam koło 17:00 późno... później niż myślałem..., pomimo tego, że w ciągu dnia pogoda zmieniła się i to dość mocno - głównie padało... w chwili wyjścia świeciło słońce, zrobiło się dość przyjemnie... Gdyby jeszcze temperatura była ciut wyższa :)
Jedynym poważnym minusem jest silny wiatr... nie lubię tego... szczególnie gdy dostaję boczne podmuchy... Decyduję się zaryzykować i pojechać lasem... Wbijam się wpierw w lasek Makoszowski, a później nad stawy w Makoszowach :) W drodze kilka krótkich przerw, coś mi się dzieje z rowerem, przednie koło, a raczej kierownica coś dziwnie się zachowuje, mam wrażenie, że pływa... Krótka analiza i... coś jest nie tak ze sterami... - jest luz.. pewnie uderzę do serwisu bo były wymieniane przy okazji zmiany amora...
W każdym bądź razie przy stawie rozkręcam mostek, i już  widzę co jest nie tak, jedna z podkładek jest dziwnie wykrzywiona... czuć wyraźny opór przy skręcaniu w prawo...
Prostuję to co skrzywione, składam i jest lepiej... koło już nie pływa... mogę jechać...
Do domu docieram ze sporym opóźnieniem, jednak błoto i woda na ścieżkach leśnych potrafi spowolnić....

Zachód słońca :)
Zachód słońca :) © amiga

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 30 marca 2015 · Komentarze(0)
Obudziłem się przed budzikiem… słyszałem miarowy stukot padającego deszczu… nie napawało to optymizmem… Sprawdziłem prognozy… i wyglądało na to, że około 7:00 ma się wypadać. Sprawdzałem również co pokazują radary dopplerowskie… widać było że od strony Opola płynie wielka deszczowa chmura. A ja jestem w jej centrum. Zbierałem się wolno, zupełnie bez zapału, bo gdy tylko sobie przypominałem, że będę mokry… to…brrrr, opóźniałem ile się da. 
O 7:15 w końcu zadecydowałem, że najwyższa pora wyjść…
Na zewnątrz jeszcze padało… ale tylko drobny kapuśniaczek… W oddali widziałem rozjaśniające się niebo…czyżby jednak miało być bez desczu?  Po kilkunastu minutach wyjechałem z obszaru opadów, pojawiło się nawet błękitne niebo i słońce… Było bardzo przyjemnie… Na chwilkę zatrzymałem się w parku w Zabrzu by zrobić szybką fotkę…
Krótko po deszczu w lasku Makoszowskim
Krótko po deszczu w lasku Makoszowskim © amiga

W firmie i tak wszystkie ciuchy powędrowały do suszenia… a jak wrócę to poleci wszystko raczej do prania… bo już nazbierałem masę piachu błota… rower chyba też… ale odpuszczę mu brechtanie na myjni… przynajmniej do czadu gdy pogoda się nie zmieni… bo to gra nie warta świeczki…

Piątek rano

Piątek, 27 marca 2015 · Komentarze(2)
Poranek dżdżysty... nie chce się wstać, nie chce się jechać, po głowie chodzi mi opcja pociąg, tylko co to da? Nie zmoknę? Dojadę szybciej... ? Ani jedno, ani drugie... 
Punkt 7:00 jestem na zewnątrz..siąpi... 
Ruch na drogach jak wszyscy diabli, niektórzy wariują, gdzie im tak się spieszy? 
W Starych Panewnikach krótka przerwa przy przystanku..., trzeba zabezpieczyć plecak przed deszczem, leje coraz bardziej... ruszam dalej... Dojazd do Kochłowic po rowerówce średnio przyjemny, widać, że przejechała zamiatarka i cały bród, z piachem, kamieniami i gałęziami znalazł się na niej... Część omijam chodnikiem... zbyt duże ryzyko. Wiatr wieje w oczy... cały czas od zachodu... jest nieprzyjemnie... W wielu miejscach tworzą się zaciski... nie zazdroszczę kierowcom, chociaż pewnie oni nie zazdroszczą mi ;)
W laku makoszowskim natykam się na 3 sarny, szybko jednak umykają, widzę tylko z daleka ich białe zady :)
Za  to od granicy z Gliwicami jedzie sobie skuter... w wariancie 2 osobowym, kierujący jakiś niepewny swoich umiejętności... na każdym łuku zwalnia, ma wyraźnie problemy z omijaniem... pewnie gdybym spojrzał mu w oczy zobaczyłbym strach... przed jazdą... przez jakiś czas wlokę się za nim niecałe 20km/h ale ile można... Za skrzyżowaniem z ul. W.Reymonta przyspieszam... wyprzedzam skuter, który dogania mnie gdzieś przed Zabską, gdy stoję i czekam na możliwość przejazdu... Chwilę później melduję się w firmie... 
Oby powrót nie był tak mokry.
Ścieżka w lasku makoszowskim     Mokro dzisiaj wszędzie


Piątek wieczorem

Piątek, 27 marca 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z firmy coś koło 16:40... 
W ciągu dnia padało, raz mocniej, raz słabiej, w chwili gdy ruszyłem nic nie kropi, nic nie pada, jedynie niebo zaciągnięte jest grubymi ciemnymi chmurami... 
Pomimo prognoz wskazujących na to, że może padać, postanawiam jechać przez las, na początek zaliczam lasek Makoszowski i nowy wiadukt nad torowiskiem. Później w Makoszowach odbijam na stawy... gdzie zbieram bazie :)
Ruszam dalej...w lesie na ścieżkach sporo wody... musiało solidnie padać... pewnie będzie musiało minąć kilka dni zanim to odparuje,. czy może wsiąknie... Chwila oddechu na Halembie... i dalej ciągnę przez dolinę Jamny i lasy Panewnickie. Zaczyna się powoli ściemniać... odpalam w końcu lampki, bo niewiele widzę na drodze... w zasadzie to nawet nie wiem po czym jadę. Dość zgrabnie dojeżdżam do Katowic i... tutaj zamiast do domu odbijam jeszcze do paczkomatu... w końcu dotarły nowe opony do Gianta po 2 tygodniach błędów sprzedawcy dotarło to co zamówiłem... 2 Smart Samy 29"x1.75 Oby tylko pasowały pomiędzy wąskie widelczyki szaraka  :) 

Nad stawami w Makoszowach
Nad stawami w Makoszowach © amiga
Udało się nazbierać bazi :)
Udało się nazbierać bazi :) © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 26 marca 2015 · Komentarze(0)
Poranek niesamowicie ciepły, dowiedziałem się tego dopiero gdy wyszedłem na zewnątrz... Wcześniej lało co opóźniło mój wyjazd... 
Po 6km musiałem się zatrzymać się i zdjąć softshella.. było mi za gorąco. 
Gdy ruszyłem przez chwilę było mi chłodno, ale to efekt tego, że bluza była mokra, gdy trochę podeschła już było wszystko ok. Zapomniałem jak może być miło jeżdżąc w tak wysokich temperaturach. :) Pomimo tego, że w sumie wyjechałem dość późno, ruch na drogach nie był zbyt duży. Nawet w miejscach gdzie z reguły na coś się natykam dzisiaj był luz. 
Pod koniec trasy skróciłem sobie drogę przez lasek Makoszowski, ale nie zatrzymywałem się, było już późno.... 

A zdjęcia kaczek z wczorajszego powrotu:)
Kaczki na stawie
Kaczki na stawie © amiga
Kaczka :)
Kaczka :) © amiga
Wyszła na brzeg
Wyszła na brzeg © amiga

Czwartek wieczór

Czwartek, 26 marca 2015 · Komentarze(2)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo
Wyjeżdżam z firmy gdzieś koło 17:00... później niż wczoraj i przedwczoraj, ale pogoda też specjalnie nie zachęca do jazdy... Co jakiś czas kropi, pada, po niebie przewalają się ciężkie deszczowe chmury... 
Temperatura +17... Postanawiam jednak przebić się do Katowic lasami, tak też czynię wjeżdżając wpierw w lasek Makoszowski a później już w Makoszowach w las, przejeżdżam koło stawów, chwila postoju, ponownie poluję na kaczki :) i ruszam dalej...
Gdzieś po głowie chodziło mi by pojechać ponownie przez Mikołów, jednak kolejna fala deszczu zmienia mój plan, jednak lepiej pojechać do domu, kiedy indziej podjadę na Starganiec nie dzisiaj. Zatrzymuję się jeszcze na starej hałdzie za Halembą... moją uwagę zwraca niesamowity harmider, szukam jego źródła, niestety ciemnieje i niewiele widać... jednak to ptaki... tysiące ptaków na łące w zaroślach... 

Ruszam dalej z odpalonymi już lampkami... ostatnie 10km jakoś przeleciało... 2 razy zaczynało padać, ale się udało :) dojechać do domu... W sumie nie było chyba źle.
Czy to są bazie?
Czy to są bazie? © amiga
Zdecydowanie tak :)
Zdecydowanie tak :) © amiga

Droga leśna tuż przed Halembą
Droga leśna tuż przed Halembą © amiga

Środa rano

Środa, 25 marca 2015 · Komentarze(0)
Poranek trochę zaskakujący, wstałem wcześniej, sporo przed budzikiem, zacząłem się zbierać, jakieś śniadanie i już o 6:30... w zasadzie byłem gotów do wyjazdu, na siłę odczekałem jeszcze kilkanaście minut i dopiero ruszyłem...

Pomimo wczesnej godziny w Katowicach całkiem spory ruch, na dokładkę zdarzali się idioci, jeden z "miszczów" na Panewnickiej jadąc od strony ul Owsianej ni z gruchy ni z pietruchy skręcił w lewo (jego lewo) zajeżdżając mi drogę. Tyle... że zrobił to może 10m przede mną...  Dawno tak mi ciśnienia nikt nie podniósł... Oj poszła wiązanka...  Gość nie mógł powiedzieć, że mnie nie widział... (chyba, że jest niewidomy), ale za mną było kilka samochodów... więc tym bardziej ryzykował dzwon... Masakra..

Nieważne... Samo to zdarzenie utwierdziło mnie w tym, że jadę lasem... Trochę dalej odbiłem wiec w Kuźnicką i wjechałem w las... 
Poranek był ciepły i słoneczny, na starcie niby +5 stopni, ale w słońcu musiało być sporo więcej. Ubierając się z rana wziąłem tylko jedną bluzę i cieniutką wiatrówkę. W zupełności starczyło, a im bliżej byłem Gliwic tym było przyjemniej...

W lesie za Rudą Śląską i tuż przed Zabrzem w lesie wyszły na ścieżkę 3 sarny :), stanąłem i chciałem zrobić im kilka fot, jednak coś je zaniepokoiło, patrzały w kierunku pobliskiej drogi i... niestety ewakuowały się gdzieś w gęstwinę... Cóż... żałowałem, że nie miałem ze sobą kamery...

Jeszcze jeden przypadek podobny w lasku Makoszowskim... tam dla odmiany pojedyncza sarna... 20m ode mnie... tym razem wystraszył ją pies prowadzący właściciela...  

Trudno... Pozostało wjechanie na szosy i dotarcie do firmy :)

Lasek Makoszowski
Lasek Makoszowski © amiga