Środa rano
Środa, 25 marca 2015
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Poranek trochę zaskakujący, wstałem wcześniej, sporo przed budzikiem, zacząłem się zbierać, jakieś śniadanie i już o 6:30... w zasadzie byłem gotów do wyjazdu, na siłę odczekałem jeszcze kilkanaście minut i dopiero ruszyłem...
Pomimo wczesnej godziny w Katowicach całkiem spory ruch, na dokładkę zdarzali się idioci, jeden z "miszczów" na Panewnickiej jadąc od strony ul Owsianej ni z gruchy ni z pietruchy skręcił w lewo (jego lewo) zajeżdżając mi drogę. Tyle... że zrobił to może 10m przede mną... Dawno tak mi ciśnienia nikt nie podniósł... Oj poszła wiązanka... Gość nie mógł powiedzieć, że mnie nie widział... (chyba, że jest niewidomy), ale za mną było kilka samochodów... więc tym bardziej ryzykował dzwon... Masakra..
Nieważne... Samo to zdarzenie utwierdziło mnie w tym, że jadę lasem... Trochę dalej odbiłem wiec w Kuźnicką i wjechałem w las...
Poranek był ciepły i słoneczny, na starcie niby +5 stopni, ale w słońcu musiało być sporo więcej. Ubierając się z rana wziąłem tylko jedną bluzę i cieniutką wiatrówkę. W zupełności starczyło, a im bliżej byłem Gliwic tym było przyjemniej...
W lesie za Rudą Śląską i tuż przed Zabrzem w lesie wyszły na ścieżkę 3 sarny :), stanąłem i chciałem zrobić im kilka fot, jednak coś je zaniepokoiło, patrzały w kierunku pobliskiej drogi i... niestety ewakuowały się gdzieś w gęstwinę... Cóż... żałowałem, że nie miałem ze sobą kamery...
Jeszcze jeden przypadek podobny w lasku Makoszowskim... tam dla odmiany pojedyncza sarna... 20m ode mnie... tym razem wystraszył ją pies prowadzący właściciela...
Trudno... Pozostało wjechanie na szosy i dotarcie do firmy :)
Lasek Makoszowski © amiga
Pomimo wczesnej godziny w Katowicach całkiem spory ruch, na dokładkę zdarzali się idioci, jeden z "miszczów" na Panewnickiej jadąc od strony ul Owsianej ni z gruchy ni z pietruchy skręcił w lewo (jego lewo) zajeżdżając mi drogę. Tyle... że zrobił to może 10m przede mną... Dawno tak mi ciśnienia nikt nie podniósł... Oj poszła wiązanka... Gość nie mógł powiedzieć, że mnie nie widział... (chyba, że jest niewidomy), ale za mną było kilka samochodów... więc tym bardziej ryzykował dzwon... Masakra..
Nieważne... Samo to zdarzenie utwierdziło mnie w tym, że jadę lasem... Trochę dalej odbiłem wiec w Kuźnicką i wjechałem w las...
Poranek był ciepły i słoneczny, na starcie niby +5 stopni, ale w słońcu musiało być sporo więcej. Ubierając się z rana wziąłem tylko jedną bluzę i cieniutką wiatrówkę. W zupełności starczyło, a im bliżej byłem Gliwic tym było przyjemniej...
W lesie za Rudą Śląską i tuż przed Zabrzem w lesie wyszły na ścieżkę 3 sarny :), stanąłem i chciałem zrobić im kilka fot, jednak coś je zaniepokoiło, patrzały w kierunku pobliskiej drogi i... niestety ewakuowały się gdzieś w gęstwinę... Cóż... żałowałem, że nie miałem ze sobą kamery...
Jeszcze jeden przypadek podobny w lasku Makoszowskim... tam dla odmiany pojedyncza sarna... 20m ode mnie... tym razem wystraszył ją pies prowadzący właściciela...
Trudno... Pozostało wjechanie na szosy i dotarcie do firmy :)
Lasek Makoszowski © amiga