Wpisy archiwalne w kategorii

Awaryjnie

Dystans całkowity:1841.07 km (w terenie 449.50 km; 24.42%)
Czas w ruchu:99:14
Średnia prędkość:18.55 km/h
Maksymalna prędkość:54.58 km/h
Suma podjazdów:6584 m
Maks. tętno maksymalne:208 (113 %)
Maks. tętno średnie:143 (77 %)
Suma kalorii:68046 kcal
Liczba aktywności:56
Średnio na aktywność:32.88 km i 1h 46m
Więcej statystyk

Jura ...

Niedziela, 14 sierpnia 2011 · Komentarze(9)
Pobudka nieco później niż wczoraj. W końcu jest niedziela i można pospać do 6:00 :). Pamiętając wczorajszy brak czasu zbieram się dość szybko, dzięki czemu mam sporo czasu do przyjazdu pociągu. Na dworcu w Katowicach jestem 30 minut przed czasem. Zdzwaniamy się z Darkiem siedzącym już w pociągu. Po odczekaniu kilkudziesięciu minut skład wjeżdża na peron i mogę "wsiąść do pociągu". Jedziemy do Dąbrowy Górniczej - Ząbkowic, zajmuje nam to ok 25 min. pociągiem, później już rowerowo jedziemy z wizytą do Kosmy100. Tradycyjnie wbijamy się na śniadanie :) i witamy się z Alistar i Wojtkiem i dziećmi. Po około godzinie wyruszamy na jurę, bo po to tu przyjechaliśmy. Reszta bikestatowiczów ma na ten dzień inne plany więc ponownie jedziemy jedynie we dwójkę.
Pierwszy przystanek na trasie to pustynia Błędowska. Byłem to około roku temu, tyle, że bez aparatu i musiałem posiłkować się telefonem komórkowym. Dzisiaj jestem lepiej przygotowany.
Pustynia błędowska © amiga


W okolicach Rodaków wjeżdżamy w teren. Jest ciężko przez kilka km pod górę po kamieniach, ale jakoś lądujemy na szczycie i .. odpoczywamy. Jednak było to tylko preludium tego co czekało nas dalej.

zapowiedź problemów © amiga


A ... dalej czekał nas m.inn stromy zjazd po piachu,

Piaszczysty zjazd ... © amiga


zakończony strumykiem. W połowie zjazdu piasek skutecznie jednak nas zablokował, więc nie było szans na kąpiel w strumyku :)

Strumyk na końcu zjazdu © amiga


Kolejne kilka km to droga głównie pod górę i po piachu. Wykończony jakoś jednak daję radę. Przy okazji dowiedziałem się do czego służy najmniejsza koronka na korbie. Do dzisiaj była nieużywana.

W końcu dojeżdżamy do Żelazka i obok kapliczki robimy kolejny krótki odpoczynek. Przeglądamy mapy, w zasadzie Darek je przygląda, ja mam dość, przez telefon konsultujemy się z Kosmą odnośnie dalszej drogi i ... ruszamy dalej.

Kaplica pod wezwaniem św. Izydora w Żelazku © amiga


Dojeżdżamy do Ryczowa. Już z daleka widać było skałę, jak się później okazało, była to średniowieczna strażnica królewska.

Średniowieczna strażnica królewska Ryczów © amiga

Średniowieczna strażnica królewska Ryczów 2 © amiga

Średniowieczna strażnica królewska Ryczów z bliska © amiga


Jedziemy dalej kierując się na podzamcze, w końcu będąc w okolicach Ogrodzieńca grzechem byłoby nie odwiedzić tego zamku. Widać go już było z daleka ...

Zbliżamy się do podzamcza © amiga


Zamek ogrodzieniecki © amiga


Zamek Ogrodzieniec cd © amiga


Niestety już na miejscu trafiliśmy na wielkie tłumy turystów chcących zwiedzić zamek. Odpuszczamy więc wejście na teren zamku i jedziemy dalej, w kierunku góry birów.

Góra birów widok spod zamku w ogrodzieńcu © amiga


Na miejscy beerów nie było, za to po ścianach chodziły wielkie pająki,

Wielki pająk © amiga


wspinaczka © amiga


więc jedziemy dalej w kierunku Zawiercia podziwiając okoliczne widoki.

Słoneczniki © amiga


Robimy w okolicy niewielkie kółeczko i wracamy do Ogrodzieńca.

Materiały budowlane w ogrodzieńcu © amiga


Kierujemy się na Józefów a później po minięciu stawików skręcamy w kierunku Ruin Prochowni.

Ruiny prochowni w okolicach ogrodzieńca © amiga


Ruiny prochowni w okolicach ogrodzieńca 2 © amiga


Plan zakładał jeszcze wjazd na górę Chełm, ale szlak nam się urwał gdzieś w lesie, więc musieliśmy się wrócić i oczywiście zmodyfikować listę celów podróży. W zasadzie to zaczęliśmy wracać do Dąbrowy Górniczej.

W pobliżu Mitręgi, mała awaria. Darkowi zerwał się łańcuch na zjeździe przy prędkości powyżej 30km/h. Pechowo wpadł pod tylnie koło i się tam zablokował. Oj działo się ...
Udało nam się jednak jakoś szczęśliwie zatrzymać przy wjeździe na biwak leśny w Mitrędze. Trochę zabawy ze skuwaczem i możemy ruszać dalej. Tym razem bez szaleństw.

Biwak leśny - jaja © amiga


Zaliczamy jednak pobliskie skałki

mam zasięg © amiga


Widok ze skałek w kierunku dąbrowy Górniczej © amiga


Ostatnie spojrzenie na jurę © amiga


i żegnamy się z jurą. Pięknie było, momentami ciężko, momentami groźnie. Piachu długo nie zapomnę, ale wrócę tutaj, lepiej przygotowany, bo ... teraz wiem czego oczekiwać po tym terenie. :)

Na zakończenie pięknego dnia odwiedzamy ponownie Kosmę, i ok 20:00 ruszamy do Ząbkowic a dalej już pociągiem, ja do Katowic, a Darek do Zabrza.

W deszczu ...

Piątek, 15 lipca 2011 · Komentarze(0)
Wyjazd z domu około 7:00. Temperatura 16 stopni. Deszczu nie było. Sprawdziłem prognozy na new.meteo.pl i wyglądało na to, że dojadę do pracy może nieco umorusany, ale suchy. Na 6km na wysokości wylotu ul. Bałtyckiej w Panewnikach zaczął padać deszcz. :) Zastanawiałem się czy nie wrócić do domu, ale było by to bez sensu, powrót do kolejne kilkanaście minut + przepranie się + dojazd, straciłbym minimum 30-40 min dodatkowo. Poza tym miałem w pamięci prognozy. Myślałem, że za chwilę to przejedzie i będzie ok. Pojechałem dalej, w Halembie deszcz praktycznie przestał padać, więc zadowolony jechałem dalej. Niestety od ok 21 km będąc w Makoszowach zaczęło ponownie lać. Przy okazji złapałem gumę na przednim kole. Rewelacja. Na szczęście tym razem było to normalne przebicie. Dętkę wymieniłem na zapasową i po 10 minutach jechałem dalej. Wchodząc do firmy kilka osób dziwnie się na mnie patrzyło, ale w końcu czego nie robi się dla urody. Kąpiele błotne dobrze wpływają na cerę :)
Ps. Mam nadzieję, że przez 8 godzin ciuchy nieco przeschną.

W nowy tydzień z nową gumą ....

Poniedziałek, 11 lipca 2011 · Komentarze(3)
Dzisiaj pierwszy wyjazd do pracy po urlopie :)
Droga standardowa więc nie będę się rozpisywał. Na 27km mały Zonk, złapałem gumę :(. Shit. Nowe opony, nowe dentki i znowu jajo. Opona rozcięta tylko ok 5mm, na szczęście (tak jak poprzednio na szkle), więc da się z tym coś zrobić. Na miejscu wymieniłem dentkę (łatać będę w domu), podpompowałem koło i w drogę już bez przygód. Chyba już taki mój los, że zawsze dziurawię tylko nowe opony :)

Powrót z pracy ...

Poniedziałek, 11 lipca 2011 · Komentarze(3)
Powrót z pracy prawie standardowy. Jednak przed wyjazdem oględziny uszkodzenia opony i shit ... Rana jest zbyt głęboka aby szaleć na rowerze. Zastanawiałęm się czy walczyć z łataniem opony czy jednak zahaczyć o najbliższy serwis i kupić coś tmczasowego. Zdecydoowałem się na to drugie. Kupiłem Michelin Wind Racer 2.0 w serwisie wymienili mi tylnią oponę i pojechałem ... Na asfalcie było zajebiście. Opona zachowywała się rewelacyjnie jednak gdy wjechałem w las zaczęły się problemy. Z żadną inną oponą nie miałem takiego problemu - tył roweru uciekał mi na boki. Przy czym nie dotyczyło to tylko piachu, ale również ubitej drogi leśniej, ścieżki polnej. Bez sęsu. Zastanawiam się czy opona nie powinna być jednak założona odwrotnie - w końcu jest kierunkowa. ... W każdym razie dzisiaj wieczorem będę łatał Rocket Rona powinno się udać w końcy rozcięcie nie jest specjalnie wielkie. Przy okazji dzisiejszej awarii okazało się że po ostatnich błotnych wojażach dostało się do pompki tyle błota że miałem problem z jej "uruchomieniem" i napompowaniem uszkodzonego koła. Będąc w serwisie kupiłem przy okazji pompkę. Mam nadzieję, że posłuży nieco dłużej. Tym razem wybór padł na Giant Control Mini 2+.
Rower to jednak drogie hobby ...
Zresztą jak każde inne :)

Nie lubię pedałów, szczególnie prawych ....

Środa, 4 maja 2011 · Komentarze(7)
...
Dzisiaj zabrałem się po raz kolejny za zdemontowanie prawego pedała, zapiekł się i za cho...ę nie mogę go wykręcić. Pojechałem w końcu do znajomego "serwisanta" i walczyliśmy razem. Udało nam się jedynie rozebrać pedał na części pierwsze. Pozostała ośka z okrągłą śrubą - po ok 2 godzinnej walce. Może jutro uda mi się podjechać do ślusarza i tam jakimś cudem wykręcę resztki pedała.
Uszkodzony pedał © amiga

Aktualny wynik walki: 3:0 dla pedała - 2 uszkodzone klucze 15 i złamany impus.
A może ktoś ma jakiś pomysł jak się dziada pozbyć ?

Zemsta mrówek

Piątek, 29 kwietnia 2011 · Komentarze(3)
Wracając z pracy pogoda nieco się zepsuła. Padał deszcz. Na szczęście nie była to wielka ulewa. Wybrałem trasę identyczną jak poranna, tym bardziej, że obiecałem zrobić zdjęcie mrówkom. Dojechałem nad staw w pobliżu hałdy Makoszowy i rozpocząłem sesję fotograficzną. Przejeżdżający bikerzy coś dziwnie na mnie patrzyli ;)
Mrówka hałdowa © amiga

po kilkunastu minutach wsiadłem na rower i "ruszyłem" w dalszą trasę. Hmmm ,chyba trochę przesadziłem z tą "w dalszą trasę", ujechałem może 2 metry gdy usłyszałem odgłos podobny do strzału i w sekundzie uszło powietrze z przedniego koła. Shit.
Po wstępnych oględzinach okazało się, że najechałem na fragment rozbitej butelki. Opona została rozcięta na długości ok 1.5 cm. Dętka minimalnie mniej. Zdjąłem koło wyciągnąłem dętkę i rozpocząłem łatanie. Od środka opony wkleiłem dodatkowo gumowy pasek, który miał zabezpieczyć dętkę przed kolejnymi uszkodzeniami.
Pierwsza "guma" Zygfryda © amiga

Po ok 30 min wściekły na samego siebie ruszyłem w dalszą drogę, bałem się, że miejsce naprawy będzie zbyt podatne na uszkodzenia, ale udało się dojechać do domu. Tam kolejne oględziny ...
'Cycek' na kole © amiga

Opona niestety nadaje się do wymiany :(
W domu od jakiegoś czasu leży nowiutki "Hutchinson Basic Cameleon" - zastąpi uszkodzoną oponę. Dętka pewnie jeszcze posłuży.
Na osłodę okazało się, że w dotarły zarówno pedały jak i buty :).
nowe pedały crankbrothers © amiga

Będzie się działo w weekend. Pewnie jutro je wkręcę, Dzisiaj nie mam na to szans, na dokładkę wcześnie z rana jestem umówiony na Giszowcu - pojadę jeszcze na starych pedałach.

Kolejna kontuzja :)

Czwartek, 14 kwietnia 2011 · Komentarze(4)
Dzisiaj po pracy miałem ochotę gdzieś pojechać, zmęczyć się .... po prostu musiałem. Zadzwoniłem do Piotrka - spotkaliśmy się 5 min później. Pojechaliśmy trasą którą ostatnio zaliczyliśmy w październiku zeszłego roku. W skrócie Kostuchna,
Kościół w Katowicach Kostuchnie © amiga


Podlesie,
Kolejowy duch © amiga


i powrót przez Piotrowice. Trasa krótka, ale dzisiaj na więcej nie mam czasu.
Wracając musiałem zahaczyć o bankomat na osiedlu Odrodzenia, a później pojechaliśmy okrężną drogą obok szpitala w Ochojcu i tam mała niespodzianka. Skręcając z ul. Ziołowej na Jaworową przednie koło wpadło mi do dziury, pewnie nic by się nie stało gdybym kierownicę trzymał obiema rękami, ale skręcając wyciągnąłem lewą rękę i w tej właśnie chwili natknąłem się na niespodziankę w jezdni. Przeleciałem przez kierownicę i wylądowałem na asfalcie waląc prawym kolanem o asfalt. Szybko się pozbierałem i odholowałem rower na bok. Ból był na tyle silny że musiałem, usiąść na kilkanaście minut. Na dalszą jazdę jakoś specjalnie nie miałem ochoty więc wróciliśmy po najkrótszą możliwą trasą.
Dziura © amiga


Straty - Przekręcona kierownica, Skręcone siodełko, lekko scentrowane przednie koło. Chyba przywaliłem też tarczą hamulca bo jadąc dalej słyszałem lekkie tarcie. Na kolanie mam niewielkie otarcie skóry, gorzej że przywaliłem tym samym kolanem które rozwaliłem 2 tygodnie temu. Pewnie jutro zmieni ponownie kolor ;)

Poza tą jedną wpadką bardzo przyjemnie się jechało :)

Awaria ...

Sobota, 26 marca 2011 · Komentarze(2)
Wczoraj dotarł rowerek :) KTM Ultra Flite - model jeszcze z 2010 roku. Wróciłem do domu zamierzając szybko go podkładać i przejechać się gdzieś. Ale coś ostatnio pech mnie prześladuje. W domu okazało się, że piec gazowy wyzionął ducha, 2 godziny reanimacji na niewiele się zdały. Więc zabrałem się za rower
i po krótkim montażu wypad do znajomego w celu wyregulowania go. Thx Darku :)
Dzisiaj kolejny zakręcony dzień. Wizyta gazownika potwierdziła moje obawy - piecyk do wymiany. O 12 wypad na pogrzeb, jednak wcześniej króciutka wyprawa po chleb okrężną drogą przez las :)
Po powrocie z pogrzebu o jakimkolwiek większym wyjeździe raczej nie ma co marzyć, pogoda pokazała swoje brzydsze oblicze. Mam na dzisiaj dość, idę spać,
jutro będzie lepszy dzień, jest szansa na nieco wyższą temperaturę więc liczę na to, że w końcu gdzieś dalej wyjadę.

A to mój rowerek.

Zdjęcie pochodzi ze strony allegro/sklepu w który go kupiłem

Samotnie do ... hmmm ... bez celu ...

Niedziela, 7 listopada 2010 · Komentarze(3)
Dzisiaj wstałem wcześniej niż zwykle w niedzielę. Musiałem nieco odreagować po tygodniu z gośćmi. Część to całkiem miłe wizyty (wpadł szfagier na kilka dni ;), a część to męczące wizyty typu "bo mnie to wyskoczyło". Ludzie odzywają się tylko wtedy gdy czegoś potrzebują, a to padł komputer i Darek ratuj ...., a to zepsuła się lampa i co dalej, najgorsze, że zdarza się to ludziom z wykształceniem technicznym. W pierwszym przypadku po informatyce, w drugim po szkole elektronicznej. Jezuuuu, czego ich tam uczyli.... . Musiałem zrzucić to z siebie. Dostałem rumaka na kołach i w drogę. Trasa kompletnie niezaplanowana, jadę po prostu przed siebie, jedynie co mnie interesuje to las, tam zawsze mogę odpocząć, oderwać się od rzeczywistości. Pogoda dzisiaj nie rozpieszcza, ... pada drobny deszcz, ale co tam, z cukru nie jestem. Pierwszy przystanek na przedłużeniu ul. Krynicznej obok stawu, chyba mam jakiś sentyment do tego miejsca, dość często tu lądowałem w ramach wagarów 20 lat temu :).
.
Po chwili zbieram się, dalej droga prowadzi mnie w kierunku Mysłowic. Jadę przez lasy Murckowskie, przystaję na chwilę, pięknie tu ...

Wracam do roweru i słyszę jakiś znajomy, aczkolwiek dawno niesłyszany dźwięk ...
Sssssssssssssss .... Wąż ? Nie ..., złapałem gumę. Szybko zdejmuję tylnie koło, wymieniam dentkę. Starej nie chce mi się kleić, zrobię to w domu.

Z pośród liści wyławiam podręczne narzędzia (chyba znalazłem wszystko), pakuję je i wkrótce jadę dalej. Po kolejnych kilkudzisięciu minutach docieram do głównego punktu "bezcelowego".

Staw na Wesołej, zostaję tu kilkadziesiąt min., wokoło cisza, spokój, nawet wędkarzy nie widać. Jestem jedynie Ja, Rower i jakaś obściskująca się para kilkadzisiąt metrów dalej ...
Pogoda w między czasie nieco się poprawiła, nawet słońce nieśmiało próbuje wychylić się zza chmur. Jednak zbieram się, pora wracać, dzisiaj nie mam zbyt wiele czasu na podróżowanie. Wracam standardowo przez Giszowniec i staw Janina. Z nieco doładowanymi akumulatorami docieram do domu. Jutro do pracy, będę mógł się na nieco dłużej oderwać, od rzeczywistości i męczących znajomych ;).

Masakra ....

Sobota, 16 października 2010 · Komentarze(3)
Kategoria Awaryjnie, do 17km
Niedawno z francji przyleciała siostra w odwiedziny.
W sobote postanowiliśmy pojechać do kuzynki na Giszowiec oczywiście na rowerach. Trasa bardzo przyjemna i krótka, więc pozbieraliśmy sie ok 16:00 i w trasę.
Siostra, podobnie jak ja, miała małą przerwę w kontakcie z rowerem (ok 15 lat).
Trasa to była masakra, 7 km przejechaliśmy w czasie ok 40 min. Każda górka była dla Niej nie do przejechania. Po dojechaniu na miejsce zaparła się, że już nie wsiądzie na rower i wraca taksówką. Szkoda pisać ... . Też miękłem na początku, ale taki numer ... . Mam nadzieję, że wkrótce jednak się przełamie i trochę pojeździ, z czasem będzie lepiej.