Wpisy archiwalne w kategorii

tam i z powrotem

Dystans całkowity:23118.73 km (w terenie 6486.68 km; 28.06%)
Czas w ruchu:1325:59
Średnia prędkość:17.44 km/h
Maksymalna prędkość:67.50 km/h
Suma podjazdów:128130 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:971214 kcal
Liczba aktywności:427
Średnio na aktywność:54.14 km i 3h 06m
Więcej statystyk

Po okolicy

Sobota, 21 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Jest po 15 gdy postanawiam się ruszyć. Dzisiaj trochę bez celu, po okolicy, mam 3 godziny... Kierunek Starganiec, nie za daleko, a to ma być tylko punkt w drodze do Mikołowa, nie mam pojęcia jak dalej pojadę, którędy, gdzie skręcę... Wszystko wyjdzie w trakcie jazdy. Jedyne co mam w planie to jak najwięcej lasów, terenu itp. 

Na Stargańcu
Na Stargańcu © amiga
Za Stargańcem zaskakuje nawierzchnia... jazda po tym to horror, już mógł zostać piasek... ale nie ma co narzekać, nieco dalej odbijam na Śmiłowice, minęło sporo czasu gdy ostatnio mnie tutaj widziano, postanowiłem się nieco pokręcić po okolicy, sprawdzić kilka ścieżek, dróg, niektóre fajne, ale w efekcie ląduję na 44. Nie lubię tej drogi, choć dzisiaj jest spokojnie. Docieram w okolice Auchan... i kombinuję jak się przebić do centrum Mikołowa. Na szczęście widzę jadących rowerzystów, podążam za nimi i wkrótce jestem na rynku. 
Takie niespodzianki na szlaku rowerowych pod Mikołowem
Takie niespodzianki na szlaku rowerowych pod Mikołowem © amiga
Po co ta droga tutaj? 5 metrów po lewej jest stara droga...
Po co ta droga tutaj? 5 metrów po lewej jest stara droga... © amiga
W drodze do Mikołowa
W drodze do Mikołowa © amiga
Mikołowski rynek
Mikołowski rynek © amiga
Bazylika św. Wojciecha w Mikołowie
Bazylika św. Wojciecha w Mikołowie © amiga
Pora się stąd wydostać Kierunek Podlesie, oczywiście tyłami, kilka podjazdów. Te 2 tygodnie choroby zrobiły swoje, jestem słaby jak diabli, ale pod te górki jeszcze podjeżdżam. Tyle, że dawno nie robiłem tego tak wolno... Na szczycie jednej z nich krótka przerwa, opróżniam do połowy Muszyniankę. 
Panoramka z granicy Mikołowa i Katowic
Panoramka z granicy Mikołowa i Katowic © amiga
Teraz kilka km zjazdu, rower pędzi... W Podlesiu pakuję się ponownie w teren, jako, że wieki tędy nie jechałem to pokręciłem drogę, i zamiast w kierunku Kostuchny jadę na Murcki... kilka razy sprawdzam gdzie jestem... Miejsce ciekawe i myślę, że jeszcze nie raz skorzystam z tej opcji :)
Znowu wycinka
Znowu wycinka © amiga
Ciekawe miejsce
Ciekawe miejsce © amiga
Kanał do stawu
Kanał do stawu © amiga
Staw w lesie, okolice Kostuchny
Staw w lesie, okolice Kostuchny © amiga
Za to na drodze do Murcek... awaria... Odpada mi lewe ramię korby. Specjalnie się tym nie przejmuję, do chwili gdy okazuje się, że klucze zostały w drugim plecaku... Masakra... Na tym odcinku nie ma żywego ducha. Część drogi prowadzę, część jadę pedałując jedną nogą. Dobre 3-4 km pokonane, wydaje mi się, że w Murckach jest stacja benzynowa... i nie mylę się...  jest Lotos...  podjeżdżam i są imbusy :)... Kupuję, będzie 3 komplet w domu ;) Korzystam z okazji i jem HotDoga :). Rower naprawiony po 2 minutach... Szkoda gadać, ale widzę, że brakuje mi jednej śruby tej która powinna zabezpieczać korbę przed wypadnięciem. Trudno... Poszukam jej na allegro... 

Mała awaria..
Mała awaria.. © amiga

Przez awarię straciłem dobre 40 minut, część na spacerze z rowerem u boku, część na naprawę i "kolację" czas ucieka. Obieram najkrótszą drogę do domu... 7 km...  W domu jestem o 18:25... Szkoda, że tak to się dzisiaj skończyło... Ciekawe jak będę się czuł jutro... w końcu... jestem niby chory... ale cykloza silniejsza ;)

Zawieźć zwolnienie lekarskie...

Piątek, 20 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Jest trochę przed 10:00 gdy ruszam. Zwolnienie lekarskie w trakcie, czuję się zdecydowanie lepiej. Pora wsiąść na rower i zawieźć do firmy zwolnienia lekarskie. Cóż... HR się uparł, że muszą mieć oryginały. Zastanawiałem się nad opcją pociąg... ale szkoda mi na to czasu, ale by nie zmarnować tego czasu w drodze powrotnej chcę odwiedzić kilka komisów samochodowych. Szukam czegoś co pomieści w środku 2 rowery ;) Odpadają więc małe samochody... Bagażnik na dachu bądź z tyłu to ostateczność. 

Ale... wpierw trzeba zawieźć druki do firmy. Jako, że nie mam parcia na gnanie, to postanawiam pojechać lasami ile się da :) W Panewnikach wjeżdżam na ścieżkę w kierunku Halemby, drzewa puściły listki, zapach lasu o tej porze roku urzeka... Fantastycznie się jedzie :) tym bardziej, że szarak ma przywrócony amortyzator, po ponad roku jazdy na sztywniaku. 

Po pierwsze dalej obawiam się o nadgarstek złamany rok temu w czerwcu, czasami jeszcze czuję, że coś jest nie tak, a po drugie... na L4 miałem dostatecznie dużo czasu by do na spokojnie rozebrać, wyczyścić, wymienić olej, złożyć, założyć nowe stery... itd. W między czasie jeszcze dostał nowe hamulce. Amor się sprawdza, jeszcze tylko muszę zamówić nowe gąbki filcowe, stare są nie do wyczyszczenia... ale to nie przeszkadza specjalnie... wyczyściłem je w benzycie ekstrakcyjnej, na jakiś czas powinno starczyć. Dziwne, bo dystrybutor takich nie ma, są do Axonów, Epiconów itd... ale nie do NRX-a ;)

Leśne ścieżki w Panewnikach
Leśne ścieżki w Panewnikach © amiga
Odnowione miejsce postojowe ;)
Odnowione miejsce postojowe ;) © amiga
W lewo na hałdę, a na wprost kierunek Zabrze
W lewo na hałdę, a na wprost kierunek Zabrze © amiga

Jadąc do firmy unikam dróg, tam gdzie się da, za to nie za bardzo chcę przedłużać sam przejazd, fajnie by było dotrzeć na miejsce przed południem. Tak więc jadę przez starą hałdę w Makoszowach, trochę się obawiam, bo to miejsce długo wysycha, liczę jednak, że po 2 tygodniach "upałów" woda odparowała. Na miejscu okazuje się, że jest naprawdę nieźle, tylko w kilku miejscach jest jeszcze mokro. Za to koleiny... masakra.. są miejsca gdzie mają 20cm... 

Stara hałda w Makoszowach, prawie sucho..., tylko te koleiny
Stara hałda w Makoszowach, prawie sucho..., tylko te koleiny © amiga
z górki na pazurki
z górki na pazurki © amiga

W Makoszowach odbijam na kolejną hałdę tym razem tą na Sośnicy... zero ludzi, zero rowerzystów, za to pojawiły się nowe dziury, wygląda to tak jakby terem miał być ogrodzony, co mnie nie cieszy... Lubię tędy jeździć...  

Po kilkunastu minutach melduję się w firmie, tam jestem góra 10 minut. Papiery oddane, można wracać. Tym razem w większości asfaltem odwiedzając m.in. teren giełdy samochodowej w Gliwicach, Kilka samochodów zwraca moją uwagę, ale spisuję tylko namiary, dane i jadę dalej. Odbijam ponownie na hałdę w Sośnicy. tyle, że za nią skieruję się na Przyszowice i pojadę w kierunku Mikołowa drogą 44... nie lubię jej, ale wiem, że wzdłuż niej jest kilka punktów do odwiedzenia. 

To zdecydowanie nie jest opcja rowerowa
To zdecydowanie nie jest opcja rowerowa © amiga
Na cmentarzu hutniczym w Gliwicach
Na cmentarzu hutniczym w Gliwicach © amiga
pomnik Johna Baildona na cmentarzu hutniczym
pomnik Johna Baildona na cmentarzu hutniczym © amiga
Na kujawskiej są
Na kujawskiej są "normalne" ścieżki rowerowe, normalne przejazdy. Jestem tutaj pierwszy raz po remoncie © amiga
Może taki kupić ;), tylko z włożeniem roweru do środka może być problem
Może taki kupić ;), tylko z włożeniem roweru do środka może być problem © amiga
na hałdzie w Sośnicy
na hałdzie w Sośnicy © amiga

Na którymś z placów ktoś wysypał jakieś świństwo, kończy się dziurą w tylnym kole...  15 minut z głowy, tyle, że okazuje się iż jedna z dętek którą mam w zapasie jest dziurawa... to nówka, prosto z pudełka... Dawno nie miałem takiej przygody... cóż... jest jeszcze druga... 

Już po awarii...
Już po awarii... © amiga
W stronę Mikołowa
W stronę Mikołowa © amiga

Rower na kołach więc jadę dalej, po kilku km... mam dość tej drogi... skręcam na wysokości Halemby, krótki odpoczynek na stacji Orlenu, kola + hotdog  i mogę ruszyć do domu... ponownie pakuję się w las... na spokojnie docieram do Panewnik.. i dalej do parku Zadole. Podjeżdżam pod plac budowy tężni solankowej. Oj... myślałem, że pójdzie to sprawniej. Do zakończenia prac jeszcze daleko... 

Kościół św. Mikołaja w Borowej Wsi
Kościół św. Mikołaja w Borowej Wsi © amiga
Budują tężnię, a raczej mają przerwę... nikogo nie ma na placu budowy
Budują tężnię, a raczej mają przerwę... nikogo nie ma na placu budowy © amiga

Ostatni odcinek do domu.. ostatnie 2 km... plac budowy na skrzyżowaniu Kościuszki i AK zaliczony... a w domu... pora na szybką kąpiel :). Warto było się wyrwać na kilka godzin na rower... Może jutro też gdzieś pojadę... ?

Do paczkomatu

Czwartek, 19 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Krótki wypad do pobliskiego paczkomatu po części do rowera ;) Cóż... zwolnienie lekarskie owocuje permanentnym serwisem rowerów. Dobrze, że są 2 ;)

Zdjęcia z spaceru po okolicy
Dolina Ślepiotki
Dolina Ślepiotki © amiga
Pięknie kwitną :)
Pięknie kwitną :) © amiga
Wiosenne zapylacze
Wiosenne zapylacze © amiga

Musiałem się gdzieś przejechać...

Sobota, 14 kwietnia 2018 · Komentarze(2)
Po 11 dniach przerwy... nie wytrzymałem, musiałem choć na chwilę wyjść na rower, nosi mnie od kilku dni... lekarz nie będzie mnie za to lubił... Z rana Darek prowadził firmową wycieczkę do Toszka, nie mogłem  towarzyszyć ekipie... mogłoby to się skończyć zarażeniem całej ekipy.... Jeszcze 12 dni kwarantanny... Muszę jechać samotnie, muszę unikać ludzi, tak więc wybór mógł być tylko jeden - las... 

Kwitnące drzewko
Kwitnące drzewko © amiga
Góral po lekkim liftingu, dostał nowe tarcze hamulcowe, dostał hamulce z szaraka, wymieniony płyn hamulcowy, całość odpowietrzona, nowe klocki hamulcowe :) Pierwszy przejazd... Pakuję się na ścieżki w kierunku Murcek, plan na dziś... to Imielin i Klimont. 
Czarna studnia
Czarna studnia © amiga
Po drodze trafiam na pojedynczych bikerów, to dobrze, mam tylko nadzieję, że nie spotkam znajomych, nie dlatego że ich nie lubię, ale ciężko mi będzie wyjaśnić czemu nie powinności się witać obściskiwać... masarka... Co jakiś czas zatrzymuję się na kilka chwil... na fotkę... Szybko uświadamiam sobie, że aparat został w domu... ale jest komórka :) 
Hamerla
Hamerla © amiga
Widać góry
Widać góry © amiga
Pogoda dopisuje, gdy wjeżdżam na górę św. Klemensa (obok Klimontu) widzę góry, miejsce które chciałbym znów odwiedzić, gdyby nie choroba, pewnie jutro tam gdzieś bym pojechał... ale nie z choróbskiem... Liczę dni do czasu gdy będę mógł pojechać do pracy... Wkurza mnie to, że pogoda jest tak niesamowita, a ja uziemiony w domu... W między czasie mam co robić, szarak przechodzi mocne odświeżenie, wyczyściłem amortyzator, wymieniłem olej, założyłem mu nowe hamulce, czekam jeszcze na stery te mają być na początku tygodnia wraz z niezbędnymi narzędziami. ;) Kilka innych rzeczy też zrobione wyremontowane... ale ile można siedzieć w domu... 
Z góry świat wydaje się lepszy :)
Z góry świat wydaje się lepszy :) © amiga
Klimont z góry św. Klemensa :)
Klimont z góry św. Klemensa :) © amiga
Kapliczka w pobliżu Klimontu
Kapliczka w pobliżu Klimontu © amiga
Kościół św. Klemensa
Kościół św. Klemensa © amiga
Teraz z Górki
Teraz z Górki © amiga
Po zdobyciu górki, pora wracać mam trochę ponad godzinę by wrócić, o 18 kolejna porcja leków... kieruję się na Lędziny, i dalej na Mysłowice. odbijam na Krasowy, Kosztowy, tam niespodzianka, na dość długim odcinku zerwali asfalt... prawie cały podjazd terenowy... 
Centrum Imielina
Centrum Imielina © amiga
Tutaj nawet gdy jest asfalt nie ma lekko
Tutaj nawet gdy jest asfalt nie ma lekko © amiga
Za to dalej po asfalcie aż do zalewu Wesoła, gdzie robię ciut dłuższą przerwę, do domu pozostało około 10 może 12 km.... najprostsza droga wiedzie przez Giszowiec, tam kilak fot w okolicach starego centrum.  
Wesoła Fala :)
Wesoła Fala :) © amiga
Pod Lipami - Giszowiec
Pod Lipami - Giszowiec © amiga
Przedszkole na Giszowcu
Przedszkole na Giszowcu © amiga
Zegarek nie kłamie, mam.... 20 minut, gnam ile sił w nogach przez las, do Ochojca, już bez przerw, bez fot. Gdy podjeżdżam pod dom słyszę alarm... uff... zdążyłem.... 
Korci mnie by jutro ponownie wybrać się na jakiś mały objazd lasów... 




Po Katowicach

Niedziela, 25 marca 2018 · Komentarze(8)

Wczoraj nie było szans na wyjazd, za to dzisiaj od rana mnie nosiło, ale jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, jeszcze Skoki i zrobiła się 14... Po obiedzie ruszam w siną dal, podjeżdżam do pobliskiej myjni i... nie mam ochoty czekać, kolejka na dobre kilkanaście minut, szkoda czasu. Jadę na skróty w kierunku Szpitala w Ochojcu, plan wyjechać na ścieżkę na Giszowiec. Chcę jednak unikać terenu, spodziewam się, że będzie błotniście, tak więc lasy chcę sobie darować, jednak skrót który wybrałem na pakuje mnie w błoto, może i dobrze, że nie umyłem roweru ;)

Początek drogi na Giszowiec też po błocie, nieco dalej na szczęście ścieżka zamienia się w asfalt, jedzie się zdecydowanie lepiej, zatrzymuję się na chwilę przy stawie na Giszowcu i nieco dalej w centrum Giszowca. Kilka zdjęć i kombinuję jak pojechać na Nikiszowiec, wariant po szlaku rowerowym przez Janów odpada, tam nawet gdy jest susza jest błoto ;) Teraz pewnie bym się utopił. 

Staw Janina
Staw Janina © amiga
Zabytkowe zabudowania na Giszowcu
Zabytkowe zabudowania na Giszowcu © amiga

"Centrum" starego Giszowca © amiga

Ale w końcu jest niedziela nawet główne drogi nie wyglądają źle :), na miejscu zaskakują mnie otwarte sklepiki, knajpki, masa ludzi spacerujących, coś pięknego, pamiętam jak jeszcze kilkanaście lat temu turysta mógł dostać co najwyżej "po ryju". Teraz to się zmieniło, miejsce to jest godne polecenia :), choć wydaje mi się, że na niedzielny spacer jest trochę za małe, trochę za mało "atrakcji". Wizyta rowerowa jednak rozwiązuje kilka problemów. 

Jedna z bram wjazdowych na Nikisz
Jedna z bram wjazdowych na Nikisz © amiga
Nikiszowiec żyje.... :)
Nikiszowiec żyje.... :) © amiga
Kościół św Anny na Niukiszowcu
Kościół św Anny na Nikiszowcu © amiga

Wyjeżdżając z Nikisza kombinuję jak dotrzeć na 3 stawy, wariantów jest kilka, ten najfajniejszy przez las, dziś odpada, zostaje tylko ten szosowy za którym nie przepadam, droga niby prosta, ale nic tam nie ma... tyle, że jest szybko. Na dolinie 3 stawów jak zwykle gdy jest "ciepło" spotkać można setki spacerowiczów. Wolę to miejsce odwiedzać gdy pada ;) Ścieżki są wtedy puste. Nie zatrzymuję się na długo jadę w kierunku centrum i dalej do parku Śląskiego.
Dolina 3 stawów...
Dolina 3 stawów... © amiga
Bulwary Rawy
Bulwary Rawy © amiga
W ciągu ostatnich lat bardzo rzadko zapuszczam się do ścisłego centrum. Za każdym razem gdy tutaj docieram widzę zmiany. Zaskakuje mnie to, że są to zmiany na lepsze, centrum pięknieje, gdyby jeszcze kilka idiotyzmów rowerowych zostało rozwiązane... a to schody, pod rondem, a to przejście dla pieszych przy SSC przez które nie ma przejazdu rowerowego... 
Przy Muzeum Śląskim
Przy Muzeum Śląskim © amiga
Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia
Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia © amiga
Po lewej muzeum śląskie na terenie kopalni Katowice a w dali Gwiazdy :)
Po lewej muzeum śląskie na terenie kopalni Katowice a w dali Gwiazdy :) © amiga
Międzynarodowe Centrum Kongresowe
Międzynarodowe Centrum Kongresowe © amiga
Krzywy jakiś ;)
Krzywy jakiś ;) © amiga
Pod Spodkiem :)
Pod Spodkiem :) © amiga
Rondo w Katowicach
Rondo w Katowicach © amiga
Szyb po kopalni Gottwald
Szyb po kopalni Gottwald © amiga

W Parku Śląskim kombinuję jak pojechać, chciałbym zaliczyć Planetarium, może zoo, ale. przy Legendii prawie cała wschodnia część jest wyłączona z użytku nie ma jak pojechać, tak więc pakuję się na główną ścieżkę w kierunku ogrodu zoologicznego. Ilość ludzi zaskakuje, zastanawiam się co ja tutaj robię... klucząc między pieszymi docieram do drogi w kierunku planetarium. Im dalej tym jest puściej uff... Może nie będzie tak źle... 
Legendia - jeszcze zamknięta
Legendia - jeszcze zamknięta © amiga
Planetarium Śląskie
Planetarium Śląskie © amiga
Na tłumy trafiam ponownie w okolicy Stadionu Śląskiego i na osiedlu Tysiąclecia. Uciekam stąd, będąc nad stawem Maroko zdzwaniam się z kumplem, mamy kilka spraw do omówienia, okazuje się, że jest w Chorzowie, tak więc nieplanowo ląduję w centrum Chorzowa :). Chwila rozmowy i... pakuję rower do samochodu... podjeżdżamy na Gliwicką, tam na spokojnie ustalamy plan działania. 
Stadion Śląski
Stadion Śląski © amiga
Kukurydza na tałzenie
Kukurydza na tałzenie © amiga
Staw Maroko
Staw Maroko © amiga
Chlewiki na Gliwickiej ;)
Chlewiki na Gliwickiej ;) © amiga
Po około godzinnej przerwie ruszam w kierunku domu, zaczyna się ściemniać, bardziej przeszkadza mi jednak to, że spadła temperatura, wilgoć w powietrzu i silny wiatr potęguje uczucie zimna. Skracam drogę ile się da... co prawda nawigacja ma pomagać, ale pokazuje jakieś idiotyczne warianty... trasę zaplanował mi na 14 km, podczas gdy z tego miejsca mam niecałe 10... Spoglądam na podpowiedzi, ale jadę swoim wariantem :)
ścieżka w Brynowie
ścieżka w Brynowie © amiga
Kopalnia Wujek od tyłu ;)
Kopalnia Wujek od tyłu ;) © amiga
Papieża chyba nie wybiorą....
Papieża chyba nie wybiorą.... © amiga
Wiadukt w Ligocie
Wiadukt w Ligocie © amiga

Około 19 ląduję w domu.... dobrze, że wyrwałem się na kilka godzin... to był dobrze wykorzystany czas...

Niedzielne kręcenie do Skierniewc z Karoliną :)

Niedziela, 11 marca 2018 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Niedziela od jakiegoś czasu zapowiadała się ciepła, po małej wymianie zdań postanawiamy z Karoliną odwiedzić Skierniewice, jest to jedno z tych miejsc które od jakiegoś czasu są odkładane na później, na przy okazji...
Dzień jest jeszcze niezbyt długi, ale czasu powinno nam starczyć by pojechać tam i z powrotem :).

Moja wycieczka zaczyna się od zapakowania się do pociągu :). Ten o dziwo jest prawie pusty :) W ciągu 2.5 jestem w Rogowie gdzie witam się z uśmiechniętą Tymoteuszką :)

Jako, że Rogów już mamy zwiedzony, ruszamy w kierunku Lipiec Reymontowskich, co prawda byliśmy tam rok temu, ale zostało coś do odwiedzenia, Karolina przeglądając okoliczne atrakcje natrafiła na informację o muzeum regionalnym w tejże miejscowości. Docieramy na miejsce i .... szkoda, że zamknięte, robimy kilka fot z zewnątrz i ruszamy dalej. 

Popiersie Reymonta
Popiersie Reymonta © amiga

Przyłapana za fotografowaniu :)
Przyłapana za fotografowaniu :) © amiga

Lipce Reymontowskie - przy muzeum regionalnym S.W.Reymonta
Lipce Reymontowskie - przy muzeum regionalnym S.W.Reymonta © amiga

Niestety zamknięte, zdjęcia jedynie przez płot
Niestety zamknięte, zdjęcia jedynie przez płot © amiga

Jadąc rozglądam się za otwartymi sklepami, to pierwsza niedziela z zakazem handlu, sama ustawa jest na tyle źle napisana, że w zasadzie niewiele zmienia, obstawiam, że większość wiejskich sklepów będzie otwarta. Jedynie te średnie i duże sklepy czy raczej markety będą pozamykane, jakoś mnie to nie rusza, zupełnie nie przeszkadza, za to małe sklepiki jak najbardziej mile widziane... Tym bardziej, że ciężko by było ze sobą targać wyżywienie na cały dzień ;) A samymi bananami człowiek się nie zadowoli ;)

Kierujemy się na Skierniewice przez Święte Laski i Maków, w tej drugiej miejscowości zaskakuje nas początek nowiutkiej DDRki prowadzącej jak się później okazało do samych Skierniewic, w trakcie zatrzymujemy się kilka razy by zrobić kilak zdjęć czegoś tak unikalnego w Polsce :) na myśl przychodzą mi tylko ścieżki na Słowacji... 
Święte laski :)
Święte laski :) © amiga
Scena na wodzie w Makowie :)
Scena na wodzie w Makowie :) © amiga
Nowiutka DDRka z Makowa do Skierniewic
Nowiutka DDRka z Makowa do Skierniewic © amiga
Takie coś lubię :)
Takie coś lubię :) © amiga
Brakuje tylko ławeczki i może stolika :)
Brakuje tylko ławeczki i może stolika :) © amiga
Staw jeszcze zamarznięty
Staw jeszcze zamarznięty © amiga
Wkrótce osiągamy Skierniewice, od początku było wiadomo, że chwilę się tutaj pokręcimy, odwiedzamy wiec park miejski, zahaczamy o pałac prymasowski, dworzec pkp i starą lokomotywownię. Szkoda, że jest zamknięta, że nie na się wejść na jej teren. Patrząc jednak na stan budynków i lokomotyw przy wejściu to, może nie warto.... 
Nieco zawracamy i stajemy na nieco dłuższą przerwę w Maku.... jest przed 11, ale od świtu nic nie jedliśmy, pora na coś makowego :) i oczywiście kawę :) 
Pałac Prymasowski w Skierniewicach
Pałac Prymasowski w Skierniewicach © amiga
z drugiej strony pałacu Prymasowskiego w Skierniewicach
z drugiej strony pałacu Prymasowskiego w Skierniewicach © amiga
Główna brama parku miejskiego w Skierniewicach
Główna brama parku miejskiego w Skierniewicach © amiga
Niby radzieckie a się zostało ;)
Niby radzieckie a się zostało ;) © amiga
Dworzec PKP w Skierniewicach
Dworzec PKP w Skierniewicach © amiga


Strasznie podniszczony... - na terenie lokomotywowni w Skierniewicach
Strasznie podniszczony... - na terenie lokomotywowni w Skierniewicach © amiga
Dni otwarte...
Dni otwarte... © amiga

Spoglądamy ma pobliskie flagi, łopoczą na wietrze, ale kierunek wskazuje jedno, wracając będzie nam dmuchało w twarz.... oby tylko nas nie wyziębiło.... 

Pora opuścić ciepłą restaurację i skierować się na południe do Tomaszowa Mazowieckiego,  jednak kilkukrotnie stajemy to to to tam, bo coś nas zaintrygowało, coś zwróciło naszą uwagę, a to "okrągły" kościół, a to drewniany domek, jak się później okazało mieszkała w nim Konstancja Gładkowskia. Zaskoczył nas cmentarz miejski, w zasadzie to chyba 2 cmentarze, nowy i stary. Ten drugi kompletnie zdewastowany, porośnięty wysokimi drzewami. 
Kościół pw. św. Jakuba Apostoła
Kościół pw. św. Jakuba Apostoła © amiga
Miejsce zamieszkania Konstancji Gładkowskiej....
Miejsce zamieszkania Konstancji Gładkowskiej.... © amiga
Parafia Garnizonowa Wniebowziecia NMP
Parafia Garnizonowa Wniebowziecia NMP © amiga
Cmentarz komunalny w Skierniewicach, tylko czemu taki zniszczony?
Cmentarz komunalny w Skierniewicach, tylko czemu taki zniszczony? © amiga

Na samym wylocie ze Skierniewic jedziemy leśną drogą, miejscami jest błotniście, innym razem sporo piachu, na szczęście jest mokry i koła się nie zapadają...Wracając odwiedzamy wszystkie możliwe zaznaczone na mapach dworki, młyny... 
Młyn w Strobowie
Młyn w Strobowie © amiga
Dworek w okolicach Podstrobowa
Dworek w okolicach Podstrobowa © amiga
Dworek w okolicach Celigowa
Dworek w okolicach Celigowa © amiga
Dworek w Woli Wysockiej
Dworek w Woli Wysockiej © amiga

W Głuchowie pomimo, że to nie jest wielka miejscowość trochę nam czasu ucieka, bo to wieża przy kościele, a to dworek/niedworek..., stacja kolejni wąskotorowej... Sporo tego. 
Dworek przed Głuchowem
Dworek przed Głuchowem © amiga
Nie wiem czemu ten budynek w Głuchowie był oznaczony jako dworek...., ale może tak jest....
Nie wiem czemu ten budynek w Głuchowie był oznaczony jako dworek...., ale może tak jest.... © amiga
Stara dzwonnica przy kościele św. Michała Archanioła w Głuchowie
Stara dzwonnica przy kościele św. Michała Archanioła w Głuchowie © amiga
Faroż się urządził :)
Faroż się urządził :) © amiga
Stacja kolejki wąskotorowej w Głuchowie
Stacja kolejki wąskotorowej w Głuchowie © amiga

Kierunek Żelechlinek, który nie wiem czemu, ale kojarzy mi się z kilkoma rzeczami, po pierwsze górki :), po drugie to kościół do którego nie udało nam się nigdy wejść, po trzecie wiatr w twarz... Zawsze gdy tędy jechaliśmy wiatr nam nie pomagał...  W centrum robimy krótką przerwę na szybkie picie i jedzenie :) 
Kościół w Żelechlinku pw. św. Bartłomieja Apostoła
Kościół w Żelechlinku pw. św. Bartłomieja Apostoła © amiga
Co jakiś czas spoglądamy na zegarki, w zasadzie mamy jeszcze trochę czasu, ale jazda pod wiatr nie sprawia specjalnie frajdy, przed Tomaszowem Karolina proponuje mi poprowadzenie nieco inną trasą w kierunku Wolborza, tak bym mógł dojechać na czas na pociąg, dzięki temu oszczędzam dobre kilka km :)

Rozstajemy się w okolicach Jadwigowa, jest kilka minut po 17, do Moszczenicy mam jakie 17 km i około godziny czasu. Powinienem zdążyć.  Gnam trochę na wariata, 4 litery bolą mnie strasznie, odliczam kolejne km, spoglądam co chwilę na czas... naciskam mocniej, staram się wykrzesać z siebie resztki sił by dojechać na czas... 
W Moszczenicy jestem około 17:55, mam ponad 10 minut czasy do odjazdu.
Zmęczony, spocony, ale szczęśliwy wsiadam do pociągu, przede mną kilka godzin jazdy... 

Dzięki Karola na wyciągnięcie mnie w niedzielę na wycieczkę :) Ech gdyby nie Ty....

Uciekając z buta pomiędzy kulami

Sobota, 6 stycznia 2018 · Komentarze(7)
Dzisiaj święto, wiele do roboty nie ma, za to całkiem niezłe warunki, walczę ze sobą, jechać na rowerze, czy może przejść się z buta? 

Postanawiam jednak skorzystać z kijków, rower zostaje w domu, wieczorem może zajmę się jego serwisem, do wymiany jest kilka drobiazgów, a rak przynajmniej nie będę go musiał myć po raz kolejny. Obieram kierunek na Giszowiec, a później się zobaczy. 

Po drodze, widzę jakiś gości w pomarańczowych koszulkach... myślę, leśnicy, tylko czemu dzisiaj? Podchodzę bliżej, to... siepacze ministra Szyszki, dzisiaj mordują okoliczne dziki. Słychać psy, słychać wystrzały, ciekawe ilu rowerzystów dzisiaj załatwią. Miejsca na polowanie jest do bani... z jednej strony droga z drugiej główny ciąg pieszo-rowerowy, to przepis na problem. Ale chyba ktoś musi zginąć by coś się zmieniło. 

Przez ścieżkę którą podążam kilka razy przebiegają dziki, sarny, mam nadzieję, że ci bandyci ich nie dorwali. 
Staw Janina
Staw Janina © amiga

Gdy doszedłem na wysokość stawu Janina odbijam na Murcki, warunki dość przyjemne, ale tam gdzie pojawia się teren jest sporo wody, błota. Cóż... taki dzisiaj mój los. Po ponad 2 godzinach wracam do domu, ciuchy przepocone, obłocone. Ja zmęczony jak diabli. Marzę o gorącej kąpieli.
W okolicach Murcek
W okolicach Murcek © amiga
Dzisiaj przetestowałem nowy plecak z bukłakiem. W końcu to rozwiązanie chyba zaczęło się sprawdzać. Już wiem czemu tanie bukłaki są tanie. Wziąłem ze sobą 2l picia. Niewiele zostało po powrocie ;). Na szczęście okoliczne sklepy w razie czego pootwierane :)

W nowy rok z Karoliną :)

Poniedziałek, 1 stycznia 2018 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Jakoś trzeba zacząć nowy rok, wizji było kilka, wygrała ta wyjazdowa. Wczesnym rankiem 1 stycznia wsiadam na dworcu PKP w Katowicach do pociągu jadącego do Koluszek. 
Nieco wcześniej jechał osobowy, ale odpuściłem go, byłem pewien, że po sylwestrze pod spodkiem będę mógł się upić samym zapachem. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem dzisiaj jest IC. 
Po przeciwnej stronie siedzi tatuś z dwoma synami. Oczywiście imprezowali, jadą do Warszawy, dzieci grają na tel. a tatuś dalej daje w trąbę. W czasie gdy dojeżdżam do Koluszek wypił 4 piwa, puszki już zaczęły się wywracać,  starszy syn zaczął wrzeszczeć, bo piwo było wszędzie... Brawo dla tatusia. 

W Koluszkach wsiadam na rower, i jadę do Zaosia gdzie jestem umówiony z Karoliną. Po drodze podziwiam niesamowity wschód słońca. 
Wschód słońca gdzieś za Koluszkami
Wschód słońca gdzieś za Koluszkami © amiga
Na stacji Zaosie
Na stacji Zaosie © amiga
Na miejscu mam trochę czasu, czuję że wieje solny wiatr gdzieś z południa, jest około 5 stopni. Jak na tą porę roku nie jest źle :), tym bardziej, że rok temu było zdecydowanie chłodniej. Po kilku minutach przyjeżdża szynobus. Wysiada Karolina, szybkie powitanie i ruszamy, długi nie ma co siedzieć, bo wiatr nas załatwi. Słońce nieco wyżej, ale na niebie pojawiło się sporo chmur. Wg prognoz nie powinno padać, a temperatura ma wzrosnąć. Pierwsze kilkanaście km to głównie jazda, pogaduchy w tracie i żywego ducha na drogach. Samochody pojawiają się raz na kilkadziesiąt minut. Coś niesamowitego, zdaje się, ze większość prawdziwych Polaków dogorywa. Zresztą co można robić w taki dzień ;) Siedzieć w domu i oglądać Tv reżimową? Nie to nie dla nas. 
słońca ma problem by się przebić
słońca ma problem by się przebić © amiga
Nieco dłuższy postój fundujemy sobie w Starych Bylinach, niedaleko dworu na przystanku autobusowym. Jego konstrukcja zaskakuje, ma miejsca na rowery :), jest zamknięty prawie z wszystkich stron. Posilamy się Grześkami :)
Dwór w Starych Bylinach
Dwór w Starych Bylinach © amiga
Maszyny zaparkowane, pora coś zjeść
Maszyny zaparkowane, pora coś zjeść © amiga
Przy takiej temperaturze pić się nie chce, zresztą to co za przyjemność pić zimną wodę, zaczyna nam się marzyć gorąca kawa, herbata, liczymy na to, że w Rawie Mazowieckiej będzie coś otwarte. Jedziemy więc dalej, zahaczając o drewniany kościółek w pobliskich Boguszycach. 
Młyn w Boguszycach
Młyn w Boguszycach © amiga
Nad Rawką
Nad Rawką © amiga
Chwilą odpoczynku
Chwilą odpoczynku © amiga
Na miejscu okazuje się, że jest zamknięty, trochę szkoda, bo zdjęcia w gablocie wskazuję, że środek jest ciekawy. Gdy wychodzimy za bramę, widzimy, że ktoś podjeżdża, ja obstawiam że to Kościelny, Karolina mówi że faroż ;) Nie próbujemy rozwikłać tej zagadki. Za to zostajemy zaproszenie do środka. 
Kościół p.w. św. Stanisława, Biskupa i Męczennika
Kościół p.w. św. Stanisława, Biskupa i Męczennika © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Wnętrze jest nieogrzewane, ale i tak jest dość przyjemnie, przynajmniej nie wieje. Kilka zdjęć i jedziemy do Rawy Mazowieckiej. 
Piękne wnętrze kościoła
Piękne wnętrze kościoła © amiga
Stajenka jeszcze jest
Stajenka jeszcze jest © amiga
Skromnie, ale chyba o to chodzi
Skromnie, ale chyba o to chodzi © amiga
Piękne zdobienia kościoła
Piękne zdobienia kościoła © amiga
Zahaczamy o zalew Tatar, o tej porze roku nie wygląda jakoś specjalnie, choć z informacji wynika, że latem dzieje się, jest ośrodek sportów wodnych, jest plaża, są ryby...  Cóż... Pora pojechać do centrum. Szukamy jakiejś otwartej restauracji, miny nam rzedną, prawie wszystko zamknięte, jedynie sklepu z alkoholem zapraszają do środka, ale nie o to nam chodzi. 
Zalew Tatar w Rawie Mazowieckiej
Zalew Tatar w Rawie Mazowieckiej © amiga
Zatrzymujemy się w centrum na placu Piłsudskiego, trwa msza, głośniki transmitują ją na zewnątrz, słyszę, musimy uzbierać XXX milionów na remont, uzbieraliśmy, tyle. Jak dla mnie jest to obrzydliwe, tylko kasa, kasa, kasa... jak to jest są księża i są Rydzyki, żerujące na ludzkiej słabości, głupocie, wyciągające kasę nie dając nic w zamian. Trochę wkurzeni jedziemy dalej fotografując to tu to tam. 
Kościół p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP w Rawie Mazowieckiej
Kościół p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP w Rawie Mazowieckiej © amiga
Urząd Miasta Rawa Mazowiecka
Urząd Miasta Rawa Mazowiecka © amiga
Odszukanie zamku trochę nam zajmuje, w końcu podjeżdżamy z tyłu, kawałek przez podmokłą łąkę. Sam zamek wygląda smętnie, został tylko fragment, nieźle zabezpieczony. Pewnie na wiosnę w lato wiele się tutaj dzieje. Dziś niewiele osób trafiło w to miejsce. 
W drodze na zamek
W drodze na zamek © amiga
Pod zamkiem w Rawie Mazowieckiej
Pod zamkiem w Rawie Mazowieckiej © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga

Wyjeżdżając z Rawy szukamy jakiejś stacji Orlenu, tam jest kawa, jest coś ciepłego i.... odkrywamy Maka :) Jest otwarty, pakujemy się do środka. Potrzebujemy przerwy, potrzebujemy jedzenia, picia. Trochę stawia nas to na nogi, po kilkunastu minutach możemy ruszyć w drogę powrotną, do Tomaszowa Mazowieckiego. Jedziemy wzdłuż Autostrady korzystając z dróg serwisowych. Szybko okazuje się, że wiatr postanowił nas wykończyć, wieje z południowego zachodu, dokładnie w twarz. Są chwile gdy 10 km/h to wszystko na co nas stać. Jazda trwa wieki... W Tomaszowie podjeżdżamy jeszcze na chwilę ma myjnię, stację benzynową. 

Zmiana nawierzchni ;)
Zmiana nawierzchni ;) © amiga

Nieco później musimy się pożegnać, mam około 2 godziny do pociągu, co prawda są jeszcze późniejsze opcje dojazdu, ale lepiej nie kusić losu, w końcu nie wiadomo jak pociągi będą dzisiaj jeździły. 
Gnam najkrótszą drogą do Piotrkowa Trybunalskiego, wiatr daje popalić, cały czas kieruję się dokładnie na południowy-zachód z którego wieje. 2 razy staję na minutę, muszę się napić... Zaczynam odczuwać solidne zmęczenie, a do mety jeszcze kawałek. Gdzieś w okolicach Wolborza zapadają kompletne ciemności. Droga nieoświetlona, ale lampki daj radę. W Piotrkowie jestem pół godziny przed odjazdem pociągu, kupuję bilet, coś do picia w sklepie i toczę się na peron. 

W pociągu niesamowicie ciepło. Szkoda, że sygnał z komórki tak rwał. Przesiadka w Częstochowie i po 21 jestem w Katowicach. Dziwnie zimno się zrobiło, z ust leci para. Temperatura spadła do około zera. Jadąc do domu obserwuję czy gdzieś nie zobaczę lodu... 
W domu marzę tylko o gorącej kąpieli i ciepłym łóżku... 
Dzień był intensywny, nowy rok nieźle rozpoczęty, mam tylko nadzieję, że żadne z nas się nie rozchoruje. Dzięki Karolina za wspaniałą wycieczkę :) Było niesamowicie..., gdyby jeszcze tak nie wiało :)

Krótkie podsumowanie 2017 roku

Niedziela, 31 grudnia 2017 · Komentarze(3)
W nowy 2018 rok
W nowy 2018 rok © amiga

Nie lubię podsumowań, jednak było kilka rzeczy które mocno rzutowały na całość
W skrócie, w 2017 były, i wzloty, i upadki. Te  drugie szczególnie bolesne ;). 

Co zapamiętałem? 

Kilka niesamowitych wypraw z Karoliną, po świętokrzyskim, po jurze, w okolicach Krakowa, Tarnowa, po okolicach Tomaszowa Mazowieckiego.

Wyjazd firmowy do Zakopanego który mogę uznać za wielki sukces naszej firmy i Etisoft Bike Team, gdy udało nam się przekonać prawie 70 osób do przejechania 200 km :). 

Nieszczęsne złamanie kości promieniowej i pęknięcie łokciowej, wyłączyło mnie na 6 tygodni z jakiejkolwiek aktywności, w najlepszym dla rowerzystów czasie. 

Z grubsza to tyle... 
Dziękuje wszystkim, których spotkałem na trasie, czy tylko na necie, którzy mnie wspierali, pomagali... którzy po prostu są :)

Oby ten nowy 2018 był dla nas wszystkich lepszy.

Wycieczka z Karoliną od Częstochowy do Radomska

Niedziela, 5 listopada 2017 · Komentarze(3)
Uczestnicy

Dawno nie jeździłem na rowerze, minęło dobre 5 dni... Cały ten tydzień to było wariactwo... Wczoraj w sobotę niespecjalnie miałem jak się wyrwać, ale za to niedziela.... będzie dla nas ;)

Wyjeżdżam z Katowic coś koło 7:00, kierunek Częstochowa. Drogi mi się specjalnie nie dłuży, mam co robić. Czas zleciał. Wysiadam w Częstochowie i mam chwilę czasu, by się ogarnąć. Kilka minut później dociera Karolina. To ona wpadła na pomysł tej wycieczki. Ze względu na krótki czas jaki mamy trasa nie wydaje się ambitna. w linii prostej około 40 km. Ale oczywiście my nie jeździmy w linii prostej ;) to nie dojazd do pracy... Jest dzień wolny, który trzeba wykorzystać. Jesień już w pełni, słońce już nie grzeje tak bardzo. Zapowiedzi kończą się na około 15 stopniach. Zmrok zapada około 16... Tak więc wybrany dystans jest dostosowany do warunków i tego co chcemy zobaczyć :)

Stoi przy stacji Lokomotywa
Stoi przy stacji Lokomotywa © amiga

Wyjazd z Częstochowy, to problem... szczególnie jak się zna tylko główne drogi, z mapy wynika, że najlepsza dla nas opcja to kierunek na Mstów, gdzieś w połowie odbijemy na północ. Zaskakują góreczki, w sumie powinniśmy o tym wiedzieć, w końcu to jeszcze Jura.W krótkim czasie jesteśmy rozgrzani... tyle, że nie ma co ryzykować i zdejmować z siebie kurtki. Chłodny wiatr daje o sobie znać. Tyle, że w słońcu jest bardzo przyjemnie, ciepło... a wysiłek robi swoje :)
Podziwiamy krajobrazy, pejzaże... Zatrzymujemy się co jakiś czas by zrobić kilka zdjęć. By coś z tej wycieczki zostało na dłużej... 
Szukamy starego cmentarza, czy raczej mogiły, nie udaje jej się znaleźć, być może jest zniszczona, zdewastowana, a może po prosty pokryły ją opadające kolorowe liście. Nie ma większego sensu długo sterczeć w jednym miejscu, w końcu to nie zawody na orientację ;) A to w końcu początek naszej wycieczki ;), będą inne "atrakcje". 
Warta w okolicach Mirowa
Warta w okolicach Mirowa © amiga

W okolicach Kościelca przejeżdżamy tuż przy pasie lotniska sportowego, w zasadzie zaliczyliśmy nawet kawałek pasa startowego. W oddali było widać startujące samoloty, na pasie stały szybowce, czekające na swoją kolej... Może kiedyś... w innych okolicznościach też wzbijemy się w niebo.... ;) T Kościelcu wg mapy powinien być dworek, może pałac, trochę krążmy, ale nic prócz bunkrów nie rzuca nam się w oczy. 
Lotnisko sportowe w okolicach Kościelca
Lotnisko sportowe w okolicach Kościelca © amiga
A jednak są bunkry
A jednak są bunkry © amiga
Uśmiech z jej twarzy nigdy nie schodzi :)
Uśmiech z jej twarzy nigdy nie schodzi :) © amiga
Kierunek Borowno, gdzie bezbłędnie podjeżdżamy pod pałac, jest na terenie prywatnym, ale z daleka można go sfotografować, mam nadzieję, że właściciel nie będzie miał nic przeciwko ;) Zresztą czy to ma teraz znaczenie? 
Przy kościele pochylamy się nad mapami, szkoda by było odpuścić pałac w Nieznanicach... jest trochę nie pod drodze, ale lepiej teraz nadłożyć te kilka km, niż kiedyś tam specjalnie tutaj jechać tylko dla tego zabytku. Zbliża się też południe, może po pora na jakiś obiad? W pałacu jest hotel, a jak jest hotel to musi być restauracja, może się tam zatrzymamy?  
Wjeżdżamy do Boronowa
Wjeżdżamy do Boronowa © amiga
Pałac w Borownie
Pałac w Borownie © amiga
Kościół św. Wawrzyńca w Borownie
Kościół św. Wawrzyńca w Borownie © amiga
Jeszcze kilka zdjęć :)
Jeszcze kilka zdjęć :) © amiga
Stary młyn... przynajmniej tak to wygląda
Stary młyn... przynajmniej tak to wygląda © amiga

Sam pałac prezentuje się nieźle, jednak nie zachęca do skorzystania z restauracji, w sumie obydwoje dochodzimy do wniosku, że zjemy po batonie, popijemy i ruszamy dalej. Być może w pobliskiej Kruszynie coś będzie? Miejscowość wydaje się większa. Na miejscu jednak jest gorzej niż mogliśmy przypuszcza. Pałac zaniedbany, za zasiekami, bez dostępu... Straszna szkoda. Rozglądamy się za czymś w stylu knajpka, kebab, cokolwiek.... nie ma nic... Ale a mapy wynika, że pobliskim Wikłowie jest stacja a tuż przy znajduje się również Hotel. 
Pałac w Nieznanicach
Pałac w Nieznanicach © amiga
Nieznanicki pałac ;)
Nieznanicki pałac ;) © amiga
Gdzieś tam z tyłu jest pałac w Kruszynie, niestety zdjęcie zza zasieków
Gdzieś tam z tyłu jest pałac w Kruszynie, niestety zdjęcie zza zasieków © amiga

Gdy docieramy na miejsce okazuje się, że Hotelu nie ma, może nico dalej, ale jedynką nie będziemy się poruszać, to dla samobójców. Pozostaje nam się zadowolić Orlenem. Hot-Dog + kawa dają radę... A 10 minut przerwy dobrze nam robi :) Do Radomska coraz bliżej, będziemy jechać przez Szczepocice Rządowe. Kilka razy miałem okazję tutaj być, a to BikeOrient, a to jakiś powrót z wojaży... Miejscowość nieszczególna. Na mapie zaznaczony jest jednak młyn... Niestety nie udaje nam się go odnaleźć... trudno. Wkrótce jesteśmy już w Radomsku. Te miasto znam... głównie z okna pociągu. Z poziomu roweru wydaje się, że to nic szczególnego. Ot miasto w którym niewiele się dzieje. Za to zachwyca nas park świętojański.... 
Park Świętojański w Radomsku
Park Świętojański w Radomsku © amiga
U - a - ha - rowery dwa, U - a - ha - górale
U - a - ha - rowery dwa, U - a - ha - górale © amiga

Kilka minut rozmowy i decydujemy się podjechać w pierwszej kolejności na dworzec PKP, obsługa w kasie.... masakra... 10 minut trwało zanim udało się kupić bilet do Piotrkowa. Pani wydawała jakieś karteczki na rowery, bilet do kupienia u Konduktora... Zresztą rano w Kolejach Śląskich kupno biletu zajęło mi dobre 5 minut... co jest rekordem... Zawsze było do 30-40s. Coś się musiało zmienić. 
Spoglądamy na zegarki.... Zdążymy jeszcze przejechać kilka km do następnej stacji. Ruszamy... Lądujemy w Dobryszycach. Pociąg do Piotrkowa przyjeżdża o czasie... Uff udało się.... Jako, że mam sporo czasu bo kierunek na Częstochowę jest jakoś słabo obsadzony, to pakuję się wraz z Posterunkową ;) do pociągu na Piotrków... Cóż przynajmniej nie będę marzł, a będzie trochę czasu by porozmawiać... :)

W Piotrkowie, musimy się pożegnać, Karolina jedzie do domu, a ja... wsiadam do kolejnego pociągu tym razem do Częstochowy :)... 
Szybka przesiadka i już kolejami Śląskimi docieram do Katowic... 

Na dworcu PKP w Częstochowie
Na dworcu PKP w Częstochowie © amiga

Dzień był długi i intensywny, kto wie kiedy pogoda pozwoli na kolejny wjazd, czy raczej na wycieczkę rowerową... 
Dziś wszystko się udało....

Dzięki Karolin za pomysł, za zaproszenie na wycieczkę, za towarzystwo... i czekam na więcej takich wypadów...