W nowy rok z Karoliną :)
Nieco wcześniej jechał osobowy, ale odpuściłem go, byłem pewien, że po sylwestrze pod spodkiem będę mógł się upić samym zapachem. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem dzisiaj jest IC.
Po przeciwnej stronie siedzi tatuś z dwoma synami. Oczywiście imprezowali, jadą do Warszawy, dzieci grają na tel. a tatuś dalej daje w trąbę. W czasie gdy dojeżdżam do Koluszek wypił 4 piwa, puszki już zaczęły się wywracać, starszy syn zaczął wrzeszczeć, bo piwo było wszędzie... Brawo dla tatusia.
W Koluszkach wsiadam na rower, i jadę do Zaosia gdzie jestem umówiony z Karoliną. Po drodze podziwiam niesamowity wschód słońca.
Wschód słońca gdzieś za Koluszkami © amiga
Na stacji Zaosie © amiga
Na miejscu mam trochę czasu, czuję że wieje solny wiatr gdzieś z południa, jest około 5 stopni. Jak na tą porę roku nie jest źle :), tym bardziej, że rok temu było zdecydowanie chłodniej. Po kilku minutach przyjeżdża szynobus. Wysiada Karolina, szybkie powitanie i ruszamy, długi nie ma co siedzieć, bo wiatr nas załatwi. Słońce nieco wyżej, ale na niebie pojawiło się sporo chmur. Wg prognoz nie powinno padać, a temperatura ma wzrosnąć. Pierwsze kilkanaście km to głównie jazda, pogaduchy w tracie i żywego ducha na drogach. Samochody pojawiają się raz na kilkadziesiąt minut. Coś niesamowitego, zdaje się, ze większość prawdziwych Polaków dogorywa. Zresztą co można robić w taki dzień ;) Siedzieć w domu i oglądać Tv reżimową? Nie to nie dla nas.
słońca ma problem by się przebić © amiga
Nieco dłuższy postój fundujemy sobie w Starych Bylinach, niedaleko dworu na przystanku autobusowym. Jego konstrukcja zaskakuje, ma miejsca na rowery :), jest zamknięty prawie z wszystkich stron. Posilamy się Grześkami :)
Dwór w Starych Bylinach © amiga
Maszyny zaparkowane, pora coś zjeść © amiga
Przy takiej temperaturze pić się nie chce, zresztą to co za przyjemność pić zimną wodę, zaczyna nam się marzyć gorąca kawa, herbata, liczymy na to, że w Rawie Mazowieckiej będzie coś otwarte. Jedziemy więc dalej, zahaczając o drewniany kościółek w pobliskich Boguszycach.
Młyn w Boguszycach © amiga
Nad Rawką © amiga
Chwilą odpoczynku © amiga
Na miejscu okazuje się, że jest zamknięty, trochę szkoda, bo zdjęcia w gablocie wskazuję, że środek jest ciekawy. Gdy wychodzimy za bramę, widzimy, że ktoś podjeżdża, ja obstawiam że to Kościelny, Karolina mówi że faroż ;) Nie próbujemy rozwikłać tej zagadki. Za to zostajemy zaproszenie do środka.
Kościół p.w. św. Stanisława, Biskupa i Męczennika © amiga
Tablica informacyjna © amiga
Wnętrze jest nieogrzewane, ale i tak jest dość przyjemnie, przynajmniej nie wieje. Kilka zdjęć i jedziemy do Rawy Mazowieckiej.
Piękne wnętrze kościoła © amiga
Stajenka jeszcze jest © amiga
Skromnie, ale chyba o to chodzi © amiga
Piękne zdobienia kościoła © amiga
Zahaczamy o zalew Tatar, o tej porze roku nie wygląda jakoś specjalnie, choć z informacji wynika, że latem dzieje się, jest ośrodek sportów wodnych, jest plaża, są ryby... Cóż... Pora pojechać do centrum. Szukamy jakiejś otwartej restauracji, miny nam rzedną, prawie wszystko zamknięte, jedynie sklepu z alkoholem zapraszają do środka, ale nie o to nam chodzi.
Zalew Tatar w Rawie Mazowieckiej © amiga
Zatrzymujemy się w centrum na placu Piłsudskiego, trwa msza, głośniki transmitują ją na zewnątrz, słyszę, musimy uzbierać XXX milionów na remont, uzbieraliśmy, tyle. Jak dla mnie jest to obrzydliwe, tylko kasa, kasa, kasa... jak to jest są księża i są Rydzyki, żerujące na ludzkiej słabości, głupocie, wyciągające kasę nie dając nic w zamian. Trochę wkurzeni jedziemy dalej fotografując to tu to tam.
Kościół p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP w Rawie Mazowieckiej © amiga
Urząd Miasta Rawa Mazowiecka © amiga
Odszukanie zamku trochę nam zajmuje, w końcu podjeżdżamy z tyłu, kawałek przez podmokłą łąkę. Sam zamek wygląda smętnie, został tylko fragment, nieźle zabezpieczony. Pewnie na wiosnę w lato wiele się tutaj dzieje. Dziś niewiele osób trafiło w to miejsce.
W drodze na zamek © amiga
Pod zamkiem w Rawie Mazowieckiej © amiga
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga
Wyjeżdżając z Rawy szukamy jakiejś stacji Orlenu, tam jest kawa, jest coś ciepłego i.... odkrywamy Maka :) Jest otwarty, pakujemy się do środka. Potrzebujemy przerwy, potrzebujemy jedzenia, picia. Trochę stawia nas to na nogi, po kilkunastu minutach możemy ruszyć w drogę powrotną, do Tomaszowa Mazowieckiego. Jedziemy wzdłuż Autostrady korzystając z dróg serwisowych. Szybko okazuje się, że wiatr postanowił nas wykończyć, wieje z południowego zachodu, dokładnie w twarz. Są chwile gdy 10 km/h to wszystko na co nas stać. Jazda trwa wieki... W Tomaszowie podjeżdżamy jeszcze na chwilę ma myjnię, stację benzynową.
Zmiana nawierzchni ;) © amiga
Nieco później musimy się pożegnać, mam około 2 godziny do pociągu, co prawda są jeszcze późniejsze opcje dojazdu, ale lepiej nie kusić losu, w końcu nie wiadomo jak pociągi będą dzisiaj jeździły.
Gnam najkrótszą drogą do Piotrkowa Trybunalskiego, wiatr daje popalić, cały czas kieruję się dokładnie na południowy-zachód z którego wieje. 2 razy staję na minutę, muszę się napić... Zaczynam odczuwać solidne zmęczenie, a do mety jeszcze kawałek. Gdzieś w okolicach Wolborza zapadają kompletne ciemności. Droga nieoświetlona, ale lampki daj radę. W Piotrkowie jestem pół godziny przed odjazdem pociągu, kupuję bilet, coś do picia w sklepie i toczę się na peron.
W pociągu niesamowicie ciepło. Szkoda, że sygnał z komórki tak rwał. Przesiadka w Częstochowie i po 21 jestem w Katowicach. Dziwnie zimno się zrobiło, z ust leci para. Temperatura spadła do około zera. Jadąc do domu obserwuję czy gdzieś nie zobaczę lodu...
W domu marzę tylko o gorącej kąpieli i ciepłym łóżku...
Dzień był intensywny, nowy rok nieźle rozpoczęty, mam tylko nadzieję, że żadne z nas się nie rozchoruje. Dzięki Karolina za wspaniałą wycieczkę :) Było niesamowicie..., gdyby jeszcze tak nie wiało :)