Wpisy archiwalne w kategorii

tam i z powrotem

Dystans całkowity:23118.73 km (w terenie 6486.68 km; 28.06%)
Czas w ruchu:1325:59
Średnia prędkość:17.44 km/h
Maksymalna prędkość:67.50 km/h
Suma podjazdów:128130 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:971214 kcal
Liczba aktywności:427
Średnio na aktywność:54.14 km i 3h 06m
Więcej statystyk

Krótko po okolicy

Niedziela, 17 lipca 2011 · Komentarze(0)
Weekend ogólnie był piękny. Jednak wczoraj nie miałem szans na jakikolwiek wyjazd rowerowy. Dzisiaj również napięty plan. Udało mi się wyrwać dopiero kolo 16:00. Na 18:00 byłem umówiony na Grilla, więc na dłuższy wypad również nie miałem czasu. Wybrałem się więc na spokojną przejażdżkę do Mysłowic nad zalew Fala. Pojechałem nieco inna drogą, niż zwykle. Już jakiś czas temu korciło mnie sprawdzenie jednej ze ścieżek w lesie. Google maps twierdziło, że da się tamtędy pojechać, więc musiałem to sprawdzić. Początkowo kierowałem się na Lędziny, jednak będąc na szczycie za Murckami skręciłem w jedną ze ścieżek odbijających w lewo. Nigdy tędy nie jechałem ale warto było, piękny las, a w pewny m momencie natknąłem się na ciekawą kapliczkę w lesie kilka km od Mysłowic Wesołej. Jedyny napis jaki na niej znalazłem to rok 1937. Zrobiłem kilka fotek, może ktoś będzie w stanie coś więcej powiedzieć skąd ona się tam wzięła. Z tyłu za kapliczką znajduje się niecka częściowo wypełniona wodą i obok stos kamieni. Poniżej kilka fotek tego miejsca.

Kaplikczka w lesie © amiga


mini Kurhan ? © amiga


Kamyki ... © amiga


Kapliczka w lesie - widok z innego punktu © amiga


Po kilkunastu minutach ruszyłem dalej, w końcu miałem dotrzeć nad zalew w Mysłowicach Wesołej. Chwilę później odpoczywałem już na ławeczce nad wodą. O 16:40 słońce już tak nie paliło jak wcześniej więc było całkiem przyjemnie.

Zalew Wesoła Fala © amiga


Kwiaty na wodzie :) © amiga


Rybka zwana Wandą ? © amiga


Walnąłem kilka fotek i ruszyłem w drogę powrotną. Spod zalewu wyjechałem ok 17:20 . Miałem max 40 min na dotarcie na umówionego Grilla. Byłem przed czasem :)

Poranna masakra ...

Czwartek, 14 lipca 2011 · Komentarze(4)
Dzisiaj dzień hmmm ... wolny od pracy ... . Przerwa spowodowana wizytą u lekarza ok godz 13:00. Z rana postanowiłem jednak wybrać się na jakąś prostą trasę po okolicy. Pierwotnie myślałem o Paprocanach, ale patrząc na prognozy pogody zdecydowałem się na coś bliższego. Pojechałem w kierunku Lędzin tam bocznymi drogami odbiłem na Czułów, Tychy i przez Piotrowice wróciłem do domu.
Od początku jazda była masakryczna. Ten wczorajszy powrót to nie był chyba wyjątek od reguły. Dzisiaj jeszcze na 6-7km zastanawiałem się czy sobie nie odpuścić. Temp na poziomie 26-28 stopni, momentami silne podmuchy wiatru, duszno, a na dokładkę czemuś wszystko mnie boli. Jakoś jednak udało się pokonać zmęczenie/znużenie i jechałem dalej, w Lędzinach zastanawiałem się nawet czy nie przedłużyć wycieczki, jednak rozsądek wygrał i tym razem. Więc aby nie przegiąć pojechałem jednak na Czułów. Poniżej kilka fotek ze stawu w pobliżu Czułowa. Przy dojeździe do pracy jakoś nie mam czasy/chęci na robienie fot, a blog bez nich wygląda łyso.


Staw po Czułowem © amiga


kwiatki na wodzie :) © amiga


Lilie wodne © amiga

Pożyczka ....

Wtorek, 12 lipca 2011 · Komentarze(3)
Dzisiaj jeszcze jeden drobny wpis. Wracając do domu zadzwonił mąż kuzynki. Potrzebował pożyczyć rower, a jako że mój park maszynowy dość szybko się powiększa :) więc pożyczyłem mu mój stary rower na kilka dni. Ma szczęscie. W zeszłym tygodniu rower przeszedł pełny przegląd. Wymienione zostały szprychy (część byłą pęknięta) w tylnim kole, wyregulowane zostały przerzutki, hamulce i wycentrowane koła. Obie opony to obecnie Huchisony Cameleon :) Więc jest na czym jeżdzić :) Przejechałem się z nim kawałek na Zygfrydzie. Tempo takie sobie ale nie dziwię się. Miał przerwe kilkanaście lat w jeżdzie na rowerze. Jutro przed nim wielki dzień ok 15km do pracy na rowerze :)

MechaCow i Paprocany

Niedziela, 10 lipca 2011 · Komentarze(5)
Dzisiaj w zasadzie 2 wyjazdy. Pierwszy do bankomatu i do "mechanicznej krowy" po mleko.
Mechaniczna Krowa © amiga


Później wypad na Paprocany. Zabrałem ze sobą Piotrka, był dzisiaj w nieco lepszym nastroju niż ostatnio, kręcić też mu się chciało, a przynajmniej nie marudził jak ostatnio :)
Droga prosta i przyjemna. Na specjalne wyczyny dzisiaj się nie nastawiałem, jutro muszę dojechać do i z pracy :), więc nie ma co przesadzać. Jechaliśmy trasą przez Kostuchnę, Podlesie, Mąkołowiec, Żwaków i Paprocany. Kilka postoi po drodze i dłuższy już na miejscu.
Jezioro Paprocańskie © amiga

Trochę przerażała mnie ilość spacerowiczów w tym miejscu, ale w końcu to dzień wolny i temperatura w okolicach 28 stopni. Powrót do domu podobny. Żwaków->Mąkołowiec->Podlesie->Piotrowice->Ochojec. Po drodze ponownie zahaczyliśmy o "MechaCow" na miejscu wypiliśmy po 0.5l mleka i kolejny litr zabrałem do domu. Chyba się starzeję, jeszcze w zeszłym roku wycieczki rowerowe kończyły się piwem :)

Z Ochojca do Ochojca

Czwartek, 7 lipca 2011 · Komentarze(6)
W zasadzie to zrobiłem sobie wycieczkę do Rud Raciborskich. Już od jakiegoś czasu planowałem się tam wybrać. W maju przejeżdżałem tam i nie miałem specjalnie czasu na postój. Trasa z grubsza była zaplanowana, jednak po drodze nie obyło się bez kilku niespodzianek, ale o tym dalej.
Pierwsza część trasy to kierunek Starganiec, tam kilka min odpoczynku i dalej w drogę, tutaj pierwsza korekta trasy, okazało się, że ścieka którą miałem jechać była nieprzejezdna dla roweru. mocno zarośnięta, na dokładkę spora ilość powalonych drzew skutecznie odstaraszyła mnie od jazdy tamtędy. Skierowałem się więc w kierunku Halemby i w końcu miałem też okazję zahaczyć o osadniki w pobliżu elektrowni. Tutaj kolejne kilka min przerwy, uzupełnienie płynów, kilka fotek
Osadnik w pobliżu Elektrowni Halemba © amiga

maszyneria © amiga


i dalej w drogę. Jechałem ścieżkami leśnymi kierując się na Paniowy, tam chwila przerwy na focenie zabytkowego kościółka.

Kościół w Paniowach © amiga


Następnie pojechałem się na Chudów, coś mnie ostatnio ciągnie w to miejsce. W ostatnim czasie byłem tu kilka razy i zawsze było coś do obejrzenia, focenia itp. Tym razem było pusto, chyba przyjechałem za wcześnie. Zrobiłem sobie jednak nieco dłuższy postój, zaliczyłem obiad w przyzamkowej knajpie. Po terenie kręcił się ... Andrzej Sośnierz. W zasadzie nic dziwnego, w końcu jest Prezesem Fundacji Zamek Chudów :)

Zamek w Chudowie © amiga


Pozbierałem się i ruszyłem dalej w drogę. Skierowałem się żółtym szlakiem w kierunku Ornontowic, niby oznaczenia były, ale nie zawsze. W pewnym momencie droga mi się skończyła, a ja pchałem rower po jakiś wertepach. Zrobiłem tak kilka kółek i w końcu znalazłem właściwą trasę, ujechałem może kilka km i ponownie miałem okazję szukać właściwego szlaku. Oznakowania w tej okolicy to mały horror.
Przez chwilę miałem tam okazję jechać pod prąd, ale w końcu szlak tak prowadził. Shit....
Z Ornontowic pojechałem w kierunku Szczygłowic, oczywiście dalej tym samym szlakiem i po kolejnych kilku km ponownie błądziłem zastanawiając się, którędy mam jechać. Gościa który oznakował tą trasę powinno się powiesić. Gdy ponownie odnalazłem trasę, okazało się, że jakiś sprytny wysypał ją na odcinku jakiś 5-6 km dość paskudnymi kamieniami. Jazda po tym to była masakra. Zbyt wyboiste, luźne podłoże. Momentami miałem 10km/h na liczniku. W końcu dotarłem do Kuźni Nieborowskiej, tam skierowałem się w kierunku miejscowości Wilcza. Ten odcinek poszedł szybko i bezproblemowo. Szosą jechało się całkiem przyjemnie, dodatkowo uzupełniłem zapasy wody w przydrożnym sklepie, to co zabrałem z domu zaczęło się kończyć. W Wilczy skręciłem w polną drogę prowadzącą do Ochojca ... tego pod Rybnikiem. Początkowo droga była znośna, jednak im dalej, tym była bardziej zarośnięta. Trawy miałem do pasa, na dokładkę cały czas pod górkę. Gdy dojechałem na szczyt zrobiłem sobie kolejny popas przy okazji looknąłem na mapy i .... gdybym nieco wcześniej skręcił to jechałbym normalną drogą polną. Ech ... następnym razem będę o tym pamiętał, przynajmniej mam taką nadzieję.

Wśród pól ... © amiga


Ochojec minąłem dość szybko, interesowały mnie Rudy Raciborskie. Na szczęście tutaj wszystkie oznaczenia były na swoim miejscu i nie musiałem się zastanawiać gdzie jechać. Poszło to nadspodziewanie szybko i po kilkunastu minutach dotarłem do celu podróży. Na pierwszy ogień poszła kolejka wąskotorowa, niestety w tygodniu stacja kolejki otwarta jest do godzi 16:00 (bez sensu). Jednak pracownik wpuścił mnie na teren stacji i miałem okazję porobić trochę fot.

staruszka ciuchcia © amiga

Salonka Cabrio ? © amiga

Na stacji kolejnki wąskotorowej © amiga

Rozkład jazdy kolejki © amiga


Następnie wybrałem się do parku przy zespole pałacowo-klasztornym Cystersów. Tutaj nieco dłuższy postój, zjadłem zapasy i uzupełniłem płyny, strzeliłem fotkę ...

Zaspół pałacowo-klasztorny w Rudach Raciborskich © amiga


Trzeba było się pozbierać i wracać.

Musiałem się zastanowić co dalej. Opcje było kilka.
1) Pojechać do Rybnika, wsiąść do pociągu i pojechać do domu
2) Pojechać do Raciborza, wsiąść do pociągu i pojechać do domu
3) Pojechać do Gliwic, wsiąść do pociągu i pojechać do domu
4) Wrócić tą samą trasą.
5) Jechać szosami przez Pilchowice, Knurów i Gierałtowice

Wybór był ciężki, temp wg. termometru w rowerze pokazywała 28 stopni, byłem zmęczony tą trasą, na dokładkę odezwało się kolano i bolała mnie głowa ..., więc wybrałem .... opcję 5. Zdawałem sobie sprawę z tego, że podróż powrotna będzie ciężka ze względu na wyżej opisane problemy, ale szosami jakoś dam radę.
Wbrew pozorom jechało się całkiem przyjemnie. Po drodze zrobiłem kilka przerw, w tym jedna koło pomnika powstańców w Knurowie

Pomnik powstańców w Knurowie © amiga


Jadąc dalej uświadomiłem sobie, że na 100% pęknie setka. Stało się tak w Rudzie Śląskiej Halemba. Szybka fota licznika tel komórkowym

Pękła setka © amiga


i nieco dalej kolejna przerwa (ostatnia na trasie) na hałdzie, podziwiałem przez dobre 15-20 min. piękny zachód słońca ...

Zachód słońca w Halembie © amiga


Reszta trasy prowadziła przez Panewniki i Piotrowice. W ciągu 30 min byłem w domu. Musiałem odpocząć, kilkadziesiąt min, następnie kąpiel, kolacja i spać. :)

Poniżej zapis GPS trasy

Lędziny back ...

Środa, 6 lipca 2011 · Komentarze(2)
Dzisiaj po raz kolejny wybrałem się w trasę. Pierwotnie planowałem coś dłuższego, ale rano miałem zajęcie i nie mogłem się wyrwać. Druga sprawa to zdzwoniłem się z Piotrkiem i miał ochotę na pokręcenie. Wyjechaliśmy trochę po 12:00, Planowałem pojechać na Lędziny tam odbić na Bieruń, Tychy i dalej Paprocany, a tam miała być decyzja co dalej. Jednak plan uległ modyfikacji. Kręcenie "Pyjtrowi" coś nie szło, jakiś taki zmęczony był, po 16km wyglądał jakby zrzucił 10 ton węgla, na dokłądkę co chwilę musiałem się zatrzymywać i na niego czekać. W Lędzinach zdecydowałem się skrócić jego męczarnie i wrócić do Ochojca możliwie krótką i względnie niemęczącą trasą tzn przez Tychy, Czułów i Podlesie. Zajęło nam to kolejną godzinę, średnia wyszła paskudna, dawno nie miałem tak niskiej, a Piotr miał dość. Coś pod nosem mamrotał o po...nych rowerach itp. Pewnie minie kilka dni i poprawi mu się nastrój i ... kondycja. Zobaczymy

Na nowych gumach

Wtorek, 5 lipca 2011 · Komentarze(1)
Dzisiaj w końcu ponownie mogłem wsiąść na rower. Przez ostatnie kilka dni pogoda nie rozpieszczała. Dodatkowo pierwotne plany na ten tydzień miałem zupełnie inne nierowerowe, ale ... wszystko się zmieniło ... niestety, a może stety? No nic.
Wczoraj udało mi się zakupić na allegro nowe opony Schwalbe Rocket Ron Evo 2.1.
Dzisiaj dotarły do domu, więc nic nie było mnie w stanie powstrzymać przed wypróbowaniem ich. Wrażenia dziwne. Do tej pory wszystkie moje opony były drutowe, te są kevlarowe i ... jechało mi się inaczej, nie wiem jeszcze, czy lepiej czy gorzej, za to wydawały inny dźwięk podczas jazdy. Chwilę trwało zanim do tego się przyzwyczaiłem. Zależało mi na sprawdzeniu ich w lesie, na ścieżkach, którymi najczęściej jeżdżę, więc wybrałem się w kierunku Lędzin. 20km lasów w linii prostej przed mną więc jechałem z tym większą ochotą. Drogę nieco zmieniłem w stosunku do ostatniego wyjazdu. Chciałem zobaczyć, co to jest ta kamienna góra zaznaczona na mapach. Rozczarowanie było spore, bo to ani kamienna, ani góra. W miejscu gdzie spodziewałem się czegoś, był ... paśnik dla zwierząt. Kilkaset metrów dalej miałem przekonać się, co autor miał na myśli pisząc, że opony Rocket Ron szybko oczyszczają się z błota. Faktycznie szybko były czyste, problem w tym, że spora część tego co było na oponach znalazło się na mnie :). Na dokładkę musiałem się zatrzymać bo jakiś fragment błota dostał mi się do oka. Zatrzymałem się i jedyne co miałem do przemycia to zielona herbata, którą wlałem do bidonu przed wyjazdem. Cieszyłem się, że od kilku lat nie słodzę herbaty :), swoją drogą chyba pora kupić kolejne okulary. Poprzednie zostawiłem gdzieś w Kończycach kilka tygodni temu. Dojeżdżając do Lędzin zdecydowałem się na jazdę w kierunku Tych (ostatnio pojechałem na Mysłowice), Trekbuddy pokazywał mi, że da się dojechać tam lasami więc długo się nie zastanawiałem i skręciłem w odpowiednim miejscu, dalej skręciłem na Czułów - w końcu po co pchać się przez miasto jak można jechać cały czas lasem :). Za Czułowem skręciłem w kierunku Podlesia i dopiero tam wyjechałem na szosę, znajomymi drogami wróciłem do domu.

Poniżej kilka fotek trzaśniętych w drodze w tym część w podczerwieni. Oraz zapis dzisiejszej drogi.

Stawik w lesie w okolicach Lędzin © amiga

Stawik w lesie w pobliżu Lędzin © amiga


Łąka w lesie © amiga

Łąka gdzieś pod Lędzinami © amiga



Rozlewisko na polu © amiga

Mewy w Lędzinach ? © amiga

Wodowanie :) © amiga


Kościół na wzgórzu w Lędzinach © amiga


Pole pole ... gdziśpo drodze :) © amiga


Po Pogoriach

Czwartek, 30 czerwca 2011 · Komentarze(6)
Jest godzina 15:30. Pogoda taka sobie, gorąco, duszno, będzie padać. We wtorek telefonicznie umówiłem się z Kosmą na dzisiaj na wycieczkę rowerową po Pogoriach. W okolicach Dąbrowy Górniczej nigdy nie jeździłem do tej pory, więc z tym większą ochotą wsiadam na rower i jadę. Przez Brynów, Muchowiec i 3 stawy docieram na miejsce spotkania. Czekam 20 min i ... dzwonię, okazuje się, że zebranie się przeciągnie do ok 17:00 więc jadę nad najbliższy staw i trochę focę, a przy okazji opróżniam bidon.

Gołąbek ... © amiga


A gdzie złota rybka ? © amiga


O 17:00 ponownie jadę na miejsce spotkania i okazuje się, że Monika przyjechała ... Cytryną, jednak proponuje podjechanie do Dąbrowy Górniczej i tam przesiadkę na rower. Na moje pytanie o pogodę i ciężkie wiszące chmury otrzymuję również pytanie: Z cukru jesteś ? Co było robić. Pakuję się do Cytryny i w drogę. W Łośniu przesiadka na Bike-i i w drogę. Prowadzi Kosma, w końcu to jej okolica, a ja za Przemszę z własnej nieprzymuszonej woli rzadko się wybieram, w końcu trzeba przygotować paszporty i takie tam :)

Docieramy do oznakowania szlaku który nas interesuje. Szybka fotka i dalej w drogę.

Mapa okolicy ... © amiga


W pierwszej kolejności poza kolejnością odwiedzamy Pogorię I - pięknie tu.

Pogoria I © amiga


Kolejny przystanek to Pogoria II

Pogoria II © amiga


i przez Pogorię III docieramy do Pogorii IV. Jest wielka, robi na mnie niesamowite wrażenie.

Pogoria IV © amiga


Pogoria IV z innej strony © amiga


Po kilku km jazdy wracamy na Pogorię III

Pogoria III © amiga


Dalej Monika prowadzi mnie przez Park Zielona lub jak kto woli Zieloną Pogorię, pachnie tu .. Cebulą ?. Po drodze słyszę tylko uważaj na dziury ...

Uwaga na dziury :) © amiga


Na miejscu odwiedzamy ... mini Zoo. Miałem zobaczyć pawia (ptaka) ale niestety chyba wyjechał na wakacje. Za to pozostali mieszkańcy byli ...

Poznajmy się ... Kosma jestem :) © amiga


Ty nieładny ... © amiga


Trochę później dojeżdżamy do skrzyżowania ul Legionów Polskich i Braci Miroszewskich, tam się rozstajemy i każdy jedzie swoją drogą.
Zaczyna lać, a przede mną jeszcze kilkadziesiąt km drogi. Przyspieszam, ... chyba, staram się jak najszybciej dojechać do domu. Po drodze kilkukrotnie sprawdzam na trekbuddy moją pozycję. Ciężko się zorientować bez nawigacji gdzie jestem, bo nie znam okolicy, a oberwanie chmury skutecznie ogranicza mi widoczność. Miejscami widzę na max. 20-30m. W Sosnowcu skręcam w kierunku Stawu Morawa i chwilę później jestem już na swoim terytorium. Tutaj nawet po ciemku jestem w stanie dojechać do domu, nie korzystając z map, nawigacji i innych wynalazków. W Szopienicach niewiele brakowało, bym się wyp...ł. Zalane torowisko tramwajowe to nienajlepsze miejsce na rower. Przednie koło wpadło mi w szynę i tylko dzięki szczęściu udało mi się w miarę bezpiecznie zatrzymać. Skręcam na Janów, dalej Nikiszowiec, Giszowiec i przez las do domu. Pod drodze kilka razy słyszałem komentarze patrz jaki pojebany ? Pojebało cię. Pewnie reagowałbym podobnie widząc rowerzystę w takim deszczu, ale jakoś musiałem dotrzeć do domu, a na łatwiznę nie chciałem iść :)

Wycieczka w sumie rewelacyjna, świetny przewodnik po okolicy, szkoda, że czasu było tak mało (środek tygodnia), ale ja tu jeszcze k...a wrócę. :)

Zapis GPS od Łośnia do Ochojca.

Po lesie ...

Środa, 29 czerwca 2011 · Komentarze(1)
Dzisiaj wycieczka do Lędzin. Dawno tam nie byłem, a trasa jest rewelacyjna. W większości po lesie i prowadzi przez kolejne rezerwaty przyrody.
Rano sprawdzenie prognoz pogody i ... shit będzie lać, ale odczekałem do 11:00 i ... nic się nie działo, ogoda ok więc pozbierałem się i w drogę. Pierwotnie pojechałem w kierunku Murcek i dopiero tam odbiłem na lędziny. Całą droga dość dobrze oznaczona, chociaż komuś w kilku miejscach przeszkadzały oznakowania ... Ech. W lędzinach skręciłem w kierunku Mysłowic i tu mały zawód, pomimo oznaczenia na mapie szlaków to nigdzie nie widziałem ich po drodze. Dobrze, że miałem przy sobie GPS-a i mapę, inaczej zmuszony byłbm do jazdy głównymi drogami. W Mysłowicach obrałem kierunek na Zalew Fala i dalej przez Giszowiec do domu. Trochę po przyjeździe zaczęło lać i grzmieć. Tym razem udało mi się przed deszczem. Ciekawe jaka będzie pogoda jutro.

Staw w pobliżu Hamerli © amiga


Wesoła Fala © amiga



Objazd okolicy

Wtorek, 28 czerwca 2011 · Komentarze(2)
Dzisiaj pierwszy dzień przerwy w pracy ... Specjalnej melodii do jazdy na rowerze nie miałem, ale ... jakoś się pozbierałem i ok 8:00 wyjechałem z domu.
Pierwsza myśl to Goczałkowice, ale druga ... była inna. Powieliłbym część wczorajszego wyjazdu, więc odłożyłem to na kiedyś. Zdecydowałem się na objazd okolic. Pojechałem pierwtonie w kierunku Murcek, później odbiłem na Giszowiecki staw Janina i dalej Muchowiec, 3 stawy, Bulwary Rawy, Kopalnia Katowice, SSC, WPKiW, os. 1000 lecia, os. Witosa, Kokociniec, Panewniki, Owsiana, Starganiec, Kamionka, Zarzecze, Podlesie, Piotrowice i powrót do domu. Dzisiaj nigdzie mi się nie spieszyło, miałem czas, więc co kilka km krótka przerwa na uzupełnienie płynów, ew. zrobienie fot i ... aby posiedzieć w spokoju, nie myśleć o pracy, problemach itp., pełny odstres. Samej jazdy było ok 3 godz, wliczając przerwy wyszło ok 4,5 godz., ale warto było. Kolano niestety dalej daje znać o sobie, więc nie tym bardziej nie mogę przeginać z wysyłkiem. Cały czas mam nadzieję, że obejdzie się bez wizyty u lekarza. Poniżej kilka fot i zapis GPS.

Staw Janina... © amiga


Kapliczka św. Huberta © amiga


Polne kwiaty © amiga


Pomnik Kopernika w WPKiW © amiga