Poranna masakra ...
Czwartek, 14 lipca 2011
· Komentarze(4)
Kategoria do 68km, Solo, tam i z powrotem
Dzisiaj dzień hmmm ... wolny od pracy ... . Przerwa spowodowana wizytą u lekarza ok godz 13:00. Z rana postanowiłem jednak wybrać się na jakąś prostą trasę po okolicy. Pierwotnie myślałem o Paprocanach, ale patrząc na prognozy pogody zdecydowałem się na coś bliższego. Pojechałem w kierunku Lędzin tam bocznymi drogami odbiłem na Czułów, Tychy i przez Piotrowice wróciłem do domu.
Od początku jazda była masakryczna. Ten wczorajszy powrót to nie był chyba wyjątek od reguły. Dzisiaj jeszcze na 6-7km zastanawiałem się czy sobie nie odpuścić. Temp na poziomie 26-28 stopni, momentami silne podmuchy wiatru, duszno, a na dokładkę czemuś wszystko mnie boli. Jakoś jednak udało się pokonać zmęczenie/znużenie i jechałem dalej, w Lędzinach zastanawiałem się nawet czy nie przedłużyć wycieczki, jednak rozsądek wygrał i tym razem. Więc aby nie przegiąć pojechałem jednak na Czułów. Poniżej kilka fotek ze stawu w pobliżu Czułowa. Przy dojeździe do pracy jakoś nie mam czasy/chęci na robienie fot, a blog bez nich wygląda łyso.
Od początku jazda była masakryczna. Ten wczorajszy powrót to nie był chyba wyjątek od reguły. Dzisiaj jeszcze na 6-7km zastanawiałem się czy sobie nie odpuścić. Temp na poziomie 26-28 stopni, momentami silne podmuchy wiatru, duszno, a na dokładkę czemuś wszystko mnie boli. Jakoś jednak udało się pokonać zmęczenie/znużenie i jechałem dalej, w Lędzinach zastanawiałem się nawet czy nie przedłużyć wycieczki, jednak rozsądek wygrał i tym razem. Więc aby nie przegiąć pojechałem jednak na Czułów. Poniżej kilka fotek ze stawu w pobliżu Czułowa. Przy dojeździe do pracy jakoś nie mam czasy/chęci na robienie fot, a blog bez nich wygląda łyso.
Staw po Czułowem© amiga
kwiatki na wodzie :)© amiga
Lilie wodne© amiga