Wpisy archiwalne w kategorii

tam i z powrotem

Dystans całkowity:23118.73 km (w terenie 6486.68 km; 28.06%)
Czas w ruchu:1325:59
Średnia prędkość:17.44 km/h
Maksymalna prędkość:67.50 km/h
Suma podjazdów:128130 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:971214 kcal
Liczba aktywności:427
Średnio na aktywność:54.14 km i 3h 06m
Więcej statystyk

Krótki sobotni wyjazd

Sobota, 25 lipca 2015 · Komentarze(0)
Sobota pokręcona jak świński ogon... W sumie po sporym zamieszaniu wieczorem okazuje się, że jest okazja na krótki rower... na wyjazd z siostrą i młodym Muchowca... 

Jazda raczej z daleka od dróg... 5 latek... nie ma specjalnej świadomości tego co może mu zagrażać, wiec lepiej mykać bądź tyłami, bądź lasami...

Więc przez lasy Ochojeckie, szlakiem na Muchowiec.. tam pierwsza przerwa przy stadninie koni, a później w nieco dalej pizza.. Trochę zabawy po drodze w obu kierunkach... jednak czas mija szybko więc wracamy tym samym szlakiem na Piotrowice

Może takie kaski na rower?
Może takie kaski na rower? © amiga
Podkowa :)
Podkowa :) © amiga
Pies pilnujący koni?
Pies pilnujący koni? © amiga

Po odprowadzeniu ich do domu wracam do siebie, staję przy mieniącej się różnymi kolorami fontannie.. Nie mija nawet 5 minut a zaskakuje mnie solidny tabun bikerów....

Fontanna w Piotrowicach
Fontanna w Piotrowicach © amiga

Okazuje się, że to Night Biking... :)... Gdyby nie to, że jutrzejszy dzień może być równie pokręcony... to nie wiem czy bym się nie dołączył :) Może następnym razem?

Night Biking.... na dzielni ;P
Night Biking.... na dzielni ;P © amiga

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 13 lipca 2015 · Komentarze(0)
Z pracy wyjeżdżam dość późno.. jest 16:46... cały dzień jest nijaki, to pada, to znowu chwila przerwy, ogólnie wszędzie pełno wody... 
Pozostał silny zachodni wiatr, teoretycznie powinien pomagać, i coś w tym jest chociaż wolałbym by było nieco inaczej. Opalenizna dalej pali, jednak mokra od deszczu wiatrówka skutecznie łagodzi poparzenia... i bąble po paskudnych muchach... To chyba jedyna zaleta takiej pogody... Prognozy wskazują, że kolejne 2 może 3 dni będą podobne... wiele się nie zmieni... Na dokładkę siedząc na siodełku wiercę się, nie mogę znaleźć jakiegoś jednego miejsca które by mnie nie bolało...  W sumie powinienem być już dostatecznie obity by takie problemy nie występowały... A jednak... 

Czyżby przepowiednia?

Czyżby przepowiednia? © amiga

BikeOrient - Przysucha - na szlaku z Karoliną

Sobota, 27 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Do końca nie byłem pewien jak dotrę na zawody..., czy będzie to pociąg, czy przyjadę z Darkiem, czy może skorzystam z innej opcji...

Dopiero wczoraj się to  skrystalizowało... zostało potwierdzone na 100%.

około 5:30 wyjeżdżamy z Darkiem z Zabrza... Google twierdzi że mamy ok 3 godzin jazdy, odpalone 2 różne nawigacje - Janosik i OSMAnd... 

Do Radomska prowadziły podobnie jednak później każda z nich ma inny plan... zawierzamy jednak Janosikowi, może ma rację, w końcu ma dodatkowo aktualne dane o ruchu....

Na miejsce docieramy około 30 minut przed planowanym przez nawigacje czasem... 

Dzięki temu zyskujemy kilka chwil więcej na przygotowanie się i rowerów do wyjazdu... spotykamy kilku znajomych... witamy się...

Jest i Karolina z którą umawiam się na wspólną jazdę... 

Wcześniejsze komunikaty wskazywały na to, że będzie to jedna z najcięższych edycji BikeOrientu... jak będzie to się dopiero okaże na trasie....

Chyba najbardziej qltowe miejsce w bazie zawodów :)

Chyba najbardziej qltowe miejsce w bazie zawodów :) © amiga

Darek chwilę przed startem
Darek chwilę przed startem © amiga
Agata już przygotowana do startu
Agata już przygotowana do startu © amiga

Pieski :) będą na pieszej czy rowerowej?
Pieski :) będą na pieszej czy rowerowej? © amiga

Około 9:30 zaczyna się odprawa... kilka informacji o trasie...

5 minut przed 10... dostajemy mapy... pora rozrysować wariant.... 

Pierwsze co robimy to składamy mapę na pół... liczymy PK... jest ich 11 :) więc nasz wariant będzie oparty na punktach "północnych"

Mapy już leżą
Mapy już leżą © amiga

Naczelny fotograf :) BO
Naczelny fotograf :) BO © amiga

Jeszcze chwila i ruszą
Jeszcze chwila i ruszą © amiga

Ktoś siedzi na drzewie?
Ktoś siedzi na drzewie? © amiga
Piotrek chyba zadowolony
Piotrek chyba zadowolony © amiga
Zamyślona Karolina :)
Zamyślona Karolina :) © amiga
Wyznaczamy szlaki - niektóre chyba nowe
Wyznaczamy szlaki - niektóre chyba nowe © amiga

Spoglądając na mapę spodziewałem się, że zaliczymy leśny zakątek... bez cywilizacji... tylko trochę szutrów, szlaków i tyle... zapowiada się, że przez cały ten czas nie będzie sklepów... Do jedzenia i picia będziemy mieli tylko to co w plecakach... więc trzeba tą trasę zaliczyć jak najszybciej... Do pokonania mamy około 50km.... 

Po wstępnym rozrysowaniu wygląda na to, że zaliczymy punkty w kolejności: 9, 20, 3, 17, 1, 8, 13, 19, 16, 4, 2, meta...

Brakuje nam tylko jednego... opisu punktów... zawsze była osobna kartka, bądź znajdowały się w rogu mapy... a tutaj nic... dopiero po chwili... śmiech... przecież są naniesione obok numeru PK

Ruszamy na wschód, chociaż bardziej na południowy-wschód...

9 - punkt widokowy

Ciekawe ile osób wybrało ten kierunek... początkowo jedziemy sami, droga prawie płaska, asfaltowa, oby było tak przez cały czas, jednak coś mi podpowiada, że to tylko wersja DEMO która szybko się skończy.... 
Tuż przed Borkowicami odbijamy na szuter mający nas doprowadzić w pobliże PK...., mam to trochę inaczej zaznaczone, ale Karolina wie co robi :)
Chwilę później zaczyna się podjazd, te chyba ten ze 100 metrami przewyższenia, tydzień temu w górach, teraz góry, niby niższe, niby nachylenie mniejsze, ale jest co robić... 
Po kilku minutach jest mi gorąco... dobrze, że przed wyjazdem zdjąłem wiatrówkę, chyba bym się ugotował :)
Natykamy się przy PK na na kilku, może nawet kilkunastu bikerów...., podbijamy karty, wsiadamy na rowery i jedziemy szukać kolejnego PK....

20 - dół
Kocham takie opisy, a znając Piotrka to dól będzie na górce :).... 
Długi szuter... mijamy Dąb i krzyż/kapliczkę św Huberta... przy nim widać lampion, kilka osób pognało do niego licząc na to, że to ten właściwy...  Mapa mówi jednak, coś zupełnie innego... To prawdopodobnie lampion dla trasy pieszej... 
Nasz znajduje się nieco dalej i jest nieco bardziej ukryty... przynajmniej tak wynika z mapy...
Dojeżdżamy do właściwej przecinki... skręcamy... natykamy się na całe stado bikerów czeszących las... trochę na czuja odbijamy... w lewo... wg tego co wskazuje mapa..  Tutaj gdzieś powinien być PK, jest nawet drzewo z zamalowanym znakiem... wiec lampion musi być blisko... oczywiście jest w sąsiednim dołku :)

Tu chyba miał być PK
Tu chyba miał być PK © amiga

3 - skrzyżowanie rowów

Wyjeżdżamy spod dołka..., przed nami kawał szutra... z którego chcemy odbić trochę za rowem zaznaczonym na mapie... 
Swoją drogą jest dziwnie sucho...
Patrząc na mapę spodziewam się  niezłej przepieduchy... czesania lasu... liczba ścieżek w miejscu gdzie ma być PK jest iście imponująca...  Część osób odbija we wcześniejszą przecinkę... 
My nie.. realizujemy plan po swojemu, staramy się nie ulegać instynktowi stadnemu... który jest zdradziecki... co niejednokrotnie miałem okazję sprawdzić... 
Skręcam w przecinkę, tuż za rowem, a raczej rowikiem...czy bardziej głębszą bruzdą  bo ten dołek nazwać rowem to lekkie nadużycie... 
Dojeżdżamy do skrzyżowania ścieżek i... chyba najlepszą opcją jest podążać wzdłuż "brudzy"... PK namierzony... możemy wracaćdo rowerów...

Pierwotnie planowaliśmy zaliczyć 17kę... jednak zmieniamy decyzję

1 - parking leśny - bufet
Dojazd wydaje się banalny... taki też jest... wyjeżdżamy na asfalt... na 749.... jedziemy przez Kuźnicę,  Januchtę i Ruski Bród... tuż za tą miejscowością odbijamy na Parking... a tam.... pustki.... nie ma nikogo... podobno 12 osób było przed nami... 

Chyba pierwszy raz jestem na bufecie tylko z "bufetowym ".... 
Dostępne jest wszystko... nawet domowe ciasto :)

Aż dziwne, że nie ma jeszcze nikogo
Aż dziwne, że nie ma jeszcze nikogo © amiga

Zaraz ruszamy dalej
Zaraz ruszamy dalej © amiga

5 minut przerwy, uzupełnienie bidonów i pora ruszać na ...

8 - brzeg strumienia

Wielkich problemów z nawigacją nie ma... szeroki prostu szuter.... lekko pod górkę... później odbijamy na północny zachód, tym samym szuterkiem... Po drodze spotykamy grupę bikerów/zawodników pytających czy ta droga gdzieś prowadzi... 

za strumieniem wbijamy się w przecinkę... lampion namierzony w ekspresowym tempie.... zawracamy....

pora na 

Nad strumieniem
Nad strumieniem © amiga

17 - sztolnia

Nie powiem zaintrygował mnie ten punkt, ciekawe co będzie. jaka to kopalnia, jak długi chodzik, czy będzie woda?
Z ósemki dość prosty dojazd do ścieżki prowadzącej na PK odbijamy z szutra na wschód, ścieżka trochę się wije  ale doprowadza nas na miejsce... jest kilku bikerów czeszących sztolnię, twierdzą, że PK nie ma... tyle, że kilkanaście metrów dalej jest druga sztolnia... 
i tam już lampion widać... podbijamy karty

W sztolni
W sztolni © amiga

13 - tablica pamiątkowa partyzantów

Wyjazd z 17 wydaje się banalny... ale źle popatrzeliśmy na mapę i źle wybraliśmy kierunek... zamiast na zachód jedziemy na północny wschód... Dopiero szuter prowadzący na północny zachód uzmysławia nam, że jesteśmy nie tam gdzie chcieliśmy... jednak nie ma twego złego... Może to nawet lepszy wariant.. ? 
Przy czym czeka nas teraz dość stromy podjazd po luźnych kamykach... praktycznie nie da się jechać... tylne koło traci przyczepność... Ciężko... ale docieramy do asfaltu który mamy przekroczyć... spotykamy kilku bikerów jadących w przeciwnym kierunku. Twierdzą, że 13 to najłatwiejszy PK jaki był do tej pory w ich wariancie...  Hmmm.... 

Dość długi zjazd, odbijamy w ścieżkę w lewo i już po chwili jesteśmy przy tablicy... Faktycznie banalny PK... Może to było by dobre miejsce na drugi bufet ;)

Dziwnie łatwy punkt
Dziwnie łatwy punkt © amiga

19 - grobla

Wyjeżdżając z punktu wypowiedziałem nie w porę kilka słów, których szybko pożałowałem "idzie nam nieźle, za max 2 godziny jesteśmy w bazie z kompletem PK"...  
Nie zauważyłem jednak symptomów zmęczenia, pogodą, podjazdami... a to jest wstęp do załatwienia się na cacy... 

Do przecinki prowadzącej na PK prowadzi długi szuter.... z nim nie mamy żadnych problemów.. skręcamy we właściwą przecinkę i odmierzamy... liczymy przecinki... ścieżka kilka razy zakręca... natykamy się na bikerów... i najczęściej zadawane przez nich pytanie to "wiecie gdzie jesteśmy".... ;P wkrótce i my tracimy orientację... kilka razy sprawdzamy przecinki... nie zauważając jednak, że na rozwidleniu 500m wcześniej odbiliśmy nie w tym kierunku, pojechaliśmy zgodnie z tym co podpowiadał nam instynkt.... tą ładniejszą ścieżką... ignorując tą bardziej zarośniętą...  zakrzaczoną.... zemściło to się okrutnie... 
W końcu postanawiamy wrócić do szutra i zaatakować PK z drugiej strony... od północy, wydaje się, że powinno być prościej... 
Początkowo owszem tak jest do miejsca gdzie skręcamy w przecinkę... na niej pojawiają się rozlewiska, błoto... musimy kilka razy schodzić z rowerów... przenosić rowery.... W którymś momencie zauważam, że ścieżka zmieniła niespodziewanie kierunek..... coś jest nie tak... zmęczenie coraz większe.... mózg chyba też mi nie pracował poprawnie... gdybym przeanalizował na chłodno mapę... to zauważyłbym, że ścieżka tak zakręca...  Po drodze przy któryś przenosinach rowera Karolina informuje mnie, że zgubiła po raz kolejny w tym roku licznik... Masakra... myślałem że tylko ja tak mam... zawracamy... szukamy... i jest... ufff... leżał na trawie obok wielkiego rozlewiska...  
Masakra...  Krążymy po ścieżkach leśnych coraz mniej rozumiejąc i chyba coraz bardziej się gubiąc... w końcu po 2.5 godzinie dochodzimy do wniosku, że to nie ma sensu... jeszcze trochę i stracimy cały czas... pora odpuścić ten punkt...  trudno.... 
Z marsowymi minami wracamy do szutra, widać, że obydwu nas dobił ten punkt, że mamy trochę dość... nawet rozmowy cichną.... To kolejny dowód na przemęczenie, na odwodnienie....  itd...

16 - skrzyżowanie ścieżki z przecinką

Patrząc na mapę spodziewam się kolejnego PK wokół którego będziemy krążyli....  multum ścieżek na mapie nie ułatwi nawigacji... 
Na początek mamy jednak długi szutr... kilka km po pagórkach... By dotrzeć w okolice 16-ki musimy wjechać na inny szuterek prowadzący bardziej na zachód.. z jego odnalezieniem nie mamy problemów... odnajdujemy też strumień/ciek wodny... za którym wjeżdżamy w ścieżkę... okazuje się że namierzenie lampionu nie stanowi problemu... po prostu wpadamy na niego :)

W nieco lepszych humorach wracamy do główniejszego szutra... tam zatrzymujemy się na chwilę, siadamy... jemy banany, grześki, pijemy... to co jeszcze mamy w bidonach... 

jest nieco lepiej... odzyskujemy nieco energię... może nie będzie tak źle... do końca zostały tylko 2 PK...

4 - źródło

Jadąc dalej zastanawiamy się głośno czy nie skręcić w przecinkę przed centrum radiowo-telewizyjnym, jednak przecinka wygląda nijak... jedziemy niżej... wjedziemy w "normalny" szutr... to już nie czas, nie pora na zabawy w lesie...
Szybko namierzamy właściwą przecinkę, wjeżdżamy w nią... i jest PK... podbijamy karty i jedziemy na ostatni dzisiaj PK

2 - świątynia solarna Słowian VIIw

do świątyni wygląda na to, że prowadzi kilka przecinek... kilka szlaków... więc nie powinniśmy mieć problemów z dojazdem... jednak się mylę... Przecinki w które wjeżdżamy... dość szybko się kończą... przed nami przepaść... zawracamy... po 2 próbach decydujemy się na zjazd  i podjazd os strony parkingu... niestety tam też w zasadzie nie ma opcji... z mapy wynika, że obok nadleśnictwa jest nieco lepsza droga... 
Może i jest... ale... za płotem, nie ma przejazdu... masakra...
Chwilę później rozmawiamy z "tubylcem" wskazuje nam możliwość podejścia, co o podjechaniu raczej nie będzie mowy... 
Jednak po krótkiej wymianie zdań... i konsultacjach z zegarkiem... decydujemy się odpuścić ten PK i pojechać już na metę... lepiej przyjechać przed czasem niż nawet minutę po...

meta 

dojazd do mety możliwy jest w kilku wariantach, mamy jednak dość lasu, dość szutrów, szlaków w większości źle oznakowanych lub wcale bez oznaczeń... wybieramy asfalty... 10 minut później wpadamy na metę, oddajemy karty... 

witamy się z Darkiem, spotykamy kilku znajomych, wszyscy twierdzą, że było ciężko..... 
19-ka dała w kość nie tylko nam... wiele osób krążyło w okolicy.... część namierzyła lampion... część nie... 

Pakujemy rowery, zaliczam szybką kąpiel w kultowej "łazience" i możemy czegoś się napić, coś zjeść...
Do rozdania zostało może 30 minut....

Dotrwaliśmy do zakończenia, koronacji... rozsiadamy się wygodnie na murawie... możemy chwilę porozmawiać... 
Karolina zdobywa w losowaniu torbę na laptopa :) - jest upominek z zawodów... 

Po 19... pora się pożegnać, opuścić miejsce zawodów... było ciężko... ale nie każde zawody są łatwe, a te były pucharowe i Piotrek stanął na wysokości zadania...  najważniejsze że lampiony były na miejscu... 
Pewien niesmak pozostał przy liczeniu punktów... gdzie na chwilę została przerwana ceremonia... i w pamięci pozostaną kibelki... za zasłonami kołyszącymi się we wszystkich kierunkach :) Oczywiście sam teren... też na długo zapamiętamy... 

Ognisko.... przy takiej temperaturze?
Ognisko.... przy takiej temperaturze? © amiga

Ale warto było się pomęczyć ;)
Ale warto było się pomęczyć ;) © amiga

Nagrodzona Karolina :)
Nagrodzona Karolina :) © amiga

Jak oni to zrobili?
Jak oni to zrobili? © amiga

Dziękuje Karolina za wspólną jazdę, za cierpliwość do mojej dezorientacji... ale w sumie fajnie było... i w trakcie jazdy i po.. Dziękuję Ci za to... i za wszystko inne :)

Wycieczka górska - Etisoft w Beskidach....

Sobota, 20 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Sobota... 11:00.. po krótkiej nocy w Hotelu... około 11:00 ruszamy z silną grupą 9 osobową na wycieczkę górską... Trasa względnie prosta poza podjazdem na Cieńków Niżni. Trochę się obawiam czy nas nie zlinczują, jednak w Beskidzie Śląskim ciężko wymyślić płaską trasę. A tą trasę mamy objechaną... wiemy czego się spodziewać...

Kilka minut po 11 ruszamy spod Hotelu... początkowo zjazd... jednak chwilę później już czeka nas maleńki podjazd ścieżką w kierunku dworca PKP w Wiśle. Gdyby jeszcze ktoś usunął stamtąd te słupki... stojące centralnie na ścieżce... na jedną z nich prawie się nadziałem... w ostatniej chwili odbiłem na bok... 

Na górze... etisoft
Na górze... etisoft © amiga

W centrum na chwilę się zatrzymujemy przy sklepie, uzupełniamy bidony... w isotonicki... a chwilę później kierujemy się na Wisłę Czarne. Kilka kilometrów po dość płaskim terenie, tzn wznosi się ale nieznacznie przypomina bardziej wczorajszy odcinek od Ustronia do Wisły..., tyle, że w większości asfaltem... 

Wodospad :)
Wodospad :) © amiga

Gdy docieramy w pobliże miejsca gdzie mamy wjechać i widać pierwszy podjazd/podejście , słyszymy tylko "chyba sobie żartujecie", nie żartujemy....  jest stromo... liczniki pokazują nachylenie ponad 30%... 

Obowiązkowe miejsce na focenie :)
Obowiązkowe miejsce na focenie :) © amiga

Chwilę później trafiamy na betonowe płyty, zupełnie nie pomagają... a wręcz nachylenie jest jeszcze większe...

Ten stromy odcinek ciągnie się aż do skoczni im.A Małysza przy której robimy krótki odpoczynek...

Skocznia im A.Małysza :)
Skocznia im A.Małysza :) © amiga

Już za skocznią jest nieco lepiej, nachylenie nieco mniejsze, przez większość trasy da się jechać, ale musimy pamiętać o tym, że kilka osób jest pierwszy raz rowerem w górach... 

Podjazdy
Podjazdy © amiga

Gdy osiągamy schronisko... na Cieńkowie przy wyciągu robimy kilkuminutową przerwę sącząc zakupione napoje... 

Krótka przerwa na Cieńkowie
Krótka przerwa na Cieńkowie © amiga

Jacek i Alicja zgłaszają też wniosek o skrócenie wycieczki... więc już po przerwie dzielimy się na 2 grupy, Jacek z Alą zjeżdżają asfaltem do Wisły w okolice Zapory, a reszta towarzystwa dalej jedzie szlakiem... 

Zadowolony Piotrek
Zadowolony Piotrek © amiga

Z tego co pamiętam, to pierwsze 5 km od podnóża góry to mniejsze lub większe podjazdy... pojawia się nawet odcinek z  34% nachyleniem po płytach betonowych... Na szczęście jest krótki... może 100 metrów... 

I powolutku zaczyna się najfajniejsza część wycieczki... szeroki szuter prowadzący wzdłuż pasma Cieńkowa, a dalej w okolice Baraniej Góry....  Coraz częściej pojawiają się zjazdy, podjazdy są łagodniejsze... 

Sporo takich miejsc mijamy
Sporo takich miejsc mijamy © amiga

Prognozy pogody wskazywały że będą nam towarzyszyły dzisiaj burze, a jednak do tej pory nie spadła ani jedna kropla, po niebie przewalają się ciemne chmury, jednak nas omijają szerokim łukiem :)... co jakiś czas pojawia się słońce... 

Brak chętnych na bujanie
Brak chętnych na bujanie © amiga

Co jakiś czas zatrzymujemy się... zbieramy w grupę i ruszamy dalej... 

Co przerwę jeden z Dareków zgłasza nam chęć skrócenia trasy, w końcu namawia do tego więcej osób i decyzja zapadła... więc teraz tylko jak... Albo pociągniemy dalej do Przysłupa i tam odbijemy albo... tutaj zamieszał Krzysiek... 

Pogoda wymarzona
Pogoda wymarzona © amiga

kilkaset metrów temu minęliśmy niebieski pieszy szlak.... Krzysiek twierdzi że jest przejezdny, asfaltowy... może na poczatku kilka metrów trzeba będzie sprowadzić rower, ale to wszystko.... 

Panorama Beskidów :)
Panorama Beskidów :) © amiga

Zawracamy.... 

Odnajdujemy wejście na szlak... o jeździe nie ma mowy.... masa konarów, kamieni... skutecznie blokuje przejazd, chociaż 2 osoby w tym Krzysiek i starają się udowodnić, że po tym da się jechać... Ja jakoś nie mam jeszcze tak porytej głowy, niestety skutecznie blokuje mnie wyobraźnia i pamięć gleby sprzed roku w Izerach... 

Sławek na szlaku
Sławek na szlaku © amiga

Wolę sprowadzić... co czyni też pozostała część ekipy, chyba najbardziej wkurzony jest Piotrek... który jest po operacji kolana... i takie zejście jest dla niego niebezpieczne... 

Chwila przerwy
Chwila przerwy © amiga

Krzysiek :) - Tu byłem
Krzysiek :) - Tu byłem © amiga

Walka ze szlakiem trwa dobre 30 minut..., gdy pojawia się w końcu asfalt, wszyscy odczuwamy ulgę... Ten szlak to nie był dobry pomysł... mieliśmy jechać dalej, przynajmniej do Przysłupa i tamtejszego schroniska... 

Zjeżdżamy wzdłuż Czarnej Wisełki.... rower pędzi sam... nie trzeba dopedałowywać...  Gdy mijamy Wisłę Czarne zapada decyzja by się zatrzymać w jakiejś restauracji.... 

Jest pora obiadowa... więc wykorzystujemy ją najlepiej jak się da :)... każdy coś zamawia... zmęczenie powoli mija, pojawiają się uśmiech na twarzach... 

To chyba Czarna Wisełka
To chyba Czarna Wisełka © amiga

Po ponad godzinie ruszamy dalej... przez całą długość Wisły, aż do Hotelu :)... 

Jest coś koło 17:00..., wycieczka wyszła nieco inaczej niż planowaliśmy, mamy też nauczkę, że coś co wydaje się względnie łatwe nie musi takie być i by absolutnie nie korzystać, ze szlaków pieszych a już na bank nie z tego niebieskiego prowadzącego na Baranią Górę :) W przyszłym roku, może wybierzemy inny kierunek..., może bardziej asfaltowy... tyle, że tam jeżdżą też samochody...  ale coś za coś... 

Brawa należą się osobą które były pierwszy raz na takim wypadzie... pierwszy raz zetknęły się z problemami jazdy górskiej... 

Kolejny objazd trasy do Wisły :)

Piątek, 5 czerwca 2015 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dawno nie miałem takiej zajawki na wyjazdy do Wisły... to w ciągu ostatniego miesiąca trzeci mój wypad, wszystkie na trasie Katowice, Gliwice, Wisła... 
Nie inaczej jest tym razem, jednak ten wyjazd jest wyjątkowy...z 2 powodów, wczesnej pory i towarzystwa Darka z jednej strony ja odpuszczałem sporo maratonów... z drugiej nie było jak i kiedy... W końcu jednak się udało, jednak czasu mamy niewiele... po 16... musimy być w Zabrzu... więc wyjeżdżam z domu kilka minut po 4:00... jest jeszcze ciemno... w zasadzie zaczyna świtać... 
W trakcie jazdy mam okazję podziwiać wschód słońca, co dla mnie prawie letnią porą jest dość niezwykłym przeżyciem :).. Z reguły wschody zaczynam oglądać znowu od września.... 
Zapowiada się gorący dzień... z tego powodu też tak wczesny wyjazd to dobra opcja.... 

Do firmy dojeżdżam kilkanaście minut po 5:00, jeszcze muszę zabrać kilka rzeczy zanim ruszymy dalej... W efekcie ruszamy około 5:31... przynajmniej tak twierdzi endomondo...  ;P

Początek to kolejna próba przejazdu przez Gliwice, w zasadzie wyjazdu z tego miasta w uwzględnieniem chaosu komunikacyjnego związanego z budową DTŚ, Podium... i przebudową kilku innych miejsc... 2 drogi to niezłe wyzwanie,  pierwsza to Kujawska, druga Pszczyńska. już wcześniej zauważyłem, że Pszczyńska nie straszy tak jak Kujawska, prawdopodobnie droga jest tak paskudna ze względu na pobliski zjazd na A1, A4, DTŚ... Wydaje się, że opcja ronda Łużycka-Kujawska będzie najbardziej rozsądny... teraz trzeba wymyślić jak zjechać by było dobrze na Kopalnianą... testujemy jeden wariant, jest taki sobie, ale głównie ze względu na wąskie przejazdy i możliwość łatwej pomyłki... da się to delikatnie zmodyfikować, ale muszę jeszcze raz podjechać po pracy by sprawdzić przejezdność... 

Za Gliwicami kierunek Bojków.. tutaj sporu kawał niezłej rowerówki jednak przy kopalni się kończy więc trzeba wjechać na szosę i tak do Gierałtowic... gdzie wjeżdżamy już na boczne szlaki... :) 
Za Bełkiem... w lesie krótka przerwa przy kapliczce... 

Kapliczka leśna za Gierałtowicami
Kapliczka leśna za Gierałtowicami © amiga

Słońce zaczyna przygrzewać
Słońce zaczyna przygrzewać © amiga

i gnamy na Dębińsko... sprawdzamy jeszcze jedną możliwość przejazdu, wydaje się krótsza jednak w końcowym rozrachunku droga jest mało przejezdna, sporo błota, koleiny... ogólnie nieprzyjemne... więc zostajemy przy starym wariancie...

W Dębińsku będzie pierwszy punkt postojowy... Szeroki parking, kilka sklepów... 
Jedno z planowanych miejsc postojowych - Dębińsko
Jedno z planowanych miejsc postojowych - Dębińsko © amiga

Tuż za Dębińskiem jeden z 2 podjazdów... ten jest lekko terenowy... na szczycie za to pomnik piłki nożnej ;P

Na górze... pomnik piłki... - Góra Ramża - radar meteo :)
Na górze... pomnik piłki... - Góra Ramża - radar meteo :) © amiga

Za to dalej już zjazd do Jaśkowic... Pech chce, że od jakiegoś czasu mam wrażenie, że schodzi mi powietrze w tylnym kole... Cóż.. mała przerwa... w zasadzie nawet dłuższa, bo pierwsza dętka jest dziurawa... masakra, a miałem je sprawdzić... ;P przed wyjazdem... 
15 minut z głowy... 

Dalej na spokojnie kierujemy się na Woszczyce gdzie będzie kolejny obowiązkowy postój, przed nami co najmniej 10 km gdzie nie będzie żadnego sklepu... tutaj musimy się zaopatrzyć... w napoje... 

Kolejne miejsce postojowe w Woszczycach
Kolejne miejsce postojowe w Woszczycach © amiga

Miejsce charakterystyczne
Miejsce charakterystyczne © amiga

Długi lekko terenowy odcinek... w którymś momencie zastanawiamy się czy w razie deszczu nie zaplanować trasy alternatywnej, są miejsca gdzie będzie błoto... i to sporo... 

Za to Krajobrazy piękne, masa pól... tyle, że gdy będzie upał... jazda będzie ciężka... pozostaje pić, pić, pić...

Przez łąki, przez pola
Przez łąki, przez pola © amiga

Piękne szuterki
Piękne szuterki © amiga

Gdzieś tam w tle jest grodzisko
Gdzieś tam w tle jest grodzisko © amiga

W Strumieniu, niespodzianka, trwają przygotowania do dnia dziecka... na plakatach widzimy informacje o Wodeckim, o Szcześniaku, ale my zajmujemy się babeczkami :)

Chwila przyjemności w Strumieniu :)
Chwila przyjemności w Strumieniu :) © amiga

Za Strumieniem spory kawałem pomiędzy stawami... piękna trasa... 

Pomiędzy stawami
Pomiędzy stawami © amiga

Wszędzie woda
Wszędzie woda © amiga

W Skoczowie musimy zaplanować jeszcze jedną małą przerwę związaną z uzupełnieniem zapasów... później będzie nas czekał długi około 25km odcinek bez żadnego sklepu... dodatkowo korygujemy trasę, wracamy do pierwotnego planu wzdłuż Wisły... niestety kolejny most został wyłączony z użycia, na dokładkę wyłączony został dość ważny odcinek pod wiaduktem na ul Bielskiej...  powoduje to małe utrudnienia, począwszy od przejścia po pasach, zaliczenie mostu schodami... wjazdu na drogę, konieczności przejechania podwójnej ciągłej (co za idiota projektował ten odcinek... ), i kolejnego zejścia schodami...

Chyba trochę się zapędzili, ale przez takie niespodzianki musieliśmy zmodyfikować trasę
Chyba trochę się zapędzili, ale przez takie niespodzianki musieliśmy zmodyfikować trasę © amiga

A można było zjechać ;P
A można było zjechać ;P © amiga

Zaczyna się odcinek podjazdowy, od Skoczowa szlak delikatnie się wspina, nie jest to spore nachylenie... jednak od Ustronia jest to już mocno wyczuwalne... W upale daje to się szczególnie we znaki... Po drodze komórka mi sygnalizuje, że wykryto wysoką temperaturę, ma mnie gdzieś i się wyłączy za chwilę ;p 
Cóż... będę jechał na pamięć... ;P

Na szczęście do Stoku już niedaleko... Ostatni podjazd... jakieś 1.5 km... i jesteśmy pod recepcją... :)

Już niedługo tutaj będziemy :)
Już niedługo tutaj będziemy :) © amiga

Wejście do Hotelu
Wejście do Hotelu © amiga

Pozostało zjechać do Wisły... coś zjeść

Stajemy w samym centrum, zamawiamy steki z Brontozaura... tzn... nie że takie stare, tylko takie wielkie :), w komplecie z isotonikiem stawia na nogi... :).. 

Jedno małe do posiłku
Jedno małe do posiłku © amiga

Pomnik źródeł Wisły
Pomnik źródeł Wisły © amiga

Wkrótce jedziemy na dworzec PKP i o 13:08 pakujemy się do pociągu... 

Sprawdzamy rozkłady jazdy... pociągów z Katowic..., miniemy się z tym do Zabrza o 2 minuty... chory jest ten rozkład, przy okazji dowiadujemy się, że do Chorzowa Batorego jest komunikacja zastępcza... więc plan modyfikujemy....
Wysiadamy w Katowicach-Ligocie... i jedziemy do Zabrza rowerami... 
Zaliczamy Kochłowice, Wirek, Bielszowice, Pawłów, Zaborze, Biskupice, osiedle Młodego Górnika... i co nas zaskakuje to podjazdy... takich nachyleń nie ma nigdzie na trasie do Wisły... :)... 

W sumie wyjazd wyszedł nieco nieplanowany... ale warto było go jeszcze raz przejechać, choćby po to by przekonać się jak nieprzewidywalni są nasi budowlańcy i zaplanowana wcześniej trasa musiała być po raz kolejny zmieniona... Oby takich niespodzianek nie było za 2 tygodnie... 

Powrót pociągiem
Powrót pociągiem © amiga

Szukając ciekawych ścieżek i miejsc w okolicy....

Niedziela, 31 maja 2015 · Komentarze(0)
Dzisiaj niedziela.... wczoraj o rowerze mogłem zapomnieć... niestety, tak się ułożył ten dzień,  a pierwotnie miał być bardzo rowerowy, w piątek musiałem zrezygnować.
Więc dzisiaj od rana chcę gdzieś wyjechać... tyle, że zupełnie nie mam planu, nie wiem, gdzie.., nie chcę patrzeć na mapy... po prostu pojechać w siną dal...

Wyjeżdżam dopiero po 11:00, późno, na dokładkę przed 15:00 muszę być w domu... Mało czasu... Pierwotnie myślę, o Lędzinach, może Dziećkowicach....
Jednak gdy wsiadam na rower jadę na Starganiec :), pomimo prognoz jest chłodno, zimny wiatr daje się we znaki...., wydawało mi się, że miało być znacznie cieplej... jadę na krótko... co prawda w plecaku mam w razie czego wiatrówkę... ale w niej dla odmiany bym się ugotował pewnie....  więc i tak źle i tak niedobrze... ;P

Starganiec :) o każdej porze jest tutaj pięknie

Starganiec :) o każdej porze jest tutaj pięknie © amiga

Do Stragańca docieram dość szybko... chwila na fotę i jadę dalej, zastanawiam się nad Chudowem, ale trasę tam znam na pamięć... zupełnie bez sensu....
W którymś momencie stwierdzam, że dobrze by było pojechać na Paprocany... od tej strony jeszcze nigdy nie jechałem :) więc będzie okazja, jednak bez map jadę trochę na czuja... skręcam na Mikołów Mokre, później na Centrum... chwila zastanowienia... i może by tak pojechać przez Gostyń i Wyry?

Przydrożny krzyż gdzieś pomiędzy Mikołowem, a Łaziskami
Przydrożny krzyż gdzieś pomiędzy Mikołowem, a Łaziskami © amiga

Jadę przez ładnie kilka km na południe... W końcu gdy widzę góry :) postanawiam odpalić OSMAnd-a :) by przynajmniej wiedzieć gdzie jadę... co prawda ze wzgórza widzę dobre kilkadziesiąt km... po prawej widać Tychy ;), na Wprost powinienem mieć Gostyń i Wyry... 

Piękny widok..., znowu widać góry
Piękny widok..., znowu widać góry © amiga

Na dokładkę pogoda dopisała
Na dokładkę pogoda dopisała © amiga

Mógłbym tutaj zamieszkać :)
Mógłbym tutaj zamieszkać :) © amiga

Wybieram trasę i jadę na Łaziska Średnie :)... szukam szlaków które nie znam, najlepiej z dala od głównego ruchu, od głównych dróg... przy okazji odkrywam kilka fajnych miejsc.... 

Pomnik św. Jana Ewangelisty na Wierzysku
Pomnik św. Jana Ewangelisty na Wierzysku © amiga

Tablica informacyjna przy pomniku
Tablica informacyjna przy pomniku © amiga

Zaskakuje w kilku miejscach liczba ławek, na drodze prowadzącej do Łazisk...  co kilka metrów ławka... Widoki piękne :)


Widok na Elektrownię
Widok na Elektrownię © amiga

Dookoła pola
Dookoła pola © amiga

W Łaziskach odbijam na Wyry i dalej przez lasy w okolice Kobióra, dopiero tam odbijam na Paprocany... omijam większość cywilizacji :)... sporo lasów... czemu tak rzadko tutaj bywam...? Tereny są piękne.. zresztą okolice Łazisk, Wyr to górki..., dolinki... idealny teren by pojeździć... sporo ścieżek... 

Docieram do jeziorka, chwila przerwy., kilka fot... 


W Paprocanach dzisiaj sporo ludzi
W Paprocanach dzisiaj sporo ludzi © amiga

Niemniej miejsce jest piękne
Niemniej miejsce jest piękne © amiga

Trochę żaglówek na jeziorze
Trochę żaglówek na jeziorze © amiga

A jeszcze 2 lata temu miejsce to pozostawiało wiele do życzenia
A jeszcze 2 lata temu miejsce to pozostawiało wiele do życzenia © amiga

Spoglądam na zegarek... mam godzinę... do domu około 20 km... będę się starał ścinać trasę... pojadę krótszym wariantem, nieco mniej terenowym, ale nie centralnie przez Tychy... Nie przepadam za tymi ścieżkami... gdzie co chwilę przecinają ją drogi... gdzie trzeba uważać na wszystko dokoła... 
Wolę przejechać bokiem, wyjadę w okolicy Browaru Obywatelskiego

Chyba pierwszy raz w tym miejscu trafiam na pociąg
Chyba pierwszy raz w tym miejscu trafiam na pociąg © amiga

Browar Obywatelski
Browar Obywatelski © amiga


A dalej już jest prosto, na Mąkołowiec i dalej przez las na Podlesie :)... 

Końcówka to Tunelowa... i jestem w Piotrowicach 3 km od domu:)....

Docieram do domu przed czasem... jest 14:45... :)

Kolejny wariant trasy do Wisły :)

Niedziela, 17 maja 2015 · Komentarze(6)
Niedziela... dawno nie było mnie na rowerze... dziwne bo niby mam urlop. ale niestety sporą część musiałem wykorzystać inaczej niż myślałem... Trudno się mówi... 
Dzisiaj już nie ma wymigiwania się... 8:30... jestem na rowerze... Kierunek... Gliwice... :) jakbym miał mało jazdy do tego miasta... Ech...
Niestety muszę pojechać, dzisiaj chciałbym sprawdzić urodzony w bólach kolejny wariant trasy do Wisły... 

Najbardziej interesuje mnie wyjazd z Gliwic... przyznam się, że nie wiem co zrobić z Pszczyńską, ulica jest strasznie niewdzięczna, na dokładkę chyba wszystkie warianty będą złe... Później Chcę zobaczyć czy to za zaplanowałem siedząc na d google maps, earth, open street, mapami papierowymi, jest przejezdne... czy warto tamtędy jechać...

Pogoda dzisiaj nie rozpieszcza, na dzień dobry mam bardzo silny wiatr z północnego- zachodu... więc do Gliwic mam cały czas pod górkę... W Gliwicach zamiast pod firmę jadę Kujawską, chcę zobaczyć jaka jest możliwość przejazdu ul. Pocztową... na drugą stronę...

Dzisiaj działa giełda samochodowa... ech... jazda w tym czymś to tragedia... Pocztowa zakorkowana... może nie cała... ale przejazd przez Pszczyńską kosztuje mnie 5 minut.... czekania... Jako pojedynczy biker ok... ale grupa... nie ma szans...  Trzeba popytać mieszkańców co z tym można zrobić... Obawiam się jednak, że niewiele... 

W końcu przedostaję się na Bojkowską... kierunek Gierałtowice... pomimo tego, że droga niby Główna, to jest dość przyjemna, w Gierałtowicach wjeżdżam na boczne dróżki... przejeżdżam obok Remizy :), przejeżdżam 921 i kieruję się na kolonię Beksza..


Pod remizą w Gierałtowicach

Pod remizą w Gierałtowicach © amiga

Po drodze sporo pól, rośnie zboże :) kolorki... zabijają...
Wschodzące zboża
Wschodzące zboża © amiga
Za Bekszą pakuję się do lasu...  i nieco inaczej jadę na Dębińsko. jak się później okaże, sporo zaoszczędziłem na drodze... każdy urwany kilometr będzie za miesiąc na wagę złota... chociaż... to się jeszcze okaże...

Kapliczka leśna
Kapliczka leśna © amiga
Pięknie tutaj
Pięknie tutaj © amiga

W Dębińsku kościół pełny, po chwili zaczynam kojarzyć, że w końcu to czas komunii, więc musi być pełno.... :) nie powinno mnie to dziwić... Krótka przerwa i odbijam lasami na Jaśkowice... 

W Dębińsku kościół pęka w szwach
W Dębińsku kościół pęka w szwach © amiga

Tutaj czeka na mnie terenowy podjazd... czuć go w nogach... jednak to w zasadzie jeden z 2 na całej zaplanowanej trasie... bo pomimo tego, że Wisła jest w górach to trak na dobrą sprawę cały czas jedzie się po płaskim i dolinami.... A Orzesze-Jaśkowice to jedyna górka... większa... dobrze, że na początku wycieczki... Przy okazji można obejrzeć radar meteo :)

Radar Meteo :)
Radar Meteo :) © amiga

W Orzeszu mijam krzyż, widać, że zawierucha wojenna i powojenna odcisnęła na nim swoje piętno... Ciekawe co było na mim w miejscu gdzie widać ślad  oderwania... czegoś, jakiejś tabliczki... może inskrypcji... pewnie po niemiecku....

1904 - ciekawe co usunięto
1904 - ciekawe co usunięto © amiga

Z Jaśkowic gnam na Zazdrość i dalej na Woszczyce... gdzie zaliczam jedyny przejazd przez paskudną drogę 81, za to dalej przez piękne lasy na Rudziczkę...  troszkę piasku... ale to nie problem...  Pewnie i tak kilka osób mnie za to przeklnie :)

Hałda na horyzoncie
Hałda na horyzoncie © amiga

Za Rudziczką jeszcze jeden leśny odcinek, ale sporo prostszy.... później już asfalt... robi się gorąco, zdejmuję bluzę... i pakuję ją do plecaka... dalej jadę zupełnie na krótko... a niby jest 16 stopni. Przed Strumieniem pamiętam z analizy map..., że jest coś, co może być godne uwagi... 

Zaorane pole..... w maju?
Zaorane pole..... w maju? © amiga

Gródek warowny z Xw... powinienem mieć go tuż przy trasie przejazdu... odbijam delikatnie z trasy, może 200m i jest...
W rzeczywistości to rekonstrukcja, która mam wrażenie, że jeszcze powstaje... że tworzy się, świadczą o tym bale leżące dookoła...
Chwila na focenie...

Gródek warowny z Xw
Gródek warowny z Xw © amiga
Wjeżdżam do Gródka
Wjeżdżam do Gródka © amiga
Wieża jak siępatrzy
Wieża jak się patrzy © amiga
Młode kaczki
Młode kaczki © amiga
I kurki
I kurki © amiga

I ruszam do pobliskiego Strumienia... tutaj dłuższa przerwa, w sklepie uzupełniam elektrolity, kupuję jakieś batony..., mają też świeże babeczki z owocami :) 

W Strumieniu na rynku
W Strumieniu na rynku © amiga
Czemu zrobili z niego parking?
Czemu zrobili z niego parking? © amiga
Jest i ratusz
Jest i ratusz © amiga
Panorama rynku Strumieńskiego
Panorama rynku Strumieńskiego © amiga
A na środku kolumna
A na środku kolumna © amiga

Nie ma lekko... trzeba ruszać dalej... Zauważam jednak jeszcze jedną informację, która nie do końca mnie cieszy... od 2 czerwca 2015 roku do końca tego miesiąca zamknięty będzie most przez Wisłę... przynajmniej dla ruchu kołowego... Mam nadzieję, że z rowerem da się tam jakoś przejść, czy przejechać... Bo alternatywa... to chyba jedynie most kolejowy... ale to ostateczność....

Pozostała jazda do Drogomyśla wzdłuż wałów Wisły, w zasadzie w ich pobliżu, droga taka sobie... wydaje mi się, że wariant którym ostatnie jechałem przez okolice Gołysza był ciekawszy

W Drogomyślu... przypominam sobie, że jest pałac..., na chwilę przy nim przystaję, jest remontowany...

Remontowany zespół dworsko-pałacowy w Drogomyślu
Remontowany zespół dworsko-pałacowy w Drogomyślu © amiga

ale niedaleko, zaczyna się właściwa ścieżka po wałach... do Skoczowa... Co do niej również mam mieszane uczucia, chyba lepiej będzie pojechać drogą przez Kiczyce...

W Skoczowie remontowany jest jeden z mostów, ten po którym mamy jechać, przepustowość ograniczona do zera... jedna osoba z rowerem ledwo się przeciśnie... porażka... a tuż za mała niespodzianka. Jak może wyglądać ścieżka rowerowa... tylko po co na niej schody?

Nie ma jak ścieżka rowerowa :)
Nie ma jak ścieżka rowerowa :) © amiga

Za to dalej zaczyna się piękna autostrada nadwiślańska :)

Autostrada wzdłuż Wisły
Autostrada wzdłuż Wisły © amiga

Niby wszystko pięknie, ale przez dobre 10km jedzie się pomiędzy chaszczami z lewej prawej... ten fragment wydaje mi się, że można przeprojektować, może wykorzystam błąd który popełniłem na ostatnim objeździe? ;)

Docieram do Hotelu... Krótka przerwa na focenie...
Pod Hotelem
Pod Hotelem © amiga
Przed Hotelem
Przed Hotelem © amiga
Jawornik
Jawornik © amiga
Stojąc prawie w rzece
Stojąc prawie w rzece © amiga
Lubię takie miejsca
Lubię takie miejsca © amiga
A to to za tałatajstwo kryje się pod wodą
A to to za tałatajstwo kryje się pod wodą © amiga
Próg wodny na Jawoniku
Próg wodny na Jawoniku © amiga

i zaczynam wracać... jadąc do... widziałem "bar u Krzysia" tam się zatrzymam... 
Zamawiam coś szybkiego, dużego.... i dostaję kotlet szwajcarski z frytkami i surówką z piwem w komplecie... za jedyne 30zł... 
Nie dość, że czekałem 20 minut, to na dokładkę ani super smaczne, ani duże... po prostu takie sobie....
Myślę, że bar skreśliłem z kolejnych wycieczek... 


Małe piwo
Małe piwo © amiga
Z widokiem na Czantorię :)
Z widokiem na Czantorię :) © amiga

Włączam nawigację, niech mnie prowadzi... jednego jednak jestem na 100%pewien... OSM And prowadzi na krechę, jestem pewien że zaliczę i Górki Małe, i Duże i Rudzicę... 


Jeszcze małe pożegnanie z górami :)
Ostatnie spojrzenie na góry
Ostatnie spojrzenie na góry © amiga
Ech... chyba tutaj wrócę w tym roku :)
Ech... chyba tutaj wrócę w tym roku :) © amiga

Myślałem, że za Górkami Dużymi będzie z grubsza lekko a tutaj niespodzianka... Łazy... i ścianka... dawno się tak nie narobiłem jak w tym miejscu... Nie wiem czy stromością ten podjazd nie przewyższa na krótkim fragmencie to co jest na Hrobaczej Łące... rower zwalnia do 6km/h

Fotka nie oddaje ścianki jaka mnie czekała
Fotka nie oddaje ścianki jaka mnie czekała © amiga

Za to za górką widzę coś bardziej płaskiego, na dzisiaj mam dość górek podjazdów, chociaż sam chciałem
Jeszcze trochę i będzie płasko :)
Jeszcze trochę i będzie płasko :) © amiga
Kościół w Rudzicy
Kościół w Rudzicy © amiga

Minąwszy Rudzicę, wiem że teraz będzie bezcoleśnie, płaściutko... prosto na Tamę do Goczałkowic
Kolejna tablica pamiątkowa
Kolejna tablica pamiątkowa © amiga
Prawie jak morze
Prawie jak morze © amiga
Na tamie w Goczałkowicach
Na tamie w Goczałkowicach © amiga

Jednak zaczyna być późno, a stąd mam jeszcze 40km... drogi... długo więc nie czekam... i gnam na Pszczynę...

Słońce chyli się ku zachodowi
Słońce chyli się ku zachodowi © amiga

Tutaj również szybka fota... 30 km do końca trasy,,, kierunek Kobiór, po drodze chciałem sobie uprościć skrócić i niestety pokonanie E75 zajęło mi dobre 7-8 minut... ruch ja kw Ulu...  Niestety to niedziela i powroty do domów... 
Pałac biskupów Krakowskich - jeszcze się buduje
Pałac biskupów Krakowskich - jeszcze się buduje © amiga
Gra świateł
Gra świateł © amiga

Dzień chyli się ku końcowi... najkrótszą drogą przez Tychy jadę do domciu.... 

Docieram tam o 20:20.... Debata już się zaczęła, trzeba zdecydować przeciwko komu zagłosować, bo zwolennikiem żadnego z nich nie jestem ;P

 W między czasie wypijam wiadra herbaty, resztki kupionej nestea... Czuję zmęczenie... :) Jest mi z tym dobrze...
Szkoda tylko, że bark się odezwał...

Do centrum Katowic

Piątek, 15 maja 2015 · Komentarze(1)
Z domu wyjeżdżam około 13:30... czasu niewiele... a muszę dotrzeć na Mariacką, odebrać zamówione zawory do fitra i wrócić do domu... mam coś koło godziny czasu... Jednak nie zamierzam tylko gnać... Przyznam się, że nie mam jakiegoś planu jak tam dojechać... 
Do centrum z grubsza przez park Kościuszki, później w pobliżu kościoła Piotra i Pawła i dalej na katedrę... tram zauważam kolejny Dab Papieski... nie wiedziałem o jego istnieniu, a może, za rzadko tutaj bywam? Nie lubię centrum... 
Niemniej wynika z tego, że w Katowicach mamy 3 takie dęby :)

Przy kościele św. Apostołów Piotra i Pawła w Katowicach
Przy kościele św. Apostołów Piotra i Pawła w Katowicach © amiga
Kolejny Dąb Papieski przy archikatedrze w Katowicach
Kolejny Dąb Papieski przy archikatedrze w Katowicach © amiga

Spod katedry niby niedaleko, ale przypominam sobie, że muszę jeszcze zahaczyć o ścianę płaczu... :)... Krótka wizyta na rynku w bankomacie i jestem na miejscu... z zaworami mogę wracać spokojnie do domu. Tyle, że chcę pojechać przez dolinę 3 stawów... Cóż... droga wiedzie mnie koło Biblioteki Śląskiej

Herb Katowic
Herb Katowic © amiga

oraz os. Paderewskiego... Na dolinie próbuję sobie przypomnieć kiedy tutaj ostatni raz jechałem? Chyba nie w tym roku...  Na dokładkę zaskakuje mnie mała ilość osób w parku. Pewnie to efekt dnia roboczego... 

Wieki tutaj nie byłem
Wieki tutaj nie byłem © amiga
Widok na dolinę 3 stawów
Widok na dolinę 3 stawów © amiga
Tego też sobie nie przypominam
Tego też sobie nie przypominam © amiga

Po małym objeździe gnam lasami do domu... 
Pogoda trochę zaskoczyła, termometr za oknem pokazywał coś koło 19 stopni... a w krótkich ciuchach było mi chłodno...
Teraz zostało w domu wymienić felerne zawory, ale to już jutro... dzisiaj muszę dokończyć coś innego... 

OrientAkcja z Karoliną

Sobota, 9 maja 2015 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Sobota... miała wyglądać zupełnie inaczej... o 9:00 mieliśmy być w Szklarskiej Porębie, ale plany uległy zmianie... zostały przełożone o 2 tygodnie... nagle więc zrobiła się weekendowa dziura... W czwartek na ostatni moment zapisałem się na OrientAkcje w Konstantynowie Łódzkim... 
Sobota zaczęła się... od wczesnej pobudki... 3:00.... 
Wszystko przygotowane, jeść mi się nie chce, ale przygotowuję sobie śniadanie co pociągu... 4:06... wychodzę... 
W drodze na dworzec obserwuję świt... już dawno go nie widziałem w trasie i jeszcze kilka miesięcy raczej nie będę obserwował zbyt często... zewsząd słychać śpiew ptaków...
Na dworcu jestem przed czasem.... małe zakupy w dworcowym sklepiku... i wkrótce pakuję się do pociągu...
Mam sporo czasu... a jeszcze czeka mnie przesiadka w Częstochowie... szkoda, że rozkład pośpiesznych jest do bani... Po co mi pociąg który przyjeżdża po 10:00 w Łodzi... Jedyną opcja to osobowe... za to czas przejazdu jest długi.... 
Wiem, że na miejscu będzie ktoś na mnie czekał... 

9:20... Łódź Kaliska... wysiadam... w przejściu pod peronami czeka na mnie Karolina.... chwila powitana, krótkie ustalenie trasy, organizatorzy odradzali 710... więc mam w planie przejazd niebieskim i czarnym szlakiem rowerowym, które powinny nas doprowadzić do bazy... Nie lubię dróg krajowych, średnio przepadam jeździć gdy obok gnają samochody osobowe, ciężarówki, ale Karolina wspomina, że rano nią jechała i było względnie do przyjęcia... 

Niemniej czasu jest jeszcze sporo, możemy pojechać... więc nadkładając jakiś kilometr może 2...
Gnamy jak szaleni... i wkrótce wpadamy do bazy... 
Prawie sami nieznajomi... rozpoznaję jedynie kilka osób... reszta to "tubylcy"... Z szybkiej analizy... uczestników wynika, że 80% startujących to ludzie z Łodzi i Pabianic... :)... pewnie świetnie znają okolicę... 

Staw przy bazie
Staw przy bazie © amiga

Po szybkiej rejestracji, możemy w końcu chwilę porozmawiać... nie trwa to jednak zbyt długo, zaczyna się odprawa... Prawdę powiedziawszy specjalnie nie wiem o czym mówili... ;P...

10 minut przed startem dostajemy mapy... 
Sporo czasu... jednak wariant nie będzie jednoznaczny.... Jedyne 2 pewnie punkty do zaliczenia w pierwszej kolejności to albo... 3, albo 17.... reszta jest już nieoczywista...

Plan na 10:29.... to w kolejności: 17, 13, 15, 6, 1, 19, 4, 8,  16, 9, 5, 2, 14, 10, 12, 11, 7, 18, 3 i meta...
Nie do końca jestem przekonany, czy 6:30 na 19 PK to dobry czas, spodziewam się, że będzie go mało.... ale wszystko wyjdzie w praniu.... a w zasadzie w trakcie jazdy.... ;P

17 - Pomnik - Dar przyjaciół ZHP (jaki rok widnieje na pomniku)

Jeden z 2 najbliższych punktów, wiec i liczba bikerów całkiem spora... samo odnalezienie dość proste, chociaż część osób myli pomniki... nieco wcześniej w parku jest inny pomnik :)... Spisujemy datę... opcja by ten punkt to było spisanie czegoś jest niezły pomysłem, nie ma kolejek do perforatora... :) Perforator jest tylko na 8 punktach. w tym na 3-ce, więc pomysł by jechać na 17 był niezłym rozwiązaniem na początek trasy...

Ruszamy na... 

13 - Północna strona rozwidlenia dróg, Tabliczka na brzozie (jaki czasownik widnieje na tabliczce)

Dojazd dość prosty, po drodze mijamy kilka bikerów... samo odnalezienie miejsca również nie stanowi problemu, tabliczka jest, spisujemy z niej właściwe słowo... i ruszmy dalej... 

6 - Cypel obok południowo-wschodniego rogu ogrodzenia

Większość drogi wydaje się banalna, jednak gdzieś nam ginie czerwony szlak... i na chwilę tracimy orientację..., zresztą nie my jedni, jednak Karolina szybko domyśla się co się stało... to prawdopodobnie nowe zabudowania trochę nam namieszały na trasie... a brak oznaczeń szlaku dodatkowo zrobił swoje... 
Okolice Piaskowej góry już bardziej szczęśliwe, czerwony szlak odnaleziony, jednak samo odnalezienie PK już nie takie proste... początkowo szukamy go w nieco innym miejscu, niemniej szybko naprawiamy błąd... odnajdujemy perforator i możemy wracać na chwilę do głównej drogi by poszukać kolejnego punktu

Gnająca po szutrach
Gnająca po szutrach © amiga

1 - Drzewo przy południowo-zachodnim brzegu stawu

Punkt położony stosunkowo niedaleko...  tym razem nieco więcej terenem, dość prostym co prawda, łąka znaleziona, a sam staw banalny,m żaby słuchać z kilkudziesięciu metrów :)... nie można go nie znaleźć... ;P Przy punkcie spotykamy Sylwię... zamieniamy kilka zdań, zgubiła gdzieś  kompas... ale jakoś sobie radzi..., z drugiej strony, będzie ciężko miała obronić tytuł z zeszłego roku... 

19 - Paśnik (ile desek tworzy wierzchnią część dachu?)

Podczas wyjazdu z 1, mylimy drogi.. gdzieś skręciła nam nie tak... jak było na mapie... i ścieżka zaczęła nam się, zwężać, i zwężać... w końcu prawie znikła... zawracamy... i odnajdujemy właściwy kierunek, dobrze że nie brnęliśmy dalej.... to mój błąd... muszę jednak szybciej reagować jak coś się nie zgadza... :(... Muszę się poprawić.... dojeżdżamy do Sań i Dalej na Błoto... :) (dziwnie ponazywali te miejscowości, powinny się raczej nazywać, Piasek, Piaskownica, Wielkie Piachy, Małe Piachy, Piaskownia... ).... Chociaż i tak to nic w porównaniu z ostatnim BikeOrientem i kilkoma fragmentami... 
Paśnik namierzamy bez większych problemów... deski policzone i wpisane na kartę... :) Możemy szukać kolejnego... punktu

Trzeba przełożyć mapę
Trzeba przełożyć mapę © amiga

16 - Słup Energetyczny stojący okrakiem mad ciekiem wodnym (spisz numer ze słupa)

Znowu sporo terenu ale jest chwila zastanowić się co dalej... czas powoli ucieka, minęły niecałe 2 godziny... z prostego przeliczenia wynika, że szanse na zdobycie kompletu są niewielkie... więc odpuszczamy z definicji 2 najdalej wysunięte PK... 10 i 14, a 4 i 8 zaliczymy w innej kolejności...  
Do Ciężkowa towarzyszy nam Sylwia... gna jak szalona... ledwo za nią nadążamy... zdaje się, że ma ochotę na komplet dzisiaj... ciekawe czy się jej to uda... 
Sam słup odnajdujemy bez najmniejszych problemów, co prawda zastanawiamy się, czy to właściwy słup... ale w pobliżu nie ma nic innego nad "ciekiem wodnym"... Więc to musi być ten właściwy...

9 - Ambona Myśliwska (spisz biały numer z jednej z nóg ambony)

Wracamy na szosy, jak przyjemnie jest gdy rowerem nie telepie, gdy się nie trzęsie :).... niemniej to krótki fragment... i znowu lądujemy na leśnych duktach... dojeżdżając do PK spotykamy osoby wyjeżdżające z niego... wiec odnalezienie ambony nie stanowi żadnego problemy, a przy ambonie... znowu Sylwia... jak ona to robi... ? 

Ale numer :)
Ale numer :) © amiga

Karolina Wracająca z punktu :)
Karolina Wracająca z punktu :) © amiga

5 - Skarpa nad drogą przy jeziorku.

Jadąc lasem delikatnie zbaczamy z trasy... ścieżka gdzieś skręciła i... lądujemy na asfalcie nieco za daleko... ale naprawienie błędu nie jest problemem,. to zaledwie kilkaset metrów... Do punktu dojeżdżamy od Trupianki... a na miejscu....
kilkadziesiąt bikerów i awantura... z (podobno) właścicielem terenu... któremu nie podoba się, że ktoś jeździ po leśnej ścieżce, że mu ludzie śmiecą... nie wdajemy się w awanturę, podbijamy kartę i uciekamy z tego miejsca... szkoda czasu na puste gadanie.... \
Już na mecie dowiedzieliśmy się, że gość zdjął później perforator... i część osób miała problem... by namierzyć to miejsce... by odszukać punkt.... krążyli w pobliżu... to mała wtopa organizatorów... ale też ciężko by sprawdzać wszystkie działki... a informacji op terenie prywatnym nigdzie nie było... 

2 - Głaz narzutowy - brzoza po północnej stronie

Punkt tuż obok poprzedniego... nie można się pomylić, skręcamy za remizą... i docieramy na miejsce...  Głaz widać z daleka pomiędzy drzewami... a perforator umieszczony tak by łatwo nie było :) 

Robimy sobie króciutką przerwę na banana... i musimy pochylić się nad mapą... bo teraz mamy odszukać 12kę... a nie jak zakładaliśmy pierwotnie 14 i 10... trzeba ustalić trasę... 
Głaz jest, ale gdzie perforator?
Głaz jest, ale gdzie perforator? © amiga
O... chyba tam na drzewie
O... chyba tam na drzewie © amiga
Pora podbić kartę :)
Pora podbić kartę :) © amiga

12 - Ambona myśliwska (jaki numer widnieje na ambonie)

Punkt jest bardzo blisko... ale sam dojazd nie jest już taki oczywisty, staramy się korzystać z jak najbardziej asfaltowych dojazdów, ale tym razem średnio się do da zrobić... Na części drogi sporo piachu... daje się we znaki... ale ambona odnaleziona a numer widoczny z daleka :)


11 - Most (jakie 2 znaki są umieszczone poi północnej stronie mostu)

Jedziemy przez Malanów, w zasadzie tuż przed wbijamy się na polną drogę... trochę telepie, a mamy świadomość że 500 metrów dalej jest asfalt... ale cóż... damy radę... chociaż ponad 50km już za nami... (50 na maratonie, a Karolina wcześniej przejechała jeszcze ponad 20) w upale, zaczynamy odczuwać jego skutki, czuję, że przydałby się sklep.... z napojami...

Mostek namierzony bez problemów, jakby mogło być inaczej... gdy jadę z tak doświadczoną nawigatorką... :)
Wracamy na asfalt... Pierwotnie chcieliśmy jechać na 7 później na 8 i 4... jednak chyba lepiej będzie gdy zaczniemy od 8-ki

2 znaki przy moście
2 znaki przy moście © amiga
Ciekawa konstrukcja
Ciekawa konstrukcja © amiga

8 -  Brzeg wyschniętego cieku wodnego

Wracamy do Malanowa, ale tym razem asfaltem, we wsi.... odczuwamy radość na widok otwartego w sobotnie popołudnie sklepu "Radość" :).... Wpadam do środka... uzupełniam zapasy napojów... Od odwodnienia i upału czuję już ból głowy... może to trochę pomoże... 

Odczuwamy prawdziwą Radość widząc otwarty sklep :)
Odczuwamy prawdziwą Radość widząc otwarty sklep :) © amiga

Bocianie gniazdo w właścicielem :)
Bocianie gniazdo w właścicielem :) © amiga

Z radości odnalezienia otwartego sklepu... popełniamy mały błąd, zamiast szutrem jedziemy asfaltem, po chwil jednak... spoglądamy na mapę i kompas... ech....  jedziemy na Bełdów... Na szczęście niedaleko jest ścieżka leśna która powinna nas wyprowadzić na zagubiony szuterek... Perforator namierzamy piorunem i odjeżdżamy w siną dal, szukając kolejnego punktu

Zawsze uśmiechnięta Karolina na PK :)
Zawsze uśmiechnięta Karolina na PK :) © amiga

4 - Skrzyżowanie ścieżek

Tutaj na mapie brakuje jednej ścieżki, niemniej odległości do naszej zgadzają się... więc możemy wjechać na tą właściwą i odcisnąć wzór perforatora na kartach... 

Kolejne dziurki na kartch :)
Kolejne dziurki na kartch :) © amiga

7 - Zakręt strumyka - prawy brzeg

W końcu spory odcinek asfaltowy, rowery pędzą... gnają... i jest kapliczka... skręcamy w ścieżkę, tyle że coś się nie zgadza... chwila błądzenia i zawracamy do asfaltu, jedziemy dalej do rogatek Kazimierza... dopiero teraz zawracamy i liczymy drogi które mijamy...  tym razem wszystko się zgadza, wszystko poza tym, że na mapie jest zaznaczony krzyż przy drodze w którą mamy skręcić, a tutaj go nie ma... za to był przy ścieżce wcześniejszej, tej w na której błądziliśmy... Cóż... za to sam perforator namierzony :)

Na zakręcie rzeki
Na zakręcie rzeki © amiga

18 - Prowizoryczna ambona myśliwska (Ile szczebli ma drabina?)

Początkowo chcieliśmy jechać terenem, bo wydaje się, że będzie bliżej... ale... jednak szosy będą szybsze, tym bardziej, że zmęczenie jest coraz bardziej odczuwalne... W Babicach Dużych szukamy remizy i nie zauważamy jej, a wszystkie przez bociana na wielkim gnieździe :) który nas rozprasza.... :) Przestrzeliwujemy zjazd o ponad kilometr... zawracamy, tym razem jest prościej... remiza jest... z charakterystyczną pompą na murze ogrodzenia :) 
Ech... teraz trzeba odszukać cmentarz ewangelicki... niestety jest strasznie zapuszczony... niewiele z niego zosytało, jakieśresztki ogrodzenia :(
Ambona namierzona, szczeble policzone i... masakra, mamy mało czasu.... chyba odpuścimy 3-kę....

Ile szczebli ma drabina :)
Ile szczebli ma drabina :) © amiga

meta 

Szkoda 3ki bo będziemy przejeżdżać tuż obok, ale dotarcie na metę przed czasem ma większe znaczenie... niż ten dodatkowy punkt... jak najszybciej staramy się dojechać do szosy i... już asfaltami gnamy na metę... Cały czas spoglądam na zegarem... nie powinno być problemu z dotarciem, ale wystarczy np. guma... i już nie będzie tak wesoło... Wpadamy na metę... oddajemy karty jest jakieś 10-12 minut do zamknięcia mety.... Udało się... 16PK zaliczony... niezły wynik... w sumie przejechaliśmy około 86km... sporo, ale kilka drobnych błędów zrobiło swoje... 

Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga

Teraz musimy chwilę odpocząć, odetchnąć... opalić się :) 

Dowiadujemy się, że Karolina zdobyła 4te miejsce.... tuż za pudłem.... mimo to świetny wynik, tym bardziej, że przez jazdę do Łodzi Kaliskiej dołożyła sobie dzisiaj kolejne 22km...  więc tak naprawdę to przejechała więcej niż którakolwiek z zawodniczek... Należą się gratulacje... tym bardziej, że warunki szczególnie piachy nie były zbyt przyjazne... A temperatura i odwodnienie zrobiły swoje.... 

Tuż po rozdaniu nagród zwycięzcom możemy siąść i coś zjeść... szkoda tylko, że w barze napoje mocno ograniczone... wybór niewielki... 


Przyszedł jednak czas pożegnania... ja muszę pędzić na dworzec do Łodzi Kaliskiej... a Karola do Tomaszowa... Więc po długim pożegnaniu rozstajemy się i każdy podąża w swoją stronę...

Tym razem, zamiast rowerówkami jadę 710... o tej porze ruch jest spory... mijają mnie setki samochodów... na szczęście tylko osobówek... i czasami jakieś półciężarówek... Nie ma nic wielkiego... więc jeszcze psychika nie szaleje... co nie zmienia faktu że spoglądając na mapę...  odbijam na ul Krzemieniecką, nie dość że skróci mi dojazd do dworca, to na dokładkę jest spokojniejsza :)

Wpadam na dworzec, wrzucam rower do pociągu i.... chwilę później ruszamy... :) zdążyłem na wcześniejszy pociąg o 18:44 :)... chociaż nie wiem czy nie lepiej byłoby poczekać godzinę na pośpiech bezpośredni do Katowic...

Tym bardziej, że pociąg zalicza kilkanaście minut opóźnienia w kilku miejscach stoi w szczerym polu... Tuż przed Częstochową przepuszczamy pośpieszny którym mogłem jechać... Ech... Dobrze, że konduktorka zadzwoniła do Częstochowy, by poczekali 5 minut... na nas... 

To był piękny dzień... podróż trochę nużąca, ale warto było... warto było wystartować,m spotkać się z Karoliną... 
Dziękuję Ci za ten dzień, że poświęciłaś go dla mnie..., za całokształt :) Piosenka z dla Ciebie :)



Po okolicy

Sobota, 2 maja 2015 · Komentarze(3)
Sobota zapowiadała się bezrowerowo, jednak po południu pojawiła się opcja, możliwość wyjazdu, pogoda zaczęła się poprawiać. Po 15:00 wsiadam na rower, początkowo myślę, by pojechać na Imielin i Lędziny..., jednak rower sam skręca inaczej, gdy się orientuję co się dzieje jadę już na Tychy... Cóż... Będą Paprocany... Wieli tam nie byłem, a z opisu na blogu Franka810 widziałem zdjęcia z Paprocan, w zeszłym roku pamiętam, że cała okolica jeziora była przekopana, podobno ten sezon to zupełnie nowe otwarcie... 

Trzeba to sprawdzić...

Na Mąkołowcu niespodzianka... zamknięta droga... pamiętam, że tuż obok dało się przejechać ścieżkami i dróżkami tuż przy torach... Odszukuję odpowiednią drogę i jadę:) Korzystałem z niej może 2 razy wcześniej...

Mała niespodzianka
Mała niespodzianka © amiga

Ląduję w pobliżu stacji Tychy..  
Samochody już zapakowane
Samochody już zapakowane © amiga

A w pobliżu jest Browar Obywatelski... chyba w tej chwili przechodzi gruntowny remont... :)
Chyba remont w Browarze Obywatelskim?
Chyba remont w Browarze Obywatelskim? © amiga

Teraz zostało już tylko przebić się tyłami w kierunku Paprocan... szczególnie urokliwy jest ostatni odcinek... z szerokimi dyktami leśnymi.. Wjeżdżam od drugiej strony, w okolicach Zameczku Leśnego w Promnice... jednak dzisiaj odpuszczam sobie wjazd na jego teren, trwa jakaś impreza... być może ślub, może coś innego...nie sprawdzam...  Za to zaskakują ścieżki... Są piękne... :) w Końcu nie trzeba brodzić po kostki w błocie... jak bywało w poprzednich latach, z drugiej strony traci to swój urok... teraz to i szosą da się tędy jeździć... 
Jezioro Paprocany
Jezioro Paprocany © amiga

3 daniowy obiad :)
3 daniowy obiad :) © amiga

Zaczął się sezon żeglugowy
Zaczął się sezon żeglugowy © amiga

Po całym roku remontu... warto było czekać
Po całym roku remontu... warto było czekać © amiga

Pięknie tutaj się zrobiło
Pięknie tutaj się zrobiło © amiga

Pogoda dopisała
Pogoda dopisała © amiga

Przydrożny krzyż na strefie
Przydrożny krzyż na strefie © amiga

Po zachwycie Paprocanami i odmianą tego miejsca jadę dalej na Imielin, planuję podjechać na Klimont z drugiej strony, Mapy nie pokazywały takiej opcji... nawigacja wymiękła... Za to jazda terenem na azymut..., widzę z daleka Kościół... jest ścieżka z właściwym kierunkiem... trzeba ją sprawdzić... W jednym miejscu miałem wątpliwości, czy jednak będzie taka możliwość, ale spotykam jakiegoś starszego tubylca, który upewnia mnie, że ta ścieżka za kilka zakrętów doprowadzi mnie do kapliczki..., aż jest tylko jedna to dalej wiem, że podjadę pod kościół :)

Gdzieś tam daleko majaczy kościół... na Klimoncie
Gdzieś tam daleko majaczy kościół... na Klimoncie © amiga

Klimont :)
Klimont :) © amiga

Klimont w pełnej okazałości :)
Klimont w pełnej okazałości :) © amiga

Wewnątrz kapliczki - przez kraty
Wewnątrz kapliczki - przez kraty © amiga

Teraz muszę jechać gdzieś tam :)
Teraz muszę jechać gdzieś tam :) © amiga

Przy kościele nie zatrzymuję się, trwa msza, sporo ludzi, samochodów... Cóż... kierunek Imielin "centrum", wiem, że jest cmentarz z kilkoma starymi pomnikami... Wchodzę na jego teren...  kilka fot...

Krzyż na cmentarzu w Imielinie
Krzyż na cmentarzu w Imielinie © amiga


Namierzam czaszkę ;)
Stary pomnik
Stary pomnik © amiga

Namierzona czaszka
Namierzona czaszka © amiga

I wychodzę z drugiej strony cmentarza... Przejeżdżam przez Lędziny..., jakiś nie pociąga mnie to miasteczko... jest strasznie nijakie... chociaż pewnie nic nie przebije Koluszek... chociaż tam były kebaby ;P

Dojeżdżając do Mysłowic odbijam na Krasowy... gdzie moją uwagę już z daleka zwraca komin w szczerym polu, zastanawiałem się co to... wydawało mi się, że jest na wapiennik to trochę nie taka konstrukcja, trochę za mały... Wapienniki które znam są sporo większe... a jednak... grzebiąc po mapach, po stronach natrafiam na opencaching.pl na informację, że jednak jest to wapiennik... od nazwy właściciela nazwany Skibowy... :)

Zastanawia mine co to za piec, w zasadzie jego pozostałości w Mysłowicach-Krasowy
Zastanawia mnie co to za piec, w zasadzie jego pozostałości w Mysłowicach-Krasowy © amiga

Wielka wyrwa
Wielka wyrwa © amiga

Widać niebo :)
Widać niebo :) © amiga

Coś rośnie na szczycie :)
Coś rośnie na szczycie :) © amiga

Piec z widokiem na Krasowy
Piec z widokiem na Krasowy © amiga

Pora wracać do domu... tyle, że jestem w pobliżu Wesołej, więc zajrzę i tam... Na miejscu kolejne zaskoczenie... prawie wszystkie ścieżki, nabrzeża  nowiutkie :), szkoda, że przy okazji ucierpiały drzewa... ale pewnie wkrótce i tak pojawią się nowe... Niemniej chyba kolejne miasta zauważają, że warto reanimować takie stare miejsca Wypoczynkowe... Bo... i Starganiec przechodzi przemianę..., i Paprocany się zmieniają, i ... Wesołą Pięknieje... Kiedy doczekam się czegoś takiego w Katowicach i zakończenia betonowania centrum miasta? Prezydent Bob Budowniczy odszedł, ale pozostawił swojego ucznia... który ma chyba chce przerosnąć mistrza... plany ma chore... 

Mysłowice szaleją... Zalew Wesołą też po
Mysłowice szaleją... Zalew Wesołą też po "remoncie" © amiga

W końcu przyzwoite ścieżki
W końcu przyzwoite ścieżki © amiga

Po krótkiej wizycie na Wesołej, wracam do domu, przez Giszowiec... Po kilkunastu minutach jestem w domu :) Teraz kąpiel i ciepła herbata...