Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Po kolejnej długiej przerwie...

Czwartek, 7 grudnia 2017 · Komentarze(2)
Jest coś koło 7:00 gdy ruszam. Ciemności jeszcze królują nad Katowicami. Drogi czarne, wilgotne ze sporą ilością samochodów. 
Po ponad tygodniu przerwy znowu jadę rowerem, ten miesiąc, czy w zasadzie okres od września nie jest dla mnie łaskawy co do wyjazdów rowerem. Od ostatniej jazdy sp....a się pogoda, byłem na delegacji, miałem jeszcze kilka spraw do załatwienia nierowerowych. Czas uciekł. Ten rok pod względem przejechanych km jest już stracony. Może uda się dociągnąć do 10kkm tyle, że to zależy od tego co będzie się dalej działo. Już wiem, że w kolejny poniedziałek i wtorek prawie na 100% nie będę jechał rowerem. Prawie na 100% będzie jeszcze jedna delegacja, wiem o szkoleniu które nijak mi się wpisuje w cały plan... Cóż... Trzeba jakoś dać sobie radę...

Jeszcze jest ciemno gdy ruszam do pracy
Jeszcze jest ciemno gdy ruszam do pracy © amiga

Trzeba się cieszyć z tych przejazdów które mam, z temperatury (+2), z wiatru we włosach, z życia ;). Stan dróg jest niezły, tle tylko, że pojawiają się zimowe niespodzianki, a to kupka topniejącego śniegu, a to pozrywane progi, uszkodzony krawężnik, czy błoto i woda na drogach gruntowych. Staram się ich unikać o tej porze roku, jednak ten fragment na Bałtyckiej mocno skraca drogę, dzięki niemu omijam też jedno z bardziej paskudnych skrzyżowań i świateł w Panewnikach. 
Resztki śniegu leżące na DDRce
Resztki śniegu leżące na DDRce © amiga
Progi... po cholerę było je montować
Progi... po cholerę było je montować © amiga
Gdy docieram na Wirek jest już dość jasno, tyle, że powoli dochodzi ósma. Wzmaga się ruch na drogach, mam wrażenie, że chwilami jest wyjątkowo dużo samochodów. Dopiero gdy mijam Zabrze i jest dobre 15 minut po ósmej zaczyna znowu się uspokajać. 
Objazd w Bielszowicach
Objazd w Bielszowicach © amiga
Mistrz cofania na bł. Czesława w Gliwicach
Mistrz cofania na bł. Czesława w Gliwicach © amiga
W firmie jestem w takim sobie czasie, bywało lepiej, bywało gorzej... Czas przejazdu nie zachwyca, ale były fragmenty gdzie jechałem < 10km/h strach przed glebą robi swoje... ;)

Powrót do domu

Poniedziałek, 27 listopada 2017 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam chwilę po 17. Warunki nieco się zmieniły, w ciągu dnia śnieg stopniał, spłynął, temperatura niestety dalej w okolicy zera, za to pojawił się dość nieprzyjemny zimny wiatr z południowego-zachodu. Czuć wilgoć w powietrzu. Na drogach za to pusto :)... 

Początkowo trochę trwa zanim się rozkręcam. Długa przerwa w jeździe skutkuje zmęczeniem, lekkimi zakwaskami ;), bylem 4 liter ;)... Trasa standardowa, szosami, ale oczywiście do czasu, na Wirku pakuję się na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego. To krótki odcinek z dala od zgiełku, z dala od cywilizacji. nie ma żywego ducha. 
Wyjazd z pracy po ciemku
Wyjazd z pracy po ciemku © amiga
Jeszcze trochę i znowu będzie będzie jaśniej ;)
Jeszcze trochę i znowu będzie będzie jaśniej ;) © amiga
Włączone wszystkie lampki na ścieżce przy potoku Bielszowickim
Włączone wszystkie lampki na ścieżce przy potoku Bielszowickim © amiga
Po chorobie zatoki nie odpuszczały, na dokładkę miałem problem z prawym uchem, dziś gdzieś w okolicach Kochłowic czuję, że to schodzi, ucho się odtyka, zatoki odpuszczają :). Muszę o tym wspomnieć lekarce... powinna przepisywać rower na anginę :)... 
Do domu docieram trochę przed 19. Nie spieszyło mi się jakoś strasznie, nie marzłem, pomimo tego, że licznik pokazywał 0 stopni, to jednak wydawało mi się, że jest cieplej niż o poranku. A może to tylko złudzenie? 
Remont w Kochłowicach...
Remont w Kochłowicach... © amiga

Po chorobie do pracy

Poniedziałek, 27 listopada 2017 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam dzisiaj bardzo wcześnie. Zegarek zeznaje 4:52. Muszę być jednak w firmie wcześniej. Muszę być przed 7. Nie wiem jak wygląda droga po 2 tygodniach absencji, nie wiem czego się spodziewać. Nie wiem jak kondycja. jak rower itd... Mam za to spory margines czasowy.... więc nawet 3 pany mi nie straszne ;)

Wiatr prawie nieodczuwalny, tyle, że w twarz. Drogi czarne. jest delikatnie na plusie.... tak.... plus 1 ;) Ruch na drogach szczątkowy, zresztą kto normalny o tej porze wstaje nie mówiąc o jeździe rowerem. 

Wczesnym porankiem koło Famuru
Wczesnym porankiem koło Famuru © amiga
Na Wirku puściutko :)
Na Wirku puściutko :) © amiga
Trochę obawiam się, że choroba z którą walczyłem dorwie mnie ponownie, że się załatwię na cacy i kolejne 2 tyg spędzę w domu. Nie o to mi przecież chodzi. Jadę mimo wszystko wolniej, ostrożniej. Za to zauważam, że licznik coś robi sobie jaja. Nie podaje właściwej prędkości. Mam wrażenie, że jadę szybciej, a on podaje mi 12- 13. Spoglądam na Mio... i widzę, że jednak mam prawie 2 razy większą prędkość. Pewnie to magnesik, ale mam to w tej chwili gdzieś, poprawię jak będę musiał się zatrzymać. 

Tyle, że w Kochłowicach licznik zaczyna pokazywać zero... prędkość zero ;)... dalej mam to gdzieś. Poprawię jak stanę ;)... tyle, że jazda jest płynna, bezproblemowa. 

Gdy docieram do granicy Zabrza z Gliwicami, coś z nieba zaczyna padać, jakaś niespodzianka... biała niespodzianka. Jest tego niewiele, ale im bliżej jestem firmy tym jest bardziej gęste, wiatr coraz silniejszy, chwilami niewiele widać. 
Coś zaczyna padać...
Coś zaczyna padać... © amiga
Do firmy zostały jakieś 3 km, solidnie zacina, świat jest kompletnie biały. Pewnie gdybym dopiero teraz miał wyjechać, skorzystałbym z pociągu.... Tyle, że do pracy już niedaleko. Szkoda się wracać, wieczór ma być raczej spokojniejszy.
Śnieg coraz mocniej zacina
Śnieg coraz mocniej zacina © amiga
Niewiele widać
Niewiele widać © amiga
W firmie jest niewiele osób. Na spokojnie mogę się przebrać, przygotować, zrobić kawę... Około 7:45 jest już opadach. wszystko zaczyna się topić... 

Koniec tygodnia z paną ;)

Piątek, 10 listopada 2017 · Komentarze(3)
Ruszam spod domu równo o 7:00, w nocy kropiło, chyba nic wielkiego. Wiatr silniejszy, ale nieprzeszkadzający. Ruch na drogach symboliczny. To trochę zaskakuje, lecz nie będę narzekał z tego powodu ;)

W parku na Zadolu przekonuję się, że warunki są zdradliwe, na liściach przy hamowaniu czuję, że tylne koło wpada mi w poślizg.... Dobrze, że to była niewielka prędkość. Nic się nie stało, ale jadąc dalej już mam w głowie zapaloną czerwoną kontrolkę. Trzeba uważać !
Niedługo ma zacząć się przebudowa tego skrzyżowania będzie.... rondo turbinowe :)
Niedługo ma zacząć się przebudowa tego skrzyżowania będzie.... rondo turbinowe :) © amiga
Uwielbiam drogowskazy w Rudzie Śląskiej
Uwielbiam drogowskazy w Rudzie Śląskiej © amiga
Droga do Kochłowic idzie sprawnie, za to nieco za... czuję, że coś jest nie tak, tylne koło podskakuje, zatrzymuję się, sprawdzam... acha..., powietrze jakby mniej, na szybko podpompowuję, może podjadę nieco dalej może uda się dojechać do pracy, Powietrze nie schodzi  jakoś szybko. 50 PSI w kole, ruszam dalej, ale objawy się potęgują, staję... jeszcze raz się przyglądam tylnemu kołu.... i oj... rozdarta opona, dokładniej fartuch. dziura nie jest wielka jakieś 2-3 cm. Zmieniam dętkę, ta robi wrażenie uszkodzonej. W końcu koło jest znowu miękkie. Zakładam w miejscu rozdarcia "łatkę". Zużywam prawie do końca scotcha. Wcześnie nieco wzmacniam okolice rozdarcia znalezionym przy drodze kawałkiem... drewna... Jeszcze tylko zastanawiam się, czy jechać do firmy, czy wrócić do domu. ta druga opcja jest o tyle atrakcyjna, że jest bliżej. Od miejsca gdzie jestem jakieś 11 może 12 km. Jednak nie. Jadę do pracy... tyle, że muszę jechać wolniej i uważać na wszystko. 
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Staram się nie przeginać, Nawet na zjazdach pilnuję się by nie przekroczyć 25 km/h... Tak więc powolutku sunę do Gliwic. Dobrze, że na drogach pustki, nawet w Zabrzu jest przyjemnie. Staram się jednak jechać bocznymi drogami, by niepotrzebnie nie ryzykować. 
Na bł. Czesława
Na bł. Czesława © amiga
Gdy docieram do firmy jestem już spokojny. Wiem, że muszę podjeść do rowerowego po nową oponę. Ciekawe co będą mieli... Wezmę cokolwiek... byłe pasowało... 
Łatka na kole ;)
Łatka na kole ;) © amiga

Z nową oponą do domu :)

Piątek, 10 listopada 2017 · Komentarze(8)
16:48... ruszam... 

Zanim jednak wyjechałem szybka akcja wymiany opony. Z rana stara się rozerwała, po zdjęciu plomby widzę, że dziura powiększyła się do około 5cm. Nowa tym razem Kedna SBE założona. Wrażenia pozytywne. Wydaje się, że rower jedzie ze sporo mniejszymi oporami. 

Stara opona kończy w śmietniku. Kupiłem ją około roku temu w Juli po tym jak stara opona wyzionęła ducha. Jechaliśmy wtedy z Darkiem na Tropiciela. Doszedłem wtedy do wniosku, że na zużytej oponie nie będę jeździł.

Ta która była założona przejechała ze mną 5 może 6 tys. km. Zaliczyła najazd na szkło, od początku tygodnia byłem nastawiony na jej wymianę, ale w pracy niestety się nie układało, zapominałem. Dzisiaj to się zemściło... ale wiedziałem, że jak nie kupię opony to nie wrócę rowerem do domu... Tak więc wygospodarowałem 15 minut i poleciałem do sklepu. Wybór niestety nie powalał. Proponowali mi Continentale Racing Kingi... Ale żadna siła nie zmusi mnie do kupna tych opon... Miałem je... są świetne na zawody, ale są też papierowe, rozpadają się od samego patrzenia. To były moje pierwsze opony w góralu. Jedna z nich rozdarła się już po 300km, druga wytrzymała 1500 i skończyła podobnie. Były jeszcze Maxxisy Wormdrivey. Te też już miałem, ścierają się w zastraszającym tempie, po 2000 km nie ma śladu po bieżniku... Za to Kendy Small Block Eight pamiętam, że były rewelacyjne, porównywalne do Maxxisów Crossmarków :). Były więc kupiłem... 

Gdy tylko ruszyłem spod firmy odczułem wyraźną różnicę, rower po prostu sunie, nie stawia oporów. To był dobry zakup :) Zaczyna mnie korcić by wjechać do lasu :) Kilka razy opieram się tej chęci... Jednak lepiej będzie gdy w domu będę nieco wcześniej :)

Jakiś większy ruch w Gliwicach, czyżby jutro święto?
Jakiś większy ruch w Gliwicach, czyżby jutro święto? © amiga

Oczywiście gdy wyjechałem było już kompletnie ciemno, na drogach w Gliwicach nieco bardziej wzmożony, ruch, zresztą dalej wygląda to podobnie. Zarówno w Zabrzu jak i Rudzie Śląskiej w okolicach centrów, czy marketów pojawiają się zaciski. 
Wiatr z południowego-zachodu chyba nieco mnie wspomaga, na krótkich odcinkach z północy na południe czuję jego siłę ;)
Postój w Bielszowicach
Postój w Bielszowicach © amiga
W centrum Kochłowic
W centrum Kochłowic © amiga
Temperatura wyraźnie na plusie, ciuchy przepocone :). Gdy docieram do domu wszystko ląduje w praniu. Dziś wieczorem odpoczynek, a jutro... pewnie wyrwę się do lasu :) Może niekoniecznie rowerem, dawno już nie chodziłem o kijach... może więc tak? Pogoda w dzień ma być niezła. Tyle, że wietrzna :)
Biker na Traktorzystów
Biker na Traktorzystów © amiga

Do pracy o poranku

Czwartek, 9 listopada 2017 · Komentarze(2)
Jest kilka minut po 7 gdy ruszam, pogoda niezła, temperatura podobna do wczorajszej, tyle, że ta odczuwalna jest jednak wyraźnie wyższa. Wiatr gdzieś z boku, nie przeszkadza. Słońce za chmurami, dzień ponury... kolejny z całej serii. Trochę to dołujące, zresztą cały ten rok pod względem pogodowym był marny. 

Na drogach tragedii nie ma, co prawda w Piotrowicach są niewielkie zaciski, ale chyba po raz pierwszy od kilku miesięcy trafiam na zielone, przelatuję przez skrzyżowania koło Famuru, a dalej... cóż, boczne drogi. Tam rzadko zdarza się by coś się działo. 

Na DDRce w Kochłowicach
Na DDRce w Kochłowicach © amiga
Kilka razy przez głowę przeleciał mi pomysł by pojechać częściowo lasem, mijam kolejne zjazdy w las... odpuszczam, jednak lepiej szosami... Może nie lepiej, a szybciej. Czuję dziwne przemęczenie... czemu? 
Skrót przez stację
Skrót przez stację © amiga
W Zabrzu melduję się około 8, boję się korków, te jednak witają m,nie tylko na jednym skrzyżowaniu, jedna zmiana świateł i już jest dobrze. W Gliwicach jestem po ósmej, jest spokojnie, ostatnie kilka km bez przygód. W firmie jestem w przyzwoitym czasie jak na tą porę roku i moją kondycję... 
Skrót w Gliwicach
Skrót w Gliwicach © amiga
Nie często widuje się wózek widłowy na drodze
Nie często widuje się wózek widłowy na drodze © amiga

Ciemność...

Czwartek, 9 listopada 2017 · Komentarze(2)
Jest prawie 17 gdy ruszam. Warunki niezłe. Nie pada :), jest względnie ciepło. Niewiele samochodów. Za to słońce już dawno poszło spać. 

Już rano korciło mnie by jechać częściowo lasem, teraz walczę z tym. Do czasu, na Granicy z Zabrzem pakuję się na DDRkę przy drodze średnicowej, przez lasek Makoszowski, na już starczy, a co dalej... nie mam pomysłu. Jadę i tak nieco inaczej. Lubię las,m nawet ten nocny, może nie przepadam jak mi zwierzaki przelatują przez drogę, ale reszta... czemu nie. A.... głupio by było jeszcze zostać postrzelonym przez myśliwego. Co jakiś czas słyszy się, że upolowali kolejnego rowerzystę, grzybiarza... pomylili z dzikiem, sarną,.... Wolę jednak zwierzaki ;)

Pod wiaduktem A1 w Gliwicach
Pod wiaduktem A1 w Gliwicach © amiga
DDRka przy DTŚce
DDRka przy DTŚce © amiga
Wyjeżdżam w Makoszowach, do Wirka ciągnę drogami. Dalej pakuję się na ścieżkę wzdłuż potoku Bielszowickiego, Jazda trochę wolniejsza. Zresztą czuję zmęczenie. W lesie pomiędzy Kochłowicami a Panewnikami trochę króliczę, ale nie mam ochoty na podjęcie walki. Niech jedzie.... 
W Kochłowicach
W Kochłowicach © amiga
Jestem coraz bliżej domu, docieram na wysokość Famuru. Przypomina mi się, że niedługo ma zacząć się przebudowa tego skrzyżowania, czas realizacji 17 miesięcy... Będzie rondo turbinowe :), od dawna już powinno być takie rozwiązanie a tym miejscu, może poszedłbym jeszcze o krok dalej, o dołożył jeden poziom, dla samochodów jadących od Mikołowa na centrum Katowic.

Powrót po ciemku

Środa, 8 listopada 2017 · Komentarze(3)
Jest kompletnie ciemno gdy ruszam w drogę do domu. Wiatr zelżał, tyle, że mam go w twarz. Drogi puste, mam wrażenie, że jest zimniej niż rano, licznik jednak twierdzi, że dalej jest około 5 stopni. Więc to tylko wrażenie. 

Jest już kompletnie ciemno
Jest już kompletnie ciemno © amiga
Warunki prawie jak zimowe, tyle że śniegu i mrozu jeszcze nie ma. Trochę jest mi tego żal, że raczej nie ma szans na przejazd lasem.  Na coś większego trzeba będzie poczekać bądź do weekendu, bądź do czasu gdy znowu dzień będzie miał przynajmniej 12 godzin. W tym roku w najfajniejszym okresie miałem złamany nadgarstek... Ech... A teraz znowu ciemnica. 
Tunel pod DTŚką
Tunel pod DTŚką © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Jedzie mi się dość przyjemnie, jak już wcześniej wspomniałem drogi puste, jedynie w Kończycach musiałem chwilę odstać, nie wiem skąd tam nagle pojawiło się tyle samochodów. W Bielszowicach krótki postój na światłach, widzę jakiegoś rowerzystę... pozdrawiamy się... Każdy jednak podąża w swoją stronę. Gdy docieram do Wirka zastanawiam się czy jednak nie pojechać przy potoku Bielszowickim. Jednak obieram drogę asfaltową, będzie nieco szybciej. 
W Kochłowicach, kolejny misiek stoi na DDRce
W Kochłowicach, kolejny misiek stoi na DDRce © amiga
Około 18:40 docieram do domu. Czuję zmęczenie, coś mi po żołądku jeździ... Oby to nie zapowiedź jakiegoś wirusa. Mam nadzieję, że jutro będzie nieco cieplej.... Marzenie... ;)
Na skrzyżowaniu Medyków i Śląskiej
Na skrzyżowaniu Medyków i Śląskiej © amiga

Powrót pod wiatr

Wtorek, 7 listopada 2017 · Komentarze(0)
Ruszam dość późno, samo ubieranie się zajęło mi 20 minut ;)... Gdy wychodzę na zewnątrz jest kompletnie ciemno, mrok rozjaśniają tylko latarnie uliczne i przejeżdżające samochody. Pojawił się za to bardzo nieprzyjemny silny wiatr ze wschodu. Nie wróży to dobrze powrotowi do domu. Ale... jak już przyjechałem rowerem to trzeba wrócić... 

Na szczęście ruch na drogach jest niewielki, pomimo wietrzyska jedzie się dość przyjemnie. Nie marznę, na liczniku 7 stopni... 
Minął ten czas gdy wracając z pracy świeciło słońce
Minął ten czas gdy wracając z pracy świeciło słońce © amiga
Jadąc dalej w Bielszowicach na Bielszowickiej :) trafiam na rowerowego ninję, zero oświetlenia, początkowo jechał drogą, później rowerówką. To jeden z gatunków rowerzystów za którymi nie przepadam. O ile ja miałem czas by go zauważyć, to już z samochodu mógłby być problem, nawet przy oświetleniu ulicznym widać go dopiero z kilkudziesięciu metrów. Ubrany na ciemno jest niewidoczny, sam go zauważyłem dopiero gdy mignął mi pod jedną z latarni. Później złapałem go już w lampkę rowerową... 
Rowerowy Ninja
Rowerowy Ninja © amiga
Na Wirku
Na Wirku © amiga
Dalsza droga nieco spokojniejsza, więcej podjazdów, większe zmęczenie i ten wiatr... Chciałbym już być w domu.... to marzenie spełnia się... dojechałem. mogę odpocząć... jutro z rana wiatr powinien mi pomóc. 
Prawie w domu
Prawie w domu © amiga

Wtorek na rowerze :)

Wtorek, 7 listopada 2017 · Komentarze(4)
Minęła 7, pora wyjść z domu, pora na jazdę do pracy. Słońce niedawno wstało, jest już jasno... Watr słabiutki chyba w plecy. Na drogach zdecydowanie mniej samochodów w porównaniu do wczoraj. Trochę zaciska w Piotrowicach, problematyczny okazał się wyjazd z Bałtyckiej w Panewnikach, jednak to wszystko. Dalej raczej luźno. Za to pomiędzy Kochłowicami a Wirkiem ktoś strasznie kopci. Podobny smród czułem wczoraj dokładnie w tym samym miejscu. Dzisiaj widać dym unoszący się po okolicy... 

Przy Famurze
Przy Famurze © amiga
Niektórzy rowerzyści jadą w
Niektórzy rowerzyści jadą w "moim" kierunku ;) © amiga
Ktoś strasznie kopci
Ktoś strasznie kopci © amiga

Dobrze, że to tylko fragment całej drogi. Chociaż pamiętam jak podczas ostatniej zimy, po przejeździe wszystkie ciuchy cuchnęły wędzonką. W tym roku pewno będzie podobnie. Nie przypuszczam by wiele się zmieniło. By ludzie wymienili kotły, kupili lepsze paliwo... 
W Zabrzu melduję się już po 8, nie ma wariactwa. Jakaś pojedyncza zawalidroga próbuje coś dziwnego zrobić, ale widać ją z daleka... 
Zastanawiam się czy pojechać przez park, jednak gdy widzę tony leżących liści na ścieżkach... zmieniam plan, jednak wolę drogi, przynajmniej o tej porze roku i dnia. 
Kolejny rowerzysta ;)
Kolejny rowerzysta ;) © amiga
Docieram na spokojnie do firmy, przejazd dość przyjemny... cieplej niż wczoraj... ciut szybciej, ale na rekordy przyjazdu trzeba będzie poczekać przynajmniej pół roku.. 
Prawie pod firmą
Prawie pod firmą © amiga