Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Powrót z pracy

Poniedziałek, 28 maja 2018 · Komentarze(0)
Jest kwadrans po 17 gdy ruszam, gorąco. Wieje ze wschodu, wiatr zabija. Wiem, że pojadę lasami, nie mam ochoty na walkę z wiatrem. Tak wiec już na Sośnicy wbijam się na ścieżki prowadzące na hałdę. W większości są puste, ale od czasu do czasu trafiam na kogoś na rowerze... 
Nie am ochoty na ciśnięcie, po prostu chcę dojechać do domu. Tym bardziej, że juto szykuje się raczej dzień bez roweru. 

W prawo czy w lewo...?
W prawo czy w lewo...? © amiga
Droga na hałdę
Droga na hałdę © amiga
Prawie na szczycie hałdy w Sośnicy
Prawie na szczycie hałdy w Sośnicy © amiga
Stara hałda w Makoszowach jeszcze mokra, jest wiele miejsc gdzie występuje błoto i kałuże, jadę więc wąską ścieżynką wśród drzewek. za to dalej zaczyna się gehenna. Jazda po kamolach wielkości pomarańczy, czasami pojawiają się miejsca gdzie ich nie ma... ale na czerwonym szlaku rowerowym to chyba przesada. 
Wąska ścieżka
Wąska ścieżka © amiga
Znienawidzone kamienie
Znienawidzone kamienie © amiga
Na krótko wyjeżdżam na asfalt w Halembie, zastanawiam się nad ciastkarnią... ale nie nie dzisiaj. Do domu coraz bliżej. Z doliny Jamny jedynie 10 km. Jestem w Panewnikach, jeszcze kawałek i dotrę do domu... 
Na kijkach...
Na kijkach... © amiga
Prawie pod domem
Prawie pod domem © amiga
Na miejscu pora na odpoczynek, ale w plecaku mam odtłuszczacz. Może znajdę chwilę by rozebrać napęd... zobaczymy

Objazd fragmentu trasy do Zakopanego

Sobota, 26 maja 2018 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Sobota, dzień matki, więc jak można go spędzić? Oczywiście na rowerze ;) w górach w doborowym towarzystwie. 
Ruszamy Z Darkiem z okolic Łodygowic, za 2 tygodnie będzie to pierwsza baza na drodze do Zakopanego. Miejsce niesamowite, okolica przepiękna... 
Ruszamy, ślad ma około 140km. Pogoda ma być... idealna, no... może ma być o 15 stopni za gorąco. Liczymy jednak na to, że przejedziemy ten odcinek dość szybko i na 15-16 wrócimy do samochodu, tym bardziej, że prognozy straszą burzami. 

Hotel w Łodygowicach
Hotel w Łodygowicach © amiga
Początkowo trasa lekko zaskakuje, pojawiają się krótkie ale intensywne podjazdy, pierwsze 10 km to góra, dół, góra dół... lekko nie ma. Okazuje się, że na jednym z podjazdów jest nachylenie 14 procent. Sporo... Dobrze, że to krótki fragment. 
Wapiennik w okolicach Twardorzeczki
Wapiennik w okolicach Twardorzeczki © amiga
Kilka razy testujemy różne warianty, zdarza się, ze mylimy drogi bo wjazd jest nieoczywisty. Właście z tego powodu obejeżdżamy ten nieznany nam fragment, samo ślęczenie nad mapami niewiele daje. Wkrótce wjeżdżamy na trakt królewski... Widoki zapierają dech... warto trochę się pomęczyć :)
Góry za nami
Góry za nami © amiga
Widoki z okolic Radziechowy
Widoki z okolic Radziechowy © amiga
Kładka pieszo rowerowa - Węgierska Górka
Kładka pieszo rowerowa - Węgierska Górka © amiga
Najwięcej kombinacji jest w okolicach Węgierskiej Górki i Milówki, ślad wyprowadza nas na manowce, musimy zawrócić i pojechać ciut inaczej . Do Rajczy w zasadzie droga zaskakuje pozytywnie, nie jest specjalnie ruchliwa a dodatkowo nachylenie na poziomie 1% za bardzo nie męczy. Tyle, że do przełęczy jest jeszcze kawałek. 
Soła na wysokości Rajczy
Soła na wysokości Rajczy © amiga
Zespół pałacowo-parkowy w Ujsołach
Zespół pałacowo-parkowy w Ujsołach © amiga
Od Rajczy nachylenie wyraźnie rośnie jest już w okolicach 4-5%, rowery lekko się stawiają, jakieś 2 km przed szczytem pojawia się znak informujący o stromym podjeździe... chwilę później czujemy to w nogach 10-12%... jest ciężko, dobrze, że to krótki odcinek... 
Chyba będzie podjazd
Chyba będzie podjazd © amiga
Na przełęczy Glinka
Na przełęczy Glinka © amiga
Na granic krótka przerwa i... zaskoczenie jadą rowerzyści, jakieś wyścigi szosowe polsko-słowackie. Eskorta policji, samochody z rowerami a  w środku tego wszystkiego my ;)
Policja już czeka
Policja już czeka © amiga
Trafiliśmy na zawody...
Trafiliśmy na zawody... © amiga
W końcu ruszamy, przed nami długi zjazd, niby do Namestova, ale gdzieś po 10km droga to górka i dolinka. Nie jest specjalnie lekko, na dokładkę słońce pali niemiłosiernie. Powoli dojadamy banany, kanapki, pijemy ile wlezie, ale na niewiele to pomaga. Darek sygnalizuje, że coś jest nie tak, że palą go uda... Coś nie tak z geometrią, coś zmieniał w ustawieniach siodełka... masakra... to dopiero połowa trasy... W Namestovie tuż za tamą dłuższa przerwa, na knoppersy. 
Namestovo
Namestovo © amiga
Zalew Orawski
Zalew Orawski © amiga
Obiad mistrzów
Obiad mistrzów © amiga
Dobre miejsce na odpoczynek
Dobre miejsce na odpoczynek © amiga
Pora zacząć zawracać, na niebie pojawiają się nieprzyjemne chmury., oby nie lunęło, co jakiś czas sprawdzamy prognozy... radary, nie wygląda to źle... ale jednak wolelibyśmy być już po polskiej stronie nieco bliżej samochodu... 

Tym razem łagodniejszy podjazd na przełęcz Glinne. Droga monotonna, gdzieś w połowie podjazdu przerwa na kolę. Dopiero wtedy ruszamy dalej. Po Polskiej stronie jest zdecydowanie lepiej, kilkadziesiąt km w dół... rowery pędzą chwilami po ponad 60 km/h... nie oznacza to jednak, że jest lekko... mimo wszystko to męczy... 
Rowery dwa
Rowery dwa © amiga
Na przełęczy Glinne
Na przełęczy Glinne © amiga

W Jeleśni przerwa w pizzerii, musimy coś zjeść, a pizza pojawia się w ciągu 15 minut :)... Spędzamy tutaj prawie godzinę i dopiero ruszamy w drogę do samochodu. Zostało około 22km Prowadzi nas nawigacja... i trasa jakoś leci. Nie jest może super widokowa, ale nie jedziemy w jakimś strasznych ruchu samochodowym.  Wyjątkiem jest most w Żywcu i kawałek starej drogi na Bielsko.

Koło samochodu jesteśmy około 17... Trasa męcząca, ale warto było pojechać. 
Dzięki Darku za towarzystwo, dawno wspólnie nie jechaliśmy :) Przypomniały się stare czasy... 


Do pracy

Piątek, 25 maja 2018 · Komentarze(0)
Piątunio o poranku... Ruszam standardowo 10 po 7. Ruch na drogach raczej podobny jak zwykle, trochę się go obawiam bo to piątek, choć cyrk raczej będzie wieczorem. Piotrowice standardowo zawalone samochodami, dzisiaj jednak kombinuję jak dotrzeć wcześniej do pracy, zapowiada się ciężki dzień. Ostatni i dzień przygotowań do firmowego dnia dziecka. 

W planie nie mam lasów, raczej nastawiam się na szosy, rower pomaga :), miejscami sam jedzie, kolejne dzielnice mijam dość szybko... Krótki postój tylko w Bieszowicach na skrzyżowaniu. 

Do Zabrza docieram przed ósmą, na szczęście jest względnie pusto. Podobnie zresztą jest w Gliwicach a w firmie jestem w okienku czasowym, więc chyba dobrze... 

Wspomnienia z Podlasia ;)
Wspomnienia z Podlasia ;) © amiga

Po pracy

Piątek, 25 maja 2018 · Komentarze(0)
Dzień dłuższy niż się spodziewałem, z firmy wyjeżdżam dopiero po 19... kila godzin temu miałem katastrofę i odkręcenie tego zajęło 7 godzin... Ledwo żyję, marzę tylko o dojeździe do domu i łóżku... 

Słońce coraz niżej, już nie grzeje tak bardzo, tam gdzie jadę w cieniu czuję wieczorny chłód. Powinienem dojechać przed zmrokiem, ale wystarczy dziura w dętce i będzie obsuwa... 

W Bielszowicach widzę, że mam może pół godziny do zachodu słońca... Niedobrze, jestem dopiero w połowie drogi. Ale jakoś mocniej nie mogę nacisnąć...  tym bardziej, że coś dzieje się z prawym pedałem, ma 90% poleciało w nim łożysko... Ma już swój przebieg więc mnie to nie dziwi... Na szczęście w domu mam z czego przekręcić, a nowe pedały trzeba będzie zamówić.

W domu jestem około 20:30... zmęczony, ale zadowolony, że jednak udało się wszystko połapać w ostatniej chwili... 

Już zachodzi słoneczko
Już zachodzi słoneczko © amiga

Po krótkiej przerwie do pracy na rowerze

Czwartek, 24 maja 2018 · Komentarze(1)
Wczoraj odpuściłem, gdy miałem wyjść zaczęło lać... trudno, wybrałem alternatywę pociągową. Dziś jednak wracam na rower... 7:08... wiatr w plecy... dość ciepło :). Trochę zaciska na drogach... 

Wylot z Katowic jak prawie zawsze problematyczny, na szczęście rower to nie samochód i nie za często stoję w korkach... unikam świateł... więc jakoś to idzie. 

Coś mi zgrzyta w napędzie... nie mam pojęcia co... suport jest nowiutki, pedały? Chyba nie... może piasek pod siodełkiem, ale... gdy jadę na stojąco jest to samo... Szukanie tego staje się niezłym wyzwaniem.

W Gliwicach niespodzianka... zeszło mi powietrze z tylnego koła... 10 minut przymusowej przerwy na wymianę dętki... 

Już po wymianie dętki
Już po wymianie dętki © amiga

Powrót do domu

Czwartek, 24 maja 2018 · Komentarze(0)
Ruszam w okolicach 17... jest ciepło i wieje w twarz... W ciągu dnia chyba padało bo miejscami drogi są mokre, korci by pojechać dłuższą trasą jednak ten tydzień jest pokręcony.... wiem że wieczorem muszę nad czymś przysiąść, coś zrobić, więc gnam do domu... 

Na Wirku korek, przejazd zamknięty, tak więc szybka zmiana decyzji i jadę wzdłuż potoku Bielszowickiego.... 
Pogoda prawie wymarzona, szkoda tylko, że wiatr daje się we znaki... 
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Powoli docieram do domu... czuję zmęczenie... ale... jutro też mam w planie rower... Odpocznę... w sumie nie wiem kiedy, bo weekend zapowiada się intensywny... 
Te kamyki chyba niewiele pomogą na Bałtyckiej
Te kamyki chyba niewiele pomogą na Bałtyckiej © amiga

Wyjazd do pracy

Wtorek, 22 maja 2018 · Komentarze(0)
Opóźnienie przy wyjeździe podobne jak wczoraj, zresztą warunki pogodowe również podobne. Pakuję się i ruszam... Na popołudnie zapowiedziane są opady... oby jednak nie. Mam w razie czego przeciwdeszczówkę.

Piotrowice jak zwykle zawalone, niestety remonty w okolicy robią swoje, a ma być jeszcze gorzej. Mam wrażenie, że na drogach jest gorzej niż wczoraj... W Kochłowicach lekko zaciska, dobrze, że piesi trochę kierują ruchem... Na Wirku mam problem ze skrętem w lewo, swoje muszę odstać. W Zabrzu korek, jestem w okolicach ósmej... cóż począć... 

Dopiero Gliwice witają mnie pustymi drogami... 

W firmie jestem w takim sobie czasie... ech... mogę pomarzyć o czasach gdy dojeżdżałem w czasie poniżej godziny, mam nadzieję, że forma kiedyś wróci... 

Coś się cały czas dzieje
Coś się cały czas dzieje © amiga
Prace remontowe w Piotrowicach
Prace remontowe w Piotrowicach © amiga

Powrót z pracy

Wtorek, 22 maja 2018 · Komentarze(0)
Wracam do domu nieco wcześniej niż zwykle, jest 16:40 gdy ruszam... Jadę drogami, po zapowiadanych opadach nie ma śladu... 
Drogi puste, tyle, że w Gliwicach, w Zabrzu już tak dobrze nie ma, kilka lekkich zacisków... Spoglądam na centy paliwa na stacjach, jakiś horror... każdy polityk obiecuje, że obniży akcyzę, podatki, a jak dorwie się do władzy to słychać, że trzeba je podnieść. Szkoda gadać. Niby rower jest ekologiczny, nie pali, ale jednak nie dowozi się części rowerowych rowerami tylko samochodami... a to wpływa na cenę końcową... 

W Katowicach pod koniec trasy trafiam na końcówkę akcji straży pożarnej, wygląda na to, że pod wiaduktem w Piotrowicach był wypadek, można mieć jedynie nadzieję, że nie był groźny, choć w tym miejscu widziałem już idiotów wyprzedzających na zakazie, przez podwójną ciągłą... 
Chyba była jakaś stłuczka..
Chyba była jakaś stłuczka.. © amiga

Do pracy

Poniedziałek, 21 maja 2018 · Komentarze(0)
Poranek 7:11... ruszam, nie jest za ciepło, mam wiatrówkę, ale i tak czuję chłód. W słońcu za to przyjemnie :), jadę drogami, nie mam czasu ani ochoty na jazdę po szlakach. W Piotrowicach standardowo zaciska, podobnie zresztą jest i w Panewnikach. Dopiero gdy wyjeżdżam z Katowic jest lepiej... 

Samochodów jakby mniej, niż zwykle, ale może to efekt późniejszego wyjazdu, mam wrażenie, że wiatr mnie wspomaga, gdy widzę łopoczące fragi przy jednej ze stacji mam już pewność... Wiatr jest ze mną... 

Wkrótce osiągam Zabrze i Gliwice... Zaczyna być gorąco... choć prognozy trochę straszą, ale to dopiero za kilka godzin... 

W Zabrzu
W Zabrzu © amiga
okolice lasku Makoszowskiego
okolice lasku Makoszowskiego © amiga

Powrót lasami

Poniedziałek, 21 maja 2018 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam przed 17... później niż myślałem, ale taki jest ten poniedziałek, czuję wyraźnie powiewy ze wschodu. Dość szybko dochodzę do wniosku, że jednak nie mam ochoty na walkę z wiatrem. Wjeżdżam wpierw w lasek Makoszowski, a później już w las łączący Zabrze z Halembą... 
DDRka przy DTŚce
DDRka przy DTŚce © amiga
Słońce za chmurami
Słońce za chmurami © amiga
Miejscami zaskakują kałuże, w sumie kilka dni temu padało, ale powinno już to wyschnąć... Na starej hałdzie jednak zawsze wygląda to inaczej...  
Jeszcze mokro
Jeszcze mokro © amiga
Z lasu wyjeżdżam na Halembie, ale dosłownie na chwilę, w Starej Kuźni podjeżdżam pod cukiernię, szybkie zakupy, coś do picia i pączek i mogę jechać dalej... jeszcze tylko fota na dolinie jamny :)
Ruda Śląska - Stara Kuźnia
Ruda Śląska - Stara Kuźnia © amiga
W domu jestem względnie o czasie, powrót był jednak męczący... ale... cóż w końcu brak formy robi swoje... praktycznie cały kwiecień mi wyleciał z życiorysu...