Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2017

Dystans całkowity:873.17 km (w terenie 145.00 km; 16.61%)
Czas w ruchu:43:20
Średnia prędkość:20.15 km/h
Maksymalna prędkość:45.20 km/h
Suma podjazdów:3916 m
Maks. tętno maksymalne:170 (92 %)
Maks. tętno średnie:140 (76 %)
Suma kalorii:27748 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:32.34 km i 1h 36m
Więcej statystyk

Powrót lasami

Piątek, 15 września 2017 · Komentarze(5)
Wyjeżdżam z pracy około 16:40, wiatr osłabł, zmienił kierunek, za to sporo chmur na niebie, o słońcu nie ma mowy, ale... nie powinno padać. Rower jest utytłany, nadaje się do mycia, bądź do lasu ;) Przyjmuję tą ostatnią opcję, za wariant powrotny. Na granicy z Zabrzem pakuję się na niebieski szlak prowadząc na hałdę na Sośnicy. Krótki postój przy stawie obok hałdy. Szok... tak wysokiego stanu wody jeszcze nie widziałem w tym miejscu, ścieżka lekko podtopiona, jakieś 10-15m jadę w lekkim zanurzeniu - około 10 cm. na szczęście nie utopiłem butów. Można powiedzieć, że przejechałem suchą stopą ;)

Droga na hałdę ;)
Droga na hałdę ;) © amiga
Wysoki poziom wody
Wysoki poziom wody © amiga
Nie pamiętam by było tutaj zalane, a muszę przez to jakoś przejechać
Nie pamiętam by było tutaj zalane, a muszę przez to jakoś przejechać © amiga
Staram się jednak ominąć miejsca gdzie wiem, że będzie sporo błota, taka jest stara hałda w Makoszowach, za to wybieram opcję przez stawy Makoszowskie, zastanawiałem się czy droga nie będzie podtopiona, ale... dla odmiany poziom wody nie jest jakiś specjalnie wysoki. Do poziomu drogi brakuje dobrych 20 cm...  Dalsza trasa to rozglądanie się za grzybami, z pozycji siodełka w zasadzie tylko Kanie wchodzą w rachubę. Kilka razy staję, wydaje mi się, że to one, ale nie... pojawiły się Sromotniki... tych nie zbieram... ;)
Przy tych stawach nie było mnie dobre pół roku
Przy tych stawach nie było mnie dobre pół roku © amiga
Na dolinie Jamny
Na dolinie Jamny © amiga
Dopiero gdy mijam dolinę Jamny zauważam w kilku miejscach Kanie, większość nie jest duża, jeszcze się nie otworzyła, ale jest na to prosty sposób ;), wystarczy je wstawić do wody w domu w ciągu doby, czasami 2 otwierają się.. po prostu trzeba poczekać... ;)
Nowy przyjaciel
Nowy przyjaciel © amiga
Szukając grzybów
Szukając grzybów © amiga
W Panewnikach trafiam dla odmiany na jakiegoś zagubionego studenta, pyta się jak dojść do pętli 292 przy akademikach... W sumie nie jest daleko, jakieś 10 minut piechotką. Myślę, że wyszedł z lasu... sam jadę nieco inaczej, dalej rozglądam, się za grzybami, chociaż jestem zbyt blisko domów, tutaj pewnie wszystko już przeryte.... 
Zagubiony student
Zagubiony student © amiga
Jestem już dość blisko domu, dzisiejszy powrót trwał wyjątkowo długo jak na traki odcinek, ale w lesie miałem może 15 km/h... Jutrzejsze śniadanie, albo raczej kolacja zapowiada się ciekawie ;)
Droga do domu
Droga do domu © amiga
Małe zbiory ;)
Małe zbiory ;) © amiga

O poranku

Piątek, 15 września 2017 · Komentarze(0)
Ruszam dopiero po 7:12, jest sucho, chociaż w nocy padało, tzn na drogach jest sucho. Tyle, że wieje strasznie z zachodu. To nie wróży nic dobrego... Będzie walka...

Na niebie sporo chmurek, nie powinno padać. To jedna z niewielu pozytywnych informacji. Jest dość chłodno, około 10 stopni. Korci mnie by pojechać lasem by ukryć się przed wiatrem, ale.... po nocnych opadach może być mało przejezdnie. Pozostaje walka z wiatrem na szosach.  

Nowe osiedle, powstało w zasadzie w rok
Nowe osiedle, powstało w zasadzie w rok © amiga

W wielu miejscach niestety jest sporo samochodów, już na początku wyjazdu w Piotrowicach, w Panewnikach i dalej w Kochłowicach i na Wirku...  Niestety będzie coraz gorzej, za jakieś 2 tyg. wracają studenci... Jakby nie mogli jeździć rowerami ;)
Ciekawe są te chmurki
Ciekawe są te chmurki © amiga
Pomimo chłodu i wiatru nie marznę, temperatura bardzo powoli się podnosi. W Zabrzu jak zawsze trochę wariactwa, przejeżdżam wiec przez lasek Makoszowski. Po drugiej stronie już w Gliwicach jest spokojnie, tyle, że jadę przez otwarty teren... bł. Czesława prawie zabija.... ;) W firmie na szczęście czeka na mnie gorący prysznic :)
Wieje i to solidnie
Wieje i to solidnie © amiga
Mam nadzieję, że to nie dłuższe wykopki
Mam nadzieję, że to nie dłuższe wykopki © amiga

Powrót w deszczu

Czwartek, 14 września 2017 · Komentarze(4)
Ruszam po 17, wieje, słońce gdzieś zniknęło, za to na niebie pojawiły się chmury. Nie wygląda to dobrze. Prognozy coś mówiły o opadach, chwilę przed wyjazdem zajrzałem na radary, coś się kotłuje po okolicy, może uda mi się jakoś przemknąć pomiędzy opadami... może zdążę do domu... Ruszam... Jadę dość szybko... naciskam mocniej na pedały... 
A rano było tak pięknie

A rano było tak pięknie © amiga
Wygląda to coraz gorzej
Wygląda to coraz gorzej © amiga
Gdy tylko mijam Zabrze, zaczyna lać, staję i ubieram przeciwdeszczówkę, zabezpieczam plecak i... jedyne co mogę zrobić to jechać dalej. Temperatura mocno spada z +18 na +13.... W butach chlupie, kurtka i tak przesiąka ;) oj... 
No i leje
No i leje © amiga
Im dalej tym gorzej, jadę szosami, to chyba jedyna sensowna opcja, dobrze że samochodów nie ma za dużo. Gdzieś za Kochłowicami jakby opady zmieniają się w kropienie, w Katowicach wygląda jakby lekko zmoczyło okolicę, jednak gdy docieram do domu znowu małe oberwanie chmury... 
Gdzieś na horyzoncie widać rozświetlone niebo
Gdzieś na horyzoncie widać rozświetlone niebo © amiga
Mistrz parkowania
Mistrz parkowania © amiga
Kolejny mądry na DDRce
Kolejny mądry na DDRce © amiga
Nie tylko ja jadę w taką pogodę
Nie tylko ja jadę w taką pogodę © amiga
W domu wszystko ląduje w pralce, a ja w wannie :) Gorąca woda pomaga.... Oby jutro było lepiej

Po kilkudniowej przerwie rowerowej

Czwartek, 14 września 2017 · Komentarze(5)
Kilka dni bez roweru... ech... dopiero dzisiaj mogłem na spokojnie wsiąść na rumaka i ruszyć do pracy. Przyczyny były 2... w Poniedziałek coś mnie dorwało, jakiś wirus, jakieś paskudztwo, ledwo żyłem... We wtorek i środę w marynarce czy z marynarką i koszulą w plecaku średnio się jeździ... więc pozostał wariant pociągowy. Jednak wszystko powoli się układa, uspokaja... 
Z rana spoglądam na prognozy pogody, na termometr za oknem i nie wierzę. 18 stopni... jak? Na dokładkę świeci słońce, co prawda w nocy coś popadało, ale nic wielkiego. Jedyne co mi się nie podoba to wiatr z południowego-zachodu... 

Wyjeżdżam z domu tuż przed 7, jeszcze muszę podjechać do paczkomatu, dotarły 2 nowe łańcuchy do górala :), te które mam założone już osiągnęło około 0,75mm wydłużenia na 10 ogniwach, pora sprawdzić czy dam radę je wymienić na nowe, tak by nic nie przeskakiwało, czy po prostu trzeba zajechać napęd... Oba warianty wchodzą w rachubę ;)

Jadąc dalej szybko dochodzę do wniosku, że pora wjechać w las... będzie nieco mniej wiało, chociaż muszę przyznać, że ten wiatr nawet jest przyjemny... nie wyziębia, nie wykańcza... 

Zapowiada się przyjemny dzień
Zapowiada się przyjemny dzień © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Piękna pogoda, chociaż wieje silny wiatr
Piękna pogoda, chociaż wieje silny wiatr © amiga

W lasach bajka, nie żałuję decyzji, wyjeżdżam na szosy na Halembie, w centrum straszny ruch... oj dzieje się.., dobrze, że to tylko krótki odcinek, za chwilę znowu wjeżdżam w las... tutaj pomiędzy Halembą a Kończycami jest trochę błota. Testuję przy okazji nowy nabytek Mio Cyclo 200. W końcu zdecydowałem się na jakąś nawigację. Czemu to? W sumie najbardziej zależało mi na mapach OpenStreet, ta nawigacja spełnia ten warunek, 10 godzin na jednym ładowaniu powinno na większość wycieczek starczyć. Tak naprawdę to myślę, że będę z niej korzystał na głównie przy wyjazdach firnowych. Gdzie trasa jest z góry zaplanowana. Na wycieczkach wolę zdecydowanie mapy papierowe i mapnik. Na zawodach na orientację i tak nie można nawigacji używać ;). Na tą chwilę pewnie przez jakiś czas będę testował ją na dojazdach do pracy ;) Po głowie chodził mi jeszcze Garmin. ale cena była na tyle atrakcyjna, że nie zastanawiałem się czy kupić czy dołożyć 100% do Garmina... Wczoraj na sucho wydawało mi się, że rozdzielczość jest za niska, że wolny procesor... ale...o dziwo tego zupełnie nie odczułem w trakcie jazdy. Wyznaczenie trasy zajmuje sporo krócej niż OSMAndowi na 8 rdzeniowej komórce. Za to elementy które trochę mi przeszkadzają, to przy wjeździe do lasu na chwilę traci się sygnał GPS, nawigacja wariuje... tyle, że to góra kilkanaście sekund... i.. to chyba największa porażka to zamknięcie gniazd ładowania i na dodatkową kartę pamięci. Projektant był chyba nawiedzony... Jeszcze nie udało mi się tego poprawnie zamknąć za pierwszym podejściem ;)
Straszny ruch dzisiaj na Halembie
Straszny ruch dzisiaj na Halembie © amiga
Na drodze technicznej przy A4
Na drodze technicznej przy A4 © amiga
Jadę jednak dalej, co jakiś czas spoglądając na nawigację, kilka razy sposób wyznaczenia trasy mnie zaskoczył i to dość pozytywnie :), Jadę ul Wiosenną, wjeżdżam w lasek Makoszowski i ląduję w Gliwicach. Wiatr jest tutaj bardziej odczuwany, ale już nie ma jak od niego uciec... te kilka km dam radę ;)... 
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Drzewa się uginają
Drzewa się uginają © amiga
Docieram do firmy w takim sobie czasie, dzień zaczął się nieźle... a co będzie dalej? na wieczór zapowiedziane są jakieś opady, może jednak uda się nie zmoknąć?
Jeszcze chwila i będę w firmie
Jeszcze chwila i będę w firmie © amiga

Śladami Hubala w doborowym towarzystwie :)

Niedziela, 10 września 2017 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Ten dzień zapowiadał się nijak... Jeszcze dzień wcześniej myślałem, że spędzę go w pracy... Jednak udało się... dzień mogę wykorzystać tak jak chcę. W sobotę skręcam sobie kostkę, zaliczam urodziny i o 3:00 w niedzielę mogę się obudzić i przygotować do wyjazdu. 

Około 4:30 wsiadam do pociągu, po drodze kilka razy ucinam komara ;) 

Trochę po 7 wysiadam w Moszczenicy... Teraz pozostało dojechać do Tomaszowa rowerem. Dostaję informację, że Karolina wyjedzie mi na spotkanie. Powinniśmy się spotkać w okolicach Wolborza. 

W pociągu
W pociągu © amiga

Jako, że przed wyjazdem niewiele jadłem, czuję, że czegoś mi brak, na szczęście w Moszczenicy jest odpowiedni sklep :), Nieźle zaopatrzony, są także Hot-Dogi z których korzystam :) Po krótkim posiłku jadę na w kierunku Wolborza, jest zadziwiająco ciepło, staję jeszcze raz, pozbywam się jednej warstwy, jadę na krótko :). W Wolborzu szybka fota i kieruję się na Chorzęcin gdzie z daleka widzę lecącego Czarnego Bociana :). Witamy się i ustalamy szybki plan dojazdu na miejsce zbiórki z pozostałymi uczestnikami wycieczki :) 

Kościół św. Mikołaja w Wolborzu
Kościół św. Mikołaja w Wolborzu © amiga

Mam ze sobą najlepszego przewodnika po Tomaszowskiej ziemi więc nie muszę zaglądać na mapę, wiem, że dojedziemy na miejsce, na czas.... Trasa miejscami jest mi znajoma, ale... są odcinki gdzie nie mam pojęcia gdzie jestem ;). Zaskakuje mnie miejsce w którym wjeżdżamy do Tomaszowa, zresztą sama droga przez Tomaszów również zaskakuje. Jedziemy "obwodnicą", ruch na drogach jest tu sporo mniejszy, nie ma świateł i innych spowalniaczy :). Wkrótce docieramy w okolice Skansenu...

Andrzej i Mariusz już na nas czekaną  :) Chwila powitania i... pora zapoznać się z trasą nakreśloną przez Karolinę :)
Zaskakuje ilość szutrów, szlaków leśnych, cisza i spokój panujący tutaj. Długi przelot w kierunku Poświętnego przez Wąwał, Jeleń (gdzie zaskakuje nas ilość żołnierzy. Wyglądają jak leśni od Macierewicza, tyle, że wyposażeni się w kulki z farbą... ), Sługowice, Brzustów, Dębę. Tam zaczyna się Ścieżka Edukacyjno-Historyczna  "Śladami Oddziału Majora Hubala" na którym nam zależało. Do Poświętnego poruszamy się właśni nim zatrzymując się przy ciekawych miejscach. 

Krótka przerwa na szlaku
Krótka przerwa na szlaku © amiga
Może będą grzyby?
Może będą grzyby? © amiga
Początek szlaku Hubala
Początek szlaku Hubala © amiga

Chyba najbardziej wyróżnione jest miejsce Hubalowej WigiliiHubalowej Wigilii, stajemy tam na nieco dłuższy popas, najwyższa pora coś zjeść, czegoś się napić, troszkę odpocząć :) Spoglądamy na zegarki, dojechaliśmy w niezłym czasie... Po kilkunastu minutach ruszamy do Poświętnego. 

Miejsce gdzie stała leśniczówka Bielawy
Miejsce gdzie stała leśniczówka Bielawy © amiga
Jest gdzie przysiąść
Jest gdzie przysiąść © amiga
Przy historycznym miejscu
Przy historycznym miejscu © amiga
Dookoła miejsca na ognisko
Dookoła miejsca na ognisko © amiga

O wejściu na teren kościoła nie ma mowy, trwa nabożeństwo, troszkę szkoda, ale cóż... nieco dalej zaskakuje tablica informacyjna ze szlaku "Filmowego Łódzkiego" z którego dowiadujemy się ile filmów było kręcone w tym miejscu  m.in. "Jak rozpętałem II Wojnę Światową" :). W zasadzie każdy tytuł zaskakuje, bo jak gdzie... czemu nie rozpoznaliśmy tych kadrów... ;) Kino, film.... rządzą się jednak swoimi prawami. Na pewne rzeczy nie zwraca się uwagi, a czasami nie są tak opczywiste... Dopiero gdy ktoś pokaże nam je palcem... 

Na szlaku filmowym w Poświętnym

Na szlaku filmowym w Poświętnym © amiga
Poświętne - Parafia rzymskokatolicka św. Filipa Neri i św. Jana Chrzciciela
Poświętne - Parafia rzymskokatolicka św. Filipa Neri i św. Jana Chrzciciela © amiga


Cóż... żegnamy się z Poświętnem i ruszamy dalej, w kierunku Inowłodza ale wcześniej jest Szaniec "Hubala"
Okazuje się, że w rowerze Karoliny zerwała się linka blokady amortyzatora, dzięki temu mamy kolejny nieco dłuższy postój. Po inwentaryzacji plecaka, okazuje się, że mam odpowiednią linkę, ale nie mam odpowiedniego Imbusa, w moim "multi-toolu" producent nie przewidział tak małego rozmiaru. Na szczęście Mariusz ma :), po 5 minutach rower jest sprawny i możemy jechać dalej ;)

Szaniec Hubala
Szaniec Hubala © amiga
Przy Szańcu Hubala
Przy Szańcu Hubala © amiga

Docieramy do Fryszerki gdzie zatrzymujemy się w Starym Młynie w którym znajduje się smażalnia ryb. Kupujemy to co jest świeże, Pstrągi :) z własnej hodowli... Porcje są olbrzymie. Gdy płacimy za ryby, zastanawiamy się po co ktoś przyjeżdża tutaj by kupić Pangę? Nie dość, że to nie nasza ryba, to na dokładkę mrożona, dostarczana z.... diabli wiedzą skąd... Sens przyjeżdżania do tego miejsca po coś takiego to moim zdaniem pomyłka. W knajpce minęła nam godzinka ;) 

A może rybkę?
A może rybkę? © amiga
W starym młynie
W starym młynie © amiga
Pychota :)
Pychota :) © amiga
W końcu wsiadamy na rowery, nieco dalej odwiedzamy jeszcze jeden drewniany młyn, i kierujemy się do Inowłodza, gdzie podjeżdżamy do sklepu, pora na uzupełnienie zapasów :)
Jako że w pobliżu są jeszcze 2 interesujące nas miejsca to również i tam podjeżdżamy. To Cmentarz Żydowski a raczej to co z niego zostało oraz Cmentarz z I wojny światowej. 
Kolejny stary młyn :)
Kolejny stary młyn :) © amiga
Macewy na starym cmentarzy w okolicach Inowłodza
Macewy na starym cmentarzy w okolicach Inowłodza © amiga
Droga na stary cmentarz wojskowy w okolicach Inowłodza
Droga na stary cmentarz wojskowy w okolicach Inowłodza © amiga

Czas niestety płynie bardzo szybko, tak więc decydujemy się, na szybszy ale gorszy wariant szosowy po drodze 48. Na szczęście jest niedziela, ruch sporo mniejszy, nie ma tirów.... Gnamy w kierunku Tomaszowa i dalej na Skrzynki by podjechać do wysadzonych bunkrów. Trochę zajmuje nam odszukanie ich, drzewa skutecznie je maskują ;)

Same bunkry trochę zaskakują, informacji na necie jest niewiele, coś znajduje się tutaj: Łódź i okolice. Dla miłośników militariów - pamiątki po I i II wojnie światowej.

Fragment pozwolę sobie zacytować :)

Skrzynki. Tajemnicze bunkry

W lesie pod Skrzynkami, w pobliżu linii kolejowej zachowała się grupa tajemniczych bunkrów. Stoją na podmokłym terenie, także trudno do nich dotrzeć podczas mokrej wiosny. Kompleks składa się z czterech bunkrów typy Regelbau 102v i kilku niewielkich betonowych fragmentów, dobrze widocznych jedynie zimą. Bunkry 102v mogły łącznie pomieścić kilkudziesięciu żołnierzy piechoty. Składały się z komory oraz otworu strzelniczego na wysokości wejścia. Nie miały żadnego uzbrojenia, były jedynie zabezpieczeniem dla żołnierzy. Tym bardziej dziwi fakt postawienia schronów w lesie, dość daleko od dowództwa "Oberost" w Spale i okolicznych bunkrów linii Pilicy. Tak niewielka ilość żołnierzy nie mogła w żadnym wypadku przeciwstawić się naporowi wojsk radzieckich. Po wojnie wszystkie bunkry zostały wysadzone w powietrze, jak głosi wieść, przez pracowników Niewiadowa testujących materiały wybuchowe. Jeden schron zachował się jednak w przyzwoitym stanie i można wejść do środka.
Pozostały tylko ruiny
Pozostały tylko ruiny © amiga
Bunkry w okolicach Skrzynek
Bunkry w okolicach Skrzynek © amiga
Pomimo tego, że zniszczone, to robią wrażanie
Pomimo tego, że zniszczone, to robią wrażanie © amiga
Grzyby mają się dobrze
Grzyby mają się dobrze © amiga

Zbliża się 17, pora wrócić pod Skansen, gnamy na złamanie karku, najkrótszą drogą, stajemy na chwilę przy zabytkowym młynie w Komorowie, to... nasz ostatni punkt dzisiaj. Kilkanaście minut później meldujemy się na parkingu przy "Skansenie Rzeki Pilicy". Pakujemy rowery do samochodów. Mariusz zaoferował chęć podwiezienia mnie do Koluszek :) - dzięki... 

Przy młynie w Komorowie
Przy młynie w Komorowie © amiga
Młyn w Komorowie
Młyn w Komorowie © amiga

Wkrótce żegnamy się z Uroczą Karoliną. Dzięki za ten dzień, za wycieczkę.

Andrzej rusza pierwszy, my z Mariuszem chwilę później... to Był dobrze spędzony dzień, w miłym towarzystwie. Dobrze jest się spotkać w nieco większej grupie od czasu do czasu... Prognozy pogody na niedzielę przez długi czas wieściły ulewy, jednak dzień okazał się ciepły, przyjemny... zresztą jak zawsze w Tomaszowie :)

Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga

Opis Karoliny

Opis Mariusza


Ps. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wspólnie spędzony dzień :)

Powrót do domu

Piątek, 8 września 2017 · Komentarze(2)
17:25 dopiero ruszam, ale tak chwilowo będzie... Pewnie jeszcze przez kilka dni... 
Na drogach pusto, wiatr słabszy i chyba zmienił kierunek, ale... świeci słońce i jest przyjemnie ciepło :) Zastanawiam się czy nie wybrać się do lasu na grzyby ;)... Jest dość późno... z tego kombinowania niewiele wyszło. Jadę szosami... Ruch jak w wakacje, sporo bikerów, trochę żal gdy patrzę na rowery z wąskimi oponami... na moich grubasach mogę pomarzyć o jakiejś większej prędkości... a może zainwestować w opony go górala? Coś mniej hardcorowego niż mam? Może po prostu na chwilę przestawię się na szaraka... Tylko muszę mu założyć amortyzator... Boję się dalej o rękę... 

Idealna pogoda na rower
Idealna pogoda na rower © amiga
Na Wirku pakuję się standardowo na szlak wzdłuż Potoku Bielszowickiego... I wszytko byłoby ok gdyby nie tylna przerzutka... Niestety piach w pancerzu strasznie przeszkadza... Może wieczorem wyczyszczę to i wymienię linkę... 10 minut pracy... 
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Całkiem sporo rowerzystów
Całkiem sporo rowerzystów © amiga
Pod koniec wycieczki podjeżdżam na myjnię. Jutro i tak dzień bez rowera, chociaż jadę do Gliwic, tyle, że dzień szykuje się postawiony na głowie... 
Wizyta na myjni
Wizyta na myjni © amiga

Piątkowy dojazd do pracy po opadach

Piątek, 8 września 2017 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam około 7:00, jest... chłodniej niż w ostatnich dniach, ledwie 10 stopni, znowu wieje silny wiatr z zachodu. Na słońce chyba będzie szansa, coś jakby się przecierało tu i tam. Ale widać, że w nocy znowu lało... W wielu miejscach świeże kałuże, asfalt mokry... 

W Kochłowicach jadę po wyczyszczonej DDRce, natykam się na kilku rowerzystów, ale każdy jedzie w swoim kierunku. Tyle, że czuję się senny, zmęczony, nie mam ochoty kręcić... ledwo żyję... 

O poranku na Wirku
O poranku na Wirku © amiga
Gnam gdzie się da szosami, odstępstwo robię na szlaku wzdłuż potoku Bielszowickiego. Reszta jak zwykle. Po raz kolejny oglądam strażników miejskich przy szkołach... Jeszcze trochę i zaczniemy się pozdrawiać. 
W takim sobie czasie dojeżdżam do firmy... wieczorem jak będzie czas to muszę zająć się linką do tylnej przerzutki, prawie na 100% dostał się tam piach, linka chodzi ciężko...  A to w zasadzie 5 minut pracy... 
Gdzie się tak ufajdał?
Gdzie się tak ufajdał? © amiga

Powrót z pracy

Czwartek, 7 września 2017 · Komentarze(2)
Ruszam, wyjątkowo późno, jest trochę przed 18. Wiatr dalej wieje od zachodu, widać gdzieś tam daleko słońce, za to pojawiło się dość paskudne chmury. O powrocie przez las nie myślę, jeżeli tam wjadę, to wyjadę już po zmroku... Na drogach na szczęście jest już pusto. Od czasu do czasu pojawiają się samochody, ale nic wielkiego. Za to całkiem sporo rowerzystów gna to w jedną, to w drugą stronę. 

Te chmury trochę straszą
Te chmury trochę straszą © amiga
Wygląda na to, że chmury podążają ze mną
Wygląda na to, że chmury podążają ze mną © amiga
Na Wirku odbijam na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego. To w zasadzie jedyny ciut dłuższy fragment nieasfaltowy, poza laskiem Makoszowskim ;). Pomimo tego, że potok to w zasadzie ściek, to jednak jest to urokliwe miejsce... gdyby jeszcze zostało tak oczyszczone :)
Nad Potokiem Bielszowickim
Nad Potokiem Bielszowickim © amiga
Wyjeżdżam w Kochłowicach i... szok... sprzątają rowerówkę... Nie wierzę... coś się zmieniło... jakaś dodatkowa kasa? Powolutku widzę, że się ściemnia. Gnam do domu... gdy przekraczam prób jest już po zachodzie słońca... Trwa szarówka... ale zdążyłem.. 
Drugi raz w tym roku sprzątają DDRkę w Kochłowicach
Drugi raz w tym roku sprzątają DDRkę w Kochłowicach © amiga
Pod domem
Pod domem © amiga

W czwartek o poranku

Czwartek, 7 września 2017 · Komentarze(2)
Ruszam około 7, jest chłodniej niż wczoraj, niebo zachmurzone i wieje... strasznie wieje od zachodu... Cóż... lekko nie będzie. Samochodów na drogach jak mrówków, masakra. Źle się w czymś takim jedzie. Kombinuję czy nie pojechać lasem, ale rower czysty, szkoda by było go od razu ubrudzić. Pozostaje pogodzić się z tym faktem i dalej walczyć na drogach. Jakimś cudem w Kochłowicach przejeżdżam bez problemu przez centrum, to w zasadzie dzięki pieszym, którzy skutecznie kierują ruchem ;) 

Wilgotne drogi
Wilgotne drogi © amiga
Na Wirku natykam się na kilku wariatów, gdzieś strasznie im się spieszy... Dobrze, że wyprzedzają z marginesem.. Gdy znajduję się na Bielszowickiej mogę odetchnąć, samochodów tutaj nie ma, w zamian wystawiam się na wietrzysko... gdy normalnie jadę tutaj z prędkością > 30km/h, dzisiaj ledwo utrzymuję 20... ;) 
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
W Bielszowicach krótki wymuszony postój na skrzyżowaniu, ale korki zaczynają się w Zabrzu... jakaś masakra, gdy tylko widzę dziurę w samochodach, uciekam na ul. Poleśną, jest lepiej.... dalej jeszcze ul Sportowa gdzie przy szkole stoi Strażnik Miejski. Trochę mnie zastanawia po co... Jednak to nie jedyna szkoła przy której ich widuję. W zasadzie przy każdej stoi jedna sierotka... Może i dobrze? 
Strażnik miejski przy szkole w Zabrzu
Strażnik miejski przy szkole w Zabrzu © amiga
Skracam drogę przez lasek Makoszowski, wyjeżdżam już w Gliwicach, jest prawie pusto, przy lidlu przypominam sobie, że dzisiaj w sprzedaży są rzeczy i ubrania rowerowe, ale nie staję, nie mam zapięcia, a ryzykować dla Softshella nie będę ;)
Na Zabrskiej
Na Zabrskiej © amiga

Docieram do firmy... , czuję lekkie zmęczenie... wiatr zrobił swoje... 

Powrót przez lasy

Środa, 6 września 2017 · Komentarze(1)
Ruszam po 17. Opuszczając budynek zaskoczyła mnie wysoka temperatura - 19 stopni... bez deszczu, wiatr z południa i niewielki ruch na drogach. Asfalt wysechł, kałuż w zasadzie nie widać. Rower i ja wyglądamy trochę dziwnie. Wszędzie widać zaschnięte błoto... Rozruszanie łańcucha chwilę zajęło ;) Ale nie polewam go olejem, nie w takim stanie. W drodze do domu planuję odwiedzenie myjni... ale zanim tam trafię to przejadę się się lasem ;) Dość szybko odbijam wpierw do Parku a później do lasu w Makoszowach. 

W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Trochę wąsko :)
Trochę wąsko :) © amiga
Zaskoczyła mnie ilość zbieraczy grzybów, to nie za dobrze, prawie na 100% dzisiaj już nic nie znajdę, trudno, przynajmniej pojeżdżę na rowerze ;) Nie zmienia to faktu, że rozglądam się na prawo i na lewo... Widziałem ileś trujaków, ale nie widzę nic co mogłoby mnie zainteresować. Cóż... Nie będzie kolejnej kani ;) 2 znalezione rano wracają ze mną, będzie dobra kolacja ;)

Na dolinie Jamny dalej zalane, w sumie nie ma tragedii, może 10-15 cm głębokości...jadę obok miejsc gdzie znalazłem rano grzybki... wszystko już wyzbierane... szkoda... Nieco dalej na drodze prowadzącej na hałdę trafiam na pociąg... Chwila postoju... i mogę jechać dalej. 
Dalej zalane?
Dalej zalane? © amiga
Pociąg w tym miejscu widzę chyba drugi raz w ciągu ostatnich 7-8 lat
Pociąg w tym miejscu widzę chyba drugi raz w ciągu ostatnich 7-8 lat © amiga
Gdy jestem na Starych Panewnikach pojawiło się słońce, jest pięknie, jest przyjemnie :) tylko co z tego skoro, 3 km dalej zaczyna padać. Skąd ta chmura? Opady trwają może 5 minut, gdy mijają pojawia się tęcza :)
Zachód słońca nad doliną Kłodnicy
Zachód słońca nad doliną Kłodnicy © amiga
Pojawiła się tęcza
Pojawiła się tęcza © amiga
Jakieś 2 km przed domem podjeżdżam na myjnię, 2 zł później rower jest już czysty, po kolejnych kilku minutach jestem w domu. Przejazd był przyjemny... Oby jutro było podobnie ;) A w domu... cóż... trzeba przygotować wegetariańskie kotlety z Kani :)
Przed myciem
Przed myciem © amiga
Po myciu - chyba lepiej
Po myciu - chyba lepiej © amiga
Kotlet wegetariański z Kani :)
Kotlet wegetariański z Kani :) © amiga