Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2017

Dystans całkowity:873.17 km (w terenie 145.00 km; 16.61%)
Czas w ruchu:43:20
Średnia prędkość:20.15 km/h
Maksymalna prędkość:45.20 km/h
Suma podjazdów:3916 m
Maks. tętno maksymalne:170 (92 %)
Maks. tętno średnie:140 (76 %)
Suma kalorii:27748 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:32.34 km i 1h 36m
Więcej statystyk

W środę do pracy

Środa, 6 września 2017 · Komentarze(1)
Ruszam chwilę po 7, za oknem tak sobie, najważniejsze, że już nie pada, nie siąpi. Tyle, że i tak jest mokro. Wiatr niby w twarz, ale niewyczuwalny, za to na drogach.... szkoda gadać. Samochód za samochodem.... W Panewnikach uciekam w las... będzie dłużej, ale co tam. 

Chyba się wypogadza, ale jest mokro
Chyba się wypogadza, ale jest mokro © amiga

Znajdź grzybiarza ;)
Znajdź grzybiarza ;) © amiga
Sporo błota, trafiam na grzybiarzy, mają pusto w koszykach... znaczy się, że grzybów nie ma. Jadę dalej, może 500-600m i... widzę że stoją 2 Kanie. Zatrzymałem się, zbieram... widzę, że jadą grzybiarze samochodem... chwilę później wysiadają i kierują się do moich grzybów ;)... Mi 2 Kanie starczą, a oni niech poszukają... jadę do pracy... 
Pyszny grzybek :)
Pyszny grzybek :) © amiga
2 piękne grzybki
2 piękne grzybki © amiga
Wczoraj gdy szukałem kani nic nie znalazłem, za to dzisiaj 2 wielkie, później jeszcze kilka widziałem, ale już się nie zatrzymywałem, może wieczorem jeszcze będą jak ich nikt nie znajdzie ;)... A może urosną nowe? ;) 

Wyjeżdżam przez dolinę Jamny, dzisiaj lekko zalane... ale nie jest źle...  dalej częściowo szosami, przez Halembę i znowu na chwilę do lasu. Już nie rozglądam się za grzybami, chcę dotrzeć do pracy o jakiejś normalnej godzinie. 
Na dolinie Jamny
Na dolinie Jamny © amiga
Sezon grzewczy chyba się zaczął
Sezon grzewczy chyba się zaczął © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Wyjeżdżam na Makoszowach, jeszcze tylko przez park i jestem w Gliwicach. Rower ubłocony, ja też ciekawie wyglądam, ale warto było. Usyfiony i szczęśliwy melduję się w firmie  :) Pora zając się swoimi obowiązkami

Rozglądając się za grzybami

Wtorek, 5 września 2017 · Komentarze(0)
Ruszam około 16:40, zaskoczyły mnie mokre drogi, kiedy padało? Nie zauważyłem tego... Temperatura też nie zachwyca jest około 15 stopni... Dzień był męczący... mam ochotę pojechać lasem, tylko.. co tam zastanę? Cóż... wjeżdżam do parku w Makoszowach, jest całkiem sporo błota. Za to przy ścieżkach widzę grzyby, to te trujące, może nie do końca jadalne... jednak są. To oznacza, że i te jadalne powinny być... Wyjeżdżając w Makoszowach już wiem jak pojadę... jeszcze kawałek asfaltem do Kończyc, dalej przez węzeł A4ki i jestem w lesie w kierunku na Halembę :)

Mokro coś jest, padało gdy byłem w pracy?
Mokro coś jest, padało gdy byłem w pracy? © amiga
4 pieski - nie za dużo na raz?
4 pieski - nie za dużo na raz? © amiga
Cały czas jest dość wilgotno, chwilami lekko mży, czasami wiatr strąca krople deszczu z drzew, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Rozglądam się po bokach... i nic jadalnego. W zasadzie to szukam tylko jednego grzybka... - Kani bo w zasadzie tylko jego jestem w stanie zauważyć jadąc około 20 km/h. 
Na Halembie straszne zaciski... masa samochodów, tyle, że na głównej drodze, gdy odbijam na Piotra Skargi jest pusto :) 
Na dolinie Jamny trafiam na koparkę, walczy z korytem rzecznym, czyżby wylała? 
Pogłębiają Jamnę
Pogłębiają Jamnę © amiga
Jestem w "moim" lesie, jadę tak by zahaczyć o kilka miejsc, rozglądam się za grzybkami... i tutaj jest inaczej, nawet trujaków jest niewiele. Czemu? Może chodzi o podłoże, jest bardziej piaszczyste. 
Chyba ich nie powinno być w lesie
Chyba ich nie powinno być w lesie © amiga
Wyjeżdżam na Starych Panewnikach, przypominam sobie o paczkomacie, jest niestety nie z tej strony Ochojca. Trochę muszę nadłożyć drogi... ale co tam... wszystko to szosy ;), docieram na miejsce, zabieram paczkę i gnam do domu... Ochojec solidnie zakorkowany. Tak jest mniej więcej do Ziołowej, później się luzuje, to chyba pierwszy przypadek gdy cieszę się, że jest tutaj rowerówka... Wiem, że jest niebezpieczna, źle zaprojektowana, ale gdy człowiek nie pędzi na złamanie karku i zwalnia przy skrzyżowaniach to nie powinno nic się stać. :) Wkrótce jestem w domu... Nadaję się jedynie do kąpieli a ciuchy do prania... ;) Pomimo temperatury i wilgoci, dobrze się wracało. Tylko rower wygląda jak 7 nieszczęść. 
Przy dworcu PKP na Ligocie
Przy dworcu PKP na Ligocie © amiga
Zajebiście stanął
Zajebiście stanął © amiga

Wtorkowy poranek

Wtorek, 5 września 2017 · Komentarze(5)
Ruszam chwilę po 7, pogoda ciut lepsza niż wczoraj o tej samej porze. Zaskoczyło mnie to, że w wielu miejscach jest mokro, to z automatu wykluczyło jazdę lasami. Chociaż przy wietrze w twarz, aż by się o to prosiło o taki wariant... 

W Kochłowicach
W Kochłowicach © amiga
W Kochłowicach pakuję się jednak na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego, to jedyny ciut większy akcent terenowy, reszta raczej standardowo. Na drogach o dziwo jakby spokojniej. 
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Trafił się i rowerzysta
Trafił się i rowerzysta © amiga
W Zabrzu trafiam na autobus linii 198, numer boczny 126 z nieczytelnymi tablicami rejestracyjnymi, rozpoznaję go... w środku siedzi chyba ten sam kierowca, który w marcu zepchnął mnie z drogi... Trochę się obawiam, bo jeżeli dalej tak jeździ to będzie znowu nieciekawie. Swoją drogą to tydzień temu przyszło pismo z policji, że kierowca (Ukrainiec) został ukarany. Tym bardziej ma powód by mnie nie lubić. Jakieś 300m za przystankiem autobus mnie dogania, ale nie wyprzedza, pomimo tego, że w tym miejscu jest dość szeroko, z naprzeciwka jadą samochody, Przez około 100m cały czas trzyma się w bezpiecznej odległości. Dopiero gdy widać, że jest pusto wyprzedza mnie z dużym zapasem... Gdy kabina jest na mojej wysokości trąbi.... chyba mnie poznał ;) Mam jednak nadzieję, że w podobny sposób zachowuje się wobec innych rowerzystów. Mógłbym jeszcze się przyczepić, że przekroczył podwójną ciągłą, ale... widoczność w ty miejscu była na tyle duże, że nie ma mowy o niespodziankach. Mam więc pewną satysfakcję... nauczyłem gościa wyprzedzać rowerzystów ;).... Choćby z tego powodu zakup kamerki był trafiony... 
Poznaję ten autobus... i chyba tego kierowcę
Poznaję ten autobus... i chyba tego kierowcę © amiga
On też mnie poznał, ale nauczył się wyprzedzać
On też mnie poznał, ale nauczył się wyprzedzać © amiga
Nieco dalej przy podstawówce jest Sajgon, samochody poruszają się we wszystkich możliwych kierunkach, w poprzek także... dziwne to wygląda i dziwnie się w czymś takim jedzie. To się zmieni za kilka miesięcy... ale dzisiaj trafiłem chyba na najgorszą porę... 
Na szczęście do firmy coraz bliżej... jeszcze 8km i będzie spokój. Gliwice za to prawie puste... w wielu miejscach trwają jakieś drobne remonty... tyle, że nie przeszkadzają. Do firmy docieram w takim sobie czasie... mimo wszystko dobrze się jechało :)
Na bł. Czesława
Na bł. Czesława © amiga

Po pracy i z wiatrem

Poniedziałek, 4 września 2017 · Komentarze(0)
Ruszam po 17. Gdy wychodzę na zewnątrz... zaskoczenie... jest względnie ciepło, około 19 stopni, wije wiatr od zachodu..., świeci słońce... Wieczór szykuje się przyjemny... Po głowie chodzi mi by wpakować się w las, by poszukać grzybów, jednak wiem, że późno wyjechałem a w domu jeszcze parę rzeczy do zrobienia.
W lasku Makoszowskim co chwilę widzę jakieś rosnące trujaki, wiec wygląda na to, że sezon na grzyby właśnie się zaczął :). Aż korci mnie by w lasach Panewnickich poszukać Kani :) w kilku miejscach gdzie je widuję od czasu od czasu. Tyle, że nie mam ochoty na przejazd przez hałdy, na wielu z nich woda i błoto będzie się utrzymywać przez kilka dni. Mógłbym co prawda pojechać przez węzeł z A4 w Kończycach...  jednak nie lubię tego wariantu, ze względu na węzeł ;)
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Pogoda zmieniła się na plus
Pogoda zmieniła się na plus © amiga
Jedyne odstępstwo od szos robię sobie na Wirku jadąc do Kochłowic wzdłuż potoku Bielszowickiego :) Gdyby było jeszcze ciut cieplej... gdyby tak było już z rana... ale na to trzeba będzie poczekać ładnych kilka miesięcy. 
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Słoneczko ładnie przygrzewa
Słoneczko ładnie przygrzewa © amiga
W parku Zadole
W parku Zadole © amiga
Powrót nieco spokojniejszy niż poranek, samochody jakby wolniej jeździły, a może było ich po prostu mniej? Oby kolejne dni były podobne do tego popołudnia, a nie poranka :)
Po domem
Po domem © amiga

W poniedziałek do pracy

Poniedziałek, 4 września 2017 · Komentarze(1)
Ruszam przed 7. Pogoda.... szkoda gadać, chociaż mogło być gorzej. Nie pada i to najważniejsze, ale silny wiatr w twarz robi swoje... Szybko dowiaduję się, że wakacje się skończyły. Sporo samochodów, mało tego pojawili się ci niedzielni... Pierwsze spotkanie na Medyków... jakiś debil wyjeżdża z podporządkowanej, gdyby nie zachowanie kobiety jadącej z naprzeciwka byłby dzwon... 

Na Medyków
Na Medyków © amiga
... niewiele brakowało a byłby dzwon
... niewiele brakowało a byłby dzwon © amiga
To jeden z tych dni gdy oczy dookoła głowy to za mało, wiem, że to dzień cudów na drogach... nawet zastanawiam się czy nie wpakować się w las pomimo tego, że jeszcze niedawno padało... Na zastanawianiu się skończyło ;) Jadę dalej... jednak rozglądam się czy ktoś nie wyskoczy, czy nie pojawi się jakiś debil... 
Na Wirku w pobliżu przejazdu kolejowego
Na Wirku w pobliżu przejazdu kolejowego © amiga
Pomimo, zacisków, szybko, za szybko jadących w wielu miejscach samochodów, specjalnie nic się nie dzieje. Od Bielszowic zaczyna się wszystko uspokajać. Co ciekawe w Zabrzu gdzie spodziewałem się Sajgonu w pobliżu szkół, jest... luz... cisza... zaczynają później czy jak? 
Bielszowicka
Bielszowicka © amiga
Na Granicy Zabrza i Gliwic
Na Granicy Zabrza i Gliwic © amiga
W Gliwicach jakiś debil z DHLa trochę za blisko mnie wyprzedza... Szkoda gadać. Do firmy dojeżdżam zmęczony... Wiatr zrobił swoje. Inna sprawa, to byłem ubrany w wersji jesiennej, Po raz pierwszy zupełnie na długo i w kurtce przeciwdeszczowej. Pewnie to też swoje dołożyło... ;)
Dupek z DHLa
Dupek z DHLa © amiga

Przez las w mżawce

Piątek, 1 września 2017 · Komentarze(0)
Ruszam chwilę po 17, jest nijak..., wiatr zmienił lekko kierunek, wydaje mi się, że wieje z północnego-wschodu... Na niebie masa chmur, słońca nie widać, na dokładkę lekko mży... Temperatura jeszcze dość wysoka... około 19 stopni...tyle, że ma spadać, mało tego prognozy wieszczą, że coś na nas idzie i będzie lało po zachodzie słońca. Mam trochę czasu. 

Lekko mży już w Gliwicach
Lekko mży już w Gliwicach © amiga

Kombinuję którędy wracać, jeszcze na Sośnicy odbijam w kierunku hałdy :), będzie teren... Po drodze postanawiam jednak sprawdzić stary wariant przejazdu puki nie wybudowali DTŚki. Mapy Openstreet pokazują, że jest tam możliwość przejścia, przejazdu... cóż... jestem rowerem, więc albo przejadę, albo się wrócę. Na miejscu okazuje się, że da się tędy jechać, tyle, że to nic mi nie zmienia, dalej w 2 miejscach trzeba przenieść rower. Pierwszy nad torami, drugi przez rów..

Ostatnio zastanawiałem się czy jest tutaj przejazd
Ostatnio zastanawiałem się czy jest tutaj przejazd © amiga

Pogoda zmienia się, raz lekko siąpi, raz jest sucho, tyle, że mam wrażenie, że robi się coraz ciemniej... W lesie miejscami niewiele widać, trzeba jechać ostrożnie. Nie mogę zaliczyć żadnej gleby... bądź innej niespodzianki... puki ręka do końca nie wyzdrowieje... 
Zjazd ze starej hałdy w Makoszowach
Zjazd ze starej hałdy w Makoszowach © amiga

W niezłym czasie docieram na Halembę, gdzie niewielki 3 km odcinek ciągnę szosami, po czym znowu pakuję się na leśne ścieżki. Po drodze zauważam coś... to coś to Kania, wygląda na to, że komuś wypadła, a ktoś inny na nią najechał... zwalniam... rozglądam się, nawet podjeżdżam w kilka miejsc gdzie w poprzednich latach widywałem kanie. Niestety nic nie znalazłem, jest za sucho, a łażenie po kniei jakoś mi dzisiaj nie pasuje. 
Droga na hałdę w Panewnickich lasach
Droga na hałdę w Panewnickich lasach © amiga
Wodociągi przyjechały
Wodociągi przyjechały © amiga
Wyjeżdżam z lasu w Panewnikach, reszta drogami, do domu... Przejazd dość przyjemny, chociaż temperatura spadła do około 15 stopni. Po godzinie zaczyna lać, grzmieć... wieczór do bani... Kolejne 2 dni też będą nieciekawe... Jesienne pluchy coś za szybko przyszły... 

Piątkowy poranek

Piątek, 1 września 2017 · Komentarze(2)
Ruszam około 7:00..., jest dziwnie ciepło :) 19 stopni, wieje z północnego-zachodu, wiatr jest odczuwalny, widać go na wierzchołkach drzew, uginają się... Cóż... droga będzie po górkę... 

Na drogach sajgon, masa samochodów, powoli trzeba się do tego przyzwyczajać, pospolite ruszenie nastąpi w poniedziałek. Trzeba to jednak przetrwać. Jeżeli pogoda pozwoli to może pojadę lasem? 

A dzisiaj... też trzeba dotrzeć do Gliwic, w Panewnikach zastanawiam się, czy nie pojechać lasami, jednak w ostatniej chwili odbijam na Kochłowice, jednak szosy, może też dlatego, że dziwnie dobrze mi się kręci... Rower prawie sam jedzie, czyżbym się pomylił co do kierunku wiatru? 

Pod wiaduktem w Piotrowicach
Pod wiaduktem w Piotrowicach © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Na drogach jakby nieco się uspokoiło, od Bielszowic prawie pusto, nawet w Zabrzu dziwnie mało samochodów. Godzina taka, że jednak korki powinny się pojawić ;) Skracam sobie drogę przez lasem Makoszowski. Natykam się na ekipy porządkowe, Powalone, złamane pnie już pocięte, na boku. Wygląda na to, że jednak chcą coś jeszcze wyciąć. 
Czyżby jeszcze coś mieli wycinać?
Czyżby jeszcze coś mieli wycinać? © amiga
Wkrótce jestem w Gliwicach, ostatnie 6 km po szosach, docieram pod firmę, spoglądam na zegarek, całkiem przyzwoity czas. Przyzwoity jeżeli wziąć pod uwagę mój kompletny brak kondycji... 
Pod firmą
Pod firmą © amiga