Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2013

Dystans całkowity:1813.36 km (w terenie 302.00 km; 16.65%)
Czas w ruchu:77:17
Średnia prędkość:23.46 km/h
Maksymalna prędkość:64.33 km/h
Suma podjazdów:1902 m
Maks. tętno maksymalne:182 (98 %)
Maks. tętno średnie:152 (82 %)
Suma kalorii:68708 kcal
Liczba aktywności:43
Średnio na aktywność:42.17 km i 1h 47m
Więcej statystyk

Po harcorowym weekendzie

Poniedziałek, 24 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Kult - Chodźcie chłopaki


Po mocno rowerowym weekendzie czuję delikatne zmęczenie... W zasadzie to za diabła nie mogę się dobudzić. W końcu jednak budzik wygrywa...
Czuję te przejechane km, tą wycieczkę z buta na Czupel. Piękny weekend :)....
Za to za oknem szaro..., prognoza wskazuje, że przez cały dzień gdzieś po okolicy będą krążyć deszcze.

Na zewnątrz wychodzę późno...., jest ok 7:25. Lecę po szosach..., dzisiaj nie mam melodii do szaleństw, tym bardziej, że pamiętam co się wczoraj działo na krótkim odcinku z Rudy Śląskiej do Panewnik.
Na szczęście nie ma jakiegoś wielkiego ruchu na ulicach, mogę jechać spokojnie, nie męcząc się..., pewnie miną ze 2 dni zanim zupełnie odreaguję/odeśpię spotkanie integracyjne.
Początkowo mam założoną przeciwdeszczówkę (w chwili gdy wychodziłem, kropił deszcz), jednak w okolicach Wirka jestem ugotowany, jest mi gorąco, zdejmuję ją... wszystko mokre/upocone.... na szczęście przestało padać, a bluza schnie w ciągu 5 minut :)
Zaskakuje mnie brak korka w Zabrzu, chyba zmienili organizację ruchu w rozkopanym Centrum Południe..., może to i lepiej? A może zaczęły się już wakacje?

Wisła w okolicach Goczałkowic © amiga

I po spotkaniu firmowym w Żywcu

Niedziela, 23 czerwca 2013 · Komentarze(12)
Uczestnicy
Maria Peszek - Nie ogarniam


Wczorajszy dzień to sporo atrakcji, włącznie z pływaniem po jeziorze Żywieckim. Imprezka przeciągnęła się niektórym do 5:00, od jakiegoś czasu jest już jasno. Towarzystwo zaczęło uciekać do domków spać...., a ja jakoś nie mam ochoty na sen..., tylko co tu robić, pierwsza myśl, to aparat i polowanie na taki nad wodą. Jednak chwilę później nachodzi refleksja, jestem w górach i na żadnej w zasadzie nie zdobyłem... Chyba najwyższa pora gdzieś się wybrać. Mam niecałe 4 godziny czasu... więc nie poszaleję... krótkie spojrzenie na mapę i... Czupel... . Do najbliższego żółtego szlaku mam ok 500-700m. Dość szybko znajduję się w pobliżu Tresnej, szczyt mijam w odległości może 100m, ale nie on jest moim celem, a to na żółtym szlaku zaliczam Solisko (635) i kawałek dalej na wysokości Koleb wchodzę na czerwony szlak prowadzący na Czupel, zastanawiam się jaka jest tutaj trasa, na ile da się podjechać rowerem, wrażenia są podobne jak rok temu, jadąc innym szlakiem, wiele miejsc jest do przebycia tylko z buta. W ciągu nieco ponad godziny osiągam Czupel (933 - najwyższy szczyt Beskidu Małego w Beskidach Zachodnich), odbijam na Rogacza (899) i wchodzę na niebieski szlak, teraz głównie zejście, jednak wiem jakie to jest zdradliwe, zresztą na mapie jest gęsto od poziomic, będzie ciężko. Do Suchego Wierchu (781) jest jeszcze ok, za to później w kierunku Czernichowa jest wiele miejsc usianych kamieniami o różnej wielkości od groszku do TV Rubin... Zmęczyło mnie te zejście, chyba mimo wszystko wolę podchodzić, podjeżdżać. Ostatni kawałek to głównie szosa prowadząca do Zarzecza. W ośrodku jestem 5 min po zakładanym czasie :). Zmieściłem w limicie czasowym... uff, prawie 15km za sobą :).

W drodze na Czupel © amiga


Kapliczka w górach © amiga


Czekające wyzwanie © amiga


Zaczyna się wypogadzać © amiga


Po śniadaniu w ciągu godziny wyjeżdżamy, jest nas 4: Darek, Andrzej i Tomek. Początkowo planujemy wjazd na górę Żar, jednak przy sklepie, w Czernichowie, odpuszczamy, przed nami szmat drogi, a dobrze by było dotrzeć o jakimś normalnym czasie, tym bardziej, że jest już o 11:00.
Jedziemy przez Kobiernice (ech... żeby było więcej czasu), Kęty, Pisarzowice, Janowice, Bestwinę, tutaj zatrzymujemy się w małej knajpce, chwilę odpoczywamy ustalamy dalszą trasę, chwilę później rozstajemy się z Andrzejem, musi jak najszybciej dotrzeć do domu, a my niespiesznie kierujemy się przez Czechowice-Dziedzice do Goczałkowic Zdroju, tutaj przy głównej promenadzie posilamy się w knajpce... Mija kilkadziesiąt minut, na horyzoncie (od południa) pojawiają się ciemne chmury. Trzeba uciekać, jadąc przez całą długość Goczałkowic, pada deszcz, na szczęście udaje nam się wydostać spod wpływu chmury, robimy przerwę przy zalewie Łąka :)


Kościół św. Mikołaja w Łące © amiga


Zalew Łąka - klon Goczałkowic © amiga


Jednak nie ma specjalnie czasu na podziwianie okolicy. Pozostało jeszcze sporo drogi przed nami. Kierujemy się przez lasy na Zgoń, Gardawice, Zawiść, po drodze kolejna przerwa, wypijamy po małym piwie. W międzyczasie słońce zaczyna grzać. Chce mi się niemiłosiernie spać, męczę się jadąc na rowerze, uważam, aby nie usnąć, dopiero kilka podjazdów w okolicach Orzesza , Ornontowic budzi mnie na dobre :). W Gierałtowicach rozstajemy się z Tomkiem pędzi do Gliwic. Stajemy jeszcze na chwilę przy sklepie, uzupełniamy elektrolity i powoli odbijamy każdy w swoją stronę, Darek na helenkę, a ja wracam do Katowic. Jeszcze krótka przerwa przy boisku kolejarza w Piotrowicach i mogę odpocząć w domu. Jeszcze tylko włączyć pranie, coś zjeść i można iść spać :)

Piękny weekend, nawet nie przypuszczałem, że będzie taki udany, że tak miło go spędzę, ech... oby więcej takich.

Prawie w domu - boisko kolejarza o zachodzie słońca © amiga

dookoła Jeziora Żywieckiego

Sobota, 22 czerwca 2013 · Komentarze(9)
Uczestnicy
Hasiok - Szpital nr.1


Ciężki poranek, długo nie mogę dojść do siebie... zmęczył mnie wieczór... po dłuższym czasie dopiero wsiadam na rower, na krótką wycieczkę po okolicy. Jedziemy z Darkiem dookoła jeziora Żywieckiego, na więcej nie ma specjalnie czasu dzisiaj, już za 2-3 godziny wraca reszta ekipy…, zaczyna się właściwa części spotkania integracyjnego.
Wracając do przejazdu to kierujemy się na Tresną, Czernichów, zatrzymujemy się na tamie

Nad zaporą © amiga


i nieco dalej jeszcze raz przy sklepie, organizm w końcu zaczął się domagać jedzenia, koli… szybko stawia mnie to na nogi, teraz mogę jechać dalej. W Międzybrodziu Żywieckim przekraczamy Sołę jadąc na Oczków, przy drodze stoi pomnik, kolejna przerwa

Pomnik katastrofy autobusów pod Żywcem © amiga


Informacji niewiele, tyle, że zginęło 30 osób w wypadku autobusowym… Dopiero w domu szukam czegoś więcej na ten temat… Katastrofa autobusów pod Żywcem . W wypadku brały udział 2 autobusy jadące z 2 różnych stron po oblodzonej jezdni, mijając się (w zasadzie trafiając się) na moście runęły w 18 metrową przepaść.
Po kilku minutach ruszamy dalej, od wschodu i południa widzimy ciemne chmury sunące majestatycznie w naszym kierunku, czyżbyśmy mieli zmoknąć? Przyspieszamy…, wracamy do bazy, nie ma sensu ryzykować.

Coś się święci © amiga


Szczęśliwie docieramy do ośrodka, chmury popłynęły w inną stronę, ale przez większość dnia pojawiają się kolejne, jednak my możemy zająć się integracją…

"Wycieczka" do Żywca

Piątek, 21 czerwca 2013 · Komentarze(10)
Uczestnicy
KADAVAR - Come Back Life


Piątek „skoroświt”....
Dzień zaczyna się nieco inaczej niż zwykle. Zabieram sięga kończenie przygotowań do wyjazdu… niby niedużo, ale na poranek zostawiłem sobie czyszczenie rowera…., zajmuje to trochę czasu. Oliwienie, przygotowaniem map… dochodzi 7:30, telefon kontrolny do Darka, jest nieźle, też kończy ostatnie przygotowania. Ok. 8:00 jestem już na rowerze, jadę w kierunku Zabrza, spotkamy się gdzieś po drodze. Plan na dzisiaj to spokojna krajoznawcza wycieczka, jako, że słońce ma palić przez cały dzień, chcemy jak najwięcej, jak najdłużej pozostać w lesie…

Nadjeżdża Darek © amiga


Dojeżdżam do Kończyc, w zasadzie do skrzyżowania leśnej ścieżki, z Chudowską, staję… dalej nie jadę, bo nie wiem do końca którędy pojedzie Darek, czy od strony Makoszów, czy Kończyc. Mam chwilę czasu aby się napić. Mijają może 2-3 minuty i jesteśmy w komplecie. Jako, że nieco lepiej znam tą trasę, a przynajmniej częściej nią jeżdżę to „prowadzę” chociaż może to lekkie nadużycie :).
Początkowo Halemba, zatrzymujemy się chwilę przy pomniku Pamięci Ofiar Hitlerowskiej przemocy niedaleko elektrowni… mało znane miejsce, myślę, że nawet część mieszkańców nie wie o jego istnieniu.

Starganiec o poranku © amiga


Ruszamy dalej, kierujemy się na Mikołów, tyle, że nie wjeżdżamy do miasta tylko mijamy je od południa, przez Starganiec, Kamionkę, Zarzecze, Podlesie i kierujemy się przez las na Tychy, tam wjeżdżamy na szlak prowadzący nas na Żwaków i Paprocany.

Zameczek Myśliwski Promnice © amiga


W okolicy mamy Zameczek Myśliwski w Promnicach więc szkoda byłoby go nie odwiedzić, niemniej chyba 2 razy tą samą drogą do niego nie podjeżdżałem. Oznaczenie są takie sobie więc najczęściej kończy się to jazdą na czuja, na azymut, dzięki temu po raz pierwszy i jak się później okaże ostatni spotykamy błoto na drodze :).
Chwila na focenie i ruszamy dalej po drodze technicznej wzdłuż wodociągu, bokiem zahaczamy o Kobiór, mijamy stojące jagodzianki, ale chwilę później mija nas jakaś BeEmWuCha pewnie je zgarnęła, bo kilka min później mija nas ponownie :). Jadąc powrotem ;P
Na skrzyżowaniu z E75 spotykamy bikera jadącego po mięso do Kobióra, chwila rozmowy, próbuje nam doradzić najlepszą drogę, naopowiadał się ile wlezie a i tak pojechaliśmy po swojemu :).

Tak będę leżał © amiga


Kilka km dalej wjeżdżamy w końcu do Pszczyny, zatrzymujemy się przy skansenie, kawałek dalej przy Pałacu (grzechem byłoby ominąć to miejsce) i…. szukamy jakiejś knajpki, gdzie będzie cień…

Łańcuszek © amiga


Zatrzymujemy się w restauracji na rogu ulic Piastowskiej, Katowickiej i Dworcowej. Może nie jest to jakieś super wyszukane miejsce, ale pierogi ruskie są genialne i to zimne Karmi :)
Mija dobre kilkadziesiąt minut, chwilę rozmawiamy w właścicielem i chyba jednym z pracowników, doradzają nam którędy najlepiej pojechać do…. Wisły, jednak dzięki nim zmieniamy pierwotny plan i postanawiamy jechać przez Bielsko-Białą trzymając się prawej strony rzeki Białej (patrząc od strony z której jechaliśmy to była lewa strona ;P ). Będzie kilka km mniej do przejechania, a nawigacyjnie dużo prostsze.

Wieża wodna w Pszczynie © amiga


W końcu ruszamy, jeszcze chwila na fotkę wieży wodnej w Pszczynie, i ruszamy na tamę w Goczałkowicach,

Nad zalewem w Goczałkowicach © amiga


Pustki na tamie © amiga


tam odbijamy na szlak prowadzący do Goczałkowic Zdroju,

Kupić, nie kupić, potargować można © amiga

odbijamy na Czechowice-Dziedzice i trzymając się bocznych szos docieramy do Bielska…, spory ruch na drogach, miliony świateł, skrzyżowań… ogólnie nieprzyjemnie… Chwila przerwy już prawie na wylocie przy pięknym drewnianym kościółku św. Barbary

I objawił się Bóg © amiga

Trochę zmechacne © amiga

Kościół św Barbary w całej okazałości © amiga


i odbijamy na Wilkowice, w końcu doczekałem się jakiegoś konkretniejszego podjazdu, zatrzymujemy się przy jakimś sklepie, od dłuższego czasu w zasadzie nie było szans na uzupełnienie zapasów, teraz trzeba to nadrobić, temperatura utrzymująca się przez cały czas powyżej 30 stopni dobija… Przy sklepie pęka kolejna butelka, koli, wody…, ruszamy dalej.


Zaczynają się Łodygowice i dłuuuuuugi zjazd (krótka przerwa przy kolejnym drewnianym kościółku i odrestaurowanym pałacu)

W tle kościół św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Łodygowicach © amiga


Łodygowice - Pałac neogotycki © amiga


w kierunku Zarzecza. Prędkości na licznikach przez cały czas grubo powyżej 50km/h :). Jeszcze tylko kilka km i kilka górek i lądujemy w ośrodku. Spotykamy kilku znajomych i jedziemy napić się w końcu zimnego piwa, tylko czemu to Żywiec….? ;P

Czas na relaks © amiga


Nocą nad zalewem Żywieckim © amiga

Kurierka i powrót do domu...

Czwartek, 20 czerwca 2013 · Komentarze(2)
System Of A Down - Toxicity


Kończę powoli pracę..., telefon... czeka mnie wizyta w sklepie i kurierka :), cieszę się, że będzie okazja odwiedzić przyjaciół, chociaż przez chwilę. Dzisiejsze plany dość napięte, dokończyć przygotowania do wyjazdu... Jadę chyba najkrótszą drogą na Helenkę. Temperatura i słońce daje popalić..., czuję zmęczenie..., na miejscu mija godzina na rozmowach, stygnę... i niestety muszę lecieć do domu. Wychodzę na zewnątrz, temperatura jakby niższa, tylko co z tego jak dalej jest powyżej 30 stopni. Droga mija względnie szybko. W Kończycach chwila zastanowienia, mam dość szos i słońca na dzisiaj, chcę do lasu, może będzie chłodniej? Jednak płonne moje nadzieje, jestem już na ścieżce leśnej na Halembę. Dalej parno, dalej duszno...., pot się leje strumieniami. Jeszcze tylko podjazd na Panewniki i jestem domu. Wizyta w sklepie, trzeba uzupełnić płyny... Trzeba się dobrze nawodnić, jutro ma być podobnie... Będzie prze..., przefajnie ;)

W Beskidzie Małym - do zobaczenia jutro :) © amiga

z pomarańczowym żaglem...

Czwartek, 20 czerwca 2013 · Komentarze(5)
Piersi - Bedziemy piwo pić


Czwartek, jakoś raźniej mi się dzisiaj wstawało, może dlatego, że dzisiaj po raz ostatni w tym tygodniu jadę do Gliwic, od jutra zaczyna mi się weekend, nieco przedłużony weekend. Cały czas mam nadzieję, że pogoda dopisze i uda się trochę pojeździć, pozwiedzać…
Poranek ciepły, ale w końcu mamy prawie lato, szybkie śniadanie, przygotowanie wehikułu, pakowanie gratów i z wielkim pomarańczowym plecakiem jadę do Gliwic. Nie przepadam za takim żaglem na plecach, ale od czasu do czasu… z drugiej strony przywykłem do obciążenia na plecach przynajmniej kilku kg. Więc 5/6 kg w jedną w drugą specjalnie różnicy nie robi.
W trakcie jazdy czuję, że kolejny dzień wieje od wschodu, w zasadzie to dobrze, plecak nie będzie tak ciążył. Jadę po raz kolejny po szosach, to w końcu najszybszy możliwy wariant przejazdu, chyba, że spróbuję opracować coś innego omijającego skrzyżowania, place budowy, korki w Zabrzu. Korci aby przetestować starą drogę Mikołów-Gliwice, tyle, że się jej obawiam, tam dalej nikt nie przejmuje się ograniczeniami, a gdy przypomnę sobie węzeł w Sośnicy to ciarki przechodzą po plecach. Chociaż może…, zbliża się w końcu sezon urlopowy.. już za kilka dni ruch powinien zmaleć o jakieś 30%. Drogi opustoszeją, znikną studenci, rodzice dowożący pociechy do szkół…
Większość trasy dzisiaj przebiegła bez większych odstępstw, klasycznie światła, korki, przebudowa itp. Rozeźliła mnie jedynie jakaś kobiecina która już w Gliwicach skręciła ni z gruchy nie z Pietruchy z lewego pasa prosto mi pod koła, przejeżdżając mój pas i wjeżdżając w boczną drogę, chyba zauważyła swój błąd/manewr, bo przepraszała… tylko co z tego… chwila mojej nieuwagi i … a co ta… idioci też muszą istnieć na tym świecie, bez nich życie nie byłoby takie kolorowe…, przejazdy do pracy byłyby nudne jak flaki…., przynajmniej jest o czym wspomnieć na blogu :P


Kanał lodowy - BikeOrient 2013 - Dolina Warty - fotoshetcher © amiga

Spotkanie z Bogdanem

Środa, 19 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
The Beatles - Yellow Submarine


Jest ok 16:30, wyjeżdżam z firmy, jeszcze tylko tel. kontrolny i jadę, mam godzinę czasu aby dotrzeć w okolice Halemby. Początkowo po szosach, jednak szybko zmieniam plany, w Sośnicy już ląduję na hałdzie. W Kończycach wizyta w sklepie i ruszam dalej, dzisiaj nie ma specjalnie czasu na podziwianie okolicy, spieszy mi się.
Dojeżdżam do Halemby, jeszcze kawałek i ląduję nad stawem "Kiszka". Bogdan już na mnie czeka. Siadamy kawałek dalej, chwilę rozmawiamy przy piwie, jednak komary tną niemiłosiernie. Zbieramy się i jedziemy w kierunku Stargańca, prawie całość po terenie, już na miejscu mamy trochę czasu, rozmawiamy ponad godzinę, opróżniając kolejne puszki. W końcu po 20:00 pora rozstać się i ruszyć do domu. Krótkie pożegnanie i każdy jedzie w swoją stronę. Mam jakieś 6km do domu, część przez las, końcówka po szosach.
Pogoda idealna, rozmowa owocna, fajnie było się spotkać po... chyba roku jeżeli się nie mylę... . Liczę na kolejne spotkanie, miejmy nadzieję że nieco szybciej niż za 12 miesięcy :).

Maczek przydrożny © amiga

poranek, czas ruszyć do pracy...

Środa, 19 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Bloodwork - A Truth Deceived


Środa, pora wstać, pora ruszyć do pracy. Ten pierwszy punkt jest nieco problematyczny, w końcu udaje się wyjść ok 7:15. Masakra.... Znowu postanawiam polecieć po szosach, znowu będę próbował oszukać czas.
Ruszam. Na szosach małe wyrojenie, w zasadzie na całej długości coś... światła, korki, kierowcy wariaci... Najgorszy fragment od Rudy Śląskiej - Wirka do Zabrza Kończyc, oczy dookoła głowy, cały czas trzeba uważać. W Gliwicach też niewiele lepiej, spory sznur samochodów na ul. Odrowążów, a budowa średnicówki daje się miejscami we znaki.
Przynajmniej jest ciepło, może nawet nieco za bardzo, znowu wszystko poleci do suszenia..., znowu się spocę, ale czyż nie o to chodzi?
Na szczęście ten tydzień powoli się kończy, jeszcze tylko dzisiaj i jutro i czeka mnie zasłużony nieco dłuższy weekend, może nawet uda się pojeździć ;P

Dzwony jak malowane ;P - fotosketcher © amiga

Das Oberschlesische Bier

Wtorek, 18 czerwca 2013 · Komentarze(18)
Zacier - Going to Zion


Dzisiaj urywam się kilka min po 16:00. :), Wychodzę na zewnątrz i... masakra, gorąco, duszno, już kilka sekund później pot leje się ze mnie strumieniami.
Ruszam, nie ma na co czekać trzeba jechać. W Sośnicy skręcam na hałdę. Dzisiaj nieco więcej terenu, a przy okazji mogę zainwestować 2.40 w piwo które zauważyłem już jakiś czas temu w tym miejscu. Nie spodziewam się cudów, ale głupio nie spróbować ;P
Lecę przez lasy, słońce zostało przykryte przez grube chmury, może padać..., lecę najkrótszą droga do domu. No... może nie do końca, na Halembie zamiast na wprost robię delikatny objazd po lesie ;). Szukam miejsca do zrobienia fotki.
Po chwili gdy wszystko się udało, ponownie dosiadam Manfreda, jadę dalej, jeszcze 10km....
W domu jestem maksymalnie ugotowany. Pomaga kąpiel, jednak w sumie jestem zadowolony, dobrze się jechało. Fajne zakończenie dnia :)

Das Oberschlesische Bier ;P niech odmieni oblicze ziemi. Tej ziemi! © amiga

mamy wtorek

Wtorek, 18 czerwca 2013 · Komentarze(3)
Joe Cocker - Let's Go Get Stoned


Kolejny poranek, budzę się wcześniej, chcę być w Gliwicach przed 8:00. Oczywiście początkowy plan nie wypalił. Wyjeżdżam ok 7:25..., masakra..., pędzę po szosach może chociaż w ten sposób dogonię uciekający czas. Dzisiaj na drogach już nie jest tak miło jak wczoraj. W 2 miejscach w Panewnikach i Bielszowicach jakiś kretyn wyjechał mi z podporządkowanej pod koła... Ostre hamowanie i jest ok... Niektórzy jednak nie powinni mieć prawa jazdy... szkoda gadać.
Zabrze przywitało mnie dla odmiany zajeb...ym korkiem. Już przed znakiem „Centrum południe” stoją samochody. Uciekam na chodnik. Klucze trochę między przechodniami, bikerami, w końcu udaje mi się wydostać z drugiej strony, jeszcze tylko minąć rondko i jestem poza korkiem :) Reszta trasu już na większym luzie. Ci co potrzebowali już dotarli do firm, zakładów pracy. Mogę nieco pogonić. Docieram w wrót firmy. wchodzę, jak przyjemnie... klima działa :)
Ciekawe jaki będzie wieczór, Temp. >30 stopni i zapowiedziane są burze ;P

Różowa róża © amiga