Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:1715.42 km (w terenie 560.00 km; 32.65%)
Czas w ruchu:81:40
Średnia prędkość:21.01 km/h
Maksymalna prędkość:57.40 km/h
Maks. tętno maksymalne:226 (122 %)
Maks. tętno średnie:157 (85 %)
Suma kalorii:91502 kcal
Liczba aktywności:43
Średnio na aktywność:39.89 km i 1h 53m
Więcej statystyk

Takie tam po lesie

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Piotr Rogucki - Nie Bielsko


Kolejny wypad z buta po lesie. Skleroza nie bili i zapomniałem włączyć endomondo, trasa więc skopiowana z ostatniego wpisu jest identyczna. czasu i tętno z pulsometra. Więc jest w tym trochę prawdy.

Dane:
Trasa: 15.03km
Czas: 1:55:15
HR AVG: 153
HR Max: 185
Kalorie: 2085

Wypad do lasu bardzo późno (21:00), z kilku powodów, po pierwsze musiałem doładować komórkę, po drugie było obrzydliwie gorąco, a po trzecie jakiś długo się zbierałem. Za to podczas biegu sporo niezapomnianych wrażeń, spotkałem 3 stada dzików, użyłem sprawdzonej metody, tzn. klaskania w dłonie - zawsze działa i zawsze sp...ą ;P. 2 sarny ukrywające się w lesie, zdradziły je świecące w świetle czołówki oczy, pierwsze wrażenie niesamowite, może to wilcy ? Ale w tych lasach nie ma drapieżników, czasami może przybłąka się jakiś żbik, czy lis lecz to tyle. W trakcie biegu mało nie rozdeptałem nieostrożnego jeża, jakiś samobójca czy co ? A na koniec zdjąłem z ręki kolejnego w tym roku kleszcza. Tym razem jeszcze się nie wbił. Z powodu małego pajęczaka nie będę jednak zmieniał trasy na miasto. Dalej podoba mi się bardziej w lesie, tym bardziej, że znam go dość dobrze. W końcu wychowałem się w pobliżu.

Kolana znowu dostały w d..ę, pewnie jutro to poczuję, bandaże Codoban pewnie pomagają, ale ciężko powiedzieć na ile? Liczę na to, że w ciągu miesiąca wszystko się ustabilizuje i będę mógł dziennie robić 15km po lesie ;P

W trakcie biegu miałem 2 przerwy, jedna krótka, - sznurówka i druga nieco dłuższa, drogę zajechał mi pociąg i musiałem poczekać kilka min aż przejedzie ;P

Okrężnie do domu

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Ira - Nadzieja


Popracowy wypad nieco inny niż zwykle. Pogoda fantastyczna, może ciut za ciepło, ale jedzie mi się świetnie. Pierwsza myśl to ładuję się przez hałdę w Sośnicy, tylko co potem? Oczywiście trzeba było pójść za ciosem i jechać już maksymalnie terenowo, więc po nasypie wzdłuż Kłodnicy, później ul. Piaskowa w Zabrzu, Staw Księżycowy na Helembie, zielonym szlakiem w okolice Straconej Wioski, dalej szosą Gliwice-Mikołów na wysokość Rety-Śmiłowieckiej, Starganiec i w końcu Piotrowice i Ochojec. Po drodze kilka postoi, pierwszy na ul. Piaskowej ;P - trzeba w końcu zrobić tam jakieś foty, później na Stargańcu bo... lubię to miejsce, i jeszcze jeden postój kilka km dalej, zatrzymuję mnie bikerki bo złapały snejka, cóż było robić połatałem dętkę, pierwszy raz w życiu bez zdejmowania koła (nie miałem klucza 15 żeby je zdjąć), ale operacja się udała, pacjent nie wypuszczał powietrza.

KTM Story
Dzisiaj oczywiście zadzwoniłem do Bikershopu w Krakowie i zdaje się, że ktoś coś kręci. Wg Bikershopu nawalił KTM w Austrii wysyłając kilkukrotnie kuriera pod zły adres w Warszawie. Gość mnie przepraszał na wszelkie możliwe sposoby i obiecał, że max do 3 lipca rower będzie u mnie w domu z nową ramą z modelu wyższego. Zaczynam się bać, jak to będzie Carbon to zajeżdżę go w 2-3 miesiące.
W tej chwili mam ramę Ultra Sport a model wyżej to Race. Zobaczymy co Będzie dalej, na tą chwilę mam na czym jeździć, chociaż dziadunio zaczyna lekko niedomagać, chyba dostał w d..ę przez ostatnie kilka tygodni, przejechał ok 2300km :), w deszczu, w terenie, nie oszczędzałem go. Myślę, że zdążę w niego włożyć jeszcze trochę grosza ;P i będzie jako dojazdówka. ;P

Widoczek na ul. Piaskowej w Zabrzu © amiga


jak sama nazwa wskazuje ul.Piaskowa w Zabrzu © amiga


kąpielisko Starganiec © amiga


Starganiec - tu można odpoczać © amiga

Dopracowo

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 · Komentarze(3)
Andrzej Grabowski - Czasami


Pierwszy w tym tygodniu wypad do pracy, pogoda piękna, rano ciepło, w końcu po dłuższym okresie znowu mogłem ubrać krótkie spodenki, zamiast wdzianka przeciwdeszczowego. Pewnie popołudniu dla odmiany będzie mi przeszkadzał skwar, z drugiej strony chyba wolę to niż ulewę.

W lasku Makoszowskim © amiga

Po okolicy

Niedziela, 17 czerwca 2012 · Komentarze(4)
Kocham Wolność - Chłopcy Z Placu Broni


Od dawien, dawna pierwszy wypad po okolicy, ostatnio podobną drogą jechałem może miesiąc temu ? Musiałem wyjechać, jestem zbyt chory na cyklozę, aby zrezygnować z wycieczki rowerowej, chociaż krótkiej, dzisiaj grill ze szwagrem więc trzeba się streścić.
Muszę, powalczyć z hałdą w Kostuchnie, ostatnio byłem tam może rok temu z buta., tym razem walczę na rowerze, pierwsze podejście od strony, z której nie spodziewałem się możliwości podjazdu, prawie pionowa ściana, jednak kilkaset metrów dalej wiem ,że jest możliwość "normalnego" podjazdu. Na wejście ładuję sie oczywiście w hardcore, po ostatnim bieganiu raczej nie mam złudzeń co do podjazdu, wiem że nie dam rady, bolą mnie kolana, chyba się lekko przeforsowałem. Musi minąć kilka dni zanim podejmę kolejne wyzwanie.
Na szczycie jednak podoba mi się, niesamowite wrażenie robi widok po położeniu się na plecach na szczycie hałdy nie widać zbyt wiele, tylko trawa, zero cywilizacji, i w tle góry, moje ukochane góry, Beskidy, do których tęsknie, o których marzę i o których mogę zapomnieć w najbliższych 2-3 tygodniach. Shit.

Widok z hadły w Kostuchnie w kierunku Łazisk © amiga


Widok na Klimont z hałdy w makoszowach - tam się udaję, a w tle moje ukocane góry - Beskidy © amiga


Industrial z hałdy w Kostuchnie © amiga


Pora kończyć wizytę na hałdzie, przede mną jeszcze kawałek trasy, jadę w kierunku Lędzin, jednak zamiast jak większość ludzi ładować się na Klimont wjeżdżam na pobliską górę św. Klemensa. Jakoś bardziej mi odpowiada, piękne widoki, zero ludzi, 0 asfaltu, sam teren. Widoki jeszcze bardziej mnie rozklejają, czemu mnie tak ciągnie do gór, do Beskidów, nieważne czy pieszo, czy na rowerze, kocham je. Na tą chwilę mogę popatrzeć na nie tylko z daleka, ale cóż, w końcu nastąpi ten piękny dzień, że tam dotrę, że będę mógł się rozkoszować tą przyroda, naturą, nieskalaną przez wszędobylski przemysł turystyczny, który nasz kraj został już skażony. Dlatego uciekam od miasteczek takich jak Wisła, Ustroń, Zakopane, tam nie ma nic ciekawego, ja kocham łazić, kocham jeździć po tej okolicy, a nie szwendać się między budkami, jeszcze trochę i tam dojadę, dojdę.
Może jednak dalej, może Bieszczady ? Ostatni raz byłem tam w 87 roku i od tej pory chcę tam wrócić, najpiękniejsze Polskie góry. Zero cywilizacji, żadnego internetu, żadnych komórek, tylko człowiek i przyroda, natura.
Chyba pora pomyśleć o wakacjach...

Widok z góry św.Klemensa w Lędzinach - góry jakby bliżej © amiga


Czemu mnie tam, aż tak ciągnie / © amiga


Czerwone maki © amiga


pojedynczy maczek © amiga


Co by z tego można było zrobić © amiga


chabry na łące © amiga


Czyżby to Maja ? © amiga


Chyba kogoś bardzo suszy © amiga

Kolejna rama..., kolejny rykoszet ?

Sobota, 16 czerwca 2012 · Komentarze(6)
Kategoria do 68km
Dzień zapowiadał się ciekawy. Rano wypad z małą reklamacją do pobliskiego sklepu, na popołudnie byłem wstępnie umówiony w knajpce w Katowicach jednak zależało wiele od jednego małego sms-a, w między czasie zgadałem się z qmplem na mały wypad do Goczałkowic, pierwotnie mieliśmy jechać gdzieś ok 11:00, ale oczywiście coś musiało pójść nie taki przesunęliśmy czas wyjazdu na 15:00. Wszystko szło rewelacyjne, jechaliśmy dość konkretnym tempem gdy wtem, w Tychach coś zaczęło mu trzeszczeć, zatrzymaliśmy się, na chwilę, oględziny roweru i... poleciała mu rama. W jego pięknym wypieszczonym 6 letnim Giancie, masakra, miejsce raczej standardowe, na spawach przy sztycy, toż to jakaś czarna seria w tym roku. Od miejsca oględzin już powoli ścieżkami rowerowymi wróciliśmy do Katowic. Fotek w związku z tym nie będzie ;( dzisiaj

W kilometrówce jest jeszcze poranny wypad na rowerze + wypad do mlekomatu. Więc jest trochę więcej niż na endomondo.

MTV UNPLUGGED KULT - Umarł mój wróg

Kolejny dzień Forresta

Piątek, 15 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Foty standardowo nie ma, pewnie minie trochę czasu zanim zdecyduję się biegać z obciążeniem, chociaż już o tym myślałem. W lesie pięknie, cisza spokój, co ciekawe 0 ludzi, dosłownie, na całej trasie nie spotkałem ani jednego pieszego, ani jednego bikera, pewnie wszyscy poza mną oglądali mecz. Sorry ja musiałem, zaczyna mnie to wciągać.

Dane biegu wg GPS: 15.03km
Czas: 1:50
Dane z pulsometra;
HR MAX: 235 (ciekawe skąd on bierze takie wartości - powinienem chyba wyzionąć ducha przy czymś takim)
HR AVG: 153
Spalone kalorie: 2038

Obywatel G.C.- S.Skalski - NIE PYTAJ O POLSKĘ-

Dodomowo, piątkowo, terenowo

Piątek, 15 czerwca 2012 · Komentarze(4)
Popołudnie piękne, w końcu ciepło, po ostatnich kilku dniach jest to niesamowita odmiana. Ponad 20 stopni w cieniu, po prostu bajka. Wjeżdżam w las i jadę bardziej terenową wersją drogi dodomowej, błoto na większości ścieżek gdzieś zniknęło, tylko do czasu do czasu trzeba wyminąć jakąś kałużę, dopiero na hałdzie w Halembie musiałem uważać po czym jadę :P.
Mógłbym dzisiaj tak jechać, i jechać, i rozkoszować się takim krajobrazem, taką przyrodą, takim wspaniałym dniem. (chyba pójdę pobiegać)

Przy okazji przypomniałem sobie o 2 starych płytach Carrion-u, jeden z utworów dołączam do wpisu. Na koncercie kilka lat temu zrobił na mnie niesamowite wrażenie, zresztą dzisiaj też tego dobrze się słucha.

CARRION - Nie bez wiary


KTM Story
Dzisiaj kolejny tel do Serwisu w Warszawie, mail do Bikershopu w Krakowie i ...
Masakra. Serwis w Warszawie coś wspominał, że kurier (zamówiony przez KTM-a) zgubił gdzieś moją stara ramę pomiędzy Krakowem a Austrią. Q..a M.ć. W zasadzie mogę uznać, że gwarancja jest załatwiona pozytywnie, tyle, że teraz trzeba na nich trochę ponaciskać, głównie będzie chodziło o dystrybutora. Maila już dostali z odpowiednią treścią, a od poniedziałku mogą liczyć na moje upierdliwe tel. W najgorszym wypadku do Krakowa nie mam tak daleko ;P

Myślę, że jest to mój ostatni KTM. W MBIKE-u mam już załatwioną zniżkę (to ci goście z Warszawy) na kolejny rower - może 29er ?

Do not Break - nadruk na koszulce © amiga


Wódka już kiełkuje © amiga


Piękne miejsce, gdyby jeszcze nie te druty ;P © amiga


Pole w Rudzie Śląskiej © amiga

Do Not Break

Piątek, 15 czerwca 2012 · Komentarze(8)
Po wczorajszej przerwie w pracy dzisiaj w ponownie dosiadłem Dziadunia i w drogę. Zastanawiałem się nad jazdą standardową drogą przez lasy, jednak po zaliczeniu krótkiego odcinka w Piotrowicach odpuściłem sobie. Już tam było nieciekawie, a na hałdach będzie masakra. Lepszym wyborem były dzisiaj szosy, chociaż pewnie po południu skuszę się na jazdę terenową :), sie zobaczy.

KSU - Jabol Punk (Akustycznie na XXX-lecie)


Do Not Break © amiga

po bluzy

Czwartek, 14 czerwca 2012 · Komentarze(4)
Dzisiejszy dzień jest nietypowy. Niby mam dzień wolny, ale sporo spraw do pozałatwiania. Rano trochę prac domowych, odkładanych od dawna, ok 13:00 wizyta u lekarza, a później szybki wypad do wysuniętego na Śląsk przyczółka rowerowejnorki po zamówione bluzy. Droga rowerem cały czas w deszczu, w sklepie na ul.Szenwalda w Ochojcu pani patrzyła na mnie jakoś tak z litością ;P

Po powrocie wszystko nadawało się ponownie do prania, kolejne buty przemoczone, chyba trzeba rozszerzyć ich bazę. Dobrze by było gdyby jutro nie lało, w końcu trzeba pojechać do pracy.

PIDŻAMA PORNO - Bułgarskie Centrum Hujozy


ślad po niezłym rżnięciu © amiga


To też się działo © amiga


Koszulka na cześć KTM-a © amiga


amiga.bikestats.pl ;) © amiga




Cały koncert

Pidżama Porno - Finalista - cały koncert 2007

popracowo, terenowo i niespodziewane spotkanie

Środa, 13 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Powrót z pracy w całkiem przyzwoitych warunkach, przez całą drogę nie spadła ani kropla deszczu, nawet od czasu do czasu pojawiało się słońce.
Część porannych ubrań powędrowała do plecaka, a z pracy wziąłem suche zastępcze wdzianko. Oczywiście pogoda zmodyfikowała moje plany i władowałem się w wersję bardziej terenową drogi powrotnej. W efekcie do Ochojca przyjeżdżam maksymalnie umorusany. Po drodze jeszcze odwiedziny bankomatu w pobliżu i niespodzianka - na ul. Fredry widzę stojącego bikera na SCOTT-cie, wszędzie rozpoznam ten rower, nie mogłem się mylić, nie ma takiego drugiego. Po 2 latach znajomości internetowej w końcu udało się spotkać Devilka. Kilkanaście min rozmowy i ruszam dalej, jestem umówiony, czas mnie goni. Fajnie się było spotkać, mam nadzieję, że w końcu gdzieś uda się razem pojechać.

Na hałdzie po deszczu © amiga


Do posłuchania koncert/płyta o której zapomniałem przez długie lata, przez przypadek włączyłem ją dzisiaj w pracy i wróciłem "...do tych pól malowanych zbożem rozmaitem pozłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem gdzie bursztynowy świerzop,gryka jak śnieg biała..." (do dzieciństwa). Miłego słuchania :), jeżeli ktoś wytrwa ;P

Polecam szczególnie utwór The Bell zaczyna się w 24:55

Mike Oldfield - Tubular Bells II [Full Live]