Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:1811.16 km (w terenie 572.00 km; 31.58%)
Czas w ruchu:85:26
Średnia prędkość:21.20 km/h
Maksymalna prędkość:61.30 km/h
Maks. tętno maksymalne:239 (129 %)
Maks. tętno średnie:148 (80 %)
Suma kalorii:94455 kcal
Liczba aktywności:48
Średnio na aktywność:37.73 km i 1h 46m
Więcej statystyk

Piosenka jest dobra na wszystko...

Piątek, 18 maja 2012 · Komentarze(3)
Dzisiejszy dzień ponownie nietypowy, inny. Zdecydowanie w lepszym nastroju (ostatnio zachowuję się jakbym miał PMS, tylko jeszcze nie krwawię, ktoś musi mi przyp..ć chyba), jest już prawie dobrze, na dokładkę po przesłuchaniu kolejnych koncertów w trakcie pańszczyzny na pchełkach od których bolą mnie uszy (tak niestety mam, w domu i w środkach komunikacji używam słuchawek na pałąku), wybrałem się na szybki rekonesans do pobliskiego sklepu Panasonica kupić... słuchawki dokanałowe. Wybór padł na Philipsa SHH8000 - miały najlepsze parametry z dostępnych w sklepie, a przy okazji cena do przyjęcia.
Powrót do domu ze słuchawkami na uszach, pierwszy raz, lecz nie ostatni. Z informacji od Tomka i Moniki wynikało, że tak da się jeździć. Odpaliłem sobie Nightwish Oceanborn i zap...em, mało tego zachciało mi się nieco „dojechać”, więc w Rudzie zacząłem odbijać na Śmiłowice, później Mikołów Retę, dalej Starganiec i dopiero do domu. Myślę, że to kolejny etap(jazda z muzyką na uszach) w mojej karierze bikera.
Na dole wpisu utwór The Devil & The Deep Dark Ocean z płyty Oceanborn, a niżej koncert, który towarzyszył mi dzisiaj podczas pracy: Pink Floyd - PULSE.

Kilka dzisiejszych fot:
Kijek w stawie © amiga


Starganiec © amiga


w trawie © amiga


Starganiec z innej strony © amiga


Pięknie tu © amiga



Nightwish - The Devil & The Deep Dark Ocean


Pink Floyd HD - PULSE Full Concert

Dopracowo... next day

Piątek, 18 maja 2012 · Komentarze(2)
Od wczoraj poprawia mi się powoli nastrój, jest lepiej, zaczynam wracać do rzeczywistości, chyba. Dzisiaj jednak wybrałem nieco okrężną drogę, siadałem nad jednym z stawów (zalany las w okolicy Zabrza Makoszowy) by chwilę pomyśleć o ostatnich kilku dniach, o wszystkim. Trochę chyba tego potrzebowałem, mam nadzieję, że tendencja się utrzyma i nie będę potrzebował psychiatry ;).
A, żeby podtrzymać nową świecką tradycję na dole wpisu link do koncertu czeskiej kapeli Kabát - Corrida Tour. Wczoraj trafiłem na nich przez przypadek błądząc po przepastnych czeluściach youtube, po drodze odwiedzając U2, Guns N' Roses, AC/DC, RadioHead i kilka innych zacnych kapel.
2 dzisiejsze foty
zatopiony las © amiga

odbiło mi się © amiga


Kabát - Corrida Tour (Full koncert live)

popracowo dodomowo

Czwartek, 17 maja 2012 · Komentarze(15)
Po południu pogoda poprawiła się, wiatr osłabł (chociaż znowu wieje nie z tej strony), pokazało się słońce. humor nieco mi się poprawił, być może również dzięki sesji z Nightwishem podesłanym przez Darka, a może z zupełnie innego powodu. Mam nadzieję, że dół z ostatnich dni powoli minie.

Królowa Śląskich rzek © amiga


Nightwish - End Of An Era

dopracowo

Czwartek, 17 maja 2012 · Komentarze(10)
Dzisiaj wolniutke tempo, co nie oznacza, że się op...em. Silny północno-zachodni wiatr skutecznie utrudniał mi jazdę. Za to znowu miałem więcej czasu na rozmyślania, przy okazji zupełnie zapominając o porannej focie. Po głowie tłukły mi się 3 kawałki, 3 różnych wykonawców.

Żeby nie przeginać to dzisiaj DIE TOTEN HOSEN - Der Froschkönig, chyba głównie z tego powodu, że wczoraj na Youtubie obejrzałem cały ich koncert, jak ktoś ma ochotę to wrzuciłem go niżej.



Cały koncert
Die Toten Hosen - Nur zu Besuch: Unplugged im Wiener Burgtheater

KTM story

Środa, 16 maja 2012 · Komentarze(6)
Powrót ponownie standardowy, pogoda średnia, na szczęście tym razem bez przygód, kretynów za kierownica, dziadków skręcających znienacka.
W pracy w końcu udało mi się wyłączyć na kilka godzin i nie myśleć o problemach, które mnie trapią od jakiegoś czasu. Niestety po powrocie wszystko wróciło, ech... , kiedy to się skończy.

Wracając do tytułu wpisu, to dzisiaj zadzwonił do mnie serwis z Warszawy, okazało, się, że nie chcą już roweru, wystarczą tylko zdjęcia uszkodzenia. Coś niezdecydowani byli. Więc goście w stolicy zrobili ładne fotki i posłali to dalej. Teraz KTM ma 14 dni na rozpatrzenie reklamacji, pozostało mi czekać i mieć nadzieję na pozytywne załatwienie problemu.
Zdziwiła mnie jeszcze jedna sprawa, z rozmowy z serwisantem wynikało, że producenci lubią się czepiać w przypadku gdy zmieniany jest osprzęt w rowerze. W niektórych przypadkach wymiana kierownicy, mostka, czy przerzutek może skutkować utratą gwarancji. Chory jest ten świat, nie dość, że rowery kosztują jakąś koszmarną kasę, to producenci patrzą tylko żeby nabić sobie kabzę.
Przy okazji dowiedziałem się też, że wykorzystuję chyba rower w sposób niestandardowy. Standardem są podobno wycieczki max 1000km na rok. Q..a, chyba komuś się coś po...o.

Czerwony jak hydrant © amiga


I dzisiejsza piosenka, którą odsłuchałem dzisiaj przynajmniej kilkanaście razy, do tej pory jeszcze gdzieś mi tam wybrzmiewa.

A droga długa jest

Środa, 16 maja 2012 · Komentarze(6)
Poranek chłodny (na dokładkę wyjechałem ok 40 min wczesniej, coś nie mogłem spać), na szczęście nie padało, chociaż może trochę szkoda byłaby idealna na mój nastrój. Po raz kolejny nie mogłem skupić się na jeździe, masakra, na dokładkę niewiele brakowało a dzisiaj sam potrącił bym dziadka na rowerze. Zacząłem go wyprzedzać, gdy dziadek ni z tego nie z owego zasygnalizował, że skręca w lewo i sekundę później rozpoczął manewr. Tylko cudem uniknąłem kraksy, jedynie rowery otarły się o siebie. Chwila rozmowy z gościem i jadę dalej, pogrążony w moich myślach.

Dzisiejsza fota:

paprotka rosła polna © amiga


I kawałek który towarzyszył mi dzisiaj w drodze

Jestem jak jaskółka co wiosnę zgubiła

Wtorek, 15 maja 2012 · Komentarze(3)
Kolejny powrót popracowy, trasa standardowa, bez udziwnień, bez kombinacji.
Dalej nastrój mam wisielczy, ech... może to ta wiosna, może coś innego, cały dzień nie potrafiłem się skupić na czymś sensownym.
W drodze powrotnej 2 scenki, które na chwilę poprawiły mi na chwilę humor.
W Gliwicach kretyn wjechał mi przed koło z drogi podporządkowanej, skończyło się na moim ostrym hamowaniu, ale... za debilem jechała Policja i wyjątkowo byłem zadowolony z ich obecności. Kilka metrów dalej kretyn został zatrzymany i poczęstowany mandatem i punktami. 1:0 dla bikera ;)
Druga sytuacja już w Katowicach, dokładniej w Panewnikach, spotkałem gości którzy zrobili sobie przerwę w spływie kajakowym po Kłodnicy. Byłem w szoku, że po tej rzece (jeżeli tak o niej można powiedzieć), ktoś pływa. Chwila rozmowy z kajakarzem, i wiem że planują w Piątek dotrzeć do miejsca gdzie wpada do Odry ;)
Dzisiejsze foty.

Królowa Śląskich rzek © amiga


Spływ kajakowy ? © amiga


W drodze powrotnej czemuś po głowie telepały mi się słowa piosenki "Strachy na Lachy - Chory na wszystko" więc chyba muszę się nią podzielić ;)

dopracowo, bez fot

Wtorek, 15 maja 2012 · Komentarze(4)
Kolejny standardzik. Rano temp. +10 stopni, ale po wyjściu mam wrażenie, że jest chłodniej niż wczoraj. Jednak rower toczy się bez problemu napędzany jednym Amigą i to w całkiem słusznym tempie.
Dzisiaj niestety w ponurym nastroju, coś mi ciąży, moje myśli zaprząta zupełnie inna sprawa, krążą gdzieś 30km dalej. Zupełnie nie myślałem o jeździe, w pewnym momencie zdziwiłem się, że władowałem się centralnie na węzeł w Kończycach, czego nie robiłem od ostatniej gleby w tym miejscu prawie rok temu.

W zamian za brak foty piosenka:

Obrazek zastępczy...

Poniedziałek, 14 maja 2012 · Komentarze(9)
Powrót do domu standardowy, pogoda nie rozpieszcza, może nie leje, ale nie jest zbyt przyjemnie. Wieje silny wiatr i jest chłodno. Na dokładkę na 8km coś zaczyna mi się dziać, muszę jak najszybciej dotrzeć do kibelka. Masakra, przede mną jeszcze ponad 22km - ok godziny jazdy, a rewolucja w żołądku coraz większa. Nie lubię takich numerów. Więc nie robiłem fot, siła wyższa. Dopiero w domu popełniłem zdjęcie zastępcze. ;)

Kubek prawdziwego Bikestatsowicza - (rowerowanorka.pl) © amiga


Warto zainwestować w kubek, jest piękny. rowerowanorka.pl

Dopracowo

Poniedziałek, 14 maja 2012 · Komentarze(2)
Dzisiaj wyjazd z domu ponownie późno, było po 7:10 nim się wyzbierałem, wcześniej jednak musiałem zająć się rowerem, po ostatnim rajdzie na orientację rower miał na sobie tony piachu, brudu, resztek roślin i wszystkiego co można było spotkać na szlaku. Pewnie bym to zignorował, gdyby nie fakt, że hamulce i zmieniarki pod koniec trasy odmawiały posłuszeństwa.
W chwili wyjazdy na termometrze jest 8 stopni, niedużo, ale biorę tylko bluzę z długim rękawkiem, musi wystarczyć. Na zewnątrz okazuje się, że jest całkiem przyjemnie w słońcu, po rozruszaniu się na pierwszych kilku km dalej kręci się już nieźle, jest mi ciepło, nie przeszkadza mi nawet wiatr.
Chcąc jednak nadrobić poranne opóźnienie, przełączam się na blat i całą trasę pokonuję 3 najwyższych przełożeniach. Jadę jak za starych dobrych czasów, siłowo, ale chyba też z większą kadencją niż kiedyś (chyba udało mi się wyrobić nawyk przez ostatni kilka miesięcy jeżdżąc na niższych przełożeniach). Teraz trzeba popracować nad kondycją. Ta trasa musi być pokonana w tym roku w godzinę, zresztą 28 września 2011 roku już niewiele brakowało ;)

Fot chwilowo nie ma, bo jak pisałem wcześniej próbowałem nadrobić stracony czas