KTM story
Środa, 16 maja 2012
· Komentarze(6)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Powrót ponownie standardowy, pogoda średnia, na szczęście tym razem bez przygód, kretynów za kierownica, dziadków skręcających znienacka.
W pracy w końcu udało mi się wyłączyć na kilka godzin i nie myśleć o problemach, które mnie trapią od jakiegoś czasu. Niestety po powrocie wszystko wróciło, ech... , kiedy to się skończy.
Wracając do tytułu wpisu, to dzisiaj zadzwonił do mnie serwis z Warszawy, okazało, się, że nie chcą już roweru, wystarczą tylko zdjęcia uszkodzenia. Coś niezdecydowani byli. Więc goście w stolicy zrobili ładne fotki i posłali to dalej. Teraz KTM ma 14 dni na rozpatrzenie reklamacji, pozostało mi czekać i mieć nadzieję na pozytywne załatwienie problemu.
Zdziwiła mnie jeszcze jedna sprawa, z rozmowy z serwisantem wynikało, że producenci lubią się czepiać w przypadku gdy zmieniany jest osprzęt w rowerze. W niektórych przypadkach wymiana kierownicy, mostka, czy przerzutek może skutkować utratą gwarancji. Chory jest ten świat, nie dość, że rowery kosztują jakąś koszmarną kasę, to producenci patrzą tylko żeby nabić sobie kabzę.
Przy okazji dowiedziałem się też, że wykorzystuję chyba rower w sposób niestandardowy. Standardem są podobno wycieczki max 1000km na rok. Q..a, chyba komuś się coś po...o.
I dzisiejsza piosenka, którą odsłuchałem dzisiaj przynajmniej kilkanaście razy, do tej pory jeszcze gdzieś mi tam wybrzmiewa.
W pracy w końcu udało mi się wyłączyć na kilka godzin i nie myśleć o problemach, które mnie trapią od jakiegoś czasu. Niestety po powrocie wszystko wróciło, ech... , kiedy to się skończy.
Wracając do tytułu wpisu, to dzisiaj zadzwonił do mnie serwis z Warszawy, okazało, się, że nie chcą już roweru, wystarczą tylko zdjęcia uszkodzenia. Coś niezdecydowani byli. Więc goście w stolicy zrobili ładne fotki i posłali to dalej. Teraz KTM ma 14 dni na rozpatrzenie reklamacji, pozostało mi czekać i mieć nadzieję na pozytywne załatwienie problemu.
Zdziwiła mnie jeszcze jedna sprawa, z rozmowy z serwisantem wynikało, że producenci lubią się czepiać w przypadku gdy zmieniany jest osprzęt w rowerze. W niektórych przypadkach wymiana kierownicy, mostka, czy przerzutek może skutkować utratą gwarancji. Chory jest ten świat, nie dość, że rowery kosztują jakąś koszmarną kasę, to producenci patrzą tylko żeby nabić sobie kabzę.
Przy okazji dowiedziałem się też, że wykorzystuję chyba rower w sposób niestandardowy. Standardem są podobno wycieczki max 1000km na rok. Q..a, chyba komuś się coś po...o.
Czerwony jak hydrant© amiga
I dzisiejsza piosenka, którą odsłuchałem dzisiaj przynajmniej kilkanaście razy, do tej pory jeszcze gdzieś mi tam wybrzmiewa.