Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

po długim weekendzie do pracy

Wtorek, 12 listopada 2013 · Komentarze(0)
Psalm o nożu w plecach, Przemysław Gintrowski


Poranek... budzik dzwoni po raz n-ty, i po raz n-ty go uciszam... po dobrych 40 min zmagań z pobudkami... uświadamiam sobie, że święta się skończyły i jednak wypadałoby pojechać do pracy... Szybkie zbieranie się, śniadanie i wyjeżdżam z zajeb...ym opóźnieniem. Cóż.
Jadę po szosach jedynie na Wirku skracam nieco terenem, liczę na to że nie będzie zbyt dużo błota i nie mylę się, te jest tylko na odcinku może 50m...
Chociaż czasami to wystarczy.
Drogowcy kończą część ulic, a zaczynają kopać na kolejnych które mam po drodze, nie żebym się czepiał, ale zima za pasem o oni zaczynają czegoś szukać po asfaltem. Nie wróży to szybkiego końca...
W Katowicach niesamowite korki, w zasadzie cała Panewnicka, aż do Owsianej zawalona samochodami, na szczęście w kierunku do centrum, ale i tak w kilku miejscach wymusiło to na mnie zwolnienie, czy wręcz zatrzymanie się..., za to reszta drogi do Gliwic w zasadzie po pustawych ulicach...
Poranek chłodny, ale to nie dziwi... jeszcze kilka miesięcy i będzie ciepło :)

Fotosketcher - miś z Chorzowskiego zoo © amiga

po pracy... dookoła...

Wtorek, 12 listopada 2013 · Komentarze(0)
Perfect - Raz po Raz


Jest po 16:00, zbieram się, chcę wyjechać nieco wcześniej..., muszę..., dzisiaj jeszcze krótka wizyta w Miechowicach... dłubanina przy kompie. A przy okazji chcę zahaczyć o rowerowy na Chorzowskiej 44b w Gliwicach. Mają kilka drobiazgów które bym chciał :) jakieś klucze, klocki do hamulcy itp...
Podjeżdżam w to miejsce i... widzę, że to biurowiec, kto umieszcza sklep rowerowy w takim miejscu? Chyba ich powaliło, nie mam ochoty na szukanie ich w budynku, mam to gdzieś... Każę sobie przysłać to pocztą :)
Ruszam dalej jest już ciemno, tzn źle nie ma bo w końcu są latarnie uliczne, wystaczy tylko stroboskop z przodu i z tyłu. Trochę na czuja jadę na Miechowice, później analizując ślad widzę, że mogłem skrócić o kilka km... przynajmniej będzie to dobrze wyglądało w statystykach... ;P
Na miejscu jakieś 90 min i mogę jechać dalej, wybieram trasę po centrach miast, więc na dzień dobry Bytom tam mała przerwa przy dworcu, przypomniało mi się, że dawno już nic nie jadłem... Do domu mam ok 25km - ok godzina jazdy, trochę energii przyda się.
Dalej kieruję się wzdłuż torowiska tramwajowego przez Świętochłowice do Katowic tam w okolicach ul. Wiśniowej skręcam by przejechać przez Załęską hałdę i tyłami dotrzeć do domu :)

W sumie fajny kawałek wyszedł...

Fotosketcher - żubrzyk © amiga

powrót z Gliwic

Piątek, 8 listopada 2013 · Komentarze(0)
Stanisław Grzesiuk - Bal na Gnojnej


Pora na powrót do domu..., początkowo gnam o szosach, jednak... coś mnie kusi... zmieniam trajektorię..., przejeżdżam całą długość Kończyc i wjeżdżam do lasu, początkowo czerwonym szlakiem, gdzieś na wysokości Wirka odbijam jednak gdzie indziej, dalej po lesie, po błocie, dobrze, że to tylko w sumie niewielkie fragmenty, reszta w zasadzie po prawie suchym. W końcu dojeżdżam do fragmentu lasu, który dość rzadko odwiedzam, jadę nieco na czuja, trochę brakuje mi czołówki i kompasu, jednak jakoś udaje się dotrzeć w pobliże Panewnik... Starczy na dzisiaj reszta po szosach i w końcu jestem w domu..., pięknie było... jednak las ma w sobie to coś, niezależnie od pory roku.

Wiewiórka z parku Kościuszki © amiga

do pracy o poranku...

Piątek, 8 listopada 2013 · Komentarze(0)
Dresden Dolls - Night at the Roses


Dzisiaj jest już nieźle, trochę odespałem, za to rower dalej zaniedbany, trudno w weekend będzie dla niego chwila. A teraz pora się zbierać i do pracy. Ubieram się jak zwykle..., wychodzę i... czuję że jest niesamowicie ciepło. Spoglądam na termometr - 12 stopni... a ja ubrany tak na +5.
Nie pada, za to drogi mokre jeszcze..., gdzieś na horyzoncie pokazuje się słońce..., piękny poranek, piękny dzień. Gnam do pracy, dzisiaj trzeba dokończyć kilka projektów... jadę po szosach..., całkiem sorry ruch, w zasadzie nie powinno to dziwić, w piątek prawie zawsze tak jest. Trochę jak na złość zatrzymują mnie wszystkie światła, dodatkowo na kilku innych skrzyżowaniach muszę stanąć lub zwolnić, a 2 przypadkach wlokę się za ciężkim sprzętem...
Dojeżdżam do firmy, standardowo szybki prysznic i do pracy.


W parku Kościuszki - z archiwum © amiga

powrót po koncercie i pracy

Czwartek, 7 listopada 2013 · Komentarze(0)
Amanda Palmer - Do You Swear To Tell The Truth...


Po wczorajszym koncercie Amandy Palmer w Krakowie w końcu pora na powrót z pracy... Przez noc rower był aresztowany w magazynie firmowym, dzięki temu miałem 100% pewność, że nikt mi go nie ruszy :) Za to 4 godziny snu mocno odciskają na mnie swoje piętno.

Wyjeżdżam gdy jest już ciemno..., zmęczenie gdzieś odeszło po 2 litrach koli, kilku kawach itd..., Zastanawiam się nawet przez chwilę czy nie pojechać terenem..., boję się jednak, że gdzieś ochota do jazdy wyparuje i skończy się na męczarni - jadę szosami...
Dobrze ze ruch jest już niewielki, jest bezpiecznie, dojeżdżam do Katowic.., teraz już w planie jest tylko jednak pozycja: spać.

Fotosketcher - papuga © amiga

poranek

Środa, 6 listopada 2013 · Komentarze(0)
Co mi panie dasz? - Czesław Mozil i Gaba Kulka


Nie pada, jakaś odmiana po dżdżystym wtorku, na drogach jednak mokro.
Rower nieumyty i przez chwilę waham się czy jednak nie pociągnąć lasami..., tyle, że tam będzie sajgon..., będę jechał sporo dłużej, a na bramce w Gliwicach nikt mnie nie rozpozna pod grubą warstwą błota.
Wyboru tak naprawdę nie ma, są szosy, samochody, korki..., do bani....
Przesadzam..., nie jest tak źle..., początkowo delikatnie zaciska gdzieniegdzie, odczuwalne jest to w zasadzie w Kochłowicach i tyle...
W chwili gdy zbliża się czas największej zawieruchy jestem gdzieś na bocznych drogach w Rudzie Śląskiej, równo o 8:00 wjeżdżam do Zabrza, i już jest pustawo, większość właśnie jest już w pracy, a ci którzy mają pracę za kółkiem jeszcze nie wyjechali. To chyba najlepszy czas jazdy... W kilku miejscach przeszkadzają jedynie koparki, ciężarówki czekające na załadunek lub rozładunek... Droga do pracy jest w tej chwili mocno upstrzona takimi miejscami. I nie wygląda na to aby miało się to szybko zmienić... Główny problem to DTŚ-ka, a na zakończenie przyjdzie poczekać jeszcze prawie 2 lata..., w sumie pewnie prawie nie zauważę kiedy to zleci.

Fotosketcher - kameleon © amiga

pada, pada deszcz

Wtorek, 5 listopada 2013 · Komentarze(3)
KSU - Deszcz


Poranek, dnia kolejnego..., za oknem pada deszcz, w zasadzie siąpi delikatnie. Kompletuję ubiór na dzisiaj, jeszcze chwila i mogę wyjść..., mogę wyjechać.
Pomimo tego, że startuję dość późno i słońce dawno już wzeszło (tylko czemu go nie widać), to jest ciemno. Szaruga dookoła...., odpalone stroboskopy z przodu i tyłu...
Wyjątkowo mało samochodów na drogach, sunę prawie pustymi ulicami..., od czasu do czasu ktoś mnie mija... Nie lubię takiej pogody, takiej aury. Jednak trzeba szukać pozytywów, jest... względnie ciepło. +9 to jak na początek listopada rewelacja.., aby utrzymało się jak najdłużej, chociaż nie mam złudzeń, zima za pasem... to kwestia max 2-3 tygodni gdy spadnie białe świństwo i będzie uprzykrzać jazdę..., zmusi kilku niedzielnych kierowców do jazdy na letnich laciach po śliskiej nawierzchni....
Szosy mokre, zresztą jakby mogło być inaczej..., pomimo pogody, pomimo dżdżu jedzie się bardzo przyjemnie. Zastanawia mnie jaki będzie powrót, czy równie mokry, czy może coś się zmieni na lepsze...?

Kolorowy ptak - fotosketcher © amiga

ciemno wszędzie...

Wtorek, 5 listopada 2013 · Komentarze(6)
Amanda Palmer - The Killing Type


17:00 - siedzę an rowerze, przeciwdeszczówka ubrana..., coś kropi, w zasadzie cały dzień wygląda identycznie. Rower domaga się już pełnego czyszczenia, jednak mam to gdzieś..., jutro też ma padać, więc byłaby to niepotrzebna praca...

Ruszam i raczej nie planuję innego wariantu niż szosami..., dziwi mnie dość sporu ruch o tej godzinie. Ulice powinny pustoszeć..., a tu nic..., podobnie jest na całej długości, zarówno w Gliwicach, Zabrzu, Rudzie Śląskiej jak i w Katowicach... zastanawiam się czy to nie zbliżające się święto, ale chyba nie, dopiero piątek powinien być pokręcony... Swoją drogą już wiem, że będę miał go bezrowerowy, chyba że coś się jeszcze zmieni...

Co ciekawe to pomimo sporego ruchu nie zauważyłem baranów za kierownicą, co mocno dziwi, choćby ze statystyki wynikało by że muszę kogoś spotkać..., kogoś kto będzie próbował mnie trafić..., a może mam za dużo lampek, odblasków na sobie i na rowerze?

Fotoskecher - kolejna pamiątka z Chorzowskiego zoo © amiga

po ciemku....

Poniedziałek, 4 listopada 2013 · Komentarze(1)
Świetliki - Alkohol


Za oknem powoli się ściemnia..., pora zbierać się, pora do domu...
Odpalam lampki..., 2 z przodu i jedną z tyłu, widać ślady po ostatnich opadach..., chwila wahania, może jednak pojechać lasami...? Jednak nie..., i tym razem wygrywa wygoda i niechęć do mycia roweru.... Na szosach nie da się go aż tak załatwić, abym dzień skończył z gąbką w ręce. Co ciekawe jest stosunkowo ciepło... 10-11 stopni to jak na tą porę rewelacja..., aby utrzymało się to jak najdłużej. Mały ruch trochę mnie uspokaja, ale nie usypia czujności..., tutaj zawsze trwa walka. pewne nawyki mam już wyrobione, mając słuchawki na uszach częściej się rozglądam, zwracam uwagę na to co się dzieje dookoła. Czy nie pojawi się jakiś wariat za kierownicą, próbujący zabić siebie i zabrać na tamten świat kilka innych osób.

Dalej męczy mnie przeziębienie..., kończą się prochy..., mam nadzieję, że za kilak dni będzie już dobrze. Nie będzie kichania, kaszlenia, temperatury i wszystkiego co towarzyszy tej przypadłości.

Mijam kolejne miasta, dzielnice..., odpalam czołówkę, gdy nie ma oświetlenia ulicznego działa genialnie..., na szczęście takich ciemnych odcinków mam niewiele, pierwszy na Wirku, drugi na granicy Kochłowic i Panewnik. W tym drugim przypadku muszę tylko pamiętać o idiotycznie postawionym znaku prawie centralnie na tzw rowerówce... Nie lubię tego fragmentu DDR-a...

Przy okazji w przypomniała mi się rozmowa ze znajomymi, 2 tygodnie temu na skrzyżowaniu ul. Jankego i Odrodzenia miał miejsce dość nieprzyjemny wypadek. Rowerzysta zap...ąc po DDRrze wpadł prosto pod skręcający samochód... Wyglądało to ponoć paskudnie, ale jako że pozbierało go pogotowie to myślę, że gość przeżył... zastanawiam się tylko kto powinien ponieść za to karę..., bo kierowca skręcając jadąc od strony centrum i skręcając w ul Odrodzenia raczej nie miał zbyt dużej prędkości, nie da się..., za to już widziałem kilku "bikerów" którzy ufając w swoje umiejętności i fart jadą tym odcinkiem rowerówki po 30km/h, nie myśląc o tym, że jest źle zaprojektowana i kierowca często nie widzi rowerzysty, a przy takiej prędkości można zapomnieć o jakiejkolwiek reakcji którejkolwiek ze stron. W tym roku miała ruszyć przebudowa tego odcinka DDRa ale już wiadomo, że w tym roku to nie nastąpi a i w przyszłym nie ma na to kasy. Moim zdaniem najlepsza opcja to likwidacja całej rowerówki na Jankego. Zbyt dużo wypadków z udziałem rowerzystów, ma zaledwie 2km..., kilkanaście w ciągu każdego roku. Poszerzenie jezdni kosztem pasa rowerowego z jednej strony powinno mimo wszystko poprawić bezpieczeństwo na tym odcinku...

Nosorożce z Chorzowskiego Zoo © amiga

święta, święta i... w końcu pusto na drogach...

Poniedziałek, 4 listopada 2013 · Komentarze(3)
Akurat - "Żółty Wróbel"


Poranek..., za oknem dość ciekawa pogoda, trochę chłodno, ale nie pada, nie leje..., weekend wyszedł do bani..., odchorowałem trochę ,zresztą dzisiaj dalej coś jest jeszcze nie tak..., zastanawiam się czy jednak nie odpuścić na chwilę rowerka, jednak gdy uświadamiam sobie, że komunikacja publiczna = 2 godziny w jedną stronę... to wolę się nieco przemęczyć i pociągnąć kawałek na rowerze...
Ubieram się nieco cieplej niż zwykle..., nawet na butach lądują ochraniacze...

Na drogach pusto...., niedzielni debile dzisiaj nie wyjadą na drogi, święta się skończyły..., jest bezpieczniej... :)
Zero korków..., no... może nie wszędzie, delikatne zaciska w Kochłowicach, ale co tam te kilka aut..., nie idzie mi dzisiaj jazda, męczę się..., łeb mi pęka...
W Zabrzu przy wyjeździe z lasku Makoszowskiego ciężarówki starają cię maksymalnie utrudnić przejazd..., są jednak chodniki..., ja tam wjadę, a samochody niech stoją.. :)
Już w Gliwicach, już w pracy..., szybka kąpiel, prochy i... do roboty :)

Gdzieś w świętokrzyskim na podjeździe - fotosketcher © amiga