Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

po bunkrach

Środa, 18 czerwca 2014 · Komentarze(1)
VOIVOD - Kluskap O' Kom
Kolejny zajebiście długi dzień, czuję się zmęczony, spróbuję doładować baterie w terenie, tylko co tutaj zrobić by się nie powtarzać? Krótko przed wyjazdem zaznaczam sobie kilka - 11 bunkrów w lasach Rudy Śląskiej.Najlepsza opcja dojazdu to czerwony szlak w Rudzie Śląskiej, potem już będzie błądzenie szukanie. Kilka lokalizacji zaskakuje, bo... musiałem je minąć przynajmniej kilkadziesiąt razy, czemu ich nie zauważyłem?
Początek trasy przez hałdę w Sośnicy. Na zjeździe z hałdy w kierunku Kończyc... czuję, że pływa mi tylne koło, zresztą czułem nieco wcześniej, że uderzyłem w kamień.... na oponach 700x42 przy 60 PSI to nie mogło skończyć się inaczej... Staję i wymieniam dętkę... Zastanawiam się czy są jakieś opony dla 700xXX które są w stanie radzić sobie w terenie... na kamieniach... prawdę powiedziawszy to rozmiar jest bardziej pod szosówkę... więc nie ma co się łudzić. Szarak to rower raczej na długie wycieczki po drogach z opcją wjazdu w teren a nie pełnoprawny rower terenowy.
Po 15 minutach ruszam dalej, mijam starą hałdę w Makoszowach i w końcu docieram do czerwonego szlaku, na wirku zjeżdżam z niego kierując się kopalnię Halemba i dalej na pierwszy bunkier. Wspomagam się endomondo... zatrzymuję się, bunkier powinienem już widzieć, rozglądam się... i... jest... zarzucony śmieciami... :(
Strasznie zarzucony śmieciami
Strasznie zarzucony śmieciami © amiga
Kilka fot i ruszam dalej, nie podobało mi się to co widziałem. Google maps twierdziło, że obok powinna prowadzić ścieżka... nie ma jej, jadę dalej "główną drogą" i odbijam na azymut by dotrzeć do pobliskiego drugiego bunkra. Ten jest odsunięty od drogi i jego stan jest lepszy, przynajmniej nie na tylu śmieci, chociaż widać, że nie raz odbywały się tutaj libacje... 
Trochę bardziej ukryty w lesie
Trochę bardziej ukryty w lesie © amiga

jakieś 300m dalej powinienem mieć możliwość dotarcia do 2 kolejnych bunkrów po 2 stronach ścieżki... tyle, że ścieżka traci się w polu, została zaorana obsiana średnio mam ochotę przedzierać się przez pole próbuję dotrzeć do miedzy i zejść gdzieś w dół... 
"Granicami Kultur" (mądre słowo oznaczające czasami dosłownie nic) docieram do jakiejś ścieżki, widzę, że jest szansa na dotarcie do bunkra z innej strony, po raz kolejny jednak ścieżka kończy się w polu... Wiem że po mojej lewej stronie jest droga w odległości może 100m, przedzieram się... jest grząsko, tracę dobre 20 minut... 

Piękny widok na śląsk
Piękny widok na śląsk © amiga
Uff...
Ulicami G.Zapolskiej i M.Kuncewiczowej i M.Dąbrowskiej dojeżdżam do kolejnego miejsca gdzie liczę na możliwość znalezienia drogi do bunkra... tyle, że wiele się zmieniło w ty miejscu od czasu ostatniego aktualizacji zdjęć satelitarnych na google-u. Sporo nowych budynków, nie ma ścieżki, nie ma niczego. Pora odpuścić te dwa bunkry, przede mną jest ich jeszcze sporo. Może nie będą tak kłopotliwe?

Przynajmniej jeden jest dobrze utrzymany
Przynajmniej jeden jest dobrze utrzymany © amiga
Może kiedyś będzie otwarty do zwiedzania
Może kiedyś będzie otwarty do zwiedzania © amiga
Kolejny bunkier jest na szczęście "zadbany" znajduje się na terenie ogródków działkowych i wygląda nieźle, ciekawe kiedy można go zwiedzać... robię kilka fot i jadę dalej... wzdłuż ścieżki przy A4-ce. Tam natykam się na lochę z młodymi... jest może 10m ode mnie... na szczęście nie próbuje mnie dopaść, odchodzi... strasząc jakieś dziewoje idące z drugiej strony ;)
Na szczycie górki
Na szczycie górki © amiga

Kolejny bunkier w pobliżu Kochłowic... dojazd przez pola... ale szerokimi ścieżkami, nie mam żadnych problemów z jego namierzeniem. Szybko osiągam cel i kieruję się na Radoszowy, tutaj byłem już 3 lata temu... i wiem, że warto... Niestety przez ten czas układ ścieżek nieco się zmienił... :( znowu kluczę kombinując jak dojechać, google maps niestety nie pomaga...  odnajduję jeden bunkier... drugi domyślam się raczej gdzie jest, ale średnio mam ochotę przedzierać się przez bujną roślinność...
Kolejny bunkier ukryty w zaroślach
Kolejny bunkier ukryty w zaroślach © amiga
Chyba dawno nikt tutaj nie grał
Chyba dawno nikt tutaj nie grał © amiga

W końcu spoglądam na zegarek... chyba na dzisiaj starczy, zostawię sobie resztę bunkrów na kiedyś... raczej nie uciekną, a wyburzenie praktycznie jest niemożliwe (chociaż znam taki przypadek z Zabrza Zaborza) Odbijam nowiutkim asfaltem an Katowice... i przeżywam szok... oprócz pięknego asfaltu... powstaje ścieżka rowerowa, ale nie taka na opd...ol ale z prawdziwego zdarzenia, wyasfaltowana, prosta, bez krawężniknów i innych niespodzianek. Czyli jednak można...
To po prawej to nowa rowerówka
To po prawej to nowa rowerówka © amiga
Jeszcze się buduje
Jeszcze się buduje © amiga

Docieram do Panewnik... jeszcze kilka km i jestem w domu... pora odpocząć... :)

wtorek szosowy

Wtorek, 17 czerwca 2014 · Komentarze(0)
IN THIS MOMENT - Whore

Poranek chłodnawy i drugi dzień zmagania się z samym sobą, dalej męczy mnie kaszel... co jest... Na rowerze jestem 5 min wcześnie niż wczoraj, jest więc jakiś postęp..., za to wiatr dalej utrzymuje swój kierunek utrudniając mi jazdę... 
Kręcenie zupełnie mi nie idzie... mrówcza górka w Kochłowicach jest dzisiaj  sporym wyzwaniem, spoglądam na puls... ledwie 140... znaczy się, że się op...am... ale nie mogę się zmusić do czegoś więcej... organizm odmawia współpracy. Na Wirku mała niespodzianka... zamknięty przejazd kolejowy... zmuszony jestem czekać... tyle, że widzę iż lokomotywa stoi jakieś 100 m dalej i nie na najmniejszego zamiaru jechać... po kilku minutach czekania mam dość, pora złamać przepisy... chwilę później jestem już z drugiej strony i mam 2 pasy tylko dla siebie :), Bielszowice również puste i Pawłów... ciekawe kiedy zapamiętam, że sąw tej chwili tutaj problemu z przejezdnością :)
Pewnie nieprędko... 
Końcówka to przejazd przez lasek Makoszowski i Gliwice... przy bramie spoglądam na licznik i czas.... jeszcze nie ma tragedii 1:11 jest do przyjęcia... chociaż wolałbym by było 00:55, ale coś czuję, że ten rok nie będzie najlepszy dla mnie...

Dawno tam nie byłem, kiedy znajdę czas
Dawno tam nie byłem, kiedy znajdę czas © amiga

do domu po lesie

Wtorek, 17 czerwca 2014 · Komentarze(0)
IN THIS MOMENT - Beautiful Tragedy

Kolejne późne wyjście... jest 17:15... prognozy wspominają coś o możliwych deszczach...  nie mam ochoty na moknięcie... wracam po szosach, będę za to nieco szybciej w domu. Za wiaduktem za Sośnicą coś mnie jednak korci by wjechać w las... skręcam, lasek Makoszowski, później trochę szos i witam się z ul Wiosenną :) Dalej za Kończycami wbijam się na standardowy szlak leśny wiodący przez Halembę, Starą Kuźnię i Panewniki. Tyle, że w kilku miejscach muszę zwolnić... niestety wycinka zrobiła swoje... tzn bardziej ciężki sprzęt który jest do tego wykorzystany, na dokładkę w kilku miejscach zauważam kałuże..., czyżby padało? Siedząc w pracy mogłem tego nie zauważyć... 
Za to udaje się do domu dojechać bez moknięcia, opady mnie ominęły :)
Kolejne z miejsc które na mnie czeka
Kolejne z miejsc które na mnie czeka © amiga

poniedziałek po rowerowym weekendzie

Poniedziałek, 16 czerwca 2014 · Komentarze(0)
MARATHONMANN - Wir Sind Immer Noch Hier

Zaczyna się nowy ale krótki tydzień, po weekendowym spotkaniu integracyjnym pozostały dobre wspomnienia. Za to dzisiaj problemy ze wstaniem, dyskomfort po stłuczeniu, czuję się nieszczególnie. Jestem już pewien, że Grassor w tym roku nie dla mnie. Trochę szkoda bo była by okazja sprawdzić się na długim dystansie, ale problemy ze "zdrowiem" zbyt długo się ciągną. Zresztą cały ten rok jest pod patronatem NFZ... 

Za to poranek chłodny ale słoneczny, prognozy optymistyczne, więc w końcu ok 7:15 wsiadam na rower, wiatr wyraźnie mnie dzisiaj nie będzie rozpieszczał, czuję, że wieje od zachodu... Drogi zawalone, od samego początku jestem zmuszony przebijać się pomiędzy samochodami czy wlec się a to za busem a to za koparką. Na dokładkę zapomniałem o nowych wykopkach na Pawłowie i zmuszony jestem przepychać rower po piachu kamieniach. Może nie powinienem narzekać bo... i tak cały czas jadę, ale... odcinek z super szybkiego zrobił się obłędnie wolny. Zastanawiam się kiedy to się skończy... remont tego odcinka trwa już drugi rok z drobnymi przerwami gdy nic się nie dzieje. Gdyby była pewność że w lesie jest sucho to pewnie powróciłbym z rana na leśne dukty tyle, że tam leśnicy pozastawiali wiele pułapek w postaci wycinek drzew. Ciężki sprzęt w kilku miejscach zniszczył podłoże... i tak jak kiedyś po deszczu było tam trochę kałuż, ale wszystko przejezdne, to teraz wystarczy trochę wody i robi się jedna wielka breja. 

Centrum Zabrza wita mnie kolejnymi korkami..., zmuszony jestem uciekać na chodnik, denerwujące, w efekcie decyduję się na przejazd przez lasek Makoszowski. Tutaj dla odmiany trwają końcowe prace przy DTŚce, wygląda na to, że wkrótce da się tędy normalnie jeździć, ideałem by było gdyby zrobili jeszcze coś z tym gruzem na drodze :)


Widok z hałdy w Halembie
Widok z hałdy w Halembie © amiga

powrót lasami

Poniedziałek, 16 czerwca 2014 · Komentarze(0)
TERROR - Hard Lessons

Wychodzę z firmy ok 17:30... późno, ale to, że dzień będzie długi było od dawna pewne... muszę odreagować, jest ciepło... może to jeszcze nie letnie temperatury..., ale i tak jest nieźle, tym bardziej, że niebo błękitne. 
Jadę na hałdę w Sośnicy..., tuż za nowym wiaduktem na Sośnicy widzę jak powoli ciężki sprzęt opuszcza plac budowy. Jest nieźle...m jeszcze trochę i znowu wszystko będzie przejezdne :)
Dość zgrabnie przewalam się przez hałdę i już jestem w Makoszowach... 
Dalej skręcam na wały wzdłuż Kłodnicy i uświadamiam sobie, że... dawno już nie jechałem przez Borową Wieś... trzeba to dzisiaj odrobić, ostatnio trwała tutaj w najlepsze wymiana asfaltu..., dzisiaj jest inaczej... równiutka, gładziutka powierzchnia... Rowerek sunie po niej bezgłośnie. Odbijam na Helembę strasząc wędkarzy przy stawie... Strasznie dużo ich dzisiaj... pogoda zrobiła swoje.
Z Halemby do Panewnik dalej jadę leśnymi szlakami, nie spieszy mi się, mam jeszcze trochę czasu. Jeszcze tylko krótka przerwa przy boisku Kolejarza w Piotrowicach i... jestem w domu
Maki na polach
Maki na polach © amiga

Powrót z Siewierza

Niedziela, 15 czerwca 2014 · Komentarze(0)
ARCH ENEMY - War Eternal

Minął wieczór i noc spotkania integracyjnego, wszyscy nieźle się bawili, a już na 100% rowerzyści.
Pomimo tego, że ze sceny zszedłem ok 3:00 budzę się o 7:00 i... co dalej...., na placu pustki.., śniadania za ok 2 godziny. Pozbierałem się i poszedłem na mały rekonesans po okolicy, zobaczyć pobliski zalew. Na rower jest zdecydowanie za wcześnie..., a już na 100% nie w wersji szosowej. 

Zajazd Leśny w Siewierzu
Zajazd Leśny w Siewierzu © amiga

Wracam przed 10:00, trafiam na śniadanie..., chwila rozmowy z bikerami i ustalamy, że wracamy ok 11:30, wariant skrócony, bocznymi drogami, z grubsza do pokonania ok 60km. Wracających jest nieco mniej, część osób ma inne plany na dzisiaj, kilka wyjechało wcześniej,  rana czy dzień wcześniej, niektórzy wracają samochodami, a na starcie staje kilkanaście osób. 


Początkowo jedziemy lasami, pierwsze 10km to las jednak dalej wjeżdżamy do Zadzienia, Mierzęcic i pierwsza premia górska w Nowej Wsi. Na szczycie witają nas dzwony kościoła, odpust i... otwarty sklep. Z tego ostatniego dość skrzętnie korzystamy. 

Pożegnanie w Świerklańcu
Pożegnanie w Świerklańcu © amiga
Po kilku minutach ruszamy... i chwila dowiaduję się, że to nie był najbardziej hardcorowy podjazd zaplanowany przez Darka na dzisiaj... jest jeszcze jeden... za Świerklańcem w Kozłowej Górze :) i muszę przyznać, że faktycznie było gdzie się spocić..., w między czasie odłączył się od nas Jacek spieszący się do Chorzowa. 


Reszta ekipy gna dalej. Na rynku w Radzionkowie kolejna przerwa..., czas na kąpiel ;)

Przerwa w Radzionkowie
Przerwa w Radzionkowie © amiga
Trzeba się ochłodzić
Trzeba się ochłodzić © amiga
Czas jednak goni więc zbieramy się i jedziemy dalej, wkrótce osiągamy Miechowice, Zabrze i w końcu Gliwice, po drodze odłączają się kolejne osoby. Do bram firmy dociera garstka pracowników, tam dłuższa chwila na przepakowanie się i po kilkudziesięciu minutach każdy rusza do domu. 

Już w Gliwicach
Już w Gliwicach © amiga

Odbijam na Katowice na standardową drogę dojazdową, ale na Sośnicy stwierdzam, że chyba najwyższa pora coś zjeść, rozglądam się za jakimś sklepem i trafiam na lokalnego fastfooda. Tego mi chyba było potrzeba. 30 min później siedzę znowu na rowerze powoli bliżając się do domu. Muszę przyznać, że czuję zmęczenie...., ale też jestem zaskoczony jak niesamowici są współpracownicy, w 2 dni zaliczyliśmy ok 140km w dość sporą ekipą... Liczę na powtórzenie takich wyjazdów..., niekoniecznie na spotkanie integracyjne które dopiero za rok..., może uda się zorganizować coś wcześniej?





Spotkanie integracyjne Siewierz 2014

Sobota, 14 czerwca 2014 · Komentarze(1)
Amanda Palmer - Guitar Hero

Sobota... wybiła 4:00, wstaję a w zasadzie to zwlekam się..., to nie moja pora na wstawanie. Zbieram się, ale idzie mi to nieskładnie, w nocy około pierwszej słyszałem, że coś się stało o kołem, ssyk i widziałem, że uciekło powietrze z koła. Czemu?
Dopiero z rana sprawdziłem co się stało: puściła łatka... więc dla świętego spokoju połatałem ją założyłem i w drogę o 5:20.
Około 6:30 melduję się pod firmą, dzwoni Darek... spóźni się nieco... awaria rowera... 

Ekipa się zbiera
Ekipa się zbiera © amiga

Otwieram pomieszczenia, zbieram gadżety i wkrótce docierają kolejni rowerzyści... w ciągu 30 minut jesteśmy już w komplecie, możemy jechać na... firmowe spotkanie integracyjne w Siewierzu.
Udało się zebrać 29 osób, tylko jedna zrezygnowała ze względy na anginę, resztę nie przestraszyły prognozy i możliwe lokalne burze.
Kwiat Etisoftu na trasie
Kwiat Etisoftu na trasie © amiga

Ruszamy z 25 minutowym opóźnieniem... prowadzimy z Darkiem na zmianę, krótka przerwa w okolicy stadionu Piasta, dołącza do nas Natalia, nieco dalej przed leśną czeka na nas 2 kolejnych uczestników w Rokitnicy dołącza się kolejne kilka osób. Silną grupą jedziemy dalej.

Chwila przerwy
Chwila przerwy © amiga

Pierwszy fragment jest mocno pofałdowany, to tutaj spodziewamy się największych kłopotów, okolice Ostoi Miechowickiej i DSD oraz droga do Nakła Śląskiego mogą stwarzać problemy.
Wszyscy zadowoleni
Wszyscy zadowoleni © amiga

Nikt się jednak nie poddaje, wszyscy jadą, tempo oczywiście różne, niemniej na krótkich postojach grupa łączy się. 
Pierwszy "duży" postój przy tulipanowcach w Miechowickiej Ostoi Leśnej, kolejny nieco krótszy w okolicy DSD.
Dojeżdżając do jeziora Chechło-Nakło zaczyna delikatnie kropić, stajemy w pobliskich knajpkach, na zachodzie widać ciemne chmury, spróbujemy przeczekać. 
Trzeba przeczekać chwilę
Trzeba przeczekać chwilę © amiga
Krzysiek
Krzysiek © amiga
Agnieszka ;)
Agnieszka ;) © amiga
Tomek pozuje z misiem
Tomek pozuje z misiem © amiga
Burze nas ominęły, 30 minut później ruszamy dalej, zaczyna się odcinek leśny, z dala od zgiełku, od dróg, ruchu... chyba też dodatkowe siły wstąpiły w kolegów i koleżanki, może dlatego, że to już półmetek? Kierujemy się na Pasieki w pobliżu Bibieli, chcemy pokazać zalaną kopalnię, a w zasadzie to co jest w tym miejscu, czyli urokliwe mieniące się stawili i.... ruiny (jest ich niewiele).
Gnamy ile sił w nogach
Gnamy ile sił w nogach © amiga

Po krótkim odpoczynku pora ruszyć dalej, musimy wydostać się w okolicy Ożarowic, peleton zaczyna się delikatnie rwać, ponownie łączymy się w pobliżu lotniska. 
I co z tego, że teren
I co z tego, że teren © amiga

Czeka nas prostszy kawałek po szosach, ale na otwartym terenie, przejeżdżamy przez Zendek i na chwilę zatrzymuję się przy kościele gdzie witwa nas Olga ;), tyle, że pozostali bikerzy jadą dalej bez zatrzymania..., a mogliśmy uzupełnić elektrolity :)
Co ciekawe im bliżej jesteśmy Siewierza tym szybciej jedziemy..., to dość zaskakujące. Przy bunkrze zostajemy z Darkiem tyłu i chwilę trwa zanim doganiamy resztę, Darek ciągnie do przodu, ja zostaję z tyłu by nikt nie został gdzieś w lesie.
Kolejna przerwa... w okolicach Zendka
Kolejna przerwa... w okolicach Zendka © amiga
Powoli ruszamy dalej
Powoli ruszamy dalej © amiga
Darek zamyka peleton
Darek zamyka peleton © amiga

Przed nami ostatni 12-13km odcinek po lesie, wkrótce mała przeprawa po piachach - na szczęście to krótki odcinek 300-400m, słyszę kilka uwag pod adresem projektanta trasy - czyli mnie bo... to moja robota w tym miejscu... Na szczęście dalej jest już bezproblemowo. Pod koniec krótki deszcz wymusza na nas założenie przeciwdeszczówek. Ostatnia zbiórka tuż przed zajazdem leśnym i w komplecie wjeżdżamy na teren ośrodka. 
Zaskoczenie, na naszą cześć zostały odpalone szampany, ludzie wiwatują..., szok, widzę, że na wszystkich to działa... wszyscy zadowoleni.
Dobry duch EBT
Dobry duch EBT © amiga

Już później rozmawiając z kolegami, koleżankami to... nie było nikogo kto by żałował wyjazdu, pomimo tego, że kilka osób zrobiło życiową trasę a niektórzy byli w tym roku pierwszy raz na rowerze. 
Zaskoczyła też średnia, bo wszyscy z którymi rozmawialiśmy twierdzili, że 15km/h przy tak dużej grupie jest nie do utrzymania..., a nam wyszło ok 18km/h. Mało tego spodziewaliśmy się awarii, a było ich zaskakująco mało, jedna guma jeszcze przed ruszeniem z Gliwic i drobne problemu z kołem w jednym z rowerów... ale to wszystko udało się dość szybko usunąć i problem w zasadzie nie istniał...  

Piątkowy poranek

Piątek, 13 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Roger Waters & Sinead O'Connor - Mother

Niby ostatni dzień pracy, ale nie ostatni rowerowy w tym tygodniu, weekend szykuje ciekawy, wraz z Darkiem będziemy prowadzić "wycieczkę" do Siewierza, chyba obydwoje odczuwamy jaką presję, średnio się czuję jako przewodnik... tym bardziej, że spora część będzie prowadziła przez tereny znane Darkowi - okolice Tarnowskich Gór, Miasteczka śląskiego, Bibieli... 
Ale z rana nie muszę jeszcze się tym przejmować, plan na poranek to dojechać do pracy ;) Jakimś cudem udaje mi się wyjść tuż przed 7:00, może to stres? Ciągnę szosami, bo o innej opcji raczej nie myślę i tak pewnie będzie ciężko dzisiaj..., drogi względnie puste, dopiero przed ósmą samochodów jest wyraźnie więcej i standardowo jestem w tym czasie w Zabrzu. Ze względu a nowe wykopki na Pawłowie zmieniam nieco plan i przebijam się w kierunku Makoszow, a tam klasycznie do lasku i dalej na Gliwice.
W drodze
W drodze © amiga

przed weekendem

Piątek, 13 czerwca 2014 · Komentarze(1)
B. B. King - The Thrill Is Gone

Koniec roboczego tygodnia... wychodzę po 17:00, jedyne o czym myślę, to jak najszybciej dotrzeć do domu i dokończyć przygotowania do jutrzejszego wyjazdu, gonię więc szosami. Drogi puściutkie, zero ruchy, nawet światła tam gdzie mogą dzisiaj pomagają. Korzystam z zielonej fali ;) Silny wiatr w plecy pomaga, ale jest coś co mi się nie podoba, prognozy wskazują na możliwość wystąpienia silnych lokalnych burz. Widzę, że po niebie suną ciemne chmury, oby tylko dzisiaj mnie ominęły... 
Na szczęście udaje mi się dotrzeć do domu, na sucho..., może jedynie nieco się spociłem ;)
Teraz zostało przygotować się do jutrzejszego wyjazdu i spać...
W Zabrzu... w parku
W Zabrzu... w parku © amiga

kolejny poranek po szosach

Czwartek, 12 czerwca 2014 · Komentarze(0)
KISS - I Was Made For Loving You

Wyraźnie chłodniej niż wczoraj, jednak dalej to 19 stopni, znowu późno wyjeżdżam, na zegarku jest coś koło 7:20, wiatr wyraźnie zmienił kierunek, tym razem mam go w twarz, czuję, że wieje z północnego zachodu. To oznacza jedno, nie będzie lekko, 30 km pod górkę, a jeszcze strach przed ew uszkodzeniem kolejnych szprych. Możliwe, że to był tylko przypadek, ale jeżeli pozostałe też są zmęczone? W razie czego wiozę zapasowe szprychy. Po głowie chodzi mi tez możliwość wstawienia rowera do serwisu z rana...
jednak już po dojeździe gdy zabieram się za pracę zupełnie mi to wypada z głowy, są inne problemy...
Lasek Makoszowski
Lasek Makoszowski © amiga