Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Czwartek rano

Czwartek, 27 sierpnia 2015 · Komentarze(0)

Skończył się urlop trzeba do pracy.... Nie ma już Pięknego Wschodu..., tzn jest... i zostanie... i być może w przyszłym roku tam wrócimy :)... ale dzisiaj trzeba wrócić do prozy życia.... do dojazdów do pracy i z pracy.... 


W planie dzisiaj jest jeszcze spłukanie roweru... z rana zmieniam łańcuch... już pora... Gdy ruszam jest 7:20... późno, ale musiałem z rana przemyśleć co mam wziąć, nie pamiętam co mam w firmie, czego nie muszę brać, wolę więc wziąć kilka rzeczy w razie czego... 


Droga głównie szosami, liczy się czas... trochę dziwnie mi się jedzie... bez sakw, bez bagaży, a jedynie z założonym bagażnikiem... Został... gdyż w firmie będą na mnie czekać kolejne sakwy... tym razem zakup bardziej przemyślany... wiem w końcu czego oczekuję od tego wyposażenia... pokazała mi to Karolina... Gdy widziałem, że ja mocuję się z sakwami po 5 minut przy montażu i demontażu, a jej zajmuje to 10 sekund... No cóż... człowiek uczy się na błędach... Chociaż i tak te z którymi jechałem spisywały się nadspodziewanie dobrze, niemniej w trakcie jazdy nie miały okazji spotkać się z deszczem... w sumie mi to wtedy nie przeszkadzało... 

Jednak cała przyroda czeka na deszcz... Przedwczoraj popadało kilka godzin, ale chwilę później już po tym śladu nie było... wszystko piorunem wsiąkło...

Z rana 15 stopni, dość przyjemnie  :) wręcz idealna temperatura na jazdę... na drogach względy spokój, jeszcze za kilka dni zacznie się gorączka... związana z początkiem roku szkolnego... 

Na dzień dobry w Piotrowicach jakaś sierotka rodzaju męskiego zajeżdża mi rowerem drogę... chwilę wlokę się za nim... chłopaczek może 25 może ciut więcej lat, ale jazda za nim to niezłe wyzwanie... strasznie szarpie, nie potrafi utrzymać rytmu, rower lata mu od prawej do lewej po drodze... samochody boją się go wyprzedzać... W końcu nie wytrzymuję i wyprzedzam go... 20km/h z górki to jakieś jaja... Za to dalej już spokojniej... mogę jechać w swoim tempie...

Jeszcze jeden epizod... gdy jakiś kretyn w transporterze wyjeżdża mi tuż przed kołem z podporządkowanej uśmiechając się głupkowato pod nosem... tyle,  że było to już w Gliwicach... 

No cóż... za kilka dni to będzie przez jakiś czas standard...  może trzeba będzie uciekać w las? Zobaczymy... 

Takie widoki tylko na podlasiu
Takie widoki tylko na podlasiu © amiga

Czwartek wieczór

Czwartek, 27 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam dzisiaj z firmy trochę po 16.... 
W trakcie pracy przyszły nowe sakwy, tym raczej już wiedziałem czego potrzebuję i co jest ważne... Montuję je na bagażniku... 10 sekund wystarczyło... :) W środku ląduje kilka rzeczy w tym plecak :)... No i cóż... pora ruszać do domu... 
Gdzieś trzeba sprawdzić sakwy... więc jadę do lasu... nie w wersji ekstremalnej przez hałdę, ale przez lasek Makoszowski, Makoszowy, dalej przez Halembę i lasy Panewnickie... 

Sakwy się trzymają, nie latają po bagażniku... nie przesuwają się, nie haczę o nie butami... jest nieźle... ;) Tyle, że pewnie nie prędko będę miał okazję sprawdzić je naprawdę w terenie... w trasie, ale pewnie w przyszłym roku będą jak znalazł... 

W domu jeszcze tylko przecieram je i do szafy ;)

Długa droga
Długa droga © amiga

Powrót do domu... Po Wyprawie na Piękny Wschód...

Poniedziałek, 24 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Wczesny poranek...  pakuję się, czas ucieka niesamowicie... Gdy ruszam jest 7:38... późno... o ósmej muszę być w Tomaszowie by pożegnać się z moją współtowarzyszką podróży na Piękny Wschód.... 
Trochę na wariackich papierach wsiadam na rower i pędzę ile się w nogach... jedzie się dziwnie łatwo...może z górki... ale nie... to coś innego... jadę z wiatrem.... teraz mnie wspomaga, ale gdy będę jechał do domu... oj będzie ciężko...
Melduję się na placu Kościuszki... Karolina już jest rozmawia ze znajomym :)...

Chwila powitania... troszkę rozmawiamy..., czas szybko umyka... powoli zbliża się dziewiąta... Karolina musi iść do pracy... a ja mam przed sobą kilka kilometrów do przejechania... 
Chwila pożegnania trochę się przeciągnęła... już umawiamy się na kolejną wyprawę, kiedyś... może niedługo... 

Każdy rusza w swoją stronę, ja wracam do Smardzowic... a w zasadzie przez nie...  Zatrzymuję się na chwilę przy sklepie, szybkie zakupy... Pepsi zamiast porannej kawy... 
Wczoraj wieczorem rozrysowałem sobie drogę powrotną, nie jadę najkrótszą drogą do Katowic, jadę na Częstochowę a tam w zależności od pory i samopoczucia albo pojadę przez Woźniki, albo... wpakuję się do pociągu Kolei Śląskich... na tą chwilę jeszcze nie wiem co będzie... 

Ruszam spod sklepu... Zakładam, że po drodze nie będę nigdzie wchodził i odbijał na boki, mam spory kawałek drogi na dokładkę wieje od południa... więc większość trasy będę miał pod wiatr... Pamiętam jak to było przy dojeździe do Hajnówki jak wiatr nas wykończył... Boję się, że będzie podobnie... Ale jadę... kierunek Twarda, po około kilometrze słyszę, że coś mi spadło, chwilę później słyszę chrupnięcie... Odwracam się... już wiem co się stało... Po rak kolejny zostawiłem wpięte w sakwy okulary, tym razem spadły na jezdnię, a samochód jadący za mną rozjechał je... Ech... To był prezent... :(

Jadę dalej, mijam Małe Końskie, kieruję się na Błogi Rządowe i dalej Szlacheckie, tutaj po raz pierwszy robię króciutką przerwę na focenie... :) i jadę dalej... 

Kościół parafialny pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i św. Mikołaja
Kościół parafialny pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i św. Mikołaja © amiga

Wiatr jest paskudny, muszę z nim walczyć o każdy kilometr, na dokładkę czuję, że coś mi się w żołądku przewraca, to chyba Pepsi tak na mnie działa... Po drodze znów zatrzymuję się przy kościołach... sam nie wiem czemu... pewnie to dlatego, że są najbardziej widoczne i najbardziej rzucają się w oczy... Ich konstrukcja jest ciekawa, a poza tym jak wspomniałem to założenie było takie, że focę tylko to co będzie po drodze... 

Więc kilka zdjęć w Dąbrowie nad Czarną
Parafia Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Dąbrowie nad Czarną
Parafia Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Dąbrowie nad Czarną © amiga

Nieco dalej w Dąbrówce, znów trafiam na kościółek :)
Parafia św. Rozalii w Dąbrówce
Parafia św. Rozalii w Dąbrówce © amiga

Za to w Skotnikach wpierw podjeżdżam pod drewniany kościółek, a później do sklepu... tutaj kupuję mleko... i wypijam na miejscu licząc na to, że rozwiąże to problem bólu żołądka... Sprzedawca coś na mnie dziwnie się patrzał, pewnie normalnie tutaj tylko wino i piwo tak się pija :) Cóż... widocznie jestem inny ;P

Parafia Niepokalanego Poczęcia NMP w Skotnikach
Parafia Niepokalanego Poczęcia NMP w Skotnikach © amiga

Dzwonnica przy kościele
Dzwonnica przy kościele © amiga

Koniec laby, jadę dalej przed Faliszewem zaskakuje mnie budynek, wygląda n a stary młyn wodny, ale na mapie nie ma po nim śladu... Jakaś niedoróbka, czy jednak to nie jest młyn?

Młyn wodny przed Faliszewem, chociaż pewności nie mam
Młyn wodny przed Faliszewem, chociaż pewności nie mam © amiga

Z grubsza poruszam się wzdłuż Pilicy... zahaczam o kolejne miejscowości by w końcu wjechać do Przedborza... Pierwotnie chciałem poświęcić więcej czasu na to miasto, pamiętając zdjęcia na blogu Karoliny, ale wiem że czas goni... chcę maksymalnie pociągnąć ile się da, rezygnuję nawet z obiadu przynajmniej do Częstochowy, by zyskać na czasie... Będę się żywił bananami, i wszystkim co znajdę w sklepach przy drodze... 

W przedborzu szybka fota Pilicy i przylegającego do niej budynku, jak się później dowiedziałem Domu Weselnego, ciekawe czy powstał od podstaw, czy to wykorzystanie czegoś co było już wcześniej?

Pilica i po prawej Dom Weselny w Przedbórzu
Pilica i po prawej Dom Weselny w Przedbórzu © amiga

Trochę za Przedborzem odbijam na Zachód, w końcu wiatr mam z lewej strony mam go z boku... Zdecydowanie lepiej się jedzie. W pobliżu Chełmna zaskakuje mnie coś przy stadninie koni... Jakaś kaplica? Chyba nie... Nie mam pojęcia co to może być... 

Coś.... przy stadninie w Chełmnie
Coś.... przy stadninie w Chełmnie © amiga

Jadę na Radomsko, zaczynam dopuszczać opcję wpakowania się w tym mieście do pociągu i podjechania do Częstochowy... :)... jednak nie... nie teraz....  Omijam Radomsko od południa... Przejeżdżam w pobliżu jednego z wyremontowanych peronów... Chyba w Bobrach... 

Za stacją kombinuję jak dalej pojechać, sprawdzam mapę, sprawdzam na mapach OSMAnd... i nic ciekawego nie ma ... muszę odbić nieco na północ.... i zawrócić jakieś 2 km dalej, dziwny myk... Po drodze zaczynam szukać sklepu... znów by się przydał.. Strasznie chce mi się pić... Niby nie jest upalnie, ale jednak... gorąco czuję... 

Stacja PKP... w sumie mogłem poczekać na pociąg :)
Stacja PKP... w sumie mogłem poczekać na pociąg :) © amiga

W Szczepocicach Rządowych rozglądam się za miejscem bazy BikeOrienty sprzed chyba roku :), ale pamięć mnie zawodzi.... Przejeżdżam nad Wartą... masakra jak mało wody... Gdy byliśmy tutaj z Darkiem Warta była mocno rozlana po okolicy..
W Szczepocicach Prywatnych wpadam na głupi jak się później okaże pomysł by skrócić sobie trasę przez niebieski szlak rowerowy... początkowo jest ok, droga pomiędzy polami, później leśna, ale to co mam dalej... jeży włos na głowie... zresztą nie tylko na głowie... To trasa rodem z zawodów MTB... Droga usiana jest wyrwami po metr, czasami więcej... jadę po garbie i modlę się by rower mi się nie ześlizgnął... bo będzie nieciekawie... Myślałem, że talki odcinek będzie krótki ale ciągnie się i ciągnie... jakieś 8 km... walki jeszcze sakwy na bagażniku...

Warta w okolicach Szczepocic Rządowych
Warta w okolicach Szczepocic Rządowych © amiga

W Witkowie staję przy pierwszym i chyba jednym sklepie... muszę odsapnąć 5 minut, przy okazji uzupełniam zapasy... wodę... 
Po chwili ruszam w dalszą podróż, 120 km za mną... Znów odbijam na południe i znów czuję wiatrzysko...
Zatrzymuję się znów przy kolejnych kościołach w Kruszynie i Borownie

Kościół p.w. św. Macieja w Kruszynie
Kościół p.w. św. Macieja w Kruszynie © amiga
Jakiś pałac w Kruszynie
Jakiś pałac w Kruszynie © amiga
UM w Kryszynie
UM w Kryszynie © amiga
Parafia p.w. Św. Wawrzyńca w Borownie
Parafia p.w. Św. Wawrzyńca w Borownie © amiga

Ale jadę na na Kościelec i Rędziny... W tej drugiej miejscowości pakuję się na 91, niby teraz prosta droga do Częstochowy, ale... drogowcy postanowili zerwać asfalt, zrobili wahadło... jaja jakieś... nie ma nic, chodnika, pobocza, są tylko dołu... piasek... 
Spoglądam na mapę i widzę jakąś drogę równoległą.. odpalam nawigację, wygląda na to, że powinno to być przejezdne... więc korzystam z tego objazdu :) Wkrótce kluczę po Częstochowie, po ścieżkach rowerowych... Gdy trafiam na Kościół św Jakuba robię krótką przerwę przy nim... Dopijam resztki wody... Wiem jedno... dalej dzisiaj na rowerze nie jadę... 
Kierunek Dworzec PKP...

Kościół św. Jakuba w Częstochowie
Kościół św. Jakuba w Częstochowie © amiga

Widać Jasną Górę
Widać Jasną Górę © amiga

Chwila poszukiwań i jestem na Dworcu PKP... Mam trochę czasu do pociągu, jestem głodny, jestem spragniony... Więc wpierw szybka wizyta w sklepie... 2l Muszynianki kupione... Teraz coś zjeść i to najlepiej w pobliży... widzę jakąś knajpkę... z ogródkiem, jest mi wszystko jedno co to będzie, byle dużo i ciepłego... 
To... chińczyk.... 
Chwila rozmowy z właścicielem, chińczykiem świetnie mówiącym po polsku... i proponuje mi kurę z warzywami... 10 minut później już jem... jest naprawdę dobre... Po 30 minutach lecę na dworzec, kas nawet nie chce mi się szukać,  trwa remont dworca... są jakieś oznaczenia ale ganianie z rowerem z sakwami po schodach tam i z powrotem nie pasuje mi... już wolę dopłacić u konduktora... 

Pociąg już czeka... pakuję się do środka... jadę na Śląsk, jadę do Katowic... czuję zmęczenie...


W Katowicach na dworcu chwilę się zbieram, po drodze m.in. w Dąbrowie Górniczej padało, radary meteo pokazują, że chmury deszczowe krążą po okolicy... Więc ile sił w nogach jeszcze zostało, gnam do domu... 30 min później mogę usiąść na czymś innym niż siodełko... Jeszcze tylko gorąca kąpiel i mogę iść spać... 

To.... definitywny koniec wyprawy... Ostatni dzień tym razem samotnej podróży... Pozostały wspomnienia... i ochota na kolejną wielką wyprawę w towarzystwie Karoliny

Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień dziewiąty

Niedziela, 23 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Uczestnicy
5:00... pobudka... ale spać się dalej chce... więc jeszcze 5 minut... 
Jesteśmy w Stanisławowie na kwaterze... powolutku pora się zbierać, dzisiaj czeka nas dość długa droga... musimy dotrzeć do Tomaszowa... a przed nami grubo ponad 100km... 

Wschodzi słońce
Wschodzi słońce © amiga

Wyjeżdżamy o 6:45, słońce już świeci, ale jest chłodno... początek trasy dość nieskomplikowany, z napy wynika, że 5 km na zachód, później odbijamy na południe i kolejne 5km :)

Mijamy Ursynów i wjeżdżamy na drogę gruntową, a w zasadzie piaskową, jakby nam było mało piachu na tej wyprawie... ale to najkrótsza droga... więc brniemy dalej...
Gdy widzimy znów asfalt... trochę sił nam przybywa, chcemy dotrzeć do niego jak najszybciej...  odbijamy na południe, na Lewaszówkę i dalej na Mąkosy Stare i Goryń... 

3..., 2..., 1...., start
3..., 2..., 1...., start © amiga

Po drodze mijają nas wypełnione po brzegi samochody, ludzie w środku są odświętnie ubrani, po chwili przypominamy sobie, że jest niedziela, że to pewnie okoliczni mieszkańcy pędzą na poranną mszę do kościoła... tylko czemu na nas tak dziwnie spoglądają? 

W Goryniu króciusieńka przerwa przy kościele, do środka nie wchodzimy, trwa nabożeństwo, a ludzie mogą dziwnie patrzeć na dwójkę ubranych w obcisłe kosmitów fotografujących to i owo... 

Parafia rzymskokatolicka pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Goruniu
Parafia rzymskokatolicka pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Goruniu © amiga

Dzwonnica przy kościele
Dzwonnica przy kościele © amiga

Po chwili ruszamy dalej, pamiętając, że droga długa jest.... na mapach pozaznaczane jest kilka miejsc które mamy przy drodze którą jedziemy, ew delikatnie trzeba odbić, niemniej korzystamy z okazji. Pierwsza już w Bartodziejach gdzie z drogi rzucam się w oczy pałac, a raczej to co z niego zostało... chociaż wrażenie jest jedno, coś się koło niego dzieje, przy czym nie umiem odpowiedzieć, czy to tylko oczyszczenie i zabezpiecznie terenu , czy może coś większego, np przywrócenie go stanu gdy prezentował się nieco lepiej.... 

Ruiny w parku dworskim w Bartodziejach
Ruiny w parku dworskim w Bartodziejach © amiga

Przerwa na zdjęcie była dość krótka..., ruszamy dalej...  W końcu dopiero 20km za nami... 

W Jedlińsku mamy przeciąć siódemkę, ale ciut wcześniej zauważamy kościół... oczywiście musimy się przy nim zatrzymać, a nawet wejść do środka, jest prawdopodobnie pomiędzy jedną a drugą mszą... więc korzystamy z okazji

Kościół pw. Św. Apostołów Piotra i Andrzeja w Jedlińsku
Kościół pw. Św. Apostołów Piotra i Andrzeja w Jedlińsku © amiga

Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga

Organy
Organy © amiga

Na sklepiueniu
Na sklepieniu © amiga

Udaje się nawet namierzyć czaszkę pod krzyżem..., dołączamy więc ją do kolekcji... :)

Znalazła się i czaszka
Znalazła się i czaszka © amiga

Mijamy kolejne miejscowości, w zasadzie nic ciekawego w nich nie ma, jedynie na chwilę zatrzymujemy się przy gnieździe bocianów, są 2... To chyba ostatnia szansa by je zobaczyć, już wkrótce wyruszą w podróż do afryki... 

Bociany jeszcze w gniazdach
Bociany jeszcze w gniazdach © amiga

A my gnamy dalej do Bukowna, gdzie przy drewnianym kościele robimy nieco dłuższy postój, wpierw focąc ile się da, bo drzwi pootwierane..., 

Kościół p.w. Najświętszej Mari Panny w Bukownie
Kościół p.w. Najświętszej Mari Panny w Bukownie © amiga

W przedsionku
W przedsionku © amiga

Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga

Ołtarz główny
Ołtarz główny © amiga

Kolejna dzisiejsza czaszka
Kolejna dzisiejsza czaszka © amiga

Zerkając do tyłu
Zerkając do tyłu © amiga

a później posilamy się na jednej z ławeczek przed kościołem, co zajmuje nam trochę czasu, chyba po raz pierwszy czujemy dzisiaj lekkie zmęczenie, przydałaby się kawa, jednak patrząc na mapy nasze nadzieje są niewielkie, chyba dopiero w Nowym Mieście nad Pilica coś dostaniemy...

Więc musimy wsiąść ponownie na nasze rowerki i ruszamy dalej... w którymś momencie zaskakuje nas nazwa miejscowości... - Żydy... ciekawe jaka była geneza jest powstania... Co prawda nazwa może coś sugerować, ale nie jestem do tego przekonany, tym bardziej, że wyraz ma kilka różnych konotacji...

Ciekawe jaka była geneza nazwy miejscowości
Ciekawe jaka była geneza nazwy miejscowości © amiga

Za kolonią ulów jedziemy po drodze wyłożonej kamieniami, ale nie jest to bruk... bruk jest równy, tutaj pomiędzy kamieniami są spore przerwy... rower podskakuje na wszystkie możliwe strony... jedziemy bokiem... lewą stroną jak rasowi Anglicy, ale inaczej się nie da, dopiero przed Waliską znowu droga jest przejezdna na całej szerokości... tyle, że zaskakuje nam mały drewniany kościółek znajdujący się w pięknym ogrodzie....., zdjęcia nie są w stanie oddać tego co widzieliśmy...

Waliska – kościół p.w. Matki Kościoła
Waliska – kościół p.w. Matki Kościoła © amiga

Rzeźba i krzyż przy kościele
Rzeźba i krzyż przy kościele © amiga

Ogrody dookoła kościółka
Ogrody dookoła kościółka © amiga

Kościółek w Walisce z innej perspektywy
Kościółek w Walisce z innej perspektywy © amiga

Jak zawsze uśmiechnięta
Jak zawsze uśmiechnięta © amiga

Szkoda tylko, że do środka nie dało  się wejść, wszystko pozamykane...Więc ruszamy dalej, plan to dotrzeć jak najszybciej do Nowego Miasta i coś zjeść, pora obiadowa w pełni :)... 

Jeszcze tylko mały postój przy drewnianym młynie, który jak widać nie jest drewniany, nieco dalej przy stawach i przy małej owieczce... beczącej w niebogłosy... 

Młyn wodny na Borowcu
Młyn wodny na Borowcu © amiga

Beee..., beee..., beee
Beee..., beee..., beee © amiga

Lokalny Baobab :)
Lokalny Baobab :) © amiga

Stawy tuż obok młyna
Stawy tuż obok młyna © amiga

Gdy mijamy Wólkę Magierowską zauważamy coś... coś co z daleka zaprasza na jedzenie, na świeżą rybkę :)... chociaż nie tylko
Łejkówka WakePark
Tutaj robimy dłuższy postój, nie obywa się jednak bez drobnych incydentów, a w zasadzie jednego... gdyż trawnik usiany jest wielkimi psimi kupami.... masakra jakaś, ktoś łaził tutaj z wielkim koniem i nie posprzątał po swoim pupilu... o ile w lesie to rozumiem, to w takich miejscach powinno być za to 10 batów... 
Ale dzięki rozkręceniu zraszaczy udaje się doprowadzić rowerki do stanu używalności... 
W końcu zamawiamy.... do picia Radler 0.0%... Taka słodka oranżada :) tyle, że z jakiegoś powodu nazywana piwem... ale dobre bo zimne ;) 
Zamawiamy też rybki.... ale te będą pewnie za jakiś czas... za to dookoła nas latają osy... dziesiątki os... też spragnione...

Martwa natura ;P
Martwa natura ;P © amiga

Rowerek wysycha
Rowerek wysycha © amiga

Osy są wszędzie
Osy są wszędzie © amiga

Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga

Aktywny wypoczynek
Aktywny wypoczynek © amiga

Niezłe jedzenie
Niezłe jedzenie © amiga

Po niezłym obiedzie - świeżutkiej rybce możemy ruszać dalej, chociaż było tego na tyle dużo, że ciężko się ruszyć...
Wjeżdżamy do Nowego Miasta nad Pilicą... i zaskoczenie, myślałem, że miasto będzie bardziej przytulne, że będzie przypominało np Siemiatycze... a tutaj to trochę wyglądało jak Góra Kalwaria tyle, że bez takiego ruchu samochodów... 

Gdy podjeżdżamy do kościoła pw. Opieki Matki Boskiej, zaczepia nas ksiądz i proponuje obiad.... Drugiego nie damy rady wcisnąć, więc dziękujemy ale chwilę rozmawiamy w skrócie mówimy skąd dokąd jedziemy... dowiadujemy się, że sam ksiądz jeździ na rowerze i planuje wyjazd z młodzieżą do Częstochowy...

Żegnamy się i podjeżdżamy do kościoła kilka fot, jedziemy dalej... do kolejnego kościoła... :) Gdzie na Ambonie zaskakuje wyciągnięta prawica z krzyżem....

Kościół pw. Opieki Matki Boskiej w Nowym Mieście nad Pilicą
Kościół pw. Opieki Matki Boskiej w Nowym Mieście nad Pilicą © amiga

W środku kościoła
W środku kościoła © amiga

Ołtarz
Ołtarz © amiga

Kościół pw. św. Kazimierza w Nowym Mieście nad Pilicą
Kościół pw. św. Kazimierza w Nowym Mieście nad Pilicą © amiga

Nawa główna
Nawa główna © amiga

Trochę zaskakujące
Trochę zaskakujące © amiga

Organy kościelne
Organy kościelne © amiga

Samo miasto nie urzekło... jest bezbarwne... a może to przez niedzielę, może mieszkańcy odpoczywali...?


W Łęgowicach Karolina prowadzi mnie pod drewniany kościółek,  to już jej tereny, zna je nieźle... chociaż województwo jeszcze nie te... :) Chwila pod kościołem i ruszamy dalej... do Tomaszowa... 

Łęgonice - kościół św. Jana Chrzciciela
Łęgonice - kościół św. Jana Chrzciciela © amiga

Dzwonnica przy kościele św. Jana Chrzciciela
Dzwonnica przy kościele św. Jana Chrzciciela © amiga

Niby niedaleko... ale prawie 100km i wielki obiad ;)... kierunek Rzeczyca, Inowłódz, po drodze szukamy jakiegoś miejsca gdzie można wypić kawę... wczesne wstawanie odbija się trochę na nas... :)

Stary mostek w Luboczy
Stary mostek w Luboczy © amiga

Kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej Dziewicy Męczennicy w Rzeczycy
Kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej Dziewicy Męczennicy w Rzeczycy © amiga

Przycupnął na murku
Przycupnął na murku © amiga

Coś udaje się kupić dopiero na stacji w Spale gdzie robimy krótką przerwę i... gnamy na Smardzowice gdzie liczę na jakąś kwaterę na dzisiejszą noc... :)... Jutro z rana mam w planie pojechać na Częstochowę, a jak się uda to i na Katowice...

Do Smardzowic jedziemy nieco bocznymi drogami... w sumie to i lepiej i przyjemniej, Kwaterę udaje się z naleźć w kilka minut, pomogła mi w tym Karolina, zostawiam bagaże i gnamy do Tomaszowa, odprowadzam Karolinę pod dom... tam zostajemy przywitani przez jej rodziców, dostajemy coś na ząb, chwila rozmowy i... zaczyna się ściemniać, wracam na Kwaterę, kilka km jedziemy wspólnie, jednak każdy z nas jest już zmęczony, marzy o gorącej kąpieli i ciepłym łóżku... Żegnamy się i obiecuję podjechać jeszcze jutro z rana... zanim wyruszę w drogę do domu...

W zasadzie dzisiaj kończy się nasza wspólna wyprawa, z Suwałk do Tomaszowa... chociaż, mam nadzieję, że to nie koniec naszych przygód :) i liczę na kolejne wyprawy....

Dziękuje za wszystko Karolina :)

Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień ósmy

Sobota, 22 sierpnia 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Dzisiaj nieco zaspaliśmy, późniejsze śniadanie, późniejszy wyjazd, to chyba efekt wczorajszego gnania krajówkami. Gdy się pozbieraliśmy jest 8:00 i kropi... po raz pierwszy odkąd ruszyliśmy na wyprawę. Prognozy wspominają, że w ciągu dnia coś może popadać, gdzieś w okolicach 15... Profilaktycznie gdzieś na podorędziu mamy przeciwdeszczówki... Jak będzie to jednak okaże się w trakcie

Wyjeżdżamy z Warki... co prawda na poranek mieliśmy zaplanowane krótki objazd miasta, ale sobota to nie najlepszy termin na takie wycieczki... Dziś jest dzień targowy... Targ znajduje się przy głównej drodze, wydaje się, że po obu jej stronach... przebicie się przez krótki kawałek może 2km... jest niezłym wyczynem, cały czas korki, stoją samochody, stoimy i my... nie ma jak tego objechać, w wszystkiemu winni piesi biegający z jednej strony jezdni na drugą, trzeba bardzo uważać...
Jedno z niewielu zdjęć Warki
Jedno z niewielu zdjęć Warki © amiga

Dopiero za miastem się luzuje... można jechać, przejeżdżamy nad Pilicą, przed nami jacyś rowerzyści też z sakwami... Wkrótce ich wymijamy, stają przy chyba stacji benzynowej... My mamy jeszcze trochę sił więc możemy gnać w siną dal....

Przekraczamy Pilicę
Przekraczamy Pilicę © amiga

Pierwszy krótki postój robimy w Grabowie nad Pilicą... W oczy z daleka kłuje kościół, może nie jest drewniany, może nie jakiś super zabytkowy, ale przykuwa wzrok... Stajemy i kilka zdjęć, wchodzimy nawet do środka, ale o specjalnym zwiedzaniu nie ma mowy, ksiądz wygłasza kazanie... Szybka fota z daleka i umykamy....

Parafia pw. Świętej Trójcy w Grabowie nad Pilicą
Parafia pw. Świętej Trójcy w Grabowie nad Pilicą © amiga

Zaglądamy do środka
Zaglądamy do środka © amiga

Po głowie chodzi nam jedno, gdzie dzisiaj będzie nocleg? Czy coś znajdziemy? Na mapach niewiele zaznaczonych jest takich miejsc, chcemy znaleźć coś jak najbliżej Puszczy Kozienickiej... Dzisiaj z rana więc z planie poszukiwanie noclegu, a gdy to już będzie załatwione "pojedziemy do lasu, do lasu, towarzyszu mój.... " ;P

Po drodze zatrzymujemy się w Głowaczowie, już najwyższa pora by zjeść zapakowane kanapki i poszukać może kawy, może będzie jakaś restauracja, bar, cokolwiek....

Zauważamy otwartą restaurację, Karolina idzie na zwiady... wraca po kilku sekundach... tam nie... nic z tego... wieje głębokim PRL-em... i śmierdzi piwem..... o skorzystaniu z toalety też nie ma mowy, ale... naprzeciwko mamy kościół... odnajdujemy latrynę przykościelną, warunki całkiem znośne :)

Przykościelna latryna w Głowaczowie
Przykościelna latryna w Głowaczowie © amiga

Wracająca Karolina
Wracająca Karolina © amiga

Po szybkim śniadaniu i popiciu zawartością bidonów, ruszamy do kościoła, coś nas tam przyciąga, może kolorowe witraże?

Gra świateł wewnątrz kościoła
Gra świateł wewnątrz kościoła © amiga

Znam tylko jeden kościół w którym wygląda to podobnie a chyba nawet ciekawiej
Znam tylko jeden kościół w którym wygląda to podobnie a chyba nawet ciekawiej © amiga

Dzięki witrażom wnętrze żyje
Dzięki witrażom wnętrze żyje © amiga

Muszę przyznać, że niewiele jest kościołów gdzie gra świateł odgrywa tak wielką rolę... pomimo ascetycznego wyposażenie, kościół mieni się wszystkimi barwami tęczy...

Musimy jednak ruszać dalej kierunek Brzóza, jednak tuż za miastem zaznaczony na mapie jest kopiec, widać go z drogi skręcamy... kilka fot... i jedziemy dalej.

Kopiec Piłsudskiego w Głowaczowie
Kopiec Piłsudskiego w Głowaczowie © amiga

Tablica na kopcu
Tablica na kopcu © amiga

Wjeżdżając do Brzózy szukamy agroturystyk, lub jakichkolwiek kwater, na mapie mamy coś zaznaczone, rozglądamy się i coś mamy, przy barze u Krysi... Zatrzymujemy się, kawa od jakiegoś czasu chodzi za nami... więc zamawiamy kawę, i zagadujemy o noclegi... Niestety dzisiaj dzień spływów kajakowych i miejsc nie ma, w obu agroturystykach... trudno...

Jedziemy do centrum miejscowości, zatrzymujemy się przy kościele, kilka zdjęć, gdy robię ten wpis, zastanawiam się jak to się stało, że nie mam zdjęcia kościoła z zewnątrz? Jakieś to niepodobne do mnie.... może dlatego, że zainteresowały mnie dzwony, nieczęsto jest do nich dostęp...

Dzwony przy kościele św. Bartłomieja w Brzózie
Dzwony przy kościele św. Bartłomieja w Brzózie © amiga

Wewnątrz kościoła św. Bartłomieja
Wewnątrz kościoła św. Bartłomieja © amiga

Krzyż
Krzyż © amiga

Wcześnie na necie wyszukałem jeszcze jedną agroturystkę, niby miała być nieco przed cmentarzem... jedziemy tam i rozglądamy się po okolicy, nie ma żadnych oznaczeń, zawracamy do centrum, na rynek, tam zagadujemy spotkane mieszkanki i... odradzają nam nocleg u księdza? Czemu?
Za to dowiadujemy się, że powinny być wolne miejsca w pobliskim Stanisławowie...

Jeszcze chwilę krążymy po centrum kilka zdjęć, zaskakuje nas telefon zainstalowany przez kowboja na drzewie :), nawet próbujemy wydostać się z Matrixa, ale chyba to nie ten film :)

Wyjście z Matrix-a?
Wyjście z Matrix-a? © amiga

W centrum Brzózy
W centrum Brzózy © amiga

Ruiny folwarku w Brzózie
Ruiny folwarku w Brzózie © amiga

Dojeżdżając w okolice Ursynowa zauważamy znak informujący o agroturystyce... skręcamy, odnajdujemy kwaterę i dowiadujemy się, że mając coś takiego, ale jest wynajęte od 2 lat :)... Stanisłałwów jest tuż obok więc jedziemy jeszcze kilometr, jeszcze trochę i... miejscowość nam się skończyła... Zawracamy..., Na ławeczce siedzi grupa sędziwych mężczyzn, zapytujemy się o agro... Tam, pojedziecie, widzicie ten szary dom, ze spadzistym dachem... :) i 2ma kominami

To jedziemy... jest szary dom, jest i spadzisty dach, są i kominy... wchodzimy do środka... mamy nocleg :) uff....
Zostawiamy bagaże i wpierw szybka wizyta w sklepie... mamy co jeść, mamy kolację i mamy i śniadanie... kupiliśmy proszek, będzie pranie :)

Swoją drogą miejscówka jest warta polecenia: Agroturystyka Stanisławów

Zostawiamy wszystko na kwaterze i ruszamy do puszczy :) po drodze jednak zauważam zameczek, komuś się chyba bardzo nudziło... bo to chałupa będąca jakąś miniaturką zamku...:) niemniej zwraca uwagę na siebie...

Ktoś postawił sobie zamek?
Ktoś postawił sobie zamek? © amiga

Pakujemy się na szlak... na szutry... bez sakw jakoś przyjemniej się jedzie, rowery są bardziej zwrotne... nawet piasek aż tak bardzo nie przeszkadza ;P

Rezerwat przyrody
Rezerwat przyrody © amiga

Dojeżdżamy do Augustowa... naszą uwagę przykuwają dla odmiany drewniane domki i galeria przy której na chwilę się zatrzymujemy, z mapy wynika, że w okolicy jest wioska indiańska i Izba dydaktyczno-muzealna...

Galeria obrazów w Augustowie k. Kozienic
Galeria obrazów w Augustowie k. Kozienic © amiga

Jednak coś co nas bardziej cieszy jest Karczma :)... ludzi mało, więc mamy obawy... jednak nasze żołądki domagają się ciepłej strawy... Stajemy... zamawiamy wpierw coś do picia... 2 Radlery zero..., zamawiamy obiad i zaglądamy na mapy....

Karczma u Suchego w Augustowie koło Kozienic
Karczma u Suchego w Augustowie koło Kozienic © amiga
Karczma u Suchego

W planie mamy dojechanie do Źródła Królewskiego a potem się zobaczy :)... Dostajemy obiad, z jakiegoś powodu mój placek po węgiersku jest olbrzymi... taki wariant wieloosobowy, Karolinie za to przypada w udziale pierś z kurczaka, ale ten był jakimś wyjątkowo małym egzemplarzem. Faktem jest, że jedzenie było świeże, żadnych staroci... żadnych podeszw...
Najedzeni do syta ruszamy dalej... szukamy wjazdu na szlak... Izba jest zamknięta, wioska indiańska też nieszczególnie się prezentuje... za to stajemy przy pomniku :)

Pomnik 31 Pułku Strzelców Kaniowskich w Augustowie koło Kozienic
Pomnik 31 Pułku Strzelców Kaniowskich w Augustowie koło Kozienic © amiga

Piękne szutry
Piękne szutry © amiga

Że niby rowerami to nie?
Że niby rowerami to nie? © amiga

Od którego prowadzi szlak, a w zasadzie długi wygodny szuter aż do Źródeł... tylko czemu jest zakaz jazdy rowerami? Czegoś tutaj nie rozumiem...

Na początku, a może i końcu ścieżki jest potężne miejsce biwakowe, z zadaszonymi stołami... widać, że wszystko nowe... jedziemy jednak dalej na poszukiwanie źródeł...

Początek ścieżki iedukacyjnej
Początek ścieżki edukacyjnej © amiga

Ciekawe miejsce
Ciekawe miejsce © amiga

Pora ruszać dalej
Pora ruszać dalej © amiga

Zaskakuje w zasadzie wszystko, to że dało się wykorzystać nasypy kolejowe, to, że wszędzie są ścieżki rowerowe, to, że są pomosty i jest tak pięknie

Zagożdżonka :)
Zagożdżonka :) © amiga

Na wiadukcie kolejki wąskotorowej
Na wiadukcie kolejki wąskotorowej © amiga

Punkt Widokowy
Punkt Widokowy © amiga

Zagożdżonka i pomosty
Zagożdżonka i pomosty © amiga

Źródło Królewskie
Źródło Królewskie © amiga

Źródło odnalezione, ale zaczyna padać... mamy 2 opcje, albo przeczekać pod zadaszeniem, albo jechać do cywilizacji... licząc na to, że nas nie zleje...
Wybieramy ten drugi wariant...

Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga

Władysław Jagiełło
Władysław Jagiełło © amiga

Kierując się na czuja i korzystając z nawigacji (gdzieś mi zaginął kompas)... kierujemy się na wschód na Kozienice, zahaczmy jeszcze o Nowiny :)

Zabudowa w Nowinach
Zabudowa w Nowinach © amiga

Gdy wjeżdżamy do Kozienic, wiemy, że będziemy przejeżdżać obok Kirkutu... więc szukamy bramy... wjazdu... niestety jest zamknięta, więc o wejściu na jego teren nie ma mowy.. Trochę szkoda...

Brama cmentarza Żydowskiego w Kozienicach
Brama cmentarza Żydowskiego w Kozienicach © amiga

Niewiele widać przez kraty
Niewiele widać przez kraty © amiga

A za bramą
A za bramą © amiga

Za to nieco dalej w centrum zauważam coś... przy kościele, wodospad :)... nie zastanawiając się podjeżdżam... lubię takie miejsca... ciekawy pomysł i nieźle wykonany... W między czasie przestało padać i ponownie wyszło słońce, może to jakiś znak?


Przy Kościele św. Krzyża w Kozienicach
Przy Kościele św. Krzyża w Kozienicach © amiga

Wodospad
Wodospad © amiga

Tuż obok jest kościół... więc zaglądamy do środka, niestety o zwiedzaniu nie ma mowy, możemy zrobić zdjęcia tylko zza szyby.. widzimy, że wnętrze jest przygotowane do ceremonii ślubnej... może to dlatego?

Wewnątrz kościoła św Krzyża w Kozienicach
Wewnątrz kościoła św Krzyża w Kozienicach © amiga

Krążymy po mieście zaliczając kilka razy dworzec PKS, w końcu jednak podjeżdżamy pod miejscowy pałac w którym mieszczą się chyba wszystkie urzędy i muzeum... Spędzamy tutaj trochę czasu na podziwianiu, na foceniu....

Droga do zespołu pałacowo-parkowego w Kozienicach
Droga do zespołu pałacowo-parkowego w Kozienicach © amiga

Zespół pałacowo-parkowy
Zespół pałacowo-parkowy © amiga

Panorama pałacu
Panorama pałacu © amiga

Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga

Z drugiej strony
Z drugiej strony © amiga

Pomost na łodziach
Pomost na łodziach © amiga

Do roboty
Do roboty © amiga

jest po 16... pora się zbierać kierunek kwatera, wyjeżdżamy z miasta kierując się przez Katarzynę i Stanisławice, w tej drugiej miejscowości mamy wrażenie, że wszyscy mieszkańcy wyszli by nas powitać. Wkrótce okazuje się, że to nie nas witają, a państwa młodych jadących do kościoła... My stajemy przy sklepie, uzupełniamy elektrolity i obserwujemy....

Trafiliśmy na przejazd nowożeńców do kościoła w Stanisławicach
Trafiliśmy na przejazd nowożeńców do kościoła w Stanisławicach © amiga

Gdy robi się nieco luźniej ruszamy, kierunek Stanisławów to już za rogiem, za laskiem... Na kwaterze meldujemy się przed 18... jest jeszcze czas na małą przepierkę, na kolację i pora udać się na spoczynek, jutro czeka nas długa trasa, trasa do Tomaszowa...

Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień siódmy

Piątek, 21 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Kolejny dzień, wstać się trochę nie chce... chyba zmęczenie.. powolutku się zbieramy... i dopiero o 7:20 ruszamy w trasę... 
Jeszce tylko pożegnanie z właścicielami agroturystyki... zakładamy sakwy... i w drogę... Jest chłodno, jak to o poranku... 

Kierunek Przesmyki, jednak dzisiaj się tam nie zatrzymujemy... wczoraj tu byliśmy, kilka fot zostało zrobionych... więc jedziemy dalej... Mijamy Górki, Głuchówek i jesteśmy w Mordach... już z daleka zauważamy górujący nad miasteczkiem kościół... trzeba podjechać, jest też jakby cieplej więc zdejmujemy co nieco... :)

Kościół św. Michała Archanioła w Mordach
Kościół św. Michała Archanioła w Mordach © amiga
Ukryta w zieleni
Ukryta w zieleni © amiga

Mój Miś Koala :)
Mój Miś Koala :) © amiga

i dopiero wtedy ruszamy dalej... Chcemy jak najszybciej mieć przejechaną nieco bardziej ruchliwą drogę 698... o tej porze dnia nie powinno tu być co prawda wielkiego ruchu, ale nei przepadamy za gnającymi ciężarówkami... 

Wkrótce dojeżdżamy do Siedlec wspomagani przez wiatr ze wschodu... ;)... 
Na miejscu jesteśmy około 9:00... a musimy zahaczyć o księgarnię, musimy wyposażyć się w jakieś mapy, te co mamy urywają się na tym mieście... 
Jest trochę za wcześnie by cokolwiek było otwarte, zatrzymujemy się na chwilę przy Muzeum Regionalnym, pytamy się przygodną panią o jakieś centrum rynek... i dowiadujemy się, że w zasadzie jesteśmy w ścisłym centrum... Hmmm.. chyba trochę je sobie inaczej wyobrażałem. Mamy godzinę na pozwiedzanie miasta... Pierwsza myśl, chyba pora na kawę, może coś ciepłego, od 2 dni chodzi za mną jajecznica ;P

Przed Muzeum Regionalnym w Siedlcach
Przed Muzeum Regionalnym w Siedlcach © amiga

Kościół św. Stanisława Biskupa w Siedlcach
Kościół św. Stanisława Biskupa w Siedlcach © amiga

Rowery dwa
Rowery dwa © amiga

Może do maka ? Tam mają rano takie wynalazki :).... i powinno być otwarte... Snujemy się po mieście, znaki do Maka są, ale sam mak jest w Galerii Handlowej więc... odpada... :( Cóż... może znajdziemy coś innego?  

Skoro jesteśmy tuż przy wielkim kościele... p.w. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny to wchodzimy do Środka... może znajdziemy jakąś czaszkę? Z tym wchodzeniem to jest tak że jeden pilnuje (padło na Karolinę) a drugi wchodzi do środka, później oczywiście zmiana :)

Parafia Katedralna p.w. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Siedlcach
Parafia Katedralna p.w. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Siedlcach © amiga

Więc jako pierwszy pakuję się  w pampersie i z aparatem do środka..  Warunki na zwiedzanie nie są idealne, przed konfesjonałem kłębi się około 20 osobowy tłumek, 20 par oczu podążają za mną... obserwują co robię, a na dokładkę bloki w butach robią spory hałas... 
Robię jedynie kilka zdjęć i uciekam... jeszcze chwila i mnie zlinczują... 

Wewnątrz katedry
Wewnątrz katedry © amiga

Boczna nawa
Boczna nawa © amiga

Ostrzegam Karolinę, ale idzie... wchodzi do środka i kilka sekund później wychodzi... pewnie miała podobne odczucia jak ja... 
Zastanawiamy się co dalej, spoglądamy na mapy, może warto poszukać Centrum informacji turystycznej? Ale gdzie?

Karolina postanawia zapytać się o to 2 rowerzystek... rozmawiających tuż obok... 
i... co ciekawe jedna z nich postanawia nas nieci oprowadzić po mieście... ma na imię Aneta... Prowadzi nas w kilka miejsc, tłumaczy, że czegoś takiego jak Rynek to tutaj nie ma... 

Wkrótce lądujemy przy CIT... wchodzimy do środka... dostajemy jakieś foldery, mapki miasta..., gdy wychodzimy na zewnątrz, Aneta dalej jest przy naszych rowerach... zagaduje co dalej, przydała by się jakaś restauracja, bar... coś na śniadanie... może kawa... Pytamy czy może zna coś takiego w pobliżu?

Pałac Ogińskich
Pałac Ogińskich © amiga

Kaplica pw. św. Krzyża
Kaplica pw. św. Krzyża © amiga

Proponuje nam śniadanie u siebie w domu :) Trochę zaskoczeni ale jedziemy za nią... na miejscu dowiadujemy się, że jest zagorzałą autostopowiczką, podróżuje po całym świecie, a w niedzielę będzie w okolicy Tomaszowa :)... 

Pyszne śniadanie, kawa i musimy podziękować i ruszyć dalej, było miło ,jednak czas nas goni, a na rozmowie uciekło trochę czasu... 

Cerkiew św. Trójcy
Cerkiew św. Trójcy © amiga

Rowerki już w pociągu
Rowerki już w pociągu © amiga

By go nadrobić postanawiamy wspomóc się Kolejami Mazowieckimi :) zahaczamy jeszcze o księgarnię, jest już otwarta, kupujemy jakieś mapy, może nie są idealne, ale są :)

Gdy dojeżdżamy na dworzec, okazuje się, że rowery jadą gratis :) To miłe... Jak do tej pory wszystkie spółki kazały sobie za to płacić..., a tutaj niespodzianka... :)

W pociągu, chwilę przeglądamy mapy... ale jest ciepło, spać się chce... przysypiamy... 

Wysiadamy w Mińsku Mazowieckim i co teraz?  Dzisiejszy plan był nieco inny :) mieliśmy jechać na Dęblin... ale teraz to już nie po drodze... 

Zmieniamy plany, kierunek Góra Kalwaria :) i dalej Warka... 

Trasa początkowo względnie spokojna, małe natężenie ruchu, jest nawet nieźle, jednak zastanawiamy się gdzie dzisiaj będzie nocleg..., nie mamy pojęcia gdzie dojedziemy... 

Kościół pw. Matki Bożej Ostrobramskiej w Gliniankach
Kościół pw. Matki Bożej Ostrobramskiej w Gliniankach © amiga


Przejeżdżamy przez Celinów, przez Wolę Karczewską, kierujemy się na Otwock... tam przejeżdżamy tuż obok bazy zeszłorocznego ZaDymno... 

Była baza ZaDymno
Była baza ZaDymno © amiga

Chcemy dojechać do Karczewa, zupełnie z niewiadomego powodu wjeżdżamy w lasy Otwockie, co nas podkusiło, przecież w zeszłym roku piachy w tych okolicach dały się wszystkim we znaki... nie inaczej jest tym razem, o ile początkowo był przyjemny szutr... to gdy się skończył musieliśmy odbić na zachód... i zaczęła się jazda boczkiem, pomiędzy drzewami, bo główny szlak to kopny piach... kilka razy utykamy... 

Odpalam nawigację by sprawdzić ile tej drogi jest przed nami... niby niewiele, ale kilkanaście minut... z głowy.

W Karczewie krótka przerwa przy Żabce... Kawa... dodaje nam nieco sił... ale... przytłumia nieco zmysł orientacji... pakujemy się na ruchliwą 801..., tragedii może nie ma bo jest dość szerokie pobocze... 

Tragedia zaczyna się dalej gdy musimy jechać Krajówką 50ką... zero pobocza, korek aż po horyzont... masa tirów, ciężarówek... 

Oczy dookoła głowy... na wszystko trzeba uważać, ale w okolicy to w tej chwili jedyna opcja przeprawy na drugi brzeg... chyba najgorszy odcinek to most nad Wisłą...

Wjazd do Góry Kalwarii  to obłęd, na dokładkę tuż przed minęła nas ciężarówka na litewskich blatach... Jezu jak oni jeżdżą, 10 cm bliżej i było by ciepło... 

Budynek Urzędu Miasta i Gminy - Góra Kalwaria
Budynek Urzędu Miasta i Gminy - Góra Kalwaria © amiga

Samo miasteczko nie urzekło, a wręcz przeciwnie, przecinające się drogi... zabijają je... To jeden z takich punktów na mapie z którego jak najszybciej chce się uciec... Stajemy gdzieś na chwilę, szukamy jakiejś możliwej knajpki, ale są tylko kebaby... Nie przyjechaliśmy w tak odległe miejsca po to by żywić się kebabami... wolimy coś bardziej swojskiego... coś regionalnego... Tylko co? 

Kościół Filialny p.w. Podwyższenia Krzyża Św.
Kościół Filialny p.w. Podwyższenia Krzyża Św. "Na Górce" © amiga

Pytamy się o księgarnię, pierwsza osoba mówi, że nie jest stąd, druga mówi, że coś jej świta, że gdzieś kiedyś była... masakra... Już samo to świadczy o tym miejscu... o tym, że ludzie stąd uciekają, a te niedobitki które zostały... to chyba z przyzwyczajenia... bądź braku możliwości ucieczki... Dopiero trzecia osoba każe nam jechać na północ jakieś 200m, jest księgarnia... niestety nie ma tam nic co mogłoby nam się przydać... 

Parafia rzymskokatolicka Niepokalanego Poczęcia NMP. Zgromadzenie zakonne Księży Marianów
Parafia rzymskokatolicka Niepokalanego Poczęcia NMP. Zgromadzenie zakonne Księży Marianów © amiga

Dzwonię do Darka by sprawdził na necie możliwe opcje noclegu w okolicach Warki... bo pewnie tylko gdzieś tam dojedziemy... 
a my ruszamy dalej krajówką, dla odmiany 79 na południe... 

Zatrzymujemy się przy Grill-Barze (absolutnie tutaj nic nie jeść) , wygląda nieźle... krótka propozycja, może coś zjemy? Sprzeciwu nie ma... więc stajemy... mam dość Góry kalwarii, mam dość Krajówek... zresztą Karolina chyba ma podobne odczucia... 

Zamawiamy Gulaszową, jest znośna, i Karczek z Grilla... ten jest ohydny... i z grillem ma wspólnego tyle co Świna Morska z Morzem i świniami... mało tego mięso nie robi wrażenia karczku... raczej podeszwy starego buta wojskowego... Fuj... jedynie surówki ratują nasze żołądki... Dostaję maila od Darka z namiarami na kwatery... hotele itd.. obdzwaniam kilka i mamy zaklepany nocleg... przynajmniej to jest pewne... tylko trzeba tam dojechać... 

Cóż... ruszamy dalej... odbijamy na 731...  ruch jakby nieco mniejszy... niemniej cały czas wyprzedzają nas samochody... czujemy już zmęczenie, na dzisiaj chyba starczy... 

Kapliczka przy drodze do Warki
Kapliczka przy drodze do Warki © amiga

Jeszcze kawałek
Jeszcze kawałek © amiga

Gdy w końcu osiągamy Warkę, chcemy jak najszybciej w końcu zejść z rowera... i odpocząć, gdy tylko trafiamy na napis Wolne Pokoje... stajemy... 5 min później mamy już coś wynajęte. okazuje się że w tym mieście na brak miejsc noclegowych nie można narzekać... są wszędzie, we wszystkich standardach... od Agrotyrystyk poprzez kwater pracowniczych, kempingów, na hotelach skończywszy... 

Kilka minut po rozpakowaniu... idziemy do najbliższego sklepu... tam... nie ma nic... za to kawałek dalej jest market... chyba Lewiatan, robimy zakupy i wracamy do pokoju... jesteśmy zmęczeni, Krajówki nas wykończyły... ale mamy jeszcze trochę sił by snuć plan na jutro... Będziemy się Kierować na Kozienicki Park Krajobrazowy... 

Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień szósty

Czwartek, 20 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Bardzo wczesna pobudka, kilka minut po 6:00 ruszamy z Agroturystyki Hajnówka Warszawska 21  - link dla potomności, jest warta polecenia :)
Mamy około godzinę czasu do... odjazdu pociągu do Czeremchy... chcemy dzięki temu nieco zyskać na czasie, wczorajszy dzień był męczący, głównie za sprawą wiatru w twarz... Dzisiaj ma być spokojniej, łagodniej, dzień nieco bardziej luźny... 

Wczoraj na Agroturystyce udało się co nieco wyprać, Karolinie urosły byty, a może skurczyły się nogi? Musimy nieco inaczej zamontować sakwy :)... delikatnie przesunąć je do tyłu... są małe obawy bo przeniesienie środka ciężkości w tył, może skutkować podnoszeniem przedniego  koła na podjazdach... Jak będzie to się dopiero zobaczy, jesteśmy jednak prawie pewni że będzie dobrze...

Na szybko objeżdżamy Hajnówkę, szkoda, że nie udało się wjechać głębiej do Białowieży, że nie udało się zapolować na Żubry... ale... Park nie zniknie, będzie okazja być może za rok... a dzisiaj zaliczamy 2 punkty z gry AdventureOrient i wracamy do miasteczka...

Cerkiew pw. św. Męczennika Dymitra Sołuńskiego w Hajnówce
Cerkiew pw. św. Męczennika Dymitra Sołuńskiego w Hajnówce © amiga

Poranek bardzo chłodny... a my już w lesie
Poranek bardzo chłodny... a my już w lesie © amiga

„Miejsce straceń 142 mieszkańców Hajnówki i okolic zamordowanych przez hitlerowskich barbarzyńców w dniach 12.05.1942 i 17.09.1943
Miejsce straceń 142 mieszkańców Hajnówki i okolic zamordowanych przez hitlerowskich barbarzyńców w dniach 12.05.1942 i 17.09.1943 © amiga

Cerkiew cmentarna p/w Wszystkich Świętych
Cerkiew cmentarna p/w Wszystkich Świętych © amiga

Kościół pw. Św. Cyryla i Metodego
Kościół pw. Św. Cyryla i Metodego © amiga

Wewnątrz Kościoła Św. Cyryla i Metodego
Wewnątrz Kościoła Św. Cyryla i Metodego © amiga

Krzyżyk na kracie
Krzyżyk na kracie © amiga

Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego i Św. Stanisława Biskupa i Męczennika
Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego i Św. Stanisława Biskupa i Męczennika © amiga

Czasu bardzo niewiele... kiedyś trzeba tu przyjechać na kilka dni... by chociaż trochę zwiedzić, meta już jest :)... namiary również... tylko czas... 

Wracamy na dworzec PKP, pakujemy się do pociągu... i jedziemy do Czeremchy, na miejscu zaskoczenie, z mapy wyglądało to na całkiem spore miasteczko, jest jednak inaczej, przypomina to może nieco przerośniętą wieś, gdzie jest więcej szutrów niż asfaltów... co prawda i tak ominęliśmy centrum, zupełnie niezamierzenie, ale jakoś trzeba było przedostać się na drugą stronę torów, a wariant od północy wydawał się chyba najbardziej sensowny.... W sumie chyba tylko żal cerkwi w Czeremsze...

Wyjeżdżamy z miasta, przejeżdżamy przez całą Czeremchę-Wieś... i kierujemy się na Dasze, by tam wjechać na drogę 693 o tej porze ruch jest minimalny... a nawet gdyby to na większości jest szerokie pobocze... tak to można jechać.... :)

Przydrożne krzyże tuż za Czeremchą-Wsią
Przydrożne krzyże tuż za Czeremchą-Wsią © amiga

Dojeżdżamy do Milejczyc, liczymy na to, że stacja benzynowa będzie otwarta, może będzie jakiś bar, może da się kupić kawę, coś ciepłego, w końcu trochę czasu już minęło od chwili gdy ruszyliśmy... Troszkę zwiedzamy miejscowość, a  pomimo tego, że nie jest wielka co chwilę coś nas zaskakuje... 

Cerkiew św. Barbary w Milejczycach
Cerkiew św. Barbary w Milejczycach © amiga

Groby przy cerkwi
Groby przy cerkwi © amiga

Milejczyce - Cerkiew cmentarna św. Mikołaja
Milejczyce - Cerkiew cmentarna św. Mikołaja © amiga

Cerkiew św. Barbary w Milejczycach
Cerkiew św. Barbary w Milejczycach © amiga

Tuż przy jednym z cmentarzy, mną wyjeździe zdecydowaliśmy się na mały postój, stacja benzynowa nie wypaliła, o barze, restauracji mogliśmy zapomnieć, tutaj więc zjadamy po bułce, wypijamy po kilka kropli z bidonów i dopiero wtedy ruszamy dalej... jak się okazuje niewiele dalej,  w Żerczycach kolejna cerkiew i jak tu nie stanąć.... 

Żerczyce - Cerkiew pw. św. Dymitra Sołuńskiego
Żerczyce - Cerkiew pw. św. Dymitra Sołuńskiego © amiga

Zresztą dzisiejszy dzień będzie mocno związany z kościołami, z miejscami świętymi... kierujemy się na Siemiatycze, a po drodze mamy Grabarkę, to jedno z tych miejsc które od dawna są na liście miejsc do odwiedzenia, do zobaczenia... jest jeszcze jedna podobna góra na Litwie... ale to pewnie będzie zupełnie inna wyprawa... 

Gdy dojeżdżamy do świętego miejsca... szok... jesteśmy dzień po głównych uroczystościach.... pierwsze myśl, to jak można zrobić taki śmietnik... Dopiero po chwili zauważamy, że to chusty... Faktem jest, że napisy sugerują by wrzucać je do worków, podejrzewam jednak, że worków było stanowczo za mało...

Masa porzuconych chust
Masa porzuconych chust © amiga

Piesze zwiedzanie
Piesze zwiedzanie © amiga

Studnia przy Grabarce
Studnia przy Grabarce © amiga

Po kilku minutach udajemy się w na górę, tyle, że z drugiej strony... tachanie rowerów po schodach nie należy do przyjemności, szczególnie jeżeli znajdują się na nich ciężki sakwy... 
Krótki podjazd
Krótki podjazd © amiga

Aż chciało by się powiedzieć za Adasiem Miałczyńskim -
Aż chciało by się powiedzieć za Adasiem Miałczyńskim - "Oczom ich ukazał się las… krzyży" © amiga

Duże Krzyże
Duże Krzyże © amiga

I te malutkie
I te malutkie © amiga

Stare Krzyże
Stare Krzyże © amiga

I te nowsze
I te nowsze © amiga

Niektóre zmechacone
Niektóre zmechacone © amiga

Ale jest ich pełno dookoła
Ale jest ich pełno dookoła © amiga

Cerkiew Przemienienia Pańskiego na Grabarce
Cerkiew Przemienienia Pańskiego na Grabarce © amiga

Na sklepieniu
Na sklepieniu © amiga

Wewnątrz Monasteru
Wewnątrz Cerkwi  © amiga

Chyba nieprzychylnie patrzą na aparaty
Chyba nieprzychylnie patrzą na aparaty © amiga

W zasadzie powinniśmy na kolanach tu wejść, tylko co z rowerami?
W zasadzie powinniśmy na kolanach tu wejść, tylko co z rowerami? © amiga

Przed Monasterem
Przed Cerkwią © amiga

Są wszędzie
Są wszędzie © amiga

Cerkiew pomocnicza Ikony Matki Bożej
Cerkiew pomocnicza Ikony Matki Bożej © amiga

Nieco więcej o Grabarce można poczytać tutaj: http://www.lozbjn.edu.pl/upload/publikacje/K_Gawry... 

Niemniej samo miejsce wywarło na mnie spore wrażenie, jest inne, od świętych miejsc które znam... m.in. od Częstochowy... i cepelii dookoła tamtego miejsca. To miejsce jeszcze nie zostało skażone, zniszczone przez cywilizację... jest inne, jest piękne i warte odwiedzenia... nawet jeżeli jest się osobą niewierzącą... zmusza do refleksji....

Cerkiew pomocnicza Ikony Matki Bożej

Cerkiew pomocnicza Ikony Matki Bożej © amiga

Opuszczamy Grabarkę i gany na Siemiatycze... Tuż przed miastem z górki rozciąga się niesamowity widok, niestety zdjęcia nie są w stanie oddać tego co zobaczyliśmy... 

Wjeżdżamy do Siematycz... w rzeczywistości wygląda to znacznie lepiej
Wjeżdżamy do Siematycz... w rzeczywistości wygląda to znacznie lepiej © amiga

Panorama Siemiatycz
Panorama Siemiatycz © amiga

Cerkiew Zmartwychwstania Pańskiego w Siemiatyczach
Cerkiew Zmartwychwstania Pańskiego w Siemiatyczach © amiga

Zjeżdżając z górki zauważamy coś jeszcze znak wskazujący na zabytkową bramę kirkutu... skręcamy... i dowiadujemy się, że był tutaj wielki cmentarz żydowski, dzisiaj rośnie w tym miejscu las... resztki macew zostały zgromadzone w jednym miejscu, jest ich niewiele... 

Brama cmentarza żydowskiego w Siemiatyczach
Brama cmentarza żydowskiego w Siemiatyczach © amiga

Niewiele Macew się zachowało
Niewiele Macew się zachowało © amiga

Tablica na cmantarzu
Tablica na cmentarzu © amiga

Za to teren cmentarza porasta już całkiem spory las, gdyby nie tablice informacyjne pewnie pomyślałbym, że to park...
Dzisiaj rośnie tu las
Dzisiaj rośnie tu las © amiga

Tabliczka na bramie cmentarza
Tabliczka na bramie cmentarza © amiga


Wjeżdżamy do centrum chcemy odszukać informacji turystycznej, czegoś do zjedzenia - już najwyższa pora i być może jakiejś księgarni, nie mamy map tego terenu a jedynie taką w skali 1:250000, dobrze, że jest... ale co z tego... brakuje szczegółów... 

Kościół Wniebowzięcia NMP w Siemiatyczach
Kościół Wniebowzięcia NMP w Siemiatyczach © amiga

Tablica informacyjna na budynku Synagogi
Tablica informacyjna na budynku Synagogi © amiga

Zaglądając przez okno
Zaglądając przez okno © amiga

Na głównym placu odnajdujemy CIT... chwilę rozmawiamy z przemiłym panem... dostajemy nieco ulotek, jakieś mapki miasta... przydadzą się, i namiary na miejsca z jedzeniem... dodatkowo dowiadujemy się, że w Drohiczynie można się przeprawić z rowerem przez Bug... od jakiegoś czasu zaprzątało nam głowę to którędy przekroczyć tą rzekę... 

W Siemiatyczach spędzamy ponad godzinę, udaje się zakupić mapy :), posilamy się w lokalnej jadłodajni - bodajże u Emki... może nie jest to wyszukane jedzenie, ale ilość ludzi stołujących się tutaj utwierdza nas w tym, że tu nie trują :)....

Zupa Pomidorowa + Schaboszczak i oczywiście kawa... nieco dodają nam sił, na mapach wykreślany z grubsza dalszy pl;an wycieczki... 

Na chwilę obecną obieramy Kierunek Drohiczyn... na prawie całej długości mamy piękny nowiutki asfalt... :) mapy co prawda twierdzą że to szuter, ale już w Centrum informacji Turystycznej poinformowali nas, że na tej drodze przez Krupice i Bujaki dzieje się, a jedynie ostatni odcinek około 600m jest szutrowy :)

Młyn gdzieś między Krupicami a Bujakami i Piękny nowiutki asfalt :)
Młyn gdzieś między Krupicami a Bujakami i Piękny nowiutki asfalt :) © amiga

Nieco zniszczony drewniany młyn
Nieco zniszczony drewniany młyn © amiga

Tutaj miał być szutr jest asfalt, może jeszcze go kładą, ale da się jechać, rowerem oczywiście
Tutaj miał być szutr jest asfalt, może jeszcze go kładą, ale da się jechać, rowerem oczywiście © amiga

W Drohiczynie objeżdżamy wszystkie kościoły :), cerkwie... to chyba główna atrakcja tego miasteczka... dzisiaj cichego, sennego... ciekawe czy to jest związane z niedostępnością przeprawy promowej przez Bug czy może jest coś jeszcze? A może tutaj jest tak zawsze? Ciężko powiedzieć... 

Kościół pofranciszkański pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Drohiczynie
Kościół pofranciszkański pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Drohiczynie © amiga

Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga

Cerkiew pw. Św. Mikołaja w Drohiczynie
Cerkiew pw. Św. Mikołaja w Drohiczynie © amiga

Zepsuty zegar słoneczny
Zepsuty zegar słoneczny © amiga

Karolina z Sakwami
Karolina z Sakwami © amiga

Katedra Trójcy Przenajświętszej w Drohiczynie
Katedra Trójcy Przenajświętszej w Drohiczynie © amiga

Wewnątrz katedry
Wewnątrz katedry © amiga

Podziemia
Podziemia © amiga

Tablice w podziemiach
Tablice w podziemiach © amiga

Światełko w tunelu
Światełko w tunelu © amiga

Kościół Panien Benedyktynek pw. Wszystkich Świętych w Drohiczynie
Kościół Panien Benedyktynek pw. Wszystkich Świętych w Drohiczynie © amiga

Gdy dojeżdżamy do przeprawy, wita nas starszy Pan z obsługi, wie że jedziemy z Siemiatycz od Pana z CIT :)... czekał na nas... 
Prom co prawda nieczynny, ale jest łódź...czy raczej łódka. Pakujemy się na nią... i zostajemy przewiezieni na drugą stronę.. Okazuje się, że poziom wody w najgłębszym miejscu nie przekracza 80cm... masakra jakaś... Susza chyba wszystkim daje się we znaki...

O przeprawie samochodów nie ma mowy... 

Panorama Drohiczyna znad Bugu
Panorama Drohiczyna znad Bugu © amiga

Praktycznie nieczynna przeprawa promowa w Drohiczynie
Praktycznie nieczynna przeprawa promowa w Drohiczynie © amiga

Nad Bugiem
Nad Bugiem © amiga

Niesamowicie płytki, w najgłębszym miejscu ma 80cm
Niesamowicie płytki, w najgłębszym miejscu ma 80cm © amiga

Rowery na łodzi
Rowery na łodzi © amiga

Robiąc zdjęcia
Robiąc zdjęcia © amiga

Po drogiej stronie, krótka przerwa, dziękujemy naszemu przewoźnikowi... zakładamy sakwy na rowery.. i ruszamy dalej niebieskim szlakiem... Kierujemy się na Korczew i dalej na Kamianki..

Zaczyna się robić późno, musimy znaleźć jakiś nocleg, na mapach odnajdujemy 2 miejsca gdzie jest zaznaczona agroturystyka... W pierwszym w Kamiankach-Lackich nie zastajemy właścicieli... jedziemy więc dalej modląc się by to drugie miejsce wypaliło... kolejne jest sporo dalej... a sił coraz mniej... 
W Kamiankach-Wańkach... pytamy się przechodniów i... kierują nas do Sołtysa... budynek jest schowany za innym, drewnianym, dlatego nie zauważyliśmy informacji na bramie... Gdy wjeżdżamy na plac... dowiadujemy się, że są miejsca... prowadzą nas na pierwsze piętro... i... mamy cały wielki apartament dla siebie, świetnie wyposażona kuchnia, łazienka, pokój jadalny... Szok... 

Zostawiamy bagaże i jedziemy do sklepu do Przesmyków...

Tam chwila na fotografowanie i oczywiście na zakupy :)... 

Pomniki przyrody przy kościele w Przesmykach
Pomniki przyrody przy kościele w Przesmykach © amiga

W centrum Przesmyków
W centrum Przesmyków © amiga

Przed Gminnym Ośrodkiem Kultury w Przesmykach
Przed Gminnym Ośrodkiem Kultury w Przesmykach © amiga

Kościół parafialny pw. św. Jakuba - ukryty w zieleni drzew
Kościół parafialny pw. św. Jakuba - ukryty w zieleni drzew © amiga

Wracamy na kwaterę... - dla potomności adres: Kamianki-Wańki 27 za drewnianym budynkiem :)

Cienie coraz dłuższe
Cienie coraz dłuższe © amiga

Kolacja, Ojciec Mateusz, fotka zachodu słońca... i... pora udać się na spoczynek... 

Już zachodzi czerwone słoneczko
Już zachodzi czerwone słoneczko © amiga

To był piękny dzień... 

Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień piąty

Środa, 19 sierpnia 2015 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Pobudka bardzo wcześnie rano..., dzisiaj w planie najdłuższy odcinek... chcemy dojechać do Hajnówki... chyba, że gdzieś po drodze się zatrzymamy. Prognozy mówią o 2 rzeczach które średnio nas cieszą... po pierwsze o upale..., kolejnym dniu lejącego się z nieba żaru..., po drugie wschodni wiatr... oby był słaby... bo większość trasy mamy w na wschód... To nie są dobre wróżby... Początkowo jest chłodno..., nieco cieplej ubrani ruszamy o 6:50... 

Agroturystyka w której byliśmy jest godna polecenia... :) może ktoś z niej skorzysta więc podaję namiary www.losiedle.pl

Po drodze chcemy zahaczyć o Tykocin, Białystok, a później zobaczymy, wstępny plan jest wykreślony na mapach, ale być może wymyślimy coś ciekawszego... :)

Z Goniądza kierujemy się na Mroczki... początkowo trasa jest dość przyjemna, asfaltowa nawierzchnia, prawie zerowy ruch... :), jako że przed nami około 150km więc będziemy dzisiaj starali się jechać asfaltami... 

W Trzciannym krótka wizyta w sklepie, miało być coś bardziej konkretnego, ale zdaje się że banany zdechły kilka dni wcześniej, kupujemy tylko batoniki..., banany kupimy gdzieś dalej :)... 

Za Trzciannym niespodzianka, asfalt zmienia się w paskudny szuter z tarką na całej szerokości... Na chwilę na szczycie jakiegoś wzniesienia stajemy, Podobają mi się pola :)... Muszę im zrobić zdjęcie, przy okazji chyba pora nieco z siebie zdjąć, robi się ciepło... 

Na polach już po żniwach
Na polach już po żniwach © amiga

W okolicach Wyszowatego... chwila zastanowienia, czy jechać na Stare Bajki... czy przejechać przez kawałek lasu, wyglądana to, że leśny trakt powinien nam dość mocno skrócić trasę, na dokładkę drzewa będą nas chronić przed wiatrem... ten jest dość silny... i daje się we znaki... a dopiero 25 km za nami.. Gdy dojeżdżamy do skrzyżowania oczom nie wierzymy, z map wynika, że powinniśmy mieć asfalt, a tutaj... kocie łebki... z boku jednak jest wyjeżdżony fragment ziemi... tam rowery nie podskakują.... 

Wyszowate - tu wg mapy jest asfalt :)
Wyszowate - tu wg mapy jest asfalt :) © amiga

Stamtąd przyjechaliśmy
Stamtąd przyjechaliśmy © amiga


Przydrożna kapliczka
Przydrożna kapliczka © amiga

Dojeżdżamy do lasu, początkowo wygląda to nieźle... później pojawiają się łachy piachu... próbujemy z nimi walczyć... jednak gdy droga zmienia się w piaskownicę, pchamy rowery... nogi się zapadają... obciążone rowery też... liczymy na to, że to tylko kawałek... jednak im dalej tym jest gorzej... w końcu po około 2 km przepychania rumaków... robimy krótką przerwę... zjadamy batony... i pchamy dalej... o jeździe nie ma mowy..., gdy pojawia się pole po prawej stronie bez wahania pakujemy się na nie, kilkaset metrów przejechane, jednak znów musimy wrócić na piaskownicę... jeszcze kilkaset metrów i jest szuter... wsiadamy na rowery  i dojeżdżamy do Żuk... 

Droga gruntowa, grunt pewnie jest 20 cm pod piaskiem
Droga gruntowa, grunt pewnie jest 20 cm pod piaskiem © amiga

Stajemy przy wiacie przystankowej... wysypujemy kilogramy piasku z butów... masakra... 
Dopiero teraz ruszamy dalej, jest znów asfalt... piaskowy odcinek za nami, ale kosztował nas kilkadziesiąt minut... chyba trzeba było jechać przez Stare Bajki i dołożyć nieco drogi... ale teraz to już trochę za późno na zmianę decyzji...

Do Tykocina już niedaleko, z daleka widać zabudowania zrekonstruowanego zamku... przystajemy przy nim, szybka fota... dzisiaj nie ma czasu na długie zwiedzanie... czas nagli... słońce coraz wyżej... 

Zamek w Tykocinie
Zamek w Tykocinie © amiga


Nieco dalej... wjeżdżamy co centrum, jest dość pustego... i podziwiamy dość ciekawą zabudowę miasta... przystajemy w kilku miejscach, podjeżdżamy pod Synagogę... 
Kościół św. Trójcy
Kościół św. Trójcy © amiga

Hotel Alumnat
Hotel Alumnat © amiga

Centrum Tykocina - pusto tutaj
Centrum Tykocina - pusto tutaj © amiga

jest wielka, dopiero ją otwierają, odpuszczamy jej zwiedzanie, chociaż trochę szkoda... Może innym razem, może kiedyś warto zatrzymać się na dłużej...

Wielka Synagoga
Wielka Synagoga © amiga

Ruszamy dalej 40 km w nogach... teraz droga cały czas na wschód... i pod górkę... w zasadzie aż do Złotorii męczy wieje niesamowicie... na szczycie któregoś szczytu zatrzymujemy się na chwilę... oczywiście przy wiacie przystankowej :)... a nieco dalej w Złotorii zauważamy kościół  drewniany... musimy go uwiecznić :), a poza tym zawsze to chyba na odpoczynek

Karolina coś wypatrzyła
Karolina coś wypatrzyła © amiga

Kościół pw. św. Józefa w Złotorii
Kościół pw. św. Józefa w Złotorii © amiga

Od Złotorii jedziemy na Choroszcz... tutaj okazuje się, że na mapie jest inne oznaczenie szpaku, na mapie widać, że jest po stronie północnej drogi, w rzeczywistości odcinek drogi został przebudowany i szlak w tej chwili jest po jej południowej stronie... Na rondzie przed węzłem z S8 jakiś burak w traktorze wymusza pierwszeństwo na Karolinie... zmusza ją do gwałtownego hamowania... masakra.. gdy wjeżdżał na rondo było widać, że nic nie widzi... nie popatrzał w lewo..., nie włączył migacza... masakra... 

W Choroszczy wjeżdżamy do centrum licząc na to, że coś uda się zjeść, może coś regionalnego... jest otwarta jedna knajpka, a raczej coś w rodzaju baru... są kebaby, zapiekanki, piwo... i kilku ledwo trzymających się na nogach jegomości... 

Tu nie jemy..., za to obok jest sklep... są banany... i nie są zdechłe... :)... więc zjadamy po jednym... i ruszamy dalej... do Białegostoku... 

Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Choroszczy
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Choroszczy © amiga

Banany niewiele pomogły, tzn wypełniły na chwilę brzuchy, jednak potrzebujemy jakiegoś konkretu, tym bardziej, że to już pora obiadowa, a ostatni konkret był o 6:00... jeden batonik i banan to trochę za mało... 

Gdy tylko pojawiają się przed nami złote łuki maka... od razy poprawia się humor... tu raczej nas nie otrują... może nie jest to regionalne jedzenie... jednak potrzebujemy czegoś kalorycznego... 

W maku spędzamy dobrą godzinę... spoglądamy na mapy... i nieco zmieniamy plany... pierwotnie mieliśmy przelecieć na szybko przez miasto i pędzić dalej na Hajnówkę... jednak wiatr w twarz dał się nam we znaki... sprawdzamy na necie rozkład jazdy pociągów...  i... decydujemy się na małe wspomaganie... będziemy mieli też trochę czasu by nieco spokojniej pozwiedzać miasto... 

Wpierw jednak podjeżdżamy na dworzec... kupujemy bilety i dopiero wtedy ruszamy na podbój miasta... 

Katedralna cerkiew p.w. św. Mikołaja Cudotwórcy w Białymstoku
Katedralna cerkiew p.w. św. Mikołaja Cudotwórcy w Białymstoku © amiga

Na rynku Kościuszki
Na rynku Kościuszki © amiga

Ratusz w Białymstoku
Ratusz w Białymstoku © amiga

W samym centrum
W samym centrum © amiga

W tle Białostocka Archikatedra
W tle Białostocka Archikatedra © amiga

Dawna Zbrojownia
Dawna Zbrojownia "Cekhaus" © amiga

Bazylika archikatedralna Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Białymstoku
Bazylika archikatedralna Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Białymstoku © amiga

We wnętrzu
We wnętrzu © amiga

Jest i krzyż z czaszką
Jest i krzyż z czaszką © amiga

Ołtarz
Ołtarz © amiga

Jedna z bocznych naw
Jedna z bocznych naw © amiga

Brama do Pałacu Branickich
Brama do Pałacu Branickich © amiga

Pałac Branickich
Pałac Branickich © amiga

Aż mnie korciło by poskładać małą planetkę :) Pałacu Branickiego
Aż mnie korciło by poskładać małą planetkę :) Pałacu Branickiego © amiga

Synagoga Piaskower w Białymstoku
Synagoga Piaskower w Białymstoku © amiga

W pobliżu budynku Synagogi (dzisiaj jest tam hotel)... zaczepia nas zakręcony rowerzysta... pyta się o pompkę, tyle że zaskakuje tekstem "Speak english...., polish...", wziął nas za anglików... jakieś jaja...

Chwila rozmowy i okazuje się, że ma trochę mało powietrza w oponach... daję mu pompkę, ale gdy widzę jak się zabiera za pompowanie, przejmuję inicjatywę, nie mamy tyle czasu, pociąg odjeżdża za 20 minut... ;P

Przy okazji dowiadujemy się, że przesiadł się na rower, bo jest jeszcze wczorajszy ;P masakra... 

Gnamy na pociąg... już czeka, rowery zapakowane, miejsc stricte rowerowych w szynobusie nie ma... będący w środku rowerzysta informuje nas by przypiąć je pasami dla niepełnosprawnych... cóż... tak też można... rowery się trzymają... a my siadamy i kombinujemy co dalej....

Dojeżdżamy do Bielska Podlaskiego... wysiadamy i... teraz czeka nas około 20-25 km na wschód... na Hajnówkę..., kwatera została zarezerwowana gdy byliśmy w Maku :)... Wydawało by się, że to będzie łatwy odcinek... a jednak silny wschodni wiatr dalej daje się we znaki... na dokładkę trasa nie jest po płaskim, ale co rusz pojawiają się wzniesienia... 

Krótka przerwa na wysokości Zbucza... zaskakuje nas nowo budowana cerkiew... myślałem, że są tylko te  stare, co najwyżej się je konserwuje, remontuje, a tutaj niespodzianka... pewnie to dlatego, że byłem wychowany na śląsku... gdzie takich cudów raczej się nie spotyka, najwyżej stawiają nowe kościoły katolickie... W moim regionie staroobrzędowców traktuje się raczej jako folklor, historię... 
Niemniej cieszy mnie to, że jednak jest inaczej... :)

Zbucz - Budowana od 2012 roku prawosławna cerkwiew upamiętniającej męczenników chełmskich i podlaskich oraz czyżowskich parafian zamordowanych zimą 1946 roku przez zbrojne podziemie
Zbucz - Budowana od 2012 roku prawosławna cerkiew upamiętniającej męczenników chełmskich i podlaskich oraz czyżowskich parafian zamordowanych zimą 1946 roku przez zbrojne podziemie © amiga

Pędząca Karolina
Pędząca Karolina © amiga

Krzyże przy cerkwi
Krzyże przy cerkwi © amiga

Jedziemy zmieniając się co kilka km... to chyba najlepsza opcja przy takim wiatrzysku... gdy widzimy znak Hajnówka... musimy się zatrzymać i zrobić fotę...

Dojechaliśmy :)
Dojechaliśmy :) © amiga

Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga

By nie błądzić odpalam nawigację, ustawiam adres i... jak po sznurku trafiamy na kwaterę... Rowery zostają z tyły budynku na ganku oczywiście zabezpieczone... :)... 

Okazuje się, że agroturystyka jest nieźle wyposażona... jest nawet działająca pralka... oczywiście korzystamy z tego cudu... tylko czy to się wszystko wysuszy w nocy... gdy temperatura spada o ośmiu stopni?

Jakąś godzinę po naszym przyjeździe dociera jeszcze jeden rowerzysta... okazuje się że to nasz współpasażer z pociągu... tyle że on jechał do Czeremchy i tam przesiadł się do pociągu na Hajnówkę... Chyba nasz wariant był jednak lepszy, a na bank szybszy.... 


Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień czwarty

Wtorek, 18 sierpnia 2015 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Po dość długiej i chłodnej nocy... zbieramy się powolutku, to ostatni nocleg w Starym Folwarku... dzisiaj ruszamy w nieznane... a w zasadzie w znane :)... Musimy dotrzeć do Goniądza... Nawigacje twierdzą że mamy do przejechania około 85 km... W sumie niedużo... jednak po raz pierwszy w trakcie tej wyprawy będziemy jechać z sakwami. Jak będzie? Nikt z nas tego nie wie... będziemy jednak wybierać asfalty, powinno być szybciej... 

Po krótkim pożegnaniu z rodzicami Karoliny ruszamy na Leszczewek gdzie musimy zdecydować którędy jechać... wybieramy szlak na Cimochowiznę, w miejscu gdzie jesteśmy wygląda w porządku... Po kilku kilometrach pojawia się szutr, piach, ścieżki leśne... miejscami nie ma możliwości by jechać... musimy przepchnąć rowery... to nie był najlepszy wybór, z drugiej strony lepiej na początku drogi niż pod jej koniec... obiecujemy sobie, że drugi raz nie wjedziemy w teren... 

Gdy wyjeżdżamy w okolicach Sobolewa musimy zrobić krótką przerwę, dopiero 10km za nami... i ponad 40 minut... dalej muszą być szosy..., musi być asfalt inaczej do Goniądza będziemy jechać ze 2 dni :)

Chwila wytchnienia po terenowym odcinku
Chwila wytchnienia po terenowym odcinku © amiga

W okolicach Płociszna wbijamy się na starą ósemkę..., ruch samochodów ciężarowych i pewnie też części osobówek został przeniesiony na pobliską S61... więc nie mamy obaw pakując się na tą drogę, tym bardziej, że jest dość szerokie asfaltowe pobocze...

Od razu jedzie się inaczej... szybciej... rowery same pędzą... czy to z górki, czy pod górkę, prędkość praktycznie nie spada poniżej 25km/h... chyba zwariowaliśmy... 

Piorunem docieramy do Augustowa... tam mała przerwa, na szybkie drugie śniadanie :)... na wysłanie kartek pocztowych... 

To niby 40-ty kilometr... z grubsza połowa drogi... gdyby tak było dalej....

Wyjeżdżamy z Augustowa.... trochę zamieszania na podwójnym rondzie, na przebudowanym węźle z 8, mapy twierdzą jedno, rzeczywistość jest jednak inna... Czeka nas na szczęście dość krótki odcinek do Białobrzegów, tam już odbijemy na boczne drogi z dala od ruchu Tirowego... 

Po wjechaniu na właściwą drogę, różnica jest niesamowita, samochody mijają nas co kilka minut... czasami rzadziej, część drogi jest w lesie, w cieniu, więc słońce tak bardzo nie przeszkadza...

Na wysokości Grabowych  Grądów widzę znak... sklep 50m podjeżdżamy i z daleka widać leżący rower i jakiegoś gościa siłującego się z nim... żartuje, że pewnie niektórzy się już dzisiaj zmęczyli... Gdy podjeżdżamy bliżej... okazuje się,. że osobników jest 2... i pomimo tego, że jest jeszcze przed południem są nieźle wstawieni... 

Na dokładkę sklep jest zamknięty, przerwa od godziny 10:30 - 13:30... trudno.. będzie następny....

Robimy jednak mały błąd, ale o tym dowiaduję się dopiero 2 tygodnie później, w Grabowych Grądach jest jedna z 4 Molenn istniejących w Polsce, 2 odwiedziliśmy wczoraj... ta była by trzecia... Cóż... będzie okazja kiedy indziej... może za rok podczas kolejnej eskapady? 

Dalsza droga jest może trochę monotonna... kilkanaście kilkometrów gdzie niby mijamy kolejne małe miejscowości składające się z kilku domów, ale głównie mamy pola i lasy... i drogę cały czas prosto, prosto, prosto.... 

Dopiero zatrzymujemy się przy śluzie w Dębowie... jakieś urozmaicenie i chyba pierwsze spotkanie z Biebrzą... teraz będzie nam towarzyszyła przez kolejne kilka km :)

Przystanek w pobliżu śluzyDębowo
Przystanek w pobliżu śluzy Dębowo © amiga

Nad Biebrzą
Nad Biebrzą © amiga

Karolina coś wypatrzyła
Karolina coś wypatrzyła © amiga

Z tego poziomu też ciekawie
Z tego poziomu też ciekawie © amiga

Pod mostem
Pod mostem © amiga

Ostatni rzut oka na rzekę
Ostatni rzut oka na rzekę © amiga

Śluza Dębowo
Śluza Dębowo © amiga

Nie ma kajakarzy
Nie ma kajakarzy © amiga

Przy śluzie spotykamy lokalnych wędkarzy... pytam o sklep.... jedyny jest 2km na północ w kierunku Polkowa... to nie nasz kierunek... trudno... do Goniądza nie powinno być już daleko... więc darujemy sobie takie eskapady...  

Wkrótce ruszamy, drogą wzdłuż Biebrzy.. wadą jej jest to, że cały czas jest to otwarty teren a temperatura powyżej 30 stopni nie pomaga, słońce wypala... Przejechaliśmy ponad 70km... więc powinno zostać nie więcej niż 15...

Jakie jest nasze zaskoczenie gdy pojawia się znak 30km... a asfalt zmienia się w szuter z tarką na całej szerokości... Prędkość momentalnie spada... trzeba kurczowo trzymać kierownicę i uważać na drogę... 

W którymś momencie czuję silny ból poniżej kolana..., zatrzymuję się, spoglądam w dół... osa mnie użądliła... masakra.. za co? Jak chciała wysiąść, mogła poprosić, a nie korzystać z hamulca bezpieczeństwa... 

Tutaj z tym nic nie zrobimy, trochę piecze, ale to wszystko, nie jestem uczulony, więc efektem będzie tylko profilaktyka przeciwreumatyczna :)...

Gdy w końcu przejeżdżamy przez most w Dolistowie... i czujemy znów asfalt pod kołami... poprawiają nam się humory... gdy nieco dalej trafiamy na sklep... już jest bardzo dobrze... rzekłbym jest idealnie... zajadamy banany... popijamy i... ruszamy dalej... do Goniądza już niedaleko... 

Tym razem już nieco główniejszą drogą 670, miejscami widzimy budowaną Green Velo, jak się okaże, jeszcze nie raz w trakcie tej wyprawy będziemy mieli okazję się z nią spotkać... Na tą chwilę to wariant piaszczysty, ale widać, że coś się dzieje... :)

W Goniądzu odszukujemy kwaterę, chwila rozmowy z właścicielami, bardzo miłym starszym małżeństwem... rowery będą nocować w garażu... zamknięte, bezpieczne, a my dostajemy przyzwoitą kwaterę, do dyspozycji wielka kuchnia, jadalnia, sala telewizyja..., na dokładkę do dostępne są mapy okolicy, przewodniki... coś pięknego

Bierzmy po cukierku na czarną godzinę...
Lubię tu być :)
Lubię tu być :) © amiga

i jedziemy szukać restauracji... (sakwy zostały w pokoju) chwila kluczenia i dopiero mieszkańcy wskazują nam drogą do hotelu... tam... przeglądamy menu... wybieramy coś... a w zasadzie poprosiłem by pani kelnerka coś zaproponowała... dostałem Policzki wołowe... 
Puki nie są to golonka czy żeberka to może być... nie wiem jak smakują, nie wiem czy będą dobre, po prostu jedna wielka niewiadoma...
Ale muszę przyznać, że jedzenie jest na niezłym poziome... Zanim podano do stołu... Skorzystaliśmy z możliwości przejścia się po pomoście nieco bardziej wgłąb Biebrzy... 

Zacumowane łodzie
Zacumowane łodzie © amiga

Rozlewiska Biebrzy
Rozlewiska Biebrzy © amiga

Pomost przy restauracji/hotelu
Pomost przy restauracji/hotelu © amiga

Z pełnymi brzuchami ruszamy na Ossowiec... to tamtejszej twierdzy, w planie zrobienie kilku zdjęć i powrót na kwaterę... 

W Ossowcu lekkie rozczarowanie... twierdza dostępna jest ledwie przez kilak godzin, na dokładkę bilety + opłacenie przewodnika to około 100zł... na 2 osoby... zupełnie bez sensu... okazuje się, że dzisiaj tam nie wejdziemy... nie popstrykamy zdjęć... trudno... może kiedy indziej...

Informacja przy fortyfikacjach w Ossowcu
Informacja przy fortyfikacjach w Ossowcu © amiga

Wojsko Polskie
Wojsko Polskie © amiga

Zawracamy do Goniądza, jeszcze zdjęcie przy pięknym asfaltowym GreenVelo... gdyby taka była na całej długości... marzenia... 

Piękna modelka reklamuje Green Velo :)
Piękna modelka reklamuje Green Velo :) © amiga

Parafia pw. Świętej Agnieszki w Goniądzu
Parafia pw. Świętej Agnieszki w Goniądzu © amiga

Kościół św. Agnieszki
Kościół św. Agnieszki © amiga

Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga

Dojeżdżamy na kwaterę... już umęczeni, jeszcze tylko prognoza pogody i pora powolutku kłaść się spać... na jutro planowany jest najdłuższy odcinek z całej wyprawy... około 150km...

Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień drugi - Kajaki

Niedziela, 16 sierpnia 2015 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Dzisiejszy dzień zapowiada się zupełnie inaczej niż można by przypuszczać, rowery zostają w garażu ukryte przed palącym słońcem a my... udajemy się na spływ kajakowy Czarną Hańczą, to mój debiut na tej rzece... nie wiem jak będzie, co będzie się działo.... jaki jest stan rzeki... czy nie trzeba będzie przenosić kajaków, a może będzie głęboko, trzeba będzie uważać? 

Dojeżdżamy do Głębokiego Brodu... chwila powitania z przemiłą rodziną zajmującą się wypożyczaniem kajaków i transportem powrotnym... planujemy trasę ekstremalną około 25-26 km... to zajmie około 7 godzin... 

Kapelusz został :)
Kapelusz został :) © amiga

Jeszcze chwila i tam popłyniemy
Jeszcze chwila i tam popłyniemy © amiga

Pierwszy rzut oka na rzekę... jest płytko... w miejscu gdzie wsiadamy do kajaków ledwie 30-40cm... 
Rodzice Karoliny w jednym kajaku - prowadzącym, a my jako grupa pościgowa w drugim kajaku :)... Plan dość prosty... minąć 3 mosty... skręcać w odpowiednich kierunkach, zaliczyć na koniec 2 śluzy na kanale Augustowskim i... poczekać na transport powrotny.... 

W zasadzie trasa podzielona jakby na 3 odcinki..., środkowy prowadzi przez najbardziej odkryty teren, ostatni niby jest najbardziej malowniczy, a pierwszy to trochę łąk, trochę lasów...

Instrukcja obsługi i tel... wyjątkowo załączam bo firma jest godna polecenia
Instrukcja obsługi i tel... wyjątkowo załączam bo firma jest godna polecenia © amiga

Wypływamy dość wcześnie, jest 9:28 gdy ruszamy... początkowo trochę może niepewnie... nie wiemy jak będzie dalej... jednak okazuje się, że niski stan rzeki w niczym nie przeszkadza, a czasami nawet pomaga... początkowo mamy oczywiście problemy z synchronizacją machania wiosłami... ale szybko się uczymy... 

Trochę trzeba popracować :)
Trochę trzeba popracować :) © amiga

O poranku temperatura znośna... pozycja w kajaku... może nie jest komfortowa..., ale w tym też jest urok..., dzisiaj dla odmiany pracują głównie górne mięśnie, górne stawy... troszeczkę się obawiałem na początku co będzie z barkiem, który od czasu do czasu daje dalej o sobie znać... jednak... jest nieźle... :) Miejscami dajemy z siebie wszystko... wyprzedzając wiodącą dwójkę :)...

Dookoła sporo kaczek
Dookoła sporo kaczek © amiga

Na zmianę prowadzimy raz my, a raz rodzice Karoliny....

Zupełnie się nami nie przejmują
Zupełnie się nami nie przejmują © amiga

Chwilami jest śmiesznie, chwilami, trzeba bardzo uważać, kilka razy lądujemy w krzakach... trzeba odbić i wrócić na właściwą ścieżkę... od czasu do czasu spoglądam na endomondo sprawdzając jak na idzie..., wrażenie jest takie, że płyniemy bardzo szybko... ale jak się później okaże to tylko złudzenie... nurt rzeki jest bardzo ospały... pewnie gdyby liczyć na niego to spływ zajął by nam ze 2 dni... :) więc nie można odpoczywać cały czas... trzeba wiosłować :) 

Kajaki wyciągnięte - chwila przerwy
Kajaki wyciągnięte - chwila przerwy © amiga

Co chwilę mijamy ptaki, te mniejsze i te większe, troszeczkę obawiamy się łabędzi... jednak zostawiają nas w świętym spokoju, chociaż widzimy, że od czasu do czasu jakiś dureń w kajaku próbuje je zezłościć.... Zresztą wariatów też tutaj nie brakuje... wyprzedza nas kilka kajaków z młodzieżą... niewiele brakuje a zaliczyliby wywrotkę, chociaż nie można być pewnym czy czegoś nie zaliczyli gdy ich nie widzieliśmy, z tym bywa różnie...

I Łabądki się znalazły
I Łabądki się znalazły © amiga

Co ciekawe kilka razy mijamy panie sprzedające a to babeczki, a to jagodzianki..., w niektórych miejscach są informacje, że do sklepu jest.... x metrów..., że jest bar... lub coś innego... 

Damy radę przepłynąć pod spodem?
Damy radę przepłynąć pod spodem? © amiga

Zabija nad jedna z starszych kobiecin która z daleka nawołuje że ma najlepsze prawdziwe jagodzianki, z prawdziwych jagód, a nie z dżemem, jak inni... a po tamtych ludzie chorują... Taka ciekawa odskocznia, miejscowy folklor... później dowiadujemy się, że to ta kobieta zaczęła handel nad Czarną Hańczą :) .... 

Jest czas na opalanie :)
Jest czas na opalanie :) © amiga

Na trasie 2 razy zatrzymujemy się, pierwszy raz korzystamy z własnych zapasów, za to z drugim miejscem postojowym mamy problem, zaczął się ostatni odcinek ten najbardziej malowniczy... tyle, że tam są pustki... gdy tylko widzimy pomost, dobijamy do niego... okazuje się, że tuż obok można i zjeść i napić się kawy... 

Nie tylko kajaki :)
Nie tylko kajaki :) © amiga

Korzystamy z tej drugiej opcji, jedzenie jeszcze mamy swoje... coś z nim musimy zrobić... :) najlepiej skonsumować... 

Malowniczy fragment jest usiany powalonymi drzewami, kłodami, w wielu miejscach są mielizny... trzeba bardzo uważać... a nawet czasami trzeba zawrócić, gdy zapędziliśmy się nie w tą odnogę, w kozi róg... 

Młode łabędzie :)
Młode łabędzie :) © amiga

Robi się tłoczno
Robi się tłoczno © amiga

Kilka razy w uczy rzucają się oznakowania...  tylko co one oznaczają? Próbuję się domyślać... i prawie trafiam... ale o tym przekonuję się dopiero w domu Oznakowanie śródlądowych dróg wodnych

Co to oznacza?
Co to oznacza? © amiga

Po minięciu trzeciego mostu wiemy, że do mety już niedaleko, wpływamy na kanał Augustowki i zaliczamy 2 śluzy :), ciekawe doświadczenie... sporo piany... przy okazji widać że woda jest tutaj bardziej zanieczyszczona... 

Czekamy na śluzowanie
Czekamy na śluzowanie © amiga

Wewnątrz śluzy
Wewnątrz śluzy © amiga

Za chwilę otwarte zostaną wrota
Za chwilę otwarte zostaną wrota © amiga

Musimy się trzymać w kupie
Musimy się trzymać w kupie © amiga

W Mikaszówce nad Nettą kończymy spływ, dzwonimy po transport... Samochód dociera w ciągu kilkunastu minut... Pora zapakować się do środka i wrócić do Głębokiego Brodu, a później do Starego Folwarku... 

Pora wyjść na ląd
Pora wyjść na ląd © amiga

Czujemy już zmęczenie.... 

Na kwaterze padam w krótkim czasie na łóżko i zasypiam... Co chwilę się budzę, czuję ból stawów... chyba dawno tak się nie napracowały... przynajmniej je górne... Może trzeba było płynąć rowerkiem wodnym? ;P

Tak naprawdę wo wypad kajakowy był świetną odskocznią, rzeka piękna, piękna przyroda... może gdyby jeszcze słońce tak nie paliło?