Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

czwartek do pracy

Czwartek, 17 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Oasis - Wonderwall

Wczorajszy dzień prawie kompletnie bez roweru, wizyta u lekarza to główny punkt programu, jedna z zatok jest zajęta, jest szansa, że w ciągu miesiąca to zejdzie.Czyli będę musiał się z tym bujać jeszcze chwilę..., a teraz hyc na rower i do Gliwic, pogoda chyba zaczyna się nieco poprawiać, chociaż  jest zimno, tylko 2 stopnie na starcie, za to pojawiło się słońce..., dzisiaj jednak nie mam czasu na podziwianie, na zatrzymywanie się, próbuję zobaczyć na co mnie stać i czy uda mi się zacząć odpracować to co zabrała mi choroba, kondycję, poleciała totalnie w dół. Po serwisie Giancik spisuje się rewelacyjnie, co prawda serwis chciał być fajny i zmienili mi szprychy nie do końca na takie jakie chciałem, wymienili je pod kolor  roweru, czyli na coś na co zupełnie nie zwracam uwagi. Chyba jeszcze mnie nie znają.
Drogi tak dla odmiany suche, jedyne kałuże na które się natykam to rowerówka w Kochłowicach i Lasek Makoszowski , a dokładniej okolica budowy DTŚki, w Firmie ląduję w dość przyzwoitym czasie, chociaż to nie to co było jeszcze 4 miesiące temu..., mam co robić, za tojuż w firmie czuję, że znowu mnie zatyka, prawe ucho..., czas pojeść trochę prochów, wziąć kąpiel i do pracy :)
Gdzieś w Normandii
Gdzieś w Normandii © amiga

zaczyna się robić przyjemnie

Czwartek, 17 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
The Verve - Bitter Sweet Symphony

W końcu nieco wyższa temperatura, w chwili wyjścia jest coś ok 12-13 stopni, świeci słońce, jest naprawdę przyjemnie, jednak dzisiaj nie poszaleję, jadę najkrótszą możliwą drogą, muszę być maź o 18:30 w domu. Chociaż trochę, żal, że nie będzie dzisiaj lasu, nie będzie terenu, za to mogę próbować naciskać mocniej na pedały. Droga klasyczna, no prawie, w Kończycach, a może jeszcze  w Pawłowie jadę sprawdzić jak postępują prace na Rogoźnickiej..., i widzę, że idzie im to całkiem sprawnie, poprzedni odcinek zajął im chyba dobre 8 miesięcy, a ten już powoli kończą, tłuczeń leży prawie na całej długości, jeszcze chwila i powinni położyć tutaj asfalt, przynajmniej taką mam nadzieję, w końcu nie będę musiał kombinować nad przejazdem, będzie prościej i szybciej. A dzisiaj jeszcze raz przez ogródki działkowe, drogę w kilku miejscach tarasują samochody z kamieniami, trochę ciężkiego sprzętu. Fajnie, że coś się dzieje. Przejazd z Bielszowic na Wirek skrótem :), piękna droga, ale widzę iż niewiele osób o niej wie... mija mnie może kilka samochodów na km... reszta jedzie dookoła. Pewnie to kwestia przyzwyczajenia, a może też tego że nie ma żadnych drogowskazów... Pomiędzy Wirkiem, a Kochłowicami  również jadę nieco inaczej, tym razem ciut dłuższym wariantem po czerwonej rowerówce, ale w tym miejscu mi odpowiada. Dojeżdżam do Katowic, jeszcze chwila i melduję się w domu. 

Normandia - gdzieś na wybrzeżu
Normandia - gdzieś na wybrzeżu © amiga

w deszczu i pod wiatr

Wtorek, 15 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Lynyrd Skynyrd - Simple Man

Kolejny zimny poranek, ta wiosna chyba nas nie rozpieszcza, a może po prostu jest jeszcze za wcześnie? Wyjeżdżam kilka minut po 7:00, tyle, że pada i wieje wredny zimny wiatr, na dokładkę mam wrażenie, że kierunek niezbyt mi odpowiada, korci aby wjechać w las, ale warunki tam będą nieciekawe, tym bardziej, że nie zapakowałem błotników... ech... chyba nie poszaleję. Na drogach istne szaleństwo, ale nie mogę zrobić sobie wyjątku, chcę mimo wszystko dojechać w jakimś względnie normalnym czasie do firmy. Przerzedza się już w Zabrzu, więc ostatnie 10 km we względnym spokoju... Gliwice już kompletny luzik, ale... na Odrowążów pod wiaduktem niemiłosiernie mnie wydmuchało, niby niewielki kawałek i lekko z górki, ale prędkość momentalnie spadła do kilkunastu km/h. Może chociaż w drodze powrotnej wiatr dzisiaj wspomoże...?
Lew - Z archiwum - kwiecień 2011 w Śląskim Zoo - chyba było cieplej
Lew - Z archiwum - kwiecień 2011 w Śląskim Zoo - chyba było cieplej © amiga

czuję zmęczenie

Poniedziałek, 14 kwietnia 2014 · Komentarze(2)
Black Label Society - I Never Dreamed

Wracam szosami, nie mam ani ochoty na zwiedzanie, ani na dłuższy przejazd, zresztą pogoda też do tego nie zachęca, te kilka stopni powyżej zera to nie moja ulubiona temperatura. Jako, że wychodzę dość późno, to drogi puste. Gdzieś w drodze dostaję sms-a, ech, przyszedł nowy power bank, trzeba go odebrać, w paczkomacie. Przesyłka wędrowała z Krakowa 5 dni..., tragedia... pod tym względem poczta dalej wygrywa. 
Po drodze w kilku miejscach delikatnie pada, gdy w końcu docieram do domu, to wszystko wędruje do prania, tyle, że czeka mnie jeszcze jedna krótka wycieczka..., po wspomniany wcześniej powerbank. Wsiadam po cywilu na rower i jadę, 15 min później jestem spowrotem. Czas na jego potestowanie. Zobaczymy jak będzie się spisywał. ten stary miał wadę związaną z gniazdem ładowania - miało tendencję do wyłamywania się..., po rozebraniu doszedłem do wniosku, że naprawa niewiele zmieni, zajakiśczas znowu się to wyłamie, moim zdaniem to błąd konstrukcyjny.
Nowy powerbank - ciekawe jak się sprawdzi
Nowy powerbank - ciekawe jak się sprawdzi © amiga

mglisty poranek

Piątek, 11 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Chasing Cars - Snow Patrol Piątek, ostatni wyjazd do Gliwic, weekend za to zapowiada się dość intensywny, 2 imprezy urodzinowe, Miechów i... Rajd miejski... sporo, ale teraz jeszcze o tym nie myślę. Chcę dojechać do pracy, pogoda zaskakuje, wisi gęsta mgła..., odpalam lampki, tak dla zasady, będę bardziej widoczny. Gnam po szosach..., czas na pracę będę miał skrócony, częściowo z powodu intensywnego weekendu. Ważne, by zrobić co zrobić..., Nie przepadam za jazdą po drogach w takich warunkach, ale cóż zrobić... wybory nie ma specjalnie. Chyba najgorsza sytuacja jest na granicy Katowic i Rudy Śląskiej, w centrach miast jest zdecydowanie lepiej, Gdy dojeżdżam do firmy zamglenie jest niewielkie i w zasadzie zupełnie już nie przeszkadza.

Coś się dzieje na Stargańcu

Coś się dzieje na Stargańcu © amiga

kolejny raz szosami

Piątek, 11 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Mike Oldfield & Miriam Stockley - Moonlight Shadow

Wychodzę znowu kilka minut po 16:00, spieszy mi się, za 2 godziny szykuje się impreza urodzinowa szwagra, mała kameralna, ale w piątek. Może to i lepiej? Nie wjeżdżam do lasu, po raz kolejny jadę drogami, o tej porze ruch jest wzmożony, jednak nie zwracam na to uwagi, po raz kolejny zwiedzam Rogoźnicką w Zabrzu, czemu... zupełnie nie wiem, mogłem w końcu skręcić wcześniej... i problem wykopków drogowych zupełnie by nie istniał. Jutro za to szykuje się krótki wyjazd do centrum Katowic pokibicować koleżankom w Miejskim Rajdzie Przygodowym. 
W domu melduję się przed 18:00, teraz szybka kąpiel i na urodziny... będzie się działo. 

Jeden w bunkrów w lasach panewnickich
Jeden w bunkrów w lasach panewnickich © amiga

czwartkowy poranek

Czwartek, 10 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Epica - Credimi

Po wczorajszym niepracowym dniu dzisiaj pora wybrać się do Gliwic, ech gdyby lekarka wiedziała..., chociaż w domu pewnie i tak bym nie usiedział więc co za różnica?
Dzisiaj zdecydowanie chłodniej, niż we wtorek..., gdzie się podziało te 12 stopni z rana... Dobrze, że świeci chociaż słońce. 
Klasycznie wyjeżdżam dość późno i jadę szosami, najkrótszym możliwym wariantem. Po raz kolejny w Kochłowicach kolejka, czyżby coś się zmieniło? Wcześniej korki w tym miejscu to była raczej rzadkość, a w tym tygodniu w zasadzie to norma. Podjazd w kierunku Wirka dzisiaj mnie męczy, niemiłosiernie, zaczynam się obawiać co będzie gdy pojedziemy do Miechowa... Na BO odpadałem, a tam nie będzie litości, tamten teren nie wybacza. 
W Zabrzu jakiś wariat wyprzedza mnie na zakręcie..., masakra, gdzie mu się tak spieszy..., 10s później już bylibyśmy na prostej...
Za to Gliwice znowu poste, to chyba jedyna zaleta późniejszych wyjazdów ;p

Poranek w Rudzie Śląskiej
Poranek w Rudzie Śląskiej © amiga

wieczorny powrót...

Czwartek, 10 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Trip the Darkness - Lacuna Coil

Wychodzę kilka minut po 16:00, dzisiaj spieszy mi się jak diabli, tzn..., mam trochę czasu ale w domu muszę być max o 18:00, więc odpada wariant leśny, pomimo tego, że jest dość ładna pogoda, chociaż chłodno. Bez większych kombinacji gnam szosami, za na Pawłowie jadę nieco inaczej, pakuję się na Rogoźnicką, chcę sprawdzić jak idzie remont drogi..., widać postępy, ale pewnie jeszcze przez miesiąc droga nie będzie przejezdna. Jedyna opcja to przejazd przez ogródki działkowe, nie przepadam za tym wariantem, ale skoro zdecydowałem się już na Rogoźnicką to innego wyboru nie mam, tym bardziej, że czasu też nie mam specjalnie wiele. 
W domu melduję się, szybka kąpiel i jestem gotowy do wyjścia... udało się :) dojechać przed czasem...
Czy tu nie jest pięknie
Czy tu nie jest pięknie © amiga

ciepły poranek

Wtorek, 8 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Kraftwerk - Autobahn
Nadzwyczaj ciepły poranek, tyle, że znowu wychodzę późno, trudno, pojadę szosami. Przy 9 stopniach na starcie ubieram się nieco lżej..., idealnie i jeszcze to słońce, za to na drogach sporo samochodów, dam radę, w końcu to nie pierwszy raz ;P
Za to pomarańczka idzie dzisiaj do serwisu..., do wymiany przednia przerzutka + linki i kilka innych drobiazgów. Przy okazji czeka mnie prostowanie ostatnio skręconego haka... mam nadzieję, że chłopaki sobie z tym poradzą. Chyba pora rozejrzeć się też za jakimś zapasowym, bo... licho nie śpi.
Do Gliwic dojeżdżam w całkiem niezłym czasie jak na samopoczucie..., jutro już jest pewne, że idę odwiedzić lekarza..., bo tak nie może być...., bym na płaskim terenie umierał... Muszę też w końcu dać Gianta na wymianę szprych. Zrobię to jednak gdzieś w pobliżu domu..., bo w tej chwili pewnie większość serwisów będzie miało pełne obłożenie, a to nie zajmuje 5 minut.

W lesie panewnickim
W lesie panewnickim © amiga

po serwisie

Wtorek, 8 kwietnia 2014 · Komentarze(3)
Muniek - Nobody's Perfect

Kolejne dość ciepłe popołudnie, pora ruszyć w drogę powrotną, po lesie :), a jak.
W ciągu dnia wstawiłem rower do serwisu i masakra, jedyną przerzutką jaka była dostępna w 3 najbliższych serwisach to Deore, Mam nadzieję, że nie będę miał z nią problemów... Pierwsza była taka sobie, XT-k działał rewelacyjnie do... czasu. Chwila rozmowy z jednym z serwisantów i podobno XT-ki tak mają, że leci im po jakimś czasie sprężyna, a ze mną nie miała lekko. Błoto, piasek, woda..., wszystko co było na drodze, na maratonach. Jej czas minął, ale zostawiam ją sobie na pamiątkę. 
W drodze testuję nową konfigurację..., działają wszystkie przełożenia, nawet najmniejsza zębatka z przodu..., może się przydać w Miechowie w najbliższą niedzielę :)


Nowy nabytek
Nowy nabytek © amiga