Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Powrót z pracy

Wtorek, 24 lipca 2018 · Komentarze(0)
Dzień dziwnie się układał, w efekcie z pracy wyjeżdżam dopiero o 17:20, jest ciepło, wiatr z północnego-wschodu, nie powinien specjalnie przeszkadzać, ale czuję silne podmuchy... to nie będzie łatwa jazda. Myślałem początkowo by pojechać lasem, ale późne wyjście zmieniło plan, wieczorem chciałbym jeszcze coś zrobić w domu... Tak więc obieram krótki szosowy wariant. 

Drogi puste, samochodów niewiele. Godziny szczytu dawno minęły, jak ktoś nie musi to z domu nie wychodzi. 32 stopnie w cieniu to nie przelewki. Zresztą zastanawiam się czy po drodze gdzieś nie stanąć na uzupełnienie elektrolitów. Może w Zabrzu, w koćcu mijam tam kilka sklepów, jednak gdy koło nich przejeżdżam postanawiam jechać dalej, może w Rudzie Śląskiej? W Bielszowicach, w Kochłowicach... ? 

Na Wirku chcę pierwotnie skręcić w drogę prowadzącą wzdłuż potoku Bielszowickiego, ale sznurek samochodów zmienia plan, zanim przelecę na drugą stronę drogi pewnie kwitłbym kilka minut. Szkoda czasu. Prawoskręt jest jednak szybszy ;), za to nieco dalej wbijam się w kombinację ulic Polnej i Wireckiej. Lubię tą opcję i często z niej korzystam, choć w tym tygodniu jeszcze mnie tutaj nie widziano ;)
Panorama Rudy Śląskiej
Panorama Rudy Śląskiej © amiga
W Kochłowicach korci mnie lodziarnia, nawet zwalniam, ale liczba ludzi skutecznie odstrasza, tak więc jadę do domu, ostatnie 10 km, już nie ma sensu przystawać. Najbliższy sklep mam w Panewnikach za jakieś 4 km. 
A może wzdłuż Autostrady?
A może wzdłuż Autostrady? © amiga
DDRka w Kochłowicach...
DDRka w Kochłowicach... © amiga
Stare Panewniki
Stare Panewniki © amiga
Ostatni fragment drogi powrotnej jest już spokojniejszy, przez park Zadole i plac budowy koło Famuru ;)
Ten samochód stoi tutaj już dłuższy czas, może zgłosić to na policji?
Ten samochód stoi tutaj już dłuższy czas, może zgłosić to na policji? © amiga
Ścieżka do parku Zadole
Ścieżka do parku Zadole © amiga

W domu jestem trochę przed 19... kolejny dzień dobrze wykorzystany :)

O poranku do pracy

Wtorek, 24 lipca 2018 · Komentarze(2)
Z domu ruszam po 7:10, jest przyjemnie ciepło, wiatr z północy na szczęście jest jest jakiś bardzo silny, pewnie będzie przeszkadzał, choć nie powinno być tragedii. 
Na drogach nie ma zbyt wielu samochodów, w końcu mamy połowę lata, kto może generuje korki nad morzem i w górach ;) W tym roku odpuściłem sobie tą przyjemność. Może na kilka dni gdzieś wyskoczymy, ale to wszystko. Poza sezonem jest zdecydowanie lepiej. 

Przed wyjazdem jeszcze zajrzałem na ciśnienie w oponach i jak zwykle ręczną pompką średnio idzie mi pompowanie, w kołach powietrza w okolicach dolnej dopuszczalnej granicy. Stacjonarna pompka daje radę. W ciągu kilku chwil powietrza jest tyle ile zalecał producent. 

Gdy ruszam, czuję, że rower zupełnie inaczej się prowadzi. 

Przejazd przynajmniej do Kochłowic jest zupełnie bezproblemowy, w zasadzie ani na chwilę nie musiałem się zatrzymywać. Dopiero na Wirku trochę postoju na zamkniętym przejeździe kolejowym. 

Zbliża się ósma, jestem w okolicach Zabrza, mija mnie autobus linii 7, żałuję, że nie miałem założonej kamery, debil zepchnął mnie z drogi, widziałem co się dzieje podczas wyprzedzania zacząłem hamować i odbijać w prawo... Ciepło mi się zrobiło, poleciało jakieś przekleństwo i... tyle. 

Jakie pustki przy szkole na Sportowej w Zabrzu
Jakie pustki przy szkole na Sportowej w Zabrzu © amiga

Przejeżdżam przez lasek Makoszowski, ten wariant skraca drogę, a jednocześnie mam chwilę odpoczynku od ruchu na drogach. Wyjeżdżam na szosy dopiero przy granicy z Gliwicami. Jak zwykle ten odcinek jest pusty, na całych 6 km mija mnie może 5-6 samochodów. Mały zacisk przy wyjeździe na Zabrską, ale to raczej norma. Skrzyżowanie jest paskudne, aż dziw bierze, że tego nie próbują poprawić, jest sporo miejsca. Prosi się o rondo, rozwiązało by to masę problemów. 

Nowa opona ;)
Nowa opona ;) © amiga

W firmie parkuję rower i pora na kąpiel. Dzień zapowiada się sporo lepiej niż poniedziałek... Szalony poniedziałek. 

Wrócę jeszcze na chwilę do opon, wiem, że to przedwcześnie, tak naprawdę w sierpniu/wrześniu będę mógł napisać jak to jest z ich trwałością, ale rower po prostu mknie na tych oponach po drogach... To był dobry zakup, a Continental chyba odrobił lekcję przed kilku lat.

Do pracy po weekendzie

Poniedziałek, 23 lipca 2018 · Komentarze(0)
Poranek pokręcony, zbieranie się zajmuje masę czasu, wyjeżdżam dopiero w okolicach 7:30, masakra. 
Jest dość ciepło, wiatr w twarz, ale niewielki, nie powinno być problemów. Po wczorajszym rozwaleniu opony, założyłem jakąś dojazdówkę, oponę która leży już kilka lat. Wygląda kiepsko, ale do firmy dojadę. 

Początkowo muszę się przyzwyczaić, rower reaguje nieco inaczej, niemniej całkiem nieźle zasuwa. Jazda sprawia frajdę, ale do czasu, na zjeździe z mrówczej górki coś jest nie tak, nie mam powietrza z tyłu... masakra. To jedyna opona której nie jestem w stanie założyć bez łyżek, walka chwilę trwa. Koło dopompowane, jadę dalej. Wiem jedno, w Gliwicach muszę kupić nowe opony, ta z przodu ma za sobą dobre kilkanaście tysięcy. Starczy. 
Widok na Kochłowice i Radoszowy
Widok na Kochłowice i Radoszowy © amiga
Na spokojnie docieram do Gliwic, czuję zmęczenie, po wczorajszym. Strasznie chce mi się pić, masakra, gdy docieram do pracy pierwsza myśl, to wizyta w sklepie po wodę, kolę, cokolwiek... 
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga

Z przygodami do domu

Poniedziałek, 23 lipca 2018 · Komentarze(0)
W firmie lekko nie było, tuż przed wyjazdem pędzę do sklepu rowerowego, kupuję opony Continental Tace King 2.0. Ostatni raz miałem je założone dobre 8 lat temu. To moje pierwsze opony z których byłem mega niezadowolony, te jednak są inne. Producent w końcu dodał gumy, są wyraźnie cięższe od tego co pamiętam ,boki grubsze, nawet bieżnik wyższy. Gdy zabieram się do zmiany... okazuje się że nie mam pompki. Chwila, przecież rano miałem... Przekopuję plecak, sprawdzam czy nie wrzuciłem do szafki, czy nie została na biurku, ale nie... Jedyna opcja to po wymianie dętki musiała zostać na Wirku... Szlak... Kolejna wizyta w sklepie, pompka jest :)
20 minut później ruszam. Jest coś około 17:30, chciałem pojechać lasem, ale nie o tej porze. Pozostaje jazda szosami. Upał dobija, na dokładkę wiatr zmienił kierunek na wschodni. Daje czasu... 

Czuję, że coś za mało napompowałem po 15 minutach jazdy staję na chwilę, dopompowuję, jest lepiej. Rower chce jechać. Opony zaskakują, są niesamowicie ciche, toczą się bez większych oporów, mało tego w lasku Makoszowskim też pokazują co potrafią :) Chyba przeproszę się z Continentalem. Pozostaje jeszcze problem trwałości, ale to najwcześniej za miesiąc, może 2. 
Na Wiadukcie w Zabrzu
Na Wiadukcie w Zabrzu © amiga
Zabija mnie gorąco, zastanawiam się, czy gdzieś nie stanąć na kupić czegoś do picia. Może pora wozić ze sobą bidon? Trasa krótka ale dzisiaj wykorzystałbym każdą kroplę. Opieram się jedna pokusie postoju, zakupów. Jadę do domu, wiatr nie chce pomagać, za to opony i owszem :)
Kiedy koniec?
Kiedy koniec? © amiga

Solidnie rozkopane
Solidnie rozkopane © amiga
W domu po kąpieli lecę do sklepu, muszę uzupełnić elektrolity. 

Po ulewach w końcu na rowerze

Piątek, 20 lipca 2018 · Komentarze(1)
Po kilku dniach ulew, w końcu pogoda na tyle się poprawiła, że wracam na rower, zdaje się, że czasy gdy jeździłem podczas oberwania chmury już minęły... Średnio mam ochotę w tej chwili na ubieranie się w mokre ciuchy, w mokre buty... Chyba się starzeję ;)

Niemniej, 3 dni oderwania od rowera to stanowczo za długo. Pomimo lekkiego dżdżu kilka minut po 7 wsiadam na rower, opady wg radarów są na góra 10-15 minut. Wiatr niestety w twarz, jest wyraźnie odczuwalny, za to na drogach pustko, niewiele samochodów. Na Zbożowej jeszcze nie dokończyli wylewania asfaltu, ale tym razem mnie to nie dziwi. Brodzenie w wodzie po kostki miało średni sens..  Myślę, że dzisiaj chłopaki poszaleją i wieczorem gdy będę wracał nowy dywanik będzie na miejscu.

Trasę staram się maksymalnie skrócić, obawiam się jednak lasu i jak się okazuje słusznie, wielkie kałuże, rozlewiska są wszędzie. Krótki test na Bałtyckiej utwierdza mnie w przekonaniu, że las dzisiaj nie dla mnie, a przynajmniej nie w tej chwili. Może wieczorem... 

Mokro w lesie
Mokro w lesie © amiga

Pomimo tego, że nie pada to na niebie dalej gęste nieprzyjemne chmury, jest ciemno, brak słońca, co to za lato? Co to za lipiec... Zero przyjemności, zero ciepła... Prognozy na kolejny tydzień też nie pokrzepiają, choć nie powinno już być ciągłych ulew... 

Jazda pod wiatr meczy, rower średnio ma ochotę na jazdę, trzeba mocniej naciskać,  Na Bielszowickiej wjeżdżam na DDRkę, jest już połatana, po drugie droga jest w wielu miejscach zalana, woda po większych opadach tutaj potrafi stać nawet kilak dni.

Sama DDRka też nie jest idealna, od czasu gdy została oddana do użytku wielokrotnie musiała być naprawiana, poprawiana, łatana, wyrównywana. Utwierdza mnie to w ocenie, że na tej drodze nie powinno jej być, a przynajmniej nie w takiej formie. 
Połatana DDRka na Bielszowickiej
Połatana DDRka na Bielszowickiej © amiga

W Zabrzu drogi świecą pustkami, dawno już tak szybko nie przejechałem tego miasta :). Wracając do DDRem to wczoraj na Górnośląskiej w Rudzie Śląskiej jest nowa rowerówka, wygląda na nieźle wykonaną, asfaltowy, czerwony dywan... całość odseparowana od drogi. Na pierwszy rzut oka w końcu zaczyna to jakoś wyglądać. Jednak weryfikacja będzie gdy przejadę się tam rowerem. Może dzisiaj? Do lasu i tak nie wjadę, a od  czasu do czasu warto zmienić szlak... 

W Zabrzu też mokro
W Zabrzu też mokro © amiga

W firmy dojeżdżam w średnim czasie, warunki jednak nie były idealne, ale... co by nie mówić, jazda rowerem daje niesamowitego kopa i frajdę. żaden inny środek transportu nie może się z nim równać. 

Zauważyłem jednak, że dogorywa napęd w góralu, spróbuję go dojechać, myślę, że za góra miesiąc czeka mnie kompletna wymiana wszystkiego. Część elementów już mam ;)

Zaświeciło słońce

Piątek, 20 lipca 2018 · Komentarze(1)
Jest coś koło 16:40, wychodzę, z przyzwyczajenia ubrałem wiatrówkę, muszę ją zdjąć, jest za ciepło, świeci słońce, niebo błękitne, usiane białymi obłoczkami. Ulewy się skończyły. Aż chce się jechać... 
Łańcuch po porannym piaskowaniu chrzęści, ale nie chcę go smarować, jeszcze nie. Niech piasek odpadnie, później mycie i dopiero smarowanie będzie miało jakikolwiek sens. 
Korci mnie by pojechać lasami, jednak obawiam się, że odcinki na hałdach będą mało przyjemne. Sporo błota, być może jakieś osunięcie, nie ryzykuję, raczej będę się trzymał asfaltów. W Zabrzu pakuję się w lasek Makoszowski i wiadukt przy DTŚce. Zaskakują zdjęte puzzle, są miejsca gdzie na całej szerokości brakuje kostek. 10 cm progi do pokonania, To chore. Na dokładkę pewnie nie zmieni się to do przyszłego tygodnia... 
Niespodzianki na podjeździe na wiadukt
Niespodzianki na podjeździe na wiadukt © amiga
Słońce jeszcze wysoko
Słońce jeszcze wysoko © amiga
Na zjeździe z wiaduktu
Na zjeździe z wiaduktu © amiga
Za laskiem wyjeżdżam na szosy, ruch niewielki, wiatr w plecy, jedzie się niesamowicie szybko i przyjemnie, tylko ten łańcuch... cóż... jeszcze chwilę pocierpi... W Bielszowicach zamiast standardową trasą odbijam nieco inaczej przez Nowy Świat docieram do Skośnej, długi podjazd... Jednak dziwnie nie męczy, prędkość nie schodzi poniżej 20km/h. Później długi zjazd i zostaje kawałek lasem. Tutaj spore utrudnienia, masa kałuż, błota rozlewisk, zwalniam. Za to od stawów księżycowych znowu jest przyjemnie, tyle, że znowu jadę asfaltem ;)
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Ta DDRka powinna być zlikwidowana, nie spełnia żadnych wymogów.
Ta DDRka powinna być zlikwidowana, nie spełnia żadnych wymogów. © amiga
Podjazd zaliczony
Podjazd zaliczony © amiga
Jakby trochę wilgotnie na ścieżkach w lesie
Jakby trochę wilgotnie na ścieżkach w lesie © amiga
Stawy księżycowe w okolicach Kochłowic
Stawy księżycowe w okolicach Kochłowic © amiga
Jeden ze stawów w lasach Rudzkich
Jeden ze stawów w lasach Rudzkich © amiga
Leśna ścieżka
Leśna ścieżka © amiga
W końcu z lasów wyjeżdżam na Kokocińcu. Pogoda dopisuje, nie chcę za bardzo skracać trasy, tak więc kręcę nieco dookoła, chcę przejechać się nowym wariantem DDRki w Ochojcu. Chcę w końcu zobaczyć na ile to rozwiąże problemy. 
Leśny staw przed Kokocińcem
Leśny staw przed Kokocińcem © amiga
Ścieżka na terenie bazyliki w Panewnikach
Ścieżka na terenie bazyliki w Panewnikach © amiga
Chwila zadumy
Chwila zadumy © amiga
Bazylika w Panewnikach
Bazylika w Panewnikach © amiga
Niby jest lepiej, piękny równy asfalt, ale zmiana organizacji gdy raz są to 2 drogi jednokierunkowe, później znowu jednokierunkowe po jednej stronie drogi będzie powodował chaos. Zastosowanie tych zmian jeżeli rowerzyści będą się trzymać przepisów powinno rozwiązać problemy bezpieczeństwa na Tyskiej, ale... normą jest to, że na jednokierunkowych DDRkach i tak ruch odbywa się w 2 kierunkach. Potrzebna by była akcja policji, przez kilka dni powinni uświadamiać bikerom, że coś tutaj się zmieniło, że znaki, oznaczenia jednak do czegoś służą. Na tą chwilę z mojego punktu widzenia jest to krok do przodu. Nie jest zbyt wielki, przebudowie powinny ulec pozostałe fragmenty rowerówki. Zmuszanie  do przejeżdżania kilkukrotnie z prawej na lewo i z powrotem, zmiana DDRki z 2 kierunkowej na jednokierunkową i odwrotnie spowoduje kolejne problemy. Będą inne, ale będą... 
Nowe rozwiązanie DDRki na Ochojcu...
Nowe rozwiązanie DDRki na Ochojcu... © amiga
W sumie powinno być bezpieczniej przy takim wariancie DDRki.
W sumie powinno być bezpieczniej przy takim wariancie DDRki. © amiga
Do domu docieram zmęczony, ale szczęśliwy... Dzień dobrze wykorzystany :)

W poniedziałek na rowerze

Poniedziałek, 16 lipca 2018 · Komentarze(0)
Kilka minut po 7, jestem gotowy do startu, prowadzę rower i czuję, że coś jest nie tak. Nie ma powietrza w przednim kole... jak? kiedy? Zdejmuję koło, dętkę,  widzę dziurę, jest po jakimś kolcu, widoczna nawet bez pompowania. Powietrze musiało uciec w ciągu kilkudziesięciu sekund... Cóż... wymiana dętki i drugie podeście, jest 7:18. 

Na drogach nieco więcej samochodów, lekki wiatr z zachodu, jadę, jest nieźle, rower miejscami sam jedzie. W Panewnikach czuję jednak coś dziwnego, coś czego nie powinienem czuć...Potworny ból kolan... Zwalniam, kilka przełożeń mniej... ból nie ustępuje aż do Kochłowic... 

Dopiero dalej jazda znów zaczyna sprawiać przyjemność. Kombinuję czy coś ostatnio zmieniałem w rowerze, ale oprócz dętki z rana, mycia roweru w sobotę i instalacji nawigacji na kierownicy. Nie zmieniałem ani wysokości kierownicy, ani wysokości sztycy, pozycji siodełka... Więc co? 

Do firmy jadę już spokojniej, nie chcę czuć tego drugi raz, wiatr za to jakby się nieco wzmocnił, od Zabrza zaczyna męczyć, wjeżdżam w lasek Makoszowski... Cisza, spokój... tyle, że to krótki odcinek. 
Miejsce postojowe w lasku Makoszowskim
Miejsce postojowe w lasku Makoszowskim © amiga

Kilka minut później wracam na szosy, ostatnie 6 km po Gliwicach.Na bł. Czesława wiatr pokazuje co potrafi, zwykle na tym odcinku normalna prędkość waha się od 25-30 km/h... Dzisiaj ledwo 20. W firmie odpoczywam... 

Powrót do domu

Poniedziałek, 16 lipca 2018 · Komentarze(1)
Minęła 17, pora wracać, gdy podchodzę do rowera widzę, że brakuje powietrza, tym razem w tylnym kole... Musiało bardzo powoli schodzić, w środku jest go jeszcze trochę. Jakiś dzień pan... 10 minut zabawy i mogę jechać. 
Z rana jedno łatanie teraz drugie ;)
Z rana jedno łatanie teraz drugie ;) © amiga

Z prognoz wynika, że może padać, radary pokazuję przechodzące po okolicy przelotne opady, mam nadzieję, że mnie nie dorwie. Wiatr nieco zmienił kierunek, teraz dmucha z północy. Mimo zagrożenia deszczem częściowo pakuję się w teren, wpierw lasek Makoszowski, a później park Rotmistrza Pileckiego... wieki mnie tutaj nie widziano, troszkę się zmieniło :) Wyjeżdżając z parku pakuję się w dzielnicę cudów... szybko ją mijam... ufff... 
Dalej kawałek niebieskiego szlaku... chyba nikt o niego nie dba. Do przejechania w zasadzie tylko na góralu... 
DTŚka w lasku Makoszowskim
DTŚka w lasku Makoszowskim © amiga
Nowe ławki w parku Poleckiego
Nowe ławki w parku Poleckiego © amiga
Niebieski szlak rowerowy w Zabrzu
Niebieski szlak rowerowy w Zabrzu © amiga
Ten mostek na szlaku rowerowym to lekkie przegięcie
Ten mostek na szlaku rowerowym to lekkie przegięcie © amiga
Droga do Muzeum PRL
Droga do Muzeum PRL © amiga
Wyjeżdżam z drugiej strony Pawłowa, cóż, na dzisiaj starczy jazdy terenowej, wracam na szosy, słońce gdzieś znika za chmurami, trzeba się pospieszyć. Na Wirku pakuję się na ul Polną i Wirecką, zerowy ruch. Dopiero w Kochłowicach pojawiają się samochody, ale też nie ma ich zbyt wiele. 
Trzeba zwolnić
Trzeba zwolnić © amiga
Żołędzie jeszcze zielone ;)
Żołędzie jeszcze zielone ;) © amiga
Docieram powoli do Katowic, mijam kolejne dzielnice, docieram w końcu do Zbożowej i widzę wylaną pierwszą warstwę asfaltu, w końcu, łaty, dziury tutaj dobijały, mam tylko nadzieję, że nie zamontują leżących sierżantów, są inne lepsze spowalniacze, a na takich garbach można się połamać, coś w końcu wiem na ten temat... 
W domu jestem w przyzwoitym czasie, powrót bardzo przyjemny, jednak prognozy na jutro trochę straszą...  Cóż zobaczymy
Nowy asfalcik naZbożowej
Nowy asfalcik na Zbożowej © amiga



W piątek 13 do pracy

Piątek, 13 lipca 2018 · Komentarze(0)
Jest prawie 7:10, po 2 dniach gdy musiałem zrezygnować z jazdy rowerem, zastanawiam się czy dziś nie dać sobie jeszcze spokoju, w końcu w nocy lalo, teraz jest mokro, chłodno, na dokładkę wieje silny wiatr z zachodu... 
Zbieranie idzie mi opornie, jednak w końcu decyzja została podjęta, wsiadam na rower zaopatrzony w wiatrówkę i na wszelki wypadek przeciwdeszczówkę (tyle, że w plecaku). 
Zaskakuje mnie postęp prac na Zbożowej...  jeszcze chwila i wyleją asfalt :), tyle, że koło Famury głównych prac jeszcze nie zaczęli... 
A gdy to skrzyżowanie będzie mało drożne, to południowe dzielnice staną ;)

Chyba powoli zbliżają się do końca
Chyba powoli zbliżają się do końca © amiga
Jadę dzisiaj spokojniej, jestem zmęczony, mało snu zrobiło swoje. Trochę obawiam się, że kałuże jednak podtopią mi buty, ale... o dziwno nie ma tragedii. 
Na drogach względnie spokojnie. Sama jazda nie jest szarpana, nie muszę co chwilę się zatrzymywać, zwalniać, przyspieszać czy cokolwiek omijać. Gdzieś tam z tyłu głowy jednak chodzi myśl, wjedź do lasu, wjedź do lasu... kilka razy mało tego nie zrobiłem.  Jednak z rana to trochę głupi pomysł w takich warunkach, może wieczorem jeżeli nie będzie lało. 
Ciemne chmury nad Rudą Śląską
Ciemne chmury nad Rudą Śląską © amiga
Na Bielszowickiej specjalnie wjeżdżam na DDRkę, chcę ocenić to co pozostawiły sobie ekipy po jakiś naprawach... Nie wygląda to dobrze, w nocy, przy większej prędkości można się zdziwić. Niby jest płytko, ale jednak spora ilość kamieni wielkości pomarańczy nie pomoże. Jestem ciekaw co dalej z tymi wyrwami. Czy zostaną załatane? Choć dla mnie rowerówka w tym miejscu to pomyłka. A przynajmniej nie w takiej formie. 
Rozwalona rowerówka...
Rozwalona rowerówka... © amiga
Kolejne ciekawe miejsce na DDRce
Kolejne ciekawe miejsce na DDRce © amiga
W Zabrzu jestem około ósmej, szkoły pozamykane,  cisza spokój... 
Wjeżdżam do lasku Makoszowskiego, na ścieżkach niewielu spacerowiczów. O rowerzystach nie ma mowy. Za to zauważam wysyp grzybów, są trujące więc te jadalne też powinny się pojawić. Co prawda trafiam na żółcika siarkowego - jadalny grzyb, jednak jakoś nie ciągnie mnie do przyrządzania go.  
W lasku Makoszowskim o poranku
W lasku Makoszowskim o poranku © amiga
Zaczynają pojawiać się grzyby
Zaczynają pojawiać się grzyby © amiga
Żółciak Siarkowy - jadalny :)
Żółciak Siarkowy - jadalny :) © amiga

Do firmy docieram z lekkim poślizgiem, specjalnie się nie spinałem, z wiatrem nie chciało mi się walczyć. W powrotnej drodze będzie wspomagał mnie wiatr, może więc będę szybko pędził do domu szosami... Kto wie... 

Z burzą za plecami

Piątek, 13 lipca 2018 · Komentarze(0)
16:40 ruszam. Radary pokazują bardzo szybko zbliżającą się burze idącą na nas od Opola. Oceniam, że dorwie mnie za około 40-50 minut . Spróbuję jej uciec, czy się uda? Nie wiem, najwyżej przeczekam, bo wydaje się, że przejdzie w ciągu 30 minut. Cóż... wsiadam na rower, ubrałem przeciwdeszczówkę, ale... gotuję się, jest gorąco, duszno. Po 3 km zdejmuję ją i chowam do plecaka. jest zdecydowanie lepiej. Gdy docieram do Zabrza, na horyzoncie pojawiają się pierwsze ciemne chmury, powoli znika słońce. 
Staram się skracać drogę, ale oczywiście bez przesady, jak chcę jechać szybko to jednak trzeba wybierać szosy. 
Drzewa po wycince w Lasku Makoszowskim
Drzewa po wycince w Lasku Makoszowskim © amiga
Paskudna buda
Paskudna buda © amiga
Docieram do Pawłowa, chmur coraz więcej, główna ulewa jest widoczna nieco bardziej z południa, wiatr w północnego-zachodu, więc łudzę się jeszcze, że jakoś mnie to minie. Jeszcze 20 minut wcześniej zastanawiałem się czy nie pojechać lasem... teraz zdaję sobie sprawę z tego, że to byłoby mega głupie. W lesie ciężko się schować przed walącymi błyskawicami. Miast jest pod tym kontem bezpieczniejsze. 
Na Bielszowickiej na chwilę staję, patrzę do tyłu... masakra... szybka fora i analizuję rozmieszczenie miejsc gdzie w razie czego mogę się schować, do najbliższego przystanku z wiatą mam jakieś 2 km, tuż obok jest kościół, może będzie otwarty. Dalej na podjeździe na mrówczą górkę jest jeszcze jeden przystanek z wiatą, dalej dopiero za szczytem po kolejnym kilometrze. Jeszcze nie pada więc jadę dalej. 
Ciemne chmury powoli suną
Ciemne chmury powoli suną © amiga
Nie wygląda to zbyt dobrze, tym bardziej, że ulewa wyraźnie chce mi przeciąć drogę
Nie wygląda to zbyt dobrze, tym bardziej, że ulewa wyraźnie chce mi przeciąć drogę © amiga
Mam tylko nadzieję, że nie dorwie mnie na szczycie górki... Zjeżdżam nieco na bok... kolejny raz zaglądam za siebie... Może jednak pójdzie to trochę bokiem, może mnie minie? Gdy docieram co centrum Kochłowic zaczyna kropić, zastanawiam się czy nie wjechać na stację Orlenu... a może pod wiatę przystankową, tutaj mam kilka opcji, ale to tylko kropienie. Jadę dalej. Zaczyna padać wracać się nie będę, ale za jakieś 300m jest wiadukt. Docieram tam w dobrym czasie. Gdy jestem już pod wiaduktem, zaczyna lać... Ubieram kurtkę, sprawdzam radary... wydaje się, że główna fala przejdzie za jakieś 10 minut...  czekam.... 
Na Wireckiej w Kochłowicach
Na Wireckiej w Kochłowicach © amiga
Ulewa mnie dopadła, trzeba chwilę przeczekać
Ulewa mnie dopadła, trzeba chwilę przeczekać © amiga
Pod wiaduktem na szczęście nie pada ;)
Pod wiaduktem na szczęście nie pada ;) © amiga
Powoli niebo zaczyna się rozjaśniać, ulewa zmienia się w kropienie. Wsiadam więc na rower i ruszam, nie spieszę się bo nie chcę dogonić ulewy... nie o to chodzi ;) Na spokojnie docieram do Panewnik i dalej do Ligoty, zaglądam na plac budowy tężni i ruszam do domu 
Budowa tężni w parku Zadole
Budowa tężni w parku Zadole © amiga
Czarne chmury powoli znikają
Czarne chmury powoli znikają © amiga

Wychodzi słońce, nie pada... rower usyfiony, ale nie mam ochoty jechać z nim w tej chwili na myjnię, zrobię to jutro.