Do pracy w poniedziałek
Poniedziałek, 15 października 2018
· Komentarze(1)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Wyjeżdżam ze sporym poślizgiem, jest coś koło 7:20, na drogach jakiś obłęd. Ochojec stoi, Piotrowice stoją, Panewniki szkoda gadać. Dopiero gdy wyjeżdżam z Katowic jest ciut lepiej, choć Kochłowice też nie należą do pustych miejsc.
Dzień na szczęście zapowiada się słoneczny, choć jest chłodno jedynie 7 stopni, z ust leci para.
Na Zbożowej w Katowicach © amiga
Panewnicka też wygląda nieciekawie © amiga
Słońce budzi się © amiga
Kochłowice © amiga
Dopiero gdy mijam Wirek zaczyna się na drogach robić spokojnie, choć jeszcze Zabrze przede mną. Za sobą przez większość czasu mam słońce, jednak nie dalej tyle ciepła co jeszcze w sierpniu. Zresztą dzień jest już mocno skrócony. Chyba najgorzej w tej chwili jest z jakimś sensownym ubraniem się. W efekcie często jest tak, że z rana mam na sobie jakieś bluzy, a wieczorem wiozę to wszystko w plecaku. Co jednak zrobić. Dobrego wyjścia nie ma ;)
Pod boiskiem KS Pawłów © amiga
W Zabrzu początkowo jest spokojnie, jednak gdy zbliżam się do centrum, panuje kompletny chaos. Masa samochodów jadących we wszystkich kierunkach. Uciekam w kierunku lasku Makoszowskiego. Jednak aż do granicy z Gliwicami nie jest za fajnie.
Po drodze oczom mym rzucają się w oczy setki, a może i tysiące plakatów wyborczych. Prawie w każdym mieście po drodze wisi tego po kilka na każdej lampie. Co wybory zastanawiam się kto to sprzątnie? Komitety wieszają, to moim skromnym zdaniem powinny to pozbierać w ciągu max 2 tygodni po dniu "W". Pewnie jednak będzie jak zwykle, samo odpadnie po jakimś czasie.
Pusto coś... © amiga
Rondo na granicy z Gliwicami © amiga
W Gliwicach na szczęście nie ma wielkiego ruchu. Tutaj da się jechać spokojnie. Rozglądam się na prawo i lewo, może kogoś znajomego dostrzegę. Po kilkunastu minutach docieram do firmy. Poranek był chłodnawy, ale bardzo przyjemny, mimo lekkiego zmęczenia cieszę się, że ruszyłem do pracy rowerem. Jutro niestety nie będę miał takiej możliwości. Ale za to w środę...
Dzień na szczęście zapowiada się słoneczny, choć jest chłodno jedynie 7 stopni, z ust leci para.
Na Zbożowej w Katowicach © amiga
Panewnicka też wygląda nieciekawie © amiga
Słońce budzi się © amiga
Kochłowice © amiga
Dopiero gdy mijam Wirek zaczyna się na drogach robić spokojnie, choć jeszcze Zabrze przede mną. Za sobą przez większość czasu mam słońce, jednak nie dalej tyle ciepła co jeszcze w sierpniu. Zresztą dzień jest już mocno skrócony. Chyba najgorzej w tej chwili jest z jakimś sensownym ubraniem się. W efekcie często jest tak, że z rana mam na sobie jakieś bluzy, a wieczorem wiozę to wszystko w plecaku. Co jednak zrobić. Dobrego wyjścia nie ma ;)
Pod boiskiem KS Pawłów © amiga
W Zabrzu początkowo jest spokojnie, jednak gdy zbliżam się do centrum, panuje kompletny chaos. Masa samochodów jadących we wszystkich kierunkach. Uciekam w kierunku lasku Makoszowskiego. Jednak aż do granicy z Gliwicami nie jest za fajnie.
Po drodze oczom mym rzucają się w oczy setki, a może i tysiące plakatów wyborczych. Prawie w każdym mieście po drodze wisi tego po kilka na każdej lampie. Co wybory zastanawiam się kto to sprzątnie? Komitety wieszają, to moim skromnym zdaniem powinny to pozbierać w ciągu max 2 tygodni po dniu "W". Pewnie jednak będzie jak zwykle, samo odpadnie po jakimś czasie.
Pusto coś... © amiga
Rondo na granicy z Gliwicami © amiga
W Gliwicach na szczęście nie ma wielkiego ruchu. Tutaj da się jechać spokojnie. Rozglądam się na prawo i lewo, może kogoś znajomego dostrzegę. Po kilkunastu minutach docieram do firmy. Poranek był chłodnawy, ale bardzo przyjemny, mimo lekkiego zmęczenia cieszę się, że ruszyłem do pracy rowerem. Jutro niestety nie będę miał takiej możliwości. Ale za to w środę...