Wpisy archiwalne w kategorii

tam i z powrotem

Dystans całkowity:23118.73 km (w terenie 6486.68 km; 28.06%)
Czas w ruchu:1325:59
Średnia prędkość:17.44 km/h
Maksymalna prędkość:67.50 km/h
Suma podjazdów:128130 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:971214 kcal
Liczba aktywności:427
Średnio na aktywność:54.14 km i 3h 06m
Więcej statystyk

Wycieczka po Łodzi i okolicach z Karoliną

Niedziela, 28 sierpnia 2016 · Komentarze(2)
Uczestnicy

Dzień zaczyna mi się bardzo wcześnie, budzę, się około 5:00, parę spraw do ogarnięcia, jakieś lekkie śniadanie, ostatnie rzeczy lądują w plecaku i w drogę, ruszam na dworzec PKP w Katowicach, drogi puste, nie ma żywego ducha. W końcu to Niedziela. Docieram na dworzec. Pociąg już stoi, pakuję się do środka, rower zawieszam na haku... i... może usnę, ale wiem, że w pociągu średnio mi się to udaje... 

Jedziemy na wycieczkę
Jedziemy na wycieczkę © amiga

Na którejś z kolejnych stacji wsiada pani z rowerem... a w Myszkowie ktoś jeszcze... nie wiedzę, dopiero po jakimś czasie okazuje się że to Jacek wraca z Korno. Jest o czym pogadać, przy okazji podziwiam mapy :)... Punktów jak ziaren maku... o zaprojektowaniu pętli nie ma mowy, tutaj trzeba było jechać na żywioł... 
Czas leci. Wysiadam wcześniej w Łodzi Widzew.

Mam chwilę czasu sprawdzam jak wyglądają przyjazdy pociągów, na którym peronie się ustawić... i czekam kilka minut...

Bocianki pociąg wjeżdża na stację Łódź Widzew
Bocianki pociąg wjeżdża na stację Łódź Widzew © amiga

Przyjeżdża pociąg. Ze środka wyskakuje z Bocianem u boku moja Karolina Po krótkim powitaniu, na szybko ustalamy wstępny plan... pierwszym punktem ma być Kirkut... dojazd dość prosty, w Łodzi  jest sporo rowerówek, a przynajmniej coś co ma je udawać. Na niektórych fragmentach jest ok, na innych... masakra. Stare przed kilkudziesięciu lat płyty powyginane we wszystkie strony, niespodzianki w postaci ginących rowerówek, brak oznaczeń i schody... Jeszcze niedawno narzekałem na paskudne rowerówki na śląsku... Patrząc na te Łódzkie... już mi chyba ni będzie przeszkadzać te kilka kałuż i gałęzi na DDRce w Kochłowicach, czy lampy centralnie na środku drogi... 

Kraj niby się rozwija, ale bubel goni bubel, projektanci rowerówek nie wiedzą co czynią, aż ktoś ich nie zaskarży za narażenie życia, bądź jego utratę... No dobra pojechałem ten temat w końcu nie jest naszym celem. Nie przyjechaliśmy tutaj by narzekać na stan infrastruktury. 

Dojeżdżamy na Kirkut, jest ukryty wśród drzew z nie do końca oczywistym wjazdem. Nie wchodząc do środka w oczy rzuca się jego wielkość, jest... przeogromny... 

Wejście główne Łódzkiego Kirkutu
Wejście główne Łódzkiego Kirkutu © amiga
Dom pogrzebowy
Dom pogrzebowy © amiga

W pierwszej kolejności zahaczamy o punkt wydawania/sprzedaży biletów...  jak się później okazuje znajduje się z boku domu pogrzebowego. Pomieszczenie zionie stęchliznom, grzybem, jest odrapane... ale jest monitoring ;)


Rowery zostawiamy przypięte do ogrodzenia, a sami udajemy się w czeluście nekropolii. Już na wstępie zauważamy sporą ilość wycieczek młodzieży z Izrael. Każda ma przewodnika, każda ma obstawę z Mosadu. Ta ostatnia nie rzuca się w oczy za bardzo. W Oświęcimiu kilka lat temu wyglądało to tak, że kręciło się wokół wycieczki 2 smutnych panów z bronią. Tym razem jest jeden gość, ubrany po cywilu, obserwujący okolicę i ludzi odwiedzających cmentarz. Wypchane okolice pach wskazują, że nie jest zupełnie bezbronny. Zastanawiam się po diabła im taka obstawa... chociaż... w tym kraju już jest wszystko możliwe... zaczynamy czcić żołnierzy wyklętych którzy byli mordercami. Zabijali cywili innej wiary, innego pochodzenia... 

Ale nie o tym miało być

Przechadzamy się alejkami, cykając fotki, to tu to tam... Kikrut jest jednym z tych bardziej zadbanych, opłata biletowa idzie na oczyszczanie, restaurację macew. usuwanie roślinności, prace porządkowe. Z jednej strony dobrze, że ktoś o to dba, z drugiej... klimat zarośniętych cmentarzy żydowskich gdzieś znikł... Udaje się jednak odnaleźć kilka ciekawych miejsc. 

Setki macew
Setki macew © amiga
Przy niektórych macewach powiewają flagi
Przy niektórych macewach powiewają flagi © amiga
Potężna kwatera
Potężna kwatera © amiga

Podoba mi się to, że jednak historia, czy raczej pamięć o tym miejscu trwa. 

Mauzoleum Izraela Poznańskiego
Mauzoleum Izraela Poznańskiego © amiga
Grobowiec rodzinny
Grobowiec rodzinny © amiga
Drogiemu wychowawcy byłe uczennice
Drogiemu wychowawcy byłe uczennice © amiga
Lubię gdy stare nagrobki oplecione są zielonym bluszczem
Lubię gdy stare nagrobki oplecione są zielonym bluszczem © amiga
Omszałe płyty
Omszałe płyty © amiga
Klimat jedyny w swoim rodzaju
Klimat jedyny w swoim rodzaju © amiga
Ilość macew, nagrobków, wielkość kirkutu zaskakuje
Ilość macew, nagrobków, wielkość kirkutu zaskakuje © amiga
Na polu Gettowym, by pozostał ślad po ludziach
Na polu Gettowym, by pozostał ślad po ludziach © amiga
Jedna z wycieczek młodych Izraelczyków
Jedna z wycieczek młodych Izraelczyków © amiga
Chorągiewki powiewają smutno
Chorągiewki powiewają smutno © amiga
Niewiele takich zakątków znajduje się na łódzkim kirkucie
Niewiele takich zakątków znajduje się na łódzkim kirkucie © amiga
Zastanawiają mnie te doły przed tablicami
Zastanawiają mnie te doły przed tablicami © amiga
Kolejna wycieczka, śladami ojców
Kolejna wycieczka, śladami ojców © amiga

Po dłuższym pobycie na kirkucie zahaczamy jeszcze o pomnik i dom pogrzebowy. Przyznam się że po raz pierwszy jestem w takim miejscu, niektóre akcesoria przywodzą na myśl szpitale psychiatryczne rodem z horrorów... 

Wewnątrz domu pogrzebowego
Wewnątrz domu pogrzebowego © amiga
W domu pogrzebowym
W domu pogrzebowym © amiga
Karawan
Karawan © amiga
Dziwne myśli chodzą po głowie patrząc na eksponaty
Dziwne myśli chodzą po głowie patrząc na eksponaty © amiga
Instalacja Dzieci Getta
Instalacja Dzieci Getta © amiga
Jedna z dziesiątek tablic na murze nekropolii
Jedna z dziesiątek tablic na murze nekropolii © amiga
Pomnik przed wejściem do kirkutu
Pomnik przed wejściem do kirkutu © amiga
Jeden z grobów poza murami cmentarza
Jeden z grobów poza murami cmentarza © amiga
Dom pogrzebowy
Dom pogrzebowy © amiga

Po dobrych kilkudziesięciu minutach udajemy się nieco dalej na stację Radegast, miejsce to zostawia jakiś ślad na psychice, zresztą podobnie jak wizyta w obozach zagłady z którymi jest związana... To tutaj odchodziły ładunki z ludźmi do takich obozów... 

Sam dworzec z dobudowanym muzeum... nie do końca wiem jak to nazwać, bo to długi tunel z listami, rzeczami które zostały po ludziach. na końcu znajduje się pomieszczenie z miejscem na ogień... wychodząc zauważam, że przypomina to piec krematoryjny... skojarzenie miałem tylko jedno...

Stacja Radegast
Stacja Radegast © amiga
Jedna strona z wielu ksiąg na stacji
Jedna strona z wielu ksiąg na stacji © amiga
Przygnębiające widoki
Przygnębiające widoki © amiga
Niby to tylko kilka liter i cyfr a jednak za każdą kryje się jakiś dramat
Niby to tylko kilka liter i cyfr a jednak za każdą kryje się jakiś dramat © amiga
Fragment makiety Łódzkiego Getta
Fragment makiety Łódzkiego Getta © amiga
Wieże kościelne na makiecie
Wieże kościelne na makiecie © amiga
Długie ciągi ulic
Długie ciągi ulic © amiga
Kolejny kościół z makiety
Kolejny kościół z makiety © amiga
Droga wyłączona z getta
Droga wyłączona z getta © amiga
Pora wyjść ze stacji
Pora wyjść ze stacji © amiga
Gotowy do odjazdu
Gotowy do odjazdu © amiga
Wystawa w dobudowanym budynku
Wystawa w dobudowanym budynku © amiga
Historia w kamieniu zapisana
Historia w kamieniu zapisana © amiga
Długie ciągi kart, śladów po ludziach
Długie ciągi kart, śladów po ludziach © amiga
Nawet dzisiaj ten widok nie zostawia chyba nikogo obojętnym
Nawet dzisiaj ten widok nie zostawia chyba nikogo obojętnym © amiga
Lista miast z których sprowadzano do getta ludzi
Lista miast z których sprowadzano do getta ludzi © amiga
Mam nadzieję, że to światełko do nieba
Mam nadzieję, że to światełko do nieba © amiga
Paskudne skojarzenia
Paskudne skojarzenia © amiga

Przechadzając się wzdłuż zabudowań natykamy się na tą samą wycieczkę z Izraela którą widzieliśmy kilkanaście minut temu na kirkucie... 

Wyjeżdżając spod stacji mamy problem by ustalić jeden wariant dalszej wycieczki, trochę mieszamy, trochę kombinujemy, ale wyjeżdżamy na czarny szlak rowerowy prowadzący po wzgórzach łódzkich. Jak się okazuje po chwili plan musimy skorygować bo... ta tym fragmencie niewiele będzie do zobaczenia. 

Punkt widokowy gdzieś po drodze
Punkt widokowy gdzieś po drodze © amiga
Droga przed nami
Droga przed nami © amiga


Kierujemy się na Dobrą, tam z daleka widać kościół Starokatolicki Mariawitów, trwa msza, więc nie poszalejemy z aparatami, zaskakuje za to niewielka ilość wiernych. Ale jak mi tłumaczy Karolina to Starokatolicy, jest ich niewielu w okolicy... 

Kościół starokatolicki mariawitów w Dobrej
Kościół starokatolicki mariawitów w Dobrej © amiga
Trwa nabożeństwo
Trwa nabożeństwo © amiga

Nieco dalej znajduje się kościół katolicki, również trwa msza, ludzi sporo, wręcz wylewają się z kościoła, patrzą na nas spod byka, więc tylko szybka fota i ruszamy dalej.

Kościół pw. Jana Chrzciciela i św. Doroty w Dobrej - trwa msza nie ma szans na wejście do środka
Kościół pw. Jana Chrzciciela i św. Doroty w Dobrej - trwa msza nie ma szans na wejście do środka © amiga


Jest coś koło 13, chyba pora by coś zjeść. W Dobrej był bar, nawet zaznaczony ma mapie, z zewnątrz wyglądał raczej na coś sklepo-barowego rodem z PRLu, obsługa pewnie czekała na koniec mszy, gdy chłopi przyjdą na niedzielne piwko, albo dwa. Odpuszczamy to miejsce  Za to wg mapy nieco dalej również coś się znajduje, jakiś hotel, restauracja, może bezie to coś sensownego? 

Staw Dobieszkowie - miał być przy nim młyn ale został rozebrany
Staw Dobieszkowie - miał być przy nim młyn ale został rozebrany © amiga
Uśmiechnij się ;)
Uśmiechnij się ;) © amiga

Po drodze miał być młyn, ale krążymy przy skrzyżowaniu gdzie wg mapy powinien stać, nie ma... pytamy się mieszkańców, i dowiadujemy się, że "już nie ma". Cóż... nieco dalej jest nasz hotel... tzn ten z mapy, stajemy, sporo ludzi, jakieś poprawiny... ale wewnątrz można coś zjeść. Ludu tyle, że po chwili za radą Karoliny odpuszczamy, po drodze na odcinku około 10 km są jeszcze 2 interesujące nas oznaczenia - nóż i widelec. 

Droga którą jedziemy
Droga którą jedziemy © amiga
Skąd Ona ma tyle sił, ja ledwo żyję
Skąd Ona ma tyle sił, ja ledwo żyję © amiga

Dojazd jednak pod górkę, po szutrach, na szczęście są też asfalty, czasem lekko sfatygowane, ale są ;) Docieramy do kolejnego Hotelu, ludzi niewiele... - to Ośrodek Campoverde. 
Po pierwsze coś do picia, bidony wysychają, i oczywiście coś do zjedzenia... Możemy podelektować się cisza, spokojem. Po 10 minutach docierają napoje, uff... jakie to dobre... kolejne kilka minut i dostajemy danie główne... Objętościowo nie zachwyca, ale jest zjadliwe i świeże... Miła obsługa... Jednak to nie to co Tomaszowski Kwadrans... ;)

Po posiłku ruszamy na Nowosolną, skrzyżowanie było już kilka razy w TV m.in. w absurdach drogowych, to jakaś porażka... 8 schodzących się w jednym miejscu dróg... jakim cudem przejechaliśmy...? nie mam pojęcia... aż prosi się w tym miejscu o rondo, załatwiło by wszystkie problemy. Tuż za skrzyżowaniem spotykamy znajomych z różnego rodzaju rajdów... zamieniamy kilka zdań i lecimy dalej na Wiączyń, gdzie zahaczamy o stary cmentarz z okresu I wojny światowej. Kilak zdjęć i ruszamy dalej,. może 100 m od cmentarza natykamy się na tych samych znajomych... ale już się nie zatrzymujemy... 

Cmentarz z pierwszej wojny światowej w Wiączyniu
Cmentarz z pierwszej wojny światowej w Wiączyniu © amiga
Krzyż prawosławny na cmantarzu
Krzyż prawosławny na cmantarzu © amiga

Kolejna krótka przerwa w Andrespolu, tym razem kawa z żabki... tzn kawa z ziaren kawy, z mlekiem ale ze sklepu z logiem płaza... ;) i ruszamy dalej 
Stary cmentarz ewangelicki w Bukowcu Górnym
Stary cmentarz ewangelicki w Bukowcu Górnym © amiga

Kierunek Kurowice, tam zatrzymujemy się przy kościele, jest otwarty więc wchodzimy do środka, kilka zdjęć.

Wewnątrz kościół pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Kurowicach
Wewnątrz kościół pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Kurowicach © amiga

A poniższe pożyczyłem sobie od Karoliny, bez jej zgody... przepraszam :)
Ktoś napisał :)
Ktoś napisał :) © Tymoteuszka

Przyglądamy się mapie, zamiast na Zamość postanawiamy pojechać na Michałów zaliczając po drodze stary młyn, jego stan jednak pozostawia wiele do życzenia, myślę, że za kilka lat zostanie rozebrany, stan fatalny...  
Spoglądamy na zegarki ile mamy jeszcze czasu, muszę dotrzeć max około 19:40 na stację w Piotrkowie Trybunalskim, chwila zastanowienia i... pojedziemy w kierunku Wolborza. 

Stary zniszczony młyn
Stary zniszczony młyn © amiga
Jeszcze kilka lat i nic z tego nie zostanie
Jeszcze kilka lat i nic z tego nie zostanie © amiga
Uwielbiam jej uśmiech
Uwielbiam jej uśmiech © amiga

Zahaczamy jeszcze o Łaznów dokładnie o o drewniany kościół, trwa jeszcze msza, kończy się, Karolina wchodzi do środka, chce po cichutki cyknąć zdjęcie, ale... ksiądz prosi parafian o uśmiechnięcie się... więc stała się częścią kazania które w tej chwili trwało... 
Kościół Matki Boskiej Różańcowej w Łaznowie
Kościół Matki Boskiej Różańcowej w Łaznowie © amiga
Kapliczka przy kościele
Kapliczka przy kościele © amiga

Może 5 minut później msza się kończy, już na spokojnie wchodzimy do środka, możemy przyjrzeć się ornamentom, poszukać czaszki... Tą znajduje Karolina, nie mam pojęcia jak ją wypatrzyła... 
Msza skończona, można zajrzeć do środka
Msza skończona, można zajrzeć do środka © amiga
Znaleziona przez Karolinę czaszka :)
Znaleziona przez Karolinę czaszka :) © amiga

Po wyjściu z kościoła jedziemy przez Będków gdzie krótki postój poniku ofiar oraz kościele z którym Karolina ma sporo wspomnień, opowiada mi o nich :) Dziękuję... 

Pomnik w Będkowie w hołdzie pomordowanym przez Hitlerowskiego okupanta w latach 1939-45
Pomnik w Będkowie w hołdzie pomordowanym przez Hitlerowskiego okupanta w latach 1939-45 © amiga
Kościół Najświętszej Maryi Panny w Będkowie
Kościół Najświętszej Maryi Panny w Będkowie © amiga
Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga

Do Wolborza jeszcze kawałek, patrząc na mapę zauważamy jakiś dworek w Drzazgowej Woli, niestety gdy docieramy an miejsce niewiele widać, teren jest ogrodzony, z daleka widać chyba tylko stodołę... nic... nieco dalej w Lubiatowie  też jest dworek do kompletu z folwarkiem. Tego pierwszego nie udaje nam się zobaczyć, znajduje się na mocno zarośniętej kwaterze. Ten drugi możemy podziwiać tylko z daleka, gdyż dostępu chroni gruby łańcuch i informacja o ochronie. Z jednej strony szkoda, że nie można podjechać bliżej, z drugiej nie każdy chce być atrakcją turystyczną. 

Nie można było podjechać bliżej, ale z tej perspektywy też piękny - Folwark w Lubiatowie
Nie można było podjechać bliżej, ale z tej perspektywy też piękny - Folwark w Lubiatowie © amiga

Pozostało udać się do Wolborza, w planie mieliśmy jeszcze jeden młyn... jednak zegarek uświadamia nas, że nie mamy już na ten punkt czasu. Stajemy w centrum Wolborza, ostatnie kilka zdjęć. Dostaję od Karoliny pączka na drogę... 

Stary herb Wolborza na jednym z budynków
Stary herb Wolborza na jednym z budynków © amiga
Parafia Św. Mikołaja w Wolborzu
Parafia Św. Mikołaja w Wolborzu © amiga

Bryczka w Wolborzu
Bryczka w Wolborzu © amiga

Kilka minut pożegnania i ruszam mam do przejechania około 17km i góra godzinę czasu. Niby powinno wystarczyć, jedna wolę mieć te kilka minut w zapasie, może się w końcu zdarzyć wszystko włącznie z paną... 

Od Wolborza gnam na złamanie karku, ale pozwalam podpowiadać sobie nawigacji kontrolując na mapie trasę wycieczki, pierwotnie już w Wolborzu miałem wbić się na serwisówkę wzdłuż autostrady S8, jednak nawigacja uparcie kieruje mnie inaczej, spoglądam na mapę, faktycznie jest inny wariant... cóż pomimo braku czasu spróbuję. 
Odbijam nieco później niż zaplanowała nawigacja, skręcam w ul Polną, nazwa oddaje to co napotkałem... na szczęście ten odcinek nei jest zbyt długi to około 1,5 km, najważniejsze, że nie ma piasku i błota.

Wyjeżdżam w Proszeniu, tam przekraczam autostradę i już dalej serwisówką gnam do Piotrkowa, po drodze podziwiam zachodzące słoneczko, jednak, nie zatrzymuję się, czasu strasznie mało... a jeszcze sporo kilometrów do celu, tym bardziej, że przejazd przez miasto nigdy nie jest szybki, zawsze są jakieś światła, skrzyżowania, czy remonty. Nie inaczej jest tym razem. Wpadam an dworzec mam 10 minut ;) albo 40... to zależy czym chcę jechać, wybieram wcześniejszy pociąg pomimo tego, że będę później... na dokładkę czeka mnie przesiadka, jednak z InterCity nigdy nie ma pewności, czy wejdę z rowerem, czy będą miejsca... nie ryzykuję, wolę wolniej, ale pewniej. tym bardziej, że o dobiciu się do kasy nie ma mowy. Bilet kupuję u konduktora. 

Rozsiadam się wygodnie i wysyłam Karolinie informację, że dotarłem, że siedzę w pociągu... że jadę... 
Skład to stary EN-57, ale przynajmniej rower jedzie pozycji poziomej... 

W pociągu kolei Regionalnych - tutaj czas się zatrzymał w latach 60-tych
W pociągu kolei Regionalnych - tutaj czas się zatrzymał w latach 60-tych © amiga

W Częstochowie przesiadka, mam kilka minut by kupić coś do picia. Wsiadam do nowego składu Kolei Śląskich. Jest zimno, może fajnie, że jest klima, ale coś mocno ją skręcili, robi mi się zimno... 

Czekając na pociąg w Częstochowie
Czekając na pociąg w Częstochowie © amiga

Gdy wysiadam w Katowicach jestem skostniały... przegięli... na peronie, czy dworcu, czy nawet na zewnątrz jest ciepło, marzę jednak o gorącej herbacie, może nawet jakimś hamburgerze, ale Mak... pełny, nie mam ochoty tracić czasu w kolejkach. 

Wracam do domu, jest już ciemno, włączam lampki migające, 6 km... do pokonania, ostatnie sześć dzisiaj. W domu jestem kilka minut przed północą...  Szybka kąpiel, coś do picia... i... spać... noc i tak będzie krótka. 

Wieża Spadochronowa w Katowicach tuż przed północą
Wieża Spadochronowa w Katowicach tuż przed północą © amiga



Dzięki Karolino na kolejną wspaniałą wycieczkę, chyba najbardziej w pamięci utkwiła mi Łódź, a dokładniej tamtejszy kirkut i stacja Radegast... Smutne to miejsca. Później za to mieliśmy kilka ciekawych pozycji w parku Wzniesień Łódzkich :) ale nie tylko... Dzień by upalny. Dziękuję Ci za wszystko... 


Na myjnię i do paczkomatu

Sobota, 27 sierpnia 2016 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam późnym popołudniem i tylko na chwilę, w planie 2 pozycje, paczkomat i myjnia. 
Do paczkomatu mam około 1 km, do myjni 700 m tyle, że w inną stronę, trasę układam tak, by przejechać chociaż kawałek po lesie. Jest gorąco, upalnie, słońce grzeje. Tyle, że i wiatr daje trochę popalić. 


Pola już zaorane
Pola już zaorane © amiga

Niektóre ścieżki którymi jadę odwiedzam po raz pierwszy od może 10-15 lat, w tym czasie część z nich straciła na znaczeniu odkąd stacja PKP Ochojec straciła na znaczeniu. Są miejsca gdzie pokrzywy miziają po uszach.  Dobrze, że to tylko krótki fragment, dalej nieco lepiej. 
Tutaj jest już szeroko
Tutaj jest już szeroko © amiga
Słońce świeci na całego
Słońce świeci na całego © amiga
Lubię takie klimaty
Lubię takie klimaty © amiga

Na myjni wyjątkowo zostawiam aż 3 zł, rower jest gotowy do zdjęcia i jutrzejszego wyjazdu, chociaż co do jutra to jeszcze kilka elementów zostanie delikatnie zmienione. 
Koło przy klopsztandze
Koło przy klopsztandze © amiga

Na chwilę do Gliwic

Czwartek, 18 sierpnia 2016 · Komentarze(2)
Krótki wypad do Gliwic, bez kombinowania, bez sakw, bagaży, ale w ważnej sprawie, Jadę szosami, będzie szybciej, będzie lepiej, tym bardziej, że nie chcę stracić zbyt dużo czasu, w domu czeka mnie jeszcze sporo pracy, tym bardziej, że nie wiadomo jak będzie wyglądał weekend. Wyjeżdżam dopiero po 10:00, na drogach panuje spokój, jest niesamowicie ciepło :), ale po kilku dniach z sakwami czuję jeszcze lekki dyskomfort ;). Chwilę trwa zanim się rozkręcam. 

w firmie spędzam około godziny, wracam, podobną trasą, ale pozwalam sobie na wjazd na ścieżkę przy potoku Bielszowickim, nieco wcześniej zaliczam dodatkowo myjnię, po wyjeździe sporo kurzu się osadziło tu i ówdzie, staram się jednak nie tracić zbyt wiele czasu. Po drodze odbieram telefon, kilka minut rozmowy i jadę dalej. Wiatr chyba znów się zmienia... ale dzisiaj krótka trasa... ;) w sumie 60 km w obie strony. Docieram do domu i odstawiam rower... jutro prawie na 100% zrobię sobie przerwę od niego... a co dalej? To się okaże... 

Z Częstochowskiego Kirkutu
Z Częstochowskiego Kirkutu © amiga

Drugi dzień wyprawy - Zielone śląskie

Niedziela, 14 sierpnia 2016 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Po wczorajszych 140 km pod wiatr w nocy budziłem się co chwilę, boli mnie dolna część kręgosłupa... 
Pobudka po 4:00, szybka toaleta, jakieś bardzo lekkie śniadanie, coś gorącego do popicia... Zbieramy się, wszyscy jeszcze śpią. Profilaktycznie zabieramy lampki, jest jeszcze ciemnawo gdy ruszamy, a nie wiadomo o której ściągniemy z powrotem. 
Za to dzisiejszy dzień bez sakw... 

Jest 5:23 gdy ruszamy, świta, lampki sygnałówki włączone, na wszelki wypadek, pierwsza część dzisiejszej wycieczki to Herby, mamy kilkanaście km do przejechania, tam będziemy czekać bądź na nas będą czekać uczestnicy wycieczki do Gliwic z KKTA z Częstochowy. Część naszych planów pokrywa się, ze śladem wycieczki, postanawiamy się dołączyć do Koszęcina tym bardziej, że bardzo namawiała nas na to Anwi. Od Koszęcina pokombinujemy co dalej... plany mamy tylko z grubsza nakreślone.

Początkowo gnamy na złamanie karku, średnia i czas niezły, nawet początkowe 13-14 stopni nam nie przeszkadza, jest nam gorąco. 

Na chwilę stajemy przy drewnianym kościółku w Borze Zapilskim, kilka ujęć i jedziemy dalej na Herby.

Kościół św. Jacka - Bór Zapilski
Kościół św. Jacka - Bór Zapilski © amiga

W Herbach
W Herbach © amiga

Na miejscu spotkania jesteśmy przed czasem, oceniamy, że wycieczka powinna dotrzeć za około 10 minut, tuż obok jest plac zabaw z ławeczkami, ale wejście jest ustawione bardzo nieszczęśliwie. Więc rowery czekają pod drzewami, a my na poboczu raczymy się bułkami. Popijamy i wkrótce podjeżdżają pierwsi uczestnicy. W sumie nie ma ich zbyt wielu 7 może 8 osób. Po krótkim powitaniu jedziemy dalej. Pierwsze co rzuca mi się w oczy to sposób prowadzenia wycieczki. Rozumiem, że  plan jest napięty, ale to nie powód by gnać po 30 km/h zostawiając gdzieś daleko w tyle część osób. 

Gdybyśmy podobnie postępowali na wycieczce firmowej do Wisły to pewnie część z osób zostałaby gdzieś po rowach... Przyznam się, że to chyba najsłabszy element tej wycieczki. Jak wspomniała Anwi, to wycieczka powinna dopasować się do najsłabszego ogniwa. A dwa to jest wycieczka a nie maraton. 

Po drodze odbijamy na Diabelski Kamień w Olszynie tutaj chwila przerwy, opowiadanie przewodnika, swoją drogą świetnego bajarza :) z tym dobrym sensie. Po prostu chce się go słuchać... bo opowiada bardzo ciekawie. 

Diabelski Kamień
Diabelski Kamień © amiga
Tabliczka przy kamieniu
Tabliczka przy kamieniu © amiga

By specjalnie nie przedłużać kierujemy się na Cieszową, nieco na skróty, po leśnych duktach, początkowo trochę się ich obawiałem bo jestem na dość wąskich oponach, prawie bez bieżnika, jednak rower bez dodatkowego obciążenia w postaci sakw całkiem nieźle sobie z tym radzi, tym bardziej, że piasku i błota w zasadzie nie ma :)

W Cieszowej przerwa, znów udaje się zebrać całą grupę przy kościele, jednak ostatnia osoba dociera po dobrych 5-6 minutach, to chyba trochę za dużo... 

Kościół św. Marcina w Cieszowej
Kościół św. Marcina w Cieszowej © amiga
Spichlerz w Cieszowej
Spichlerz w Cieszowej © amiga

Ruszając spod kościoła znowu widzę, że szykują się wyścigi... po prostu masakra. gnamy na wariackich papierach do Koszęcina, odległość pomiędzy pierwszym, a ostatnim wynosi ponad kilometr... 

W Koszęcinie lądujemy przy pałacu, zresztą na naszą prośbę, Karolina jest tutaj pierwszy raz, nie możemy ot tak przelecieć przez miasteczko, tym bardziej że pałac jak i okalający go park są godne obejrzenia. W pałacu swoją siedzibę ma zespół pieśni i tańca "Śląsk". Mija dobre 10-15 minut. Jedziemy jeszcze kawałek pod drewniany kościół, tutaj rozstajemy się z przewodnikiem, Anwi i pozostałymi uczestnikami. Miło było poznać i szkoda, że tak krótko. Może kiedyś... 

Na ławeczce w Koszęcinie
Na ławeczce w Koszęcinie © amiga
Koszęcińska siedziba zespołu
Koszęcińska siedziba zespołu "Śląsk" © amiga
W przypałacowym parku
W przypałacowym parku © amiga
Wśród zieleni
Wśród zieleni © amiga

W kościele trwa msza, o wejściu nawet nie myślę, za to udaje się to Karolinie :). Zawracamy, nasza droga wiedzie do Boronowic, jednak wcześniej na placu przy ul Kościuszki robimy krótką przerwę by spojrzeć na mapy, coś zjeść, napić się, zadzwonić... 

Parafia Rzymskokatolicka Świętej Trójcy w Koszęcinie
Parafia Rzymskokatolicka Świętej Trójcy w Koszęcinie © amiga

Kierunek Boronowice, na drogach niewielki ruch, szosa wiedzie przez lasy, słońce prześwituje spomiędzy koron drzew, króciutka przerwa przy pomniku leśniczego. 

Pomnik przy szosie Koszęcin-Boronów upamiętniający miejsce śmierci leśniczego Friedricha Wilhelma Prieur po upadku z konia
Pomnik przy szosie Koszęcin-Boronów upamiętniający miejsce śmierci leśniczego Friedricha Wilhelma Prieur po upadku z konia © amiga
Przy szosie na Boronów
Przy szosie na Boronów © amiga

Gdy dojeżdżamy do Boronowic bardzo pozytywne wrażenie robi odnowiony czy może wyremontowany mały park przy Listwarcie, droga rowerowa z daleka widoczny drewniany kościółek i... masa ludzi podążających na poranną mszę. Cóż... kolejny raz nie uda nam się wejść do środka... 

Park w Boronowie
Park w Boronowie © amiga
Kapliczka przy kościele w Boronowie
Kapliczka przy kościele w Boronowie © amiga
Kościół NNMP Królowej Różańca św. w Boronowie
Kościół NMP Królowej Różańca św. w Boronowie © amiga
Kościół NNMP Królowej Różańca św. w Boronowie
Kościół NMP Królowej Różańca św. w Boronowie © amiga
Takie wehikuły tylko w Boronowie
Takie wehikuły tylko w Boronowie © amiga
Zaglądamy na mapy, miejscowość specjalnie nie obfituje w atrakcje, jeszcze powinien być jakiś folwark, ale nie udaje nam się go znaleźć, w zamian trafiany na rozsypujące się budynki szkoły. W chwili obecnej znajdują się na prywatnej posesji. Jeden jest przy ulicy, drugi w głębi, ale cała działka jest mocno zarośnięta, niewiele widać, a szkoda. 

Zabudowania szkolne w Boronowie
Zabudowania szkolne w Boronowie © amiga
Na szlaku
Na szlaku © amiga

Z Boronowa kierujemy się niebieskim szlakiem na Hadry, już raz dzisiaj przejeżdżaliśmy przez tą miejscowość, a raczej gnaliśmy za przewodnikiem, nie zwracając na nic uwagi. Tym razem możemy się zatrzymać przy obiektach które nas interesują, na szlaku natrafiamy na kilka starych drzew. 

Wielkie drzewa przy szlaku
Wielkie drzewa przy szlaku © amiga
Może fotkę?
Może fotkę? © amiga

W Hadrach stajemy na fotę przy starym folwarku i jedziemy dalej do Kochanowic, przyglądając się mapie zastanawiamy się czy nie byłoby dobrym pomysłem byłoby zahaczyć o jakąś knajpkę zjeść coś ciepłego, bo przez kolejne kilkadziesiąt km na bank nie na restauracji czy nawet baru, co najwyżej możemy liczyć na sklepy.

Pozostałości folwarku - Hadra
Pozostałości folwarku - Hadra © amiga
Parafia rzymskokatolicka św. Wawrzyńca w Kochanowicach
Parafia rzymskokatolicka św. Wawrzyńca w Kochanowicach © amiga
Pałac w Kochanowicach
Pałac w Kochanowicach © amiga
W Kochanowicach zaliczamy market... szokuje mnie gość który o tak wczesnej porze kupuje pół litra i specjalnie jej nie chowając wychodzi na zewnątrz. Po szybkich zakupach ruszam dalej, ujeżdżamy może 300m gdy trafiamy na otwarty zajazd. Jest pora śniadaniowa :), zamawiamy jajecznicę na kiełbasie, gorącą kawę. Mija dobre 30-40 minut.

Najedzeni ruszamy dalej na Kochcice, byłem tam kilka lat temu z Darkiem, już wtedy pałac zrobił na mnie takie sobie wrażenie, jest użytkowany, ale stan... do remontu. Park też pozostawia wiele do życzenia, a gdy objeżdżamy okolice zauważamy jeszcze kilka niesamowitych budynków które również naruszył ząb czasu. 

Kapliczka przy pałacu w Kochcicach
Kapliczka przy pałacu w Kochcicach © amiga
Wewnątrz kapliczki św. Huberta
Wewnątrz kapliczki św. Huberta © amiga
Pałac von Ballesrema - obecnie Wojewódzki Ośrodek Rehabilitacyjnyw Kochcicach
Pałac von Ballesrema - obecnie Wojewódzki Ośrodek Rehabilitacyjny w Kochcicach © amiga
Zabudowania przypałacowe
Zabudowania przypałacowe © amiga
Jakieś pozostałości zakładu/fabryki w Kochcicach
Jakieś pozostałości zakładu/fabryki w Kochcicach © amiga

Kierunek Pawełki, tam tak naprawdę poza drewnianym kościołem nie ma nic. Ale pamiętam jakie na mnie wywarł wrażenie, taki.... mikro kościółek, wewnątrz miejsca na może 20 osób. Całość odnowiona, zadbana. Gdy docieramy na miejsce trwa msza... na szczęście Karolina zauważa, że nie powinno to potrwać dłużej niż 10 minut. Stajemy w pobliskim sklepie, jest zamknięty, wisi kartka - Jestem w Kościele :). Damy sobie radę. 

Pora na Pawełka, tyle, że nie mamy takowego... Jakoś sobie radzimy, pijemy co nieco. 

Msza dobiegła końca, pierwsza przychodzi właścicielka, wchodzę za nią do środka, uzupełniam zapasy napojów, kilka sekund później wpada grupa spragnionych wiernych już od progu wołają 2 Żubry proszę... 

Wychodzimy, i podchodzimy do kościółka, jest już prawie pusty, wewnątrz trwa liczenie ofiary, mamy chwilę na focenie, Karolina wchodzi na... mikro-chór, ledwie widać jej głowę ;)


Kościół Matki Boskiej Fatimskiej w Pawełkach
Kościół Matki Boskiej Fatimskiej w Pawełkach © amiga
Kościół Matki Boskiej Fatimskiej w Pawełkach
Kościół Matki Boskiej Fatimskiej w Pawełkach © amiga
Wewnątrz mikro kościółka w Pawełkach
Wewnątrz mikro kościółka w Pawełkach © amiga

Kościółek odwiedzony, ale myślę, że jak będzie okazja to jeszcze go nawiedzę, jego skala mnie powala :)

Kierunek Zborowskie, trochę po terenie, co prawda mieszkańcy nas przestrzegają bo samochody mają tam ciężko, ale przecież jesteśmy na rowerach... Okazuje się, że droga jest prawie idealna, utwardzony tere, może kilka niewielkich kałuż. W Zborowskich kilka sekund przerwy przy kościele i nieco dalej przy fajczatni. Gdy byłem tutaj kilka lat temu fajczarnia wyglądała inaczej.

Parafia Rzymskokatolicka Podwyższenia Krzyża Świętego w Zborowskich
Parafia Rzymskokatolicka Podwyższenia Krzyża Świętego w Zborowskich © amiga
Stara fajczarnia w Zborowskich, jej stan cię=ciężko określić
Stara fajczarnia w Zborowskich, jej stan cię=ciężko określić © amiga
Przy fajczarni
Przy fajczarni © amiga

Coś zaczęto robić, jednak daleko do ideału. Poniżej zdjęcie fajczarni z 2014 roku
Fajczarnia
Fajczarnia © amiga

No... ok jest lepiej, jednak pamiętam, że została przyznana kasa na remont tego budynku, co dla mnie oznacza pełną odbudowę, renowację, w tej chwili jest jedynie zabezpieczona przed dalszym niszczeniem. Ale aż prosiło by się o możliwość wejścia do środka, zwiedzenia, w końcu jest to unikat. 

Lekko zawiedzeni ruszamy dalej na Kamińsko szlakiem przez park krajobrazowy... oczywiście trafiamy na piasek, na szczęście nie jest zbyt sypki, rowery co prawda tańczą, jednak cały szlak jest przejezdny. 

A piasku miało nie być
A piasku miało nie być © amiga

W Klucznie odbijamy na chwilę w kierunku czynnego drewnianego młyna wodnego. Szkoda tylko, że nikt nie napisał, że jest na prywatnej posesji, zdjęcia robimy więc ukradkiem zza bramy. 

Stary młyn - niestety na prywatnej posesji, a może i dobrze... przynajmniej ktoś się nim  opiekuje
Stary młyn - niestety na prywatnej posesji, a może i dobrze... przynajmniej ktoś się nim opiekuje © amiga

Spoglądając na mapę postanawiamy pojechać na Krzepice, w zasadzie to namawiam na to Karolinę. Krzepice mieliśmy w planach na jutro jednak, zupełnie nie są po drodze, tym bardziej, że jesteśmy wstępnie umówieni z Iwoną w Częstochowie. Kirkut jest warty odwiedzenie. Tyle, że jest jeszcze coś, zaczynamy być głodni, to już pora obiadowa. Nadzieje na restaurację wiążemy z Przystajnią, tym bardziej, że w centrum są Sukiennice, a one jakoś na myśl przywodzą mi Kraków. 

Jadąc dalej naszą uwagę zwraca kamienny kościół w Ługach-Radłach. Szkoda tylko, że dobrze prezentuje się jedynie z zewnątrz. Za to Kościelny zapraszał nas za godzinę na mszę... Za godzinę będziemy być może już w Krzepicach ;)

Ługi Radły – kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa
Ługi Radły – kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa © amiga
Wewnątrz - tak sobie
Wewnątrz - tak sobie © amiga
Podział płci istnieje i w kościele
Podział płci istnieje i w kościele © amiga
Mężczyźni z prawej a kobiety z lewej
Mężczyźni z prawej a kobiety z lewej © amiga

Droga do Przystajni nieco się dłuży, mało tego Karolina słowem nie wspomniała, że ma problem z kolanem... o tym dowiaduję się dopiero w Krzepicach... Wiatr nieco się odwraca, mamy go z północnego-zachodu więc trochę średnio pomaga. a rzekłbym, że nawet przeszkadza. 

Przystajń niestety zawiodła nasze oczekiwania, miejscowość wymarła, brudna, z walającymi się śmieciami. sukiennice odrapane, chociaż sama ich bryła jest przyjemna dla oka. 

Rozkładamy mapy, do Krzepic 30 minut jazdy, tyle, że bez żadnych atrakcji, jedynie na mojej mapie widzę zaznaczony skup złomu ;)
Korzystamy z przerwy i jemy zakupione jeszcze w Kochanowicach kabanosy i bułkę. Jest jakby lepiej, chociaż przydałoby się coś ciepłego... Z mapy wynika, że w Krzepicach są 2 restauracje :) wiec tam zjemy... 

Sukiennice w Przystajni
Sukiennice w Przystajni © amiga
Kościół Przenajświętszej Trójcy w Przystajni
Kościół Przenajświętszej Trójcy w Przystajni © amiga

Pora ruszyć dalej, na niebie pojawiają się nieprzyjemne chmury, ale radary twierdzą, że z nich nie pada.. i nie powinno padać, to dobrze.  W Krzepicach podjeżdżamy pod pierwszą restaurację, zamknięta impreza - poprawiny. 300m dalej jest druga - zamknięta na głucho. To nie jest normalne. 
W Pacanowie... tylko gdzie te kozy?
W Pacanowie... tylko gdzie te kozy? © amiga

Mamy za to blisko do kirkutu, podjeżdżamy na miejsce, dowiaduję się o bolącym kolanie Karoliny, chwila zastanowienia i Karolina podejrzewa to, że siodełko zostało podniesione, mam klucze, więc minutę później siodełko jest ciut niżej... czy pomoże? Dopiero się dowiemy. 

A teraz hyc na teren cmentarza, od mojej ostatniej wizyty wiele się nie zmieniło, może więcej powalonych drzew. Rano przewodnik coś wspominał by nie pytać tubylców o kirkut bo jest jakaś zmowa milczenia... nie wiem czemu ale ma myśl przychodzi mi film Pokłosie. Obym się mylił... i to nie o to chodzi... 

Kirkut w Krzepicach
Kirkut w Krzepicach © amiga
Jedyny taki kirkut w Europie
Jedyny taki kirkut w Europie © amiga
Krzepicki kirkut
Krzepicki kirkut © amiga
Macewy na cmentarzu
Macewy na cmentarzu © amiga
Pomniki podtrzymują drzewa
Pomniki podtrzymują drzewa © amiga
Sporo macew i wszystkie ponumerowane
Sporo macew i wszystkie ponumerowane © amiga
Omszałe
Omszałe © amiga
...zarośnięte
...zarośnięte © amiga
...zapomniane
...zapomniane © amiga
...połamane
...połamane © amiga

Wyjeżdżając z kirkutu jeszcze kilka minut spędzamy przy ruinach synagogi i kierujemy się na rynek. 
Pozostałości Synagogi w Krzepicach
Pozostałości Synagogi w Krzepicach © amiga
Przez kraty zaglądamy do środka
Przez kraty zaglądamy do środka © amiga
Kapliczka przy kościele w Krzepicach
Kapliczka przy kościele w Krzepicach © amiga
Kościół pw. Św. Jakuba w Krzepicach
Kościół pw. Św. Jakuba w Krzepicach © amiga
Wrota kościoła z historią miejscowości
Wrota kościoła z historią miejscowości © amiga

Gdy wjeżdżamy do centrum naszą uwagę zwracają obiady domowe pizzeria , jednak gdy zbliżamy się widać, że wszystko pozamykane, działa jedynie lodziarnia i 2 sklepu z alkoholem... 

2 Karmi musi wystarczyć, zjadamy czekoladę i ruszamy na Truskolasy. Cóż, dzisiaj obiadu w drodze nie będzie, może coś uda się upichcić na kwaterze. 

Droga za Kochlami
Droga za Kochlami © amiga
Długa prosta
Długa prosta © amiga
Dojeżdżamy do Truskolasów, zamiast na kwaterę jedziemy do pobliskiego sklepu zrobić jakieś zakupy, wpadamy na szatański pomysł a może by tak makaron z czymś? Kupujemy potrzebne składniki, a że cmentarz niedaleko to podjeżdżamy poszukać czaszki ;)  Jest jedna, na starym pomniku. 

Czaszka na cmentarzu w Truskolasach
Czaszka na cmentarzu w Truskolasach © amiga

Jedziemy na kwaterę, Karolina odpala piec... nie wszystkie grzałki działają, na niektórych coś jest wysypane, przypalone, korzystamy więc z jednej. Wszystkie naczynia myjemy dokładnie przed ich użyciem. Piec jest oblepiony czymś tłustym... widać, że wieki nie był myty. Ale udaje się coś ugotować i nie otruć... jest ciepłe i nawet smaczne. Karolina jest świetną kucharką :)

Po kolacji mamy jeszcze czas by zajrzeć na mapy, ocenić odległości do Częstochowy, umówić się z Iwoną, zajrzeć na to co dzieje się w Rio i pora uciekać spać. Jutro kolejna wczesna pobudka, tym bardziej, że chcemy dotrzeć do Częstochowy przed pielgrzymami. 



Pierwszy dzień wyprawy - północne rubieże śląskiego

Sobota, 13 sierpnia 2016 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Dzień zgodnie z przewidywaniami i planami zaczyna się bardzo wcześnie, pobudka jeszcze w trakcie gdy słońce śpi, w zasadzie to pewnie obraca się na drugi bok a na niebie króluje księżyc i "spadające gwiazdy". 

Ruszamy z Karoliną z Tomaszowa Mazowieckiego kilka chwil po 6:00, już jest jasno, jednak prognozy coś mówią, że dzień a przynajmniej jego pierwsza część nie będzie dla nas sprzyjające i jeszcze ten wiatr w południowego-zachodu. Wygląda na to, że będzie nam wiał w twarz przez całą drogę. 

Niebo zasnute chmurami, rowery objuczone. Drogę którą zaplanowaliśmy ma prowadzić nas głównie po zabytkach szlaku architektury drewnianej, chociaż dzisiaj pewnie będą to głównie kościoły, zaplanowaliśmy około 130-140km. Pewne jest tylko miejsce noclegu :). 

Ze względu na to, że jedziemy z sakwami, raczej będziemy unikać terenu, chociaż jeżeli ma to nam skrócić trasę, czy oddalić od głównych dróg, to czemu nie... Zresztą po szutrach dobrze się jedzie, gorzej jeżeli trafimy na błoto czy piasek. 

Gnamy na Wiaderno, Golesze, Lubiaszów, trasa głównie lasami, bez atrakcji, zresztą tą okolice mamy zjeżdżoną :), W okolicach Barkowic przymusowy postój na wymianę dętki w rowerze Karoliny. Zeszło powietrze, Dziura w dętce... na szczęście mamy zapas, wymieniamy, pompujemy, stara dętka ląduje jako rezerwa, ale załatamy ją bądź na kwaterze, bądź jak zajdzie taka potrzeba w drodze. oby nie. Raz starczy. 

Gnamy dalej - Przygłów, Milejów, Cekanów, Łochińsko, Stara Wieś, Gościnna, Gorzkowice.

Chyba pora się zatrzymać, jest koło 9:00, mamy około 60 km za sobą, pora coś zjeść, czegoś się napić.
W centrum spory ruch, sklepy pełne, ale nas interesuje w tej chwili punkt wydający gorącą kawę :), zjadamy Tomaszowskie jagodzianki, popijając Gorzkowicką kawą - i nawet pasuje jedno do drugiego ;)

Po krótkim posiłku zaglądamy na mapy, fota pobliskiego kościoła i robimy kółeczko w poszukiwaniu synagogi która jest zaznaczona ma mapie, chwilę krążymy, ale nie widać czegoś co przypominałoby synagogę. cóż odpuszczamy i kierujemy się na Kamińsk. 

Już w domu zajrzałem na net i okazuje się, że synagogi nie ma, pozostał po niej pusty plac - została rozebrana w 2008 roku. Szkoda tylko, że na mapach dalej istnieje. Prawdę powiedziawszy to mapy zawierają sporo błędów, począwszy od złego nazewnictwa wsi, po rodzaje nawierzchni a skończywszy na umiejscowieniu "atrakcji" czego nie raz doświadczyliśmy wcześniej. 


Kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gorzkowicach
Kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gorzkowicach © amiga

Czas nas trochę goni, niby prawie połowę drogi mamy za sobą, czas niezły, ale... to dopiero początek, zmęczenie dopadnie nas pewnie za 2-3 godziny... pogoda nie rozpieszcza, na niebie gęste chmury, nie pada, jednam mamy świadomość prognoz... co jakiś czas spoglądamy ma radary, niby nigdzie nie pada... jednak kilka kropli spadło nam na nosy. 

Zatrzymujemy się przy drewnianym kościółki w Gorzędowie , niestety jest zamknięty, chwilę wcześniej wyszedł z niego... chyba kościelny i zamknął go na 4 spusty, pora też obrócić mapy... jesteśmy na jej krawędzi. 

Kościół św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Gorzędowie
Kościół św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Gorzędowie © amiga

Rozbrajający uśmiech Karoliny :)
Rozbrajający uśmiech Karoliny :) © amiga

Na drodze do Kamińska pojawia się nieco większy ruch, od czasu do czasu mijają nas nawet ciężarówki, na szczęście większość kierowców już się nauczyła, jak się wyprzedza i dobrze jest zostawić margines przynajmniej jednego metra.

Gdy lądujemy w Kamińsku podjeżdżamy pod kościół, ten nie robi na nas jakiegoś wrażenia, taki standardziak... nawet nie myślimy by wejść do środka. jeszcze tylko fota pomnika na placu Wolności i kierujemy się mocno na zachód w kierunku Lgoty Wielkiej.

Kościół pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w Kamińsku
Kościół pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w Kamińsku © amiga

Na placu Wolności w Kamińsku
Na placu Wolności w Kamińsku © amiga

Po drodze podziwiamy górę Kamińsk, którą już mieliśmy okazję najechać ją na jednej z wcześniejszych edycji BikeOrientu. Zaczyna mżyć. droga robi się wilgotna, nieco bardziej śliska. Do Lgoty Wielkiej mamy po drodze do zaliczenia około 3 km fragment lasu, oby nie zaczęło padać bardziej a przede wszystkim by nie grzmiało, to chyba najgorsze co można spotkać w lesie, już chyba wolałbym się ścigać z dzikami... 

Deszczowe chmury nad górą Kamińsk
Deszczowe chmury nad górą Kamińsk © amiga

Gdy oddalamy się od góry Kamińsk widzimy, że nad nią wisi wielka chmura i się nie rusza, a im bliżej jesteśmy Lgoty Wielkiej tym jest lepiej. Drogi znów są suche, nie ma śladów po opadach, za niektórych polach pracują kombajny... 

W samej Lgocie, przerwa wpierw przy drewnianym młynie, a chwilę później przy drewnianym kościółku, niestety jest zamknięty, zaczynamy też rozglądać się za sklepami, kombinujemy gdzie by tu zjeść obiad, chyba najbliższy punkt może być w Nowej Brzeźnicy a później w Kłobucku. 

Lgota Wielka - drewniany młyn
Lgota Wielka - drewniany młyn © amiga

Kościół św. Klemensa w Lgocie Wielkiej
Kościół św. Klemensa w Lgocie Wielkiej © amiga

W krzywym zwierciadle - Lgota Wielka i nie tylko ;)
W krzywym zwierciadle - Lgota Wielka i nie tylko ;) © amiga

Kościółek św. Klemensa w Lgocie Wielkiej z drugiej strony
Kościółek św. Klemensa w Lgocie Wielkiej z drugiej strony © amiga

Do Nowej Brzeźnicy jedziemy nieco inaczej niż pierwotnie planowaliśmy, przez Wiewiec i Wolę Wiewecką, przyczyna prozaiczna, w kierunku Woli Blakowej widać solidny długi podjazd, w tej chwili jakoś nie mamy na to ochoty, co nie oznacza, że nowy wariant będzie zupełnie po płaskim ;)
Kościół św. Marcina w Wiewcu
Kościół św. Marcina w Wiewcu © amiga

Zdjęcia muszą być :)
Zdjęcia muszą być :) © amiga

Gdy docieramy do Nowej Brzeźnicy, miejscowość rozczarowuje, niewiele tutaj jest, stajemy przy kościele, jest otwarty wchodzimy do środka, odnajdujemy czaszkę i ruszamy dalej pytając się mieszkańców o jakąś restaurację, bar... dostajemy informację, że jak pojedziemy jeszcze 3km to tam jest parking, a na parkingu bar... więc jest niedaleko...  cieszymy się na samą myśl o odpoczynku i gorącej strawie.
Kościół św. Jana Chrzciciela w Nowej Brzeźnicy
Kościół św. Jana Chrzciciela w Nowej Brzeźnicy © amiga

Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga
Zdobione sklepienie
Zdobione sklepienie © amiga
Pięknie zdobione
Pięknie zdobione © amiga
Znaleziona czaszka
Znaleziona czaszka © amiga

Pora opuścić kościół
Pora opuścić kościół © amiga

Jednak na miejscu okazuje się, że to jakiś śmierdzący bar na kółkach, reklama kebaba i żywego ducha przy nim. starym olejem śmierdzi z daleka. Chyba lepiej tutaj nie jeść. jedziemy dalej. Może coś jeszcze będzie, może Kłobuck będzie bardziej łaskawy, mamy do tego miejsca co najmniej godzinę jazdy... Gdzieś za Ważnymi Młynami stajemy przy jakimś sklepie w miejscu które można opisać słowami: "in the middle of nowhere". kilak domów, skrzyżowanie dwóch dróg 492 i 483, przejazd kolejowy i... to wszystko. 
Sklep wygląda nieciekawie, zanim weszliśmy myślimy, że dostaniemy jakieś bułki, może suchą wędlinę. Wnętrze jednak odstrasza, wędlina wygląda jakby ją już ktoś raz przeżuł, z pieczywa jest chleb chyba tostowy. Jednak udaje się coś znaleźć, coś po czym nie powinno nam się nic stać. Są banany i czekolada. Jedno i drugie w szczelnym opakowaniu. Więc zaraza sklepowa do środka pewnie się nie dostała.
Przy sklepie jest zadaszenie, kilka stolików, przy jednym z nich gdzieś z tyłu siadamy, odpoczywamy, spożywamy banany, na drugim końcu tubylcy, wyraźnie wstawieni. zapijają piwem zawartość kieliszków, mam wrażenie, że sprzedawca im towarzyszy. 
Za to dowiadujemy się 2 cennych informacji... pierwsza to taka, że do Kłobucka mamy 25km, druga, kilka km stąd jest smażalnia/wędzarnia ryb. Ta druga informacja dociera do nas ze sporym opóźnieniem... Prawdę powiedziawszy to na początku nie zwróciliśmy na nią żadnej uwagi. Dopiero gdy ruszyliśmy, minęło może 15 minut.. widzimy znak... chwila, przecież oni coś wspominali o smażalni, wjeżdżamy do środka... Są ryby :) karp i pstrąg z własnego stawu, kilka innych gatunków importowane. 

Zamawiamy po pstrągu :)... mija może 20 minut gdy dostajemy pełne michy :)... w ciągu chwili poprawiają się nam humory, gorąca herbata dopełnia szczęście ;)

Po dłuższej przerwie możemy ruszyć dalej, z pełnym brzuchem początkowo jedzie się ciężko, ale przynajmniej mamy siły by pedałować. W końcu ile można jeść słodkiego... ;)

Za Ostrowami nad Okszą jedziemy przez takie cudo jak drogowy pas startowy, szeroki jak diabli, 2 pasy, spokojnie można by wylądować tutaj samolotem. Szeroka jezdnia powoduje jednak, że niektórym kierowcą rozum gdzieś uleciał, jadą jakby byli na autostradzie, niby fajnie, ale z lasu może wypaść zwierzak, może się zdarzyć cokolwiek i będzie problem. 2 km takiej drogi nieco nas meczy, na dokładkę jakieś łożysko w rowerze Karoliny zaczęło stukać. Obstawiam suport bądź pedał. Wstępne spojrzenie na korbę i nie widzę tam luzów które były by powodem takich odgłosów, korba kręci się luźno, bez oporów, nie czuję przeskakiwania, to samo z pedałami... żałuję, że nie zabrałem klucza do suportu... dzisiaj sobota, już po południu, pewnie rowerowe będą zamknięte. Masakra. Może na kwaterze uda mi się tam zajarzeć, może to tylko piasek? Może wystarczy go wypłukać? 

Kilka km dalej w Łobodnie zauważam otwarty sklep rolniczy, zatrzymujemy się i na szybko kupuję Imbusy, te ze scyzoryka mają trochę za krótkie ramię, a jak chcę zajrzeć do suportu to jednak lepiej mieć coś konkretniejszego. Zresztą imbusów nigdy za mało ;)

Ujeżdżamy może 2 km i... trafiamy na sklep rowerowy. Nieźle wyposażone, ale suportu Srama oczywiście nie mają, jest za mało popularny w naszym kraju. Za to dostaję klucz do misek suportu i dętkę. Tą którą przedziurawiliśmy zutylizujemy później. 

Do Kłobucka droga nieco się dłuży, większość przez lasy, bory... trochę polami. W Kłobucku krótka przerwa przy pałacu. Prezentuje się nieźle. chociaż widać, że brak pomysłu, kasy i właściciela zostawił na nim swój ślad. 

Neogotycki pałac von Haugwitzów w Kłobucku
Neogotycki pałac von Haugwitzów w Kłobucku © amiga
Kłobuck - zaniedbany pałac
Kłobuck - zaniedbany pałac © amiga

Nieco dalej zatrzymujemy się w samym centrum, podziwiamy, zabudowę, kościół, łamiemy kilka przepisów, ale... jesteśmy rowerami a na robienie kółek po mieście zgodnie z przepisami jakiś nie mamy ochoty. Tym bardziej, że zmęczenie, po kilku godzinach pchania rowerów pod wiatr, daje o sobie znać. 

Kościół pw. NMP Fatimskiej w Kłobucku
Kościół pw. NMP Fatimskiej w Kłobucku © amiga
Z drugiej strony na focenie nie ma szans, trwa uroczystość i dziesiątku ludzi wyległy na ulice
Z drugiej strony na focenie nie ma szans, trwa uroczystość i dziesiątku ludzi wyległy na ulice © amiga
Uśmiechnięta jak zawsze
Uśmiechnięta jak zawsze © amiga

Z Kłobucka mamy może 13-14km do miejsca noclegu. Pogoda coraz lepsza, pojawia się słońce, robi się ciepło... w końcu...
Jednak ostatnie kilka km jest bardzo męczące jak zawsze, odliczamy kolejne km. W końcu jesteśmy na miejscu. Jest dziwne... to stadnina koni, nieco zapuszczona, zaniedbana, ale gdzie pokoje? Tym bardziej, że takich osób jak my jest więcej. Mało tego w większości to  pielgrzymi idący, jadący do Częstochowy. Zupełnie o tym zapomniałem. Dobrze, że noclegi zaklepane... 

Przyjeżdża właściciel, rozlokowuje wpierw pielgrzymów, później nas. Jesteśmy zmęczeni... na wiele rzeczy nie zwracamy początkowo uwagi. Jednak późniejsze oceny, opinie o tym miejscu są.... nie najlepsze. Brud panuje wszędzie. W kuchni klei się od tłuszczu, na kuchence coś poprzypalane, garnki wyglądają cieciekawie. Much bez liku... 

Pokój w takim sobie stanie, bywało gorzej jednak tutaj też króluje bród. Czujemy się jak nasi sportowcy po wylądowaniu w RIO. Na dzień dobry małe sprzątanie, wietrzenie. W łazience źle zrobiony odpływ, prysznic otoczony jakąś foliową zasłoną, klejącą się do ciała... szkoda gadać. Tak naprawdę, to może warto by to zgłosić do sanepidu... ?

Na szybko po wrzuceniu rzeczy do pokoju podjeżdżamy do pobliskiego sklepu, szybkie zakupy ma kolację i śniadanie. Podjeżdżamy jeszcze pod kościół w Truskolasach, Karolina zagaduje przewodnika pielgrzymów. Dowiaduję się, że jesteśmy zaproszenie na 20... do kościoła... Na mszy nie byłem wieki... ale... dzielnie towarzyszę Karolinie. Hmmm skóra nie piecze... chyba jest dobrze... sama ceremonia chociaż nie wiem jak to nazwać jest inna niż to z czym miałem do czynienia... Całość trwa 2 godziny... gdzie pielgrzymi śpiewają. Taki... koncert na księży i pielgrzymów... Ciekawe doświadczenie...  

Pielgrzymi w kościółku św. Mikołaja w Truskolasach
Pielgrzymi w kościółku św. Mikołaja w Truskolasach © amiga

Już po zmroku wracamy na kwaterę, pora na spoczynek, jutro czeka nas długi dzień, musimy wstać przed 5, jesteśmy umówieni w Herbach około 6:20-6:25... 


Trochę po okolicy

Niedziela, 31 lipca 2016 · Komentarze(0)
Weekend miał być bez roweru...ale wyszło na szczęście nieco inaczej, wygospodarowałem 3 godziny, w planie las... z daleka od zgiełku... Myślę o kierunku Imielin, Lędziny, a później się zobaczy.

Dość szybko wjeżdżam w las, wybieram ścieżki prowadzące na Murcki, w tym roku bardzo rzadko tam bywam, więc czemu by nie? 

Początek trochę wąski

Początek trochę wąski © amiga
Na spacerze z pieskiem
Na spacerze z pieskiem © amiga
Gorąco dzisiaj
Gorąco dzisiaj © amiga

Zaskakuje mnie stan budynku dworca, jest częściowo wyburzony, to chyba jego koniec. Kilka lat temu wyburzyli część, ale reszta została wyremontowana, wydaje mi się, że w zeszłym roku mieszkali tutaj ludzie. Teraz nie ma żywego ducha...  Trochę szkoda tego miejsca. Pewnie długo nic tutaj nie powstanie w zamian, to miejsce umiera :(
Dworzec w Murckach - jeszcze niedawno mieszkało tu kilka rodzin
Dworzec w Murckach - jeszcze niedawno mieszkało tu kilka rodzin © amiga

Cóż, przejeżdżam przez Murcki i pakuję się w lasy Murckowskie by dojechać do Imielina, tyle, że czeka mnie spacer farmera po schodach ;)
Szlak rowerowy ;)
Szlak rowerowy ;) © amiga
W tunelu
W tunelu © amiga
W lasach Murckowskich zaskakuje ilość błota, miejscami jego go całkiem sporo, pewnie częściową przyczyną jest wycinka w kilku miejscach... w koleinach gromadzi się woda. Rower pokrywa się warstewką błota. 
Lasy Murckowskie
Lasy Murckowskie © amiga
Jakby nieco wilgotno
Jakby nieco wilgotno © amiga

Dalej długi kilku kilometrowy zjazd do drogi łączącej Tychy i Mysłowicami, przeprawiam się na drugą stronę i pędzę w kierunku Hamerli i Imielina, słońce pali niemiłosiernie, w cieniu jest przyjemniej. 
Parking Leśny
Parking Leśny © amiga
Rodzinne wycieczki
Rodzinne wycieczki © amiga
Do cywilizacji wracam w Imieliniu tam odbijam na Tychy postanawiam odwiedzić jezioro Paprocańskie, mam na oko około 10 km do przejechania, korzystam z mapy w komórce... z tego miejsca jeszcze tam nie jechałem.. 
Wjazd do Imielina
Wjazd do Imielina © amiga
Kierunek Tychy
Kierunek Tychy © amiga
Dość szybko pakuję się na strefę, dobrze, że to niedziela i wakacje, jest pusto, w dniach roboczych pewnie pędziłyby tiry jeden za drugim. Na szczęście DDRki w tej części Tych są niezłe, czerwone, asfaltowe, bez niespodzianek... 
DDRki na Tyskiej strefie
DDRki na Tyskiej strefie © amiga
Nieco dalej za to pojawiają się chodniki zaadoptowane na rowerówki, domalowane zostały tylko symbole rowerków i rozjechanych przechodniów
Miejsce zbrodni - piesi przejechani przez rower?
Miejsce zbrodni - piesi przejechani przez rower? © amiga
Wkrótce docieram do jeziora Paprocańskiego, przez chwilę zastanawiałem się czy nie podjechać do Huty Paprocańskiej, nigdy tam nie byłem... więc może... w sumie byłem bardzo blisko, ale zostawiam to sobie na kiedyś. Wiem, że pozostałe 3 budynki po hucie zostały wyremontowane. Czasu mam mało, jadę nad jezioro które powstało na potrzeby tej huty... 
Na lewo Huta Paprocka - w zasadzie 3 budynki które po niej zostały
Na lewo Huta Paprocka - w zasadzie 3 budynki które po niej zostały © amiga
Już nad jeziorem
Już nad jeziorem © amiga
Przepust przy jeziorze
Przepust przy jeziorze © amiga
Na miejscu zaskakuje mała ilość spacerowiczów, czyżby wszyscy wyjechali na wakacje? Może nad morze?
Jezioro Paprocańskie
Jezioro Paprocańskie © amiga
Piękne miejsce w Tychach
Piękne miejsce w Tychach © amiga
Objeżdżam jezioro, mam godzinę czasu by wrócić, jadę przez Żwaków, staję przy stacji, została wyremontowana,  pewnie już Pendolino nie będzie o nią haczyć ;)
Stacja - Tychy Żwaków po remoncie
Stacja - Tychy Żwaków po remoncie © amiga
Pociągów nie ma
Pociągów nie ma © amiga

Długi odcinek po lesie, wyjeżdżam na wysokości Wilkowyjów, gdzie znów mam kawalątek asfaltami a dalej jest las... ostatni taki odcinek dzisiaj, wkrótce dojeżdżam do Kostuchny
Znowu w lesie
Znowu w lesie © amiga
Wiadukt nad torami
Wiadukt nad torami © amiga

Na niebie widzę przesuwające się ciemne chmury... czyżby jakaś burza się zbliżała? 
Stary most na Kostuchnie
Stary most na Kostuchnie © amiga

Gdy dojeżdżam do domu jakieś 15 minut później zaczyna kropić, później padać, lać, grzmieć...  Ktoś nade mną czuwał chyba... 

Odkrywanie Tomaszowa Mazowieckiego

Niedziela, 24 lipca 2016 · Komentarze(5)
Uczestnicy

Dzień jak co dzień, no nie do końca, jest weekend, jest niedziela a ja wstaję o 3:00... na zewnątrz ciemno... zbieram się... 3:40 jestem gotowy do wyjścia, dalej jest ciemno.... czekam jeszcze 20 minut, inaczej kwitłbym na dworcu w Katowicach. 

Ruszam około 4:00 - zaczyna świtać, droga nieskomplikowana, około 6.5 km. Docieram do dworca PKP, sadowię się z tyłu pociągu. Ten w chwili gdy miał ruszyć robi się ciemny, odcięło mu zasilania, chwila gonitwy maszynisty, konduktora i kilak minut później maszyna wraca do życia. Ruszamy.... 

W Zawierciu dosiada się  Tomek, jedziemy na tą samą wycieczkę do Tomaszowa Mazowieckiego, z przerwą w Częstochowie, gdzie opuszczamy przytulny pociąg i docieramy na umówione miejsce gdzie witamy się ze Skowronkami, pakujemy rowery na samochód i już o 6:45 ruszamy pod Skansen Rzeki Pilicy. 

Na miejsce docieramy około 8:15, mija dobra chwila gdy się witamy z resztą uczestników -  Mariuszem, Andrzejem i oczywiście z Karoliną która jest autorką i pomysłodawczynią dzisiejszej wycieczki po Tomaszowie :) Dziękujemy !!!

Po wydaniu pakietów startowych i krótkim omówieniu trasy, jako, że skansen otwierają o 10:00 to zaczynamy wycieczkę od innych atrakcji - Bunkrów. Na pierwszy ogień idzie ten w mieście w pobliżu przebudowywanego toru łyżwiarskiego przy ul. Strzeleckiej - Regelbau 621.

Bunkier - Regelbau 621 w Tomaszowie Mazowieckim
Bunkier - Regelbau 621 w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Pora wrócić do rowerów
Pora wrócić do rowerów © amiga

Chwila dla fotografów i jedziemy do kolejnego bunkra tym razem w Jeleniu, to wielki bunkier kolejowy, miał służyć jako ochrona dla specjalnych pociągów, które pełniły ruchome ośrodki dowodzenia. Schrony miały zostać wykorzystane podczas ataku na ZSRR.

Bunkier w Jeleniu
Bunkier w Jeleniu © amiga

Mocno omszały
Mocno omszały © amiga
Wielkie bunkrzysko kolejowe
Wielkie bunkrzysko kolejowe © amiga

Gdy dojechaliśmy na miejsce zaczęli powoli się zjeżdżać paintbolowcy, więc trzeba było się ewakuować by nie dostać kulką ;). To dopiero początek wycieczki, więc szkoda ginąć... 

Kierunek Twarda, a dokładnie drewniany kościółek w tej miejscowości, korzystamy z niezłego szutru do Unewela, dalej trochę asfaltu i jesteśmy na miejscu.

Szutrem do Unewela
Szutrem do Unewela © amiga
Kościół parafialny pw. św. Wacława w Twardej
Kościół parafialny pw. św. Wacława w Twardej © amiga

Trwa msza, jakoś tak głupio się wbijać z aparatami w gaciach rowerowych... zresztą wierni będący na zewnątrz jakoś dziwnie na nas zerkają... korzystamy z okazji posilamy się, robimy kilka łyków, powolutku kierujemy się na Groty Niegórzyckie, jeszcze chwila i zostaną otwarte, ale zanim tam dotrzemy 2 postoje, pierwszy przy Sanktuarium w Smardzewicach, gdzie udaje się zlokalizować czaszkę ;), drugi postój na tamie niewiele dalej... 

Chwila na uzupełnienie płynów
Chwila na uzupełnienie płynów © amiga
Przed Sanktuarium
Przed Sanktuarium © amiga
Wewnątrz kościoła św. Anny w Smardzewicach
Wewnątrz kościoła św. Anny w Smardzewicach © amiga
Cisza spokój
Cisza spokój © amiga
Znajdź czaszkę ;)
Znajdź czaszkę ;) © amiga
Zabytkowe organy
Zabytkowe organy © amiga
Widok na Pilicę
Widok na Pilicę © amiga
Kompania prawie w komplecie
Kompania prawie w komplecie © amiga
Panorama jeziora Sulejowskiego
Panorama jeziora Sulejowskiego © amiga

Minęła 10:00 pora na groty, droga banalna asfaltowa, spory odcinek z górki, docieramy dość szybko, mamy jedynie 5 minut by kupić bilety, przewodnik już gotowy do oprowadzenia. Ja wyjątkowo zostaję przypilnować rowerów, zresztą mam niecny plan... ;)

Pod grotami
Pod grotami © amiga
Groty Niegórzyckie
Groty Niegórzyckie © amiga
Przed wejściem
Przed wejściem © amiga

Gdy kompanija zwiedza wnętrza i marznie przy +12 stopniach, ja instaluję lusterko... to przydatny gadżet, szczególnie gdy jeździ się po drogach ;)

Nowy budynek
Nowy budynek © amiga

Widzę zmarzluchów trzęsących się z zimna, wychodzących z trasy podziemnej..., powoli pakujemy się na rowery i wracamy do Tomaszowa odwiedzić Niebieskie Źródła, małe Groty Niegórzyckie oraz Skansen Rzeki Pilicy. 

Niebieskie Źródła
Niebieskie Źródła © amiga
Na ścieżce do małych grot
Na ścieżce do małych grot © amiga
Paparazzi ;)
Paparazzi ;) © amiga
Może się schować?
Może się schować? © amiga
Mariusz mnie nie znajdzie ;)
Mariusz mnie nie znajdzie ;) © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga
Pod skansenem
Pod skansenem © amiga
Przy Skansenie zostajemy na dobre 30 może 40 minut, ekspozycja jest spora, ekipa spragniona historii ;), dochodzi 13, czy może jest nawet kilka minut po, najwyższa pora na obiad. Instalujemy się w pobliskim "Kwadransie",  posiłek szybko podany, smaczny... 
Pora na kolejny PK, tym razem drewniany kościół w pobliskich Białobrzegach. Szkoda tylko, że na teren nie można się legalnie dostać, wszystko zamknięte na 4 spusty.

Stary kościół pw. Św. Marcina w Białobrzegach
Stary kościół pw. Św. Marcina w Białobrzegach © amiga

Patrząc na moc zaplanowanych atrakcji wydaje nam się, że wszystkiego nie odwiedzimy, te dalsze punkty chyba zostaną odłożone na kiedyś, w tej chwili jedziemy na Spałę drogą, której nie znam...
Gdy docieramy do Spały podjeżdżamy pod sklep ;), żubra, wieżę wodną, nieopodal stoi też obelisk św. Huberta oraz "Sosna na szczudłach". 

Piasku nie ma
Piasku nie ma © amiga
Jazda na rowerze jest przereklamowana ;)
Jazda na rowerze jest przereklamowana ;) © amiga
Przy Spalskim żubrze
Przy Spalskim żubrze © amiga
Chwila na zakupach
Chwila na zakupach © amiga
Wieża wodna w Spale
Wieża wodna w Spale © amiga
Obelisk św. Huberta
Obelisk św. Huberta © amiga
Sosna na szczudłach
Sosna na szczudłach © amiga
Krótka leśna przerwa
Krótka leśna przerwa © amiga

Gdy wszystko zaliczone obieramy kierunek Inowłódz,  tam czekają na nas kolejne zabytki, atrakcje, po pierwsze Zamek :), a w zasadzie jest odnowione ruiny, trafiamy na chwilę gdy na ceremonię zaślubin czeka młoda para... myślałem, że nie dostaniemy się do środka, ale jednak jest to możliwe... 

Czerwony szlak
Czerwony szlak © amiga
Ślub na zamku
Ślub na zamku © amiga
Zamek w Inowłodzu
Zamek w Inowłodzu © amiga
Ruiny zamku
Ruiny zamku © amiga
Czy mi się widzi, czy to św. Idzi?
Czy mi się widzi, czy to św. Idzi? © amiga
Ekspozycja w zamku
Ekspozycja w zamku © amiga
Za murami
Za murami © amiga
Plac zamkowy
Plac zamkowy © amiga
A kto tu tak się uśmiecha :)
A kto tu tak się uśmiecha :) © amiga

Pora do sklepu, takiego specyficznego i chyba jedynego w swoim rodzaju... Niby sklep spożywczy, ale pomiędzy kiełbasą, kolą i podpaskami można zauważyć stare Polichromie, ciekawe ile osób zdaje sobie sprawę z tego, że znajduje się w Synagodze... trochę boli, że zostało to zamienione na sklep, z drugiej strony chyba lepiej jak jest niż gdyby budynek miał być niszczony przez lokalnych meneli... 

Interes się kręci w Synagodze
Interes się kręci w Synagodze © amiga
Wewnątrz sklepu
Wewnątrz sklepu © amiga
Polichromie zostały
Polichromie zostały © amiga
Tylko czemu jest tutaj sklep?
Tylko czemu jest tutaj sklep? © amiga
Ciekawie tutaj
Ciekawie tutaj © amiga

Nad Inowłodziem góruje jeszcze coś, to kościółek św. Idziego z paskudnym kamiennym podjazdem, czuję się jak na podjeździe na Śnieżkę, tyle że podjazd jest krótszy ;) 
Dzięki Karolinie kościół jest otwarty, po raz pierwszy możemy do niego wejść, zwiedzić, zobaczyć jak w środku wygląda, czuć ciężar wieków które przetrwał. 

Dwanaście groszy
Dwanaście groszy © amiga
Na podjeździe do Idziego
Na podjeździe do Idziego © amiga
Kościół św Idziego
Kościół św Idziego © amiga
Organy w Idzim
Organy w Idzim © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Jest klimacik
Jest klimacik © amiga
Przez okienko
Przez okienko © amiga
Czas ją zapalić?
Czas ją zapalić? © amiga
Pora wyjść
Pora wyjść © amiga
Najlepsze kasztany
Najlepsze kasztany © amiga
Widok na Pilicę
Widok na Pilicę © amiga
Pięknie tutaj
Pięknie tutaj © amiga
Mariusz - chyba zmęczony
Mariusz - chyba zmęczony © amiga

Wyjeżdżamy nieco inną trasą niż pierwotnie planowaliśmy, bo przez cmentarz celem odszukania pobliskiego bunkra, niestety wszystko jest solidnie zarośnięte i nie ma szans na jego zlokalizowanie... odpuszczamy, powolutku dzień chyli się ku zachodowi, plany zostają skorygowane, wylatują bunkry w Skrzynkach i pobliskie zakłady amunicji oraz wizyta w Ujeździe. Za to podjeżdżamy pod kolejny bunkier w Konewce, jest bardzo podobny do tego w Jeleniu, jednak w przeciwieństwie do tego drugiego, o tego dba "prywaciarz", wewnątrz spora ekspozycja, okolica zadbana, jest co zwiedzać :)
Bunkrów nie ma
Bunkrów nie ma © amiga
Przy bunkrze w Konewce
Przy bunkrze w Konewce © amiga

Pora kończyć wycieczkę, czas leci nieubłaganie, powoli kierujemy się pod skansen gdzie rozstajemy się.  Rafał, DariaTomek jadą do Częstochowy, Andrzej do Niepokalanowa, a Mariusz do Głowna. Na placu boju zostaje Karolina i ja. Wracamy do centrum. 

Wracamy do Tomaszowa
Wracamy do Tomaszowa © amiga
Po raz kolejny pod Skansenem
Po raz kolejny pod Skansenem © amiga

Dziękuję całej ekipie i organizatorce za moc atrakcji i świetne towarzystwo :)

Wycieczka po Tomaszowie wg Polara :)

Fabryka Paradyż nocą w Tomaszowie Mazowieckim
Fabryka Paradyż nocą w Tomaszowie Mazowieckim © amiga

Na pocztę i myjnię

Sobota, 23 lipca 2016 · Komentarze(2)
Sobota - dzisiaj w planie tylko krótki wyjazd.
 Jeszcze przed 9:00 jadę w kierunku poczty zahaczając z zrewitalizowaną kilka lat temu dolinę Ślepiotki i wrażenie mam jedne, kasa wydana, dolina zapomniana... powoli przyroda robi swoje z usprawnieniami wprowadzonymi przez władze. ścieżka rowerowa jest wypłukana, wąska, w zasadzie teraz tylko dla górali i rowerów zjazdowych, miejskim już bym się mocno zastanowił czy tędy jechać. 

Drewniane mostki pokonuje wilgoć, widać uszkodzenia, wyłamane deski, dziury... w miejscach gdzie łączą się ze ścieżkami wypłykane, każdy z nich to kilkucentymetrowa hopka...  Chyba nie tego się spodziewałem... 

Wypłukana ścieżka rowerowa
Wypłukana ścieżka rowerowa © amiga

Dojeżdżam na pocztę, załatwiam co mam załatwić, odwracam się i pozostało przejechać na myjnię przy osiedlu Odrodzenia, wybieram wersję lasami :), nieco ul Szenwalda dalej na czerwony szlak, zahaczam o okoliczny Staw, by wyjechać na ul Krynicznej, a stąd mam może 400m do myjni... 
Staw w Ochojeckim lesie
Staw w Ochojeckim lesie © amiga
Mostek - taki średnio przejezdny
Mostek - taki średnio przejezdny © amiga
Rower zdecydowanie lepiej wygląda, w domu wyczyszczę łańcuch, nasmaruję całość i... na dzisiaj to będzie tyle.Przy osiedlu zauważam jednak jeszcze coś, sporą wystawkę rowerów, to lombard... Staję na chwilę, 2 z nich wyglądają nieźle... to górale z aluminium :) Kross i coś jeszcze, jest kilka rowerów trekingowych, dziecięcych i tych marketowych. Ceny przyzwoite... 

Po krótkich oględzinach ruszam do domu... 700m dalej koniec dzisiejszej wycieczki... Trzeba się przygotować do jutrzejszej wyprawy...

A jeszcze jedno - krótki filmik z wczoraj gdy wesoła paniusia wymusiła pierwszeństwo

Na grzyby

Niedziela, 17 lipca 2016 · Komentarze(3)
Trochę późno udajemy się do lasu (16:00), miało być pieszo, wyszło na rowerze ;), by przyspieszyć przemieszczanie się pomiędzy polami grzybowymi ;)

Na dzień dobry witają nas grzybki, w większości te mało jadalne... jednak od czasu do czasu pojawia się coś o wiele ciekawszego
Grzyby obrodziły
Grzyby obrodziły © amiga
Są nawet te jadalne
Są nawet te jadalne © amiga
Rowery czekają
Rowery czekają © amiga
Pod dębem
Pod dębem © amiga
Tego nie zabieramy
Tego nie zabieramy © amiga
No ładne kwiatki
No ładne kwiatki © amiga
Dziewanna
Dziewanna © amiga
A to co robi w lesie?
A to co robi w lesie? © amiga
Wycieczka zajęła około 3 godzin, na rowerach przejechane jedynie 8km.... zebrane 8 grzybów... Może to nie jakieś wielkie osiągnięcie, ale wygląda na to, że coś na ząb będzie ;)

Tropiciel - 20 Jubiletusz

Niedziela, 10 lipca 2016 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Tropiciel... dawno nas na nim nie było, zresztą nawet nie planowałem by pojawić się na tej edycji... ale plany planami, a życie sobie. 
Tym razem z zaskoczenia, zapisujemy się jako 4 osobowa drużyna nieco ponad tydzień przed imprezom ;)

Drużynę EBT zbieramy około 20:00 w sobotę, 4 osoby... Dorota, Olga, Darek i oczywiście ja. Na miejscu jesteśmy około 22:00. Nie możemy się zarejestrować, pobrać pakietów startowych. Organizatorzy każą nam czekać do 23... trochę bez sensu... ale ok. za to jest czas by podejść do pobliskiej żabki, nawodnić się, przygotować rowery. 

Czas mija nieubłaganie.

23:00 - odbieramy pakiety startowe, Pytamy się Czy wydawane są też czarne worki... Chwila konsternacji, pytanie przekazywane jest dalej... "Czy my wydajemy czarne worki?" Odpowiedź niestety nas nie zadowala. Nie wydajemy czarnych worków... 
Szkoda, poległych będziemy zakopywać bezpośrednio w ziemi, może jedynie zakopiemy do pasa, będzie pomnik... 

Koszulki Tropiciela robią wrażenie, są nieźle  wykonane. Zostają jednak w samochodzie poczekają na powrót
Niby mamy sporo czasu, pochylamy się nad rowerami, mocujemy lampki, witamy się ze znajomymi którzy pojawiają się w okolicach bazy... 

Jeszcze uśmiechnięci
Jeszcze uśmiechnięci © djk71

0:00 - Pierwsi rowerzyści ruszają na trasę, my mamy jeszcze godzinę... Można coś jeszcze zjeść, napić się, napełnić bidony... pakujemy plecaki... 

0:45 - idziemy w kierunku startu, za 5 minut szybka odprawa... 

Na starcie Tropiciela

Na starcie Tropiciela © amiga
Pas startowy
Pas startowy © amiga
Czekamy na swoją kolej
Czekamy na swoją kolej © amiga

0:50
- odprawa, zaczyna się.. i tutaj małe zaskoczenie. Dzisiejszy Tropiciel ma scenariusz :), oparty jest na prawdziwych wydarzeniach z 1917 roku gdy to 17 czerwca zdarzyła się katastrofa w pobliskiej kopalni rudy cynku, ołowiu i żelaza. Historia do poczytania m.in. tu: 
ZATOPIONA KOPALNIA BIBIELA - PASIEKI

Dowiadujemy się, że naszym celem jest sprawdzenie czy jest bezpiecznie, a jedyny który przeżył siedzi tuż obok, tyle, że jest mało rozmowny... być może się zatruł. 

Dostajemy mapy... możemy zacząć kreślić trasę... 

1:00 - start

siedzimy dalej ;) i ustalamy trasę..., średnio znam ten teren, za to Darek często tutaj jeździ... więc zakładam, że to co ustaliliśmy jest w porządku...


Łatwo nie będzie
Łatwo nie będzie © djk71

1:05 -  ruszamy

PK A - skrzyżowanie dróg leśnych

dojazd do punktu jest dość banalny, umiejscowiony jest tuż przy jeziorze Nakło-Chechło, nie można się zgubić, 90% dojazdu to asfalt. W niezłych humorach dojeżdżamy an PK, a tam zadanie specjalnie rozpoznaj 2 sygnały alarmowe. Poszło dość sprawnie. 

Ciężko nie trafić na PK
Ciężko nie trafić na PK © amiga
To gdzie teraz?
To gdzie teraz? © amiga

PK H - piaskownica

1:28 - tym razem nieco więcej terenu, leśnych ścieżek, w ich plątaninie, źle skręcamy wyjeżdżając nieco za bardzo na południe na drogę 78 zamiast 912... błąd nie jest zbyt duży, szybko można go naprawić, asfalt jednie pomaga nadrobić nam czas. Odbijamy na leśny dukt, później w wąską ścieżynkę wzdłuż nasypu kolejowego. Musimy zsiąść z rowerów... o jeździe nie ma mowy... 

Trochę chaszczy jest
Trochę chaszczy jest © amiga
2:10  - po około 200m odbijamy w lewo, jest PK, są strażacy... jest zdanie do wykonania, zgadnij kotku co strażak ma w walizce ;) 
Kilkadziesiąt sekund później  ruszam dalej na
Będzie zadanie specjalne?
Będzie zadanie specjalne? © amiga

PK L - sztuka współczesna

2:15 - Wykreślona przez nas trasa wiedzie na Ożarowice, Zendek, cały czas asfaltem, prędkość nie schodzi poniżej 25 km/h, mamy dobre humory... do czasu....

Jak do tej pory droga przyjemna ;)
Jak do tej pory droga przyjemna ;) © amiga
Pierwsze zamglenia
Pierwsze zamglenia © amiga

2:49 - przekraczamy Brynicę, do punktu w linii prostej jest wg mapy góra kilometr, szybko się uwiniemy, wystarczy pojechać wzdłuż granicy lasu, odbić na ścieżkę która doprowadzi nas jak po sznurku na PK...

...tyle, że za Brynicą ścieżka jakaś taka zarośnięta, ginie w chaszczach... 
zawracamy,  szukamy innej ścieżki, jako że zamykam kolumnę, to ścieżka dla mnie istnieje, widzę, że ktoś przede mną tędy jechał, tyle, że po chwili uświadamiam sobie, że wcześniej jechały tutaj tylko 3 rowery - Darka, Olgi i Doroty...

Jesteśmy w czarnym lesie
Jesteśmy w czarnym lesie © amiga

Roślinność jakby nieco wyższa
Roślinność jakby nieco wyższa © amiga
To tylko trawy
To tylko trawy © amiga

Pojawiają się mgły, jest ciemno,,, niewiele widać... co dalej? 

3:26 - chyba pora na przebijanie się na azymut, na północ, tam musi być "cywilizacja" czyli droga... jakoś tak się składa, że mam przyjemność prowadzić wycieczkę ;) o jeździe nie ma mowy, doły, drzewa, i wysokie trawy utrudniają nam przejście...
Gehenna trwa ... przeszliśmy może 200m. 

3:46 - wychodzimy na budowę autostrady A1, pora napić się, coś zjeść... tylko co dalej i gdzie jesteśmy? 

Szlak imienia Etisoftu
Szlak imienia Etisoftu © amiga

3:47 - nieco nieco się rozjaśnia, jesteśmy na drodze technicznej wzdłuż budowanej autostrady, jedziemy ostrożnie obserwując lewą stronę, musimy trafić na naszą ścieżkę.... 


Tylko gdzie jesteśmy?
Tylko gdzie jesteśmy? © amiga
Przedświt dobry
Przedświt dobry © amiga

4:14 - jest droga, być tyle, że przejechaliśmy ponad 2 km... czy to aby ta nasza? cóż, próbujemy podjechać na PK w efekcie lądujemy po raz kolejny na autostradzie ;)

Ćwiczenia z rowerem
Ćwiczenia z rowerem © amiga

Decyzja może być tylko jedna, odpuszczamy ten punkt, musimy znaleźć jakiś punkt odniesienia, mapy są stare... mają się średnio do rzeczywistości... nie ma autostrady. Zresztą innych elementów też brakuje. To po czym się poruszamy ma kilka metrów szerokości i jest mocno utwardzone... 

4:40 - natykamy się na żywe dusze... też lekko zagubione, ale nie aż tak bardzo jak my :) Chwilę później natykamy się na Szermierzy... w końcu wiemy gdzie jesteśmy. 

PK P - ruiny

Zmieniamy plan, punkt L odpuszczony, jedziemy na P jest w pobliżu.
4:49 - Darek uświadamia sobie gdzie był punkt i jaką niepotrzebną pętlę zrobiliśmy, patrząc na mapę, to sam się dziwię, że wybraliśmy taki wariant, który z góry był skazany na porażkę... 

Jacyś ludzie
Jacyś ludzie © amiga
Jakie miłe spotkanie :)
Jakie miłe spotkanie :) © amiga
Jest nasz 3 PK
Jest nasz 3 PK © amiga

na punkcie oczywiście zadanie specjalne, tym razem wojskowe, rozpoznawanie stopni wojskowych, wozów bojowych itp. plus informacja, że jest do wykonania zadanie sprawnościowe, przy jednym z pobliskich stawików, trzeba pobrać próbkę wody do próbówki która jest do odnalezienia po drodze... 

Kolejna zgadywanka
Kolejna zgadywanka © amiga
Żołnierze na PK
Żołnierze na PK © amiga

Tym razem prowadzi Olga, rozgląda się po po bokach... próbówek nie ma, nie ma, nie ma.... 

5:02 - jesteśmy na miejscu, dostajemy probówkę i montujemy Olgę na uprzęży i opuszczamy nad staw. Próbka wody zdobyta, mamy ją dostarczyć na punkt G, tyle, że nikt nie wie gdzie on jest. 

Pobieranie skażonej wody
Pobieranie skażonej wody © amiga
Napełnianie pojemnika skażoną wodą
Napełnianie pojemnika skażoną wodą © amiga
Mamy wodę to teraz trzeba ją dowieźć do Punktu G
Mamy wodę to teraz trzeba ją dowieźć do Punktu G © amiga

Przyglądamy się mapą, może jednak wrócimy na tą nieszczęsną Elkę?  

L - sztuka współczesna 

Odczuwamy zmęczenie, po 3 godzinach mamy 3 punkty... chyba nie ma szans na zdobycie kompletu. Tyle, że PK L jest niedaleko... aż szkoda go nie zaliczyć. 

Mamy dość
Mamy dość © amiga

Nie było już czasu na podziwianie jeziorek
Nie było już czasu na podziwianie jeziorek © amiga

5:22 - przejeżdżamy obok budynku byłej szkoły powszechnej w Bibieli, jest już jasno, kawałek asfaltu cieszy... Nawigacja na punkt banalna... 

Szkoła Powszechna w Bibieli
Szkoła Powszechna w Bibieli © amiga
Folia NRC się przydaje
Folia NRC się przydaje © amiga

5:32 - jesteśmy na punkcie :) zadanie specjalne - puzzle, układamy je w niezłym czasie, dostajemy po mufinie, było nam to potrzebne, od razu wstępuje w nas duch walki... 

Puzzle
Puzzle © amiga

rzut oka na mapę, teraz punkt X, nie powinno być problemów, wystarczy skręcić w dowolną przecinkę na północ... 

PK X - strumień

...tyle, że przecinki na północ kończą się na pobliskiej kopalni Ostra Góra, pozostało jednak pojechać lekko dookoła, ale za to "pewną drogą" Miejsce o w rzeczywistości Garbaty mostek, z prostym dojazdem, pod koniec nieco piasku, jednak jak wspomina Darek było tutaj gorzej, znacznie gorzej...  Pod drodze spotykamy Wojtka, zamieniamy kilka zdań, i ruszamy dalej, do "Garbatego" już niedaleko.

Pięknie oznaczone leśne ścieżki
Pięknie oznaczone leśne ścieżki © amiga
Znajomi na trasie
Znajomi na trasie © amiga

6:21 - meldujemy się na PK, oczywiście nie mogło być inaczej, zadanie specjalne, tym razem dla grzybiarzy, po drugiej stronie rzeczki jest tablica z grzybami, zapamiętaj 3 grzyby jadalne, i trzy niejadalne.... Proste :)

Punkt z pytaniami o grzyby
Punkt z pytaniami o grzyby © amiga

Jak tak dalej pójdzie to kto wie... oczywiście jest jeszcze problem w zlokalizowaniu punktu G...

ale tym jeszcze nie zaprzątamy sobie głowy... z podpowiedzi na punktach wynika, że jest on gdzieś w pobliżu działki 104, to przy samym Miasteczku Śląskim... a my jesteśmy daleko na północy... 

PK F - wiata Leśnictwa

Długa łatwa prosta bez żadnych zakrętów, nie można nie trafić, tym bardziej, że na punkcie rozbili się strażacy... 

6:41 - czekamy na zadanie, okazuje się że jesteśmy setną ekipą :) i z tej okazji nie mamy zadania do wykonania, niemniej uzupełniamy płyny... czujemy już zmęczenie... do mety niby blisko a jednak daleko, gdzieś w głowach tli się nadzieje, może jednak uda się zdobyć wszystkie punkty? 

Kolejny postój strażaków
Kolejny postój strażaków © amiga

PK C - góra

Spory kawał po asfalcie, gdzie dogania nas Wojtek, ponownie zamieniamy kilak zdań, an więcej nie ma czasu, odbijamy w kierunku Jurnej Góry gdzie znajduje się kolejny PK. pod koniec pojawiają się piaski, to raczej podejście niż podjazd... Wpychamy rowery na szczyt... 

7:08 - kolejne zadanie specjalne, tym razem do odgadnięcia symbole niebezpieczeństw... przyglądamy się mapie... hmmm... chyba już pora odszukać nieoznaczony punkt G

Jest trochę piasku
Jest trochę piasku © amiga
Maski już niepotrzebne?
Maski już niepotrzebne? © amiga

PK G 

długa prosta, odbijamy w kierunku kwatery 104 z daleka widać jakiś samochód, podejrzane jest to miejsce, okazuje się, że jest tam ścieżka prowadząca  na właściwe miejsce. Co prawda na początku lekko przestrzeliliśmy jednak szybko naprawiamy błąd. 

7:34 - wygrzebuję z plecaka próbkę wody okazuje się, że jest radioaktywna, na szczęście nie napromieniowałem się ;).... Ruszam dalej, Niby tylko 2 punkty do zaliczenia i meta jednak czekają nas długie przeloty... 

W drodze na punkt G
W drodze na punkt G © amiga

PK K - skrzyżowanie dróg leśnych

bardzo długa prosta, co prawda jakość dróg nie zgadza się z tym co mamy na mapie, ale odległości wskazują, że wszystko jest w porządku. To pierwszy z 2 punktów gdzie nie ma obsady, jest tylko lampion, perforator. Knoppers wspomaga Dorotę, gna po 30km/h po lesie, ciężko dotrzymać jej kroku.

8:10 - Punkt odnaleziony, czasu mało, jedziemy dalej... na oko do mety mamy 10 km... 

PK U - wiata na terenie leśniczówki

nie ma żadnych kombinacji z dojazdem, wpadamy na leśniczówkę na wiatę, chociaż nikt z nas nie nazwałby tego wiatą, 

8:26
- Olga dopija energetyka... coś przekąsza... i jedziemy dalej... 

Meta

8:39
- Początkowo leśne dukty, szutry, ale na mapie nic nie było o bruku... masakra, przecież po tym nie da się jechać, Darek pociesza, że to tylko 2 km. 

8:48 - Wpadamy na metę... przed czasem, jak udało nam się zrobić wszystkie PK, 2 godziny spędzić w lesie, poza światem, poza cywilizacją, poza drogami? 

Cóż... Rozsiadamy się na łące, boisku czy czymś takim, słońce niemiłosiernie pali... pora zjeść kiełbasę z grilla, nie wegetariańską ;), popijamy tym co jeszcze mamy, szybkie zakupy, dostajemy dyplomy Tropicieli... 

Nowa przyjaciółka ;)
Nowa przyjaciółka ;) © amiga
Oczekiwanie na losowanie
Oczekiwanie na losowanie © amiga

Czekamy na 11:00 - ogłoszenie wyników i losowanie nagród... W okolicach południa opuszczamy bazę... zaczynam odpadać, chce mi się spać... 

A tak naprawdę to zapomniałem, jak świetną imprezą jest Tropiciel, jak pomimo nocy, można się nieźle bawić... dodatkowo zadania na punktach nieco ożywiają całą zabawę, a połączenie to z wątkiem historycznym, dopisania scenariusza... jest strzałem w dziesiątkę. 
Zarówno my - Darek i ja jak i Olga z Dorotą świetnie się bawiliśmy... tyle, że chyba warto poświęcić te dodatkowe kilak minut na analizę map...  Na trasie 60km zrobiliśmy 87... chyba rekord, ale przynajmniej wiemy jak będzie przebiegać autostrada A1 w okolicy... 

A jeszcze czemu  Jubiletusz :) - kto był ten wie... jak można sprzedać błąd na koszulce - Mistrzostwo świata :)

i na koniec krótki filmik z Tropiciela