Wpisy archiwalne w kategorii

tam i z powrotem

Dystans całkowity:23118.73 km (w terenie 6486.68 km; 28.06%)
Czas w ruchu:1325:59
Średnia prędkość:17.44 km/h
Maksymalna prędkość:67.50 km/h
Suma podjazdów:128130 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:971214 kcal
Liczba aktywności:427
Średnio na aktywność:54.14 km i 3h 06m
Więcej statystyk

Krótko po lesie i śniegu

Niedziela, 8 stycznia 2017 · Komentarze(0)
Jest 14:40 gdy ruszam, w planach nie mam nic wielkiego, początkowo myślałem by pojechać na Starganiec, jednak gdy tylko znalazłem się na zewnątrz zmieniam plan, jadę na Giszowiec, w miarę możliwości całość po lesie. Mam około 90 minut do zachodu słońca. Jest chłodno -10. Stan dróg paskudny, główne jeszcze jakoś wyglądają, ale wystarczy zjechać na te boczne i pojawia się sporo lodu, śniegu... 
W lesie dość przyjemnie, sporo spacerowiczów, narciarzy, kijkarzy i rowerzystów, co zaskakuje. W sumie naliczyłem ich 10... 
W stronę słońca
W stronę słońca © amiga
Rowerzysta w kominiarce
Rowerzysta w kominiarce © amiga
Kolejny Ninja :)
Kolejny Ninja :) © amiga
Sporo rowerzystów jak na taki dzień
Sporo rowerzystów jak na taki dzień © amiga
Przy leśnym przejeździe
Przy leśnym przejeździe © amiga
Sam przejazd mocno męczący, jak jeszcze śnieg jest ubity to jest w porządku, jednak gdy tylko odbijam na mniej uczęszczane szlaki, muszę walczyć ze śniegiem. Tempo mocno spada, puls rośnie, temperatura spada... Odbijam na Janinie w kierunku Ochojca. Czas strasznie ucieka i powoli zaczynają mi nogi marznąć... 
Nas stawem Janina na Goszowcu
Nas stawem Janina na Goszowcu © amiga
Niby mekka rowerzystów, tylko coś ich nie ma :(
Niby mekka rowerzystów, tylko coś ich nie ma :( © amiga
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Jeszcze trochę i będę w domu
Jeszcze trochę i będę w domu © amiga
W domu gorąca herbata, gorąca kąpiel..., a jutro jadę jednak pociągiem do pracy... 

W pierwszym dniu roku

Niedziela, 1 stycznia 2017 · Komentarze(2)
Ruszam około 11:15, dość późno, ale trochę czekałem, aż się podniesie temperatura. Gdy termometr pokazał 1 stopień ubrałem się i ruszyłem, rozpocząć nowy rok...

Trochę przeszkadza zimny wiatr od południa, za to cieszy słońce... 2 dni z rzędu, na dokładkę w weekend, to się nie zdarza... Plan na dzisiaj to lasy, teren i to tyle ile się da. 

Do lasu wjeżdżam od strony Krynicznej, tyle, że do końca nie mam plany, chodzą mi po głowie 3 warianty - Tychy Paprocany, Imielin, Wesoła. To ostatnie dość szybko odrzucam, w obie strony około 20km... mało... tym bardziej, że planuję około 2 godzin. podejrzewam, że średnia prędkość raczej nie przekroczy 18 km/h nie ma co się wygłupiać. Liczę na to, że w lesie jednak nie będzie lodowiska... 
Słońce świeci, ale za ciepło nie jest
Słońce świeci, ale za ciepło nie jest © amiga
Większość ścieżek jest w idealnym stanie, są twarde, suche, bez niespodzianek. Dopiero za Murckami walczę z zamarzniętymi błotnymi koleinami. Dobrze, że jadę góralem... dobrze, że mam szerokie opony z kolcami... Wadą tego rozwiązania jest mułowatość rowera... ale coś za coś... Nie mogę się doczekać chwili gdy wsiądę na Szaraka... z wąskimi kółkami najlepiej 700x28 ;)
Woda zamarznięta
Woda zamarznięta © amiga
Szkoda, że nie ma przejazdu w tym miejscu
Szkoda, że nie ma przejazdu w tym miejscu © amiga
Lasy Murckowskie
Lasy Murckowskie © amiga
Nowe kamyki ;)
Nowe kamyki ;) © amiga
Na większości trasy spotykam tylko jakieś niedobitki spacerowiczów, biegacz chyba jeden się trafił tuż przed Murckami, rowerzystów nie ma... prawie nie ma, trafiam na jednego przy stawach na Hamerlii.. :) Pozdrawiamy się... każdy zadowolony, że nie jest jedynym wariatem :)
Samochody w tym miejscu zaskoczyły
Samochody w tym miejscu zaskoczyły © amiga
Stawy na Hamerli - to jeszcze Katowice
Stawy na Hamerli - to jeszcze Katowice © amiga
Pierwszy napotkany dzisiaj rowerzysta :)
Pierwszy napotkany dzisiaj rowerzysta :) © amiga
Na Zamościu spoglądam na zegarek, wariant przez Mysłowice i Giszowiec chyba odpada, kieruję się bardziej na wschód, na Tychy, wieki tędy nie jechałem, ale jadę na czuja, odbijam znowu w las... nie pamiętam w którą ścieżkę należy skręcić by wyjechać na Czułowie. odpalam nawigację, w tym momencie mija mnie rowerzysta... to dzisiaj drugi :)
Między polami lód nieco stopniał, jest 6 stopni, jadę po błocie
Między polami lód nieco stopniał, jest 6 stopni, jadę po błocie © amiga
Miejscami trzeba uważać
Miejscami trzeba uważać © amiga
Gdy przeglądałem mapę, minął mnie rowerzysta
Gdy przeglądałem mapę, minął mnie rowerzysta © amiga
Pozwalam się prowadzić nawigacji i wymyśla taką trasę, że jeżą mi się włosy, chce mnie pociągnąć trasą 86..., psychika nie pozwala, za to wiem, że po drugiej stronie mam Czułów, tyle tylko że pasy są rozdzielone zasiekami...
Dobrze, że to niedziela, że to czerwone święto, samochodów niewiele, więc trochę łamiąc przepisy mykam nad barierkami i jestem po drugiej stronie. Ciekawi mnie tylko w którym miejscu Czułowa wyjadę... ;)
Dobrze, że dzisiaj dzień wolny, muszę przelecieć na drugą stronę, dawno tutaj nie jechałem, tych barierek nie pamiętam
Dobrze, że dzisiaj dzień wolny, muszę przelecieć na drugą stronę, dawno tutaj nie jechałem, tych barierek nie pamiętam © amiga

W końcu się odnajduję, jadę powoli przez las na Kostuchnę i Podlesie... trochę na czuja, niektóre miejsca widzę pierwszy raz, ale to krótkie odcinki.
Nawet biegacze się pojawili ;)
Nawet biegacze się pojawili ;) © amiga
Powoli mam już ochotę znaleźć się w ciepłym domu, czuję chłód, niby cały czas temperatura jest powyżej 4 stopni, ale zimny wiatr robi swoje. Na Podlesiu odbijam w kierunku tamtejszej stacji PKP i dalej na Tunelową, do domu pozostały jedynie 3 km :)
Debilnie rozwiązanie rowerówki, zaczyna się po prawej stronie, przebiega na lewo po starym wiadukcie, za którym wraca na prawą stronę drogi i się kończy
Debilnie rozwiązanie rowerówki, zaczyna się po prawej stronie, przebiega na lewo po starym wiadukcie, za którym wraca na prawą stronę drogi i się kończy © amiga
Koniec rowerówki
Koniec rowerówki © amiga
Tunel na Tunelowej ;)
Tunel na Tunelowej ;) © amiga
Gdzieś już w Piotrowicach, pozdrawia mnie 2 gości, życzą Do Siego roku, odwdzięczam się :) Mam jednak wrażenie, że dopiero kończą świętować nowy rok... nieco dalej natykam się na trzeciego rowerzystę... Dzisiaj to już ostatni... chwilę później ląduję w domu... 
Wycieczka jak najbardziej udana. Korci mnie by jutro pojechać rowerem do pracy, ale wiem, że pogoda będzie poz zdechłym Arozkiem... szczególnie po południu... więc chyba rower jednak zostanie w domu... 
Jeszcze świętują ;)
Jeszcze świętują ;) © amiga
Trzeci i ostatni dzisiaj rowerzysta
Trzeci i ostatni dzisiaj rowerzysta © amiga

Sylwester 2016

Sobota, 31 grudnia 2016 · Komentarze(7)
Ostatni dzień roku, Darek wczoraj wspominał o ekipie jadącej z Zabrza nad stawy w Kochłowicach, mniej więcej wiem o której mają dotrzeć, mam powód by wyjechać, W chwili gdy wstałem termometr pokazywał -5 stopni, świeciło słońce, gdy ruszałem spod domu na liczniku było -2, mam około 45 minut czasu do spotkania i nie więcej jak 8 km.... ale postanawiam to wykorzystać, jadę terenem, to pierwszy raz tej zimy. Jakoś nie ciągnęło mnie do lasu, zresztą teraz też obawiałem się oblodzeń. 
Jest szansa, że za rok będzie znowu działający basen na Zadolu :)
Jest szansa, że za rok będzie znowu działający basen na Zadolu :) © amiga
Jadę przez Zadole i dalej od Śląskiej cały czas lasem aż do Owsianej, sporo ludzi, spacerowiczów, biegaczy, kijkarzy, ale nie ma... rowerzystów... Stan ścieżek zaskakuje, są w idealnym stanie, lód jeżeli się pojawia to na bardzo krótkich odcinkach, zupełnie w niczym nie przeszkadza. 
Sporo ludzi w lesie
Sporo ludzi w lesie © amiga
Kolejny spacerowicz
Kolejny spacerowicz © amiga
Z pieskami na spacerze
Z pieskami na spacerze © amiga
Dobrze, że wiatru nie ma, rower w wersji zimowej to straszny muł, jazda terenem sprawia kupę frajdy, ale jednak sporo energii traci się na pokonywaniu kolejnych górek, podjazdów, różnego rodzaju niespodzianek, druga sprawa to jednak obawiam się gleby... kilka w zimie zaliczyłem, żadna nie była przyjemna, chociaż jeżeli już to wolę wywalić się w lesie, niż na drogach.
Przy stadninie w Panewnikach
Przy stadninie w Panewnikach © amiga
Dolina Kłodnicy... już częściowo zabudowana
Dolina Kłodnicy... już częściowo zabudowana © amiga
Małe górki ;)
Małe górki ;) © amiga
Gdy jestem z tyłu cmentarza w Kochłowicach, spoglądam na zegarek.... jest 11:10, z moich obliczeń wynika, że za 5 minut ekipa Zabrska dotrze nad staw, pora przerwać, zwiedzanie okolicy i podjechać nad staw. Gdy tam docieram ognisko już płonie, pilnuje go 2 bikerów, 15 minut rozmowy i zjawiają się pierwsi kolarze z Zabrza, a przynajmniej jadący z tamtej strony. 
Lodowisko, trochę strach jechać
Lodowisko, trochę strach jechać © amiga
Zamarznięty staw
Zamarznięty staw © amiga
Pierwsi rowerzyści właśnie dojeżdżają :)
Pierwsi rowerzyści właśnie dojeżdżają :) © amiga
Darek też jest :)
Darek też jest :) © amiga
W końcu można chwilę porozmawiać, spoglądam na temperaturę na liczniki 2 stopnie na plusie :). Chłodno, ale przy ogniu jest całkiem przyjemnie. Gadu-gadu i czas leci :) Niektórzy są lepiej przygotowani, mają ze sobą zestaw sylwestrowy, szampan, petardy... różne inne napoje wyskokowe, nie jest tego dużo, ale jednak nie odważyłbym się na picie zimnego alkoholu przy takiej temperaturze. Grzaniec to co innego :), jednak tutaj nie ma na to szans..... Przydało by się coś, jakiś mały bar... cokolwiek, w końcu to miejsce jest odwiedzane przez cały rok... Zawsze tutaj są ludzie...  
Ale czeka nas pieczenie kiełbasek, ja odpuszczam, niedawno jadłem śniadanie, jestem pełny, jednak dla ludzi jadących przynajmniej 15 km to dobry posiłek :)
Płonie ognisko i grzeją się bikerzy
Płonie ognisko i grzeją się bikerzy © amiga
Sporo osób się zebrało
Sporo osób się zebrało © amiga
Gorąco bije od ognia
Gorąco bije od ognia © amiga
Czas ucieka nieubłaganie, czuję, że marznę, jedynie przyjemnie jest tuż przy ognisku, a to powoli się traci.... Jest po 12:30, chyba pora do domu, ekipa powoli dzieli się na mniejsze grupy i rusza w różne strony świata, niektórzy do Mikołowa, inni do Rybnika, Tychów, Chorzowa. Ja samotnie postanawiam jeszcze trochę pokręcić się po lesie... 
Na jednym kole też można :)
Na jednym kole też można :) © amiga
Pora się rozstać
Pora się rozstać © amiga
Odwiedzam kilka stawów ukrytych w lesie tu i tam... na jednej ze ścieżek przeszkadzają położone sosny, ciężko powiedzieć czy to wiatrołomy, czy świadoma wycinka, a może po prostu kradzież drzew... jednak na 100m 5 razu muszę przenosić rower nad konarami... 
Jeszcze trochę terenu
Jeszcze trochę terenu © amiga
Grobla pomiędzy stawami
Grobla pomiędzy stawami © amiga
Niespodzianki za którymi nie przepadam
Niespodzianki za którymi nie przepadam © amiga
W lesie, przy przeszkodzie
W lesie, przy przeszkodzie © amiga
Wyjeżdżam niedaleko Uroczyska Bukowina, chwila zastanowienia i tam nie jadę, ścieżka może być podtopiona... wybieram inny szlak na Kokociniec, a dalej na Bazylikę w Panewnikach początkowo chciałem pokrążyć trochę po parku, jednak... ilość ludzi w tym miejscu zaskakuje, szczególnie przy bazylice. Parking jest pełny... uciekam boczną drogą, kierunek Zadole... 
W parku przy Bazylice w Panewnikach
W parku przy Bazylice w Panewnikach © amiga
Sporo ludzi
Sporo ludzi © amiga
Staw na Zadolu
Staw na Zadolu © amiga
Jeszcze tylko boisko Kolejarza, Piotrowice i Ochojec, wróciłem do domu... Kilometrowo niewiele, ale dobre i to na zakończenie roku.Boisko Kolejarza
Boisko Kolejarza © amiga

A sam rok... cóż, może rowerowo nie był szczególnie udany, wiele razy coś psuło plany, maratonowo wyszło zupełnie nieszczególnie, ale nie żałuję... Za to coraz częstsze wizyty w pięknym zakątku Łódzkiego rekompensowały wszystko :)

Zresztą co by nie mówić, to w tym roku udało się odwiedzić Kraśnik, Sandomierz, Łódź, Kłobuck, Częstochowę, park górnej Liswarty, tych miejscowości było znacznie więcej... ciężko wymienić wszystkie. Oczywiście najważniejszy był Tomaszów Mazowiecki i mam nadzieję, że tak będzie w 2017 roku... 
A plany... cóż... są... różnie i rowerowe i nierowerowe. Ale jak uczą poprzednie lata, planowanie na niewiele się zdaje... bo plany sobie, a życie sobie :)

W tym nadchodzącym nowym roku życzę Wszystkiego rowerowego !!!!

Na myjnię i po chleb...

Czwartek, 10 listopada 2016 · Komentarze(2)

Krótki wyjazd, tylko na myjnię i przy okazji do nieco oddalonej piekarni. Rowerek czyściutki i przygotowany do wymiany napędu

Krótko po myciu
Krótko po myciu © amiga

Tropiciel 21

Niedziela, 30 października 2016 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Z Gliwic ruszamy w czwórkę, Darek, Krzysiek, Marcin i ja. Pogoda mocno nieszczególna, kilka razy zastanawialiśmy się czy jednak nie odpuścić, dać sobie spokój, w Gliwicach lało kilka razy, droga do Karłowic wyglądała podobnie, co kilka km trafiała nas jakaś ulewa... 

Tłumaczymy sobie, że to tylko 7 godzin, że tylko 60 km... nie pomaga... Jednak gdy zjeżdżamy z Autostrady okazuje się, że tutaj jest względnie sucho, nie padało... temperatura w okolicach 6-7 stopni... może nie będzie tak źle? 

Na miejscu okazuje się, że mamy około godziny do startu, strasznie mało czasu... do wymiany mam jeszcze oponę po porannych przygodach. Założenie mapnika, lampek,  itd... Zauważam, że kilku drobiazgów zapomniałem m.in. aparat został w domu, cóż, są komórki.... 

Może 10 minut przed startem ruszamy na miejsce odprawy, uff... zdążyliśmy. Ostatnie korekty, odbieramy mapy, ustalamy wariant... dowiadujemy się, że informację o ukrytym punkcie G dostaniemy na Pk D lub E. 

Chwila na odpalenie Endomonto, Garminów, Polarów (to jakiś znak czasu) i możemy jechać. 

Jeszcze na starcie
Jeszcze na starcie © amiga
Krótka odprawa
Krótka odprawa © amiga

PK H - wiata przy leśnej drodze

To najbardziej wysunięty punkty na zachód, jedynie wyjazd z Karłowic może być problematyczny, dalej to długi przelot, asfaltem i pod koniec wjazd z las, trochę się boimy leśnych duktów, październik obfitował w deszcze, może być sporo błota, wody itd... 
I tutaj pierwsze zaskoczenie, jest nieźle, punkt H widoczny z daleka, sporo rowerzystów, spora obsługa, rozpalone ognisko :)
Zadanie specjalne to wymień nazwy ptaków i ssaków na tablicach... 30s później mamy zaliczone zadanie, ruszamy dalej, do

PK C - skrzyżowanie leśnych dróg

Nawigacyjnie trasa nie powinna nam sprawiać problemów, jednak nie wiadomo jak będzie na ścieżkach, wcześniej mieliśmy długi przelot asfaltem, tym razem tak pięknie nie będzie... Ścieżki zaskakują, są szerokie, przecinki znajdują się na swoich miejscach... na punkt C trafiamy bezbłędnie w całkiem przyzwoitym czasie. Tym razem zadanie specjalnie to... wygrać w oczko... Krzysiek wyrywa się do przodu, dobiera karty i oczko :) Zaliczone, możemy ruszać dalej
Płonie ognisko
Płonie ognisko © amiga

PK J - skrzyżowanie leśnych dróg

Dojazd nie wydaje się jakiś specjalnie skomplikowany, kierujemy się ciut okrężnie przez Roszkowice, cały czas obawiamy się warunków, tym bardziej, że prognozy wspominały o deszczach... jak do tej pory jest nieźle. Wyjeżdżając z Roszkowic mylimy ścieżki... jest ich więcej niż na mapie. ujeżdżamy około km od rozwidlenia i...coś jest nie tak. Krzysiek zauważa trakcję kolejową... 
Trafiam na kilka ciekawych egzemplarzy grzybów, aż żal je zostawiać, ale w plecaku się zniszczą....
Ślinka cieknie
Ślinka cieknie © amiga

Wracamy do rozwidlenia, sprawdzamy kierunki na kompasie, gdybyśmy zrobili to wcześniej pomyłki można byłoby uniknąć, tym razem trafiamy bezbłędnie, zadanie specjalne to zaprezentować jedną z pozycji z tunelu aerodynamicznego. Wyrywa się Krzysiek :)

Gotowy do lotu
Gotowy do lotu © djk71

PK F - do odnalezienia na zaznaczonym obszarze

Dojazd nie jest skomplikowany, jednak pod koniec trzeba dokładnie odmierzyć odległość, punkt znajduje się w lesie jest około 100m wgłąb kniei z dala od ścieżki... Jak coś pokręcimy będziemy się bujać po okolicy. Gdy dojeżdżamy w okolice z daleka widzimy jakieś światełka skupione w jednym punkcie... idziemy tam... okazuje się, ze to piesi zrobili sobie przerwę przy punkcie, a sam punkt jest 2m dalej w rowie, pomimo tego, że paliło się ognisko, jest prawie niezauważalny... tym razem nie ma zadania specjalnego... 
I co z tego że ognisko, gościa było widać ledwie 2 metry przed punktem
I co z tego że ognisko, gościa było widać ledwie 2 metry przed punktem © amiga

Wyjście z punktu stwarza nam niewiele mniejsze problemy niż odszukanie go. Trafiamy na jakiś rów... Ścieżka na szczęście jest tuż obok... możemy jechać dalej na najdalej na północ wysunięty punkt Y gdzie nie spodziewam się osady, bo to jeden z tych tylko dla trasy 60. Gość na F coś mówił że z jednym z punktów będziemy mieli spore problemy by go odnaleźć. Czyli będzie coś mylącego... 

PK Y - wiata; przy leśnej drodze

W opisie jest Wiata, więc chyba nie powinno być źle, od Mąkoszowic poruszamy się asfaltem, pojawiają się pierwsze kryzysy, Darek co chwilę przypomina o piciu, jedzeniu... Ostatnie 1,2 km to trochę leśnych szutrów, punkt odnaleziony, do odgadnięcia 6 gatunków drzew, później zostajemy poproszeni i podpisanie się pod czymś... i zaciągnęliśmy się na statek ;) na 6 lat... 
Zaciągamy się do armii
Zaciągamy się do armii © amiga

PK X - bunkier

Łatwo poszło, więc kolejny musi być tym trudnym do odnalezienia o którym dowiedzieliśmy się na F. Początkowo kombinowaliśmy z jazdą dookoła asfaltem, ale jakość ścieżek jest na tyle dobra iż jednak zdecydowaliśmy się na jazdę lasami... :) liczymy przecinki, profilaktycznie zerkamy na liczniki... Końcówka to odmierzanie odległości, wg pomiarów punkt jest jakieś 125 m od drogi i jakieś 250 m od skrzyżowania przecinek. Zatrzymujemy się, wchodzimy w las... Darek prowadzi rower, odmierza kolejne metry... 125 m rozchodzimy się w 4 kierunkach.. Bunkier odnaleziony po krótkiej chwili, punkt podbity możemy jechać na poszukiwanie kolejnego. 

PK A - skrzyżowanie leśnych dróg

Opis punktu bardzo wyrafinowany, jednak z mapy wynika, że nie powinniśmy mieć większych problemów, wpierw na południe, później nieco na wschód, ważne by policzyć przecinki, wjeżdżamy na obszar gdzie punkty są gęściej... Mija może 10 minut i jesteśmy na miejscu... Na obsłudze trafiamy na szalonego rzeźnika, z 2 pudełek mamy wyciągnąć po 3 klocki i złożyć z nich coś...Wewnątrz pudełek podobno mogą być robaki... ;)  Chwilę szukają i jest... teraz złożenie obrazka i mamy lilijkę ;) Poszło sprawnie.

Nawiedzony rzeźnik
Nawiedzony rzeźnik © amiga

PK B - skrzyżowanie leśnych dróg

Do kolejnego punktu jest niedaleko, początkowo zaznaczyliśmy drogę dookoła tak by było jak najwięcej asfaltu, ale nie ma co się wygłupiać, drogi w lasach są niezłe... a deszczu nie ma.... ;) Trafiamy bez większych problemów, na miejscu czeka nas 15 przysiadów z ciężko chorym Kamilem... Dość proste zadanie ;)
Kamil zaniemógł
Kamil zaniemógł © djk71

PK D - ambona,; skrzyżowanie leśnych dróg

Pora odszukać kolejny punt to jeden z tych na których mamy pytać się o azymut na punt G.Krzysiek proponuje by jechać na wschód będzie bliżej, twierdził, że jest druk... po 100 m zawracamy, zamiast bruku jest błoto po raz pierwszy tak głębokie... Nie ma sensu... tym bardziej, że zaoszczędzimy góra 200m. Lepiej zawrócić i inną przecinką po drugiej stronie drogi prawie wjechać na punkt. Początkowo przecinka jest niezła, tyle, że dalej coraz bardziej zarośnięta, pojawiają się drzewa w poprzek drogi... Ten odcinek daje nam trochę do myślenie, jakiś km przed punktem zastanawiamy się, czy jednak nie objechać tego dookoła asfaltem... Nie... jedziemy dalej... ostatnie 500m jest zdecydowanie lepsze, bez błota, bez krzaków... punkt odnaleziony, Tym razem Marcin wyrywa się by zrobić zadanie specjalne, jak się później dowiadujemy ma zastrzelić kilku terrorystów... :) Po dobrych 10 minutach wraca, Terroryści nie istnieją... ;) Dostajemy Sudoku do rozwiązania. Gdy kratki są wypełnione możemy odczytać azymuty z punktów D i E, tyle, że odczytujemy je odwrotnie i wyznaczamy nie to miejsce... Chwila refleksji, mała podpowiedź i ... już wiemy co jest nie tak. Jeszcze raz i mamy w miarę poprawne wskazanie na mapie... jako że to dość blisko więc tam też się kierujemy... 

Buka wyszła z lasu
Buka wyszła z lasu © amiga


PK G - (ukryty, do odnalezienia)

Wyznaczone miejsce jest orientacyjne, ale wygląda na to, że powinno być na ścieżce, bądź tuż przy... cóż... jedziemy, to jedynie 1.5 może 2 km jazdy. Wystarczy liczyć przecinki... Dojeżdżamy do naszego wyznaczonego PK... to nie to miejsce, ale rysowaliśmy to w pośpiechu.... postanawiamy podjechać jeszcze kawałek i... jest :) Na miejscu strzelnica, trzeba trafić w żółte, bądź czerwone pole, nie udaje się, za to możemy się zrehabilitować pijąc zielony płyn, trafia na mnie... niestety to woda z prawdopodobnie barwnikiem spożywczym, a tak ładnie pachniało grzańcem.... 

Gdzie jest król
Gdzie jest król © amiga
Strzelnica
Strzelnica © amiga


PK E - skrzyżowanie dróg leśnych

Dojazd banalny, punkt dość prosty do odnalezienia, Na miejscu kolejne zadanie tym razem chodzi o zawiązanie węzła ratowniczego, mamy specjalistę, wiec piorunem zaliczamy zadanie. 
Węzły. to lubię :)
Węzły. to lubię :) © djk71

PK I - leśna droga

Pozostał do zaliczenia ostatni punkt... Krótki przelot lasami, punkt odnaleziony i sterując 4 linami mamy nakierować hak na perforator i przenieść do poza wyznaczone pole. Trochę zabawy i... mamy komplet punktów i sporo czasu...

Ogniska już dogasa blask
Ogniska już dogasa blask © amiga

Meta
Do mety są góra 4 km prawie cały czas jedną drogą... przyspieszamy :) i wpadamy na metę... lekko zmęczeni po nieprzespanej nocy, ale zadowoleni... Kolejny krok by zostać Tropicielem :) brązowym... 

Ubrania są przepocone... szybko nas wyziębiają, jak najszybciej chcemy się przebrać w coś suchego i zainstalować rowery na samochodzie... Zajmuje to trochę czasu. Teraz poczęstunek tropiciela, żurek i kiełbaska...

Darek Marcin i Krzysiek postanawiają się przespać chwilę na sali.... ja od początku nie miałem tego w planach, a temperatura panująca wewnątrz nie zachęcała to spania, leżenia... Wolałem się przejść. 

Wpierw zaliczyłem kawę w foodtruncku, była gorąca, od razu poczułem się lepiej... teraz chwila na zwiedzanie okolicy... Kieruję się na zamek który zwrócił naszą uwagę w nocy, po drodze jest jeszcze kościół i miejsce gdzie proboszczem był Jan Dzierżoń - ojciec współczesnego pszczelarstwa...  

Na pamiątkę Ojcieca współczesnego pszczelarstwa
Na pamiątkę Ojca współczesnego pszczelarstwa © amiga
Kościół św. Michała Archanioła w Karłowicach
Kościół św. Michała Archanioła w Karłowicach © amiga

Po głowie chodzi mi by odszukać te Kanie które widziałem w nocy... gdzieś w pobliżu, szkoda, że nie wziąłem mapy.... trudno... może będzie gdzieś w okolicy, chociaż nie planuję łazić po kniejach...  

Ciekawe znaki
Ciekawe znaki © amiga

Przy zamku znajduje się jeszcze stary młyn, ceglany, wielki i w fatalnym stanie... Sam zamek znajduje się za ogrodzeniem z informacjami o terenie prywatnym. Cóż. fota z daleka i idę dalej, zwiedzam park przyzamkowy...
Stary młyn
Stary młyn © amiga
Gotycki zamek w Karłowicach
Gotycki zamek w Karłowicach © amiga
W parku przyzamkowym
W parku przyzamkowym © amiga

Z daleka zauważam też cementownię, przynajmniej tak wyglądają te zabudowania, z bliska okazuje się, że jest raczej nieczynna... o wejściu na teren też raczej nie ma mowy... może to i dobrze... ? Gdyby byłą opuszczona pewnie wpakowałbym się do środka ;)
Chyba nieczynna cementownia w Karłowicach
Chyba nieczynna cementownia w Karłowicach © amiga
Tuż obok to chyba okolice centrum miejscowości znajduje się mały skwer z 2 fontannami, łukami, ławeczkami, roślinami... po niebie przewalają się ciężkie chmury, od czasu do czasu spada kilka kropli, ale nic wielkiego... 
W centrum Karłowic
W centrum Karłowic © amiga
Zapłakana fontanna
Zapłakana fontanna © amiga
Te chmury nie wróżą nic dobrego
Te chmury nie wróżą nic dobrego © amiga
Na mapie w komórce zauważam stację kolejową, może warto ją odwiedzić... kieruję się na nią. Po drodze podziwiam setki muchomorów rosnących tu i tam 
Grzyby rosną wszędzie
Grzyby rosną wszędzie © amiga
Stacja nie przedstawia się jakoś ciekawie, nie zachwyca, ot 2 perony, budka dróżnicza, rozkład jazdy, w sumie 4 pociągi 2 rano, 2 wieczorem.. Jej najlepsze lata minęły dawno temu, za to trafiam na 2 perełki, które mnie zachwycają, pierwsza to pompa wodna, na stacji czy nawet przy torach nie widziałem jej od dobrych 30 lat... druga to wieża wodna, jest piękna i jak zawsze jest zaniedbana, bez właściciela i bez perspektyw. W tym miejscu raczej nie ma szans na jej zagospodarowanie, uratowanie... chyba jedynie władze Karłowic mogły by ją przejąć i jakoś wykorzystać... Może na jakieś muzeum, bo restauracja, kawiarnia raczej nie ma racji bytu w tym miejscu... a może się mylę... 
Dworzec czy... raczej stacja Karłowice
Dworzec czy... raczej stacja Karłowice © amiga
Stacja chyba najlepsze czasy ma już za sobą
Stacja chyba najlepsze czasy ma już za sobą © amiga
Pompy nie widziałem na stacji dobre kilkadziesiąt lat
Pompy nie widziałem na stacji dobre kilkadziesiąt lat © amiga
Wieża wodna
Wieża wodna © amiga
Powoli wracam do bazy, zbliża się 9:00, zaskakują mnie buty "najki" zawieszone na przewodach telefonicznych...  trochę mnie to ubawiło, ciekawe który głupek je ta, wrzucił... ;)
Boisko przyszkolne
Boisko przyszkolne © amiga
Dość wysoko rozwieszają tutaj pranie i buty ;)
Dość wysoko rozwieszają tutaj pranie i buty ;) © amiga

Dochodzę do szkoły, podchodzę do foodtrucka, zamawiam kawę i hamburgera, chwilę później dołącza do mnie wymarznięty Marcin. zamawia podobny zestaw... Konsumujemy to już w szkole... jest niezłe, jest ciepłe, stawia nas na nogi... Może chwilę później dostaję sms-a od Darka, że wstali, idziemy na salę, powoli trwają przygotowania do ogłoszenia wyników... 
W oczekiwaniu
W oczekiwaniu © amiga
Zakończenie imprezy
Zakończenie imprezy © amiga
W losowaniu nagród Darek wygrywa gadżety, a ja może minutę później wstęp na Paintballa w Opolu lub Wrocławiu dla całej drużyny... 
Wylosowano Darka :)
Wylosowano Darka :) © amiga

Około 11 zbieramy się w drogę powrotną, w samochodzie jest ciepło, rozkłada mnie, kawa nie pomaga.... dopiero chwila na parkingu gdy mogłem się rozruszać przywraca mi krążenie... :)

W sumie Tropiciela jak zawsze oceniam bardzo pozytywnie... mają wyrobioną markę, swój jedyny i niepowtarzalny klimat... bawiłem się nieźle, zresztą po komentarzach pozostałych uczestników wygląda na to, że i im się podobało. Zaskoczyła pogoda..., zaskoczyła pozytywnie... nie padało, jak na koniec października było ciepło... Ciekawe jaki będzie tropiciel 22 :) Zabawa pewnie będzie jak zwykle przednia...

Ps. Część zdjęć jest pożyczona od Darka

Krótko w sprawie i po lesie

Sobota, 15 października 2016 · Komentarze(0)
Wybiło południe, mam w domu co robić, ale na szczęście muszę coś zawieźć na Giszowiec, cieszy mnie to o tyle, że świeci słońce, jest  ciepło, normalnie nie miałbym dzisiaj szans na rower a tak... W planie mam jeszcze zahaczenie o myjnię, ale to dopiero na powrocie. 

Dawno już nie jeździłem po lesie, wiec chodzi wariant tylko przez las, a tamtą stronę jednak nieco bardziej cywilizowanym wariantem, dość mocno wyasfaltowanym, 
Nawet nie wiedziałem, że są wieloosobowe

Nawet nie wiedziałem, że są wieloosobowe © amiga
Wjazd do lasu
Wjazd do lasu © amiga
Leśny przejazd kolejowy
Leśny przejazd kolejowy © amiga
Wydawało by się, że przy takich temperaturach powinno być sporo spacerowiczy, biegaczy, rowerzystów, grzybiarzy, a tutaj małe zaskoczenie. jedynie rowerzystów jest trochę, reszta grup nie istnieje. 
Co jakiś czas rozglądam się po bokach szukając grzybów, zależy mi na kani... w tym roku jeszcze nie znalazłem,  a to ostatni dzwon... i jedyny grzyb który widać z daleka w lesie jadąc rowerem :)... Widzę jedna tylko te jadalne raz... sporo sromotników, trochę nakrapianych muchomorów i tyle...
Jadę pod prąd, czy jak?
Jadę pod prąd, czy jak? © amiga
Całkiem sporo rowerzystów
Całkiem sporo rowerzystów © amiga
Jeden z leśnych krzyży
Jeden z leśnych krzyży © amiga
Przy stawie Janina
Przy stawie Janina © amiga
Na Giszowcu sprawa dla której przyjechałem zajmuje mi 10 minut... gadu-gazu i wracam, tyle, że odbijam na Murcki, rzadko jadę w tą stronę, a w tym roku to może jechałem tą drogą ze 2-3 razy, a szkoda... Chyba częściej jestem w Łódzkim... :)
Przez tunel na Giszowcu
Przez tunel na Giszowcu © amiga
Podobno kultowe miejsce rowerzystów, tyle, że coś ich mało
Podobno kultowe miejsce rowerzystów, tyle, że coś ich mało © amiga
Słońce świeci
Słońce świeci © amiga
Chyba trochę za grubo się obrałem, spokojnie można jechać na krótko, mam rozpiętego softshella a i tak jest mi za ciepło... 
Jesień jeszcze nie wszędzie przyszła
Jesień jeszcze nie wszędzie przyszła © amiga
Autobus do domu
Autobus do domu © amiga
Lekko pod górkę
Lekko pod górkę © amiga
W Murckach zatrzymuję się przy resztkach dworca PKP,  szkoda, że budynek został tak zdewastowany, szkoda, że PKP wygoniła z niego mieszkańców, to tylko kwestia czasu gdy go rozbiorą... 
Resztki dworca PKP w Murckach
Resztki dworca PKP w Murckach © amiga
Wyremontowany przejazd
Wyremontowany przejazd © amiga
Powoli pora zawracać do domu, jeszcze tylko kilka km lasem i wyjeżdżam w okolicach os Odrodzenia, na myjni kolejka samochodów, odpuszczam... 
Pięknie jest w lesie
Pięknie jest w lesie © amiga
Dawno tędy nie jechałem
Dawno tędy nie jechałem © amiga
Miejsce odpoczynku
Miejsce odpoczynku © amiga
Do domu już niedaleko
Do domu już niedaleko © amiga
Wracam do domy, Dystans niewielki, ale najważniejsze, że chociaż na godzinę udało się wyrwać, jutro ma lać więc o wyjeździe nie ma mowy... 

Krowa rajdowa

Niedziela, 25 września 2016 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Wyjeżdżam sporo przed świtem, pociąg prawie pusty, wewnątrz wracają imprezowicze, samą atmosferą można się upić, próbuję się zdrzemnąć, ale jak to zwykle ze mną w pociągach bywa szanse na to niewielkie, upajam się za to bogatym bukietem zapachów win, piwi  innych trunków... ;)
W Kolejach Śląskich
W Kolejach Śląskich © amiga
W Częstochowie przesiadka... na siłę muszę lecieć do kasy, bo w Katowicach za diabła w kasie nie dało się kupić biletu na całą podróż, Koleje Śląskie coś wspominały że zmienił się regulamin w Kolejach Regionalnych... podobno wprowadzono w osobówkach rezerwację na rowery... jakieś jaja... Pytam się o to konduktorki.... i zrobiła zdziwioną minę... Pierwsze Słyszy...ale przez tą akcję za rower płaciłem 2 razy... Szkoda gadać...
Koleje Łódzkie
Koleje Łódzkie © amiga
Zaczyna budzić się dzień, wstaje słońce, za oknem mgła... trzeba użyć telefonu... :)
Wschód słońca
Wschód słońca © amiga
Krajobraz we mgle
Krajobraz we mgle © amiga
Poranne klimaty
Poranne klimaty © amiga
Uroki wczesnego wyjazdu
Uroki wczesnego wyjazdu © amiga
Ciekawe kiedy mgły znikną
Ciekawe kiedy mgły znikną © amiga
Nikogo nie ma
Nikogo nie ma © amiga
W Łodzi Kaliskiej spotykam się z Karoliną i jedziemy samochodem za Aleksandrów Łódzki, na start KROWY Rajdowej, Impreza poza pucharem, ale w ciekawej okolicy, organizowana jest po raz trzeci, ja jestem tutaj pierwszy raz. Karolina pozwala sobie towarzyszyć... więc chyba się nie zgubię...  Może być ciężko, około 60km, wszyscy którzy znają tą okolicę mówią coś o piaskach... a ja na stosunkowo wąskich oponach...  42x700c. Wcześniej nie jeździłem nimi po piachu.... jak będzie... nie wiem, mam nadzieję, że nie utknę. 

Nieco przed 10:40 dostajemy mapy... terem może nie jest jakiś strasznie rozległy ale to co się rzuca w oczy stosunkowo niewielka ilość asfaltów...  Wyjeżdżamy z bazy jako jedni z ostatnich , mamy zaznaczone tylko kilka punktów, z wstępnej szybkiej analizy wynika, że czasu jest na styk.... 14 PK, 60 km... w czasie 4:15. uwzględniając brak asfaltów... wystarczy jeden, może 2 błędy i będzie po ptokach.... 

Na starcie
Na starcie © amiga
Ten krzyż to jakiś znak? Będzie aż tak ciężko?
Ten krzyż to jakiś znak? Będzie aż tak ciężko? © amiga
Chwila przed odprawą
Chwila przed odprawą © amiga
Mapy przed nami
Mapy przed nami © amiga

Widząc Wikiego na starcie, raczej nie mam złudzeń kto wygra... ;), cóż... ruszamy, najpierw powoli... zaliczamy punkty w kolejności ich numeracji... przynajmniej na początku. 

Niestety nie mam opisu punktów, a były dość charakterystyczne, lekko wierszowane ;), niestety zostały oddane na mecie. Jeszcze jeden szczegół który wyróżniał te zawody - nie ma perforatorów, trzeba coś spisać, policzyć sprawdzić i wpisać na kartę, przyznam się, że to najsłabszy punkt zawodów, tutaj premiowani są okoliczni mieszkańcy którzy dobrze ją znają, tam gdzie trzeba coś policzyć jest jeszcze ok, ale miejsca z których np liczy się kolor... już niekoniecznie.... 

PK 1 
Najbliżej położony punkt, dojazd wg mapy szutrami i pod koniec tylko trzeba wjechać we właściwą przecinkę, lekko przestrzeliwujemy, ale szybko zawracamy, te przestrzelenie to może 50 m, jakoś mam problem by przyzwyczaić się do tej skali mapy, ostatnio jeździłem głównie an mapach 1:75000 i 1:100000, mostek zaliczony, trzeba spisać gatunek powalonego drzewa w pobliżu... Brzoza - to nie mogło być nic innego, bo pewnie 90% ludzi nie było by w stanie zidentyfikować gatunku, zresztą sam pewnie byłbym w stanie określić może 4-5 gatunków poza brzozą.

PK 2 
Punkt znajduje się jakieś 2.5 może 3 km dalej w pobliżu leśniczówki, kilku bikerów mamy koło siebie, niby wybraliśmy wersję szutrową, niby ma być prościej, ale po raz pierwszy trafiamy na dość paskudne piachy, rower w kilku miejscach się zapada.... do Ambony trafiamy bezbłędnie, szczeble policzone - jest ich 10.

Ambona z 10 ma szczeblami... o ile dobrze pamiętam ;)
Ambona z 10 ma szczeblami... o ile dobrze pamiętam ;) © amiga

PK 3

Lustrzanka została w samochodzie, dzisiaj raczej nastawiłem się na zdjęcia telefonem, miejscami jednak żałuję.... okolica jest malownicza, Droga za to przynajmniej jej pierwsza część daje się we znaki, trochę piachów, trochę szutrów, kamieni... tarka... gdy docieramy do asfaltu czujemy ulgę, dojazd do przecinki gdzie ma być grób psa jest bezproblemowy, wjeżdżamy w tą właściwą i... widzimy ekipę poszukiwawczą, to nie wygląda dobrze, grobu nie ma... teren jest czesany w odległości około 100m od miejsca gdzie jesteśmy, w końcu ktoś krzyczy jest... i jest... jakieś 100 metrów na wschód... na mapie jest więc błąd... co organizatorzy potwierdzają już na mecie. Imię psa spisane, jedziemy dalej.

No i jesteśmy w polu
No i jesteśmy w polu © amiga
Gdzie ten pomnik?
Gdzie ten pomnik? © amiga
Grób psa
Grób psa © amiga
Piko - był kochany
Piko - był kochany © amiga

PK 4 

Początkowo planowaliśmy podjazd na PK od północy jednak Karolina zwróciła uwagę, że chyba jest przecinka, tyle że kółko zasłania ją...  trochę więc na czuja wjeżdżamy w miejscu gdzie ma być... i jest... punkt odnaleziony, zresztą kilka osób też tam się kręci... 
Tyle, że zastanawiam się co to było, chyba paśnik... (brakuje opisu punktów) i trzeba przeliczyć szczeble w dnie paśnika. Jest ich 5 - tego też w tej chwili pewny nie jestem ;). Cóż... 

Punkt znaleziony jedziemy na 

PK 5

Droga dość prosta, jedziemy z grupą bikerów i oczywiście przestrzeliwujemy, tak to jest jak włącza się instynkt stadny... nie przepadam za takimi sytuacjami, jednak Karolina ma głowę na karku... Pytanie dotyczy pięter lasu ile ich jest i co to za piętra... z pamięci... 
 Ściółka, Runo,  Podszycie, Drzewa - oczywiście to w tej chwili z pamięci, ale mogłem się machnąć, Google w tej chwili podpowiada mi że Podszycie to Podszyt, ale niby to samo , w każdym bądź razie były 4 warstwy ;)

PK 6

Tym razem do odszukania jest słupek określający granice oddziałów, ich jest od groma w lesie liczymy przecinki, na dokładkę spory fragment jest po lesie i po piasku... odbijamy w przecinkę która wydaje nam się tą właściwą, słupek znaleziony i chyba ten właściwy, numery oczywiście z pamięci... więc może być z tym różnie.... 131, 130, 118 przy drodze było jeszcze kilka słupków... wiem że odczytywałem ich numery, więc być może teraz coś pokręciłem, ech szkoda, że nie zrobiłem zdjęcia karcie startowej.... Swoją drogą czemu nie robiłem zdjęć? Telefon miałem pod ręką...  

PK 7

Jedziemy z grubsza na północ by dotrzeć do szutru wzdłuż autostrady tam naszą uwagę zwraca przepust pod drogą... to skróci nam drogę :) więc tam też podążamy... Za stawem ma być miały domek i zadanie - policz żabki... jakie żabki... 
Dojeżdżamy na miejsce...  wchodzimy do środka i są... jest ich 17 to te od firan... 

PK 8

Dość długi przelot, decydujemy się na wariant przez Wiktorów i Orlą, tutaj zadanie to policz okna w garaży przy opuszczonym domu...masakra.. przestrzeliwujemy o jakieś 200 m... zawracamy... okazuje się, że to nie opuszczony dom tylko dom w budowie za siatką ogrodzeniową, liczymy zza płotu okna... jest ich 3

PK 11 

Zmiana kolejności... z tej strony jazda wg numeracji nie ma większego sensu, ww zasadzie chyba bardziej naturalnym byłby PK 14, ale zaczyna nam brakować wody a to punkt gdzie ma być coś do picia...  czytaj woda Na miejscu jesteśmy dość szybko, tym razem do spisania jest informacja w którym kręgu znajdują się Skrzaty, opis znaleziony, woda uzupełniona, banan zjedzony, jedziemy dalej, tuż obok jest
Co to jest Skrzat.... ;)
Co to jest Skrzat.... ;) © amiga

PK 10

Na około 500 odcinku ma być dom, gdzie właściciel powiesił na słupkach ogrodzeniowych puszki po piwie, mamy spisać nazwę tego najbardziej ulubionego, czas nas goni, nie zatrzymujemy się, dopiszemy to dalej, ale działka znaleziona bezbłędnie, puszki są po Tyskim Harnasiu i jedna po Okocimiu...

PK 14

Musimy nieco zawrócić na PK, na północ...w większości szutrami, gnamy jak wariaci... czasu coraz mniej ,punktów do zaliczenia również... mamy zobaczyć i spisać to to za zwierze siedzi na drzewie... na miejscu okazuje się, że to małpa :) 

PK 13
w końcu sam asfalt, może 3 km d przejechania, szybko docieramy pod kościół, spisz kolory okien... i teraz znowu będzie z pamięci.. 
czerwony, niebieski, zielony i żółty - tego ostatniego nie jesteśmy pewni... wnętrze jest ciemne, kościół zamknięty a kolor prawie nierozpoznawalny... ech... właśnie z takich powodów wolałbym perforatory, nie było by takich problemów... 

PK 12

W większości szuter i trochę po lesie, ale odcinek krótki... brzony odnalezione i tutaj również problem, brzozy są 2 ale jedna z odnogą może na wysokości 20 cm z 10 m wygląda jakby były 3, wpisujemy 2 z adnotacją o innej możliwości... brrrr te perforatory.... 

PK 9

Ostatni nasz punkt, dość długi przelot, czasu za to bardzo mało.... gnamy na wariata... wpadamy na miejsce, punt zaznaczony przy stawie... coś o bramce.... brami nie ma... z daleka przez drzewa za bagnem Karolina zauważa jakieś 2 bramki... wyjeżdżamy i podjeżdżamy ciut dalej liczmy haczyki na górnej belce... jest ich 13...mam delikatne obiekcie do szczegółowości mapy i zaznaczenia tego PK. Punkt nie jest przy stawie, jest jakieś 50 metrów od niego. Oznaczenie na szarym polu...  

Nie zastanawiamy się nad tym, mamy góra 30 minut czasu... masakra jakaś...

Meta

Ja na wąskich oponach, Karolina także, ale dzielnie walczymy z szutrami, z piaskami, wpadamy na metę, zziajani, zmęczeni... ledwo żywi. wg mojego zegarka jest 14:59... wg organizatorów 15:01...  tak też wpisują nam na karty, nie kłócę się bo i po co jak chwilę później okazuje się, że przedłużyli czas o 5 minut... a może i więcej. Tyle, że ja swojego czasu jestem pewien... w końcu synchronizowałem go z netem kilka godzin wcześniej... 

Jest chwila by pogadać, okazuje się, że Wiki wpadł na metę jaki pierwszy (tak też obstawiałem na początku) z kompletem, jechało z nim jeszcze 2 gości... nie wiem na którym jestem miejscu, ma być to ogłoszone na facebooku... cóż poczekam... 

Za to Karolina ląduje na pudle na 2-gim miejscu, różnica pomiędzy pierwszym to jedynie kilka sekund... na ostatnim odcinku zostaliśmy wyprzedzeni... Ale i tak było nieźle, tym bardziej, że teren nie był lekki a asfaltu było niewiele... 

A jeszcze jeden szczegół... zamiast perforatorów sportowych można użyć zabawkowych, ozdobnych z wzorami, kosztują grosze i można je kupić w wielu sklepach z art biurowymi... Na jakiś zawodach były wykorzystywane i spisały się nieźle... 


No i mamy pudło
No i mamy pudło © amiga
Karolina na podium :)
Karolina na podium :) © amiga

Zawody skończone, słońce coraz niżej, pakujemy rowery i Karolina podrzuca mnie na stację PKP, chwila pożegnania i lecę, mam kilka minut do odjazdu, ostatnie zdjęcia Łodzi z peronu, trwa mecz na pobliskim stadionie, chyba nic wielkiego, bo ludzi mało... ale przynajmniej są głośni ;)

Podjeżdża pociąg, o czasie, pakuję się do środka, i.... chwilę później kołchoźnik ogłasza, że wyjedziemy z około 30 minutowym opóźnieniem, jedna z pasażerek zasłabła i czekamy na pogotowie... Te przyjeżdża bardzo nieśpiesznie... faktyczni od chwili ogłoszenia do przyjazdu minęło dobre 20 minut :(
Na stacji Łódź Kaliska
Na stacji Łódź Kaliska © amiga
Przyśpiewki wskazują, że trwa mecz
Przyśpiewki wskazują, że trwa mecz © amiga

W końcu jednak ruszamy, mam 3 godziny, próbuję się zdrzemnąć... nie ma szans... 
W pociągu InterCity
W pociągu InterCity © amiga
Dojeżdżam do Katowic... został tylko dojazd do domu, jest chłodno, ciemno.. jadę najkrótszą drogą... W domu ciuchy lądują w praniu a ja w wannie, dawno a sobie nie miałem tyle piachu i pyłu... 

Dzień był dość intensywny, sama KROWA bardzo wymagająca, większość szlaków piaskowa, szutrowa, niewiele asfaltu... prawdę powiedziawszy nie spodziewałem się aż takiego hardcoru na amatorskiej imprezie...  Zresztą gdy jechaliśmy było widać, że niektórzy uczestnicy mają serdecznie dość. Brakowało też jakiegoś bufetu, była tylko woda na 11 PK...  z drugiej strony to jedynie 4 godziny z hakiem. Inna sprawa, że po drodze kojarzę tylko jeden sklep i to właśnie w okolicy 11-ki;)

Dzień w sumie był miło spędzony razem z Karoliną... Dziękuję Ci za kolejny wspólny maraton :)

W kilometrażu doliczony jest jeszcze mój dojazd do dworca PKP... w sumie niewiele, ale jednak...

Góry Mazowieckie z Karoliną

Niedziela, 4 września 2016 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Z Karoliną umawiamy się około ósmej... więc z rana wstaję dość wcześnie, pędzę ile sił... Na miejscu chwila rozmowy, ustalamy plan... bo w ciągu tygodnia nie było jak... pomysłów było kilka, ale życie i tak je zweryfikowało, Wycieczka będzie podzielona na 2 części, pierwsza to pomysł Karoliny by zahaczyć o góry Mazowieckie w okolicach Żelechlinka, tyle, że o 13 musimy być w Tomaszowie na obiedzie :)

Prognozy mówią o możliwych deszczach tyle, że po 20... z rana temperatura w okolicach 15 stopni... względnie ciepło, później ma być gorąco, w planie nawet +30... wiatr z południowego-zachodu... Wstępna ocena odległości to około 30km do Żelechlinka, niby mamy czas, ale jednak planujemy coś zwiedzić, odwiedzić, a to przecież też zabiera czas.

Ruszamy, pierwszy krótki postój przy kościele w Lubochni, po raz pierwszy trafiam w czasie gdy nie trwa msza, gdy nie ma wiernych, kościół otwarty... Jedynie pani lodziarka jak zawsze ta sama przed bramą wejściową. 

Wewnątrz rozglądamy się za ukrytymi czaszkami :) I jest... niedaleko ołtarza na niewielkim krzyżu. 
W kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Lubochni

W kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Lubochni © amiga
Kolejna czaszka odnaleziona
Kolejna czaszka odnaleziona © amiga
Boczny ołtarz
Boczny ołtarz © amiga
Z Jasienia na ołtarz
Z Jasienia na ołtarz © amiga
Na spokojnie możemy zwiedzić wnętrza, chwilę odsapnąć, w końcu jednak pora ruszyć dalej, czeka nas długi przelot to Żelechlinka... po drodze, nie ma nic specjalnie ciekawego, pola, troszkę lasu, ale im bliżej celu tym coraz więcej podjazdów, z horyzoncie pojawiają się wzniesienia, trochę to przypomina jurę tą z okolic Krakowa... Z daleka ciężko ocenić wysokość. 

Docieramy do centrum Żelechlinka, prawdopodobnie za chwilę zacznie się msza, ludzie ciągną z każdej strony, o wejściu do środka nie ma mowy, rozglądam się czy nie ma jakiegoś sklepu otwartego, przydały by się jakieś banany, czy batony... mamy ze sobą tylko wodę w bidonach... trochę mało jak na planowane 70-80km
Kościół p.w. św. Bartłomieja Apostoła w Żelechlinku
Kościół p.w. św. Bartłomieja Apostoła w Żelechlinku © amiga
Nie ma nic piękniejszego niż uśmiech na jej twarzy :)
Nie ma nic piękniejszego niż uśmiech na jej twarzy :) © amiga

Po krótkim postoju ruszamy dalej kierunek Karolinów... gdzie mamy pojechać na Ignatów, Dzielnicę, w lesie coś nam się nie zgadza z mapami... w końcu odpalam nawigację... na mapie nie ma jednej z dróg... na mapach openstreet jest udaje się ustalić pozycję i kierunek...ruszamy we właściwą stronę.. .
Chyba tam pojedziemy?
Chyba tam pojedziemy? © amiga
Pod kapliczką
Pod kapliczką © amiga
Jednak w kilku miejscach mamy wątpliwości co to zawartości mapy, są chwile zwątpienia... zastanawiamy się gdzie jesteśmy... coś się nie zgadza, Karolina wspomina że w okolicach Dzielnicy powinna być kamienista droga... nie ma jej jednak..a może i jest tyle, że przysypana... 
Łódzkie góry
Łódzkie góry © amiga
Na szczycie podjazdu
Na szczycie podjazdu © amiga
Niby nie na Śląsku a Brynica jest
Niby nie na Śląsku a Brynica jest © amiga

W końcu odnajdujemy się w terenie, na mapie faktycznie są błędy, Stajemy przy pierwszym dzisiaj młynie w Jankowicach-Kolonii kilka zdjęć i przypętał się jakiś tubylec, coś do nas mówi, pyta się skąd jedziemy... aż korci mnie by powiedzieć, ze z Katowic... Ciężko mi powiedzieć, czy chciał pomóc, czy nie, ale na bank jego obecność i próba nawiązania kontaktu była paskudna... 3 szybkie fory i jedziemy dalej, takie towarzystwo nam nie jest do niczego potrzebne.

Starty młyn wodny w Dzielnicy
Starty młyn wodny w Dzielnicy © amiga
Pędzi, pędzi
Pędzi, pędzi © amiga
Staw przy młynie
Staw przy młynie © amiga
Nieco dalej znajduje się dworek, po raz kolejny jego umiejscowienie nie zgadza się z tym co jest na mapie... we właściwym miejscu zatrzymujemy się tylko dzięki Karolinie :) Dziękuję... pewnie minąłbym to miejsce... zakładając, że mapa wie lepiej... a w miejscu gdzie pokazywała, nic nie było... jakieś zwykłe zabudowania wiejskie. Swoją drogą tego drzewa - pomnika przyrody też nie był ona swoim miejscu... 
Zapuszczony dworek w Jankowicach
Zapuszczony dworek w Jankowicach © amiga

Przejeżdżając przez Rawkę ukazuje nam się młyn w Górze. Jest wielki i w całkiem niezłym stanie, mam jednak wątpliwości czy jest jeszcze używany... 
Młyn w Górze
Młyn w Górze © amiga
Już dojrzały czarny bez
Już dojrzały czarny bez © amiga

W planie mieliśmy jeszcze pobliski Jeżów, ale... mamy 2 godziny czasu by wrócić na grilla, Niby to jedynie 40km... powinniśmy zdążyć jednak gdy odwracamy się na południe, czujemy silne podmuchy wiatru... rowery odmawiają współpracy, musimy mocno naciskać na pedały by utrzymać 20 km/h. W Węgrzynowicach trafiamy na otwarty sklep. kupujemy Grześki, coś trzeba zjeść... inaczej padniemy..

Na miejsce docieramy 6 minut przed czasem. Ufffff....

Po pysznym obiedzie, chwili odpoczynku ruszamy dalej, tym razem do Wolborza. stamtąd muszę dotrzeć do Piotrkowa Trybunalskiego. 
Początkowo wyznaczamy sobie kilka miejsc które chcemy odwiedzić, jakieś  młyny, jednak na niebie zaczyna się pojawiać coś czego nie miało być... to ciemne deszczowe chmury, pogoda zmienia się, wiatr coraz silniejszy, gdzieś po naszej prawej stronie widzimy, że leje, czy uda nam się to ominąć, ustalamy, że gdyby była jakaś wiata i bezie padać to stajemy by przeczekać. Kilak razy kropi deszcz, tyle, że to nic wielkiego...
Dwa krzyże
Dwa krzyże © amiga
W sumie zmieniamy plany - głównie przeze mnie, szybciej i bez zwiedzania osiągamy Wolbórz, na chwilę wchodzimy na teren cmentarza. na którym znajduje się zabytkowa kaplica.
Kaplica cmentarna w Wolborzu
Kaplica cmentarna w Wolborzu © amiga
Tuż obok jest wielka stadnina, wjeżdżamy na jej teren...krążymy po okolicy, podziwiamy zabudowania, roślinność, widzimy konie większe, mniejsze... 
Zabudowania na terenie stadniny ogierów w Bogusławicach
Zabudowania na terenie stadniny ogierów w Bogusławicach © amiga
Spichlerz na terenie stadniny?
Spichlerz na terenie stadniny? © amiga
Karolina wśród zieleni
Karolina wśród zieleni © amiga
Mija dobre kilkanaście minut, kierunek centrum Wolborza, na niebie coś się kotłuje, słuchać od czasu do czasu grzmoty.... jeszcze tego było nam potrzeba. Pakujemy się do Pizzerii na kawę. Zaglądamy na radary... burza przechodzi właśnie nad Piotrkowem i idzie na nas... Kropi deszcz, wstępnie po głowie chodzi mi by przeczekać... jednak Karolina naciska by jeszcze podjechać pod młyn który odpuściliśmy ostatnio... Wsiadamy na rowery i jedziemy... to niedaleko... krótki postój, kilak zdjęć... niebo się rozpogadza... burza przeszła nie stwarzając problemów. 
Młyn w Wolborzu
Młyn w Wolborzu © amiga
Okienko wśród zarośli
Okienko wśród zarośli © amiga
Wracamy do Wolborza, tam rozstajemy się, Karolina z Wiatrem jedzie na Tomaszów a ja pod wiatr na Piotrków... Droga jest mi coraz lepiej znana ;)  gnam wzdłuż S8. Kilkanaście km bez zatrzymania, po wiatr... maksymalna prędkość nie przekracza 25 km/h. Docieram na dworzec w Piotrkowie, zaglądam na rozkład jazdy. hm... jest w czym wybierać... za około 30-40 minut są 2 pociągi, pierwszy osobowy, drugi IC. Z lekką niechęcią i po konsultacjach z panią w kasie udaje się ustalić, że to nowy skład, żadne TLK czy inne dziadostwo. Cóż... kupuję, a dworcowym sklepie coś do picia na drogę i idę na peron. Po kilkunastu minutach okazuje się, że osobowy ma 25 minut opóźnienia..., dobrze, że nim nie pojechałem... przyjeżdża Dart IC... w środku pełno, pełniście, przez chwilę chodzi mi po głowie by jednak poczekać na osobówkę, tam będzie luz... będzie miejsce na rower, po pytaniu czy jest miejsce na rower w 6 tym wagonie okazuje się że jest. Wsiadam... Dartem jadę drugi raz, miejsce na rowery takie sobie, zastanawiam się jak bardzo musi być niepełnosprawna ta osoba która projektuje miejsca na rowery... Prawie na 100% nie jeździ rowerem... nie wieszał rowera na hakach. Cokolwiek by nie mówić to w "kiblach" rower jeździł tak jak powinien... było miejsce nawet na kilkadziesiąt rowerów... Szkoda gadać... 

Do Katowic docieram po 20... leje... dotarły burzowe chmury... wsiadam na rower i jadę do domu, na szczęście nie mam daleko... 


To był długi dzień, ale piękny, a wszystko dzięki Karolinie :) Dziękuję...