Wpisy archiwalne w kategorii

do 68km

Dystans całkowity:12663.22 km (w terenie 3720.00 km; 29.38%)
Czas w ruchu:654:42
Średnia prędkość:19.34 km/h
Maksymalna prędkość:63.76 km/h
Suma podjazdów:65222 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:156 (84 %)
Suma kalorii:544565 kcal
Liczba aktywności:272
Średnio na aktywność:46.56 km i 2h 24m
Więcej statystyk

znowu troszeczkę dookoła

Czwartek, 25 lipca 2013 · Komentarze(2)
Grzegorz Kupczyk – Smak Ciszy


Jako że ostatnio wiało nudą, mało wyjazdów gdzieś dalej. Sama jazda praca domu i z powrotem to w zasadzie formalność, coś nad czym się nie skupiam, nie musze przy tym nadwyrężać szarych komórek… nawet rozkład dziur w leśnych duktach znam na pamięć. Trzeba było delikatnie urozmaicić powrót, tym bardziej, że mam trochę czasu w zapasie, może nie jest go specjalnie wiele, ale… dostatecznie dużo aby dołożyć sobie 20km :).

Wyjazd z pracy ok. 17:00, początek to hałda w Sośnicy, tyle, że tym razem przejazd koroną hałdy, z reguły się tutaj nie pcham bo najczęściej szkoda czasu…, gdzieś się spieszę, tak po prawdzie to ostatni raz tędy przejeżdżałem w zeszłym roku… Trochę się pozmieniało w tym czasie, niektóre ścieżki zarosły, inne zostały wypłukane, pojawiły się nowe podjazdy, nieco dalej widać, że hałda dalej rośnie…

Widok z hałdy w Sośnicy w kierunku Zaborza © amiga


Na szczycie © amiga


Wstęga autostrady A4 © amiga


Pora zjechać, jadę po swojemu, czyli na czuja, na azymut szukając miejsca na zjazd, specjalnie nie ma z tym problemu jest kilka lokalizacji umożliwiających taki manewr. Spoglądam na licznik… nachylenie po 10-11% :) fajnie, tyle, że strach się rozbujać, ścieżynka ma ok. 20cm szerokości, sporo wybojów i na koniec mały rów do pokonania…

Wyjeżdżam tyłem w niedaleko wiaduktu w Kończycach… tylko co teraz? Skręcam na południe, jadę w kierunku Chudowa, nie było mnie tam już kilka miesięcy…, dojeżdżając zauważam, że po okolicy kręci się sporo motocyklistów…, czyżby zlot? Dokładnie tak jest…

W Chudowie przy zamku © amiga


Piękne maszyny © amiga


Kolejna zabawa dla dużych dzieci © amiga


No ładne cacko © amiga


Chwila postoju, kilka fotek i ruszamy dalej na Bujaków, długi 2-3% podjazd…, mimo że nachylenie jest stosunkowo wredny i męczący, tym bardziej, że na czymś takim jedzie się na blacie, szczególnie gdy wyjazd na Śnieżkę tuż, tuż… a gór w najbliższej okolicy jak na lekarstwo…

Odbijam na Mikołów, po drodze jeszcze chwila postoju przy sklepie, w końcu trzeba czegoś się napić… 2l napoju starczą, mogę jechać dalej… Więcej przerw dzisiaj nie przewiduję, widzę, że zegar tyka…, chcę wykorzystać czas maksymalnie.
W centrum Mikołowa odbijam w kierunku Zarzecza, Podlesia, tam szybka decyzja, lecę na Kostuchnę, przez chwilę korci mnie wjazd na hałdę, ale odpuszczam, stracę zbyt dużo cennego czasu, a chciałbym jeszcze zahaczyć o Murcki co też czynię z wielką satysfakcją. Tyle, że to ostatni punkt wycieczki…, chodził mi po głowie jeszcze przejazd przez Giszowiec, jednak nie dzisiaj…. Skracam trasę i prawie prosto do Ochojca, tyle, że przez las…

Po powrocie szybka kąpiel i wypadam z domu…, wieczorem jeszcze parę spraw do załatwienia…

Ruda Śląska - poza mapą....

Wtorek, 16 lipca 2013 · Komentarze(6)
Myslovitz - Scenariusz Dla Moich Sąsiadów


Z firmy wychodzę ok 16:30, a może nieco później, jest piękna słoneczna pogoda, od początku jest dla mnie jasne, że nie pojadę najprostszą drogą do domu, tym bardziej, że z rana moją uwagę zwrócił park im. rotmistrza Witolda Pileckiego w Zabrzu Kończycach, w zasadzie na granicy Zabrza i Rudy Śląskiej.

Jeszcze przed wyjazdem przeglądam zdjęcia satelitarne interesującego mnie terenu. W dużym powiększeniu sprawdzam przejezdność poszczególnych fragmentów. Krótko przed wyjazdem mam z grubsza opracowany plan..., z zaznaczonymi punktami na trasie które chcę zaliczyć.

Wspomagam się trekbuddy (niestety programy typu endomondo, czy navime, jeszcze nie posiadają wszystkiego co jest mi potrzebne do pełni szczęścia).

Do Kończyc trasę zaliczam po szosach, tutaj nie ma udziwnień, bo w zasadzie jak? W centrum miasta nie poszaleję, nie wyjadę poza „mapę”..., muszę znaleźć się nieco na peryferiach...

Na rogu ulic Sztygarskiej i Sikorskiego ktoś woła Darek, Darek.... jakiś biker na szosie..., zawracam i.... rozpoznaję toż to Tomek..., nie widziany prawie rok, chwilę rozmawiamy, złapał panę, na szczęście do domu niedaleko... Może uda się umówić kiedyś o 4:00 w okolicach Helenki? :) Czas pokaże. Fajnie było się spotkać... ;) i zamienić te kilka zdań... ech....

Jednak pora ruszyć dalej, do Kończyc mam jeszcze 4 km, może ciut więcej..., jednak nie dane jest mi szybko dotrzeć do rogatek tej dzielnicy. Na rogu ul. Winklera i Sportowej, zjeżdżam na pobocze... , w tylnym kole na dole coś mam mało powietrza, rower tańczy na ulicy.

Wyjmuję dętkę, przeglądam oponę i odnajduję całkiem spory kawał wbitego szkła... . 10 minut później jestem w siodle, mogę ruszać dalej. Dojeżdżam w pobliże parku i... hyc w teren, spoglądam na GPS-a … z grubsza określam kierunek i szukam stawików parkowych i potoku Czerkawka.

Pozostałości mostu nad potokiem Czerkawka © amiga


Potok czerkawka w parku rotmistrsza Witlda Pileckiego © amiga


Strome kawałki © amiga


Zaliczam jakieś single trucki, zjazdy, podjazdy..., ciekawie się robi...

Trochę hopek © amiga


Jeden z kilku parkowych stawików © amiga


W końcu wyjeżdżam z parku przy ogródkach działkowych „Biała Róża” przy ul. Pszczyńskiej, jadąc dalej trafiam na niebieską rowerówkę „dookoła Zabrza”, przez jakiś czas jadę nią na granicy z Rudą Śląską, okrążając szyb Walenty i...

Mostek na rowerówce © amiga


W pobliżu muzeum PRL-u © amiga


docieram do ul. Zajęczej na przedłużeniu której znajduje się muzeum PRL-u :), tyle, że dzisiaj tam nie prowadzą mnie koła, wjeżdżam ponownie w teren mijam kolejny staw... z dziesiątkami wędkarzy na brzegach. O takich miejscach w chyba wiedzą tylko autochtoni...., na mapach nie ma mowy, aby ktoś umieścił jakiekolwiek informację, nie mówiąc już o tym aby zaznaczyć ścieżki w okolicy, jedyna opcja to zdjęcia satelitarne i jazda na czuja...

Kaczki czują się jak w domu © amiga


Staw w pobliżu ul. Zajęczej w Rudze Śląskiej © amiga


Widok stawu z innej strony © amiga


Wyjeżdżam na ul. Górną, w zasadzie na resztki tej ulicy, zniszczony asfalt wkrótce ustępuje miejsca drodze gruntowej,a na Goole Earth widziałem w okolicy jakieś resztki boiska..., staram się do nic dotrzeć, niewiele brakowało, a minąłbym to miejsce, jest już dość mocno zarośnięte, jedynie bieżna w jako takim stanie, po śladach można domniemać, że miłośnicy crossa korzystają od czasu do czasu z tego miejsca...

Pozostałości boiska przy ul Górnej w Rudze Śląskiej © amiga


Zaliczam rundę honorową dookoła i szukam wyjazdu, jakąś boczną ścieżynką pomiędzy drzewami docieram do ul. Partyzantów i... jestem na Wirku, znajoma okolica. Chwila odpoczynku na szosach, jednak zamiast skręcić w ul. Wyzwolenia jak to czynię „zawsze” jadąć szosami do i z pracy, tym razem skręcam nieco dalej w ul. Polną. Moje zdziwienie budzi oznaczenie – czerwony szlak rowerowy..., hmmm. Nie przypominam go sobie na mapach..., ale nic, nakreślona przeze mnie trasa pokrywa się z tym szlakiem, więc mam powód do zadowolenia, gdzieś powinienem wyjechać... Wkrótce nazwa ulicy jest adekwatna do tego po czym jadę..., tyłem docieram do ul. Oświęcimskiej w Kochłowicach...

Menhir obelixa? © amiga


Czyżby jednak miał być asfalt ? © amiga


Będąc już w centrum Kochłowic, nie skręcam w ul. Piłsudskiego prowadzącą do Panewnik, wbijam się w ul. Radoszowską, później Młodzieżową ze stromym podjazdem (chwilami licznik wskazywał 8% nachylenie) i dalej ul. Warsztatową docieram do kładki nad A4-ką.

Harfa na przedłużeniu ul. Warsztatowej w Rudzie Śląskiej © amiga


Zastanawiam się czy nie wjechać w ul. Kalinkową i nie objechać dookoła KWK „Wujek” Ruch Śląsk, jednak pragmatyzm bierze górę, spoglądam na zegarek i... dzisiejszy powrót zajął mi już sporo czasu, focenie, niestety kradnie strasznie bezcenne minuty... Skracam więc wycieczkę, ponownie wjeżdżam na ul. Oświęcimską i wkrótce żegnam się z Rudą Śląską...,

Pożegnanie z Rudą Śląską © amiga


Bocznymi leśnymi drogami docieram do Kokocińca, gdzie zupełnie przez przypadek spotykam znajomego, :), chwila na rozmowę... i ruszam dalej, do domu pozostało ok 6km. Reszta trasy to raczej standard. Zatrzymuję się przy lodziarni Dłucik w Piotrowicach, tyle, że muszę się obejść smakiem, jest już zamknięte..., spoglądam na zegarek..., jest 19:30.... trochę zeszło...., jeszcze tylko odwiedziny pobliskiego paczkomatu i do domu :)

Miłego wieczora :)

po okolicy

Niedziela, 14 lipca 2013 · Komentarze(1)
Queen - I want it all


Niedzielny poranek, mam trochę czasu mogę zająć się rowerem, więc mycie, czyszczenie napędu, smarowanie i... mogę jechać...
Plan na dzisiaj dość spokojny familijmy, jestem umówiony z rodziną w terenie, mam robić za "eksperta" przy kupnie roweru (ale jaja :). Młody jest dzisiaj umówiony na oględziny rowerka... i ew. kupno...
Rowerek na zdjęciach wygląda dość przyzwoicie, cena też zachęcająca... więc ok 11:00 meldujemy się w Bogucicach.
Chwila na przegląd..., stan jest niezły, ktoś go nieźle zakonserwował, wolnobieg, łańcuch, przedni hamulec w zasadzie nówki..., w tylnym hamulcu linka z pancerzem do wymiany, nie dokręcone konusy w tylnym kole... :), pewnie do delikatnego poprawienia będzie tylna przerzutka i... te błotniki przeniesione z jakiegoś 28 calowca...
Niemniej to drobiazgi, część zostaje od razu zrobiona, reszta zostaje na później. W drodze wizyta w GoSporcie, krótka rozmowa z serwisem i... chyba ich po...o, za wymianę linki i pancerza żądają 60zł + własna linka i pancerz... jakieś nieporozumienie... . Kończy się na kupnie linki za 10zł. Resztę zrobimy w domu...
Już na miejscu zabieramy się za serwis, przedni błotnik leci od razu, linka zostaje wymieniona...., a 60 zł możemy przeznaczyć na bardziej szczytne cele :)
Pora sprawdzić rower w delikatnym terenie…, kierunek Kokociniec i podjazd w kierunku Załęskiej Hałdy, później odbijamy przez "Uroczysko Buczyna” dalej kawałek szosami i zawracamy na Kokocieniec przez lasy. Rowerek chyba spisał się na medal, tyle że młody musi przywyknąć do 24", halmucy na klamkach i przerzutek :)
Okolice 3 stawów w Katowicach © amiga


Coś się buduje po drugiej stronie © amiga


Młody na podjeździe :) © amiga

po terenie lekko dookoła

Środa, 3 lipca 2013 · Komentarze(0)
Grzegorz Turnau - Historia pewnej podróży


Jest ok 16:30, pakuję się, przebieram i na rower…, ruszam…
Początkowo szosami, jednak po długim okresie bez terenu, muszę, po prostu muszę odwiedzić znajomą górkę, piasek, błoto, przejechać się obok stawu…, po prostu nie mam ochoty na szosę, może chodzi o jakieś odreagowanie?
W Sośnicy, najszybciej jak tylko można, wjeżdżam a teren, w zasadzie to na plac budowy średnicówki, dopiero kilometr dalej zaczyna się podjazd na hałdę…, jest nieźle, obawiałem się, że jeszcze będzie mokro, ale błoto pozostało w zasadzie tylko w jednym miejscu, reszta sucha, za to ścieżka dość mocno zarosła…
Mijając A4 w skręcam nieco inaczej niż zwykle, tędy jeszcze nie jechałem, zastanawiam się, gdzie mnie zaprowadzi ścieżka i czy będę się wracał…, jednak jest nieźle, ścieżka dość mocnym łukiem minęła Makoszowy, wyjeżdżam w pobliżu nowo wybudowanego wiaduktu na Legnickiej…, znowu udało się urwać dobry kilometr szos :).
Dalsza trasa też głównie terenem, początkowo po wałach wzdłuż Kłodnicy, dalej Borowa Wieś (ul Piaskowa już nie jest taka piaskowa :), wjazd w las i ląduję na Halembie. 100m po drodze i ponownie teren, tym razem wyjeżdżam w okolicach Starej Kuźni, chwila wahania i … jadę na Starganiec :), lubię ten fragment ze swoimi długimi upierdliwymi podjazdami, piachem, kamieniami… :)
Nas jeziorkiem odpoczywam może 10 min. i ruszam dalej, tyle, że jeszcze nie chce mi się jechać do domu, postanawiam pojechać delikatnie naokoło, tyle, że tym razem nieco więcej szos. Owsianą dojeżdżam do Kamionki, dalej Zarzecze, Podlesie przez las na Kostuchnę i tyłem szlakiem docieram nad stawik w lesie w „Ochojeckim rezerwacie przyrody”, 5 min odpoczynku i chyba pora do domu…, ale nie jest tak prosto, przy wyjeździe zauważam Qmpla przed domem, chwila rozmowy o rowerach przeradza się w dobre 2 godziny nasiadówy w ogródku, dawno się nie widzieliśmy :)
Po 20:00 w końcu ruszam dalej, tyle, że do domu już tylko 1000m…, więc żadne szaleństwo, za to w końcu zobaczyłem trochę terenu…, piękne zakończenie dnia…


Starganiec © amiga

Kurierka i powrót do domu...

Czwartek, 20 czerwca 2013 · Komentarze(2)
System Of A Down - Toxicity


Kończę powoli pracę..., telefon... czeka mnie wizyta w sklepie i kurierka :), cieszę się, że będzie okazja odwiedzić przyjaciół, chociaż przez chwilę. Dzisiejsze plany dość napięte, dokończyć przygotowania do wyjazdu... Jadę chyba najkrótszą drogą na Helenkę. Temperatura i słońce daje popalić..., czuję zmęczenie..., na miejscu mija godzina na rozmowach, stygnę... i niestety muszę lecieć do domu. Wychodzę na zewnątrz, temperatura jakby niższa, tylko co z tego jak dalej jest powyżej 30 stopni. Droga mija względnie szybko. W Kończycach chwila zastanowienia, mam dość szos i słońca na dzisiaj, chcę do lasu, może będzie chłodniej? Jednak płonne moje nadzieje, jestem już na ścieżce leśnej na Halembę. Dalej parno, dalej duszno...., pot się leje strumieniami. Jeszcze tylko podjazd na Panewniki i jestem domu. Wizyta w sklepie, trzeba uzupełnić płyny... Trzeba się dobrze nawodnić, jutro ma być podobnie... Będzie prze..., przefajnie ;)

W Beskidzie Małym - do zobaczenia jutro :) © amiga

Spotkanie z Bogdanem

Środa, 19 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
The Beatles - Yellow Submarine


Jest ok 16:30, wyjeżdżam z firmy, jeszcze tylko tel. kontrolny i jadę, mam godzinę czasu aby dotrzeć w okolice Halemby. Początkowo po szosach, jednak szybko zmieniam plany, w Sośnicy już ląduję na hałdzie. W Kończycach wizyta w sklepie i ruszam dalej, dzisiaj nie ma specjalnie czasu na podziwianie okolicy, spieszy mi się.
Dojeżdżam do Halemby, jeszcze kawałek i ląduję nad stawem "Kiszka". Bogdan już na mnie czeka. Siadamy kawałek dalej, chwilę rozmawiamy przy piwie, jednak komary tną niemiłosiernie. Zbieramy się i jedziemy w kierunku Stargańca, prawie całość po terenie, już na miejscu mamy trochę czasu, rozmawiamy ponad godzinę, opróżniając kolejne puszki. W końcu po 20:00 pora rozstać się i ruszyć do domu. Krótkie pożegnanie i każdy jedzie w swoją stronę. Mam jakieś 6km do domu, część przez las, końcówka po szosach.
Pogoda idealna, rozmowa owocna, fajnie było się spotkać po... chyba roku jeżeli się nie mylę... . Liczę na kolejne spotkanie, miejmy nadzieję że nieco szybciej niż za 12 miesięcy :).

Maczek przydrożny © amiga

MTB w Tarnowskich Górach

Niedziela, 16 czerwca 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Survivor - Eye Of The Tiger


Niedziela..., trzeba wstać, już za kilka godzin zaczynają się Mistrzostwa MTB w Tarnowskich Górach. Na miejscu jesteśmy nieco przed startem. Czasu niewiele ale wraz z Darkiem i Igorkiem jedziemy na objazd trasy. Jak się później okazało, dezorganizatorzy potrafią wprowadzać w błąd i rzeczywista trasa była sporo dłuższa, bardziej wymagająca. Może nie techniczne, ale kondycyjnie. Co ciekawe w tym samym czasie startuje grupa 50+ - być może chodzi o to, że człowiek dziecinnieje na starość?
Niemniej dziwne rozwiązanie. Start i ruszyli, kilka razy zmieniam pozycję, focę w kilku różnych miejscach, nawet udaje mi się zgubić w parku, na szczęście budynek jest widoczny z daleka i na czas dojeżdżam na metę :). Igor wjeżdża jako 3 chwilę po dwóch 14-sto latkach. Więc tym bardziej należą mu się brawa za start i za tak wysoką pozycję. Gratulacje !!!
Kilka minut później dekoracja i musimy powoli się zbierać. Czasu niestety mało, jak zawsze.

Kilka sekund po starcie © amiga


Gdzieś na trasie © amiga


Jeszcze tylko kilka metrów © amiga


No i mamy III miejsce :) © amiga

Pomiędzy ulewami...

Czwartek, 30 maja 2013 · Komentarze(3)
Jedyna Maść Pieśń o Profesorze Marianie


Pora wrócić do domu, było milo, jednak plany piątkowo-sobotnie zmuszają mnie do powrotu do Katowic. Problemem jest pogoda, co chwilę leje. Niestety muszę...
Żegnam się i wychodzę na zewnątrz..., delikatnie kropi..., w końcu ruszam... Początkowo myślę o standardowej drodze przez centrum Zabrza, Kończyce i dalej przez Bielszowice, Wirek...
Jednak dość szybko koryguję trasę, jadę przez os. Młodego Górnika i Biskupice. Pogoda nie sprzyja, ale może znajdę coś ciekawego... przy czym warto będzie się zatrzymać...

Wiadukt kolejowy gdzieś w Rudzie Sląskiej © amiga


Na drogach pusto, no... prawie pusto, w końcu to święto... większość ludzi albo wyjechała, albo siedzie przed TV. W końcu pogoda barowa i nikt „normalny” nie wychodzi na dwór.

Przy okazji mam szansę powalczyć z podjazdami, jest tego sporo, okolica jest mocno pofałdowana, chwilami kilka km pod górkę... później podobny zjazd, i gdy już jest się na dole czeka kolejna górka :)... Jest co robić. Chyba będę tędy częściej jeździł :)

Dojeżdżam do Kochłowic i podziwiam nową ścieżkę rowerową, jest jeszcze niedokończona, instalują... no właśnie co? Po co te wysepki z odblaskami? Domyślam się, że miało to zwiększyć bezpieczeństwo rowerzystów i zapobiec najeżdżaniu samochodów na DDR jednak coś jest w tym mocno „fuj”. Jeżeli ktoś najedzie na to rowerem to finał może być nieciekawy. Druga sprawa to jak z tym czymś da sobie radę sprzęt do czyszczenia ulic? Coś mam dziwne podejrzenia, że będzie to kolejny problem. Może jest jeszcze czas na skorygowanie projektu?

Czy taka ścieżka jest aby na pewno bezpieczna? © amiga


A z pogodą całkiem nieźle się udało, już w Biskupicach przestało padać, na horyzoncie pojawiło się słońce, zrobilo się pięknie :)

Uchwycić wiatr

Poniedziałek, 27 maja 2013 · Komentarze(0)
Steamhammer - Junior's Wailing


Powrót z pracy nieco inny niż zwykle, może nie do końca. Po pracy na chwilę podjeżdżam do pobliskiego sklepu rowerowego po nowy zacisk do sztycy, "oryginalny" ostatnio niestety poległ. Co prawda już wcześniej kupiłem jeden jednak nie do tego roweru, nie do tej sztycy. ;P Na szczęście skończyło się szybką wymianą i po chwili mogę jechać do domu.
Czuję, że wieje od południa. Będę miał zbokuwind. Trudno, nie pierwszy i nie ostatni raz.
Jakoś dobrze się jedzie, zupełnie nie myślę o drodze rower sam mnie prowadzi. Dopiero w Sośnicy chwila refleksji, czy ja dzisiaj chcę jechać przez hałdę? hm... nie mam na to ochoty.
Skręcam więc w kierunku Zabrza, wiadukt w Sośnicy/Maciejowie i... hyc do lasu :)
W Makoszowach znowu szosa, tyle, że tym razem kierunek idealnie południowy więc z wmordęwindem dojeżdżam w okolicę starej hałdy (raczej powinienem ją nazywać hałdką), wizyta w sklepie, zapomniałem coś zjeść przed wyjazdem, a wiem że to się może zemścić za godzinę. Zakup banana i izotonika powinien starczyć, zjem kawałek dalej na łonie przyrody ;P. Przy okazji na półce sklepowej rzuca mi się w oczy piwo "Das Oberschlesiche Bier" hmmm.... co prawda nie kupuję, ale zakonotowałem iż takowe jest i trzeba je będzie przetestować ;P

Ok. Ruszam spod sklepu, znowu się zamyślam, nawet nie zauważam jak zaliczam kilka podjazdów, w lesie... Dopiero na wysokości Kończyc wraca świadomość ;P. Chwila tylko, że w plecaku mam jedzenie, jak je kupiłem to może wypadało by je zjeść. Rozglądam się za jakimś miejscem i... nic ciekawego wypatrzeć nie mogę, dopiero w Halembie na wysokości elektrowni wjeżdżam do parku, siadam na ławce i w końcu pochłaniam porcję kalorii, przy okazji zauważam, że wiatr dość mocno wygina młode drzewka,... a może zrobić fotę wiatrowi? Teorię znam, gorzej z praktyką, do tego musi być statyw (znowu go nie mam) i długie czasy... Ustawiam aparat na ławce i kombinuję. Poniżej jedna z próbek, a coś czuję, że jutro będzie szansa na dłuższą sesję (new.meteo.pl coś o tym chyba wie). Po kilkudziesięciu minutach w końcu odjeżdżam, teraz już tylko mały podjazd na Jamnie, lasy Panewnickie, kawałek Ligoty, Piotrowic i jestem w domu :)

Uchwycić wiatr © amiga

Nareszcie nieco ładniej się zrobiło

Niedziela, 26 maja 2013 · Komentarze(5)
Biały Rower - Korba


Niedziela poranek, jestem ma Helence, 2 dni ciężkiej pracy i... to nie koniec, jednak dzisiaj czas wracać, w końcu dzień matki. Wychodzę nieco później niż zakładałem, na szczęście opóźnienie nie jest zbyt wielkie. Ruszam standardową drogą przez Helenkę, Rokitnicę. Od jakiegoś czasu korciło mnie sprawdzenie nieco innej trasy, skręcam w kierunku os. Młodego Górnika. Jadę piękną rowerówką, coś mnie jednak zastanawia..., ktoś zapomniał o pieszych. Nie ma chodnika, jest tylko szosa i ścieżka rowerowa..., niby szczegół, ale piesi też chyba powinni mieć swoje miejsce...
Tyłami przez Zabrze i Rudę Śląską docieram w okolice Katowic, tutaj już częściowo leśnymi ścieżkami, częściowo bocznymi drogami docieram w okolice Panewnik. Pogoda spłatała dzisiaj psikusa i... nie pada, świeci słońce a na niebie majestatycznie przesuwają się białe chmury. Jeszcze gdyby tak było ciut cieplej to dzień byłby idealny na rower. Niestety sielanka nie potrwa długo, od jutra mają powrócić deszcze. :(

Szyby na szybowej ;P © amiga


Niesamowite miejsce © amiga


Limit specjalnie dla Ciebie oryginał zdjęcia wywołany z parametrami domyślnymi z aparatu
Oryginał zdjęcia bez jakiejkolwiek obróbki © amiga