Wpisy archiwalne w kategorii

do 17km

Dystans całkowity:1622.81 km (w terenie 417.68 km; 25.74%)
Czas w ruchu:104:52
Średnia prędkość:15.47 km/h
Maksymalna prędkość:56.80 km/h
Suma podjazdów:6299 m
Maks. tętno maksymalne:230 (125 %)
Maks. tętno średnie:155 (84 %)
Suma kalorii:56095 kcal
Liczba aktywności:162
Średnio na aktywność:10.02 km i 0h 38m
Więcej statystyk

Na rowerze i ... z buta

Sobota, 8 grudnia 2012 · Komentarze(6)
Tom Waits - Misery is the River of the World


Sobota... trzeba w końcu wskoczyć na chwilę na rower, sprawdzić nowe laćki... Maxxis Wet Scream 2.2". Zbieram się i ruszam..., Koła mają rewelacyjną przyczepność i na asfalcie, śniegu i lodzie. Czuć jednak wyraźnie większe opory, ale coś za coś. Wbijam się szybko w las, chcę sprawdzić je w terenie, jadę szerszymi i węższymi ścieżkami w kierunku Murcek..., ale czuję że coś jest nie tak, od czasu do czasu robię obrót korbą w próżni, jadę jednak dalej. Ujechałem ok 4km i ... masakra, kręcę w powietrzu, nie mam żadnego oporu... coś się poszło paść... . Szybkie oględziny i wygląda na to, że to problem bębenka... . Coś za szybko bym go załatwił. Do domu mam ok 40 min najkrótsza drogą, pozostało zrobić to z buta pchając lub niosąc rower.
Zahaczam jeszcze do qmpla, chwila rozmowy i potwierdza moje obawy, problem jest z bębenkiem jednak przyczyny mogą być dwie. Zmielenie zapadek lub zamrożenie. Szczęśliwie okazało się to drugie...
Niemniej w sobotę nie udało mi się z tym wiele powalczyć, jedynie zaliczyłem 2 markety w poszukiwaniu potrzebnych mi kluczy, benzyny i smarów..., później jeszcze obchód kilkunastu knajpek w Katowicach i powrót do domu ok 3:00...
W niedzielę z rana trzeba było jednak zabrać się do pracy...
Po częściowym rozebraniu piasty okazało się, że w środku jest całkiem sporo błota, wody wymieszanej ze smarem. Szkoda, że nie miałem wszystkich kluczy, aby rozebrać ją do zera ale udało się wypłukać cały syf benzyną ekstrakcyjną. Całość została zaklejona 2 smarami, jeden z zawartością molibdenu - bardziej płynny, drugi stały tytanowy.

Tak na przekór pogodzie - Ustroń późna wiosna 2010 © amiga


Zdjęcie oryginalne
Oryginał zdjęcia... © amiga

Przygotowania do Tropiciela

Piątek, 23 listopada 2012 · Komentarze(8)
Myly Ludzie - Zobacz jak odjeżdżam
&feature=g-vrec

Po pracy wypad na Helenkę, powrót do domu nie ma większego sensu, szkoda czasu… z drugiej strony. Przeziębienie jest w pełni rozwinięte, idealny moment na rajd rowerowy.
Pędzę po szosach przez Gliwice, Zabrze i ląduję u Darka, mamy jakieś 2 godziny na przygotowania i wyjazd. Ja pokpiłem sprawę już rano. Moja checklista spała jeszcze razem ze mną. W efekcie zamiast wziąć kilka naprawdę potrzebnych drobiazgów zabrałem jakąś bombkę, farbę w sprayu… chyba mnie po…o. W ciągu dnia uświadamiam sobie jak wielkie mam braki, szybki wypad do rowerowego, kupuję 2 dętki i …. licznik, potrzebuję coś na szybko w mojej sigmie po raz kolejny przetarłem kabel, w zasadzie to tym razem złamałem go, nie mam czasu na naprawę (chociaż pewnie zajęłaby 15min) to boję się, że jeżeli będzie padać, to licznik odmówi współpracy, nie może tak być na rajdzie, już raz prze to przechodziłem. Kupuję na szybko d VDO X1 – żadna rewelacja ale jedyny który był w sklepie, Sigmę naprawię po powrocie i pewnie będę miał odpalone oba :). Już w Zabrzu przed wyjazdem zahaczam o sklep i zaopatruję się w bateryjki – większość akumulatorów została w domu, a co…
Następnym razem musze wcześniej zacząć się przygotowywać, wpadka za wpadka. Skleroza nie boli ale… kosztuje. No nic….
Z Helenki wyjeżdżamy ok. 20:00. Mamy sporo czasu…

Grzybki..... © amiga

do qzynki

Wtorek, 20 listopada 2012 · Komentarze(2)
Andrzej Grabowski - Jest dobrze


Szybki wypad tam i z powrotem na Ligotę w celu małego przemeblowania u qzynki. Jak narazie to tylko w moim domu mam problem aby się zmusić do przepierduchy, chociaż plan jest już od dawna opracowany, wizja jest. Może uda się w kolejny weekend... może...

FotoSketcher - z sierpnia 2011 roku z okolic Zawiercia © amiga

Pod ciśnieniem....

Piątek, 9 listopada 2012 · Komentarze(6)
Farben Lehre - Autobusy i tramwaje


Wieża ciśnień w Zabrzu © amiga


Piątek klasycznie niestandardowy, zamiast do domu lecę na Helenkę na spotkanie z rodziną Darka. Plan niespecalnie skomplikowany, trochę popracować przy regulacji mebli, a rano wypad na wycieczkę po wieżach ciśnień organizowaną przez Muzeum w Zabrzu.
Regulacja wybitnie nam nie szła, może dlatego, że oboje mieliśmy serdecznie dość pracy, potrzebny był mały reset. To wyszło nam całkiem nieźle, a z rana gnamy na miejsce spotkania przy muzeum pakujemy się do autobusu i w drogę.
Droga od początku była wielką niespodzianką, pewnych miejsc mogliśmy się domyślać, ale nie wszystkich. Droga prowadziła przez Zabrze, Bytom, Chorzów, Świętochłowice by w zakończyć się w Katowicach.
Było nieźle, a wieczorem czekało nas spotkanie z Moniką i Tomkiem - wspólny wypad na koncert Farben Lehre zakończony małym afterparty. Więcej w kolejnym wpisie.
A poniżej kilka fotek z objazdu wież Ciśnień.

Zabrze - wieża ciśnień przy Poliklinice © amiga


Wieża ciśnień w Zabrzy obok Platana © amiga


Wieża ciśnień w Zabrzu - chyba z najciekawsza z wszystkich © amiga


Prywatna wieża ciśnień w Miechowicach - tuż za platanem w pozostałościach pałacyku Tiele-Wincklerów © amiga


Kolejowa wieża ciśnień W Rudzie Śląskiej Hebziu © amiga


W tle wieża ciśnień przy szpitalu w Chorzowie © amiga


Wieża ciśnień w Świętochłowicach - tylko czemu nie ma do niej dostępu, żadnej drogi? © amiga


Wieża ciśnień na Giszowcu © amiga


Remontowane pozostałości po hucie Uthemann © amiga


wieża ciśnień na terenie po hucie Uthemann - czmu kojarzy mi się to z filmem "Skazany na Bluesa" © amiga


Wieża ciśnień na Borkach © amiga


Miłego dnia.

Ps. Wpis z małym opóźnieniem, ale czasu chwilowo brak. Może do jutra uda mi się wyprowadzić bloga na prostą, a za chwilę chyba urwę się na chwilę na rower.

Odyseja Jurajskia - prolog

Piątek, 5 października 2012 · Komentarze(6)
Maryla Rodowicz & Seweryn Krajewski-Ludzkie gadanie


Jest piątek, dzisiaj nietypowo, mam wolne, musze się przygotować do wyjazdu na Odyseję Jurajską do Krzeszowic, po kilku rajdach których brałem udział, apetyt na kolejne wyzwania rośnie. Tyle, że wcześniej brakowało mi kondycji doświadczenia i w zasadzie wszystkiego. Teraz część zaległości odrobiłem więc, świadomie mogę podjąć się takiego wyzwania.

Około południa umawiam się z Darkiem, jestem już spakowany, rower przesmarowany, wyregulowany. W końcu ruszamy, trasa paskudna bo jedziemy opłotkami, wąskimi dróżkami przez Jaworzno, Chrzanów, Trzebinię, dziwna ta trasa, ale Hołowczyc chyba wie co mówi ;P i nie mamy mu powodu nie wierzyć :)

W drodze czytam jeszcze raz regulamin, bo może coś pominęliśmy, czytam na głos i wszystko jest ok. do chwili gdy dochodzę do punktu odnośnie zalecanego sprzętu, rower, karimata, śpiwór – i tu rozniosło się po okolicy gromkie słowo określające krzywą po łacinie. Zapomniałem śpiwora i karimaty. Co robić, warianty są 2 – albo wrócić, albo podjechać do marketu i kupić nowe. Jesteśmy w połowie trasy więc wybieramy wariant powrotu (do marketu jest dalej najbliższy w Krakowie). Masakra, w sumie niepotrzebnie tracimy godzinę.

W końcu z w/w małymi przygodami docieramy do gimnazjum im. A. Mickiewicza w Krzeszowicach, jest ok. 15:00 – biuro otwierają o 18:00 więc nie dziwi brak organizatorów i uczestników. Mamy sporo czasu więc jedziemy do centrum, coś zjeść. W miejscie wybór jest żaden, 2 restauracji, kebab i hamburger. Na 2 ostatnie nie mamy ochoty więc trafiamy do jednej z restauracji w która okazuje się całkiem niezłą Pizzerią.

Maksymalnie wypchani wracamy do gimnazjum, jest po 16:00 ale nic się nie zmieniło, więc przebieramy się na przyszkolnym parkingu i ruszamy na mały objazd okolicy, chcemy zobaczyć jak wygląda teren, czego się spodziewać . Pierwotnie próbujemy wyjechać na azymut, ale jakoś nam to specjalnie nie wychodzi więc sięgamy po mapę i już wiemy gdzie jedziemy. Pierwotnie na Czatkowice, później po terenie na Dębnik, w lesie na kamienistych ścieżkach jest delikatna warstwa błota, zdradliwego błota, chwilami nie wiemy co się dzieje z rowerami, co z tego, że hamujemy, rower ślizgiem zjeżdża dalej, niesamowity hardcore. Spodziewamy się Sajgonu na Odysei. Na jednym ze zjazdów Darek zalicza delikatną glebę, szczęśliwie przy niewielkiej prędkości i miękkim podłożu. W Dubiach przejeżdżamy obok kamieniołomu i wkrótce wyjeżdżamy na szosę. Już jest bezpieczniej, teraz długi zjazd do Krzeszowic i lądujemy ponownie przy szkole.

Strażnika nie ma .... © amiga


Trzeba powalczyć z rowerami © amiga


Każdy dyma jak może © amiga


Jest już grubo po 18:00, a organizatorów coś nie widać,…. zaczynamy się niepokoić, może coś jest nie tak, może coś przeoczyliśmy, kilka tel. I dalej nic nie wiemy. Na szczęście wkrótce ktoś się pojawia, uff, to Maciek jeden z organizatorów. Napięcie ustępuje, chwilę gadamy, zajmujemy jedną z sal w szkole i czekamy na kolejnych uczestników. W między czasie odwiedzamy pobliski sklep z izobrontami. Siadamy w pobliżu wejścia i zaczynamy witać kolejnych bikerów dojeżdżających na miejsce. Integracja postępuje, dzieje się… Spać udajemy się po opróżnieniu ostatniej butelki, jest grubo po północy.

Bonjour, Willkommen, Welcome, Witamy ;P © amiga


Tędy proszę © amiga


Gadu, gadu nocą.... © amiga

Wieczorkiem

Czwartek, 27 września 2012 · Komentarze(7)
KRZAK - Blues dla nieobecnych


Szybki wypad do qzynki, zawieźć kamerkę - będzie wykorzystana na dniu przedszkolaka ;). Bez kombinowania po szosach, po prostu szybko załatwić sprawę, chwilę pogadać i do domu :)

Czerwone światełko w tunelu © amiga


Białe światełko w tunelu © amiga

Szybki szpil

Wtorek, 25 września 2012 · Komentarze(0)
Machinae Supremacy - Sidology Episode 2 Trinity


Jeszcze jeden krótki wypad do kumpla podrzucić mu przenośną nagrywarkę DVD. Specjalnie nie ma się więc co rozpisywać.

Do wpisu dołączam 2 część Sigology z coverami kawałków z C64. Miłego słuchania.

Karpacz przygotowania.....

Niedziela, 12 sierpnia 2012 · Komentarze(2)
John Lenon - Imagine


Sobota poranek, wyruszamy z Darkiem do Karpacza, droga wstępnie planowana jest na ok 3 godziny jazdy, pogoda nieszczególna, popaduje od czasu do czasu, a nad głowami krążą ciężkie deszczowe chmury. Nas to jednak nie zraża, mamy cel, zdobycie Śnieżki. Jednak od początku prawie wszystko idzie nie tak. Wyjeżdżamy z opóźnieniem, w drodze stoimy przed zjazdem z autostrady we Wrocławiu dobre 30 min, dalej w kilku miejscach są przewężenia związane z remontami. W efekcie docieramy do Karpacza 2 godziny później, mamy dość.
Czeka nas większe wyzwanie, znalezienie miejsca noclegowego. Pierwszy raz miałem z tym takie problemy, efekt po 4 godzinach krążenia zostajemy skierowani do Borowic, a tam udaje się szybko odnaleźć odpowiednie miejsce. Z sobotniej rozgrzewki nie wyszło nic, jesteśmy zmęczeni, na dokładkę, co chwilę leje, nie ma mowy o jeździe, zjeżdżamy na chwilę do pobliskiego sklepu wsiowego (10km) zaopatrujemy się we wspomagacze, jakieś jedzenie i wracamy na kwaterę, trzeba przygotować rowery na dzień następny.



Wieczorne przygotowania © amiga


Budzimy się ok 6:00, zbieram się i postanawiam chwilę pokrążyć po okolicy (Darek zostaje w pokou), tym bardziej że w końcu pogoda do tego zachęca, lubię takie poranne szwendanie się po górach chwilę po deszczu, gdy świeci słońce i podnoszą się mgły.

Róże są, tylko gdzie te pistolety ? © amiga


Piękny poranek w Karkonoszach © amiga


Las o poranku © amiga


Mgły a może to chmury ? © amiga


Trochę mokro © amiga


Wszechobecne skałki © amiga


I ukazał mi się Bóg... © amiga


Nareszcie widać szczyty © amiga


Chata wuja toma? © amiga


Kapliczka w pobliżu © amiga


Gościu, usiądź na ławeczce, a odpocznij sobie... © amiga


Kapliczka św. Jana z Dukli © amiga


staruszka śliwa © amiga


Trzeba się zbierać, ruszamy do Karpacza, musimy się zameldować i kawałek przejechać, sprawdzić jak sprawują się rowery, jak z naszą kondycją. W sumie niewielki rozjazd, ale wystarczająco męczący, podjeżdżamy jakieś 3km pod górkę, zawracamy i czekamy na start....