Przygotowania do Tropiciela
&feature=g-vrec
Po pracy wypad na Helenkę, powrót do domu nie ma większego sensu, szkoda czasu… z drugiej strony. Przeziębienie jest w pełni rozwinięte, idealny moment na rajd rowerowy.
Pędzę po szosach przez Gliwice, Zabrze i ląduję u Darka, mamy jakieś 2 godziny na przygotowania i wyjazd. Ja pokpiłem sprawę już rano. Moja checklista spała jeszcze razem ze mną. W efekcie zamiast wziąć kilka naprawdę potrzebnych drobiazgów zabrałem jakąś bombkę, farbę w sprayu… chyba mnie po…o. W ciągu dnia uświadamiam sobie jak wielkie mam braki, szybki wypad do rowerowego, kupuję 2 dętki i …. licznik, potrzebuję coś na szybko w mojej sigmie po raz kolejny przetarłem kabel, w zasadzie to tym razem złamałem go, nie mam czasu na naprawę (chociaż pewnie zajęłaby 15min) to boję się, że jeżeli będzie padać, to licznik odmówi współpracy, nie może tak być na rajdzie, już raz prze to przechodziłem. Kupuję na szybko d VDO X1 – żadna rewelacja ale jedyny który był w sklepie, Sigmę naprawię po powrocie i pewnie będę miał odpalone oba :). Już w Zabrzu przed wyjazdem zahaczam o sklep i zaopatruję się w bateryjki – większość akumulatorów została w domu, a co…
Następnym razem musze wcześniej zacząć się przygotowywać, wpadka za wpadka. Skleroza nie boli ale… kosztuje. No nic….
Z Helenki wyjeżdżamy ok. 20:00. Mamy sporo czasu…
Grzybki.....© amiga