Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2016

Dystans całkowity:1775.46 km (w terenie 281.00 km; 15.83%)
Czas w ruchu:85:05
Średnia prędkość:20.87 km/h
Maksymalna prędkość:48.59 km/h
Suma podjazdów:8050 m
Maks. tętno maksymalne:210 (114 %)
Maks. tętno średnie:140 (76 %)
Suma kalorii:60631 kcal
Liczba aktywności:39
Średnio na aktywność:45.52 km i 2h 10m
Więcej statystyk

Czwartek późnym popołudniem

Czwartek, 25 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z pracy z lekkim poślizgiem, dzisiaj jest mi to zupełnie nie na rękę, spieszę się, Musze być w domu  najszybciej jak się da, a jeszcze czeka mnie szybka wizyta u kuzynki. 

Wiatr... masakra. z zachodu i dość silny, wysysa wszystkie siły. najchętniej wjechałbym w las, ale jak wspomniałem goni mnie czas. 

Droga dalej rozkopana, a ekipy nie ma
Droga dalej rozkopana, a ekipy nie ma © amiga

Jadę więc szosami, dopiero Za Kochłowicami pakuję się w lekki teren bo skraca mi to mocno przejazd. 
Sporo ludzi na rowerach, za to zero grzybiarzy, troszkę trzeba mimo wszystko uważać. 
W Kochłowicach
W Kochłowicach © amiga
Tato uważaj
Tato uważaj © amiga
Pieseczek ... mam nadzieję, że mnie nie zeżre
Pieseczek ... mam nadzieję, że mnie nie zeżre © amiga

U kuzynki ląduję z 7 minutowym poślizgiem, szybkie załatwienie sprawy i gnam do domu.
Osiedle na Ligocie
Osiedle na Ligocie © amiga
Trochę kwiatów
Trochę kwiatów © amiga
Korek na Jankego
Korek na Jankego © amiga
Jedno z bardziej spieprzonych skrzyżowań na Ochojcu
Jedno z bardziej spieprzonych skrzyżowań na Ochojcu © amiga

Jestem nieco po czasie, szubka kąpiel i lecę dalej, tyle, że już nie na rowerze... 
Zachodzi słoneczno
Zachodzi słoneczno © amiga
Wieczór piękny i ciepły, aż prosiło się o coś dłuższego... Może jutro?

Czwartek rano

Czwartek, 25 sierpnia 2016 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam około 7:13. jest chłodno, ale słonecznie, niebo błękitne, podobno wiatr ma mnie wspomagać. 
Tyle, że w Panewnikach pakuję się w las. więc ze wspomagania niewiele wyjdzie. W cieniu jest jakby chłodniej, ale gdy tylko wynurzam się z cienia i docierają do mnie promienie słoneczne, od razu czuję przyjemne ciepło :)

Dzień zapowiada się niesamowicie
Dzień zapowiada się niesamowicie © amiga

Wszędzie na każdym odcinku natykam się na grzybiarzy, tylko po diabła część z nich pakuje się samochodami do lasu, na dukty na których nie powinno ich być.  Na krótkich odcinkach asfaltowych całkiem spory ruch, tak jest na Halembie i na Chudowskiej w Zabrzu. Zresztą Katowice dzisiaj nie były lepsze... 

A ten po kiego tu wjechał?
A ten po kiego tu wjechał? © amiga
Ciekawe po co stoją, bo nie zauważyłem by ktoś dmuchał
Ciekawe po co stoją, bo nie zauważyłem by ktoś dmuchał © amiga
Zlot grzybiarzy?
Zlot grzybiarzy? © amiga
Przed Makoszowami zabił mnie pan pytając się czy do asfaltu to tam, tyle, że w tym miejscu w każdym kierunku dotrze się do asfaltu. Chwila rozmowy i wiem, że chce na Makoszowy.... Więc dobry kierunek obrał.

A do asfaltu to tam... ?
A do asfaltu to tam... ? © amiga
Stara hałda :)
Stara hałda :) © amiga
Gdy wyjeżdżam na asfalt w Gliwicach, licznik pokazuje już dobre 16 stopni, jest przyjemnie ciepło. 
A gdzie ekipa? Rozkopali i co?
A gdzie ekipa? Rozkopali i co? © amiga
Docieram do firmy, szybka kąpiel i do roboty

Środa późnym popołudniem

Środa, 24 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam za kwadrans 17. Jest niesamowicie ciepło, przyjemnie, wiatr nieco się zmienia, ale zupełnie nie przeszkadza. 

Obiecałem sobie, że w tym tygodniu będę pakował się w teren przy każdej możliwej okazji, nie inaczej jest na powrocie, NA Sośnicy odbijam tyłami na hałdę w wariancie bez przenoszenia przez rowy, trasa w zamian jest nieco dłuższa.

Lokalna wersja ławeczki z Rancza ;)
Lokalna wersja ławeczki z Rancza ;) © amiga

Dawno mnie nie było w tym miejscu, w między czasie zdarzyło się kilak solidnych ulew, kilka wichur, przyglądam się jak to wszystko wygląda, ścieżki niestety wypłukane, trzeba bardzo uważać, całkiem sporo kałuż, trochę błota. Staw w pobliży hałdy wypełniony do granic możliwości. 

Chyba podkłady się rozkładają powoli
Chyba podkłady się rozkładają powoli © amiga
Pięknie jest
Pięknie jest © amiga

Przed zjazdem uświadamiam sobie, że po opadach część hałdy spływa właśnie pod koniec zjazdu, więc nie rozpędzam się. Końcówka jednak zaskakuje, jest dość łagodna, zwykle istniejące w tym miejscu koleiny zostały wygładzone, więc nie ma tak źle. Na starej hałdzie w Makoszowach podobne zjawisko. Czemu? Nie mam pojęcia, przecież ciężarówki dalej tędy muszą jeździć. Chyba, że coś się jednak zmieniło... i nie wiem o tym. 

Podjazd na hałdę na Sośnicy
Podjazd na hałdę na Sośnicy © amiga
Zabrze Makoszowy
Zabrze Makoszowy © amiga
Stara hałda i dziwo nie jest tak źle jak przewidywałem
Stara hałda i dziwo nie jest tak źle jak przewidywałem © amiga

Pakuję się na wały wzdłuż Kłodnicy, i dalej bokami na Halembę, dopiero tutaj trafiam na spore rozlewiska i błoto na ścieżkach leśnych, trzeba bardzo uważać. Za Halembą już jest lepiej, może nieco bardziej piaszczyście. Piasek jest jednak ubity więc jazda jest szybka i bezproblemowa. 

Wjazd na wały Kłodnicy
Wjazd na wały Kłodnicy © amiga
Na wałach Kłodnicy
Na wałach Kłodnicy © amiga
To była chyba pierwsza lekcja
To była chyba pierwsza lekcja © amiga
Gonić króliczka?
Gonić króliczka? © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Jemu jest prościej bez rowerka
Jemu jest prościej bez rowerka © amiga
Na biegówkce
Na biegówkce © amiga

Dojeżdżam do Panewnik, sporo rowerzystów i to wszędzie. Kilka razu ustępuję miejsca. Zresztą za góra 15 minut będę w domu, już mi nie zależy na czasie. Zdążę.  przed 18:30. 
Trzeba przepuścić
Trzeba przepuścić © amiga
Niedługo stanie tutaj osiedle
Niedługo stanie tutaj osiedle © amiga
Spacer z  pieksiem
Spacer z pieksiem © amiga
Boisko Kolejarza w Piotrowicach
Boisko Kolejarza w Piotrowicach © amiga
Hulajnoga i składaczek ;)
Hulajnoga i składaczek ;) © amiga

W domu jestem, i tak przed zakładanym czasem, mam nadzieję, że lato wróciło i przynajmniej do października nam potowarzyszy :)

Środa po lesie...

Środa, 24 sierpnia 2016 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam z domu o czasie Limit + 1h 
Niby nieco później niż wczoraj jednak dzień zapowiada się przyjemny. Jest sporo cieplej, już na starcie termometr pokazuje 16 stopni...

Podwójna ciągła pod wiaduktem mistrz pierwszy
Podwójna ciągła pod wiaduktem mistrz pierwszy © amiga
Na wyjeździe spod wiaduktu kolejny mistrz
Na wyjeździe spod wiaduktu kolejny mistrz © amiga
I jeszcze ciut dalej kolejny któremu się strasznie spieszy - najciekawsze jest to, że za 50m będą i tak stali na czerwonym
I jeszcze ciut dalej kolejny któremu się strasznie spieszy - najciekawsze jest to, że za 50m będą i tak stali na czerwonym © amiga

to o 6 więcej niż wczoraj. Wiatr delikatny od północy, nie ma mgieł, chyba nie padało w nocy pomimo zapowiedzi. Postanawiam znów pojechać lasem, tyle, że wjeżdżam w innym miejscu przy stawach księżycowych i jadę w kierunku Halemby by tam też pokluczyć nieco w terenie.

W lesie ;) w końcu
W lesie ;) w końcu © amiga
Wąskie ścieżki też niestraszne
Wąskie ścieżki też niestraszne © amiga

W lesie natykam się kilka razy, a to na biegacza, a to na grzybiarza, ale ani razu dzisiaj nie widziałem rowerzysty leśnego oczywiście. Bo na szosach jeszcze ktoś się zdarzył na początku w Katowicach i później już w Gliwicach. 

Ciężarówka gna do kopalni
Ciężarówka gna do kopalni © amiga

W kilku miejscach muszę zwolnić, bo ktoś próbuje wyjechać ciężarówką z przyczepą i za diabła nie potrafi się poprawnie złożyć,
gdzieniegdzie pojawia się błoto, czy ekipy wycinające drzewa w lesie.

Mistrz cofania
Mistrz cofania © amiga
Pięknie jest w lesie
Pięknie jest w lesie © amiga
Nawet płytówka mnie nie drażni dzisiaj
Nawet płytówka mnie nie drażni dzisiaj © amiga
Czy widzisz światełko w tunelu
Czy widzisz światełko w tunelu © amiga
Na nasypie kolejowym
Na nasypie kolejowym © amiga
Trochę błota jednak jest
Trochę błota jednak jest © amiga
Wyjazd z lasku Makoszowskiego
Wyjazd z lasku Makoszowskiego © amiga

W Gliwicach za to mam wrażenie, że otworzony został sezon remontów, wczoraj widziałem 2 miejsca, dzisiaj są bardziej rozkopane, ratuję się przejeżdżając przez parking Lidla. Ale tuż przed firmą zaczęli czegoś szukać na Zabrskiej... jak wezmą się za remont tego odcinka to... hmmm... Ta część Gliwic stanie. 

Sezon remontowy w Gliwicach uważam za otwarty
Sezon remontowy w Gliwicach uważam za otwarty © amiga
Kolejna rozkopana ulica
Kolejna rozkopana ulica © amiga
Nawet Zabrskiej nie zostawili w spokoju
Nawet Zabrskiej nie zostawili w spokoju © amiga

Po dojeździe do firmy pozostało wziąć prysznic i do pracy. Dojazd był bardzo przyjemny :)

Wtorek późnym popołudniem

Wtorek, 23 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam w okolicach 16:30, może ciut po... jest przyjemnie ciepło, wiatr w plecy... czego chcieć więcej? 
Chyba tylko terenu, lasu... po raz drugi dzisiaj pakuję się więc w teren... sporo ludzi, spacerowiczów, kijkarzy, rowerzystów, biegaczy... fajne :)

Trasa to lasek Makoszowski, Makoszowy, stawy Makoszowskie ;), i dalej już kierunek Halemba, Panewniki... Rozglądam się za grzybami, ale z roweru przy >20km/h widać tylko muchomory sromotnikowe i kanie, Tych drugich nie udało mi się dzisiaj namierzyć, może jutro? Jak oczywiście pogoda pozwoli, bo prognozy coś mówią o burzach... niby przelotnych ale jednak.. 

Na kijkach po lasku Makoszowskim
Na kijkach po lasku Makoszowskim © amiga
Na mopliku
Na mopliku © amiga
Z sakwami
Z sakwami © amiga
Rano widoczność w tym miejscy wynosiła około 20m
Rano widoczność w tym miejscy wynosiła około 20m © amiga
Na grzybach
Na grzybach © amiga

Przed dojazdem do domu odwiedzam jeszcze paczkomat, dzisiaj do odbioru płyta do komputera, stara zaczęła szwankować. Ciekawe co na to Windows... ;)

Wkrótce docieram do domu... miło się jechało, gdy jest ciepło, letno... w końcu letnio... 

I do paczkomatu
I do paczkomatu © amiga

Mglisty las o poranku

Wtorek, 23 sierpnia 2016 · Komentarze(2)

Wyjeżdżam chwilę po 7. Jest chłodno, lekkie zamglenia, wiatr w twarz... po kilku dniowej absencji rowerowej w końcu jadę do pracy. Urlop na tą chwilę skończony... chociaż być może uda się coś jeszcze wykręcić... ;)

Na drogach niewiele samochodów, ale co ciekawe całkiem sporo rowerzystów, pierwszych kilku spotkałem już w Piotrowicach.

Od początku mam ochotę na jazdę lasem, czemu? Może dlatego, że wczorajszy wyjazd nie wyszedł, przez pogodę. Kto to wymyślił by lało... Niedziela też była paskudna... Plany trzeba było zmodyfikować... Za to udało się zamknąć cykl opisów z wyjazdu z Karoliną... 
Ciało chyba też odreagowało te kilkaset km z sakwami... 

Już przy wjeździe do lasu... widzę, że mgła jest sporo bardziej gęsta, dolina Kłodnicy wygląda a raczej nie wygląda. Widoczność może 50m, w samym lesie jest jednak lepiej. dopiero na dolinie Jamny... widoczność znowu spada, ale na niebie pojawia się coś, to słońce próbuje ogrzać okolicę. 

Lekkie zamglenia na starcie
Lekkie zamglenia na starcie © amiga
Dolina Kłodnicy w Starych Panewnikach - mgła nieco gęstsze
Dolina Kłodnicy w Starych Panewnikach - mgła nieco gęstsze © amiga
W lesie całkiem całkiem :)
W lesie całkiem całkiem :) © amiga
Dolina Jamny - niewiele widać, ale świeci słońce ;)
Dolina Jamny - niewiele widać, ale świeci słońce ;) © amiga

W chwili wyjazdu na termometrze było 10 stopni, widzę, że powoli się podnosi...  gdy mijam Halembę, mgły powoli znikają, na wiadukcie z A4ką przed Zabrzem w zasadzie nie ma mowy o mgłach, za to bardzo przyjemnie grzeje słońce, licznik zeznaje, że jest 14 stopni :)
Zdecydowanie lepiej. 
Im bliżej Zabrza tym lepiej
Im bliżej Zabrza tym lepiej © amiga
Słoneczko w końcu zaczęło grzać
Słoneczko w końcu zaczęło grzać © amiga

Po ponad tygodniowej przerwie, z małym wyjątkiem, rozglądam się w kilku miejscach, widać zmiany, a to pousuwali zwalone drzewa, a to rozpoczęto wymianę kanalizacji, asfaltu, lub czegoś innego... W każdym bądź razie coś czuję, że gdy tylko zacznie się rok szkolny to pojawią się korki w niektórych miejscach

W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Chwilę mnie nie było a kilka drug znowu jest rozkopanych
Chwilę mnie nie było a kilka drug znowu jest rozkopanych © amiga

Dojeżdżam do firmy w takim sobie czasie, ale jednak zadowolony, w końcu przejechałem rowerem całą trasę.. Dzisiaj jeszcze mi się podobało, ale pewnie za kilka dni trasa znowu będzie nudna... trzeba będzie szukać jakiś innych wariantów... ale i to jest fajne... 
W Gliwicach pusto
W Gliwicach pusto © amiga


Na chwilę do Gliwic

Czwartek, 18 sierpnia 2016 · Komentarze(2)
Krótki wypad do Gliwic, bez kombinowania, bez sakw, bagaży, ale w ważnej sprawie, Jadę szosami, będzie szybciej, będzie lepiej, tym bardziej, że nie chcę stracić zbyt dużo czasu, w domu czeka mnie jeszcze sporo pracy, tym bardziej, że nie wiadomo jak będzie wyglądał weekend. Wyjeżdżam dopiero po 10:00, na drogach panuje spokój, jest niesamowicie ciepło :), ale po kilku dniach z sakwami czuję jeszcze lekki dyskomfort ;). Chwilę trwa zanim się rozkręcam. 

w firmie spędzam około godziny, wracam, podobną trasą, ale pozwalam sobie na wjazd na ścieżkę przy potoku Bielszowickim, nieco wcześniej zaliczam dodatkowo myjnię, po wyjeździe sporo kurzu się osadziło tu i ówdzie, staram się jednak nie tracić zbyt wiele czasu. Po drodze odbieram telefon, kilka minut rozmowy i jadę dalej. Wiatr chyba znów się zmienia... ale dzisiaj krótka trasa... ;) w sumie 60 km w obie strony. Docieram do domu i odstawiam rower... jutro prawie na 100% zrobię sobie przerwę od niego... a co dalej? To się okaże... 

Z Częstochowskiego Kirkutu
Z Częstochowskiego Kirkutu © amiga

Dzień Piąty - Powrót do Katowic i krótkie podsumowanie...

Środa, 17 sierpnia 2016 · Komentarze(3)
Dzisiaj wstaję wyjątkowo późno patrząc na poprzednie kilka dni, w planie mam wyjazd w okolicach godziny 9:00, Karolina zostaje w pracy, to koniec naszego wspólnego krótkiego wyjazdu tegorocznego. Udało się kilka km przejechać, udało się zwiedzić kilka miejsc, do niektórych wrócić po latach... 

Po długim pożegnaniu z Karoliną i jej rodzicami wsiadam na rower i ruszam, tym razem jednak mam w planie dojazd tylko do Częstochowy, w domu chciałbym być w okolicy 18. Dzień zapowiada się słoneczny, na niebie trochę chmur jest ciepło, przyjemnie i... wiatr od północy... nie mogło tak być gdy jechaliśmy 4 dni temu do Truskolasów? 

No nic... Trasa którą chcę jechać pokrywa się w dużej części z wyjazdem do Truskolasów którą naszkicowała Karolina, po przejechaniu okazuje się, że omija z daleka jurę, jakiś nie leży mi Złoty Potok, Myszków i Siewierz, a raczej ruch jaki panuje tam na ulicach. 

Piękne niebo o poranku
Piękne niebo o poranku © amiga

Wprowadzam drobne korekty by uniknąć terenu, jakiś opóźnień, za to muszę się pomęczyć na dziurawym asfalcie, Pierwsza przerwa w Gorzkowicach, dzisiaj jednak odpuszczam kawę, jem banana, popijam zawartością bidonu i lecę na Kamińsk. 
W Gorzkowicach
W Gorzkowicach © amiga
W Miasteczku się nie zatrzymuję, bo i po co, za to moją uwagę zwraca góra Kamińsk, pracująca za nią elektrownia wyrzuca z siebie wielkie obłoki... góra wygląda jak wulkan... domowej roboty ;)
Za górą pracuje jakaś fabryka chmur
Za górą pracuje jakaś fabryka chmur © amiga

Do Lgoty Wielkiej droga mija piorunem, miała być szybka fota kościółka, a okazuje się że jest otwarty... korzystam z okazji wchodzę do środka, kilka fot. Tuż obok jest sklep, uzupełniam bidon... i ruszam dalej, wybieram trasę z pierwotnego plany, z podjazdem na Wolę Blakową. 1.5 km mam co robić, ale później już tylko zjazd... prawie do Nowej Brzeźnicy... 
Kościółem św. Klemensa w Lgocie Wielkiej
Kościółem św. Klemensa w Lgocie Wielkiej © amiga
Można zajrzeć do środka
Można zajrzeć do środka © amiga
Ciekawe wnętrze
Ciekawe wnętrze © amiga
Szkoda, że nie można wejść głębiej
Szkoda, że nie można wejść głębiej © amiga
Powolutku zaczynam odczuwać zmęczenie, 4 litery odzywają się... dojeżdżam do skrzyżowania dróg gdzie mogę zdecydować czy polecieć na Kłobuck, a dalej na Woźniki i do Katowic, czy jednak zostać przy planie Częstochowa. Dzwoni Darek... trafił idealnie... jem banana... popijam zawartością bidonu. Zostaję przy pierwotnym planie, wiem, że inaczej nie dotrę na 18.... 
Kilka dni temu sklep przy tym skrzyżowaniu uratował nam życie
Kilka dni temu sklep przy tym skrzyżowaniu uratował nam życie © amiga
W drodze do Częstochowy zatrzymuję się na 5 minut kilka razy, w tym raz przy kościele w Cykarzewie. Tak naprawdę to ta trasa od skrzyżowania nie posiada żadnych atrakcji, poza lasem i stosunkowo małym ruchem samochodów. Za to cieszą kolejne znaki z malejącą ilością km do Częstochowy. 
Wejście do kościoła św. Stanisława w Cykarzewie starym
Wejście do kościoła św. Stanisława w Cykarzewie starym © amiga
Dzwonnica przy kościele
Dzwonnica przy kościele © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Gdy jestem już w Częstochowie na moment zatrzymuję się przy jednym z bunkrów i w okolicy Jasnej Góry... chyba pierwszy raz jestem tutaj 3 raz w ciągu kilku dni... 
Bunnkier w Częstochowie
Bunkier w Częstochowie © amiga
Dwa dni temu było tutaj pełno pielgrzymów, dzisiaj panuje spokój
Dwa dni temu było tutaj pełno pielgrzymów, dzisiaj panuje spokój © amiga
Docieram do dworca, kupuję bilet, zaopatruję się w pobliskim sklepie i jadę do Katowic. Mam 2 godziny czasu...  W między czasie tel i okazuje się, że skleroza nie boli... Gdy wysiadam w Katowicach pędzę na pocztę jest otwarta. Najszybszy kurier i leci przesyłka do Tomaszowa.. modlę się by dotarła na czas, do jutra... 

W domu jestem w okolicach 18:30... zmęczony, lekko wychłodzony, bo temperatura spadała już od Lgoty Wielkiej. W kolejnych dniach ma coś padać... a jak będzie? To się okaże. 


Krótkie podsumowanie wyjazdu... 

Dzień Pierwszy - dość szybki przelot z krótkimi przerwami, świetnym Pstrągiem :) na obiad i... spotkanie z pielgrzymami w kościółku w Truskolasach, dalej jestem pod wrażeniem :) - Dzięki Karolina sam tam bym nie trafił
Dzień Drugi - Spotkanie z Aniwi i towarzystwem z KKTA, z miejsc Koszęcin - niesamowite miejsce, Pawełki i maleńki kościołek, oczywiście Krzepice z jedynym w swoim rodzaju Kirkitem. Dzień obfitował w atrakcję, chociaż zdarzały się miejsca które rozczarowały, m.inn..  fajczarnia czy rozpadające się zabudowania w Kochcicach. 
Dzień Trzeci - kolejny dzień spędzony a Iwoną, niesamowity Kirkut, Góra Przeprośna, Jaskinia w Zielonej Górze, czy góry Towarne, ale też piękna skałka Miłości. Przewodniczę mieliśmy pierwsza klasa. Dzięki Iwona :)
Dzień Czwarty - powrót do Tomaszowa, 2 miejscowości zaskoczyły pozytywnie, to Garnek i Gidle... Przedbórz niestety stracił w moich oczach, przez dziadka kierowcę i restaurację... najchętniej nasłałbym tam Gesslerową by zrobiła nieco porządku ;)
Dzień Piąty - to w zasadzie jedynie tylko powrót do domu, bez większych atrakcji, za to coraz dalej od Karoliny... :(

Największe podziękowania należą się oczywiście Karolinie za zaplanowanie lekko nieplanowanego wyjazdu :) Wielkie Dzięki. Może uda się jeszcze w tym roku gdzieś na chwilę wyrwać? 


Czwarty dzień wyprawy - powrót do Zielonego zakątka Łódzkiego

Wtorek, 16 sierpnia 2016 · Komentarze(6)
Dzisiaj ostatni dzień wspólnej wyprawy z Karoliną. Wstajemy dość wcześnie, ale zbieranie chwilę zajmuje, jeszcze trochę czasu zabiera nam pożegnanie z gospodarzem.  W końcu ruszamy po 7:20, po Grześku i kawie ;)
Częściowo wczoraj Anwi wskazała nami kilka miejsc gdzie możemy podjechać. Poranek jest dość pochmury, wiatr mamy początkowo z boku, pierwszy króciutki postój w Kołbukowicach przy tamtejszym pałacu i z opisu wynika, że budynku spichleża. 
Pałac w Kołbukowicach

Pałac w Kołbukowicach © amiga
Przy pałacu w Kołbukowicach - czyżby spichlerz?
Przy pałacu w Kołbukowicach - czyżby spichlerz? © amiga
Kilka zdjęć i kierujemy się na Skrzydłów gdzie nie udało się dojechać do zabudowań pałacu, trafiamy za to na jakiegoś ciecia, który nie pozwala nam podjechać i zrobić kilka zdjęć tłumacząc, że niedawno kupił to jakiś senator... może pogrzebać w zeznaniach podatkowych? Ciekawe który to ze złodziei z Wiejskiej? Przepraszam, ale inaczej o tym bydle politycznym nie potrafię myśleć, niezależnie od partii...  uuuu... zdenerwowałem się... 

Cóż jedziemy dalej, nie podobają mi się chmury, jednak radary meteo nas pocieszają, w rzekach Wielkich mało nie minęliśmy dworku, jest zadbany :) w środku przedszkole. Wewnątrz jakieś spotkanie, a w ogrodzie ktoś się krząta. 

Pałac w Rzekach Wielkich
Pałac w Rzekach Wielkich © amiga
Po krótkiej przerwie ruszamy na Garnek :) to ostatnia miejscowość woj. śląskiego i mocno zaskakuje, wg mapy jest tylko młyn, jakiś kościół i to wszystko. Mijamy Wartę wjeżdżamy do miejscowości... jest młyn... szybka fota. rzeka wygląda cudownie, jest jeszcze stara drewniana kapliczka, wydaje się, że to wszystkie atrakcje, ale nie ujeżdżamy 200m gdy krzyczę by Karolina się zatrzymała, po lewej na ogrodzonym pastwisku pasą się... sarenki... gdzieś z daleka widać jakiegoś jelonka w każdym bądź razie inny gatunek... kilka fot i wydaje się, że już mamy wszystko co można włożyć do Garnka... a jednak nie, kolejne 200m i jesteśmy w centrum, i oprócz kościoła jest dość ciekawy budynek pełniący obecnie funkcję biblioteki publicznej. 

Jesteśmy w Garnku ;)
Jesteśmy w Garnku ;) © amiga
Stary młyn w Garnku
Stary młyn w Garnku © amiga
Zabudowania drewnianego młyna
Zabudowania drewnianego młyna © amiga
Przydrożna kapliczka w Garnku
Przydrożna kapliczka w Garnku © amiga
Przez Wartę
Przez Wartę © amiga
Zaskoczyło mnie to stado
Zaskoczyło mnie to stado © amiga
Ciekawe czy to produkcja dziczyzny... czy jednak coś innego?
Ciekawe czy to produkcja dziczyzny... czy jednak coś innego? © amiga
Biblioteka Publiczna w Garnku
Biblioteka Publiczna w Garnku © amiga
Kościół Niepokalanego Poczęcia Najwiętszej Maryi Panny w Garnku
Kościół Niepokalanego Poczęcia Najwiętszej Maryi Panny w Garnku © amiga

Zastanawiamy się czy nie skorzystać z pobliskich sklepów, ale decydujemy się jednak pojechać do Gidle i tam czegoś poszukać. Po drodze zaskakuje drewniana kapliczka, wygląd psują tylko paskudne drzwi rodem z Ikei... aż prosiło by się o coś bardziej przezroczystego. 

Kapliczka chyba w Borkach przy drodze z Garnka na Gidle
Kapliczka chyba w Borkach przy drodze z Garnka na Gidle © amiga

Gdy Zbliżamy się do Glidli trafiamy na pierwszy kościół, oczywiście obowiązkowo stajemy przy nim, jest co prawda zamknięty, ale kilka zdjęć udaje się zrobić :)

Parafia Katolicka p.w. NMP Bolesnej w Gidlach
Parafia Katolicka p.w. NMP Bolesnej w Gidlach © amiga
Rzeźby kościelne
Rzeźby kościelne © amiga
Rzeźby kościelne
Rzeźby kościelne © amiga

Nieco dalej jest sanktuarium, wjeżdżamy do środka, ktoś się krząta focimy na potęgę bo miejsce zadbane, piękne, gość do nas podchodzi i odnosimy wrażenie, że to ksiądz, po krótkiej rozmowie wygląda na to, że jeździ na rowerze i spodobały mu się nasze mapniki :). Zostawiam namiary na p. Stanisława Kruczka... 

Sanktuarium Matki Bożej Gidelskiej
Sanktuarium Matki Bożej Gidelskiej © amiga
Panorama przy sanktuarium
Panorama przy sanktuarium © amiga
Mała planetka Sanktuarium Gidelskie
Mała planetka Sanktuarium Gidelskie © amiga
Św Dominik
Św Dominik © amiga
Nie bylibyśmy sobą nie wchodząc do środka w poszukiwaniu...  czaszek ;) Tych niestety nie ma, za to to co mnie najbardziej zaskoczyło to w jednej z bocznych kaplic znajduje się historia Gidli i samego sanktuarium umieszczona na serii obrazów umieszczonych w kilku rzędach po obu stronach kaplicy. 
Sanktuarium od przodu
Sanktuarium od przodu © amiga
Wewnątrz sanktuarium
Wewnątrz sanktuarium © amiga
Historia Gidle na obrazach wymalowana
Historia Gidle na obrazach wymalowana © amiga
Ciężka orka
Ciężka orka © amiga

Gdy wychodzimy z kościoła naszym oczom ukazuje się sklepik z gorącymi napojami, jak się po chwili okazuje dostępne jest też pyszne ciasto śliwkowe domowej roboty. Raczymy się herbatą i ciastkiem... 

Wychodzimy i z mapy wynika, że niewiele dalej jest drewniany kościółek, musimy więc tam podjechać. Kolejna przerwa... znajdujemy uszkodzoną czaszkę pod krzyżem. do środka jednak nie ma możliwości wejścia, trochę szkoda. 
Przy kościółku św. Magdaleny
Przy kościółku św. Magdaleny © amiga
Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Godlach
Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Godlach © amiga
Drewniany kościółek Gidelski
Drewniany kościółek Gidelski © amiga
Kamyki
Kamyki © amiga

Mapy z których korzystamy nie do końca na siebie zachodzą, korzystamy z map Compassu, północna część woj śląskiego i południowa łódzkiego, niestety drobna przerwa pomiędzy nimi powoduje, że nieco nie tak wyjeżdżamy, nie tak jak planowaliśmy, jesteśmy dobre 20 m na zachód od Wielgomłynów. Pozostaje wprowadzić drobną korektę, Wielgomłyny jednak chcemy odwiedzić. 
Przed nami dość długi odcinek gdzie nic nie ma... dopiero w Niedośpielinie jest drewniany kościółek przy którym stajemy, dzisiaj trafiamy na odpust i chyba próbę wewnątrz, sporo mieszkańców. Kilka fot... i ruszamy dalej. 

Drewniany kościół p.w. św. Katarzyny Aleksandryjskiej i Kazimierza w Niedośpielinie
Drewniany kościół p.w. św. Katarzyny Aleksandryjskiej i Kazimierza w Niedośpielinie © amiga
Historia kościoła na papierze spisana
Historia kościoła na papierze spisana © amiga

W Wielgomłynach nieco dłuższa przerwa przy klasztorze, chwilę zajmuje nam odnalezienie wejścia do kościoła, jest w ... dziwnym miejscu... zupełnie nie tam gdzie się go spodziewaliśmy...  a tuż obok trafiamy na stary dąb o obwodzie prawie 8 metrów i wysokości 37m. 
Parafia rzymskokatolicka św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Klasztor Zakonu Paulinów w Wielgomłynach
Parafia rzymskokatolicka św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Klasztor Zakonu Paulinów w Wielgomłynach © amiga
Wewnątrz kościoła w Wielgomłynach
Wewnątrz kościoła w Wielgomłynach © amiga
Stary Dąb w Wielgomłynach
Stary Dąb w Wielgomłynach © amiga

Powoli wjeżdżamy na tereny Karolin, zbliżamy się do Przedborza, jest już na tyle późno, że pora na coś do zjedzenia. jakiś obiad... coś ciepłego... 

Może czereśnie?
Może czereśnie? © amiga

Na mapie widnieje jeszcze oznaczenie kirkutu, odnajdujemy go bez większego problemy, jednak dojazd utrudniony, a wejścia broni wysoki betonowy płot bez bramy... pozostaje zdjęcie z odległości i pora udać się do centrum. Ze względu iż trwa remont, czy raczej wymiana nawierzchni w mieście tworzy się całkiem spory korek... nam udaje się objechać go po chodniku. 

Szukając kirkutu w Przedborzu
Szukając kirkutu w Przedborzu © amiga

Odwiedzamy górujący nad miastem kościół i podjeżdżamy do restauracji Parkowej i całą stanowczością mogę powiedzieć, unikajcie w niej obiadów. Zamawiamy dość prostą i szybką do przygotowania potrawę. Wątróbki... 
Wpierw jednak raczymy się kawą, jest przyzwoita, po około 30 minutach dostajemy główne danie, zaskakuje mnie to, że wątróbka jest drobiowa, co prawda w karcie nie pisało jaka to jednak przyjąłem, że będzie wieprzowa. Ale... ziemniaki są zimne, a sama wątróbka przypalona z litrami tłuszczu w środku... masakra... upieczenie jej zajmuje zwykle kilka minut... wydawało by się, że tego nie da się spieprzyć, a jednak. Nieco poprawia nam humor deser - niezła szarlotka na gorąco z lodami :)

W tle wieża kościoła w Przedborzu
W tle wieża kościoła w Przedborzu © amiga
Takie góry tylko w łódzkim ;)
Takie góry tylko w łódzkim ;) © amiga
Kościół pw. Św. Aleksego w Przedborzu
Kościół pw. Św. Aleksego w Przedborzu © amiga
Wieża kościelna w Przedborzu
Wieża kościelna w Przedborzu © amiga
Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga

Prz wyjeździe z restauracji jakiś baran za kierownicą busa próbuje mnie rozjechać i to raz z jednej raz z drugiej strony, nie wytrzymuję podjeżdżam do kierowcy, za kierownicą dziadziuś, opieprzam go za nie korzystanie z lusterek, za dziwne ruchy, za brak kierunkowskazów... Gościa zatkało... odjeżdżam... wrrrrr Jednak po 60 badania powinny być obowiązkowe co rok, pewnie uniknęlibyśmy takich przypadków. 

W przedborzu jeszcze tylko wizyta w sklepie w poszukiwaniu napojów i możemy jechać dalej, Tomaszów coraz bliżej, ale zanim tam dojedziemy jeszcze Bąkowa Góra... Podjazd konkretny... nachylenie kilkanaście procent i ciągnie się dobry kilometr, na szczycie kilka atrakcji tyle, że na prywatnym terenie, robimy kilka zdjęć ruin zamku i dworku, oczywiście kościoła i możemy zjechać w dół :)
Gdzieś tam są szczątki zamku na Bąkowej Górze
Gdzieś tam są szczątki zamku na Bąkowej Górze © amiga
Bąkowa Góra-dwór Małachowskich
Bąkowa Góra-dwór Małachowskich © amiga
Bąkowa Góra-dwór Małachowskich
Bąkowa Góra-dwór Małachowskich © amiga
Bąkowa Góra – kościół Przenajświętszej Trójcy
Bąkowa Góra – kościół Przenajświętszej Trójcy © amiga

W Majkowicach jeszcze kilka fot ruin zameczku, pakujemy się też w teren, w którymś momencie utykamy na plaży, musimy kawałek podprowadzić rowery, dobrze, że to tylko 50 m... 
Ruiny zameczku w Majkowicach
Ruiny zameczku w Majkowicach © amiga

W Piotrowie króciutki postój przy Chrustusie, są ławeczki, możemy odsapnąć, przed nami Włodzimierzów i długi około 30 km odcinek bez większych atrakcji, co prawda nieco go urozmaicamy, by droga nie była identyczna z tą sprzed kilku dni... 
Wyprawa dobiega końca więc trochę zamyślony
Wyprawa dobiega końca więc trochę zamyślony © amiga

Dojeżdżamy do Tomaszowa w okolicach 18. Zmęczeni ale szczęśliwi, wszystko dobrze się skończyło, nie było  w zasadzie żadnych paskudnych przygód, awarii nad którymi nie  moglibyśmy zapanować, spotkaliśmy ciekawych ludzi, odwiedziliśmy ciekawe miejsca, i zrealizowaliśmy w większości pierwotne założenia, by zaliczyć jak najwięcej miejsc z obiektami architektury drewnianej.  Było Pięknie. Dzięki Karola :)

Trzeci dzień wyprawy - Północna część Jury

Poniedziałek, 15 sierpnia 2016 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Dzisiaj możemy nieco pospać, odespać poprzednie 2 wczesne pobudki, Zbieramy się około 7:00, o ósmej jesteśmy gotowi do wyjazdu z Truskolasów, jeszcze tylko krótki postój przy kościele, bo okazuje się, że nie mamy jego zdjęcia z zewnątrz :)

Porankowy plan banalny dotrzeć na 9:00 do Częstochowy, powinniśmy zdążyć, wstępne analizy map wskazały około 15 km. Trasa góra dół w zasadzie cały czas, ale mamy niezłą średnią, wiatr wyjątkowo nas wspomaga, wieje od zachodu. Gdy  grubsza jesteśmy w połowie trasy zauważamy, ze chyba źle oceniliśmy odległość, a wszystko przez to, że wczoraj jeździliśmy na mapach 1:50000, a dzisiaj posługujemy się 1:100000. 
Ostatnie zdjęcie kościoła w Truskolasach
Ostatnie zdjęcie kościoła w Truskolasach © amiga
2 różne miejscowości po 2 stronach drogi
2 różne miejscowości po 2 stronach drogi © amiga

Dajemy znać Iwonie, że nieco się spóźnimy, pewnie ze 20 minut. i gnamy dalej na złamanie karku. Krótka przerwa przy znaku Częstochowa, i lecimy dalej do centrum. Ruch na drogach dojazdowych niewielki, za to w centrum dzieje się. Powoli zbierają się pielgrzymi, jakoś ich wymijamy i docieramy na miejsce spotkania... ufff


Już w Częstochowie :)
Już w Częstochowie :) © amiga
Widok na Jasną Górę
Widok na Jasną Górę © amiga
Po krótkim powitaniu uciekamy z centrum, nieco na peryferia, trochę zdajemy się na Iwonę, w końcu to jej miasto ;), pierwszy krótki postój pod Pomnikiem Częstochowskich Żydów . Kilka fot i ruszamy dalej, na Częstochowski kirkut. Byłem na nim kilka lat temu, był w dość fatalnym stanie. 

Pomnik Częstochowskich Żydów przy ul Strażackiej

Pomnik Częstochowskich Żydów przy ul Strażackiej © amiga
Anwi i Posterunkowa :)
Anwi i Posterunkowa :) © amiga

Dzisiaj jest nieco inaczej, brama robi wrażenie odnowionej, alejki są utrzymane, chociaż roślinność robi swoje, wprowadza niesamowity klimat, być może właśnie dlatego lubię takie stare cmentarze. Zwiedzamy go pieszo, jest wielki, natykamy się na ochronę, co szokuje mnie jeszcze bardziej. Chyba po raz pierwszy widzę coś takiego. 

Pod Częstochowskim kirkutem
Pod Częstochowskim kirkutem © amiga
Inny świat
Inny świat © amiga
Porośnięty bluszczem
Porośnięty bluszczem © amiga
Macewy na kirkucie Częstochowskim
Macewy na kirkucie Częstochowskim © amiga
Rośliny władają tym miejscem
Rośliny władają tym miejscem © amiga
Zaplątany
Zaplątany © amiga
Wśród zieleni
Wśród zieleni © amiga
Omszałe
Omszałe © amiga
Pora opuścić kirkut
Pora opuścić kirkut © amiga
Oplecione drzewa
Oplecione drzewa © amiga
Mija dobre kilkadziesiąt minut, w końcu pochylamy się nad mapami, chcielibyśmy dotrzeć do Mstowa, znaleźć kwaterę, zostawić tam sakwy i dopiero ruszyć na podbój jury... w zasadzie jego niewielkiego fragmentu. Dzisiaj plany to nie przesadzać, jutro czeka nas długa trasa w całości z sakwami. Może być ciężko. 
Omawianie dzisiejszego planu :)
Omawianie dzisiejszego planu :) © amiga

Po małym zamieszaniu przy wyjeździe z Częstochowy i okrążeniu honorowym w okolicy koloni Mirów jedziemy najkrótszą drogą do Mstowa, sakwy na bagażniku ciągną nas do tyły, podjazdy robią swoje, ale... zjazdy... rowery pędzą same, musimy je od czasu do czasu powstrzymywać ;)

W Mstowie sprawdzamy 2 miejsca gdzie wg danych z netu powinny być kwatery. Niestety nikt nie odpowiada, w końcu dodzwaniamy się gdzieś, dowiadujemy się, że i owszem będzie kwatera, ale po 14 jak właściciel wróci z wyjazdu. Rozglądamy się jeszcze po kilku okolicznych domach, rozpytujemy. I w końcu mamy informację - jedźcie na Wancerzów tam jest agroturystyka Amonit, dojeżdżamy ma miejsce, trafiamy na właścicieli. Chwila rozmowy i.... zostawiamy sakwy. Pokój czysty, łazienka w stanie prawie idealnym, właściciel proponuje nam miejsce na rowery. Zresztą gry później z nim ucinamy sobie rozmowę, okazuje się że mile widziani są rowerzyści wpadający na 1 dzień... Mało tego to chyba najtańsza kwatera z jaką się spotkałem... 25 zł. Czego chcieć więcej? Może obiadu...


Długi zjazd do Mstowa
Długi zjazd do Mstowa © amiga
Panorama z okolic stodół w Mstowie
Panorama z okolic stodół w Mstowie © amiga
Mała planetka Mstowska :)
Mała planetka Mstowska :) © amiga
A może pójdziemy tam... ?
A może pójdziemy tam... ? © amiga

Dochodzi 13. wracamy do miasteczka, zaliczając jeszcze pobliski klasztor, właśnie skończyła się msza, mamy okazję wejść do środka, poszukać czaszek :)

Chorągiewki powiewające na wietrze
Chorągiewki powiewające na wietrze © amiga
Parafia Rzymskokatolicka Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Mstowie
Parafia Rzymskokatolicka Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Mstowie © amiga
Wewnątrz kościoła w Mstowie
Wewnątrz kościoła w Mstowie © amiga
Wiejskie klimaty
Wiejskie klimaty © amiga
Sklepienie
Sklepienie © amiga
Znajdź czaszkę ;)
Znajdź czaszkę ;) © amiga
Piękne wnętrze
Piękne wnętrze © amiga
Po żniwach?
Po żniwach? © amiga
Kolejna czaszka?
Kolejna czaszka? © amiga

W pobliżu jest restauracja a raczej smażalnia ryb i pizzeria, tam zatrzymujemy się, zamawiamy pizzę i coś do popicia, w miłym towarzystwie czas szybko mija, jeszcze tylko udało się spojrzeć na mapy. z grubsza określić to co możemy jeszcze zobaczyć, dzień niestety nie jest rozciągliwy jak guma. Chociaż bez sakw będzie prościej :)

Anwi prowadzi nas na Przeprośną Górę gdzie trochę zaskakuje mnie sanktuarium ojca Pio. okolica dość ciekawie zagospodarowane, sporo rzeźb, nie czuć przepychu, jest jakoś inaczej. Chwilę tra zanim objeżdżamy górkę. Oczywiście do sanktuarium i kaplicy też zajrzeliśmy. 

Sanktuarium Św.Ojca PIO na Przeprośnej Górze
Sanktuarium Św.Ojca PIO na Przeprośnej Górze © amiga
Rzeźby na Przeprośnej Górze
Rzeźby na Przeprośnej Górze © amiga
Stacja drogi krzyżowej
Stacja drogi krzyżowej © amiga
Wewnątrz sanktuarium
Wewnątrz sanktuarium © amiga
Dzwon w sanktuarium
Dzwon w sanktuarium © amiga
Widok na Jasną Górę
Widok na Jasną Górę © amiga
Kaplica z relikwiami w podziemiach sanktuarium
Kaplica z relikwiami w podziemiach sanktuarium © amiga

W pobliży jest Rezerwat Zielona Góra i jaskinie które zachwala nam Iwona, nie można było odmówić, tym bardziej, że w okolicach w których mieszkamy raczej się ich nie spotyka. Jaskinia w Zielonej Górze okazuje się że jest dość niewielka, a raczej wejście do niej jest niewielkie, coś koło metra wysokości mam problem by się tam zmieścić, częściowo na kolanach docieram do środka, Komora jest nie za wielka, ale robi wrażenie, jak się okazuje są jeszcze dwie, ale o tym dowiaduję się już w domu.

Uciekaj Myszko do dziury... ;)
Uciekaj Myszko do dziury... ;) © amiga
Wyłaniająca się z otchłani Iwona
Wyłaniająca się z otchłani Iwona © amiga
Jaskinia w Zielonej Górze
Jaskinia w Zielonej Górze © amiga
Jaskinia w Zielonej Górze
Jaskinia w Zielonej Górze © amiga
Jaskinia w Zielonej Górze
Jaskinia w Zielonej Górze © amiga
Jaskinia w Zielonej Górze
Jaskinia w Zielonej Górze © amiga
Jaskinia w Zielonej Górze
Jaskinia w Zielonej Górze © amiga
Ktoś tutaj jest
Ktoś tutaj jest © amiga

Tuż obok znajduje się skałka Diabelskie Kowadło, co prawda ta ochrzczona w ten sposób raczej przypomina mi młot, ale nie ja ją nazywałem. Miejsce ciekawe na spacery, na wojaże, warte odwiedzenia. 
Przy Diabelskim Kowadle
Przy Diabelskim Kowadle © amiga
To chyba musi być młot ;)
To chyba musi być młot ;) © amiga
Jaskinia zwiedzona, od jakiegoś czasu brakuje mi czegoś do picia, spoglądając na mapę mamy w pobliży Kusięta, miejscowość z tego co pamiętam z wcześniejszych wyjazdów zupełnie nijaką, tyle, że są tam sklepy, Iwona prowadzi mas w pobliżu zabudowań, jest otwarty sklep, wchodzimy do środka, kupujemy wodę, jakiś napój gruszkowy, kolę, część wypijam od razu, do Olsztyna dzisiaj nie jedziemy, zaczyna się robić późno, ale, zahaczamy o pobliskie Góry Towarne, gdzie wschodzimy na te wyżej położone, roztacza się niesamowity widok, z jednej strony widać Częstochowę, z drugiej Olsztyn z Zamkiem... :) Mija dłuższa chwila zanim schodzimy. 

Kierunek Częstochowa
Kierunek Częstochowa © amiga

Góry Towarne
Góry Towarne © amiga
Kierunek Olsztyn
Kierunek Olsztyn © amiga
Widać zamek w Olsztynie
Widać zamek w Olsztynie © amiga
Na szczycie Gór Towarnych
Na szczycie Gór Towarnych © amiga
Rozbraja uśmiechem
Rozbraja uśmiechem © amiga
Kierujemy się na Srocko, droga dość prosta tyle, że góra-dół... na skrzyżowaniu żegnamy się z Iwoną, do Częstochowy już niedaleko, do Mstowa też nie ma wielu kilometrów, nie zgubimy się, tym bardziej, że kilka godzin temu Anwi prowadziła nas tym szlakiem. 
W Mstowie postanawiamy poszukać czaszki, odwiedzić pozostałości kirkutu i podjechać pod skałkę Miłości, wcześniej wysłuchaliśmy w legend o tym miejscu. 
Pozostałości kirkutu w Mstowie
Pozostałości kirkutu w Mstowie © amiga
Jedyna stojąca Macewa
Jedyna stojąca Macewa © amiga
Nieco zarośnięta
Nieco zarośnięta © amiga
Zabudowania w Mstowie
Zabudowania w Mstowie © amiga
Most na Warcie
Most na Warcie © amiga
Skała Miłości

Pozostałości Amonitów

Pozostałości Amonitów © amiga

Panorama Mstowa ze skały Miłości
Panorama Mstowa ze skały Miłości © amiga
Źródełko u ponóża skały
Źródełko u podnóża skały © amiga
Skała Miłości w Mstowie
Skała Miłości w Mstowie © amiga
Gdy mija 18 uświadamiamy sobie, że pora na kwaterę, coś jeszcze zjeść.... o nie... na jedzenie nie mamy ochoty, Pizza była tak wielka, że trzyma nas do tej pory, mało tego, część jej mam w plecaku :) Więc gdyby nas naszło...
Gdy zachodzi słońce postanawiam zrobić zdjęcia słoneczka i... naszej kwatery. 
Już zachodzi czerwone słoneczko
Już zachodzi czerwone słoneczko © amiga

Kwatera to ten "domek" po lewej na poniższym zdjęciu, jak udało mi się ustalić w rozmowie z właścicielem, kilka lat temu była do budka z lodami, teraz jest wyremontowana i przystosowana do potrzeb podróżnych. Rowery zostają wprowadzone do właściwego pomieszczenia, zamknięte na klucz, są bezpieczne. 

Nasza kwatera na dzisiaj
Nasza kwatera na dzisiaj © amiga

Pokoik dość spory, czyściutki z pachnącą pościelą, do dyspozycji mamy kawę, kilka gatunków herbaty, talerze, szklanki, sztućce, po raz pierwszy mamy ręczniki na stanie :), nawet pierdoły jak mydło są na miejscu. To spora odmiana po kwaterze w Truskolasach... Jedynie brakuje małej kuchenki gdzie można by przygotować posiłek. Co prawda jest takie pomieszczenie, ale dzisiaj tego nie potrzebujemy, wystarczy czajnik z gorącą herbatą, na którą mamy dziką ochotę. 

Trzeba jeszcze chwilę siąść nad mapami, nad planem na jutro, sprawdzić prognozy, zobaczyć co w RIO i spać, jutro wczesny wyjazd i przynajmniej 130 km drogi

height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/677128879/embed/619da0695399ba33befa260cf0bf025f1fb103ef">