Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2014

Dystans całkowity:1662.95 km (w terenie 270.00 km; 16.24%)
Czas w ruchu:74:37
Średnia prędkość:22.29 km/h
Maksymalna prędkość:54.40 km/h
Suma podjazdów:10593 m
Maks. tętno maksymalne:189 (102 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:69336 kcal
Liczba aktywności:42
Średnio na aktywność:39.59 km i 1h 46m
Więcej statystyk

po pracy przez Orzesze

Poniedziałek, 8 września 2014 · Komentarze(0)
Kapelanka - Pociągi

Do domu poleciałem po szosach, jakoś tyle, że dłuższą drogą, pierwsze 20km podobne do wyjazdu piątkowego do Pszczyny, ale zależało mi na tym by sprawdzić coś co miałem wrażenie, że endomondo mi namieszało i podało jakieś pierdoły, bo wg niego gdy jechaliśmy z Maćkiem do Pszczyny to pobiłem rekord prędkości na 16km – zrobiłem je w 26 minut… Tyle, że po pierwsze tam jest masa długich podjazdów to raz, a po drugie jechałem z kumplem i nie ścigaliśmy się… po prostu mieliśmy dotrzeć do Pszczyny. Więc przejechałem pierwsze 20km dokładnie tak samo… tyle, że mocno naciskając na pedały…
Zrobiłem ten odcinek w 33 minuty… jadąc w solidnym tempie…. Zastanawiam się skąd wzięło się te piątkowe przekłamanie, muszę chyba przeanalizować ślad z gps-a… coś tam musi być… Być może autopauza źle działa… ???

W Skansenie w Chorzowie
W Skansenie w Chorzowie © amiga

Do lidla i lekarza

Poniedziałek, 8 września 2014 · Komentarze(0)
KAZIK NA ŻYWO - Polska jest ważna

Z rana plan nieco inny, po pierwsze wizyta u lekarza, w końcu muszę dojść do tego co jest grane, że wszystko pieprzy się od początku roku, zmiany w pogodzie nie są mi zupełnie obojętne, już czuję osłabienie. Jednak wizyta jest o 8:30. Wychodzę sporo wcześniej i zahaczam o Lidla, dzisiaj w końcu są dostępne graty rowerowe. Interesuje mnie kask, liczę na to, że będzie model sprzed roku. Niestety to jakieś resztki magazynowe, nie to czego oczekiwałem, ale nie ma źle, i tak kupuję bieliznę termoaktywną, w końcu już niedługo czeka nas jesień i później zima, przyda się... Wizyta u lekarza, też owocna, kolejne skierowania, na badania, ale to za jakiś czas, zdążyłem się jeszcze zarejestrować u specjalisty... :)
Wyjazd do pracy więc sporo późniejszy niż zwykle, ale za to było bardzo ciepło... i przyjemnie się jechało po dnach gdy musiałem się ubrać w coś grubszego... Dojazd w takim sobie czasie, ale w tej chwili wyniki nie są moim głównym celem, bark dalej się odzywa :(

Kościół św. Michała w Katowicach
Kościół św. Michała w Katowicach © amiga

Na Pszczynę z Maćkiem

Piątek, 5 września 2014 · Komentarze(0)
NOSOWSKA - Pani pasztetowa

Rower oddałem po 9:00 do serwisu z podejrzeniem, że zajechałem suport… bo coś strzelało… okazuje się, że to coś z bębenkiem w tylnej piaście… tyle, że dzisiaj tego nie zrobią… bo nie mają mocy przerobowych… ale coś mi się wydaje, że skończy się to na wymianie… najważniejsze jaka będzie informacja gdy rozkręcą ją… w końcu ma za sobą ok. 9000-10000 km… a że nie jest to cudo z najwyższej półki to już pora na nią… Chyba tylko Xt-k w KTMie daje radę przy większych odległościach, ale tym razem to już nie będzie piasta Shimano ale raczej Novatec-ka na łożyskach maszynowych, niby bardziej wytrzymałych. Ważne jest aby całość była dobrze uszczelniona


Gdzieś w środku dnia zagadał kolega z pracy o wyjeździe do Pszczyny, dzisiaj... rowerami... hmmm... dzień jest stosunkowo krótki, gdybyśmy wyjechali ok 16:00 to z grubsza mamy 4 godziny w dzień.. Dawno nie jechałem na tak długich trasach, ostatni na IWW, którą jeszcze czuję i pewnie długo czuć będę. Nic... zbieramy się ok 16 i ruszamy przez Bojków, Ornontowice, Orzesze, głównie szosami, by nie tracić czasu, jednak pod koniec nie unikamy też szutrów, w zasadzie to ostatnie 7 może 8 km to lekki teren, ścieżki to autostrady rowerowe, ale kilka minut jazdy nimi i mam wrażenie, że ręka mi odpadnie... Co chwilę daję odpocząć prawemu barkowi, trzymając kierownicę tylko lewą ręką... ech. Gdy tylko ponownie wjechaliśmy na asfalt problemy zniknęły, mogłem jechać dalej :)

Rodzinka PL - znaleziona w okolicach Pszczyny :)
Rodzinka PL - znaleziona w okolicach Pszczyny :) © amiga

Na miejscu w Pszczynie przy pałacu mały posiłek, coś na szybko – Kebab… tyle, że robili go Polacy i niestety najczęściej różnie z nim bywa… Zastrzeżenia maiłem do mięsa, bo miało smak kotleta mielonego.. cóż.. złe to nie było, a kebab był słusznej wielkości.

Pałac w Pszczynie
Pałac w Pszczynie © amiga

Pełni na maksa pojechaliśmy z powrotem. Tyle, że już w 100% szosami, zaczynało się ściemniać. W zasadzie już po 10km trzeba było odpalić lampki. Maciek średnio zna okolicę więc delikatnie go podprowadziłem… tak by miał Gliwice na wprost. Rozstaliśmy się w Gostyniu – on miał do przejechania w linii prostej ok. 30km ja nieco mniej – jakieś 20, może 25. Tyle że przede mną były Wyry i Mikołów… pierwsza z tych miejscowości jest na takiej dość solidnej górce… podjazd ma kilka km. Mikołów za to znajduje się w dolinie otoczonej z każdej strony wzniesieniami, a że chciałem być jak najszybciej w domu to dowaliłem do pieca… W domu czułem, że jechałem. :)

W sumie wyszło to całkiem ciekawie... i dobrze się jechało

nowe opony

Piątek, 5 września 2014 · Komentarze(0)
Nosowska - Jeśli wiesz co chcę powiedzieć...

Pojechałem jak prawie zawsze rowerem :), po szosach bo szybciej, jednak pamiętając wczorajszą przygodę chyba nieco ostrożniej. Drugi raz nie chciałbym się znaleźć w takiej sytuacji gdy przed sobą widzę pędzące dokładnie na mnie auto. Na szczęście dzisiaj obyło się bez przygód. Za to z rana zmieniłem opony na Continental X-King, które w końcu dotarły do domu . Są węższe (700x35C) od tego czego używałem do tej pory, chciałbym je przetestować w terenie, ale to zostawię sobie na powrót... Mam dziwne wrażenie, że coś złego dzieje się z rowerem, coś gdzieś strzela, chyba poleciał suport. Oddam rower do serwisu gdy będę w pracy, niech szukają... i naprawią.
Latarnia morska
Latarnia morska © amiga

miało być lasem

Czwartek, 4 września 2014 · Komentarze(0)
Alien Ant Farm - Smooth Criminal

i... na szczęście jest lasem... Pogoda się poprawiła, pojawiło się słońce, W las wjeżdżam w Makoszowach, zresztą jak zwykle ostatnio, oczywiście rozglądam się za grzybami, Mam wrażenie, że jest ich mniej, część pewnie została zebrana, inne pewnie się już rozpadły, a z częścią nie chcę mieć do czynienia. Jedynie te z czerwonymi i cytrynowymi kapeluszami stoją dumnie. W lesie bardzo przyjemnie, chociaż woda coś nie spływa, niewiele się zmieniło w ciągu ok tygodnia. Chyba najgorszy fragment to stara hałda w Makoszowach i odcinek do Halemby gdzie w najlepsze trwa wycinka i drogi wyglądają tragicznie rozjeżdżone ciężkim sprzętem. Kani dzisiaj nie znalazłem, chociaż przejeżdżałem koło miejsc gdzie nie tak dawno je zbierałem... Cóż nie zawsze musi być idealnie...
W parku Miniator w Zatorze
W parku Miniator w Zatorze © amiga

idiota w BeEmie

Czwartek, 4 września 2014 · Komentarze(1)
Disturbed - Stricken

Do pracy po szosach, jednak miałem wrażenie, że jakiś dzień idioty.... Nie wiem co było przyczyną, może zbliżająca się pełnia przypadająca na 9 września… Przy czym wszystko działo się w ramach jednego miasta „Rudy Śląskiej”. Wpierw na zjeździe z górki jakiś wariat… wyprzedzał jakiś samochód (BeEma) na zakręcie, na podwójnej ciągłej jadąc dokładnie na mnie…. Minął mnie o kilka cm… Momentalnie zrobiło mi się ciepło, tylne koło zablokowało mi się na ułamek sekundy… udało mi się odbić w prawo…. Później już jechałem wolniej i na miękkich nogach. Masakra… Nieco dalej jakiś kretyn wyjeżdżając z podporządkowanej, w zasadzie z czegoś rodzaju drogi pomiędzy domkami zajechał mi drogę… tyle, że miałem nieco większy dystans… ponad 20m więc dało się spokojnie wyhamować… Jeszcze jakieś drobne 2 przypadki gdzie goście też chyba mieli zaćmienie… i po wyprzedzeniu zaczęli skręcać w prawo… Ale gdy tylko wjechałem do Zabrza… to jakby nożem uciąć… uspokoiło się na drogach…. Zajechałem jeszcze na myjnię, bo początek tygodnia to jazda w deszczu, wodzie, błocie, zresztą wczoraj i przedwczoraj też jechałem lasem i sucho tam nie było. 
Wieczorem chyba pojadę lasem...
Pociąg w parku miniatur w Zatorze
Pociąg w parku miniatur w Zatorze © amiga

kolejna Kania

Środa, 3 września 2014 · Komentarze(0)
Bullet For My Valentine - Tears Don't Fall

Wracam terenem, podobnie jak wczoraj…, cokolwiek by nie mówić, to chyba jestem człowiekiem lasu, może się to przydać, gdy ruskie wejdą do nas... ;P
Niestety czułem, że mam rękę, na błocie pracuje wszystko inaczej niż na szosach… Jadę sporo wolniej, bo to nie warunki na szaleństwa, a poza tym cały czas pamiętam by nie zaliczyć gleby… Więc bezpieczeństwo ponad wszystko…
W domu czeka na mnie kania :) Ale jadąc przez lasy trafiam na kolejną z wielkim 20cm kapeluszem... To teraz będzie już uczta :) Gdy jednak dojeżdżam do domu okazuje się, że siostra zaopiekowała się tą wczorajszą, trudno i tak będę miał większą :) na kolację
Gdzieś na łące
Gdzieś na łące © amiga

pochmurnie

Środa, 3 września 2014 · Komentarze(0)
Crossfade - Cold

Do pracy jadę dzisiaj szosami, pierwotnie myślałem, by jednak skorzystać z terenu jednak aura specjalnie do tego nie zachęca, grube ciemne chmury, jest nijak... nie pada i to chyba jedyna dobra informacja. 15 stopni - jeszcze nieźle, ale bluza z długim rękawem założona. Wczoraj znaleziona Kania w nocy wyraźnie się powiększyła, wieczorem będzie wyżera ;) Na szosach na szczęście dzisiaj przyzwoicie, da się pociągnąć nieco szybciej... Czas dojazdu może nie powala, ale dalej muszę na siebie uważać. Nie ma mowy o podjeżdżaniu na stojąco, co zawsze mi się podobało, sprawiało sporo radochy. Ciekawe co powie lekarz za trochę ponad tydzień na wizycie... pewnie mnie zabije... ;P
Wieża spadochronowa w całej okazałości
Wieża spadochronowa w całej okazałości © amiga

coś nie tak z endomondo....

Wtorek, 2 września 2014 · Komentarze(0)
Three Days Grace - I Hate Everything About You

Wyjazd z firmy coś koło 16:40, mam już dość szos, dzisiaj nieważne jak będzie, chcę do lasu..., może znajdę jakiegoś grzybka jadalnego? Odbijam na lasek Makoszowski, przejeżdżam obok czernidłaków. Pomimo tego, że da się je jeść to mimo wszystko nie chcę ryzykować.  Zapuszczam się dalej, przez starą hałdę w Makoszowach w lasy na granicy Kończyc i Halemby. Czuć już powoli jesień. wilgoć unoszącą się dookoła :), lubię te klimaty, jednak mam świadomość tego, że do zimy już niedaleko. Rozglądam się dookoła, szukam, grzybów w zasadzie interesuje mnie tylko jeden - Kania. Niestety nie mam szczęścia, za dookoła rosną setki tych... niejadalnych, bądź tych o których nie wiem, że są jadalne ;)
Mniej więcej w połowie trasy pomiędzy Starą Kuźnią, a Panewnikami trafiam na poletko... Kani, tyle, że ktoś tutaj był przede mną, w większości pozostały tylko nogi, ale... uchowała się jedna mała... 
Zabieram ją ze sobą, dojrzeje w domu i będzie "kotlet" :) Przy foceniu telefonem, wysypuje mi się endomondo...coś chyba jest nie tak... muszę znaleźć chwilę czasu by znaleźć przyczynę.. Pewnie coś musiałem doinstalować, gdzieś zmienić konfigurację... 
Dojeżdżając do domu widzę, że rower i ja wyglądamy jak błotne potwory, zastanawiam się czy nie zajechać na myjnię, ale jeżeli będzie czas to z rana też będę chciał przeskoczyć terenem :)
Młodziutka Kania
Młodziutka Kania © amiga

do pracy gdy pada

Wtorek, 2 września 2014 · Komentarze(0)
Breaking Benjamin - The Diary of Jane

Dzisiaj pogoda też nie rozpieszcza, co prawda jest w miarę ciepło i na starcie ok 16 stopni. Mało tego Katowice deszcze jakoś omijały…, jednak od Rudy Śląskiej jest coraz gorzej, w Gliwicach już leje i podobno mieli tak całą noc o czym dowiedziałem się oczywiście już po przyjeździe. Coś mnie pokorciło i Zabrzu wjechałem w lasek Makoszowski. Pomimo, że to niewielki fragment, to błota po pachy i... chyba namierzyłem kanie… całe stado… w drodze powrotnej je pozbieram… :), albo lepiej nie, bo gdy na spokojne spojrzałem na zdjęcie to to nie są Kanie... Pewnie po zjedzeniu ich całą noc spędziłbym w kibelku :) 
Chociaż młode czernidłaki też są jadalne :)

Czerniaki... chyba jeszcze jadalne
Czerniaki... chyba jeszcze jadalne © amiga