Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2013

Dystans całkowity:1581.40 km (w terenie 346.00 km; 21.88%)
Czas w ruchu:64:59
Średnia prędkość:24.34 km/h
Maksymalna prędkość:47.33 km/h
Maks. tętno maksymalne:200 (108 %)
Maks. tętno średnie:157 (85 %)
Suma kalorii:58703 kcal
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:35.94 km i 1h 28m
Więcej statystyk

do pracy

Czwartek, 18 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Deep Purple - Child in Time


Kolejny ciepły poranek. Po wczorajszych szaleństwach na szosach, dzisiaj musiałem już do lasu. W Panewnikach skręcam na Kuźnicką i jadę po czymś co lubię, gdzie czuję się dobrze, gdzie jazda sprawia mi czystą przyjemność, gdzie nie muszę uważać na kierowców. Oczywiście nie mogłem sobie odpuścić wjazdu na hałdę w Makoszowach/Sośnicy - w końcu gdzieś trzeba ćwiczyć przed Śnieżką :), to dobre miejsce, tym bardziej, że mam je po drodze. Może jedyna wada to zbyt krótki podjazd..., nic trzeba myśleć nad wypadem w Beskidy i.... to szybko

górka do ćwiczenia uphillu ? © amiga

po pracy

Środa, 17 kwietnia 2013 · Komentarze(7)
The Police - Every Breath You Take


Jest po 16:30, pora na powrót. Początkowo miało być po terenie, miałem odbić sobie poranek, jednak nie ma na to szans. Trasa zmieniona, muszę zahaczyć o centrum Katowic, no... prawie centrum, pakuje się więc głównymi szosami przez GOP. Nie lubię tego, nie pasują mi te drogi, jednak to jedyna opcja, tak aby nie stracić zbyt dużo czasu.

Tak jak się spodziewałem, jest sajgon na drogach, staram się jechać ostrożnie, ale liczy się czas...., dojeżdżam na miejsce, dzisiaj małe spotkanie, miło upływa czas na rozmowie, jednak właśnie, czas.... tego mi dzisiaj brak cały dzień.
Żegnam się i jadę, pędzę, za 25 min rozpoczynają się zapisy na Śnieżkę, muszę zdążyć, po drodze kilka telefonów. W końcu ja dzwonię do Darka z prośbą o zapisanie.

Dojeżdżam do domu, obłędu cd..., walka z gazownikami, z zapisami... w końcu udaje się wszystko dograć... udało się zapisać na uphill :), jeszcze tylko przelew i ok :), Teraz pozostało się do niego przygotować, i wygrać :)
Mam dość tego dnia...

Beskid wyspowy :) trzeba będzie tam wrócić.... © amiga

po szosach...

Środa, 17 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
The Prodigy - Firestarter


Wpis z opóźnieniem. niestety nie było czasu wcześniej :(
Środa poranek, jest ciepło, no prawie... częściowo na krótko, jak to ostatnio. Wyjeżdżam, dzisiaj muszę być wcześniej w pracy, więc wybór mógł być jeden po szosach..., będzie szybciej.
Klasycznie im bliżej 8:00 tym większy ruch, ale cóż..., przywykłem do tego.
W firmie ląduję nieco po 8:00 - zdążyłem. Zapowiada się ciekawy rok :)

Już niedługo staw janina będzie wyglądał podobnie :) © amiga

ponownie teren....

Wtorek, 16 kwietnia 2013 · Komentarze(2)
Alvin Lee - I'm Going Home


Jest po 16:30, pora do domu. Na zewnątrz ciepło :) - świeci słońce jest kilkanaście stopni na plusie. Bluza ląduje w plecaku.

Po porannym szaleństwie w terenie, powrót nie mógł być inny. Wbijam się na hałdę w Sośnicy, za starą hałda w Makoszowach sprawdzam czy las dalej istnieje. Na szczęście chyba dobrze udało mi się wygasić "ognisko". Więc dalej będę miał którędy jeździć do pracy :)

Co ciekawe nawet po tych kilku godzinach widać jak błoto, woda wysycha. :) Jeszcze chwila i teren będzie idealny :)

Po drodze spotykam kilkunastu rowerzystów, kijkarzy, w końcu coś się ruszyło, przynajmniej nikt na mnie nie patrzy jak na kosmitę :)

Zatrzymuję się dopiero przy boisku kolejarza w Piotrowicach, chwila na focenie. W tym roku mają rozpocząć się w tym miejscu prace pod ośrodek sportu. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)

Boisko Kolejarza Piotrowicach © amiga


Wrócili po zimowej przerwie © amiga


Późnym wieczorem zabieram się za czyszczenie roweru, już tego potrzebuje, sporo przyklejonego błota, piachu itp... Zajmuje mi to dobra godzinę, ale wszystko lśni.., przynajmniej przez te parę godzin :)

dziwny poranek...

Wtorek, 16 kwietnia 2013 · Komentarze(9)
Kult - To nie jest kraj moich snów


Poranek, za oknem świeci słońce, temperatura +7 :)

Zastanawia mnie jakim trzeba być idiotą aby zrobić coś takiego © amiga


Wczoraj zastanawiałem się, jeszcze nad przełożeniem opon na slicki, dziś już o tym nie myślałem, pogoda prawie wymarzona, jadę terenem.

W Panewnikach wjeżdżam do lasu, wracam w końcu po długim czasie tam gdzie jest moje miejsce, tam gdzie lubię jeździć, po terenie, po ścieżkach. Kilka km dalej mała niespodzianka na drodze, komuś się chciało…

Niespodzianka na leśnej drodze © amiga


Wymijam to miejsce i lecę dalej, na chwilę szosy w Halembie, a dalej znowu las, tym razem aż do Zabrza. Dojeżdżając do starej hałdy pomiędzy Kończycami a Makoszowami, zauważam niebieskawą mgiełkę unoszącą się w powietrzu, czuję, że…. coś się pali, kilkanaście metrów dalej widzę palący się paśnik…

jakiś kretyn zrobił sobie ognisko z paśnika w środku lasu © amiga


Szybka decyzja co robić, pierwsza myśl, to zadzwonić po straż pożarną, tylko… zanim przyjadą to lasu już może go nie być. Trzeba to ugasić, na szczęście nie jest toto zbyt duże, dam radę, niedaleko leży wilgotny żwir przygotowany do rozsypania na drodze, wykorzystuję go. Ognisko ugaszone.

Zdecydowanie lepiej, mogę odjechać © amiga


Ruszam dalej, korci mnie hałda w Sośnicy, nie byłem tam już kilka miesięcy, nie wiem w jakim jest stanie, nie wiem czy będzie błoto, czy może jeszcze gdzieś śnieg zalega, sprawdzić trzeba…, najwyżej zrobię ją z buta.

Nie jest źle :), tylko w 2 miejscach jest faktycznie błoto i grząski piasek uniemożliwiający przejazd.

chyba mam zbyt duży kąt natarcia, nie przejadę... © amiga


Kawałek dalej zza zakrętu ukazuje mi się drzewo, pierwsze wrażenie jest dość makabryczne, na szczęście to tylko lalki…

dość makabryczne poczucie humoru © amiga


W każdym bądź razie hałda jest prawie w całości przejezdna, więc sezon na podjazdy uważam za otwarty, obawiałem się czy starczy mi na podjechanie mała kasetka założona obecnie w Manfredzie.

Okazało się iż nie miałem jakichkolwiek problemów, mało tego miałem jeszcze delikatny zapas, 2 przełożenia z tyłu i jedno z przodu, więc śmiało mogę jechać w góry :)

pora sprawdzić teren...

Poniedziałek, 15 kwietnia 2013 · Komentarze(10)
Tune - Confused


Minęła 16:00.
Zbieram się, chyba mi odbiło, tak wcześnie wychodzić z pracy, mam wrażenie, że coś jest nie tak.

Ruszam, jest ciepło, ok 17 stopni w cieniu, za to wieje silny wiatr, kolejny wietrzny dzień. Ujechałem może 50m i czuję bicie koła, przypomniałem sobie, że dobrze by było sprawdzić co jest grane. Spoglądam na oponę i....

chyba najpopularniejsza usterka schwalbe © amiga


Tu też przytarte... © amiga


i nadaje się do wymiany, na szczęście jestem kilka metrów od najbliższego sklepu rowerowego. Wchodzę do środka... próbuję coś wybrać ale 99% opon to noname-y. Udaje mi się odnaleźć jedną perełkę Authora Spankera 26x1.95. Nic specjalnie ciekawego, ale mam zaufanie do tej firmy jeszcze..., zależy mi na tym aby dojechać do domu, tam czekają na mnie zapasy :) Pewnie wrócę do Maxisa CrossMarka. Rewelacyjna opona grubo ponad 7000km, widać po niej zużycie, ale przynajmniej nie drze się jak papier jak... Schwalbe. Do tej ostatniej firmy właśnie straciłem kompletnie zaufanie. Trafił do tego samego koszyka gdzie są już firmy Creative, Continental i kilka innych. Tzn dla zasadny nie kupuję części, przedmiotów tych firm. Oba Rocket Rony wytrzymały ok 2500km i zmarły tak samo. O ile pierwsza widziała się z terenem to ta druga była używana głównie na asfaltach więc jak mogła się przetrzeć na boku...? Dziękuję więc firmie Schwalbe, ale właśnie stracili "naamen" klienta.

Zmiana opony w pobliżu sklepu i ruszam, jako, że wieje okrutnie, decyduję się na wjazd w teren, trochę się tego obawiam, jednak już po chwili okazuje się, że niepotrzebnie, może nie jest idealnie, ale cała trasa jest przejezdna, nie da się może wyciągnąć warp3, ale nie o to chodzi, zdejmuje słuchawki, chce posłuchać treli ptaków. Lubię las, jeszcze niech się zazieleni, widać już pąki na drzewach, za tydzień będzie już zielono.

ech... kto tu wymyślił kamyki na podjeździe... © amiga


Miejscami jest trochę błota © amiga


W Ligocie wjeżdżam na ul. Medyków i dzisiaj jakaś masakra, cała rowerówka usiana stojącymi samochodami...

i co im zrobić? © amiga


kolejny mądry.... © amiga


ech szkoda gadać.

Jestem już w domu, jazda trwała nieco dłużej niż pierwotnie zakładałem, ale udało się pojechać terenem, miałem dzisiaj zmienić opony na slicki, ale.... teren kusi. Zobaczymy co mnie najdzie rano...

budzi się piękny dzień

Poniedziałek, 15 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
OBERSCHLESIEN - RICHTER


Poniedziałkowy poranek, pora wstać i ruszyć do pracy, po wczorajszej wycieczce do Toszka, czuję lekkie zmęczenie..., jeszcze. Ubieram się podobnie jak wczoraj, krótkie spodnie i bluza z długim rękawkiem. Starczy.
Bolą podrapane jeżynami nogi, ale... jakoś do Gliwic trzeba dotrzeć.
Jestem już na rowerze, jest chłodno, na starcie ok 3 stopnie, jednak szybko temperatura rośnie. Przyjemny kawałek drogi. Czuję lekkie bicie na tylnym kole, coś jest nie tak, być może krzywo założyłem oponę. Nie przejmuję się tym zbytnio, sprawdzę to w pracy..., jak nie zapomnę.

Tabliczna na zamku w Toszku © amiga

Toszek

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(6)
Marek Dyjak - Sam pan wie


Po dość ciężkiej sobocie, przyszła pora na niedzielny poranek, na stawienie się o umówionej godzinie na Helence, plan narodził się w piątek. Już było wiadomo, że czasu nie będzie zbyt wiele, więc wariant skrócony – Toszek.

Wdziewam na siebie krótkie spodenki, bluza jeszcze długa. Na starcie ok. 7 stopni i świeci słońce. Jedzie się przyjemnie, ale nie warto dzisiaj przeginać, czeka mnie setka…

Trochę po 9:00 dojeżdżam na Helenkę, zatrzymuję się na chwilę przy ruinach domu, chwila na focenie i ruszam na spotkanie z Darkiem i jego rodziną.

Zabytki na Helence :) © amiga


Miło upływa czas na gadkach, jednak plan trzeba wykonać, trzeba ruszyć do Toszka, sprawdzić gdzie w końcu wszyscy kiedyś wylądujemy…

Plan obejmuje tylko szosy, w lesie jest jeszcze zbyt mokro, aby tam się pchać, aby brnąć przez maź oklejającą koła. Z Helenki dość szybko docieramy do Ptakowic i już z daleka rzuca się w oczy długo wyczekiwany przybysz z Afryki. Nie można było się nie zatrzymać i powitać go…, jeszcze sam w gnieździe, widać, że trwają porządki.

Uratowani! Uratowani jesteśmy! Bocian! Patrz! Bocian! Jak on żyje, to znaczy, że my też możemy. © amiga


Po kilku minutach ruszamy dalej, kierunek Wilkowice, Księży Las i Łubie… Zatrzymujemy się przy kościele, Darek idzie focić, a ja zabieram się za wymianę dętki, czuję że delikatnie schodzi mi powietrze… znowu na coś najechałem? Po wymianie zamieniamy się, Darek pilnuje dobytku, a ja idę na przyległy do kościoła cmentarz. Chwilę focę i zaczepia mnie tubyle, zaczyna opowiadać o leżącej tutaj żonie John Baildon, okazuje się, że oprócz niego pochowanych jest tutaj sporo więcej osób z tego zacnego rodu.

Cmentarz przy kościele w Łubiu © amiga


Chwila rozmowy i okazuje się, że niedaleko za majątkiem wystarczy skręcić wedle tych brzózek i w polu stoi metalowy krzyż i hełm z przestrzelinami na grobie żołnierza. Dziękujemy i ruszamy, majątek jest, brzózki też, wjeżdżamy w polną drogę, ale krzyża jak nie było tak nie ma… pewnie coś nie tak… pewnie nie te brzózki, patrzymy na mapę, gps-a i wygląda, na to, że tuż za laskiem jest droga która nas interesuje, jako, że trakt jest dość szeroki a i błota niewiele więc jedziemy dalej, kilka razy widzimy uciekające sarny, pięknie jest. Już przy lesie zaczyna się robić ciekawie, terem mocno podmokły, sporo błota, chwilami nie ma mowy o jakiejkolwiek jeździe. Docieramy do mostku przechodzimy na drugą stronę i… co dalej ?

Mostek na rzeczce Kwai? © amiga


Czekam na bardziej dynamiczną akcję.... © amiga


Ścieżka jest, ale jakaś taka dziwna, kawałek dalej rozwidlenie, jedna ścieżka zawraca tam skąd przyjechaliśmy, druga prowadzi przez las… . Wybieramy tą drugą opcję. Początek to rozlewisko, ale tuż za jest znowu ścieżka, tyle, że nieprzejezdna. Rowery w dłoń i idziemy dalej ścieżka kończy się i pozostaje nam się przebić na azymut ;) prowadzę przez pole jeżyn i to był chyba jedyny moment gdy żałowałem iż mam na sobie krótkie spodenki. Odczułem to boleśnie, w końcu wychodzimy na pole po drugiej stronie lasu, jest ścieżka, podmokła, grząska, ale jest nawet da się jechać. Docieramy w końcu do szosy, Darek zauważa brak licznika…, chwila zastanowienia… wracamy się, odległość niewielka, ale przejście na azymut po śladzie może być ciężkie…, ech.

Kawałek dalej docieramy do kolejnego kościoła, tym razem drewnianego w Zachorzowicach. Wygląda jakby go niedawno postawili… czysty, odnowiony, szok… no może jeszcze niewielki fragment u dołu został do oczyszczenia.

Kościół św. Wawrzyńca w Zacharzowicach, nowy czy jak ? © amiga


Ruszamy dalej, do Toszka już niedaleko, przelatujemy przez rynek, i lądujemy przy zamku. Wielki tutaj nie byłam, a na rowerze jestem pierwszy raz… Ze starych czasów niewiele pamiętam, zamek jest w niezłym stanie, zadbany, może jedynie idiotyczna reklama i namiot nad „sceną” szpeci całość, ale jest nieźle. Spędzamy tutaj dobre kilkadziesiąt minut.

Zamek w Toszku :) © amiga


Wrota do innego świata.... © amiga


od środka też wygląda ciekawie © amiga


Nad studnią opodal krzaczka.... © amiga


Wracamy na chwilę na rynek ,

Rynek w Toszku © amiga


a kawałek dalej zatrzymujemy się na małe „co nieco” w pobliskiej ciastkarni, szału nie ma, ale i tak dobrze, że coś jest…..

Czas zaczyna nas gonić, pora podkręcić tempo, za Toszkiem skręcamy na Ciechowice, wg mojej mapy powinna tam być droga asfaltowa prowadząca, aż do Byciny…, mapa Darka pokazuje że i owszem jest tam droga utwardzona ale to tyle, GPS-y twierdzą, że drogi tam nie ma… hmmm.

Okazuje się że Darek ma lepszą mapę… zatrzymujemy się przy gliniasty podjeździe, patrzymy na siebie i skręcamy w nieco lepszą drogę odbijającą w lewo, nie wiemy gdzie prowadzi, czy nas gdziekolwiek wyprowadzi, najwyżej przebijemy się przez las na drogę do Pyskowic :)

Na szczęście nie jest tak źle, zrobiliśmy delikatne kółko i straciliśmy trochę czasu, ale nie trzeba było walczyć z kolejnymi jeżynami. Już bez kombinacji jedziemy głównymi drogami, dzisiaj i tak są puste.

Chwila postoju przy stacji wodociągowej Zawada, szkoda że nie było więcej czasu na jej zwiedzenie…, następnym razem…, jak będzie wolny weekend… (może w lipcu)

Zabytkowa Stacja Wodociągowa 'Zawada' w Karchowicach © amiga


może wejść do środka? © amiga


Ruszamy w ciągu kilkudziesięciu minut docieramy na Helenkę. Mamy chwilę czasu aby porozmawiać, pogadać. Niestety czas leci, a ja mam jeszcze coś dzisiaj do załatwienia, musze jechać dalej do Katowic. Chwila pożegnania i ruszam. Trasa standardowe, nie zatrzymuje się już nigdzie, czas mnie goni….

W sumie wyszedł fajny rowerowy dzień, nie spodziewałem się, że aż tyle uda się nakręcić…

Dzięki za wspólnie przejechany „kawałek” trasy, za niespodziewany teren. Może następnym razem gdy wszystko nieco podeschnie uda się w końcu pojeździć więcej po terenie. Brakuje tego..

Ps. Felerna mapa to; „Powiat Gliwicki” wydanie z 2009 roku – Wydawnictwo Kartograficzne PGK Katowice sp. z o.o. Chyba więcej map od nich nie kupię.

i znowu po ciemku :)

Piątek, 12 kwietnia 2013 · Komentarze(3)
Hasiok - Andżela


Wieczór, późno jest po 18... to był długi dzień..., ruszam, na drogach pusto, chyba podobają mi się takie wyjazdy o niestandardowych porach...
Można poszaleć na drogach, silne podmuch północnego wiatru uprzyjemniały mi całą trasę, chociaż, na kilku krótkich fragmentach miałem go w plecy.

W Zabrzu w okolicach końcowego zjazdu z DTŚ-ki trafiam na masę krytyczną :)..., z daleka rozpoznaję kilku znajomych, ale dzisiaj chcę po prostu dotrzeć do domu... Więc skręcam w kierunku Kończyc, i dalej już standardowo...
W okolicach Kochłowic słońce jest już za horyzontem, zaczyna się, ściemniać..., odpalam profilaktycznie przedni stroboskop, przynajmniej będzie mnie widać.
W Panewnikach jednak decyduję się na mały przejazd po terenie, błoto zaczyna wysychać, :) może w przyszłym tygodniu w końcu uda się całą trasę zaliczyć po terenie? Na koniec jeszcze mały wjazd na stadion kolejarza, krótka przerwa..., fajnie jest tak siąść na ławce i odpocząć chwilę...

15 min później ruszam dalej.
Jestem już w domu, chwila odpoczynku i... niespodzianka awaria prądu w budynku...

boisko kolejarza w Piotrowicach © amiga

na pół krótko...

Piątek, 12 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Stratovarius - Fantasia


Poranek, za oknem tak sobie, jednak jest ciepło, nie ubieram długich spodni po tak długim okresie w końcu nadeszła upragniona wolność. Ruszam spod domu jest ok 8 stopni, jest przyjemnie, jeszcze ze 2 kreski pewnie by się przydały do ideału.
Mijam ludzi ubranych jeszcze w wariancie zimowym, dziwnie na mnie spoglądają..., nie wiem o co może im chodzić....
Drogi za to w stanie idealnym czarne, suche, jedynie kawałeczek terenu w Rudzie to jazda po błocie.... ale śnieg powoli zanika, wszędzie, jest go coraz mniej, coraz trudniej zauważyć.
Jeszcze tylko przeprawa przez plac budowy w Zabrzu i można zacząć mysleć o pracy :)
Pięknie zaczął się dzień
Staw w parku Zadole... © amiga