Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:1007.14 km (w terenie 398.00 km; 39.52%)
Czas w ruchu:48:04
Średnia prędkość:20.95 km/h
Maksymalna prędkość:46.49 km/h
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:153 (83 %)
Suma kalorii:52432 kcal
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:34.73 km i 1h 39m
Więcej statystyk

Pożyczka ....

Wtorek, 12 lipca 2011 · Komentarze(3)
Dzisiaj jeszcze jeden drobny wpis. Wracając do domu zadzwonił mąż kuzynki. Potrzebował pożyczyć rower, a jako że mój park maszynowy dość szybko się powiększa :) więc pożyczyłem mu mój stary rower na kilka dni. Ma szczęscie. W zeszłym tygodniu rower przeszedł pełny przegląd. Wymienione zostały szprychy (część byłą pęknięta) w tylnim kole, wyregulowane zostały przerzutki, hamulce i wycentrowane koła. Obie opony to obecnie Huchisony Cameleon :) Więc jest na czym jeżdzić :) Przejechałem się z nim kawałek na Zygfrydzie. Tempo takie sobie ale nie dziwię się. Miał przerwe kilkanaście lat w jeżdzie na rowerze. Jutro przed nim wielki dzień ok 15km do pracy na rowerze :)

Kolejny powrót z pracy

Wtorek, 12 lipca 2011 · Komentarze(3)
Kolejny powrót do domu, trasa standardowa i jakoś tak bez przygód. Aż źle się z tym czuję. Nie złapałęm żadnej gumy, nic sie nie sp...o. Bez sęsu ;)
A tak na poważnie to poszło szybko i sprawnie. Coraz bardziej zachwycam się rowerkiem. Aż dziwne że po prawie 4 miesiącach od kupna rowera dalej chce mi się jeździć :). Sam się sobie dziwię :), ale głupio by było gdyby taki zakup kurzył się w piwnicy czy garażu ....

Michelin Wild Racer 2.0 o poranku

Wtorek, 12 lipca 2011 · Komentarze(3)
Wczoraj zostawiłem pytanie odnośnie Wind Racer-ów Michelin-a na forum rowerowym i okazało się, że problem jest najprawdopodobniej związany z ciśnieniem w oponach. Więc jeszcze wczoraj (ok 23:00) dopompowałem koło do 4 bar-ów, przy okazji połatałem dętkę rozciętą z rana i chyba załatałem dziurę w Racing Ralphie (to się jeszcze okaże). Wyjazd do pracy ok 7:00. Późno ale co mi tam. Z głupoty przełączyłem licznik na pokazywanie prędkości średniej i .... działa to niesamowicie motywująco.... Przez całą drogę starałem się jechać powyżej średniej, na początku drogi nie było z tym problemeu, jednak po przekroczeniu średniej 22km/h było coraz trudniej. Już nie miało znaczenia czy kolano boli, czy nie, po prostu była walka z utrzymaniem średniej. W drodze powrotnej chyba nie będę włączał tej opcji bo mnie to zabije :) W każdym bądź razie wykręciłem średnią na poziomie 24km/h. Chyba mój rekord jak do tej pory.
Wracając do Michelina to po dopompowaniu zachowuje się zupełnie inaczej. Opona trzyma trakcję, rower nie pływa/nie ślizga się i chyba ją zostawię, przynajmniej do kolejnego rozwalenia opony. Tak swoją drogą to debili rozbijających butelki na ścieżkach powinno się przykładnie zakuwać w dyby i lać tymi butelkami po łbie. W tym roku straciłem w ten sposób 2 opony. Mam nadzieję, że więcej takich niespodzianek już nie będzie w tym roku.

Powrót z pracy ...

Poniedziałek, 11 lipca 2011 · Komentarze(3)
Powrót z pracy prawie standardowy. Jednak przed wyjazdem oględziny uszkodzenia opony i shit ... Rana jest zbyt głęboka aby szaleć na rowerze. Zastanawiałęm się czy walczyć z łataniem opony czy jednak zahaczyć o najbliższy serwis i kupić coś tmczasowego. Zdecydoowałem się na to drugie. Kupiłem Michelin Wind Racer 2.0 w serwisie wymienili mi tylnią oponę i pojechałem ... Na asfalcie było zajebiście. Opona zachowywała się rewelacyjnie jednak gdy wjechałem w las zaczęły się problemy. Z żadną inną oponą nie miałem takiego problemu - tył roweru uciekał mi na boki. Przy czym nie dotyczyło to tylko piachu, ale również ubitej drogi leśniej, ścieżki polnej. Bez sęsu. Zastanawiam się czy opona nie powinna być jednak założona odwrotnie - w końcu jest kierunkowa. ... W każdym razie dzisiaj wieczorem będę łatał Rocket Rona powinno się udać w końcy rozcięcie nie jest specjalnie wielkie. Przy okazji dzisiejszej awarii okazało się że po ostatnich błotnych wojażach dostało się do pompki tyle błota że miałem problem z jej "uruchomieniem" i napompowaniem uszkodzonego koła. Będąc w serwisie kupiłem przy okazji pompkę. Mam nadzieję, że posłuży nieco dłużej. Tym razem wybór padł na Giant Control Mini 2+.
Rower to jednak drogie hobby ...
Zresztą jak każde inne :)

W nowy tydzień z nową gumą ....

Poniedziałek, 11 lipca 2011 · Komentarze(3)
Dzisiaj pierwszy wyjazd do pracy po urlopie :)
Droga standardowa więc nie będę się rozpisywał. Na 27km mały Zonk, złapałem gumę :(. Shit. Nowe opony, nowe dentki i znowu jajo. Opona rozcięta tylko ok 5mm, na szczęście (tak jak poprzednio na szkle), więc da się z tym coś zrobić. Na miejscu wymieniłem dentkę (łatać będę w domu), podpompowałem koło i w drogę już bez przygód. Chyba już taki mój los, że zawsze dziurawię tylko nowe opony :)

MechaCow i Paprocany

Niedziela, 10 lipca 2011 · Komentarze(5)
Dzisiaj w zasadzie 2 wyjazdy. Pierwszy do bankomatu i do "mechanicznej krowy" po mleko.
Mechaniczna Krowa © amiga


Później wypad na Paprocany. Zabrałem ze sobą Piotrka, był dzisiaj w nieco lepszym nastroju niż ostatnio, kręcić też mu się chciało, a przynajmniej nie marudził jak ostatnio :)
Droga prosta i przyjemna. Na specjalne wyczyny dzisiaj się nie nastawiałem, jutro muszę dojechać do i z pracy :), więc nie ma co przesadzać. Jechaliśmy trasą przez Kostuchnę, Podlesie, Mąkołowiec, Żwaków i Paprocany. Kilka postoi po drodze i dłuższy już na miejscu.
Jezioro Paprocańskie © amiga

Trochę przerażała mnie ilość spacerowiczów w tym miejscu, ale w końcu to dzień wolny i temperatura w okolicach 28 stopni. Powrót do domu podobny. Żwaków->Mąkołowiec->Podlesie->Piotrowice->Ochojec. Po drodze ponownie zahaczyliśmy o "MechaCow" na miejscu wypiliśmy po 0.5l mleka i kolejny litr zabrałem do domu. Chyba się starzeję, jeszcze w zeszłym roku wycieczki rowerowe kończyły się piwem :)

Z Ochojca do Ochojca

Czwartek, 7 lipca 2011 · Komentarze(6)
W zasadzie to zrobiłem sobie wycieczkę do Rud Raciborskich. Już od jakiegoś czasu planowałem się tam wybrać. W maju przejeżdżałem tam i nie miałem specjalnie czasu na postój. Trasa z grubsza była zaplanowana, jednak po drodze nie obyło się bez kilku niespodzianek, ale o tym dalej.
Pierwsza część trasy to kierunek Starganiec, tam kilka min odpoczynku i dalej w drogę, tutaj pierwsza korekta trasy, okazało się, że ścieka którą miałem jechać była nieprzejezdna dla roweru. mocno zarośnięta, na dokładkę spora ilość powalonych drzew skutecznie odstaraszyła mnie od jazdy tamtędy. Skierowałem się więc w kierunku Halemby i w końcu miałem też okazję zahaczyć o osadniki w pobliżu elektrowni. Tutaj kolejne kilka min przerwy, uzupełnienie płynów, kilka fotek
Osadnik w pobliżu Elektrowni Halemba © amiga

maszyneria © amiga


i dalej w drogę. Jechałem ścieżkami leśnymi kierując się na Paniowy, tam chwila przerwy na focenie zabytkowego kościółka.

Kościół w Paniowach © amiga


Następnie pojechałem się na Chudów, coś mnie ostatnio ciągnie w to miejsce. W ostatnim czasie byłem tu kilka razy i zawsze było coś do obejrzenia, focenia itp. Tym razem było pusto, chyba przyjechałem za wcześnie. Zrobiłem sobie jednak nieco dłuższy postój, zaliczyłem obiad w przyzamkowej knajpie. Po terenie kręcił się ... Andrzej Sośnierz. W zasadzie nic dziwnego, w końcu jest Prezesem Fundacji Zamek Chudów :)

Zamek w Chudowie © amiga


Pozbierałem się i ruszyłem dalej w drogę. Skierowałem się żółtym szlakiem w kierunku Ornontowic, niby oznaczenia były, ale nie zawsze. W pewnym momencie droga mi się skończyła, a ja pchałem rower po jakiś wertepach. Zrobiłem tak kilka kółek i w końcu znalazłem właściwą trasę, ujechałem może kilka km i ponownie miałem okazję szukać właściwego szlaku. Oznakowania w tej okolicy to mały horror.
Przez chwilę miałem tam okazję jechać pod prąd, ale w końcu szlak tak prowadził. Shit....
Z Ornontowic pojechałem w kierunku Szczygłowic, oczywiście dalej tym samym szlakiem i po kolejnych kilku km ponownie błądziłem zastanawiając się, którędy mam jechać. Gościa który oznakował tą trasę powinno się powiesić. Gdy ponownie odnalazłem trasę, okazało się, że jakiś sprytny wysypał ją na odcinku jakiś 5-6 km dość paskudnymi kamieniami. Jazda po tym to była masakra. Zbyt wyboiste, luźne podłoże. Momentami miałem 10km/h na liczniku. W końcu dotarłem do Kuźni Nieborowskiej, tam skierowałem się w kierunku miejscowości Wilcza. Ten odcinek poszedł szybko i bezproblemowo. Szosą jechało się całkiem przyjemnie, dodatkowo uzupełniłem zapasy wody w przydrożnym sklepie, to co zabrałem z domu zaczęło się kończyć. W Wilczy skręciłem w polną drogę prowadzącą do Ochojca ... tego pod Rybnikiem. Początkowo droga była znośna, jednak im dalej, tym była bardziej zarośnięta. Trawy miałem do pasa, na dokładkę cały czas pod górkę. Gdy dojechałem na szczyt zrobiłem sobie kolejny popas przy okazji looknąłem na mapy i .... gdybym nieco wcześniej skręcił to jechałbym normalną drogą polną. Ech ... następnym razem będę o tym pamiętał, przynajmniej mam taką nadzieję.

Wśród pól ... © amiga


Ochojec minąłem dość szybko, interesowały mnie Rudy Raciborskie. Na szczęście tutaj wszystkie oznaczenia były na swoim miejscu i nie musiałem się zastanawiać gdzie jechać. Poszło to nadspodziewanie szybko i po kilkunastu minutach dotarłem do celu podróży. Na pierwszy ogień poszła kolejka wąskotorowa, niestety w tygodniu stacja kolejki otwarta jest do godzi 16:00 (bez sensu). Jednak pracownik wpuścił mnie na teren stacji i miałem okazję porobić trochę fot.

staruszka ciuchcia © amiga

Salonka Cabrio ? © amiga

Na stacji kolejnki wąskotorowej © amiga

Rozkład jazdy kolejki © amiga


Następnie wybrałem się do parku przy zespole pałacowo-klasztornym Cystersów. Tutaj nieco dłuższy postój, zjadłem zapasy i uzupełniłem płyny, strzeliłem fotkę ...

Zaspół pałacowo-klasztorny w Rudach Raciborskich © amiga


Trzeba było się pozbierać i wracać.

Musiałem się zastanowić co dalej. Opcje było kilka.
1) Pojechać do Rybnika, wsiąść do pociągu i pojechać do domu
2) Pojechać do Raciborza, wsiąść do pociągu i pojechać do domu
3) Pojechać do Gliwic, wsiąść do pociągu i pojechać do domu
4) Wrócić tą samą trasą.
5) Jechać szosami przez Pilchowice, Knurów i Gierałtowice

Wybór był ciężki, temp wg. termometru w rowerze pokazywała 28 stopni, byłem zmęczony tą trasą, na dokładkę odezwało się kolano i bolała mnie głowa ..., więc wybrałem .... opcję 5. Zdawałem sobie sprawę z tego, że podróż powrotna będzie ciężka ze względu na wyżej opisane problemy, ale szosami jakoś dam radę.
Wbrew pozorom jechało się całkiem przyjemnie. Po drodze zrobiłem kilka przerw, w tym jedna koło pomnika powstańców w Knurowie

Pomnik powstańców w Knurowie © amiga


Jadąc dalej uświadomiłem sobie, że na 100% pęknie setka. Stało się tak w Rudzie Śląskiej Halemba. Szybka fota licznika tel komórkowym

Pękła setka © amiga


i nieco dalej kolejna przerwa (ostatnia na trasie) na hałdzie, podziwiałem przez dobre 15-20 min. piękny zachód słońca ...

Zachód słońca w Halembie © amiga


Reszta trasy prowadziła przez Panewniki i Piotrowice. W ciągu 30 min byłem w domu. Musiałem odpocząć, kilkadziesiąt min, następnie kąpiel, kolacja i spać. :)

Poniżej zapis GPS trasy

Lędziny back ...

Środa, 6 lipca 2011 · Komentarze(2)
Dzisiaj po raz kolejny wybrałem się w trasę. Pierwotnie planowałem coś dłuższego, ale rano miałem zajęcie i nie mogłem się wyrwać. Druga sprawa to zdzwoniłem się z Piotrkiem i miał ochotę na pokręcenie. Wyjechaliśmy trochę po 12:00, Planowałem pojechać na Lędziny tam odbić na Bieruń, Tychy i dalej Paprocany, a tam miała być decyzja co dalej. Jednak plan uległ modyfikacji. Kręcenie "Pyjtrowi" coś nie szło, jakiś taki zmęczony był, po 16km wyglądał jakby zrzucił 10 ton węgla, na dokłądkę co chwilę musiałem się zatrzymywać i na niego czekać. W Lędzinach zdecydowałem się skrócić jego męczarnie i wrócić do Ochojca możliwie krótką i względnie niemęczącą trasą tzn przez Tychy, Czułów i Podlesie. Zajęło nam to kolejną godzinę, średnia wyszła paskudna, dawno nie miałem tak niskiej, a Piotr miał dość. Coś pod nosem mamrotał o po...nych rowerach itp. Pewnie minie kilka dni i poprawi mu się nastrój i ... kondycja. Zobaczymy

Na nowych gumach

Wtorek, 5 lipca 2011 · Komentarze(1)
Dzisiaj w końcu ponownie mogłem wsiąść na rower. Przez ostatnie kilka dni pogoda nie rozpieszczała. Dodatkowo pierwotne plany na ten tydzień miałem zupełnie inne nierowerowe, ale ... wszystko się zmieniło ... niestety, a może stety? No nic.
Wczoraj udało mi się zakupić na allegro nowe opony Schwalbe Rocket Ron Evo 2.1.
Dzisiaj dotarły do domu, więc nic nie było mnie w stanie powstrzymać przed wypróbowaniem ich. Wrażenia dziwne. Do tej pory wszystkie moje opony były drutowe, te są kevlarowe i ... jechało mi się inaczej, nie wiem jeszcze, czy lepiej czy gorzej, za to wydawały inny dźwięk podczas jazdy. Chwilę trwało zanim do tego się przyzwyczaiłem. Zależało mi na sprawdzeniu ich w lesie, na ścieżkach, którymi najczęściej jeżdżę, więc wybrałem się w kierunku Lędzin. 20km lasów w linii prostej przed mną więc jechałem z tym większą ochotą. Drogę nieco zmieniłem w stosunku do ostatniego wyjazdu. Chciałem zobaczyć, co to jest ta kamienna góra zaznaczona na mapach. Rozczarowanie było spore, bo to ani kamienna, ani góra. W miejscu gdzie spodziewałem się czegoś, był ... paśnik dla zwierząt. Kilkaset metrów dalej miałem przekonać się, co autor miał na myśli pisząc, że opony Rocket Ron szybko oczyszczają się z błota. Faktycznie szybko były czyste, problem w tym, że spora część tego co było na oponach znalazło się na mnie :). Na dokładkę musiałem się zatrzymać bo jakiś fragment błota dostał mi się do oka. Zatrzymałem się i jedyne co miałem do przemycia to zielona herbata, którą wlałem do bidonu przed wyjazdem. Cieszyłem się, że od kilku lat nie słodzę herbaty :), swoją drogą chyba pora kupić kolejne okulary. Poprzednie zostawiłem gdzieś w Kończycach kilka tygodni temu. Dojeżdżając do Lędzin zdecydowałem się na jazdę w kierunku Tych (ostatnio pojechałem na Mysłowice), Trekbuddy pokazywał mi, że da się dojechać tam lasami więc długo się nie zastanawiałem i skręciłem w odpowiednim miejscu, dalej skręciłem na Czułów - w końcu po co pchać się przez miasto jak można jechać cały czas lasem :). Za Czułowem skręciłem w kierunku Podlesia i dopiero tam wyjechałem na szosę, znajomymi drogami wróciłem do domu.

Poniżej kilka fotek trzaśniętych w drodze w tym część w podczerwieni. Oraz zapis dzisiejszej drogi.

Stawik w lesie w okolicach Lędzin © amiga

Stawik w lesie w pobliżu Lędzin © amiga


Łąka w lesie © amiga

Łąka gdzieś pod Lędzinami © amiga



Rozlewisko na polu © amiga

Mewy w Lędzinach ? © amiga

Wodowanie :) © amiga


Kościół na wzgórzu w Lędzinach © amiga


Pole pole ... gdziśpo drodze :) © amiga