Po kilkudniowej przerwie rowerowej

Czwartek, 14 września 2017 · Komentarze(5)
Kilka dni bez roweru... ech... dopiero dzisiaj mogłem na spokojnie wsiąść na rumaka i ruszyć do pracy. Przyczyny były 2... w Poniedziałek coś mnie dorwało, jakiś wirus, jakieś paskudztwo, ledwo żyłem... We wtorek i środę w marynarce czy z marynarką i koszulą w plecaku średnio się jeździ... więc pozostał wariant pociągowy. Jednak wszystko powoli się układa, uspokaja... 
Z rana spoglądam na prognozy pogody, na termometr za oknem i nie wierzę. 18 stopni... jak? Na dokładkę świeci słońce, co prawda w nocy coś popadało, ale nic wielkiego. Jedyne co mi się nie podoba to wiatr z południowego-zachodu... 

Wyjeżdżam z domu tuż przed 7, jeszcze muszę podjechać do paczkomatu, dotarły 2 nowe łańcuchy do górala :), te które mam założone już osiągnęło około 0,75mm wydłużenia na 10 ogniwach, pora sprawdzić czy dam radę je wymienić na nowe, tak by nic nie przeskakiwało, czy po prostu trzeba zajechać napęd... Oba warianty wchodzą w rachubę ;)

Jadąc dalej szybko dochodzę do wniosku, że pora wjechać w las... będzie nieco mniej wiało, chociaż muszę przyznać, że ten wiatr nawet jest przyjemny... nie wyziębia, nie wykańcza... 

Zapowiada się przyjemny dzień
Zapowiada się przyjemny dzień © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Piękna pogoda, chociaż wieje silny wiatr
Piękna pogoda, chociaż wieje silny wiatr © amiga

W lasach bajka, nie żałuję decyzji, wyjeżdżam na szosy na Halembie, w centrum straszny ruch... oj dzieje się.., dobrze, że to tylko krótki odcinek, za chwilę znowu wjeżdżam w las... tutaj pomiędzy Halembą a Kończycami jest trochę błota. Testuję przy okazji nowy nabytek Mio Cyclo 200. W końcu zdecydowałem się na jakąś nawigację. Czemu to? W sumie najbardziej zależało mi na mapach OpenStreet, ta nawigacja spełnia ten warunek, 10 godzin na jednym ładowaniu powinno na większość wycieczek starczyć. Tak naprawdę to myślę, że będę z niej korzystał na głównie przy wyjazdach firnowych. Gdzie trasa jest z góry zaplanowana. Na wycieczkach wolę zdecydowanie mapy papierowe i mapnik. Na zawodach na orientację i tak nie można nawigacji używać ;). Na tą chwilę pewnie przez jakiś czas będę testował ją na dojazdach do pracy ;) Po głowie chodził mi jeszcze Garmin. ale cena była na tyle atrakcyjna, że nie zastanawiałem się czy kupić czy dołożyć 100% do Garmina... Wczoraj na sucho wydawało mi się, że rozdzielczość jest za niska, że wolny procesor... ale...o dziwo tego zupełnie nie odczułem w trakcie jazdy. Wyznaczenie trasy zajmuje sporo krócej niż OSMAndowi na 8 rdzeniowej komórce. Za to elementy które trochę mi przeszkadzają, to przy wjeździe do lasu na chwilę traci się sygnał GPS, nawigacja wariuje... tyle, że to góra kilkanaście sekund... i.. to chyba największa porażka to zamknięcie gniazd ładowania i na dodatkową kartę pamięci. Projektant był chyba nawiedzony... Jeszcze nie udało mi się tego poprawnie zamknąć za pierwszym podejściem ;)
Straszny ruch dzisiaj na Halembie
Straszny ruch dzisiaj na Halembie © amiga
Na drodze technicznej przy A4
Na drodze technicznej przy A4 © amiga
Jadę jednak dalej, co jakiś czas spoglądając na nawigację, kilka razy sposób wyznaczenia trasy mnie zaskoczył i to dość pozytywnie :), Jadę ul Wiosenną, wjeżdżam w lasek Makoszowski i ląduję w Gliwicach. Wiatr jest tutaj bardziej odczuwany, ale już nie ma jak od niego uciec... te kilka km dam radę ;)... 
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Drzewa się uginają
Drzewa się uginają © amiga
Docieram do firmy w takim sobie czasie, dzień zaczął się nieźle... a co będzie dalej? na wieczór zapowiedziane są jakieś opady, może jednak uda się nie zmoknąć?
Jeszcze chwila i będę w firmie
Jeszcze chwila i będę w firmie © amiga

Śladami Hubala w doborowym towarzystwie :)

Niedziela, 10 września 2017 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Ten dzień zapowiadał się nijak... Jeszcze dzień wcześniej myślałem, że spędzę go w pracy... Jednak udało się... dzień mogę wykorzystać tak jak chcę. W sobotę skręcam sobie kostkę, zaliczam urodziny i o 3:00 w niedzielę mogę się obudzić i przygotować do wyjazdu. 

Około 4:30 wsiadam do pociągu, po drodze kilka razy ucinam komara ;) 

Trochę po 7 wysiadam w Moszczenicy... Teraz pozostało dojechać do Tomaszowa rowerem. Dostaję informację, że Karolina wyjedzie mi na spotkanie. Powinniśmy się spotkać w okolicach Wolborza. 

W pociągu
W pociągu © amiga

Jako, że przed wyjazdem niewiele jadłem, czuję, że czegoś mi brak, na szczęście w Moszczenicy jest odpowiedni sklep :), Nieźle zaopatrzony, są także Hot-Dogi z których korzystam :) Po krótkim posiłku jadę na w kierunku Wolborza, jest zadziwiająco ciepło, staję jeszcze raz, pozbywam się jednej warstwy, jadę na krótko :). W Wolborzu szybka fota i kieruję się na Chorzęcin gdzie z daleka widzę lecącego Czarnego Bociana :). Witamy się i ustalamy szybki plan dojazdu na miejsce zbiórki z pozostałymi uczestnikami wycieczki :) 

Kościół św. Mikołaja w Wolborzu
Kościół św. Mikołaja w Wolborzu © amiga

Mam ze sobą najlepszego przewodnika po Tomaszowskiej ziemi więc nie muszę zaglądać na mapę, wiem, że dojedziemy na miejsce, na czas.... Trasa miejscami jest mi znajoma, ale... są odcinki gdzie nie mam pojęcia gdzie jestem ;). Zaskakuje mnie miejsce w którym wjeżdżamy do Tomaszowa, zresztą sama droga przez Tomaszów również zaskakuje. Jedziemy "obwodnicą", ruch na drogach jest tu sporo mniejszy, nie ma świateł i innych spowalniaczy :). Wkrótce docieramy w okolice Skansenu...

Andrzej i Mariusz już na nas czekaną  :) Chwila powitania i... pora zapoznać się z trasą nakreśloną przez Karolinę :)
Zaskakuje ilość szutrów, szlaków leśnych, cisza i spokój panujący tutaj. Długi przelot w kierunku Poświętnego przez Wąwał, Jeleń (gdzie zaskakuje nas ilość żołnierzy. Wyglądają jak leśni od Macierewicza, tyle, że wyposażeni się w kulki z farbą... ), Sługowice, Brzustów, Dębę. Tam zaczyna się Ścieżka Edukacyjno-Historyczna  "Śladami Oddziału Majora Hubala" na którym nam zależało. Do Poświętnego poruszamy się właśni nim zatrzymując się przy ciekawych miejscach. 

Krótka przerwa na szlaku
Krótka przerwa na szlaku © amiga
Może będą grzyby?
Może będą grzyby? © amiga
Początek szlaku Hubala
Początek szlaku Hubala © amiga

Chyba najbardziej wyróżnione jest miejsce Hubalowej WigiliiHubalowej Wigilii, stajemy tam na nieco dłuższy popas, najwyższa pora coś zjeść, czegoś się napić, troszkę odpocząć :) Spoglądamy na zegarki, dojechaliśmy w niezłym czasie... Po kilkunastu minutach ruszamy do Poświętnego. 

Miejsce gdzie stała leśniczówka Bielawy
Miejsce gdzie stała leśniczówka Bielawy © amiga
Jest gdzie przysiąść
Jest gdzie przysiąść © amiga
Przy historycznym miejscu
Przy historycznym miejscu © amiga
Dookoła miejsca na ognisko
Dookoła miejsca na ognisko © amiga

O wejściu na teren kościoła nie ma mowy, trwa nabożeństwo, troszkę szkoda, ale cóż... nieco dalej zaskakuje tablica informacyjna ze szlaku "Filmowego Łódzkiego" z którego dowiadujemy się ile filmów było kręcone w tym miejscu  m.in. "Jak rozpętałem II Wojnę Światową" :). W zasadzie każdy tytuł zaskakuje, bo jak gdzie... czemu nie rozpoznaliśmy tych kadrów... ;) Kino, film.... rządzą się jednak swoimi prawami. Na pewne rzeczy nie zwraca się uwagi, a czasami nie są tak opczywiste... Dopiero gdy ktoś pokaże nam je palcem... 

Na szlaku filmowym w Poświętnym

Na szlaku filmowym w Poświętnym © amiga
Poświętne - Parafia rzymskokatolicka św. Filipa Neri i św. Jana Chrzciciela
Poświętne - Parafia rzymskokatolicka św. Filipa Neri i św. Jana Chrzciciela © amiga


Cóż... żegnamy się z Poświętnem i ruszamy dalej, w kierunku Inowłodza ale wcześniej jest Szaniec "Hubala"
Okazuje się, że w rowerze Karoliny zerwała się linka blokady amortyzatora, dzięki temu mamy kolejny nieco dłuższy postój. Po inwentaryzacji plecaka, okazuje się, że mam odpowiednią linkę, ale nie mam odpowiedniego Imbusa, w moim "multi-toolu" producent nie przewidział tak małego rozmiaru. Na szczęście Mariusz ma :), po 5 minutach rower jest sprawny i możemy jechać dalej ;)

Szaniec Hubala
Szaniec Hubala © amiga
Przy Szańcu Hubala
Przy Szańcu Hubala © amiga

Docieramy do Fryszerki gdzie zatrzymujemy się w Starym Młynie w którym znajduje się smażalnia ryb. Kupujemy to co jest świeże, Pstrągi :) z własnej hodowli... Porcje są olbrzymie. Gdy płacimy za ryby, zastanawiamy się po co ktoś przyjeżdża tutaj by kupić Pangę? Nie dość, że to nie nasza ryba, to na dokładkę mrożona, dostarczana z.... diabli wiedzą skąd... Sens przyjeżdżania do tego miejsca po coś takiego to moim zdaniem pomyłka. W knajpce minęła nam godzinka ;) 

A może rybkę?
A może rybkę? © amiga
W starym młynie
W starym młynie © amiga
Pychota :)
Pychota :) © amiga
W końcu wsiadamy na rowery, nieco dalej odwiedzamy jeszcze jeden drewniany młyn, i kierujemy się do Inowłodza, gdzie podjeżdżamy do sklepu, pora na uzupełnienie zapasów :)
Jako że w pobliżu są jeszcze 2 interesujące nas miejsca to również i tam podjeżdżamy. To Cmentarz Żydowski a raczej to co z niego zostało oraz Cmentarz z I wojny światowej. 
Kolejny stary młyn :)
Kolejny stary młyn :) © amiga
Macewy na starym cmentarzy w okolicach Inowłodza
Macewy na starym cmentarzy w okolicach Inowłodza © amiga
Droga na stary cmentarz wojskowy w okolicach Inowłodza
Droga na stary cmentarz wojskowy w okolicach Inowłodza © amiga

Czas niestety płynie bardzo szybko, tak więc decydujemy się, na szybszy ale gorszy wariant szosowy po drodze 48. Na szczęście jest niedziela, ruch sporo mniejszy, nie ma tirów.... Gnamy w kierunku Tomaszowa i dalej na Skrzynki by podjechać do wysadzonych bunkrów. Trochę zajmuje nam odszukanie ich, drzewa skutecznie je maskują ;)

Same bunkry trochę zaskakują, informacji na necie jest niewiele, coś znajduje się tutaj: Łódź i okolice. Dla miłośników militariów - pamiątki po I i II wojnie światowej.

Fragment pozwolę sobie zacytować :)

Skrzynki. Tajemnicze bunkry

W lesie pod Skrzynkami, w pobliżu linii kolejowej zachowała się grupa tajemniczych bunkrów. Stoją na podmokłym terenie, także trudno do nich dotrzeć podczas mokrej wiosny. Kompleks składa się z czterech bunkrów typy Regelbau 102v i kilku niewielkich betonowych fragmentów, dobrze widocznych jedynie zimą. Bunkry 102v mogły łącznie pomieścić kilkudziesięciu żołnierzy piechoty. Składały się z komory oraz otworu strzelniczego na wysokości wejścia. Nie miały żadnego uzbrojenia, były jedynie zabezpieczeniem dla żołnierzy. Tym bardziej dziwi fakt postawienia schronów w lesie, dość daleko od dowództwa "Oberost" w Spale i okolicznych bunkrów linii Pilicy. Tak niewielka ilość żołnierzy nie mogła w żadnym wypadku przeciwstawić się naporowi wojsk radzieckich. Po wojnie wszystkie bunkry zostały wysadzone w powietrze, jak głosi wieść, przez pracowników Niewiadowa testujących materiały wybuchowe. Jeden schron zachował się jednak w przyzwoitym stanie i można wejść do środka.
Pozostały tylko ruiny
Pozostały tylko ruiny © amiga
Bunkry w okolicach Skrzynek
Bunkry w okolicach Skrzynek © amiga
Pomimo tego, że zniszczone, to robią wrażanie
Pomimo tego, że zniszczone, to robią wrażanie © amiga
Grzyby mają się dobrze
Grzyby mają się dobrze © amiga

Zbliża się 17, pora wrócić pod Skansen, gnamy na złamanie karku, najkrótszą drogą, stajemy na chwilę przy zabytkowym młynie w Komorowie, to... nasz ostatni punkt dzisiaj. Kilkanaście minut później meldujemy się na parkingu przy "Skansenie Rzeki Pilicy". Pakujemy rowery do samochodów. Mariusz zaoferował chęć podwiezienia mnie do Koluszek :) - dzięki... 

Przy młynie w Komorowie
Przy młynie w Komorowie © amiga
Młyn w Komorowie
Młyn w Komorowie © amiga

Wkrótce żegnamy się z Uroczą Karoliną. Dzięki za ten dzień, za wycieczkę.

Andrzej rusza pierwszy, my z Mariuszem chwilę później... to Był dobrze spędzony dzień, w miłym towarzystwie. Dobrze jest się spotkać w nieco większej grupie od czasu do czasu... Prognozy pogody na niedzielę przez długi czas wieściły ulewy, jednak dzień okazał się ciepły, przyjemny... zresztą jak zawsze w Tomaszowie :)

Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga

Opis Karoliny

Opis Mariusza


Ps. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wspólnie spędzony dzień :)

Powrót do domu

Piątek, 8 września 2017 · Komentarze(2)
17:25 dopiero ruszam, ale tak chwilowo będzie... Pewnie jeszcze przez kilka dni... 
Na drogach pusto, wiatr słabszy i chyba zmienił kierunek, ale... świeci słońce i jest przyjemnie ciepło :) Zastanawiam się czy nie wybrać się do lasu na grzyby ;)... Jest dość późno... z tego kombinowania niewiele wyszło. Jadę szosami... Ruch jak w wakacje, sporo bikerów, trochę żal gdy patrzę na rowery z wąskimi oponami... na moich grubasach mogę pomarzyć o jakiejś większej prędkości... a może zainwestować w opony go górala? Coś mniej hardcorowego niż mam? Może po prostu na chwilę przestawię się na szaraka... Tylko muszę mu założyć amortyzator... Boję się dalej o rękę... 

Idealna pogoda na rower
Idealna pogoda na rower © amiga
Na Wirku pakuję się standardowo na szlak wzdłuż Potoku Bielszowickiego... I wszytko byłoby ok gdyby nie tylna przerzutka... Niestety piach w pancerzu strasznie przeszkadza... Może wieczorem wyczyszczę to i wymienię linkę... 10 minut pracy... 
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Całkiem sporo rowerzystów
Całkiem sporo rowerzystów © amiga
Pod koniec wycieczki podjeżdżam na myjnię. Jutro i tak dzień bez rowera, chociaż jadę do Gliwic, tyle, że dzień szykuje się postawiony na głowie... 
Wizyta na myjni
Wizyta na myjni © amiga

Piątkowy dojazd do pracy po opadach

Piątek, 8 września 2017 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam około 7:00, jest... chłodniej niż w ostatnich dniach, ledwie 10 stopni, znowu wieje silny wiatr z zachodu. Na słońce chyba będzie szansa, coś jakby się przecierało tu i tam. Ale widać, że w nocy znowu lało... W wielu miejscach świeże kałuże, asfalt mokry... 

W Kochłowicach jadę po wyczyszczonej DDRce, natykam się na kilku rowerzystów, ale każdy jedzie w swoim kierunku. Tyle, że czuję się senny, zmęczony, nie mam ochoty kręcić... ledwo żyję... 

O poranku na Wirku
O poranku na Wirku © amiga
Gnam gdzie się da szosami, odstępstwo robię na szlaku wzdłuż potoku Bielszowickiego. Reszta jak zwykle. Po raz kolejny oglądam strażników miejskich przy szkołach... Jeszcze trochę i zaczniemy się pozdrawiać. 
W takim sobie czasie dojeżdżam do firmy... wieczorem jak będzie czas to muszę zająć się linką do tylnej przerzutki, prawie na 100% dostał się tam piach, linka chodzi ciężko...  A to w zasadzie 5 minut pracy... 
Gdzie się tak ufajdał?
Gdzie się tak ufajdał? © amiga

Powrót z pracy

Czwartek, 7 września 2017 · Komentarze(2)
Ruszam, wyjątkowo późno, jest trochę przed 18. Wiatr dalej wieje od zachodu, widać gdzieś tam daleko słońce, za to pojawiło się dość paskudne chmury. O powrocie przez las nie myślę, jeżeli tam wjadę, to wyjadę już po zmroku... Na drogach na szczęście jest już pusto. Od czasu do czasu pojawiają się samochody, ale nic wielkiego. Za to całkiem sporo rowerzystów gna to w jedną, to w drugą stronę. 

Te chmury trochę straszą
Te chmury trochę straszą © amiga
Wygląda na to, że chmury podążają ze mną
Wygląda na to, że chmury podążają ze mną © amiga
Na Wirku odbijam na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego. To w zasadzie jedyny ciut dłuższy fragment nieasfaltowy, poza laskiem Makoszowskim ;). Pomimo tego, że potok to w zasadzie ściek, to jednak jest to urokliwe miejsce... gdyby jeszcze zostało tak oczyszczone :)
Nad Potokiem Bielszowickim
Nad Potokiem Bielszowickim © amiga
Wyjeżdżam w Kochłowicach i... szok... sprzątają rowerówkę... Nie wierzę... coś się zmieniło... jakaś dodatkowa kasa? Powolutku widzę, że się ściemnia. Gnam do domu... gdy przekraczam prób jest już po zachodzie słońca... Trwa szarówka... ale zdążyłem.. 
Drugi raz w tym roku sprzątają DDRkę w Kochłowicach
Drugi raz w tym roku sprzątają DDRkę w Kochłowicach © amiga
Pod domem
Pod domem © amiga

W czwartek o poranku

Czwartek, 7 września 2017 · Komentarze(2)
Ruszam około 7, jest chłodniej niż wczoraj, niebo zachmurzone i wieje... strasznie wieje od zachodu... Cóż... lekko nie będzie. Samochodów na drogach jak mrówków, masakra. Źle się w czymś takim jedzie. Kombinuję czy nie pojechać lasem, ale rower czysty, szkoda by było go od razu ubrudzić. Pozostaje pogodzić się z tym faktem i dalej walczyć na drogach. Jakimś cudem w Kochłowicach przejeżdżam bez problemu przez centrum, to w zasadzie dzięki pieszym, którzy skutecznie kierują ruchem ;) 

Wilgotne drogi
Wilgotne drogi © amiga
Na Wirku natykam się na kilku wariatów, gdzieś strasznie im się spieszy... Dobrze, że wyprzedzają z marginesem.. Gdy znajduję się na Bielszowickiej mogę odetchnąć, samochodów tutaj nie ma, w zamian wystawiam się na wietrzysko... gdy normalnie jadę tutaj z prędkością > 30km/h, dzisiaj ledwo utrzymuję 20... ;) 
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
W Bielszowicach krótki wymuszony postój na skrzyżowaniu, ale korki zaczynają się w Zabrzu... jakaś masakra, gdy tylko widzę dziurę w samochodach, uciekam na ul. Poleśną, jest lepiej.... dalej jeszcze ul Sportowa gdzie przy szkole stoi Strażnik Miejski. Trochę mnie zastanawia po co... Jednak to nie jedyna szkoła przy której ich widuję. W zasadzie przy każdej stoi jedna sierotka... Może i dobrze? 
Strażnik miejski przy szkole w Zabrzu
Strażnik miejski przy szkole w Zabrzu © amiga
Skracam drogę przez lasek Makoszowski, wyjeżdżam już w Gliwicach, jest prawie pusto, przy lidlu przypominam sobie, że dzisiaj w sprzedaży są rzeczy i ubrania rowerowe, ale nie staję, nie mam zapięcia, a ryzykować dla Softshella nie będę ;)
Na Zabrskiej
Na Zabrskiej © amiga

Docieram do firmy... , czuję lekkie zmęczenie... wiatr zrobił swoje... 

Powrót przez lasy

Środa, 6 września 2017 · Komentarze(1)
Ruszam po 17. Opuszczając budynek zaskoczyła mnie wysoka temperatura - 19 stopni... bez deszczu, wiatr z południa i niewielki ruch na drogach. Asfalt wysechł, kałuż w zasadzie nie widać. Rower i ja wyglądamy trochę dziwnie. Wszędzie widać zaschnięte błoto... Rozruszanie łańcucha chwilę zajęło ;) Ale nie polewam go olejem, nie w takim stanie. W drodze do domu planuję odwiedzenie myjni... ale zanim tam trafię to przejadę się się lasem ;) Dość szybko odbijam wpierw do Parku a później do lasu w Makoszowach. 

W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Trochę wąsko :)
Trochę wąsko :) © amiga
Zaskoczyła mnie ilość zbieraczy grzybów, to nie za dobrze, prawie na 100% dzisiaj już nic nie znajdę, trudno, przynajmniej pojeżdżę na rowerze ;) Nie zmienia to faktu, że rozglądam się na prawo i na lewo... Widziałem ileś trujaków, ale nie widzę nic co mogłoby mnie zainteresować. Cóż... Nie będzie kolejnej kani ;) 2 znalezione rano wracają ze mną, będzie dobra kolacja ;)

Na dolinie Jamny dalej zalane, w sumie nie ma tragedii, może 10-15 cm głębokości...jadę obok miejsc gdzie znalazłem rano grzybki... wszystko już wyzbierane... szkoda... Nieco dalej na drodze prowadzącej na hałdę trafiam na pociąg... Chwila postoju... i mogę jechać dalej. 
Dalej zalane?
Dalej zalane? © amiga
Pociąg w tym miejscu widzę chyba drugi raz w ciągu ostatnich 7-8 lat
Pociąg w tym miejscu widzę chyba drugi raz w ciągu ostatnich 7-8 lat © amiga
Gdy jestem na Starych Panewnikach pojawiło się słońce, jest pięknie, jest przyjemnie :) tylko co z tego skoro, 3 km dalej zaczyna padać. Skąd ta chmura? Opady trwają może 5 minut, gdy mijają pojawia się tęcza :)
Zachód słońca nad doliną Kłodnicy
Zachód słońca nad doliną Kłodnicy © amiga
Pojawiła się tęcza
Pojawiła się tęcza © amiga
Jakieś 2 km przed domem podjeżdżam na myjnię, 2 zł później rower jest już czysty, po kolejnych kilku minutach jestem w domu. Przejazd był przyjemny... Oby jutro było podobnie ;) A w domu... cóż... trzeba przygotować wegetariańskie kotlety z Kani :)
Przed myciem
Przed myciem © amiga
Po myciu - chyba lepiej
Po myciu - chyba lepiej © amiga
Kotlet wegetariański z Kani :)
Kotlet wegetariański z Kani :) © amiga

W środę do pracy

Środa, 6 września 2017 · Komentarze(1)
Ruszam chwilę po 7, za oknem tak sobie, najważniejsze, że już nie pada, nie siąpi. Tyle, że i tak jest mokro. Wiatr niby w twarz, ale niewyczuwalny, za to na drogach.... szkoda gadać. Samochód za samochodem.... W Panewnikach uciekam w las... będzie dłużej, ale co tam. 

Chyba się wypogadza, ale jest mokro
Chyba się wypogadza, ale jest mokro © amiga

Znajdź grzybiarza ;)
Znajdź grzybiarza ;) © amiga
Sporo błota, trafiam na grzybiarzy, mają pusto w koszykach... znaczy się, że grzybów nie ma. Jadę dalej, może 500-600m i... widzę że stoją 2 Kanie. Zatrzymałem się, zbieram... widzę, że jadą grzybiarze samochodem... chwilę później wysiadają i kierują się do moich grzybów ;)... Mi 2 Kanie starczą, a oni niech poszukają... jadę do pracy... 
Pyszny grzybek :)
Pyszny grzybek :) © amiga
2 piękne grzybki
2 piękne grzybki © amiga
Wczoraj gdy szukałem kani nic nie znalazłem, za to dzisiaj 2 wielkie, później jeszcze kilka widziałem, ale już się nie zatrzymywałem, może wieczorem jeszcze będą jak ich nikt nie znajdzie ;)... A może urosną nowe? ;) 

Wyjeżdżam przez dolinę Jamny, dzisiaj lekko zalane... ale nie jest źle...  dalej częściowo szosami, przez Halembę i znowu na chwilę do lasu. Już nie rozglądam się za grzybami, chcę dotrzeć do pracy o jakiejś normalnej godzinie. 
Na dolinie Jamny
Na dolinie Jamny © amiga
Sezon grzewczy chyba się zaczął
Sezon grzewczy chyba się zaczął © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Wyjeżdżam na Makoszowach, jeszcze tylko przez park i jestem w Gliwicach. Rower ubłocony, ja też ciekawie wyglądam, ale warto było. Usyfiony i szczęśliwy melduję się w firmie  :) Pora zając się swoimi obowiązkami

Rozglądając się za grzybami

Wtorek, 5 września 2017 · Komentarze(0)
Ruszam około 16:40, zaskoczyły mnie mokre drogi, kiedy padało? Nie zauważyłem tego... Temperatura też nie zachwyca jest około 15 stopni... Dzień był męczący... mam ochotę pojechać lasem, tylko.. co tam zastanę? Cóż... wjeżdżam do parku w Makoszowach, jest całkiem sporo błota. Za to przy ścieżkach widzę grzyby, to te trujące, może nie do końca jadalne... jednak są. To oznacza, że i te jadalne powinny być... Wyjeżdżając w Makoszowach już wiem jak pojadę... jeszcze kawałek asfaltem do Kończyc, dalej przez węzeł A4ki i jestem w lesie w kierunku na Halembę :)

Mokro coś jest, padało gdy byłem w pracy?
Mokro coś jest, padało gdy byłem w pracy? © amiga
4 pieski - nie za dużo na raz?
4 pieski - nie za dużo na raz? © amiga
Cały czas jest dość wilgotno, chwilami lekko mży, czasami wiatr strąca krople deszczu z drzew, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Rozglądam się po bokach... i nic jadalnego. W zasadzie to szukam tylko jednego grzybka... - Kani bo w zasadzie tylko jego jestem w stanie zauważyć jadąc około 20 km/h. 
Na Halembie straszne zaciski... masa samochodów, tyle, że na głównej drodze, gdy odbijam na Piotra Skargi jest pusto :) 
Na dolinie Jamny trafiam na koparkę, walczy z korytem rzecznym, czyżby wylała? 
Pogłębiają Jamnę
Pogłębiają Jamnę © amiga
Jestem w "moim" lesie, jadę tak by zahaczyć o kilka miejsc, rozglądam się za grzybkami... i tutaj jest inaczej, nawet trujaków jest niewiele. Czemu? Może chodzi o podłoże, jest bardziej piaszczyste. 
Chyba ich nie powinno być w lesie
Chyba ich nie powinno być w lesie © amiga
Wyjeżdżam na Starych Panewnikach, przypominam sobie o paczkomacie, jest niestety nie z tej strony Ochojca. Trochę muszę nadłożyć drogi... ale co tam... wszystko to szosy ;), docieram na miejsce, zabieram paczkę i gnam do domu... Ochojec solidnie zakorkowany. Tak jest mniej więcej do Ziołowej, później się luzuje, to chyba pierwszy przypadek gdy cieszę się, że jest tutaj rowerówka... Wiem, że jest niebezpieczna, źle zaprojektowana, ale gdy człowiek nie pędzi na złamanie karku i zwalnia przy skrzyżowaniach to nie powinno nic się stać. :) Wkrótce jestem w domu... Nadaję się jedynie do kąpieli a ciuchy do prania... ;) Pomimo temperatury i wilgoci, dobrze się wracało. Tylko rower wygląda jak 7 nieszczęść. 
Przy dworcu PKP na Ligocie
Przy dworcu PKP na Ligocie © amiga
Zajebiście stanął
Zajebiście stanął © amiga

Wtorkowy poranek

Wtorek, 5 września 2017 · Komentarze(5)
Ruszam chwilę po 7, pogoda ciut lepsza niż wczoraj o tej samej porze. Zaskoczyło mnie to, że w wielu miejscach jest mokro, to z automatu wykluczyło jazdę lasami. Chociaż przy wietrze w twarz, aż by się o to prosiło o taki wariant... 

W Kochłowicach
W Kochłowicach © amiga
W Kochłowicach pakuję się jednak na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego, to jedyny ciut większy akcent terenowy, reszta raczej standardowo. Na drogach o dziwo jakby spokojniej. 
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Trafił się i rowerzysta
Trafił się i rowerzysta © amiga
W Zabrzu trafiam na autobus linii 198, numer boczny 126 z nieczytelnymi tablicami rejestracyjnymi, rozpoznaję go... w środku siedzi chyba ten sam kierowca, który w marcu zepchnął mnie z drogi... Trochę się obawiam, bo jeżeli dalej tak jeździ to będzie znowu nieciekawie. Swoją drogą to tydzień temu przyszło pismo z policji, że kierowca (Ukrainiec) został ukarany. Tym bardziej ma powód by mnie nie lubić. Jakieś 300m za przystankiem autobus mnie dogania, ale nie wyprzedza, pomimo tego, że w tym miejscu jest dość szeroko, z naprzeciwka jadą samochody, Przez około 100m cały czas trzyma się w bezpiecznej odległości. Dopiero gdy widać, że jest pusto wyprzedza mnie z dużym zapasem... Gdy kabina jest na mojej wysokości trąbi.... chyba mnie poznał ;) Mam jednak nadzieję, że w podobny sposób zachowuje się wobec innych rowerzystów. Mógłbym jeszcze się przyczepić, że przekroczył podwójną ciągłą, ale... widoczność w ty miejscu była na tyle duże, że nie ma mowy o niespodziankach. Mam więc pewną satysfakcję... nauczyłem gościa wyprzedzać rowerzystów ;).... Choćby z tego powodu zakup kamerki był trafiony... 
Poznaję ten autobus... i chyba tego kierowcę
Poznaję ten autobus... i chyba tego kierowcę © amiga
On też mnie poznał, ale nauczył się wyprzedzać
On też mnie poznał, ale nauczył się wyprzedzać © amiga
Nieco dalej przy podstawówce jest Sajgon, samochody poruszają się we wszystkich możliwych kierunkach, w poprzek także... dziwne to wygląda i dziwnie się w czymś takim jedzie. To się zmieni za kilka miesięcy... ale dzisiaj trafiłem chyba na najgorszą porę... 
Na szczęście do firmy coraz bliżej... jeszcze 8km i będzie spokój. Gliwice za to prawie puste... w wielu miejscach trwają jakieś drobne remonty... tyle, że nie przeszkadzają. Do firmy docieram w takim sobie czasie... mimo wszystko dobrze się jechało :)
Na bł. Czesława
Na bł. Czesława © amiga