Powrót do domu

Czwartek, 28 lutego 2019 · Komentarze(0)
Jest trochę po 16 gdy wychodzę. Na dzisiaj starczy. Pogoda zdecydowania lepsza niż o poranku. Za to wieje dość silny wiatr z zachodu... Chyba z zachodu. Jest ciepło, nieco lżej ubrany kręcę w kierunku domu. Teraz nie mam parcia by gnać, postanawiam więc wjechać nieco w teren. Oczywiście test trafia na lasek Makoszowski. Zaskakuje mnie tutaj zero błota. Całość jest przejezdna. Syf pojawia się może na ostatnich 10 metrach przy wyjeździe w Makoszowach. 

A może autobusem?
A może autobusem? © amiga
Świątynia futbolu
Świątynia futbolu © amiga
w lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga

Korci mnie by jeszcze gdzieś się wpakować w teren, mijam Bielszowice i na Wirku wjeżdżam na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego. Ścieżka podeschła, w lusterku dostrzegam zachodzące słońce, zatrzymuję się kila razy... Pora na fotę :)
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Zachodzi słoneczko
Zachodzi słoneczko © amiga
Wygląda pięknie w promieniach zachodzącego słońca
Wygląda pięknie w promieniach zachodzącego słońca © amiga
Przy wyjeździe w Kochłowicach... niespodzianka, a raczej fragment o którym zapomniałem, tutaj długo po opadach, czy roztopach jest grząski podjazd... Udaje się to przejechać, na szczycie sapię jak lokomotywa, ale wjechałem ;)
Zapomniałem o tym podjeździe, miejscami jest grząsko
Zapomniałem o tym podjeździe, miejscami jest grząsko © amiga
Po słońcu nie ma już śladu, zaczyna się ściemniać. Mam około 30 minut nim zapadnie noc. Lampki odpalone więc czuję się prawie bezpiecznie, choć na drogach i tak sporo oszołomów. Mimo wszystko trzeba uważać. 
Chyba posprzątali ddrkę w Kochłowicach...
Chyba posprzątali ddrkę w Kochłowicach... © amiga
TIR na Bałtyckie? Chyba razem się nie zmieścimy
TIR na Bałtyckie? Chyba razem się nie zmieścimy © amiga
W Piotrowicach objeżdżam korek po chodniku, został ostatni fragment po rozkopanej Zbożowej. W domu jestem ze sporym opóźnieniem. Powrót zajął wyjątkowo dużo czasu... Chociaż jak na pierwszy powrót w tym sezonie i tak jest nieźle. Jutro chyba rower zostanie jednak w domu i poczeka do poniedziałku. A może w weekend gdzieś się wybiorę, choć na chwilę? 
W Piotrowicach w pobliżu wiaduktu
W Piotrowicach w pobliżu wiaduktu © amiga

W końcu trzeba się ruszyć...

Czwartek, 28 lutego 2019 · Komentarze(1)
Nie ma jeszcze siódmej, gdy jestem gotowy do wyjścia, pora po długiej leniwej zimie w końcu ruszyć 4 litery, w końcu pojechać rowerem. Prognozy na dzisiaj są rewelacyjne, choć o poranku może lekko przymrozić. Gdy ruszam termometr za oknem pokazuje około 3 stopni. Gdy spoglądam na samochody wydaje się, że jest na plusie. 
Nie do końca wiem czego się spodziewać na drogach, lodu nie powinno być, śniegu tym bardziej, jednak czasami można się nieźle zdziwić. Tak więc opcja asekuracyjna na dokładkę bez terenu. Tam jestem pewien, że jeszcze woda nie wyschła, mogła ponownie się zmrozić, ale dalej jest. 
Zaskakują Piotrowice przy Famurze, niby dziennie w pobliżu przejeżdżałem, ale na samo skrzyżowanie jednak nie docierałem. A zmiany są spore. Jeszcze rok do końca remontu... 
Przebudowa w Piotrowicach
Przebudowa w Piotrowicach © amiga
Przy Famurze, zasieki takie, że szkoda gadać...
Przy Famurze, zasieki takie, że szkoda gadać... © amiga

Krótki odcinek terenowy na boisku kolejarza utwierdza mnie w postanowieniu unikania terenu. To nie pora na las... Chociaż....  ;)

Ziemia jeszcze zmarznięta
Ziemia jeszcze zmarznięta © amiga
Wracam na drogi, Medyków, Panewnicka i jestem w Kochłowicach. Słońce zaczyna przygrzewać, choć tutaj jak patrzę na niektóre samochody to w nocy musiało przymrozić. Być może to opadająca mgła? Nie wnikam w to. Czuję za to wiatr, czuję, że być może ciut za lekko się ubrałem o poranku... co prawda w plecaku mam jeszcze wiatrówkę, jednak nie chcę stawać, bo w ciągu chwil się wychłodzę.
Debil wyprzedzający na gazetę, tuż przed wysepką
Debil wyprzedzający na gazetę, tuż przed wysepką © amiga
Na pamiątkę rejestracja idioty który przed chwilą mało mnie nie zabił
Na pamiątkę rejestracja idioty który przed chwilą mało mnie nie zabił © amiga
Ciekawe czym palą...
Ciekawe czym palą... © amiga
Centrum Kochłowic omijam, muszę się przyzwyczaić do jazdy w ruchu... tak więc ostrożnie, obserwuję kierowców, a ci niestety mają to gdzieś. Wymuszenie, wyprzedzanie na gazetę to o tej porze roku norma... Brak sygnalizowania przy skręcie to inna sprawa... Rozumiem, że może się zdarzyć, ale nie powinno to być na każdym kroku.... W Kochłowicach nawet straż miejska miała mnie gdzieś... cóż... W zasadzie wszyscy w tym miejscu łamaliśmy prawo... 
W Kochłowicach, na Wireckiej
W Kochłowicach, na Wireckiej © amiga

"Strasz" miejska w Rudzie Śląskiej © amiga
W Zabrzu jestem gdzieś około ósmej... droga trochę się może ciągnie, ale mam nad czym pracować, kondycja nie ta... Obstawiam jakieś 2-3 tygodnie zanim wrócę do jako takiej formy. O ile nie obawiam się zakwasów to jednak spodziewam się bólu 4 liter... Zresztą pierwsze co poczułem le lekki ucisk w lewej ręce, tej złamanej 2 lata temu.... Kwestia innego trzymania kierownicy? Pozycji na rowerze? Wkrótce albo to minie, albo się przyzwyczaję ;)
Coś mała kolejna w cukierni
Coś mała kolejna w cukierni © amiga
Kolejne nieudane wybory papieża
Kolejne nieudane wybory papieża © amiga
Powoli zbliżam się do firmy. Przejazd nie jest jakiś ekspresowy, zresztą nie miałem w planie gnania, po prostu dzisiaj chciałem na spokojnie dotrzeć do firmy i to się udało... 
Pod firmą :)
Pod firmą :) © amiga
Przy wejściu już atakują pączkami.... No to sobie dzień wybrałem na początek sezonu ;)

Niedzielne kręcenie po mieście

Sobota, 16 lutego 2019 · Komentarze(3)
Jest grubo po 13. Mam kilka godzin dla siebie, pora ruszyć 4 litery, pora na rower. Jako, że plany planami, a rzeczywistość sobie, to dzisiaj wypadło, że zrobię sobie przejażdżkę po okolicy, po Katowicach... Z rana miałem okazję zajrzeć jak wyglądają leśne ścieżki, tak więc ruszając od razu odrzuciłem wariant terenowy...

Maksymalnie ile się da, będę korzystał z dróg i to tych asfaltowych, a nie polnych, czy tam nawet rolnych ;). Myślałem o Giszowcu, Nikiszowcu, jednak w tamtą stronę liczba dróg jest ograniczone, ew zostaje wersja przez las, na którą zupełnie nie mam ochoty. 
Tak więc kieruję się na Brynów gdzie odbijam po ścieżce pieszej na Muchowiec. 
Słońce dość przyjemnie grzeje, staję robię zdjęcia. 
Nie ma śniegu, jest słonecznie
Nie ma śniegu, jest słonecznie © amiga
Ruszam dalej i... zaskoczenie. Jakby 2 różne światy, może 200m od miejsca gdzie przed chwilą cieszyłem się słońcem, widokiem łąki natykam się na lodowisko... Dobre kilkaset metrów po lodzie. Jadę może 5-7 na godzinę, przygotowany an wszystko... Po drugiej stronie zatrzymuję się, to trzeba sfotografować :)

Coś chyba wylało i zamarzło na Muchowcu...
Coś chyba wylało i zamarzło na Muchowcu... © amiga
Na szczęście dalej wydaje się, że nie będzie już takich niespodzianek,co jakiś czas jednak staję, focę... natykam się na ludzi spacerujących, jadących, biegnących itp...  Spoglądam na stawy, te jeszcze zamarznięte, jedynie przy brzegu lekko rozmrożone. 
Jutro tutaj będzie baza zawodów
Jutro tutaj będzie baza zawodów © amiga
Staw na dolinie 3 Stawów w Katowicach
Staw na dolinie 3 Stawów w Katowicach © amiga
Specjalnie nie zastanawiam się gdzie dalej jechać, z tego miejsca aż prosi się by zahaczyć jeszcze o ścisłe centrum o Muzeum Śląskie, Spodek, rondo... Spędzam tutaj dobre kilkanaście minut... 
W kierunku Ronda
W kierunku Ronda © amiga

Zresztą po rewitalizacji, po remoncie to miejsce zachwyca. Tym bardziej, że dawno, dawno temu poprzedni prezydent miał plan postawić w tym miejscu wieżowce... Na szczęście nie udało mu się to... Pozostaje jednak poczekać, aż wszystko się zazieleni, zakwitnie... coś mi się wydaje, że wiosna w tym roku zjawi się sporo wcześniej. Zresztą gdzieś widziałem informację, że bociany już są w połowie drogi powrotnej... 
Muzeum Śląskie
Muzeum Śląskie © amiga
Panorama Muzeum Śląskiego
Panorama Muzeum Śląskiego © amiga
Muzeum Śląskie z drugiej strony ;)
Muzeum Śląskie z drugiej strony ;) © amiga
Widok z spod Muzeum Śląskiego w kierunku centrum
Widok z spod Muzeum Śląskiego w kierunku centrum © amiga
Widoczek na południe
Widoczek na południe © amiga
Muzeum Śląskie jeszcze raz
Muzeum Śląskie jeszcze raz © amiga
W kierunku Spodka
W kierunku Spodka © amiga
Mam jeszcze sporo czasu, odwiedzam więc SCC, nie przepadam za nim, ale mam je po drodze. W sumie to pierwszy tak wielki market w Katowicach. W środku byłem... w sumie nie pamiętam, kilka lat temu w kinie... ;) Zupełnie nie czuję potrzeby zaglądać do środka. Tak więc po szybkiej focie ruszam do pobliskiego parku Śląskiego. 
Przy Silesia City Center
Przy Silesia City Center © amiga
Dawniej Wesołe Miasteczko
Dawniej Wesołe Miasteczko © amiga
Zaskakuje mnie otwarta Legendia. Można kupić bilet, wejść do środka... W końcu... Jeszcze kilka lat temu, do maja można było tylko o tym pomarzyć... Szkoda tylko, że z rowerem to tak średnio... Chociaż, gdyby pokombinować... ;)

Jadę w kierunku ogrodu zoologicznego, objeżdżam go z wschodu przez północ, na zachód, lądując przy Planetarium, tutaj ponownie trafiam na oblodzenia, kombinuję jednak jak je sensownie objechać, zjazd po lodzie jest trochę karkołomny, ale jest na szczęście alternatywa, wyjeżdżam dzięki temu w pobliżu Stadionu Śląskiego. 

W parku Śląskim
W parku Śląskim © amiga
Z tyłu Planetarium
Z tyłu Planetarium © amiga
Chyba mój ulubiony kadr przy Planetarium Śląskim
Chyba mój ulubiony kadr przy Planetarium Śląskim © amiga
Stadion Śląski
Stadion Śląski © amiga
Mam jakąś godzinę czasu może ciut więcej do zachodu słońca, tak więc pora powoli zawracać, tym bardziej, że słońce coraz słabiej grzeje. Temperatura wyraźnie spadła. Przez osiedle 1000 lecia i staw Maroko dostaję się w okolice Gliwickiej. Chwila zastanowienia. Chciałbym dostać się na Ligotę, tylko jak, wariantów jest kilka, ale dzisiaj chyba najbardziej przemawia do mnie opcja przejazdu ulicami Żeliwną i dalej Przekopową. 
Zamarznięty staw Maroko
Zamarznięty staw Maroko © amiga
Na Przekopowej przy wiadukcie natykam się na Marcina w wersji nierowerowej. Więc szok jest tym większy... Chwilę rozmawiamy i... uciekam dalej. Mam jakieś 40 minut do zachodu słońca. 
Na ul. Przekopowej - historia tych zabudować potrafi zaskoczyć
Na ul. Przekopowej - historia tych zabudować potrafi zaskoczyć © amiga
Wkrótce docieram do domu, temperatura spadła do około 7 stopni. Po kolejnej tygodniowej przerwie fajnie było wsiąść na rower. Mam nadzieję, że wkrótce znowu  zacznę więcej jeździć... Trochę brakuje codziennych wyjazdów do pracy... 

Z Karoliną do Kamyka :)

Niedziela, 10 lutego 2019 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Lutowa niedziela. Ruszam z domu, umówiłem się z Karoliną w Częstochowie pod Makiem. Docieram na miejsce gdzieś koło 10... Wcześniej to nie miało sensu, temperatura poniżej zera i wiatr. Coś czego nie lubię, głównie chodzi o tą drugą opcję ;)

Docieram na miejsce, chwilę później przyjeżdża Karolina, witamy się, wchodzimy do Maka na kawę i ustalenie planów na dzisiaj. W sumie, jest na tyle zimno, że postanawiamy się trochę pokręcić pieszo po okolicy, podejść na Jasną Górę. Spacer na oko na 1,5 godziny...  Zresztą nie ma co się spieszyć, dopiero koło południa temperatura ma być przyzwoita. Mocno na plusie. Rozglądamy się jednak przy okazji po okolicy, interesuje nas śnieg leżący na DDRkach, na drogach, chodnikach itp. O wersji leśnej nie ma mowy. 

Droga na Jasną Górę.
Droga na Jasną Górę. © amiga

Zostają nam rowerówki i drogi. O ile te drugie są w zasadzie czarne, to z ddrkami jest już różnie, są miejsca gdzie zalega spora warstwa śniegu, lodu. Błędne oznaczenia dróg wprowadzają drobny chaos... jednak szybko się odnajdujemy. Po powrocie do rowerów przebieramy się i ruszamy na krótką wycieczkę do Kamyka. Wydaje mi się, że już tamtędy jechałem wracając czy to z Tomaszowa, czy z Wielunia ;). Ale pewny nie jestem. 

Sama droga wyjazdowa z Częstochowy jest niezła, cieszy mnie, że to niedziela, nie ma za dużo samochodów, słońce przygrzewa, wiatr pomaga, jednak gdy na chwilę odwracamy się pod wiatr czuję, że powrót nie będzie należał do najprzyjemniejszych... Teraz cieszymy się tym co mamy... 

Dotarliśmy do Kamyka
Dotarliśmy do Kamyka © amiga

Po kilkudziesięciu minutach jesteśmy na miejscu. Jest coś koło 13, rozglądamy się za restauracją, barem, czymkolwiek gdzie można usiąść i odpocząć, wysuszyć się chwilę, rozgrzać. W pobliżu jest Folwark z restauracją, tak pokazuje nam wujek Google ;)

Dwór w Kamyku
Dwór w Kamyku © amiga

Docieramy na miejsce i Zonk. Spoglądam na zegarek. Jesteśmy trochę za wcześnie. Restauracja i folwark będzie otwarty w maju ;). Zdaje się, że nie tylko my zaliczyliśmy taką wtopę ;) W ciągu kilku minut które tu spędzamy przyjeżdża kilka samochodów, pytają się o restaurację ;) Ubawieni ale głodni ruszamy w drogę powrotną. Na jednym batoniku będzie ciężko. 

Zamknięty Folwark Kamyk
Zamknięty Folwark Kamyk © amiga
Retro fota z Kamyka z uśmiechniętą Karoliną :)
Retro fota z Kamyka z uśmiechniętą Karoliną :) © amiga

Gdy tylko docieramy do Częstochowy wbijamy się do KFC, to była pierwsza otwarta restauracja ;) Jest ciepło, jest toaleta, jest jedzenie, jest picie... Odpoczywamy, grzejemy się.
Gdy po skończonym obiedzie wsiadamy na rowery czujemy różnice temperatur, ale nie jedziemy jeszcze do biedronki. W centrum jest jeszcze cerkiew, odwiedzamy ją. Szybka fota i dopiero teraz możemy wrócić do Biedronki. Na miejscu trzeba się spakować. Przygotować do powrotu i... po kilkunastu minutach rozstajemy się. 

Cerkiew Ikony MB Częstochowskie
Cerkiew Ikony MB Częstochowskie © amiga
Kościół Wniebowstąpienia Pańskiego w Częstochowie
Kościół Wniebowstąpienia Pańskiego w Częstochowie © amiga

Mam cichą nadzieję, że nie na długo. W końcu plany mamy na bliższą i dalszą przyszłość. Jest wiele do zrobienia, do przejechania, do odwiedzenia.
Dzięki Karolina za te kilka zimowych godzin. Było pięknie. choć po 2 miesiącach dziwnie się czułem na rowerze. To oczywiście minęło po kilku minutach gdy organizm przypomniał sobie jak się pedałuje. 

Bieg Dziewięciu Górników

Sobota, 15 grudnia 2018 · Komentarze(2)
Uczestnicy

Bardzo, bardzo długa przerwa, pogoda nie rozpieszczała, do kompletu trochę lenia i... okazało się, że zamknąłem sezon wcześniej niż myślałem, co prawda do nowego roku jest jeszcze chwila, jednak jakoś nie do końca jestem pewien czy uda się wyjechać. Dzisiaj jednak mam plan. Jestem umówiony z Darkiem, Anią i Anetą na biegu 9 górników. W sumie niedaleko, ale jest dość chłodno, na dokładkę wieje paskudny zimny wiatr... Kombinuję jak się ubrać, jednak coś mi się wydaje, że każda opcja będzie zła. Jeżeli się spocę i będę czekał to zimno mnie zabije... 

Rowerówka zimową porą
Rowerówka zimową porą © amiga
W parku Kościuszki
W parku Kościuszki © amiga

Ruszam trochę przed 11. Mam niby sporo czasu, jednak nie wiem na co trafię. Drogi wyglądają nieźle, nawet DDRka jakaś normalna :) I wszystko jest piękne do granic parku Kościuszki, gdzie na ścieżkach zalega śnieg, lód. Mocno zwalniam, wiem, że jadę częściowo po trasie biegu, nie zazdroszczę zawodnikom, choć trochę piasku jednak wypadałoby tutaj wysypać. 

Pod kopalnią Wujek
Pod kopalnią Wujek © amiga

Docieram w pobliże kopalni Wujek. W okolicy sporo policji, cześć dróg już jest zamknięta. Staję i zdzwaniam się z Darkiem. chwila czekania i możemy się przywitać, na szybko zdaję relację z tego co widziałem w parku... 

Darek i Ania już gotowi
Darek i Ania już gotowi © amiga

Pod dobrych kilkudziesięciu minutach następuje uroczyste przywitanie się z zawodnikami, organizatorzy nawiązują do historii. Mimo tego, że byłem młodym chłopcem to jednak przez mgłę przypominam sobie stojące tutaj czołgi, stojące wojsko... 

Rozpoczyna się część oficjalna
Rozpoczyna się część oficjalna © amiga

Zanim zawodnicy ruszą na trasę ja już jadę, chcę dotrzeć przed nimi do parku Kościuszki, ustawić się tak by dało się zrobić kilka zdjęć. Wiar zabija. To czego obawiałem się spełniło się. Lekko się spociłem, a stanie w miejscu wychładza. W ciągu kilku minut jest mi zimno... 

W końcu pojawiają się zawodnicy. Ustawiam parametry aparatu... kilka strzałów i wydaje się, że mam z grubsza wszystko dobrze ustawione. Czekam... i są... biegną, jeszcze zadowoleni... ;)

Truchtając po parku Kościuszki
Truchtając po parku Kościuszki © amiga

Przemieszczam się pomiędzy miejscami gdzie mogę spodziewać się kolejnych spotkań z Darkiem i Anią, udaje mi się ich kilka razu sfotografować :)

Na ścieżkach
Na ścieżkach © amiga
W drodze do celu
W drodze do celu © amiga


Po kilkudziesięciu minutach następuje koniec... Wszyscy zawodnicy dostają koce termiczne, coś ciepłego do picia, coś do zjedzenia. Organizacja jest niezła, co zresztą potwierdza Darek.

Na mecie
Na mecie © amiga
Zimowe ubranko ;)
Zimowe ubranko ;) © amiga
Darek na mecie :)
Darek na mecie :) © amiga
Pogoda, a raczej wiatr nie rozpieszcza, wkrótce wszyscy marzniemy, po biegu ubrania są wilgotne, pora jak najszybciej się rozejść i pojechać do domu... 

Wracając do domu
Wracając do domu © amiga

Rozstajemy się i jadę podobnie jak tutaj dojechałem, najkrótszą drogą do domu... 

Przemarznięty, ale jednak zadowolony z tego wyjazdu. Ciekawe kiedy kolejny raz wsiądę na rower... 




Pomiędzy kroplami padającego deszczu

Środa, 14 listopada 2018 · Komentarze(1)
Jest kilka minut przed 17, pogoda... cóż zaskakuje, wiatr w plecy i lekki deszcz. Skąd on? Nie miało padać? 
Cóż, pozostaje tylko jechać jak najkrótszą drogą do domu. Nie mam przeciwdeszczówki... Za to jest wiatrówka przy drobnym deszczu da radę. 
Na drogach początkowo całkiem spory ruch, dopiero nieco dalej, gdy mijam zjazdy na DTŚkę jest lepiej. Drogi pustoszeją, jednak na granicy z Zabrzem i tak pakuję się do parku. Wyjeżdżam w Makoszowach i jadę skrótami do Kończyc, a stamtąd na Bielszowice. 
Znajdź Batmana na zdjęciu
Znajdź Batmana na zdjęciu © amiga
A Ci na co polują?
A Ci na co polują? © amiga
Rowerzysta ze światełkiem :)
Rowerzysta ze światełkiem :) © amiga

Gdy docieram do Wirka postanawiam jeszcze troszkę pojechać terenem, wiele mi to nie zmienia, ale przynajmniej jest spokojnie. Na szlaku wzdłuż Kochłówki natykam się na samotną sarnę. Co ona tutaj robi? Drzew nie ma zbyt wielu. Do lasu "właściwego" jest daleko. Zabłądziła? 
Ktoś przede mną ucieka
Ktoś przede mną ucieka © amiga
Wyjeżdżam w Kochłowicach, nie kombinuję już gnam na Panewniki, Piotrowice gdzie decyduję się na przejazd na osiedle Żurawia omijając skrzyżowanie koło Famuru. Gdy dojeżdżam do domu przestaje padać... No pięknie. 
Na rondzie w Panewnikach
Na rondzie w Panewnikach © amiga

Postój na skrzyżowaniu w Piotrowicach
Postój na skrzyżowaniu w Piotrowicach © amiga

Jutro mam dzień bez rowera, trochę szkoda, ale cóż... życie sobie... 

Poranne kręcenie

Środa, 14 listopada 2018 · Komentarze(5)

Jest 7:08 gdy ruszam. Wiatr w twarz, wczoraj wyczułem, że zmienił się kierunek, na dokładkę zaczęło mocniej dmuchać, dziś to tylko się potwierdziło. Drogi mokre, późnym wieczorem dotarła do nas chmura i padało kilka godzin... Przez noc nie było szans by to odparowało, spłynęło.... cóż. Pora się do tego przyzwyczaić. Mamy późną jesień. Aura i tak nas bardzo rozpieszczała tego roku. 
Za kilka dni pogoda ma się dość gwałtownie zmienić. Pojawią się przymrozki, może i pierwszy śnieg... 

Piotrowice jak co dzień zakorkowane, przejazd tak samo nieprzyjemny jak zwykle. Choć wolę przez to skrzyżowanie jechać w tą stronę, a nie na odwrót. Trochę to nieprzemyślane. Być może trzeba było nieco inaczej zorganizować tymczasowe skrzyżowanie. Ale są mądrzejsi ode mnie w tej kwestii. Choć mam wrażenie, że nikt z tych mądrych nie jeździ na rowerze. Niby jest wszędzie zielone światło w kwestii DDRek jednak mimo, że są coraz lepsze, to jednak nie spotkałem się z odcinkiem dłuższym niż 2 km na którym nie byłoby jakiegoś babola, czy głupoty. O rozwiązaniach na skrzyżowaniach czy rondach nawet nie wspominam. Zamiast brać sprawdzone wzorce z zachodu produkujemy od lat to samo g...o. Cóż. może za 20 lat... 

Koreczki w Piotrowicach
Koreczki w Piotrowicach © amiga
Rowerzystka o poranku
Rowerzystka o poranku © amiga
Inna sprawa, że sami rowerzyści średnio stosują się do przepisów ruchu drogowego, sam też nie jestem bez winy, są odcinki gdzie z premedytacją nie jadę DDRką. Przyczyna prosta, albo będę jeździł z lewej do prawej co kilkaset metrów przecinając 2 pasy albo pojadę na wprost... Za to normą jest np jazda po prąd... Dzisiaj też trafiłem na taki przypadek. W tym miejscu może to ei boli bo droga i DDrka jest dość szeroka, jednak np na Jankego gdzie szerokość DDRki jest niewielka, a część dla samochodów została mocno ograniczone już tak wesoło nie ma. 2 rowery nie zmieszczą się tak obok siebie. Co jakiś czas trafia się ktoś jadący po prąd... 

Tak trochę jedzie pod prąd...
Tak trochę jedzie pod prąd... © amiga

Korki kończą się z chwilą wyjazdu w Katowic, choć i to jest za mocno powiedziane, centrum Kochłowic odpuszczam sobie, bo już przy wiadukcie A4ki widzę z daleka sporo czerwonych światełek na pasie. Mam jeszcze czas i możliwość skrętu w boczną drogę. Jest niby wolniej, ale nie będę stał w korku. Za Kochłowicami wjeżdżam na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego. Tutaj nie ma samochodów, nie ma korków, nie ma problemów. Jedynie czasami trzeba zwrócić uwagę na kałuże ;)

Czyżby chcieli położyć kostkę na kontrapasie?
Czyżby chcieli położyć kostkę na kontrapasie? © amiga
Rozlewisko na Kochłówce
Rozlewisko na Kochłówce © amiga
Sporo kaczek
Sporo kaczek © amiga
Droga wzdłuż potoku Bielszowickiego
Droga wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga

Wracam na szosy na Wirku. Dzisiaj niestety nie jest tak dobrze jak wczoraj. Sznurki samochodów skutecznie mnie opóźniają. Za to na Bielszowickiej mija mnie może 5 samochodów. To jedna z tych ulic gdzie ktoś projektując ją nie myślał o zrobieniu DDRki po obu stronach. Ta po lewej zaczyna i kończy się zasiekami z koniecznością skrętu o 90 stopni i przelotem przez 2 pasu. Miejsca w każdym kierunku pod dostatkiem... co było przeszkodą. Wolałbym by tą DDRkę albo zlikwidowano bądź przekwalifikowano ją na ciąg pieszo rowerowy to samo czyniąc z chodnikiem po drogiej stronie. Rozwiązało by to moją niechęć do tej drogi rowerowej. Oczywiście jeszcze jest problem szkód górniczych czy raczej pohałdowych. Bo asfalt został wylany na nowo usypanej hałdzie. Co roku ekipy remontowe wchodzą na tą drogę i usuwają wybrzuszenia, pofałdowania, czy wypadające krawężniki... 

Podoba mi się to osiedle w Zabrzu
Podoba mi się to osiedle w Zabrzu © amiga

Docieram do Zabrza, jest chwila po ósmej, trochę obawiam się ruchu w centrum, ale niesłusznie. Dzisiaj jest wyjątkowo spokojnie, co nie zmienia mojego postanowienia o przejeździe przez lasek Makoszowski. Mam lekkie deja vu. Spotyjam tych samych gości z psami, w tym samym miejscu. Na szczęście dziś widzą mnie z daleka ;)

Panowie w pieskami
Panowie w pieskami © amiga
Kierunek na ToiToie ;)
Kierunek na ToiToie ;) © amiga
Po drugiej stronie parku jestem w Gliwicach, ostatnie 6 km mija bez większych problemów. Zastanawia mnie tylko jedno. Na ul Wielickiej jest Tesco. Od kilku dni robi wrażenie zamkniętego. Po dojeździe do firmy odszukałem informację, że Tesco zamyka w Polsce 13 sklepów w tym ten jeden w Gliwicach. Cóż... będzie pewnie Biedronka lub inny mały market ;) Kwestia zmiany barw.... 

Jeszcze kawałek do pracy
Jeszcze kawałek do pracy © amiga

Jakieś 2 km później docieram do bram firmy. Poranek zaliczam do tych udanych. Ciekawe jak będzie wieczorem. Jutro za to wiem, że rower zostanie w domu. Powrót na ścieżki rowerowe nastąpi w piątek....

Wieczór z Ninjami

Wtorek, 13 listopada 2018 · Komentarze(3)
Jest prawie 17 gdy ruszam, pogoda dopisuje, poza tym, że nie ma słońca. Dość ciepło, wyczuwalny wiatr w plecy... 
Na drogach niewiele samochodów, przynajmniej na początku... Jazda sprawia przyjemność,  głównie dzięki panującym warunkom. Za to już na pierwszym kilometrze zauważam 3 rowerowych Ninja, czy może Batmantów... bez lampek, bez odblasków, tyle, że jadą po chodniku. Jeden z nich ma ubranie rasowego bikera... szkoda było kasy na lampkę czy jak? Choćby jedną migająca. Koszt kilka zł... Masakra. Coś czego nie lubię,... 

W Zabrzu w lasku makoszowskim za to z mroku wyłania mi się kilku pieszych ninja, dobrze, że mam solidną lampkę, gdyby nie ona pewnie bym się w jakiegoś debila wbił... 
W takich warunkach można jechać ;)
W takich warunkach można jechać ;) © amiga
W Zabrzu koło kopalni Makoszowy
W Zabrzu koło kopalni Makoszowy © amiga
Wracam na drogi, jest bezpieczniej. Na Wirku z oddali słyszę pociąg, gdy docieram w pobliże przejazdu widzę, że zapory podniesione, samochodu ruszyły, tylko trzeba jakoś odbić w lewo w kierunku Kochłowic... Chwilę to trwa nim korek się rozładowuje.
Podjazd na mrówczą górkę i długi zjazd... Korci mnie by pojechać przed Radoszowy, w ostatniej chwili zmieniam plan, jadę na skróty do domu. Coś mi się przypomniało. 
I jak tu skręcić w lewo?
I jak tu skręcić w lewo? © amiga
Tunel w Piotrowicach
Tunel w Piotrowicach © amiga
Jako, że nie przepadam za skrzyżowaniem koło Famuru to ponownie odbiłem na Asnyka w kierunku przejazdu podziemnego na wysokości osiedla Żurawia. W zamian konieczność odstania na przejeździe w "centrum" Piotrowic. Jakieś 5 minut później jestem w domu. Sam przejazd należy zaliczyć do udanych :)
Prawie w domu
Prawie w domu © amiga

Trzynastego....

Wtorek, 13 listopada 2018 · Komentarze(1)
7:15, dopiero ruszam, dzień... już na wstępie zapowiada się pokręcony, wszystko idzie nie ta... mimo wcześniejszej pobudki wychodzę ze sporym poślizgiem. 
Na drogach... szkoda gadać. Mrowie samochodów, wewnątrz zdenerwowani kierowcy. Nie powinno ich to dziwić, to norma... zresztą mnie też to nie powinno dziwić...  ale cóż... 

Ochojec zawalony, podobnie jest w Piotrowicach i Panewnikach... obłęd....

Zapowiada się paskudny poranek na drogach
Zapowiada się paskudny poranek na drogach © amiga
Za czym ta kolejna stoi?
Za czym ta kolejna stoi? © amiga
Dopiero od Owsianej jest jako tako, bo zaczyna się DDRka, przez las jakoś można jechać, jednak dziś pcham się w samo centrum Kochłowic, to głupi pomysł, choć... na szczęście piesi kierują ruchem... dzięki temu w miarę sprawnie mijam to skrzyżowanie. 
Nieco dalej odbijam na szlak wzdłuż Kochłówki, czy może potoku Bielszowickiego, bo obie nazwy dotyczą tego samego ścieku... 
O poranku jednak wygląda to całkiem nieźle, lekkie mgiełki pary wodnej i smogu unoszą się w powietrzu. Wstające słońce rozświetla okolicę... Kilka razy muszę się zatrzymać... 
O świcie Kochłowice wyglądają niesamowicie
O świcie Kochłowice wyglądają niesamowicie © amiga
Kolory nieba zaskakują
Kolory nieba zaskakują © amiga
Rozlewisko na Kochłówce
Rozlewisko na Kochłówce © amiga
Mgiełki nad Kochłówką
Mgiełki nad Kochłówką © amiga
Pora jednak wrócić na drogi, co czynię na Wirku. Zaskakuje brak samochodów. Bez najmniejszych problemów docieram do Bielszowic i dalej do Zabrza. Tutaj... kolejne zaskoczenie, trochę samochodów jest lecz niewiele... Nie zmienia to jednak mojego postanowienia o wjeździe do lasku Makoszowskiego. Niestety słońce chowa się za chmury. Już nie jest tak przepięknie.... 
To nie jest mgła, to smog unoszący się w Rudzie Śląskiej
To nie jest mgła, to smog unoszący się w Rudzie Śląskiej © amiga
A co tutaj tak pusto?
A co tutaj tak pusto? © amiga
Uwaga na psy i ludzi
Uwaga na psy i ludzi © amiga
Po drugiej stronie parku jestem w zasadzie w Gliwicach, ostanie 6 km mija szybko i bez najmniejszych problemów. Oby tylko wieczorem coś się nie porobiło. Pytanie o której wyjadę? 

Po ciemku do domu

Piątek, 9 listopada 2018 · Komentarze(0)

Jest trochę po 17 gdy w końcu ruszam do domu. Na drogach dość spokojnie, przynajmniej tak to wygląda. Zastanawiam się czy może nie pojechać lasem? Po namyśle jakoś nie mam ochoty. Może innym razem. Jadę drogami, możliwe, że jeszcze wieczorem będę musiał gdzieś podjechać. 

Gdy zbliżam się do Zabrza widzę, że zaczyna się korkować, w tej chwili przypominam sobie, że dzisiaj na stadionie w Zabrzu grają. Kombinuję jak stąd uciec. 

Wyjeżdżając z Gliwic
Wyjeżdżając z Gliwic © amiga

Lasek Makoszowski jak zwykle ratuje sytuację, na chwilę pojawiam się w Makoszowach i w Kończycach. Gdy tylko wjeżdżam do Rudy Śląskiej drogi pustoszeją. Uff... Tak to mogę jechać. 

Za jakąś godzinę zaczyna się mecz na stadionie Górnika Zabrze
Za jakąś godzinę zaczyna się mecz na stadionie Górnika Zabrze © amiga
Uff, nareszcie puste drogi
Uff, nareszcie puste drogi © amiga
Na Wirku ciągnie mnie, do ścieżki wzdłuż Kochłówki. W ostatniej chwili skręcam jednak na standardowy szlak ;), Dopiero nieco dalej wjeżdżam na ul Polną i Wirecką. W Kochłowicach zaskakuje mnie mgła, gdy jednak w nią wjeżdżam wiem, że to coś innego. To smog... Sezon na śmierdzące powietrze właśnie się zaczął... Masakra. Wydostaję się na z tego czegoś. 
To nie jest mgła - Kochłowice
To nie jest mgła - Kochłowice © amiga
Gdy zbliżam się do Piotrowic po głowie chodzi mi opcja zmiany trasy tak by nie jechać przy Famurze. Tak długi jak trwa tutaj remont skrzyżowania przejazd jest strasznie niebezpieczny dla bikerów. Tak więc jadę niebieskim szlakiem i na Asnyka przejeżdżam koło ogródków działkowych na drugą stronę Kościuszki. Pozostało tylko przejechać jakiś kilometr po Jankego i stanąć na jednych światłach. 
Na Jankego w Piotrowicach
Na Jankego w Piotrowicach © amiga
W domu jestem w takim sobie czasie. Gdyby nie Smog byłoby idealnie.