Wieczór z Ninjami
Na drogach niewiele samochodów, przynajmniej na początku... Jazda sprawia przyjemność, głównie dzięki panującym warunkom. Za to już na pierwszym kilometrze zauważam 3 rowerowych Ninja, czy może Batmantów... bez lampek, bez odblasków, tyle, że jadą po chodniku. Jeden z nich ma ubranie rasowego bikera... szkoda było kasy na lampkę czy jak? Choćby jedną migająca. Koszt kilka zł... Masakra. Coś czego nie lubię,...
W Zabrzu w lasku makoszowskim za to z mroku wyłania mi się kilku pieszych ninja, dobrze, że mam solidną lampkę, gdyby nie ona pewnie bym się w jakiegoś debila wbił...
W takich warunkach można jechać ;) © amiga
W Zabrzu koło kopalni Makoszowy © amiga
Wracam na drogi, jest bezpieczniej. Na Wirku z oddali słyszę pociąg, gdy docieram w pobliże przejazdu widzę, że zapory podniesione, samochodu ruszyły, tylko trzeba jakoś odbić w lewo w kierunku Kochłowic... Chwilę to trwa nim korek się rozładowuje.
Podjazd na mrówczą górkę i długi zjazd... Korci mnie by pojechać przed Radoszowy, w ostatniej chwili zmieniam plan, jadę na skróty do domu. Coś mi się przypomniało.
I jak tu skręcić w lewo? © amiga
Tunel w Piotrowicach © amiga
Jako, że nie przepadam za skrzyżowaniem koło Famuru to ponownie odbiłem na Asnyka w kierunku przejazdu podziemnego na wysokości osiedla Żurawia. W zamian konieczność odstania na przejeździe w "centrum" Piotrowic. Jakieś 5 minut później jestem w domu. Sam przejazd należy zaliczyć do udanych :)
Prawie w domu © amiga