Bal na stacji w Koluszkach...
Niedziela, 20 listopada 2016
· Komentarze(3)
Wyspany wypoczęty, wstaję o 5:00, mam sporo czasu, gdy ruszam jest koło 6:00, jadę na dworzec PKP w Katowicach. Gdy jestem na miejscu zahaczam o maka, potrzebuję kawy a tą mogę kupić właśnie w maku, reszta sklepów albo jest jeszcze zamknięta, albo dopiero się otwiera. Z zainstalowanym kubkiem udaję się na peron. Mija kilka minut i przyjeżdża pociąg. Mam trochę czasu by odpocząć...
Zestaw startowy © amiga
Dojeżdżam na czas do Piotrkowa Trybunalskiego, witam się z Karoliną, omawiamy wstępny plan, a ten jest dość prosty jedziemy do Koluszek, po drodze co nieco zwiedzając, jako, że w nocy lało, postanawiamy dzisiaj nie pakować się w teren, tam pewnie będzie błoto.
Ruszamy...
Ujeżdżamy może kilka km, gdy postanawiamy podjechać pod pomnik ofiar katastrofy kolejowej z 1960 roku, oczywiście dojazd wg mapy szutrowy. Szuter szybko okazuje się dość błotnistym szlakiem, ale co tam damy radę... rozgrzewamy się... wystarczyło 200 m spaceru. Coś nam nie wyszło unikanie terenu ;)
A miało nie być terenu ;) © amiga
Szutry trochę zaskakują © amiga
Tablica upamiętniająca katastrofę kolejową z 1960 roku © amiga
Kilka zdjęć pod pomnikiem i możemy ruszyć dalej, kierunek Moszczenica, gdzie mają być ruiny pałacu. Daleko nie ma, tyle, że jeszcze trzeba jakoś wyjechać z lasu, przed nami jeszcze dobre kilkaset metrów lekko błotnistego szlaku ;)
Uwielbiam Ją :) © amiga
Gdy wyjeżdżamy na asfalt, cieszymy się jak dzieci :), obiecujemy sobie, że to ostatni teren dzisiaj, zero wjazdu do lasu... Wkrótce docieramy do Moszczenicy, oczywiście pakujemy się na skróty przez park... tyle, że znowu mamy okazję jechać po błocie, po kałużach... coś nam nie wychodzi unikanie terenu ;) Stan pałacu zaskakuje mnie, w kilku miejscach informacje o zakazie wstępu, o tym, że grozi zawaleniem i... widzę, że mieszkańcy raczej ignorują zakazy... mają gdzieś bezpieczeństwo a w pałacu niejedna impreza się odbyła, przynajmniej tak wynika z ilości śmieci wewnątrz... Kilka fot i pora ruszyć dalej, dzisiaj nie mamy zbyt wiele czasu, zresztą dzień jest bardzo krótki..
Ruiny pałacu w Moszczenicy © amiga
Podobno grozi zawaleniem, tyle, że ślady świadczą o tym iż mało kto się tym przejmuje © amiga
Wyjeżdżając z Moszczenicy podjeżdżamy w okolice młyna, zdjęcie z daleka i ruszamy na Kiełczówkę gdzie odnajdujemy cmentarz z I wojny światowej. Jest wygląd i stan trochę zaskakuje...
Mućka coś mi się przygląda © amiga
W tle młyn w okolicy Moszczenicy © amiga
Trochę zaskakujący cmentarz z okresu I Wojny Światowej w Kleczówce © amiga
Nieopodal w Czarnocinie też powinna być kwatera z I wojny światowej, na miejscu chwilę krążymy po cmentarzu, ale szukanie tego nie ma większego sensu... sprawdzamy kilka prawdopodobnych miejsc... i odpuszczamy. Sprawdzanie wszystkich grobów nie ma sensu. Szkoda, że nie ma jakiejś informacji...
Ten uśmiech mnie rozbraja © amiga
Kierujemy się do Zamościa ;), zaliczając po drodze zbiornik Czarnocin, szybkie zdjęcia i pora uderzyć na Zamoście, kilka miesięcy temu odpuściliśmy to miejsce, bo trochę by nam zaburzyło szlak, teraz mamy chwilę by tam podjechać, pod dom rodzinny Władysława Reymonta... Zanim jednak tam podjedziemy stajemy na chwilę przy starym młynie. Dom Reymonta jest może 100 m dalej, a tuż obok jest pomnik przyrody - Lipa Reymonta.
Trochę się zagalopowaliśmy © amiga
Wolbórka w okolicy Zamościa © amiga
Karolina jak zawsze uśmiechnięta o ucha do ucha :) © amiga
Na rogatkach Zamościa ;) © amiga
Drewniany mostek - ślisko jak diabli © amiga
Młyn w Zamościu © amiga
Dom rodzinny Reymonta © amiga
W Rokicinach-Kolonii stajemy na stacji Orlenu, już pora by się lekko rozgrzać, zaopatrujemy się w hot-dogi i gorącą kawę...
Szczególnie to ostatnie okazuje się pomocne, z nowymi siłami możemy jechać dalej, czas niestety ucieka, zaliczany po drodze jeszcze jeden cmentarz z I wojny światowej, przydatna okazała się mapa z mogiłami z Compassu :). Trafiamy bezbłędnie.
Kwatera z pierwszej wojny światowej w Borowej © amiga
Napisy na kamieniu nagrobnym © amiga
Spoglądamy na zegarki, pora ruszyć na Koluszki, niby daleko nie ma, ale czasu też specjalnie nie ma wiele... Dobrze, że wiatr lekko wspomaga. Wpadamy na stację Koluszki 7 minut przed odjazdem pociągu, nie mamy wiele czasu na pożegnanie.
W końcu wsiadam i jadę do domu, Karolina dość szybko daje mi znać, że jest już bezpieczna w domu...
Słońce już zaszło © amiga
Docieram do Katowic około 19... jakieś 30 minut później jestem w domu....To był piękny dzień spędzony z moją Karoliną :) Brakowało mi tego... Dziękuję :)
Zestaw startowy © amiga
Dojeżdżam na czas do Piotrkowa Trybunalskiego, witam się z Karoliną, omawiamy wstępny plan, a ten jest dość prosty jedziemy do Koluszek, po drodze co nieco zwiedzając, jako, że w nocy lało, postanawiamy dzisiaj nie pakować się w teren, tam pewnie będzie błoto.
Ruszamy...
Ujeżdżamy może kilka km, gdy postanawiamy podjechać pod pomnik ofiar katastrofy kolejowej z 1960 roku, oczywiście dojazd wg mapy szutrowy. Szuter szybko okazuje się dość błotnistym szlakiem, ale co tam damy radę... rozgrzewamy się... wystarczyło 200 m spaceru. Coś nam nie wyszło unikanie terenu ;)
A miało nie być terenu ;) © amiga
Szutry trochę zaskakują © amiga
Tablica upamiętniająca katastrofę kolejową z 1960 roku © amiga
Kilka zdjęć pod pomnikiem i możemy ruszyć dalej, kierunek Moszczenica, gdzie mają być ruiny pałacu. Daleko nie ma, tyle, że jeszcze trzeba jakoś wyjechać z lasu, przed nami jeszcze dobre kilkaset metrów lekko błotnistego szlaku ;)
Uwielbiam Ją :) © amiga
Gdy wyjeżdżamy na asfalt, cieszymy się jak dzieci :), obiecujemy sobie, że to ostatni teren dzisiaj, zero wjazdu do lasu... Wkrótce docieramy do Moszczenicy, oczywiście pakujemy się na skróty przez park... tyle, że znowu mamy okazję jechać po błocie, po kałużach... coś nam nie wychodzi unikanie terenu ;) Stan pałacu zaskakuje mnie, w kilku miejscach informacje o zakazie wstępu, o tym, że grozi zawaleniem i... widzę, że mieszkańcy raczej ignorują zakazy... mają gdzieś bezpieczeństwo a w pałacu niejedna impreza się odbyła, przynajmniej tak wynika z ilości śmieci wewnątrz... Kilka fot i pora ruszyć dalej, dzisiaj nie mamy zbyt wiele czasu, zresztą dzień jest bardzo krótki..
Ruiny pałacu w Moszczenicy © amiga
Podobno grozi zawaleniem, tyle, że ślady świadczą o tym iż mało kto się tym przejmuje © amiga
Wyjeżdżając z Moszczenicy podjeżdżamy w okolice młyna, zdjęcie z daleka i ruszamy na Kiełczówkę gdzie odnajdujemy cmentarz z I wojny światowej. Jest wygląd i stan trochę zaskakuje...
Mućka coś mi się przygląda © amiga
W tle młyn w okolicy Moszczenicy © amiga
Trochę zaskakujący cmentarz z okresu I Wojny Światowej w Kleczówce © amiga
Nieopodal w Czarnocinie też powinna być kwatera z I wojny światowej, na miejscu chwilę krążymy po cmentarzu, ale szukanie tego nie ma większego sensu... sprawdzamy kilka prawdopodobnych miejsc... i odpuszczamy. Sprawdzanie wszystkich grobów nie ma sensu. Szkoda, że nie ma jakiejś informacji...
Ten uśmiech mnie rozbraja © amiga
Kierujemy się do Zamościa ;), zaliczając po drodze zbiornik Czarnocin, szybkie zdjęcia i pora uderzyć na Zamoście, kilka miesięcy temu odpuściliśmy to miejsce, bo trochę by nam zaburzyło szlak, teraz mamy chwilę by tam podjechać, pod dom rodzinny Władysława Reymonta... Zanim jednak tam podjedziemy stajemy na chwilę przy starym młynie. Dom Reymonta jest może 100 m dalej, a tuż obok jest pomnik przyrody - Lipa Reymonta.
Trochę się zagalopowaliśmy © amiga
Wolbórka w okolicy Zamościa © amiga
Karolina jak zawsze uśmiechnięta o ucha do ucha :) © amiga
Na rogatkach Zamościa ;) © amiga
Drewniany mostek - ślisko jak diabli © amiga
Młyn w Zamościu © amiga
Dom rodzinny Reymonta © amiga
W Rokicinach-Kolonii stajemy na stacji Orlenu, już pora by się lekko rozgrzać, zaopatrujemy się w hot-dogi i gorącą kawę...
Szczególnie to ostatnie okazuje się pomocne, z nowymi siłami możemy jechać dalej, czas niestety ucieka, zaliczany po drodze jeszcze jeden cmentarz z I wojny światowej, przydatna okazała się mapa z mogiłami z Compassu :). Trafiamy bezbłędnie.
Kwatera z pierwszej wojny światowej w Borowej © amiga
Napisy na kamieniu nagrobnym © amiga
Spoglądamy na zegarki, pora ruszyć na Koluszki, niby daleko nie ma, ale czasu też specjalnie nie ma wiele... Dobrze, że wiatr lekko wspomaga. Wpadamy na stację Koluszki 7 minut przed odjazdem pociągu, nie mamy wiele czasu na pożegnanie.
W końcu wsiadam i jadę do domu, Karolina dość szybko daje mi znać, że jest już bezpieczna w domu...
Słońce już zaszło © amiga
Docieram do Katowic około 19... jakieś 30 minut później jestem w domu....To był piękny dzień spędzony z moją Karoliną :) Brakowało mi tego... Dziękuję :)