Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawy z Karoliną

Dystans całkowity:10109.98 km (w terenie 1437.78 km; 14.22%)
Czas w ruchu:627:06
Średnia prędkość:16.12 km/h
Maksymalna prędkość:52.97 km/h
Suma podjazdów:64444 m
Maks. tętno maksymalne:228 (123 %)
Maks. tętno średnie:145 (78 %)
Suma kalorii:356198 kcal
Liczba aktywności:123
Średnio na aktywność:82.19 km i 5h 05m
Więcej statystyk

Niedzielny gorący dzień Opoczno - Tomaszów Mazowiecki z Karoliną :)

Niedziela, 29 maja 2016 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Z rana mała niespodzianka, wczoraj złapałem kleszcza, z rana więc "operacja" wyciągania go... dajemy radę... chociaż zostaje ranka, odkażona, mogę mieć tylko nadzieję, że to dziadostwo nic mi nie sprzedało... ale to będzie widać dopiero za 2-3 dni... 

Ruszamy z Karoliną około 8:30... plan na dzisiaj do Opoczno, ale jedziemy tam pociągiem, ten ma się stawić na stacji PKP za około 30 minut. Po drodze jeszcze szybka wizyta w markecie.

Pakujemy się do pociągu... 25 minut później wysiadamy... spoglądamy na mapy... i jedziemy do centrum... Siatka ulic miasta nie jest specjalnie pokręcona, w centrum zatrzymujemy się przy "zamku", kościele, na czymś w rodzaju rynku... O wejściu do kościoła możemy zapomnieć, ludzie stojący dookoła coś dziwnie na nas zerkają... 

Muzeum Regionalne w Opocznie
Muzeum Regionalne w Opocznie © amiga
Zmiana Klimatu :)
Zmiana Klimatu :) © amiga
Kościół pw. Św. Bartłomieja Apostoła w Opocznie
Kościół pw. Św. Bartłomieja Apostoła w Opocznie © amiga
Kościół od tyłu :)
Kościół od tyłu :) © amiga

Wyjeżdżamy z miasta.. kierunek Białaczów - to na dzisiaj najdalej wysunięty punkt wycieczki... po drodze nie ma wiele do zwiedzania, jedynie w Wąglanach stajemy przy starym młynie... na jego teren nie wejdziemy, jest na terenie prywatnym, wygląda na niszczejący... szkoda go... 
Wąglany - Pozostałości starego młyna
Wąglany - Pozostałości starego młyna © amiga
Nad Wąglanką
Nad Wąglanką © amiga

Cóż jedziemy na Białaczew... zaczyna się robić gorąco, przed miejscowością znajduje się mały rezerwat, jadąc przez las temperatura przyjemnie spada, wjeżdżając pierwsze co zauważamy to nowe boisko... a po drugiej stronie niszczejący niesamowity pałac... jest wielki... szkoda, że zaniedbany...  jeszcze jest jednak czas na uratowanie go... 
Pałac Małachowskich w Białaczowie z końca XVIIIw
Pałac Małachowskich w Białaczowie z końca XVIIIw © amiga

W centrum niewiele dalej znajduje się budynek ratusza tam stajemy... pora zadzwonić... sprawdzić co się dzieje, napić się... 
Białaczów - klasycystyczny, murowany ratusz z 1797 roku
Białaczów - klasycystyczny, murowany ratusz z 1797 roku © amiga

Kolejny punkt Wycieczki to Paradyż... jedziemy przez Radwan i Daleszewice chyba lepsza trasa niż pakowanie się krajówką... 
Droga prowadzi wśród pól... w większości po asfalcie, ale zdarzają się odcinki szutrowe :)... 
Chabry na polu
Chabry na polu © amiga
Kierunek Paradyż
Kierunek Paradyż © amiga

W Paradyżu naszą uwagę przykuwają rzeźby na bramie cmentarnej... i 2 wielkie czaszki... :), w samej wsi... jest jeszcze kościół, stacja benzynowa i kilak sklepów... 
Piraci tu byli?
Piraci tu byli? © amiga
Posąg na bramie cmentarza w Paradyżu
Posąg na bramie cmentarza w Paradyżu © amiga
Kolejny posąg na bramie cmentarza w Paradyżu
Kolejny posąg na bramie cmentarza w Paradyżu © amiga

Odwiedzamy kościół, udaje się nawet wejść do kościoła, mszy co prawda nie ma, jednak starsze mieszkanki przygotowują się śpiewając więc o zwiedzaniu wnętrza nie ma mowy... 
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Paradyżu
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Paradyżu © amiga
Jest i czaszka
Jest i czaszka © amiga
Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga

Na chwilę stajemy przy stacji benzynowej, obowiązkowa kawa, mufina... i dopiero ruszamy... kierujemy się przez Sławno licząc na to, że gdzieś po drodze będzie otwarta jakaś restauracja... najbardziej obiecujący jest Kozenin, gdzie wg mapy coś powinno być... i jest... tyle, że trwają poprawiny i nie ma opcji by cokolwiek zjeść... liczymy jeszcze, że może coś będzie w Sławnie, jakiś bar... niestety nic z tego, jest kościół, 2 sklepy z piwem, lody... i tyle...  wydaje się, że zjemy dopiero w Tomaszowie... 

Głodni gnamy ile sił w nogach przez Unewel, Wąwał, Niebieskie Źródła...

Zawsze uśmiechnięta Karolina
Zawsze uśmiechnięta Karolina © amiga
Do Tomaszowa już niedaleko
Do Tomaszowa już niedaleko © amiga
Leśnie ścieżki
Leśnie ścieżki © amiga

Jesteśmy w Tomaszowie, wpadamy do Kwadransu... bierzemy zestaw dnia :) jak zawsze jest wielki... 
Opchani do granic możliwości ruszamy dalej, jedziemy do granicy z Tomaszowa, gdzie... się żegnamy, dzisiaj muszę wrócić do Katowic, o siódmej rano mam być w szpitalu u chirurga i później neurologa... więc niechętnie, ale opuszczam tą piękną krainę, mam nadzieję, że wkrótce tutaj wrócę... 

Mam 2.5 godziny czasu do pociągu do przejechania około 30 km... wiatr mam w plecy :)... więc nie powinno być problemów, jadę dość szybko, słońce piecze, 2 razy staję przy sklepach, uzupełniam płyny... 
Dojeżdżam do Piotrkowa do stacji PKP, mam prawie godzinę, wiec mam czas by kupić bilety, zjeść banany, Grześka... i kupić herbatę... Gdy nadjeżdża pociąg, pakuję się do środka... 

Pomimo tego, że to stary skład, to pociąg do Częstochowy dojeżdża w 50 minut... :) tam przesiadka na Koleje Śląskie i prawie 2 godziny z głowy... 
Wysiadam w Katowicach, widać, że lało, temperatura sporo niższa niż w Tomaszowie... tam chwilami było po 33 stopnie, tutaj mam "ledwie" 20... 

Jadę do domu, zahaczając jeszcze o paczkomat... a kilka minut później jestem w domu

I na koniec trochę prywaty:
Dzięki Karola za poświęcenie mi tylu dni... gdy ja miałem wolne, Ty musiałaś pracować... ale będę ten wyjazd długo wspominał... Dziękuję... Dziękuję..., Dziękuję...

Sobotnie popołudnie z Karoliną :)

Sobota, 28 maja 2016 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień zaczął się roboczo, przynajmniej dla Karoliny, ja dalej mam wolne... przynajmniej od firmy... wiec krzątam się tu i ówdzie... 

Na rowery wsiadamy dopiero po grillu, minęła 15:00... prognozy znowu coś wspominają o lokalnych burzach... cóż... więc musimy to też mieć na względzie, by w razie czego można było w ciągu godziny wrócić... 

Karolina prowadzi mnie przez dzielnicę przemysłową, nową drogą... dopiero za Tomaszowem wjeżdżamy na leśne ścieżki, dukty, kierujemy się na Małecz, to tam gdzie planowaliśmy podjechać wczoraj... tyle, że czasu brakło... dzisiaj jest go zdecydowanie więcej... więc możemy spróbować podjechać do rezerwatu... sprawdzić czy kwitną jeszcze różaneczniki... 

Nowa rowerowa autostrada leśna
Nowa rowerowa autostrada leśna © amiga

Za Cekanowem trafiamy na budowę nowej drogi, a raczej poszerzanie i utwardzanie tego co jest...  :) oby wszędzie powstawały takie szlaki :) część która wygląda na gotową jest świetna na gnanie po nich rowerami... 
Jest i kruszywo
Jest i kruszywo © amiga
Dopiero powstaje
Dopiero powstaje © amiga
Jest wyraźnie poszerzone
Jest wyraźnie poszerzone © amiga
Pora pochylić się nad mapami
Pora pochylić się nad mapami © amiga

Studiujemy mapy, ustalamy kierunki i jedziemy wkrótce pojawiają się tablice informacyjne, jesteśmy w dobrym miejscu, teraz pozostało odszukanie różaneczników, nawet nie wiem jak wyglądają (widziałem je tylko na zdjęciach, ale to nie to samo), za to moja towarzyszka zna je od lat... wie gdzie ich szukać... Trafiamy bezbłędnie :)
Na granicy rezerwatu
Na granicy rezerwatu © amiga
Leśny asfalt :)
Leśny asfalt :) © amiga

Spóźniliśmy się o jakieś 2 tygodnie, ale wtedy... nie było jak... nie było kiedy... a kwiaty nie będą czekać.. nie wszystkie jeszcze przekwitły, wiec krótka sesja się powiodła :)
Stanowisko różanecznika żółtego (różanecznik pontyjski, azalia pontyjska)
Stanowisko różanecznika żółtego (różanecznik pontyjski, azalia pontyjska) © amiga
Jeszcze kwitnące różaneczniki
Jeszcze kwitnące różaneczniki © amiga
Są i motyle
Są i motyle © amiga

Zapach kwiatów jest niesamowity... :) ciekawe jak musiało pachnąć kilka tygodni temu, gdy wszystkie krzaki były obsypane kwieciem :)
Przy ziemi też coś kwitnie
Przy ziemi też coś kwitnie © amiga
Oszałamiający zapach
Oszałamiający zapach © amiga

Jedziemy przez Lubochnię, Henryków, zatrzymujemy się jeszcze przy polowym kościele i na cmentarzu :) szukając czaszki ;)

Kościół polowy :)
Kościół polowy :) © amiga
Jedyna czaszka
Jedyna czaszka © amiga

Spoglądamy na zegarki, czas ucieka... a my w lesie ;), na wieczór jeszcze są 2 punkty do zaliczenia w Tomaszowie, więc powoli kierujemy się do miasta... 
Tam udaje się załatwić wszystko na czas... Pogoda dopisała, a burze się nie pojawiły... :)

Piątek wieczorem z Karoliną w okolicy Tomaszowa Mazowieckiego

Piątek, 27 maja 2016 · Komentarze(0)
Drugi dzień mojego pobytu w Tomaszowie, ja mam dzień wolny, ale Karolina nie... musi swoje odsiedzieć, za to po pracy... wsiadamy na rowery, jeszcze tylko spojrzenie na prognozy... znowu burze zapowiedziane? 

Cóż... o wyjeździe gdzieś dalej nie ma mowy... początkowo miała być wycieczka do Małeczy, ale czasu mało, a jazda w strugach deszczu i pomiędzy błyskawicami nie należy do przyjemności... postanawiamy zrobić małe kółko w okolicy Tomaszowa... zajechać do Spały... 

Ruszamy, początkowo chyba najbardziej niebezpieczną rowerówką jaką znam... co chwile skrzyżowanie przy którym widoczność jest ograniczona, w większości przypadków nie na przejazdów rowerowych, ddrka jest wąska, pokryta nierówną kostką... masakra... ale to jak wszędzie, w statystykach wygląda rewelacyjnie... 

Odbijamy na Nowy Glinnik, Dąbrowę, Glinnik.. zaliczamy po drodze kilka górek :) do Spały jedziemy nieco okrężnie, ale też główny szlak jest taki sobie...  wariant który zaproponowała Karolina jest zdecydowanie ciekawszy. 

Są i górki
Są i górki © amiga

Drogi spokojniejsze, samochodów niewiele... i ten tunel - zielony tunel :)

Zielony tunel
Zielony tunel © amiga

W Spale runda honorowa, i zatrzymujemy się przy karczmie, pora na kawę... wybór niewielki, bo jest kawa i kawa z mlekiem + ew. cukier... ale jest niesamowicie aromatyczna, po prostu jest dobra... spędzamy tam dobre pół godziny... 
Nowy deptak w Spale
Nowy deptak w Spale © amiga
Nad stawami
Nad stawami © amiga
Pozostałości po mostku drewnianym
Pozostałości po mostku drewnianym © amiga

Gdy ruszamy na Ciebłowice, zaczyna kropić, później pada, w końcu leje... zatrzymujemy się pod jakimś drzewem, spoglądamy na niebo... to pojedyncza chmura... nie grzmi... powinno  za chwilę przestać, w razie czego przeciwdeszczówki są w pogotowiu... mija może 5 minut... deszcze powoli ustępuje... wsiadamy na rowery i jedziemy dalej..
Pada deszcz
Pada deszcz © amiga

na drogach widać, że tu i ówdzie padało, zrobiło się chłodniej ale przyjemniej... zawracamy do bezpiecznego miejsca... by się schronić, bo nie wiadomo czy jeszcze coś nie spadnie... dystans może nie jest jakiś wielki, ale nie mieliśmy ochoty na dalsze moknięcie... 

Boże Ciało w okolicach Tomaszowa Mazowieckiego z Karoliną :)

Czwartek, 26 maja 2016 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzisiaj wielkie święto, Boże Ciało... wiec trzeba było to wykorzystać, tym bardziej, że jest to okazja na długi weekend... Oczywiście nie wszyscy tak mają. 
Umówiłem się z nią na 9:00... ale trzeba jeszcze dojechać na miejsce... do Tomaszowa Mazowieckiego... Plan na poranek to wpakować się do Pociągu IC i dotrzeć do Piotrkowa Trybunalskiego... 
Wszystko już mam spakowane wcześniej, więc z rana tylko coś zjeść, ubrać się w rowerowe i w drogę.

Jest 6:25 gdy melduję się w pociągu...  mam jeszcze trochę czasu... do odjazdu, ale rower musi zostać zainstalowany na haku, sakwy lądują na półce, a ja wygodnie rozsiadam się w pociągu... W końcu IC się zlitowało i przestało puszczać starych rozpadających się wagonów TLK... w końcu rower ma dla siebie miejsce wśród jemu podobnych, a nie koło "śmierdzącego kibla" na korytarzu... 

Doborowy skład ;)
Doborowy skład ;) © amiga

Mam 2 godziny czasu... o spaniu raczej nie ma mowy... jest już jasno, a dzień zaczął się o prawie normalnej godzinie... 

Około 8:40 jestem w Piotrkowie, krótki kontrolny sms, chwila na pozakładanie gratów na rower i ruszam na Koło...  droga nie jest jakoś skomplikowana, nawet wyjazd z Piotrkowa już opanowałem :), już nie błądzę... nie kombinuję z wyjazdem...  większość drogi jest przez las... 
Pogoda taka sobie... z rana chyba lekko pokrapywało, niebo zaciągnięte jest chmurami, lekkie mgiełki pojawiają się tu i ówdzie, a ja jadę, jakoś dziwnie dobrze mi się jedzie, coś mnie  pcha... jak się później okaże, to wiatr z północnego-zachodu... wspomaga mnie na trasie.
W drodze do koła mija mnie może kilka samochodów, 4 może 5 rowerzystów... nie ma dzików, saren, jeleni...

Gdy docieram do umówionego miejsca w Kole - przy nieczynnym sklepie... nadjeżdża Karolina, jakaś idealna synchronizacja... czas idealny :) przy sklepie witamy się... zaglądamy na mapy... bo gdzieś by można było jeszcze pojechać... tzn... docelowo do Tomaszowa, ale niekoniecznie najkrótszą drogą, trzeba wykorzystać wolny dzień... oby tylko nie padało, nie grzmiało... bo prognozy są... niepokojące... 


Cóż plan ustalony, a w razie czego będziemy gdzieś w pobliżu tak by w razie czego dotrzeć w bezpieczne miejsce i schronić się przed ewentualną burzą... 

W pobliżu Koła wg mapy znajduje się jakiś bunkier... wiec nie namyślając się wiele tam też kręcimy... na drogach zaczynają pojawiać się komuniści... tzn dzieciaki ubrane w stroje komunijne... bo to maj, to czas komunii, białych tygodni, a dodatkowo to Boże Ciało... więc o wejściu do kościołów raczej możemy zapomnieć, mało tego, zmiana "turnusów" w kościołach może stwarzać problemy na drogach, to czas gdy pojawiają się niedzielni kierowcy... jeżdżący w tygodniu około  1km ... tzn 0,5 do kościoła i później z powrotem... 

ale to inna bajka :)

Docieramy w pobliże bunkra, a w zasadzie miejsca gdzie powinien być i mamy coś... czego  ani ja ani Karolina się nie spodziewaliśmy... - kawałek betonowej konstrukcji wystającej spod ziemi... ale to on, to nasz bunkier... wieżyczka prawie na 100% była stalowa i podejrzewam, że już chwilę po wojnie zaopiekowali się nią ekolodzy.... beton został, wejście pewnie jest zasypane... 


Spodziewaliśmy się jednak czegoś bardziej okazałego po wizycie w Skrzynkach, Jeleniu, czy Konewce... 
Bunkier... niewiele wystaje
Bunkier... niewiele wystaje © amiga

Przynajmniej punkt zaliczony :) jedziemy nieco dalej, na mapie zaznaczone jest jako miejsce widokowe...., szkoda tylko, że pogoda nie jest ładniejsza, ale i tak widok na zalew Sulejowski jest niesamowity... 

Panorama na zalew Sulejowski
Panorama na zalew Sulejowski © amiga
Czas na zdjęcia
Czas na zdjęcia © amiga

Spoglądamy na mapy, przez Włodzimierzów i Sulejów jedziemy na Taraskę, to tam najprawdopodobniej będzie baza kolejnej edycji BikeOrientu,  bez błądzenia docieramy do Centrum Promocji Zdrowia - jest... specyficzne, raczej podejrzewałbym to miejsce o konszachty z Al Kaidą niż bazą BO :)... osobiście nie lubię śmietnika kulturowego... a tak to miejsce wygląda... jakby to co się nie udało np w Turcji zostało przeniesione w to miejsce... prawie meczet, jakieś wzory... mające nawiązywać do bliskiego wschodu... ogólnie bez smaku i sensu... ale jest i chyba ktoś z tego korzysta... a jako baza... cóż... może być cokolwiek byle kibelki były :)

Taraska - czyżby baza kolejnego BikeOrientu?
Taraska - czyżby baza kolejnego BikeOrientu? © amiga

Za to tuż obok znajduje się "Zagroda Wyobraźni" - aż szkoda, że była zamknięta, piękny drewniany budynek z rzeźbionymi kolumnami, na placu sporo zebranych rzeźb, wewnątrz trochę zabytków... może kiedyś będzie okazja by odwiedzić to miejsce, chwilę tam pobyć...
Zagroda Wyobraźni w Tarasce-Górach
Zagroda Wyobraźni w Tarasce-Górach © amiga
Ciekawe miejsce
Ciekawe miejsce © amiga
Biegnie jakiś Brutus - tyle, że głównie go było słychać
Biegnie jakiś Brutus - tyle, że głównie go było słychać © amiga

Taraska zaskakuje jeszcze kilkoma wielkimi dębami, same zabytki przyrody, są wielkie i każdy jest zaopatrzony w stosowną tabliczkę. Przy czym jedno drzewo wyzionęło ducha - uschło... szkoda... na szczęście pozostałe trzymają się dzielnie... 

Pomniki przyrody w tarasce
Pomniki przyrody w tarasce © amiga
Wielki dąb
Wielki dąb © amiga

Spoglądamy na zegar... chyba powoli pora odbijać na Tomaszów... wg meteo, za jakieś 2 godziny po okolicy będą krążyć burze... tyle, że w pobliżu jest jeszcze dworek... w Dębowej Górze. jesteśmy na tyle blisko, że podjeżdżamy, teren jest niestety prywatny, wiec nie pchamy się do środka... szyba fota z daleka i kierujemy się na Tomaszów...

Dębowa Góra - zabytkowy dworek z poł. XVIII wieku
Dębowa Góra - zabytkowy dworek z poł. XVIII wieku © amiga

Zahaczamy jeszcze o Mniszków, tam znajduje się kolejny dworek... jest nieco bardziej zniszczony, ale też dalej jest używany... i samo to chyba ratuje go przed ruiną... Stan nie jest oszałamiający, ale jest :)

Chwila rozmowy z tubylcem i podjeżdżam jeszcze pod pobliski bankomat, miałem to załatwić jeszcze w Katowicach, ale czasu brakło... 
Dworek w Mniszkowie
Dworek w Mniszkowie © amiga

Czasu do możliwych burz niewiele, gnamy jak najszybciej do bezpiecznego miejsca... do miejsca gdzie będzie można popełnić grilla :) jedziemy cały czas szosami, przez m. in. Zajączków, Karolinów, Smardzowice. w tej pierwszej miejscowości mamy pecha, w chwili gdy dojeżdżamy kończą się uroczystości związane z Bożym Ciałem... ruch... nie wiem jak go nazwać... nawet w godzinach szczytu czegoś takiego nie widuję w Katowicach... samochody nagle ruszają w tym samym czasie, we wszystkich możliwych kierunkach... oczy trzeba mieć dookoła głowy... 

Docieramy na miejsce grillowania, teraz trzeba przygotować stosowny sprzęt i szaszłyki :)... wieczór miną w przyjemnej atmosferze... 

Dzięki Karolina za ten dzień :)

Tomaszów Mazowiecki Dzień 5 - Do Katowic - wyprawa z Karoliną

Czwartek, 5 maja 2016 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień trochę postawiony na głowie, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że być może trzeba będzie nieco wcześniej wrócić... Bardzo wczesny wyjazd.... gnamy do Tomaszowa... 

Gdy docieramy jest coś po ósmej... jeszcze wizyta na myjni.... i żegnamy się, Karolina ucieka do domu... ja gnam na pociąg do Piotrkowa... 

Trochę szkoda że już dzisiaj, ale to pewnie nie ostatnia nasza wyprawa :), będą kolejne... a kiedy i gdzie? Któż to wie? ;)

Jadę z sakwami, przejeżdżam przez Plac Kościuszki... i kieruję się na Wiaderno, dalej Żarnowicę Dużą... pociągnę trochę serwisówkami... Krótka przerwa przy jednym z pomników pod Piotrkowem, muszę coś zjeść i napić się... :)
Plac Kościuszki w Tomaszowie Mazowieckim
Plac Kościuszki w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Pomnik tuż przed Piotrkowem
Pomnik tuż przed Piotrkowem © amiga
Pusta droga do Piotrkowa
Pusta droga do Piotrkowa © amiga

Dojeżdżam do dworca pkp, mam chwilę czasu... kupuję bilet, robię małe zakupy... i mogę poczekać na pociąg... 
Teraz mam sporo czasu... na sen, na przemyślenia... 

Gdy dojeżdżam do Katowic... kombinuję gdzie wysiąść... w centrum będzie sajgon, sporo samochodów, a może by tak wysiąść ciut wcześniej? na Zawodziu? Tak też robię i tyłami przez Dolinę 3 Stawów docieram do lasów Ochojeckich... tu szok... pojawiły się wylane asfaltem fragmenty ścieżek z wymalowanymi wielkimi oznaczeniami, pojawiły się nowe ławki, mapy... szok
Nowe oznaczenia na ścieżkach w lesie Ochojeckim
Nowe oznaczenia na ścieżkach w lesie Ochojeckim © amiga
Mapa ścieżek
Mapa ścieżek © amiga

Docieram do domu... w większości zawartość sakw ląduje w pralce... a jutro dzień wolny do roweru...

Pomimo tego, że wyjazd był nieco krótszy niż myśleliśmy to i tak należał do udanych, pogoda dopisała, mieliśmy trochę czasu dla siebie, w Słodkowie spotkaliśmy wspaniałych Gospodarzy...  

Dzięki Karola za kolejną wspólną wyprawę :)

Sandomierz Dzień 4 - Dzień niedoszłego dinozaura - wyprawa z Karoliną

Środa, 4 maja 2016 · Komentarze(1)
Jest ósma zero, zero, a my już po śniadaniu gotowi do wyjazdu... jest chłodno, ale słonecznie, prognozy pogody nie wskazują na kataklizm, ale po południu może coś zagrzmieć... trudno, ruszamy... 

Nieco wcześniej wyrysowaliśmy na mapie plan wycieczki... przypominał Dinozaura... miał głowę, nogi, ogon... ;) więc pora narysować go na endomondo ;)

Wyjeżdżamy przez Lenarczyce... początek pomiędzy sadami, zresztą dalej też jest pomiędzy sadami, pomiędzy kwitnącymi, pachnącymi drzewami owocowymi... W którymś momencie wyłania się coś dziwnego... radary... miejsca zaskakujące... tego się nie spodziewaliśmy, ale ciężko by było to zaznaczone ma mapach :)

Nie mogę sobie darować gdybym nie zrobił kilku zdjęć.. 
Pomiędzy drzewami
Pomiędzy drzewami © amiga
Teren wojskowy
Teren wojskowy © amiga

Chwilę później odbieram tel. z firmy... stoimy wśród drzew... niedaleko krzyża, kilku drzew... sprawa pilna i musi być załatwiona przez telefon... 15 minut z głowy... 

W między czasie podjeżdża jakiś samochód osobowy, od strony pasażera wychodzi młody mężczyzna, podschodzi do krzyża... zabiera spod niego buty.... wsiada do samochodu... i odjeżdżają... 

Trochę zaskakujące, ale impreza musiała być nielicha... ;) Cała sytuacja wywołuje w nas falę śmiechu :) 
Chociaż jedno większe drzewo
Chociaż jedno większe drzewo © amiga

Sprawy firmowe zostały załatwione, pora ruszyć dalej... 
Słońce zaczyna grzać, robi się nam ciepło, a może to efekt górek które pojawiają się co chwilę?. Docieramy do starego młyna w Dacharzowie, wiele z niego już nie zostało, za to rosnące wierzby, drewniane schodki, małe rozlewisko i źródełko robi niezłe wrażenie... nie mogę się powstrzymać i schodzę na dół... 
Schodki do
Schodki do © amiga
Nad rzeczką
Nad rzeczką © amiga
Ma Luba mnie obserwuje :)
Ma Luba mnie obserwuje :) © amiga

Ruszamy dalej, na mapach mamy zaznaczone miejsca narodzin Synów tej ziemi :) przez niektóre z tych miejscowości będziemy przejeżdżać. M.in. Dobrocice gdzie urodził się Stanisław   Młodożeniec... na tą pamiątkę postawiony jest pomnik... a raczej tablica wmurowana w kamień... Nieco dalej nad Opatówką zaskakuje kościół polowy, jak dowiaduję się od Karoliny to wszystko z okazji nabożeństw majowych... chyba, że coś pokręciłem ;)
W Miejscowości w której urodził się Stanisław Młodożeniec
W Miejscowości w której urodził się Stanisław Młodożeniec © amiga
Kościół polowy?
Kościół polowy? © amiga

Co jakiś czas na drogach pojawiają się traktory wożące wodę, a może coś jeszcze by dostarczyć do drzewom owocowym... W kilku miejscach trafiamy na znaki informujące o istnieniu w pobliżu winnicy, dzisiaj raczej z tego nie skorzystamy... ale warto wiedzieć, że coś takiego istnieje... Może w przyszłości warto będzie zorganizować wycieczkę od winnicy do winnicy... chociaż przypuszczam, że pewnie więcej niż jedna winnica na dzień raczej nie wchodziłaby w rachubę ;) Chociaż... mam uraz do wina... ;)
Pomnik w Pielaszowie
Pomnik w Pielaszowie © amiga

Szlakiem przygody czy do winnicy... trudny wybór ;)
Szlakiem przygody czy do winnicy... trudny wybór ;) © amiga

Po jednym z dłuższych podjazdów trafiamy do miejscowości Męczennice, oczywiście trzeba zrobić zdjęcie... ;) i chwilę odsapnąć... Nieco dalej na zjeździe zauważamy jakiś dziwny pomnik... w zasadzie to jego resztki... gdy się zbliżamy widzimy tablicę która wskazuje, że to stary zapomniany cmentarz... 
Coś w tej nazwie jest
Coś w tej nazwie jest © amiga
Tablica - pozostałość po starym cmentarzy w okolicach Malic Kościelnych
Tablica - pozostałość po starym cmentarzy w okolicach Malic Kościelnych © amiga

W Malicach Kościelnych krótka sesja pod pomnikiem, nieco dalej przy kościele... trochę śmiać mi się chce, wioska, 3 ulice na 2 skrzyżowaniach a przed kościołem plac im. JP II... Przyznam się że trochę mnie to drażni, myślę że Karol Wojtyła nie życzyłby sobie by wszędzie stały jego pomniki, w każdej dziurze nazywano place i ulice jego imieniem... 

Podobne odczucia miałem w samym Sandomierzu gdzie do granic przyzwoitości eksploatowany jest wizerunek Ojca Mateusza... jest wszystko z napisem Ojciec Mateusz... , kubki, koszulki, szachy, dworki.... mnie to razi... nie lubię cepelii, nie lubię odpustu... i nienawidzę reklam... a tutaj dostałem to w wersji skondensowanej... 

Podobnie dzieje się w innych miejscowościach... np. W Wiśle, gdzie, wszystko jest opatrzone imieniem Adama Małysza... tylko czekać jak będzie można kupić oscypki Adama... 

Ale takie mamy czasy..... 

Tu urodzoł się Józef Mikułowski-Pomorski
Tu urodził się Józef Mikułowski-Pomorski © amiga
Na placu JP II w Malicach Kościelnych przed kościołem pw. Matki Bożej Wniebowziętej
Na placu JP II w Malicach Kościelnych przed kościołem pw. Matki Bożej Wniebowziętej © amiga
Dzwonnika z tyłu kościoła
Dzwonnica z tyłu kościoła © amiga

W Malicach udaje nam się pokręcić drogę i zamiast odbić na Nisiałkę Małą pojechaliśmy w kierunku Żurawinek...  W tym momencie rysowanie dinozaura diabli wzięli...  Cóż.. zobaczymy co wyjdzie... Kierujemy się na Włostów... tam znajdują się ruiny pałacu... przy okazji zaliczamy jeszcze pobliski sklep znajdujący się tuż obok kościoła ;)

Ruiny pałacu rodziny Karskich z XIX wieku we Włostowie
Ruiny pałacu rodziny Karskich z XIX wieku we Włostowie © amiga
Żal patrzeć
Żal patrzeć © amiga
Mocno zarośnięty
Mocno zarośnięty © amiga
Ruszamy dalej
Ruszamy dalej © amiga
Pozostałości ogrodzenia, kapliczki czy może coś jeszcze?
Pozostałości ogrodzenia, kapliczki czy może coś jeszcze? © amiga
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela we Włostowie
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela we Włostowie © amiga

Ustalamy co dalej, czy wracamy rysować dinozaura, ale i tak będzie już kulawy, czy jednak zmieniamy plan, a co wyjdzie to się zobaczy ;)
Oczywiście  plan został zmieniony i to dość mocno...  przejedziemy przez Ossolin i odwiedzimy Klimontów gdzie wg mapy jest sporo zabytków... Droga mija dość szybko, a przed Ossolinem trafiamy do podziemnej kaplicy :) W samym Ossolinie zaznaczone są ruiny zamku, ale to jest lekkie nadużycie, po zamku została tylko brama... a raczej łuk bramy... niemniej i to daje wyobrażenie jaki mógł być wielki... 
Kościół parafialny pw. Wniebowzięcia NMP w Goźlicach
Kościół parafialny pw. Wniebowzięcia NMP w Goźlicach © amiga
Pięknie tu
Pięknie tu © amiga
Kaplica podziemna Grobu Chrystusa, zwana Betlejemską, wybudowana w 1640 r. przez Jerzego Ossolińskiego
Kaplica podziemna Grobu Chrystusa, zwana Betlejemską, wybudowana w 1640 r. przez Jerzego Ossolińskiego © amiga
Wnętrze kapliczki
Wnętrze kapliczki © amiga
Brama wyjściowa/wejściowa
Brama wyjściowa/wejściowa © amiga
Matka Boska przed kapliczką
Matka Boska przed kapliczką © amiga
Pozostałości zamku w Ossolinie
Pozostałości zamku w Ossolinie © amiga
Musiał być piękny
Musiał być piękny © amiga
... i wielki
... i wielki © amiga

W Klimontowie zaczynamy zwiedzanie od Synagogi..., rynku, kolegiaty, powoli zaczynamy się rozglądać za jakimś miejscem na posiłek. na rynku jest tylko pizzeria, ale 2 dni pod rząd pizza... ? Chyba nie... Pytamy się o restaurację taką bardziej normalna, i okazuje się że jest trzeba jechać kilometr pod górkę i na jej szczycie w okolicy Pęchowa stoi interesujący nas obiekt...  :)

Synagoga z 1851 r w Klimontowie
Synagoga z 1851 r w Klimontowie © amiga
Rynek w Klimontowie
Rynek w Klimontowie © amiga
Plebania przy Kolegiacie?
Plebania przy Kolegiacie? © amiga
Barokowa kolegiata pw. św. Józefa, fundacji Jerzego Ossolińskiego, wybudowana w latach 1643–1650,
Barokowa kolegiata pw. św. Józefa, fundacji Jerzego Ossolińskiego, wybudowana w latach 1643–1650, © amiga
Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga
Sklepienie
Sklepienie © amiga
Medalion przy wejściu
Medalion przy wejściu © amiga
Organy kościelne
Organy kościelne © amiga
Kościół i klasztor podominikański
Kościół i klasztor podominikański © amiga

Na niebie pojawiły się ciemne burzowe chmury, zaczyna kropić... a górka coś się skończyć nie może... w końcu jest... Restauracja Cykada... by nie kombinować zamawiamy "Danie Dnia"... Zupa pieczarkowa i kotlet schabowy na drugie... Po złożeniu zamówienia zaczyna lać... znowu się udało :) Minęło trochę czasu, mieliśmy czas by popatrzeć na mapy... by pomyśleć co dalej... 

Krótko po deszczu ruszamy... przez Pęchów, tutaj jest dworek, wydaje się, że ktoś go kupił i zaczął odnawiać...w tej chwili wygląda tak sobie... 


Dworek w Pęchowie
Dworek w Pęchowie © amiga

najbardziej interesującym nas punktem jest cmentarzysko całopalne z VI-X w... w okolicy Zdanowa i Kleczanowa... tam też się kierujemy... gdy docieramy w pobliże lasu do którego planowaliśmy wjechać widać, że trwa zrywka, a ścieżki to błotne wąwozy wypełnione wodą, jeszcze próbujemy sprawdzić jak wygląda sytuacja od strony pobliskiej stacji benzynowej... niestety jest podobnie... więc odpuszczamy... Cóż... może kiedyś w przyszłości... 

A teraz kawałej pojedziemy główną drogą do Kleczanowa gdzie znajduje się drewniany kościołek 
Drewniany kościół pw. św. Katarzyny i św. Stanisława Biskupa w Kleczanowie
Drewniany kościół pw. św. Katarzyny i św. Stanisława Biskupa w Kleczanowie © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Stara plebania?
Stara plebania? © amiga
Bóg widzi, czas ucieka, śmierć goni, wieczność czeka
Bóg widzi, czas ucieka, śmierć goni, wieczność czeka © amiga
Dzwonnica
Dzwonnica © amiga
Pięknie położony
Pięknie położony © amiga

Za Kleczanowem odbijamy na boczne drogi i chcemy przejechać przez Różki gdzie miejscowi twierdzili że też jest dworek... 
Niestety nie ma śladu po dworku, pozostał tylko park na prywatnej posesji...  Zastanawiamy się co dalej, jest jeszcze dość wcześnie, postanawiamy pojechać jeszcze na chwilę do Sandomierza licząc na to, że uda się kupić suport do Czarnego Bociana, Karolina wspomniała, że pojawiają się zgrzyty, przeskoki... a po sprawdzeniu korby jestem pewien, że to pały łożyska... 

Trochę terenu :)
Trochę terenu :) © amiga
W wąwozie
W wąwozie © amiga
Chyba nie tutaj miał wylądować
Chyba nie tutaj miał wylądować © amiga

Odnalezienie sklepów i serwisów rowerowych w Sandomierzu stanowi niezłe wyzwanie... jeden jest przy Media Expercie..... tam niewiele jest... drugi znajduje się w centrum... więc zawracamy, podjeżdżamy do serwisu... chwila rozmowy, by wytłumaczyć czego mi potrzeba i... proponują nam korbę XT ;) za około 600zł... jakieś jaja... Tym bardziej że suport GXP w zależności od firmy można kupić od około 70 do 180zł.... Cóż... jeszcze chwilę trzeba będzie tak pojeździć, może uda się kupić to gdzie indziej... 

Zawracamy na kwaterę... na miejscu jeszcze jest chwila czasu by wymyć nieco rowery, wysuszyć je... 

Powoli zapada zmrok... 

Sandomierz Dzień 3 - Z wizytą w mieście Ojca Mateusza - wyprawa z Karoliną

Wtorek, 3 maja 2016 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Klasycznie wstajemy dość wcześnie  7:30... śniadanie... 

Zbieramy się... dzisiaj zmiana lokalizacji, zmiana bazy, chociaż trochę żal rozstawać się z tak przemiłymi gospodarzami... żegnają się z nami jak z rodziną, jakbyśmy się znali od lat... 

Samochodem docieramy w pobliże Sandomierza... 

Tym razem kwatera jest w Milczanach, budynek nowy, pokój z aneksem kuchennym, własną łazienką, niby standard wyższy, ale czegoś brak,  brak rodzinnej atmosfery do której przywykliśmy w Słodkowie III...

Chwilę się zbieramy i ruszamy do Sandomierza, na stare miasto, to jedyne miejsce gdzie 3 go maja możemy dostać jakiekolwiek mapy... 

Daleko nie ma... gdy docieramy na miejsce przerażają nas tłumy turystów, z każdą chwilą jest ich coraz więcej... W pierwszym lepszym sklepie odnajdujemy mapy... plan miasta i niezłą mapę okolic... w końcu coś normalnego... coś z czym przyjemnie się zwiedza... 

Brama Opatowska :)

Brama Opatowska :) © amiga
Poczta Polska w Sandomierzu
Poczta Polska w Sandomierzu © amiga
Wymarsz rycerstwa Polskiego :)
Wymarsz rycerstwa Polskiego :) © amiga
Ratusz w Sandomierzu
Ratusz w Sandomierzu © amiga
Ktoś zostawił kotwicę
Ktoś zostawił kotwicę © amiga
Warta honorowa
Warta honorowa © amiga
Stare miasto
Stare miasto © amiga
Uliczki z widokiem na Wisłę
Uliczki z widokiem na Wisłę © amiga
Widok na zamek spod katedry
Widok na zamek spod katedry © amiga
Widok na katedrę spod Zamku :)
Widok na katedrę spod Zamku :) © amiga
Green Velo w Sandomierzu
Green Velo w Sandomierzu © amiga
Spichlerz - może ktoś chętny?
Spichlerz - może ktoś chętny? © amiga
Trochę to denerwuje gdy wszędzie każdy element ma podtytuł Ojciec Mateusz
Trochę to denerwuje gdy wszędzie każdy element ma podtytuł Ojciec Mateusz © amiga
Panorama starego miasta w Sandomierzu
Panorama starego miasta w Sandomierzu © amiga

Chwilę krążymy po starym mieście, to tu, to tam... jednak jak ilość turystów przytłacza, w końcu to dzień wolny, to 3-ci maj. 
Postanawiamy uciec za miasto, korzystamy z wąwozu królowej Jadwigi... tyle, że nie wzięliśmy pod uwagę tego, że może z godzinę wcześniej trochę padało, jest... niesamowicie ślisko...  rowery ledwo utrzymują pion... lepiej jest zejść... chociaż spacer też jest niebezpieczny.... 
Wąwóz Królowej Jadwigi
Wąwóz Królowej Jadwigi © amiga
Jest krótko po deszczu, ścieżka jest niesamowicie śliska
Jest krótko po deszczu, ścieżka jest niesamowicie śliska © amiga
Nawet pieszo jest niebezpiecznie
Nawet pieszo jest niebezpiecznie © amiga

Na dole przy próbujemy wydłubać błoto z butów... chociaż trochę usunąć z opon... masakra... a były takie czyściutkie...  
Na szczęście opodal jest stacja benzynowa i myjnia bezdotykowa... kilka minut i rowery jako tako wyglądają... udaje się jeszcze wypić ciepłą kawę... i... cóż... pora uciec z miasta... korzystamy początkowo ze szlaku Green Velo... :) prowadzi z grubsza w kierunku który nas interesuje... zatrzymujemy się co jakiś czas przy ciekawszych obiektach...  szkoda tylko, że dworki są tak zniszczone... że ktoś powkładał w nie plastikowe okna... wygląda to paskudnie, nie pasuje... 
Dworek w Zajeziorzu
Dworek w Zajeziorzu © amiga

W Skotnikach jest nieco więcej atrakcji... po pierwsze kościół... gdzie Karolina 2-krotnie prawie wpada do wnętrza... potykając się  o próg..., ciut dalej jest kolejny dworek.. stan pozostawia wiele do życzenia... ale chyba są widoki na jego uratowanie... 
Pamiątka po powodzi w Skotnikach
Pamiątka po powodzi w Skotnikach © amiga
To już gdzieś widziałem
To już gdzieś widziałem © amiga
Wewnątrz kościoła w Skotnikach
Wewnątrz kościoła w Skotnikach © amiga
Kościół parafialny pw. św. Jana Chrzciciela w Skotnikach
Kościół parafialny pw. św. Jana Chrzciciela w Skotnikach © amiga
XVIII-wieczny dwór w Skotnikach
XVIII-wieczny dwór w Skotnikach © amiga

Postanawiamy powoli zawracać... Pierwotny plan to przejechać po szlaku poprowadzonym po wałach Koprzynianki, jednak gdy wjeżdżamy na wały... z daleka gdzieś znad Sandomierza gna na nas burza... widać wyładowania... oj... zmieniamy plan... musimy znaleźć jakieś schronienie... Po drodze 78 pędzimy do Samborca, tam jest kościół... liczny na to że jest otwarty, a z drugiej strony to pora na coś do zjedzenia... z mapy wynika, że jakaś knajpka powinna być... 

W restauracji niestety jest impreza zamknięta... trudno... jedziemy pod kościół i kapliczkę... jeszcze nie jest źle... za to przy wjeździe wodzimy Pizzerię.. 

Jednak wpierw wizyta w kościele :) Solidny podjazd i trochę zdjęć... Piękne miejsce... znajdujące się na szlaku budowli obronnych :)

Wracamy do Pizzerii tam siądziemy nad mapami i pomyślimy co dalej... Zamawiamy coś na ząb... te coś to Pizza 46cm... jest wielka... i tania... wersja na "bogato" to koszt jedynie 30zł... w dwójkę nie dajemy rady jej zjeść... 

W trakcie gdy przygotowywali nam strawę zaczyna lać... przestaje padać, gdy jesteśmy już napchani do granic możliwości... popijamy kawkę... 

Wychodzi słońce i zaczyna mocno grzać... Gdy wsiadamy na rowery część dróg już podeschła  :)
Kaplica pw. Św. Józefa w Samborcu
Kaplica pw. Św. Józefa w Samborcu © amiga
Parafia rzymskokatolicka Trójcy Przenajświętszej w Samborcu
Parafia rzymskokatolicka Trójcy Przenajświętszej w Samborcu © amiga
Zabezpieczenie kościoła?
Zabezpieczenie kościoła? © amiga

Budynek Plebanii?
Budynek Plebanii? © amiga
Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga
Organy :)
Organy :) © amiga
Malowidła na suficie świątyni
Malowidła na suficie świątyni © amiga
Rowery czekają
Rowery czekają © amiga
Schody do kościoła
Schody do kościoła © amiga

Jedziemy przez pobliski Żuków gdzie wg mapy powinien być wapiennik... jest wielki, ale jakiś taki zwykły, nie zachwyca... może zbyt nowy... za to zachwycają sady mieniące się kwieciem... Zapach.... cóż... trzeba tam pojechać osobiście, tego nie da się opisać... 
Wśród sadów
Wśród sadów © amiga
Pozostałości wapiennika w okolicach Żukowa
Pozostałości wapiennika w okolicach Żukowa © amiga
Sady są wszędzie
Sady są wszędzie © amiga

Przejeżdżamy przez Gorzyczany, później Chobrzany gdzie znajduje się kościół... z czaszką :) do środka jednak nie ma szans wejść, trwa msza... 
Kościół św. Jana Ewangelisty i św. Marty w Chobrzanach
Kościół św. Jana Ewangelisty i św. Marty w Chobrzanach © amiga
Jest i czaszka :)
Jest i czaszka :) © amiga
Pomnik przy kościele
Pomnik przy kościele © amiga

Powolutku kierujemy się na kwaterę, ale po drodze jest jeszcze jeden dworek tym razem w Głazowie, jest zaadoptowany na szkołę :) nie podoba mi się sposób jego ocieplenia i ten kanarkowy kolor... ale cóż... przynajmniej nie niszczeje... przy okazji zahaczamy o pobliski sklep... pora uzupełnić elektrolity.... 


Dworek w Głazowie - dzisiaj to szkoła
Dworek w Głazowie - dzisiaj to szkoła © amiga

Nieco dalej w Obrazowie zatrzymujemy się przy kolejnym kościele, ale tutaj zaskakuje nas kładka prowadząca od plebanii do kościoła nad drogą, wg informacji sfinansowana z kasy unijnej... droga pod spodem nie jest jakoś specjalnie ruchliwa... mam wrażenie, że to nie są najlepiej wydane pieniądze... 


Kładka nad drogą :)
Kładka nad drogą :) © amiga
Widok z kładki
Widok z kładki © amiga
Parafia pod wezwaniem  Św. Apostołów Piotra i Pawła  w Obrazowie
Parafia pod wezwaniem Św. Apostołów Piotra i Pawła w Obrazowie © amiga

By nie jechać główną drogą jedziemy nieco zygzakiem przez Lenarczyce... i lądujemy tuż przy kwaterze...  mieliśmy po drodze kupić jakieś pieczywo... ale oczywiście zapomnieliśmy....
Zielony tunel
Zielony tunel © amiga

Cóż... chyba jeszcze raz odwiedzimy Sandomierz... w sumie może to i dobra pora...? Turyści już pewnie się przewalili przez miasto... a naszą uwagę zwróciły 2 czołgi stojące przy cmentarzu żołnierzy radzieckich... 
Czołg na cmentarzu żołnierzy radzieckich w Sandomierzu
Czołg na cmentarzu żołnierzy radzieckich w Sandomierzu © amiga
Kolejny czołg
Kolejny czołg © amiga
Jak zawsze uśmiechnięta
Jak zawsze uśmiechnięta © amiga

W samym mieście chcemy odwiedzić jeszcze kopiec Salve Regina.... o podjeździe można jedynie pomarzyć, jest stromo...  za to widoki... z góry :).... 
Widok z kopca Salve Regina
Widok z kopca Salve Regina © amiga
Krzyż na szczycie kopca
Krzyż na szczycie kopca © amiga
Widok z góry
Widok z góry © amiga
Trochę stromo
Trochę stromo © amiga

Zawracamy na stare miasto... tam znajduje się była Synagoga... budynek jest odnowiony... tylko te samochody dookoła... nie pasują... 
Synagoga w Sandomierzu
Synagoga w Sandomierzu © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Synagoga z drugiej strony
Synagoga z drugiej strony © amiga
Widok z wałów
Widok z wałów © amiga
No to kanał
No to kanał © amiga
Jakaś zjawa?
Jakaś zjawa? © amiga
Brama na stare miasto
Brama na stare miasto © amiga

Na koniec jeszcze krótka wizyta na cmentarzy w poszukiwaniu czaszek ;) - udało nam się namierzyć 5 sztuk... :) to chyba rekord... ale też cmentarz jest dostatecznie stary.... 
Czaszka nr 1 :)
Czaszka nr 1 :) © amiga
Czaszka nr 2 :)
Czaszka nr 2 :) © amiga
Czaszka nr 3 :)
Czaszka nr 3 :) © amiga
Czaszka nr 4 :)
Czaszka nr 4 :) © amiga
Czaszka nr 5 :) - urodzaj
Czaszka nr 5 :) - urodzaj © amiga

Jeszcze tylko wizyta w sklepie.... i przejazd obok cerkwi... Chyba inaczej ją sobie wyobrażaliśmy, gdyby nie ikona w oknie to myślę, że byśmy ją minęli... 

Cerkiew w Sandomierzu - trochę zaskakuje i trochę rozczarowuje
Cerkiew w Sandomierzu - trochę zaskakuje i trochę rozczarowuje © amiga

Gdy dojeżdżamy do tymczasowego domu... jest coś koło 19... pogoda dopisała, a deszcz zupełnie nie przeszkadzał... Dystans może nie powala, ale ilość odwiedzonych obiektów jest spora... 
Jeszcze trzeba ustalić plan na jutro...

Kraśnik Dzień 2 - Do Zaklikowa - wyprawa z Karoliną

Poniedziałek, 2 maja 2016 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Klasycznie wstajemy wcześnie... śniadanie na 7:30... gdy schodzimy do kuchni wszystko już czeka :) spory wybór, tylko kto to zje? 
Krótka pogaducha, rozmawiamy o naszych planach.... 
Dzisiaj dzień roboczy więc postanawiamy zahaczyć o urzędy w Kraśniku... być może tam dostaniemy jakieś mapy... 

Standardowo ruszamy około 9:00... dzisiaj 5 razy sprawdzamy czy mamy wszystko... niby mamy... 
Kierunek Kraśnik... Urząd Miasta jest otwarty... map nie ma, dzwonimy jeszcze do starostwa... tam mapy będą... za jakiś czas.... dziwne miasto... cóż... ruszamy z tym co mamy, Karolina odkrywa, że w domu zostały krótkie rękawiczki... jakieś fatum nad nami? Jedziemy na stare miasto... krótka wizyta w sklepie sportowym, map też nie ma, ale.... dowiadujemy się o przebiegającym niedaleko szlaku św. Jakuba... mało tego prowadzi w kierunku który nas interesuje :)... wystarczy tylko wypatrywać muszelek na drodze :) podobno jest dobrze oznaczony... 

Pierwszy znak jest może 300m dalej więc cóż... nogi na pedały i jedziemy w siną dal... oczywiście górki przypominają o swoim istnieniu... 

Długa droga :)
Długa droga :) © amiga
Jak okiem sięgnąć
Jak okiem sięgnąć © amiga
Na niebie trochę ciemnych chmur, ale prognozy nie wskazują na jakiś kataklizm... za to zaskakują malownicze wąwozy :), oczywiście tu i ówdzie zatrzymujemy się by zrobić kilka zdjęć. Na skrzyżowaniach wypatrujemy oznaczeń... są... 
W wąwozie
W wąwozie © amiga
Na szlaku św. Jakuba
Na szlaku św. Jakuba © amiga

tyle, że tuż za jednym z wąwozów gdzieś ginie nam szlak... nie ma oznaczeń... jedziemy na czuja... klimaty miejscami rodem z horroru... jakiś rozpadający się dom, po placu biegają dzieci w poobrywanych, potarganych ubraniach... przy domu chyba Ojciec rodziny ostrzy kosę i dziwnie na nas spogląda.... brrr... 

Spoglądamy na mapę... niewiele z niej wynika... odpalam nawigację, miejsce znam i co z tego... skoro twierdzi, że tutaj dróg nie ma... a na jednej z nich stoimy... Przełamujemy strach i pytamy się dziatwy jak dotrzeć na Dąbrowę czy ta droga tam prowadzi... Nie jest źle... udzielają nam potrzebnych informacji... są mili...  

Jedziemy dalej... oznaczeń w dalszym ciągu nie ma ale... wyjeżdżamy w końcu na asfalt, jesteśmy w Dąbrowie :) Pojawia się szlak... ciekawe gdzie nam zginął, wcześniej nie pamiętamy żadnego odbicia, żadnej informacji o tym, że trzeba skręcić...  cóż... tym już się nie przejmujemy... 

W Woli Trzydnickiej zatrzymujemy się przy drewnianym młynie wodnym... co ciekawe jest działający, dalej jest to młyn... tyle, że już nie wodny. Zaskakują klucze do młyna... samoobsługa ?


Wola Trzydnicka - działający młyn :)
Wola Trzydnicka - działający młyn :) © amiga
Koła już nie ma
Koła już nie ma © amiga
Wszystko kwitnie
Wszystko kwitnie © amiga

Ruszamy dalej... krótki postój przy kapliczce w Węglinku... ale czaszki nie ma... więc jedziemy dalej...  i trafiamy na kolejny młyn, tyle, że ten jest bardziej zniszczony... 

Gdzie ta czaszka?

Gdzie ta czaszka? © amiga

Rz. Karasiówka w okolicach Węglina
Rz. Karasiówka w okolicach Węglina © amiga
Stary młyn
Stary młyn © amiga
Młyn z drugiej strony
Młyn z drugiej strony © amiga
Jakiś podjazd?
Jakiś podjazd? © amiga

szkoda go, ale zdajemy sobie sprawę, że nie wszystko da się uratować... cóż... chwilę później przekraczamy granicę woj. Świętokrzyskiego... a kilka kilometrów później osiągamy cel naszej wycieczki Zaklinów... 
Na rynku trwają przygotowania do jakiejś imprezy, połączonej z wyprzedażą garażową... są 2 księgarnie, ale oczywiście map nie ma, za to w informacji turystycznej Karolinie udaje się dostać mapy nieco bardziej szczegółowe.. coś jest... W pobliżu jest modrzewiowy kościół cmentarny i to bardzo cmentarny... nie przypominam sobie by gdziekolwiek w Polsce na ścianach kościoła wieszane były tablice nagrobne zmarłych parafian... 

Wejście do na teren cmentarza przy kościele św. Anny w Zaklikowie
Wejście do na teren cmentarza przy kościele św. Anny w Zaklikowie © amiga
Informacja o remoncie
Informacja o remoncie © amiga
Kościół św. Anny w Zaklikowie - dość niezwykły
Kościół św. Anny w Zaklikowie - dość niezwykły © amiga

Oczywiście nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie pochodzili po cmentarzu w celu odszukania czaszek... jest tylko jedna... na starym nagrobku... 
Z każdej strony kościoła są tabliczki
Z każdej strony kościoła są tabliczki © amiga
Czyżby czaska?
Czyżby czaszka? © amiga

Obieramy kierunek Borów, przez Irenę i Łążek, mapy które mamy są nieco sprzeczne jeżeli chodzi i drogi... jedna twierdzi że mostek jest już w Irenie, druga wyraźnie wskazuje, że przejazd przez Sannę jest dobre kilka km dalej, jak się okazuje ten drugi wariant jest bardziej poprawny... 


Cmentarz powstańców styczniowych oraz żołnierzy rosyjskich z I wojny światowej
Cmentarz powstańców styczniowych oraz żołnierzy rosyjskich z I wojny światowej © amiga

Słońce grzeje coraz mocniej... chwilami licznik pokazuje mi po 23 stopnie... Dojeżdżamy do Borowa i tutaj wita nas tabliczka informująca o tym, że wieś ta została całkowicie spalona w 1944 roku, a ludność wymordowana...  Dzisiaj prawie wszystkie budynki są nowe, murowane, poza chyba jednym czy dwoma wyjątkami, ale i one pewnie zostały wybudowane po wojnie... 
Borów - spalona wieś
Borów - spalona wieś © amiga
Dzisiaj nie widać śladów po spaleniu
Dzisiaj nie widać śladów po spaleniu © amiga

Stajmy przy sklepie, kończą się napoje... spoglądamy na zegarki, gdzieś ten czas uciekł... tylko gdzie, może nie zwracaliśmy na to uwagi bo okolica jest bardzo malownicza... 

Niedaleko sklepu jest jeszcze jedno miejsce w którym robimy krótką przerwę, to kolejny drewniany kościółek ;)

Kościół pw. św. Andrzeja w Borowie
Kościół pw. św. Andrzeja w Borowie © amiga
Rzeźba przed kościołem
Rzeźba przed kościołem © amiga
Kapliczka przy kościele w Gościeradowie Plebańskim
Kapliczka przy kościele w Gościeradowie Plebańskim © amiga

Czeka nas teraz kawałek nieco bardziej ruchliwej drogi w kierunku Annopola..., tuż za Kosinem wjeżdżamy na mocno boczne drogi... prowadzące przez Mniszek i Łany... Docieramy w pobliże kościoła w Gościeradowie Plebańskim. Można zajrzeć do środka... więc z tego skrzętnie korzystamy...  


Wewnątrz kościoła w Gościeradowie Plebańskim
Wewnątrz kościoła w Gościeradowie Plebańskim © amiga
Ołtarz główny
Ołtarz główny © amiga
Kościół pw.Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika i Świętego Jana Chrzciciela
Kościół pw.Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika i Świętego Jana Chrzciciela © amiga

Gdy wychodzimy na zewnątrz zaczynamy się rozglądać za jakimś jadłem... tyle, że przy kościele nic nie ma... pytamy napotkaną mieszkankę... i kieruje nas do Bajki :)... okazuje się że knajpka jest w budynku gospodarczym przy pobliskim pałacu... 
Wewnątrz jest zimno... czuć wilgoć... zamawiamy coś do jedzenia... słychać że przygotowują to ma miejscu... jedynie zupy chyba były wcześniej przygotowane, być może wspomagali się gotowcami... 

Za to Kotlet schabowy jaki zamówiła Karola... jest potężny... zajmuje 90% talerza... 

Po odpoczynku i napchaniu się do granic możliwości ruszamy dalej... zatrzymujemy się na chwilę przy pałacu... kilka fot... i ruszamy dalej.... 

Dworek - obecnie dom pomocy społecznej w Gościeradowie
Dworek - obecnie dom pomocy społecznej w Gościeradowie © amiga

Korci nas Księżomierz... na mapie zaznaczone jest Sanktuarium... tyle, że trzeba będzie odbić jakiś kilometr od naszej trasy... ale może będzie warto?  

Jedziemy... jak się okazuje to z 1 km... wg drogowskazów zrobiły się 2, i to cały czas pod górkę...  kilka fot na miejscu... kilka łyków napojów i nieco rozczarowani zawracamy, teraz mamy całe 2 km z górki... 

Sanktuarium MB Księżomierskiej
Sanktuarium MB Księżomierskiej © amiga
Skromne wnętrze
Skromne wnętrze © amiga

Mapy są na tyle nijakie, że nie do końca są nam w stanie powiedzieć czy da się jakoś sensownie przejechać bocznymi drogami, wspomagam się nawigacją, ustalając 2 punkty pośrednie...  w drodze na Kraśnik... i dalej na Słodków III

Droga to cały czas górki... więc jest co robić... za to te widoki :) 
Aż do Dzierzgowic nie minął nas ani jeden samochód... był traktor, ale to my go wyprzedzaliśmy... 
Dookoła pola
Dookoła pola © amiga
I znowu wszystko pofałdowane
I znowu wszystko pofałdowane © amiga
Znowu pod górkę?
Znowu pod górkę? © amiga

Za to od Dzierzgowic aż do Kraśnika droga męcząca, większość pod górkę z niewielkim nachyleniem... ale końca nie widać, na dokładkę siodełko chyba odcisnęło się na tylnej części mojego ciała... trochę pobolewa... na jednym z przystanków stajemy na chwilę, muszę to nieco rozchodzić... 

Uśmiechnięta jak zawsze :)
Uśmiechnięta jak zawsze :) © amiga

Pozostał przejazd przez Kraśnik drogą nr 19... później już Stróża z podjazdem pod kościół i dalej kolejna górka przed Słodkowem III...
Dojeżdżamy na kwatery... i po raz kolejny czeka nas pogawędka z przemiłymi gospodarzami... za to udaje nam się naruszyć nasze zapasy jedzenia... przecież nie wrócimy z tym do domu..... ;)

Pogoda dopisała :) po raz kolejny... a zapowiadane deszcze gdzieś zniknęły...  oby tak było dalej....

Kraśnik Dzień 1 - Do Janowa Lubelskiego - wyprawa z Karoliną

Niedziela, 1 maja 2016 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Pierwszy maja... poranek... Kraśnik... 

o 7:30... dostajemy śniadanie od gospodarzy :) Jajecznica na masełku... jeszcze lokalny pieróg...  Chwila rozmowy z przemiłymi gospodarzami... znowu dowiadujemy się kilku ciekawych rzeczy o okolicy... Pamięć o powstaniu styczniowym z 1863 r. jest wciąż żywe...  Wydawało by się, że tyle lat minęło, że pamięć ludzka już powinna  powoli zacierać takie sprawy, że tylko w książkach historycznych jest coś... a jednak nie... tutaj wspominają to jakby to była najnowsza historia... opowiadane z dziada pradziada... 

W końcu około 9:00 ruszamy jest chłodno - około 10 stopni, w powietrzu jeszcze sporo wilgoci... ale ryzykuję... jadę w krótkich gaciach... Kierunek Szastarka... po chwili zaczynamy się orientować ile zapomnieliśmy... w pokoju zostały moje okulary... Karolina zostawiła krótkie rękawiczki... po kolejnych kilku km wiemy, że kanapki zostały również na kwaterze...  masakra...  cóż... jakoś bez tego damy sobie radę... 

Droga do Szastarki niby łatwa, ale co chwilę pojawiają się  kolejne zjazdy i podjazdy, raz jest nam gorąco, a chwilę później zimno... 
Drogi w okolicach Kraśnika
Drogi w okolicach Kraśnika © amiga
Po drodze zatrzymujemy się kilka razy między polami bo to dla nas dość niezwykłe krajobrazy... już wczoraj na dojeździe zauważyłem, że po okolicy rozstawione są całe pola krzyży... tylko po co? Dopiero dzisiaj widzę o co chodzi... gdy przytwierdzone do nich rośliny już nieco podrosły, zaczynają się zielenić... to nie są krzyże... ;)
Las krzyży ;)
Las krzyży ;) © amiga
W stronę nieba
W stronę nieba © amiga

Droga coraz bardziej szokuje... liczyliśmy, że będzie, jedna może 2 górki i to wszystko... a tutaj góra-dół, góra-dół... i co z tego że asfalt... co jakiś czas widać znaki informujące o podjeździe 7-9%, podobnie jest na zjazdach, a myślałem, że tutaj trochę odpocznę od górek ;) Ech... Ale płasko jest chyba jedynie na części Mazowsza.... tyle, że tam są dla odmiany bagna... 
A podobno miało być płasko
A podobno miało być płasko © amiga
Pofałdowany krajobraz
Pofałdowany krajobraz © amiga
W Batorzu na chwilę zatrzymujemy się przy mapie, próbujemy coś odnaleźć w okolicy, bo mamy którymi dysponujemy są tragiczne, a kupić nie ma gdzie, mało tego mam wrażenie, że po prostu nie istnieją dobre mapy tej okolicy... 

Przy sklepie.... nieco blednę... nie mam dokumentów, portfela... masakra... próbuję sobie przypomnieć czy go brałem z pokoju...chwila zastanowienia i na bank... nie... został prawdopodobnie na stole.... cóż... od tej chwili jestem pewien, że co chwilę będę wracał myślami do pokoju... czy aby na pewno zostawiłem dokumenty i kasę w pokoju, czy jednak gdzieś coś nie wypadło...

Cóż... ruszamy dalej, zawracać nie ma sensu... ujechaliśmy już za daleko... za to w pobliżu jest punkt widokowy... postanawiamy tam odbić... oczywiście zgodnie z przewidywaniami punkt jest na górce... a w zasadzie serii górek... :) małej, średniej i wysokiej... w jedną stronę piłujemy ile sił w nogach, za to gdy wracamy tą samą drogą, można spokojnie podnieść nogi do góry, grawitacja sama załatwia za nas kolejne zjazdy i podjazdy :) To lubimy
Z górki na pazurki
Z górki na pazurki © amiga
A pomyśleć, że liczyliśmy na zero górek
A pomyśleć, że liczyliśmy na zero górek © amiga
Mały kamieniołom
Mały kamieniołom © amiga

Za Zdziłowicami postanawiamy nieco zmienić pierwotny plan podróży... pojechać obrzeżami Chrzanowa :)... i pierwsze co zauważamy to pomnik.. z gwiazdą Dawida w polu... kolejna mogiła... miejsce zabójstwa... morderstwa... zbrodni wojennej...  takich pomników, po okolicy są setki...  obejmują najczęściej okres do około 200 lat wstecz... od powstania styczniowego, poprzez pierwszą i drugą wojnę... symbolika różna... począwszy od żydowskiej, polskiej i radzieckiej... jedynie nie specjalnie widać grobów Austriaków... i Niemców... być może walec historii gdzieś się po nich przejechał...

Pomnik gdzieś w polu
Pomnik gdzieś w polu © amiga
Tuż za pomnikiem zaczyna się solidny podjazd, liczniki pokazują prędkość na poziomie 8 km/h masakra... podjazd ciągnie się i ciągnie... za to temperatura coraz wyższa, miejscami licznik pokazuje 23 stopnie... ale wiatr robi swoje...

Po drugiej stronie górki i przed kolejną naszą uwagę zwraca Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny... sporo samochodów przed nim... więc nie ma mowy by wejść do środka, trudno. jednak informacje które o nim znalazłem zaskakują... 

Wg Polski niezwykłej:
Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny został wybudowany w latach 1872-1874 jako świątynia greko-katolicka. Rok później kościół został zamieniony na cerkiew prawosławną. Dopiero w 1919 roku cerkiew poświęcono jako kościół parafii rzymsko-katolickiej. Po koniec lat 30-tych XX wieku zostały zrzucone kopuły cerkiewne i wybudowano wieżę oraz nowy dach. Na tym nie koniec... W 1942 roku Niemcy odebrali kościół katolikom i przekazali Ukraińcom obrządku prawosławnego, którzy w tamtym czasie stanowili około 80% ludności. Dopiero po wojnie świątynia stała się własnością katolików.

Być może sam jego kształt, zwrócił naszą uwagę, bo jest jakby inny... a zawierucha wokół niego chyba dołożyła co nieco ;)
Budynek cerkwi w Otroczu został zrewindykowany na rzecz Kościoła katolickiego
Budynek cerkwi w Otroczu został zrewindykowany na rzecz Kościoła katolickiego © amiga
Górki dookoła
Górki dookoła © amiga

Zbliżamy się powoli do Janowa Lubelskiego, jeszcze krótki postój w Branwi oczywiście przy kościele...  :) chwilę później gnamy dalej... 
Wkrótce mamy wrażenie, że teren robi się w końcu bardziej płaski, górki ustępują, pojawiają się lasy... 
Parafia św. Anny w Branwi
Parafia św. Anny w Branwi © amiga

Za Krzemieniem drugim... mijając jakiegoś rowerzystę Karolina nagle odbija w prawo... na mnie... chwila niebezpiecznej jazdy... ostre hamowanie... i jakimś cudem unikamy czegoś gorszego... chwila strachu... jak nam się udało utrzymać równowagę nie wiem... Karolina ma rysę na ręce...  pojawia się krew... Apteczka została oczywiście na kwaterze... szybki przegląd plecaka... mamy niewiele... ale... w bidonie jest czysta woda, mamy chusteczki higienicznie i taśmę izolacyjną... ;) zestaw nieco nietypowy, ale powstaje tymczasowy opatrunek... 

Jedziemy dalej... w Janowie Lubelskim odwiedzamy jeden z kościołów, tym razem mamy więcej szczęścia, można wejść do środka... później zaczynamy szukać jakiejś jadłodajni...  niewiele tego jest... w knajpce która wydaje nam się atrakcyjna... trwa impreza zamknięta, chyba dla strażaków... ale okazuje się, że mogą coś podać do ogródka przy restauracyjnego... Nam to pasuje... mamy rowery na widoku...  menu krótkie :) dzisiaj do wyboru żurek i jakaś pieczeń na drugie.... bierzemy tylko drugie... :) coś do picia... i tyle... 
Jedzenie ląduje na stole może po 5 minutach... koszt całego obiadu poniżej 30 zł... z napojami dla 2 osób... :)

Wewnątrz kościoła  św. Jana Chrzciciela w Janowie Lubelskim
Wewnątrz kościoła św. Jana Chrzciciela w Janowie Lubelskim © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Ołtarz główny
Ołtarz główny © amiga
Kościół św. Jana Chrzciciela z zewnątrz
Kościół św. Jana Chrzciciela z zewnątrz © amiga
W centrum Janowa Lubelskiego
W centrum Janowa Lubelskiego © amiga
Fontanna na
Fontanna na "rynku"? © amiga

Cóż... powolutku pora zawracać na kwaterę, przed nami tak na oko 30km... Kierunek Modliborze... gdzie postój przy drewnianych domkach i oczywiście przy kościele... 
Drewniane domy w Modliborzycach
Drewniane domy w Modliborzycach © amiga
A Kto tam jest za oknem?
A Kto tam jest za oknem? © amiga
Plebania? w Modliborzycach
Plebania? w Modliborzycach © amiga
Wewnątrz kościoła św. Stanisława w Modliborzycach
Wewnątrz kościoła św. Stanisława w Modliborzycach © amiga

Spoglądamy na mapy,  po drodze wiele nie ma jest jeden kościół drewniany i to tyle... droga nieskomplikowana, liczba zakrętów mocno ograniczona :)
Dookoła wszystko już murowane
Dookoła wszystko już murowane © amiga

Co jakiś czas zatrzymujemy się, a to przy jakimś drewnianym domku, a to przy źródełku... 
Niewiele ich zostało
Niewiele ich zostało © amiga
Zresztą on też zniszczony
Zresztą on też zniszczony © amiga
Żródełko
Żródełko © amiga

W Rzeczycy Ziemiańskiej ma być drewniany kościółek, gdy tam wjeżdżamy nic takiego nie widać, dopiero gdy pytamy się przemiłej pani  okazuje się, że kościół jest tyle, że w nieco innym kierunku, na górce, koło szkoły wśród drzew... głupio by było tam nie zajechać... więc zawracamy, odszukujemy odpowiednią drogę i piłujemy pod górkę.. 
Kościółek niestety już zamknięty... może kiedy indziej uda się wejść do środka?
Parafia pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Rzeczycy Ziemiańskiej
Parafia pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Rzeczycy Ziemiańskiej © amiga
A zobacz tam.... :)
A zobacz tam.... :) © amiga

Do Słodkowa III zostało jeszcze jakieś 13km... to te najtrudniejsze... najdłuższe 13 km... odpalam nawigację, może znajdzie coś krótszego? problemem jest to, że jest mało dróg północ południe, a za to sporo ze wschodu na zachód... i dojeżdżając do drogi nr 19... musimy mocno odbić na zachód, by później jechać na wschód... podczas gdy na przełaj pewnie zyskalibyśmy kilka km, mało tego, nawigacja twierdzi, że coś takiego jest... tyle, że wygląda to raczej na polne ścieżki, a po wczorajszych opadach może być ślisko, błotniście... chyba jednak lepiej nadłożyć trochę drogi asfaltem... tak też robimy...
Do
Do "domu" już niedaleko - widać kościół w Stróży © amiga
Droga nr 19 przed Kraśnikiem
Droga nr 19 przed Kraśnikiem © amiga

Docieramy na miejsce... jeszcze chwilę podziwiamy zachód słońca, później gospodarze zapraszają nas na kolejną pogaduchę... na gorącą herbatę... miło jest :)
Czerwone niebo
Czerwone niebo © amiga

Kraśnik - Dzień 0 - W poszukiwaniu map - wyprawa z Karoliną

Sobota, 30 kwietnia 2016 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Jakiś czas temu wybiła 12... jesteśmy z Karoliną w Kraśniku, a w zasadzie tuż obok w Słodkowie III na prywatnej kwaterze... 
Dzisiaj jest 30 kwietnia, to sobota, na dokładkę jutro jest niedziela połączona ze świętem... Nie mamy żadnych map, poza jedną 1:250000 która jest dobra na długie przeloty, a nie na zwiedzanie okolicy... wielu dróg nie można na niej zlokalizować... więc... gnamy do centrum Kraśnika... kupić cokolwiek... odwiedzić informację turystyczną... 

Dojazd do miasta główną trasą 74... nie przepadam za nimi, jedynie pocieszenie, to to, że nie powinno być na niej ciężarówek, przynajmniej nie za wiele... 

W centrum... krótki przystanek przy kościele św Ducha. bryła kościoła zwróciła naszą uwagę, a rosnące dookoła pomniki przyrody dodatkowo namawiają na krótką przerwę... 

Pomnik przyrody
Pomnik przyrody © amiga
Przy Kościele pw. św. Ducha w Kraśniku
Przy Kościele pw. św. Ducha w Kraśniku © amiga
Kościół pw. św. Ducha w Kraśniku
Kościół pw. św. Ducha w Kraśniku © amiga
Przy dworku Modrzewiowym
Przy dworku Modrzewiowym © amiga

Miasteczka zupełnie nie znamy... kierujemy się na czuja... w centrum z reguły powinna być informacja turystyczna i jakaś księgarnia... na to pierwsze co prawda nie liczymy gdyż dojeżdżając do miasta odwiedziliśmy m.in.. urząd Miasta... w zasadzie to pocałowaliśmy klamkę... ;) Dziś urząd nieczynny, najwcześniej w poniedziałek, ale może na "rynku" coś jest?

Znajdujemy jedną jedyną księgarnię, dzięki rozpytywaniu się wśród mieszkańców... Przy okazji okazało się, że Kraśnik ma 2 centra... pierwsze to te historyczne gdzie jesteśmy, drugie 7 km dalej... to potocznie zwana część fabryczna... i tam niby jest druga księgarnia... ale już wiemy, że tam nie zdążymy na czas... ale udaje się wejść do księgarni Avalon... 

Chwila rozmowy ze sprzedawcą... i wiem, że lekko nie będzie... mapy... są paskudne, nie ma nic... wyglądają jak przedruki ze starych map wojskowych, sytuację trochę ratuje plan miasta, ale nawalone jest  dookoła tyle reklam, że używanie tego czegoś w całości... raczej nie wchodzi w rachubę, odrywamy mapę od reszty śmiecia, reklamy lądują w koszu... a plan miasta pora wykorzystać... zresztą jest na tyle późno, że na dłuższe wojaże raczej się już dzisiaj nie wypuścimy, szczególnie, że pogoda nie rozpieszcza, jest chłodno... około 10 stopni i od czasu do czasu kapie... 

Fragment mapy okolic Kraśnika
Fragment mapy okolic Kraśnika © amiga

Fragment planu miasta
Fragment planu miasta © amiga

Cóż... mamy to co mamy... tuż obok księgarni jest pw. Wniebowzięcia NMP aż prosi się by wejść z aparatami do środka, jednak z obserwacji wynika, że w środku trwa ceremonia zaślubin... nie będziemy się wpraszać, objeżdżamy kościół dookoła... kilka fot... i co dalej? 
Ku wiecznej pamięci żołnierzy 24 pułku Ułanów
Ku wiecznej pamięci żołnierzy 24 pułku Ułanów © amiga
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Kraśniku
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Kraśniku © amiga
Nad wejściem do kościoła
Nad wejściem do kościoła © amiga
z mapy wynika, że powinno dać się przy kościele zjechać na dół ul. Zamkową lub Klasztorną... tyle, że jak się okazuje jest tam sporo schodów.. cóż... rowery pod pachy... i schodzimy do ul. Jagiellońskiej :)
Co dalej... wiele nie zwojujemy, kierunek nad zalew... gdy tam docieramy uświadamiamy sobie jak nieaktualne są mapy i plan... jedno i drugie strasznie po łebkach... pojawiły się jakieś ścieżki rowerowe... nowe drogi... ciągi piesze...

Dookoła zalewu jest ścieżka rowerowa :)... korzystamy z niej, setki ptaków dookoła... masa kaczek - przynajmniej kilka gatunków, podobnie jest z mewami, chyba widać czaple, jakiś zbłąkany bocian... docieramy na molo... dzisiaj przechadzają się po nim tylko mewy... i... my :) 
Molo na zalewie Kraśnickim
Molo na zalewie Kraśnickim © amiga
Ciekawe miejsce na odpoczynek
Ciekawe miejsce na odpoczynek © amiga
Gdyby jeszcze pogoda nieco bardziej dopisała
Gdyby jeszcze pogoda nieco bardziej dopisała © amiga
Mewy... nad zalewem
Mewy... nad zalewem © amiga
Kaczki na zalewie
Kaczki na zalewie © amiga
Widok na stare miasto w Kraśniku
Widok na stare miasto w Kraśniku © amiga
Ostatni rzut oka na zalew
Ostatni rzut oka na zalew © amiga

Tylko co to można jeszcze zrobić... gdy nic nie ma... wracamy do miasta, wg OSMAnda i Wikipedii wynika, że są w mieście 2 synagogi... mała i duża... po raz drugi pokonujemy schody... tyle, że w drugą stronę... 

Na placu Wolności (czymś w rodzaju rynku) czuję, że coś jest nie tak, chwilę później widzę co jest grane, w przednim kole na dole brakuje mi powietrza... hmmm... nie pamiętam kiedy złapałem panę... a tutaj pierwszy dzień wyprawy, a w zasadzie wigilia wyprawy bo dzisiaj to tylko mały rozjazd w poszukiwaniu map...  

w oponie znajduję całkiem spory fragment szkła z rozbitej butelki...  wymieniam dętkę... pompuję i w końcu jest chwila by pofocić synagogi... wpierw małą i tuż obok dużą...
Tablica na małej Synagodze w Kraśniku
Tablica na małej Synagodze w Kraśniku © amiga
Mała Synagoga w Kraśniku
Mała Synagoga w Kraśniku © amiga
Duża Synagoga w Kraśniku
Duża Synagoga w Kraśniku © amiga

Stary cmentarz żydowski pośród pól
Stary cmentarz żydowski pośród pól © amiga


Wracamy na kwaterę, najkrótszą drogą, rozmawiamy dobrą chwilę z gospodarzami, proponują nam jeszcze jedno miejsce warte odwiedzenia, to pobliska kapliczka Świętej Trójcy w Stróży. Jest o tyle nietypowa, że zbudowana na planie trójkąta, w Polsce jest tylko 5 takich budowli... :) Szkoda, że jest zamknięta... do środka się nie dostaniemy... Tuż za kapliczką znajdują się stawy... całość to pozostałości po parku dworskim... zniszczonym, zdewastowanym i rozebranym za komuny... 

Nieco bliżej centrum na przeciw kapliczki znajduje się nowy kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej... Ciekawa konstrukcja... tyle, że to żaden zabytek... jeszcze nie ;) 



Kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Stróży koło Kraśnika
Kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Stróży koło Kraśnika © amiga
Kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Stróży koło Kraśnika - od przodu
Kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Stróży koło Kraśnika - od przodu © amiga
Kaplica Świętej Trójcy w Stróży
Kaplica Świętej Trójcy w Stróży © amiga
Trójkątna Kaplica Świętej Trójcy w Stróży
Trójkątna Kaplica Świętej Trójcy w Stróży © amiga
Widok na stawy w Strózy
Widok na stawy w Stróży © amiga

Obok kapliczki znajduje się jeszcze cmentarz... z dzwonnicą... w bramie...  oczywiście wchodzimy na jego teren... starych pomników nie ma... czaszki też... 

Dzwony nad bramą cmentarną w Stróży
Dzwony nad bramą cmentarną w Stróży © amiga
Za cmentarną bramą ktoś mnie obserwuje
Za cmentarną bramą ktoś mnie obserwuje © amiga

Robi się późno, pora wracać na kwaterę, tam jeszcze dobrą godzinę spędzamy z gospodarzami, opowiadają nam historię okolicy tego co tu się działo, co przekazali im rodzicie, dziadkowie... Dzięki nim dowiadujemy się o dworku czy może pałacu który istniał w Stróży, wspominają, że w trakcie I wojny Austryjacy ganiali się z Ruskimi po polach, w trakcie II wojny partyzanci co jakiś czas tłukli się z Niemcami... Niemcy nie byli dłużni i odgrywali się na mieszkańcach... Zresztą jak wspomniał gospodarz, to do dzisiaj na polu co jakiś czas znajduje stare łuski, fragmenty sprzętu wojskowego..., a dzisiaj znalazł stare wnyki... a myślałem, że to jest przeszłość... 

Zaskakuje serdeczność gospodarzy, sama agroturystyka jest warta polecenia... 
Agroturystyka Hałabiśagroturystyka-lubelskie.eu

To był długi dzień :) a jutro... cóż... pogoda zapowiada się sporo lepsza :)