Wpisy archiwalne w kategorii

Spotkania Bikestats-owe

Dystans całkowity:20546.39 km (w terenie 4523.50 km; 22.02%)
Czas w ruchu:1178:49
Średnia prędkość:17.43 km/h
Maksymalna prędkość:64.33 km/h
Suma podjazdów:121073 m
Maks. tętno maksymalne:236 (128 %)
Maks. tętno średnie:156 (84 %)
Suma kalorii:868808 kcal
Liczba aktywności:278
Średnio na aktywność:73.91 km i 4h 14m
Więcej statystyk

Kraśnik Dzień 2 - Do Zaklikowa - wyprawa z Karoliną

Poniedziałek, 2 maja 2016 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Klasycznie wstajemy wcześnie... śniadanie na 7:30... gdy schodzimy do kuchni wszystko już czeka :) spory wybór, tylko kto to zje? 
Krótka pogaducha, rozmawiamy o naszych planach.... 
Dzisiaj dzień roboczy więc postanawiamy zahaczyć o urzędy w Kraśniku... być może tam dostaniemy jakieś mapy... 

Standardowo ruszamy około 9:00... dzisiaj 5 razy sprawdzamy czy mamy wszystko... niby mamy... 
Kierunek Kraśnik... Urząd Miasta jest otwarty... map nie ma, dzwonimy jeszcze do starostwa... tam mapy będą... za jakiś czas.... dziwne miasto... cóż... ruszamy z tym co mamy, Karolina odkrywa, że w domu zostały krótkie rękawiczki... jakieś fatum nad nami? Jedziemy na stare miasto... krótka wizyta w sklepie sportowym, map też nie ma, ale.... dowiadujemy się o przebiegającym niedaleko szlaku św. Jakuba... mało tego prowadzi w kierunku który nas interesuje :)... wystarczy tylko wypatrywać muszelek na drodze :) podobno jest dobrze oznaczony... 

Pierwszy znak jest może 300m dalej więc cóż... nogi na pedały i jedziemy w siną dal... oczywiście górki przypominają o swoim istnieniu... 

Długa droga :)
Długa droga :) © amiga
Jak okiem sięgnąć
Jak okiem sięgnąć © amiga
Na niebie trochę ciemnych chmur, ale prognozy nie wskazują na jakiś kataklizm... za to zaskakują malownicze wąwozy :), oczywiście tu i ówdzie zatrzymujemy się by zrobić kilka zdjęć. Na skrzyżowaniach wypatrujemy oznaczeń... są... 
W wąwozie
W wąwozie © amiga
Na szlaku św. Jakuba
Na szlaku św. Jakuba © amiga

tyle, że tuż za jednym z wąwozów gdzieś ginie nam szlak... nie ma oznaczeń... jedziemy na czuja... klimaty miejscami rodem z horroru... jakiś rozpadający się dom, po placu biegają dzieci w poobrywanych, potarganych ubraniach... przy domu chyba Ojciec rodziny ostrzy kosę i dziwnie na nas spogląda.... brrr... 

Spoglądamy na mapę... niewiele z niej wynika... odpalam nawigację, miejsce znam i co z tego... skoro twierdzi, że tutaj dróg nie ma... a na jednej z nich stoimy... Przełamujemy strach i pytamy się dziatwy jak dotrzeć na Dąbrowę czy ta droga tam prowadzi... Nie jest źle... udzielają nam potrzebnych informacji... są mili...  

Jedziemy dalej... oznaczeń w dalszym ciągu nie ma ale... wyjeżdżamy w końcu na asfalt, jesteśmy w Dąbrowie :) Pojawia się szlak... ciekawe gdzie nam zginął, wcześniej nie pamiętamy żadnego odbicia, żadnej informacji o tym, że trzeba skręcić...  cóż... tym już się nie przejmujemy... 

W Woli Trzydnickiej zatrzymujemy się przy drewnianym młynie wodnym... co ciekawe jest działający, dalej jest to młyn... tyle, że już nie wodny. Zaskakują klucze do młyna... samoobsługa ?


Wola Trzydnicka - działający młyn :)
Wola Trzydnicka - działający młyn :) © amiga
Koła już nie ma
Koła już nie ma © amiga
Wszystko kwitnie
Wszystko kwitnie © amiga

Ruszamy dalej... krótki postój przy kapliczce w Węglinku... ale czaszki nie ma... więc jedziemy dalej...  i trafiamy na kolejny młyn, tyle, że ten jest bardziej zniszczony... 

Gdzie ta czaszka?

Gdzie ta czaszka? © amiga

Rz. Karasiówka w okolicach Węglina
Rz. Karasiówka w okolicach Węglina © amiga
Stary młyn
Stary młyn © amiga
Młyn z drugiej strony
Młyn z drugiej strony © amiga
Jakiś podjazd?
Jakiś podjazd? © amiga

szkoda go, ale zdajemy sobie sprawę, że nie wszystko da się uratować... cóż... chwilę później przekraczamy granicę woj. Świętokrzyskiego... a kilka kilometrów później osiągamy cel naszej wycieczki Zaklinów... 
Na rynku trwają przygotowania do jakiejś imprezy, połączonej z wyprzedażą garażową... są 2 księgarnie, ale oczywiście map nie ma, za to w informacji turystycznej Karolinie udaje się dostać mapy nieco bardziej szczegółowe.. coś jest... W pobliżu jest modrzewiowy kościół cmentarny i to bardzo cmentarny... nie przypominam sobie by gdziekolwiek w Polsce na ścianach kościoła wieszane były tablice nagrobne zmarłych parafian... 

Wejście do na teren cmentarza przy kościele św. Anny w Zaklikowie
Wejście do na teren cmentarza przy kościele św. Anny w Zaklikowie © amiga
Informacja o remoncie
Informacja o remoncie © amiga
Kościół św. Anny w Zaklikowie - dość niezwykły
Kościół św. Anny w Zaklikowie - dość niezwykły © amiga

Oczywiście nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie pochodzili po cmentarzu w celu odszukania czaszek... jest tylko jedna... na starym nagrobku... 
Z każdej strony kościoła są tabliczki
Z każdej strony kościoła są tabliczki © amiga
Czyżby czaska?
Czyżby czaszka? © amiga

Obieramy kierunek Borów, przez Irenę i Łążek, mapy które mamy są nieco sprzeczne jeżeli chodzi i drogi... jedna twierdzi że mostek jest już w Irenie, druga wyraźnie wskazuje, że przejazd przez Sannę jest dobre kilka km dalej, jak się okazuje ten drugi wariant jest bardziej poprawny... 


Cmentarz powstańców styczniowych oraz żołnierzy rosyjskich z I wojny światowej
Cmentarz powstańców styczniowych oraz żołnierzy rosyjskich z I wojny światowej © amiga

Słońce grzeje coraz mocniej... chwilami licznik pokazuje mi po 23 stopnie... Dojeżdżamy do Borowa i tutaj wita nas tabliczka informująca o tym, że wieś ta została całkowicie spalona w 1944 roku, a ludność wymordowana...  Dzisiaj prawie wszystkie budynki są nowe, murowane, poza chyba jednym czy dwoma wyjątkami, ale i one pewnie zostały wybudowane po wojnie... 
Borów - spalona wieś
Borów - spalona wieś © amiga
Dzisiaj nie widać śladów po spaleniu
Dzisiaj nie widać śladów po spaleniu © amiga

Stajmy przy sklepie, kończą się napoje... spoglądamy na zegarki, gdzieś ten czas uciekł... tylko gdzie, może nie zwracaliśmy na to uwagi bo okolica jest bardzo malownicza... 

Niedaleko sklepu jest jeszcze jedno miejsce w którym robimy krótką przerwę, to kolejny drewniany kościółek ;)

Kościół pw. św. Andrzeja w Borowie
Kościół pw. św. Andrzeja w Borowie © amiga
Rzeźba przed kościołem
Rzeźba przed kościołem © amiga
Kapliczka przy kościele w Gościeradowie Plebańskim
Kapliczka przy kościele w Gościeradowie Plebańskim © amiga

Czeka nas teraz kawałek nieco bardziej ruchliwej drogi w kierunku Annopola..., tuż za Kosinem wjeżdżamy na mocno boczne drogi... prowadzące przez Mniszek i Łany... Docieramy w pobliże kościoła w Gościeradowie Plebańskim. Można zajrzeć do środka... więc z tego skrzętnie korzystamy...  


Wewnątrz kościoła w Gościeradowie Plebańskim
Wewnątrz kościoła w Gościeradowie Plebańskim © amiga
Ołtarz główny
Ołtarz główny © amiga
Kościół pw.Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika i Świętego Jana Chrzciciela
Kościół pw.Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika i Świętego Jana Chrzciciela © amiga

Gdy wychodzimy na zewnątrz zaczynamy się rozglądać za jakimś jadłem... tyle, że przy kościele nic nie ma... pytamy napotkaną mieszkankę... i kieruje nas do Bajki :)... okazuje się że knajpka jest w budynku gospodarczym przy pobliskim pałacu... 
Wewnątrz jest zimno... czuć wilgoć... zamawiamy coś do jedzenia... słychać że przygotowują to ma miejscu... jedynie zupy chyba były wcześniej przygotowane, być może wspomagali się gotowcami... 

Za to Kotlet schabowy jaki zamówiła Karola... jest potężny... zajmuje 90% talerza... 

Po odpoczynku i napchaniu się do granic możliwości ruszamy dalej... zatrzymujemy się na chwilę przy pałacu... kilka fot... i ruszamy dalej.... 

Dworek - obecnie dom pomocy społecznej w Gościeradowie
Dworek - obecnie dom pomocy społecznej w Gościeradowie © amiga

Korci nas Księżomierz... na mapie zaznaczone jest Sanktuarium... tyle, że trzeba będzie odbić jakiś kilometr od naszej trasy... ale może będzie warto?  

Jedziemy... jak się okazuje to z 1 km... wg drogowskazów zrobiły się 2, i to cały czas pod górkę...  kilka fot na miejscu... kilka łyków napojów i nieco rozczarowani zawracamy, teraz mamy całe 2 km z górki... 

Sanktuarium MB Księżomierskiej
Sanktuarium MB Księżomierskiej © amiga
Skromne wnętrze
Skromne wnętrze © amiga

Mapy są na tyle nijakie, że nie do końca są nam w stanie powiedzieć czy da się jakoś sensownie przejechać bocznymi drogami, wspomagam się nawigacją, ustalając 2 punkty pośrednie...  w drodze na Kraśnik... i dalej na Słodków III

Droga to cały czas górki... więc jest co robić... za to te widoki :) 
Aż do Dzierzgowic nie minął nas ani jeden samochód... był traktor, ale to my go wyprzedzaliśmy... 
Dookoła pola
Dookoła pola © amiga
I znowu wszystko pofałdowane
I znowu wszystko pofałdowane © amiga
Znowu pod górkę?
Znowu pod górkę? © amiga

Za to od Dzierzgowic aż do Kraśnika droga męcząca, większość pod górkę z niewielkim nachyleniem... ale końca nie widać, na dokładkę siodełko chyba odcisnęło się na tylnej części mojego ciała... trochę pobolewa... na jednym z przystanków stajemy na chwilę, muszę to nieco rozchodzić... 

Uśmiechnięta jak zawsze :)
Uśmiechnięta jak zawsze :) © amiga

Pozostał przejazd przez Kraśnik drogą nr 19... później już Stróża z podjazdem pod kościół i dalej kolejna górka przed Słodkowem III...
Dojeżdżamy na kwatery... i po raz kolejny czeka nas pogawędka z przemiłymi gospodarzami... za to udaje nam się naruszyć nasze zapasy jedzenia... przecież nie wrócimy z tym do domu..... ;)

Pogoda dopisała :) po raz kolejny... a zapowiadane deszcze gdzieś zniknęły...  oby tak było dalej....

Kraśnik Dzień 1 - Do Janowa Lubelskiego - wyprawa z Karoliną

Niedziela, 1 maja 2016 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Pierwszy maja... poranek... Kraśnik... 

o 7:30... dostajemy śniadanie od gospodarzy :) Jajecznica na masełku... jeszcze lokalny pieróg...  Chwila rozmowy z przemiłymi gospodarzami... znowu dowiadujemy się kilku ciekawych rzeczy o okolicy... Pamięć o powstaniu styczniowym z 1863 r. jest wciąż żywe...  Wydawało by się, że tyle lat minęło, że pamięć ludzka już powinna  powoli zacierać takie sprawy, że tylko w książkach historycznych jest coś... a jednak nie... tutaj wspominają to jakby to była najnowsza historia... opowiadane z dziada pradziada... 

W końcu około 9:00 ruszamy jest chłodno - około 10 stopni, w powietrzu jeszcze sporo wilgoci... ale ryzykuję... jadę w krótkich gaciach... Kierunek Szastarka... po chwili zaczynamy się orientować ile zapomnieliśmy... w pokoju zostały moje okulary... Karolina zostawiła krótkie rękawiczki... po kolejnych kilku km wiemy, że kanapki zostały również na kwaterze...  masakra...  cóż... jakoś bez tego damy sobie radę... 

Droga do Szastarki niby łatwa, ale co chwilę pojawiają się  kolejne zjazdy i podjazdy, raz jest nam gorąco, a chwilę później zimno... 
Drogi w okolicach Kraśnika
Drogi w okolicach Kraśnika © amiga
Po drodze zatrzymujemy się kilka razy między polami bo to dla nas dość niezwykłe krajobrazy... już wczoraj na dojeździe zauważyłem, że po okolicy rozstawione są całe pola krzyży... tylko po co? Dopiero dzisiaj widzę o co chodzi... gdy przytwierdzone do nich rośliny już nieco podrosły, zaczynają się zielenić... to nie są krzyże... ;)
Las krzyży ;)
Las krzyży ;) © amiga
W stronę nieba
W stronę nieba © amiga

Droga coraz bardziej szokuje... liczyliśmy, że będzie, jedna może 2 górki i to wszystko... a tutaj góra-dół, góra-dół... i co z tego że asfalt... co jakiś czas widać znaki informujące o podjeździe 7-9%, podobnie jest na zjazdach, a myślałem, że tutaj trochę odpocznę od górek ;) Ech... Ale płasko jest chyba jedynie na części Mazowsza.... tyle, że tam są dla odmiany bagna... 
A podobno miało być płasko
A podobno miało być płasko © amiga
Pofałdowany krajobraz
Pofałdowany krajobraz © amiga
W Batorzu na chwilę zatrzymujemy się przy mapie, próbujemy coś odnaleźć w okolicy, bo mamy którymi dysponujemy są tragiczne, a kupić nie ma gdzie, mało tego mam wrażenie, że po prostu nie istnieją dobre mapy tej okolicy... 

Przy sklepie.... nieco blednę... nie mam dokumentów, portfela... masakra... próbuję sobie przypomnieć czy go brałem z pokoju...chwila zastanowienia i na bank... nie... został prawdopodobnie na stole.... cóż... od tej chwili jestem pewien, że co chwilę będę wracał myślami do pokoju... czy aby na pewno zostawiłem dokumenty i kasę w pokoju, czy jednak gdzieś coś nie wypadło...

Cóż... ruszamy dalej, zawracać nie ma sensu... ujechaliśmy już za daleko... za to w pobliżu jest punkt widokowy... postanawiamy tam odbić... oczywiście zgodnie z przewidywaniami punkt jest na górce... a w zasadzie serii górek... :) małej, średniej i wysokiej... w jedną stronę piłujemy ile sił w nogach, za to gdy wracamy tą samą drogą, można spokojnie podnieść nogi do góry, grawitacja sama załatwia za nas kolejne zjazdy i podjazdy :) To lubimy
Z górki na pazurki
Z górki na pazurki © amiga
A pomyśleć, że liczyliśmy na zero górek
A pomyśleć, że liczyliśmy na zero górek © amiga
Mały kamieniołom
Mały kamieniołom © amiga

Za Zdziłowicami postanawiamy nieco zmienić pierwotny plan podróży... pojechać obrzeżami Chrzanowa :)... i pierwsze co zauważamy to pomnik.. z gwiazdą Dawida w polu... kolejna mogiła... miejsce zabójstwa... morderstwa... zbrodni wojennej...  takich pomników, po okolicy są setki...  obejmują najczęściej okres do około 200 lat wstecz... od powstania styczniowego, poprzez pierwszą i drugą wojnę... symbolika różna... począwszy od żydowskiej, polskiej i radzieckiej... jedynie nie specjalnie widać grobów Austriaków... i Niemców... być może walec historii gdzieś się po nich przejechał...

Pomnik gdzieś w polu
Pomnik gdzieś w polu © amiga
Tuż za pomnikiem zaczyna się solidny podjazd, liczniki pokazują prędkość na poziomie 8 km/h masakra... podjazd ciągnie się i ciągnie... za to temperatura coraz wyższa, miejscami licznik pokazuje 23 stopnie... ale wiatr robi swoje...

Po drugiej stronie górki i przed kolejną naszą uwagę zwraca Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny... sporo samochodów przed nim... więc nie ma mowy by wejść do środka, trudno. jednak informacje które o nim znalazłem zaskakują... 

Wg Polski niezwykłej:
Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny został wybudowany w latach 1872-1874 jako świątynia greko-katolicka. Rok później kościół został zamieniony na cerkiew prawosławną. Dopiero w 1919 roku cerkiew poświęcono jako kościół parafii rzymsko-katolickiej. Po koniec lat 30-tych XX wieku zostały zrzucone kopuły cerkiewne i wybudowano wieżę oraz nowy dach. Na tym nie koniec... W 1942 roku Niemcy odebrali kościół katolikom i przekazali Ukraińcom obrządku prawosławnego, którzy w tamtym czasie stanowili około 80% ludności. Dopiero po wojnie świątynia stała się własnością katolików.

Być może sam jego kształt, zwrócił naszą uwagę, bo jest jakby inny... a zawierucha wokół niego chyba dołożyła co nieco ;)
Budynek cerkwi w Otroczu został zrewindykowany na rzecz Kościoła katolickiego
Budynek cerkwi w Otroczu został zrewindykowany na rzecz Kościoła katolickiego © amiga
Górki dookoła
Górki dookoła © amiga

Zbliżamy się powoli do Janowa Lubelskiego, jeszcze krótki postój w Branwi oczywiście przy kościele...  :) chwilę później gnamy dalej... 
Wkrótce mamy wrażenie, że teren robi się w końcu bardziej płaski, górki ustępują, pojawiają się lasy... 
Parafia św. Anny w Branwi
Parafia św. Anny w Branwi © amiga

Za Krzemieniem drugim... mijając jakiegoś rowerzystę Karolina nagle odbija w prawo... na mnie... chwila niebezpiecznej jazdy... ostre hamowanie... i jakimś cudem unikamy czegoś gorszego... chwila strachu... jak nam się udało utrzymać równowagę nie wiem... Karolina ma rysę na ręce...  pojawia się krew... Apteczka została oczywiście na kwaterze... szybki przegląd plecaka... mamy niewiele... ale... w bidonie jest czysta woda, mamy chusteczki higienicznie i taśmę izolacyjną... ;) zestaw nieco nietypowy, ale powstaje tymczasowy opatrunek... 

Jedziemy dalej... w Janowie Lubelskim odwiedzamy jeden z kościołów, tym razem mamy więcej szczęścia, można wejść do środka... później zaczynamy szukać jakiejś jadłodajni...  niewiele tego jest... w knajpce która wydaje nam się atrakcyjna... trwa impreza zamknięta, chyba dla strażaków... ale okazuje się, że mogą coś podać do ogródka przy restauracyjnego... Nam to pasuje... mamy rowery na widoku...  menu krótkie :) dzisiaj do wyboru żurek i jakaś pieczeń na drugie.... bierzemy tylko drugie... :) coś do picia... i tyle... 
Jedzenie ląduje na stole może po 5 minutach... koszt całego obiadu poniżej 30 zł... z napojami dla 2 osób... :)

Wewnątrz kościoła  św. Jana Chrzciciela w Janowie Lubelskim
Wewnątrz kościoła św. Jana Chrzciciela w Janowie Lubelskim © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Ołtarz główny
Ołtarz główny © amiga
Kościół św. Jana Chrzciciela z zewnątrz
Kościół św. Jana Chrzciciela z zewnątrz © amiga
W centrum Janowa Lubelskiego
W centrum Janowa Lubelskiego © amiga
Fontanna na
Fontanna na "rynku"? © amiga

Cóż... powolutku pora zawracać na kwaterę, przed nami tak na oko 30km... Kierunek Modliborze... gdzie postój przy drewnianych domkach i oczywiście przy kościele... 
Drewniane domy w Modliborzycach
Drewniane domy w Modliborzycach © amiga
A Kto tam jest za oknem?
A Kto tam jest za oknem? © amiga
Plebania? w Modliborzycach
Plebania? w Modliborzycach © amiga
Wewnątrz kościoła św. Stanisława w Modliborzycach
Wewnątrz kościoła św. Stanisława w Modliborzycach © amiga

Spoglądamy na mapy,  po drodze wiele nie ma jest jeden kościół drewniany i to tyle... droga nieskomplikowana, liczba zakrętów mocno ograniczona :)
Dookoła wszystko już murowane
Dookoła wszystko już murowane © amiga

Co jakiś czas zatrzymujemy się, a to przy jakimś drewnianym domku, a to przy źródełku... 
Niewiele ich zostało
Niewiele ich zostało © amiga
Zresztą on też zniszczony
Zresztą on też zniszczony © amiga
Żródełko
Żródełko © amiga

W Rzeczycy Ziemiańskiej ma być drewniany kościółek, gdy tam wjeżdżamy nic takiego nie widać, dopiero gdy pytamy się przemiłej pani  okazuje się, że kościół jest tyle, że w nieco innym kierunku, na górce, koło szkoły wśród drzew... głupio by było tam nie zajechać... więc zawracamy, odszukujemy odpowiednią drogę i piłujemy pod górkę.. 
Kościółek niestety już zamknięty... może kiedy indziej uda się wejść do środka?
Parafia pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Rzeczycy Ziemiańskiej
Parafia pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Rzeczycy Ziemiańskiej © amiga
A zobacz tam.... :)
A zobacz tam.... :) © amiga

Do Słodkowa III zostało jeszcze jakieś 13km... to te najtrudniejsze... najdłuższe 13 km... odpalam nawigację, może znajdzie coś krótszego? problemem jest to, że jest mało dróg północ południe, a za to sporo ze wschodu na zachód... i dojeżdżając do drogi nr 19... musimy mocno odbić na zachód, by później jechać na wschód... podczas gdy na przełaj pewnie zyskalibyśmy kilka km, mało tego, nawigacja twierdzi, że coś takiego jest... tyle, że wygląda to raczej na polne ścieżki, a po wczorajszych opadach może być ślisko, błotniście... chyba jednak lepiej nadłożyć trochę drogi asfaltem... tak też robimy...
Do
Do "domu" już niedaleko - widać kościół w Stróży © amiga
Droga nr 19 przed Kraśnikiem
Droga nr 19 przed Kraśnikiem © amiga

Docieramy na miejsce... jeszcze chwilę podziwiamy zachód słońca, później gospodarze zapraszają nas na kolejną pogaduchę... na gorącą herbatę... miło jest :)
Czerwone niebo
Czerwone niebo © amiga

Kraśnik - Dzień 0 - W poszukiwaniu map - wyprawa z Karoliną

Sobota, 30 kwietnia 2016 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Jakiś czas temu wybiła 12... jesteśmy z Karoliną w Kraśniku, a w zasadzie tuż obok w Słodkowie III na prywatnej kwaterze... 
Dzisiaj jest 30 kwietnia, to sobota, na dokładkę jutro jest niedziela połączona ze świętem... Nie mamy żadnych map, poza jedną 1:250000 która jest dobra na długie przeloty, a nie na zwiedzanie okolicy... wielu dróg nie można na niej zlokalizować... więc... gnamy do centrum Kraśnika... kupić cokolwiek... odwiedzić informację turystyczną... 

Dojazd do miasta główną trasą 74... nie przepadam za nimi, jedynie pocieszenie, to to, że nie powinno być na niej ciężarówek, przynajmniej nie za wiele... 

W centrum... krótki przystanek przy kościele św Ducha. bryła kościoła zwróciła naszą uwagę, a rosnące dookoła pomniki przyrody dodatkowo namawiają na krótką przerwę... 

Pomnik przyrody
Pomnik przyrody © amiga
Przy Kościele pw. św. Ducha w Kraśniku
Przy Kościele pw. św. Ducha w Kraśniku © amiga
Kościół pw. św. Ducha w Kraśniku
Kościół pw. św. Ducha w Kraśniku © amiga
Przy dworku Modrzewiowym
Przy dworku Modrzewiowym © amiga

Miasteczka zupełnie nie znamy... kierujemy się na czuja... w centrum z reguły powinna być informacja turystyczna i jakaś księgarnia... na to pierwsze co prawda nie liczymy gdyż dojeżdżając do miasta odwiedziliśmy m.in.. urząd Miasta... w zasadzie to pocałowaliśmy klamkę... ;) Dziś urząd nieczynny, najwcześniej w poniedziałek, ale może na "rynku" coś jest?

Znajdujemy jedną jedyną księgarnię, dzięki rozpytywaniu się wśród mieszkańców... Przy okazji okazało się, że Kraśnik ma 2 centra... pierwsze to te historyczne gdzie jesteśmy, drugie 7 km dalej... to potocznie zwana część fabryczna... i tam niby jest druga księgarnia... ale już wiemy, że tam nie zdążymy na czas... ale udaje się wejść do księgarni Avalon... 

Chwila rozmowy ze sprzedawcą... i wiem, że lekko nie będzie... mapy... są paskudne, nie ma nic... wyglądają jak przedruki ze starych map wojskowych, sytuację trochę ratuje plan miasta, ale nawalone jest  dookoła tyle reklam, że używanie tego czegoś w całości... raczej nie wchodzi w rachubę, odrywamy mapę od reszty śmiecia, reklamy lądują w koszu... a plan miasta pora wykorzystać... zresztą jest na tyle późno, że na dłuższe wojaże raczej się już dzisiaj nie wypuścimy, szczególnie, że pogoda nie rozpieszcza, jest chłodno... około 10 stopni i od czasu do czasu kapie... 

Fragment mapy okolic Kraśnika
Fragment mapy okolic Kraśnika © amiga

Fragment planu miasta
Fragment planu miasta © amiga

Cóż... mamy to co mamy... tuż obok księgarni jest pw. Wniebowzięcia NMP aż prosi się by wejść z aparatami do środka, jednak z obserwacji wynika, że w środku trwa ceremonia zaślubin... nie będziemy się wpraszać, objeżdżamy kościół dookoła... kilka fot... i co dalej? 
Ku wiecznej pamięci żołnierzy 24 pułku Ułanów
Ku wiecznej pamięci żołnierzy 24 pułku Ułanów © amiga
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Kraśniku
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Kraśniku © amiga
Nad wejściem do kościoła
Nad wejściem do kościoła © amiga
z mapy wynika, że powinno dać się przy kościele zjechać na dół ul. Zamkową lub Klasztorną... tyle, że jak się okazuje jest tam sporo schodów.. cóż... rowery pod pachy... i schodzimy do ul. Jagiellońskiej :)
Co dalej... wiele nie zwojujemy, kierunek nad zalew... gdy tam docieramy uświadamiamy sobie jak nieaktualne są mapy i plan... jedno i drugie strasznie po łebkach... pojawiły się jakieś ścieżki rowerowe... nowe drogi... ciągi piesze...

Dookoła zalewu jest ścieżka rowerowa :)... korzystamy z niej, setki ptaków dookoła... masa kaczek - przynajmniej kilka gatunków, podobnie jest z mewami, chyba widać czaple, jakiś zbłąkany bocian... docieramy na molo... dzisiaj przechadzają się po nim tylko mewy... i... my :) 
Molo na zalewie Kraśnickim
Molo na zalewie Kraśnickim © amiga
Ciekawe miejsce na odpoczynek
Ciekawe miejsce na odpoczynek © amiga
Gdyby jeszcze pogoda nieco bardziej dopisała
Gdyby jeszcze pogoda nieco bardziej dopisała © amiga
Mewy... nad zalewem
Mewy... nad zalewem © amiga
Kaczki na zalewie
Kaczki na zalewie © amiga
Widok na stare miasto w Kraśniku
Widok na stare miasto w Kraśniku © amiga
Ostatni rzut oka na zalew
Ostatni rzut oka na zalew © amiga

Tylko co to można jeszcze zrobić... gdy nic nie ma... wracamy do miasta, wg OSMAnda i Wikipedii wynika, że są w mieście 2 synagogi... mała i duża... po raz drugi pokonujemy schody... tyle, że w drugą stronę... 

Na placu Wolności (czymś w rodzaju rynku) czuję, że coś jest nie tak, chwilę później widzę co jest grane, w przednim kole na dole brakuje mi powietrza... hmmm... nie pamiętam kiedy złapałem panę... a tutaj pierwszy dzień wyprawy, a w zasadzie wigilia wyprawy bo dzisiaj to tylko mały rozjazd w poszukiwaniu map...  

w oponie znajduję całkiem spory fragment szkła z rozbitej butelki...  wymieniam dętkę... pompuję i w końcu jest chwila by pofocić synagogi... wpierw małą i tuż obok dużą...
Tablica na małej Synagodze w Kraśniku
Tablica na małej Synagodze w Kraśniku © amiga
Mała Synagoga w Kraśniku
Mała Synagoga w Kraśniku © amiga
Duża Synagoga w Kraśniku
Duża Synagoga w Kraśniku © amiga

Stary cmentarz żydowski pośród pól
Stary cmentarz żydowski pośród pól © amiga


Wracamy na kwaterę, najkrótszą drogą, rozmawiamy dobrą chwilę z gospodarzami, proponują nam jeszcze jedno miejsce warte odwiedzenia, to pobliska kapliczka Świętej Trójcy w Stróży. Jest o tyle nietypowa, że zbudowana na planie trójkąta, w Polsce jest tylko 5 takich budowli... :) Szkoda, że jest zamknięta... do środka się nie dostaniemy... Tuż za kapliczką znajdują się stawy... całość to pozostałości po parku dworskim... zniszczonym, zdewastowanym i rozebranym za komuny... 

Nieco bliżej centrum na przeciw kapliczki znajduje się nowy kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej... Ciekawa konstrukcja... tyle, że to żaden zabytek... jeszcze nie ;) 



Kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Stróży koło Kraśnika
Kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Stróży koło Kraśnika © amiga
Kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Stróży koło Kraśnika - od przodu
Kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Stróży koło Kraśnika - od przodu © amiga
Kaplica Świętej Trójcy w Stróży
Kaplica Świętej Trójcy w Stróży © amiga
Trójkątna Kaplica Świętej Trójcy w Stróży
Trójkątna Kaplica Świętej Trójcy w Stróży © amiga
Widok na stawy w Strózy
Widok na stawy w Stróży © amiga

Obok kapliczki znajduje się jeszcze cmentarz... z dzwonnicą... w bramie...  oczywiście wchodzimy na jego teren... starych pomników nie ma... czaszki też... 

Dzwony nad bramą cmentarną w Stróży
Dzwony nad bramą cmentarną w Stróży © amiga
Za cmentarną bramą ktoś mnie obserwuje
Za cmentarną bramą ktoś mnie obserwuje © amiga

Robi się późno, pora wracać na kwaterę, tam jeszcze dobrą godzinę spędzamy z gospodarzami, opowiadają nam historię okolicy tego co tu się działo, co przekazali im rodzicie, dziadkowie... Dzięki nim dowiadujemy się o dworku czy może pałacu który istniał w Stróży, wspominają, że w trakcie I wojny Austryjacy ganiali się z Ruskimi po polach, w trakcie II wojny partyzanci co jakiś czas tłukli się z Niemcami... Niemcy nie byli dłużni i odgrywali się na mieszkańcach... Zresztą jak wspomniał gospodarz, to do dzisiaj na polu co jakiś czas znajduje stare łuski, fragmenty sprzętu wojskowego..., a dzisiaj znalazł stare wnyki... a myślałem, że to jest przeszłość... 

Zaskakuje serdeczność gospodarzy, sama agroturystyka jest warta polecenia... 
Agroturystyka Hałabiśagroturystyka-lubelskie.eu

To był długi dzień :) a jutro... cóż... pogoda zapowiada się sporo lepsza :)

Wstępny objazd trasy do Wisły

Sobota, 23 kwietnia 2016 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Dzisiaj sobota... wcześnie rano... wstaję... zbieram się i o 7:41 wsiadam na rower... jadę go Gliwic, pod firmę, jestem lekko spóźniony... 
Prognozy pogoda są takie sobie, po południu możliwe są deszcze, temperatura do 15 stopni, tyle, że prawie bez wiatru...

Gonię szosami, mam za mało czasu by wjechać w las, czy poszaleć, z drugiej strony to chyba nie ma większego sensu... bo jadę do po by pod firmą spotkać się z Darkiem i mamy przejechać tegoroczny nowy wariant do Wisły... niewiadomych jest sporo... ale to wyjdzie na objeździe... Niestety na zdjęciach google-a nie zawsze widać jaki jest ruch, czy nie zmieniła się nawierzchnia... a może wyjdzie coś jeszcze?

Melduję się pod firmą, jest 8:55, nie mijają nawet  3 minuty gdy podjeżdża Darek, nic nie wyszło z odpoczynku, z porannej kawy przy automacie... 

Rozmawiamy może 5 minut ustalamy co i jak, i ruszamy do Wisły, początek trochę nieskładnie, na czuja... z postojem na smarowanie łańcucha...

Jeszcze smarowanie łańcucha
Jeszcze smarowanie łańcucha © amiga

Najważniejsze by dostać się na Bojkowską w okolice Kopalnianej gdzie odbijamy w teren na Knurów i dalej bokiem przez Czerwionkę-Leszczyny, Fragment Knurowski jest paskudny, musi ulec zmianie, ale też zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że najgorzej będzie wyjechać z Gliwic tak by uniknąć dużego ruchu... Cóż, mamy jeszcze trochę czasu :) i dobrze, że to blisko Gliwic, więc można to sprawdzić nawet kilka razy... 
Przy starej stacji kolejki wąskotorowej
Przy starej stacji kolejki wąskotorowej © amiga
Gdyby cała droga mogła tak wyglądać :)
Gdyby cała droga mogła tak wyglądać :) © amiga
Kocham takie płyty betonowe
Kocham takie płyty betonowe © amiga
Boczne drogi też nie są złe :)
Boczne drogi też nie są złe :) © amiga
Krótka wizyta w niedziałającym bankomacie ;)
Krótka wizyta w niedziałającym bankomacie ;) © amiga
Mam nadzieję, że w trakcie wyjazdu nie będzie żadnych remontów
Mam nadzieję, że w trakcie wyjazdu nie będzie żadnych remontów © amiga
Baba Jaga - a może Babcia Jadwiga
Baba Jaga - a może Babcia Jadwiga © amiga

Za to już za Szczygłowicami droga robi się taka jak powinna być, prawie bez samochodów, trochę terenowa, trochę asfaltowa, robi się pięknie, na dokładkę cały czas temperatura rośnie, jest przyjemnie ciepło, zaczynamy się rozbierać
Pogoda coraz ładniejsza
Pogoda coraz ładniejsza © amiga
Swojskie klimaty
Swojskie klimaty © amiga
Problematyczne może się okazać przekroczenie 925 jednak to niewielki fragment i chyba nie warto zaprzątać nim sobie głowy... odcinek do przejechania ma może 100m... 
Ciekawe jaki jest tutaj ruch w tygodniu
Ciekawe jaki jest tutaj ruch w tygodniu © amiga
Znowu na bocznej drodze
Znowu na bocznej drodze © amiga
Wkrótce wjeżdżam w las, pora na krótki odpoczynek, coś zjeść, napić się, gdy ruszamy okazuje się, że przegapiliśmy jedną z dróg na rozdrożu zatrzymujemy się, spoglądamy na mapy, i nie jest źle, łatwo to skorygować, a może nie warto.... bo w sumie szlak był całkiem przyjemny :)
I chyba pomyliliśmy nieco drogę
I chyba pomyliliśmy nieco drogę © amiga
Też jest pięknie
Też jest pięknie © amiga

Autostradę A1 przekraczamy przed Szejowicami, więc jedna przeszkoda za nami, pozostało tylko jakoś przekroczyć 81... a to jest problematyczne, bezkolizyjne przejazdy występują na niej sporadycznie, ale... mamy plan... Żory... 
Na wiadukcie nad autostradą
Na wiadukcie nad autostradą © amiga
Dzień na wycieczki rodzinne
Dzień na wycieczki rodzinne © amiga
Darek znalazł choppera:)
Darek znalazł choppera:) © amiga
To jeszcze z czasów gdy każdy potrafił wszystko
To jeszcze z czasów gdy każdy potrafił wszystko © amiga

Zanim jednak wpakujemy się do Żor jedziemy przez pojezierze Palowickie, które mocno zaskakuje wpierw wysypanym żwirem, a dalej swoim pięknem... i wieżą...
Jesteśmy szybsi... ;)
Jesteśmy szybsi... ;) © amiga
Trochę trzęsie
Trochę trzęsie © amiga
Leśne stawiki
Leśne stawiki © amiga
Pojezierze Palowickie
Pojezierze Palowickie © amiga
Pięknie tu
Pięknie tu © amiga
Prawie drewniany mostek nad rz. Ruda
Prawie drewniany mostek nad rz. Ruda © amiga

Ciekawe czy u góry siedzi księżniczka ;), 
A to niespodzianka - pozostałość po hucie Waleska
A to niespodzianka - pozostałość po hucie Waleska © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga

Wjeżdżamy na rynek do Żor, zabytkowy, ale... myślę, że można go odpuścić, to głównie ze względu na trasę, gdzie trzeba przejechać po dość paskudnych drogach, bardzo ruchliwych, w sobotę było paskudnie, a co dopiero w tygodniu... niemniej musimy z jednej z nich skorzystać by przedostać się na szlak obok pałacu... szkoda, że sam pałac jest tak zniszczony, że nie ma tu sklepu który można by wykorzystać, ale co tam... 
Na rynku w Żorach
Na rynku w Żorach © amiga
Przejazd kolejowy
Przejazd kolejowy © amiga
Przy Żorskim Pałacu
Przy Żorskim Pałacu © amiga
Mijając las Baraniok docieramy do fragmentu zeszłorocznego szlaku, trzymamy się go aż do Strumienia gdzie planujemy dłuższy postój, nasz, teraz u nieco później gdy będziemy jechać całą ekipą... 
W lewo, czy w prawo?
W lewo, czy w prawo? © amiga
Fajne miejsce, w zeszłym roku już tu jechalismy
Fajne miejsce, w zeszłym roku już tu jechaliśmy © amiga
Piękny asfalcik :)
Piękny asfalcik :) © amiga
Lekko pod górkę
Lekko pod górkę © amiga
Nie ma żywego ducha
Nie ma żywego ducha © amiga
Pojawiają się traktory
Pojawiają się traktory © amiga
Na polach jeszcze rośliny niewielkie, a czasami brak
Na polach jeszcze rośliny niewielkie, a czasami brak © amiga
Do Strumienia coraz bliżej
Do Strumienia coraz bliżej © amiga
Knajpka jest godna polecenia, porcje są słuszne, jedzenie świeże i dobrze przygotowane :) Studiujemy menu, oczywiście kończy się na plackach po węgiersku i napojach energetyzujących ;) po około 40 minutach ruszamy dalej, od mostu również staramy się wybrać nieco inny wariant niż to było przed rokiem... zahaczamy o inne stawy, w innym miejscu wjeżdżamy na  szlak przy Wiśle, tak dojeżdżamy do Skoczowa... 
Przerwa na posiłek :)
Przerwa na posiłek :) © amiga
Runek w Strumieniu
Runek w Strumieniu © amiga
Na lewo most
Na lewo most © amiga
...a dołem Wisła płynie
...a dołem Wisła płynie © amiga
Raz na górze
Raz na górze © amiga
A raz na dole
A raz na dole © amiga
Światełko w tunelu
Światełko w tunelu © amiga
Straż Pożarna
Straż Pożarna © amiga
Nad jeziorkami
Nad jeziorkami © amiga
W pobliżu Kościoła
W pobliżu Kościoła © amiga
Może odprawimy modły
Może odprawimy modły © amiga
Płytówka... moja ulubiona
Płytówka... moja ulubiona © amiga
Trochę wąsko
Trochę wąsko © amiga
Na zdjęciu tego nie widać, ale w powietrzu unosiły się tysiące muszek
Na zdjęciu tego nie widać, ale w powietrzu unosiły się tysiące muszek © amiga

W Skoczowie nie zapowiada się, na jakieś niespodzianki, mosty są wyremontowane,  ścieżki przejezdne, jedziemy wzdłuż Brennicy nieco inaczej, ale dzięki temu unikniemy noszenia rowerów po schodach, w zamian pojawi się niewielki podjazd w Górkach Małych, a później całkiem fajny zjazd, trasa nie jest nużąca jak ta przy Wiśle, myślę, że wzpółwyprawowicze będą z niego zadowoleni... najwyżej nas zabiją ;)
Szaleństwo z tym asfaltem
Szaleństwo z tym asfaltem © amiga
Śluza na rowerówce ;)
Śluza na rowerówce ;) © amiga
Czemu tak śmierdzi... ?
Czemu tak śmierdzi... ? © amiga
Wzdłuż torów
Wzdłuż torów © amiga
Widać góry
Widać góry © amiga
Blisko coraz bliżej
Blisko coraz bliżej © amiga
Ach jak przyjemnie
Ach jak przyjemnie © amiga
Troszkę pod górkę
Troszkę pod górkę © amiga
I z górki
I z górki © amiga
W Ustroniu spotykamy się z Jarkiem, krótki postój, chwila rozmowy i ruszamy dalej do Wisły, czas trochę nas goni, w planie jest pociąg powrotny, a te jeżdżą co godzinę i różnie kończą bieg, raz w Częstochowie, raz w Gliwicach ,a raz już w Katowicach...  
Rok temu był tutaj szuter
Rok temu był tutaj szuter © amiga
Witamy się z Jarkiem :)
Witamy się z Jarkiem :) © amiga
Zjazd na leśnej
Zjazd na leśnej © amiga
Do Wisły zostało może 5-6km
Do Wisły zostało może 5-6km © amiga
Wąski ten mostek
Wąski ten mostek © amiga
Górą czy dołem
Górą czy dołem © amiga
Wiadukt kolejowy, coś mi się wydaje, że za jakąś godzinę będziemy jechać góra
Wiadukt kolejowy, coś mi się wydaje, że za jakąś godzinę będziemy jechać góra © amiga
Meldujemy się w centrum Wisły, krótka nasiadówka w przyknajpianym ogródku uzupełniamy płyty i okazuje się, że mamy 10 minut do pociągu... Szybka akcja dojazdu do Dworca PKP
To co to miejsce może być?
To co to miejsce może być? © amiga
Meta... osiągnięta, jeszcze tylko na stację kolejową
Meta... osiągnięta, jeszcze tylko na stację kolejową © amiga
Po prawej Darek, po lewej zdekompletowane mono
Po prawej Darek, po lewej zdekompletowane mono © amiga
Rynek w Wiśle
Rynek w Wiśle © amiga
Ale tu pusto
Ale tu pusto © amiga
Coś na ząb?
Coś na ząb? © amiga
Przyjeżdża pociąg, pakujemy się do środka, i możemy wygodnie usiąść.... warto było dzisiaj przyjechać, pogoda dopisała, chociaż meteo.pl twierdziło, że może popadać i to mocno, było coś o burzach... 
Okazuje się, że pociąg jedzie aż do Gliwic... Więc Darek nie będzie musiał kombinować z przesiadką.
Jazda jednak nie należy do przyjemności, pierwsze 30 km pociąg wlecze się przez 90 minut, dopiero od Zabrzegu przyspiesza... 

Wysiadam w Katowicach-Piotrowicach, żegnam się z Darkiem i ruszam do domu. Do przejechania zostało około 1.5km... 
Jedzie pociąg
Jedzie pociąg © amiga
Strategiczne miejsce... ;)
Strategiczne miejsce... ;) © amiga

To był dobrze wykorzystany dzień :) 

Dzięki Darku

Nikisz 2016

Niedziela, 17 kwietnia 2016 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Pomimo tego, że niedziela wsiadam na rower... i jadę do Gliwic... 
Dzisiaj nietypowo, wraz z Darkiem organizujemy firmową wycieczkę na Nikiszowiec..., dzisiaj ma jechać około 8 osób... może to niewiele, ale w planie jest około 80km samej wycieczki + dojazd z i do domu... Sama trasa jest tak zaprojektowana by było w miarę łatwo... 

Gdy wyjeżdżam z domu zaskakuje mnie ciepło... już po kilku km rozbieram się... wrzucam ciuchy do plecaka... 
W Bielszowicach chwila przerwy na mycie rowerka... to głównie z tego powodu wyjechałem kilkanaście minut po ósmej... 
Na myjni spędzam całe 2 zł i jadę dalej... jestem na miejscu spotkania... prawie 40 minut przed czasem... przesadziłem... jednak może 10 minut później dojeżdża już Darek... W ciągu kolejnych 30 minut jesteśmy prawie w komplecie, poza Mariuszem, który gdzieś się stracił... dzwonimy, czekamy jeszcze 10 minut i jest...  jesteśmy w komplecie... 

Krótka odprawa i ruszamy w drogę... 

Nadjeżdża Darek

Nadjeżdża Darek © amiga
Tomek też na miejscu
Tomek też na miejscu © amiga
Silna ekipa Kaśki
Silna ekipa Kaśki © amiga
Ani i Gośki
Ani i Gośki © amiga
Jest i Dawid
Jest i Dawid © amiga

Początkowo przez lasek Makoszowski, dalej park W.Pileckiego i znajdujemy się na terenie Koloni B w Zabrzu o której pierwsze wzmianki są już średniowieczu... nieco dalej czeka nas przenoszenie rowerów nad zniszczonym mostkiem na niebieskim szlaku rowerowym...  Wyjeżdżamy w okolicach Muzeum PRL w Bielszowicach tyle, że samo muzeum otwiera się dopiero 1-go Maja... dzisiaj nie ma więc mowy o wejściu na jego teren...  ruszamy dalej i wkrótce docieramy do Kolonii Robotniczej Ficinus na Wirku kolejny krótki postój, przy okazji korzystamy po raz pierwszy z możliwości uzupełnienia zapasów w pobliskim sklepie... 

Przerwa - Kolonia Ficinus
Przerwa - Kolonia Ficinus © amiga
... nawet ciut dłuższa przerwa
... nawet ciut dłuższa przerwa © amiga
Miejsce warte odwiedzenia
Miejsce warte odwiedzenia © amiga
Wszyscy zadowoleni :)
Wszyscy zadowoleni :) © amiga
Kawałek z górki
Kawałek z górki © amiga

Jadąc przez Wirek docieramy do Toru wyścigowego modeli samochodów dość unikatowego obiektu na Śląsku... na którym rozgrywane są zawody wchodzące do Pucharu Polski. Poniżej filmik... promujący ten tor... :)


Przy torze wyścigowym dla modeli samochodów na Wirku
Przy torze wyścigowym dla modeli samochodów na Wirku © amiga
... chwilę później ruszamy dalej
... chwilę później ruszamy dalej © amiga

Nieco dalej  dojeżdżając do nowej ścieżki rowerowej wzdłuż potoku Bielszowickiego Ania sygnalizuje, że coś ma nie tak z rowerem... rzut oka i Tomek zauważa iż amortyzator jest założony na odwrót...  Przy kolejnym dłuższym postoju trzeba to poprawić... 
Czyżby coś się stało?
Czyżby coś się stało? © amiga
Podjeżdżam bliżej
Podjeżdżam bliżej © amiga
Ania ma źle skręcone przednie koło
Ania ma źle skręcone przednie koło © amiga
Ścieżka wzdłuż potoku Bielszowickiego
Ścieżka wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga

Na chwilkę zatrzymujemy się na końcu szlaku przy Gródku z XIIIw najstarszym zabytku Rudy Śląskiej..., szkoda że brakuje pieniędzy na badania, za zagospodarowanie tego miejsca...  

Przy najstarszym zabytku w Rudzie Śląskiej - Gródek z XIIIw
Przy najstarszym zabytku w Rudzie Śląskiej - Gródek z XIIIw © amiga
Chwila przerwy
Chwila przerwy © amiga

Ruszamy dalej... do centrum Kochłowic... , to niedaleko, tam nieco dłuższa prezerwa, przy sklepie, przy okazji można zreperować rower Ani... czym zajmuje się Dawid, wiozący chyba wszystkie możliwe narzędzia... :) Ciekawe czy miał wiertarkę? 
W drodze do Kochłowic
W drodze do Kochłowic © amiga
W centrum  można zobaczyć m.inn Kościół Matki Bożej z Lourdes czy Żydowski dom Modlitewny...  a nieco dalej Sierociniec hrabiego Łazarza.
Centrum Kochłowic
Centrum Kochłowic © amiga

Tomek
Tomek © amiga
Kasia
Kasia © amiga
Gosia
Gosia © amiga
Ania w Kochłowicach
Ania w Kochłowicach © amiga
Dawid, Mariusz i Darek
Dawid, Mariusz i Darek © amiga
Wyjeżdżając z Kochłowic skręcamy pod jeden z bunkrów OWŚ - Radoszowy, skąd rozciąga się widok na okolicę... nieco dalej przed wojną na wzgórzu gdzie w tej chwili jest kopalnia Śląsk znajdowany się 2 skocznie narciarskie.. a my podążamy wzdłuż zabudowań kopalni aż do ul Gościnnej a dalej wbijamy się w okolice Uroczyska Buczyna
Wzdłuż kopalni Śląsk
Wzdłuż kopalni Śląsk © amiga
Jeszcze kawałem podjazdu
Jeszcze kawałem podjazdu © amiga
Ma leśnych ścieżkach
Na leśnych ścieżkach © amiga
Uroczysko Buczyna
Uroczysko Buczyna © amiga
Wkrótce osiągamy granice Katowic, odwiedzamy Bazylikę w Panewnikach i przylegający do niego park
Przy bazylice w Panewnikach
Przy bazylice w Panewnikach © amiga
Sporo samochodów
Sporo samochodów © amiga
Do środka nie wejdziemy, trwa msza
Do środka nie wejdziemy, trwa msza © amiga
Przy dębie papieskim
Przy dębie papieskim © amiga

Wyjeżdżając z Panewnik czeka nas kawałek po nieco bardziej ruchliwych szosach, kierunek Brynów a nieco dalej wjeżdżamy an teren Zespołu przyrodniczo-krajobrazowego „Źródła Kłodnicy”
Droga na Giszowiec
Droga na Giszowiec © amiga

Jadąc dalej lasami dojeżdżamy w okolice stawu Janina przy Giszowcu, już od kilku km kilka osób sygnalizowało, że pora coś zjeść, najlepiej by było to wegetariańskie, czyli wołowina - w końcu krowy jedzą trawę :) Pierwsza okazja to Rybaczówka, jednak ilość klientów odstrasza, poszukamy czegoś innego, w centrum Giszowca znajduje się Pizzeria... którą też odrzucamy, za to w starej części dzielnicy stajemy przy Dworku pod Lipami tu spędzamy prawie godzinę... w miłej atmosferze... a zamówione dania - Pierogi są niezłe i sycące...
Dzisiaj ciepło :)
Dzisiaj ciepło :) © amiga
Robimy przerwę... ?
Robimy przerwę... ? © amiga
Główny plac na Giszowcu
Główny plac na Giszowcu © amiga
Pod lipami - pora obiadowa :)
Pod lipami - pora obiadowa :) © amiga
Zostajemy?
Zostajemy? © amiga
Chwila przerwy na Giszowcu
Chwila przerwy na Giszowcu © amiga
Nieco dłuższa przerwa
Nieco dłuższa przerwa © amiga
Chyba wszyscy już tego potrzebowaliśmy
Chyba wszyscy już tego potrzebowaliśmy © amiga
Czekając na pierogi
Czekając na pierogi © amiga
Kelner gdzieś zabył
Kelner gdzieś zabył © amiga
Odzyskawszy nieco energii ruszamy w dalszą drogę do naszego głównego celu - Nikiszowca tam objeżdżamy nieco starą cześć, zaliczamy sklep i... ruszamy w dalszą podróż, do centrum Katowic 
Wjeżdżamy na Nikiszowiec
Wjeżdżamy na Nikiszowiec © amiga
Główny plac
Główny plac © amiga
Przy kościele św. Anny
Przy kościele św. Anny © amiga
Ruszamy dalej?
Ruszamy dalej? © amiga
Poszukamy jeszcze sklepu
Poszukamy jeszcze sklepu © amiga
Powoli wyjeżdżamy z Nikiszowca
Powoli wyjeżdżamy z Nikiszowca © amiga

Przejeżdżamy przez Dolinę 3 Stawów, Bulwary Rawy i docieramy w okolicę nowego Muzeum Śląskiego, centrum Kongresowego, budynku Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia oraz Spodka
Dojeżdżamy do centrum Katowic
Dojeżdżamy do centrum Katowic © amiga
Widok z harfy Uszoka
Widok z harfy Uszoka © amiga

Przy Muzeum Śląskim - na terenie Kopalni Katowice
Przy Muzeum Śląskim - na terenie Kopalni Katowice © amiga

Pora wracać do Gliwic, powoli wszyscy odczuwamy zmęczenie, jedziemy przez odnowiony rynek w Katowicach, obok Archikatedry Chrystusa Króla, parku Kościuszki, kopalni Wujek.... 
dalej nieco skracamy i prostujemy trasę wybierając wariant jak najbardziej lajtowy, krótki, bez górek... odpuszczamy 2 podjazdy, na tym etapie mogą się okazać zabójcze... zamiast po lasach jedziemy nieco centralnie przez Halembę, ale oszczędza nam to czas... 
Od Halemby jednak nieco terenu... tyle, że tam też w większości jest z górki... wkrótce docieramy do miejsca gdzie rozpoczęliśmy wycieczkę... 

Kończymy wycieczkę
Kończymy wycieczkę © amiga
... na granicy Zabrza i Gliwic
... na granicy Zabrza i Gliwic © amiga

Jest coś przed 18... gdy rozstajemy się i każdy jedzie w swoją stronę... Ja muszę wrócić do Katowic, początkowo jadę tą trasą którą przed chwilą jechaliśmy, dopiero od Halemby zmieniam trasę, jadę przez ul P.Skargi by dojechać do lasów Panewnickich... ale tam kieruję się tyłami, też lasem, cywilizację  oglądam jakieś 2 km przed domem... 

To był  udamy rowerowo dzień...  :)
Dziękuję całej wesołej ekipie Etisoftu, bez organizowanie tego wyjazdu  i wypadu do Wisły nie mało by większego sensu... 

PK Wzniesień Łódzkich - turystycznie z Karoliną

Niedziela, 3 kwietnia 2016 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Dzień nieco nietypowy, pomimo niedzieli wczesna pobudka...  i heja do pociągu... na stację... 

Rower zapakowany, mam sporo czasu, może zdrzemnąć się? 

Plan to dojechać do Koluszek... a potem się zobaczy :)

Na miejscu jestem około 9:00 z Karoliną spotykamy się na stacji benzynowej oferującej wiejskie jaja :)... 
Chwila rozmowy, szybka kawa, ustalamy plan... mamy ze sobą mapy Adventure Orient - Mogiły i cmentarze z I wojny światowej - Łódź i okolice... 
Mapa obejmuje interesujący nas obszar... wiec korzystamy z niej... a że odwiedzimy kilka cmentarzy, kilka mogił... w końcu to nasza historia... 

Po krótkim pobycie na stacji ruszamy. Pierwszy punkt jest jakieś 4 km od nas w Kaletniku gdzie bez problemów trafiamy na mogiłę zbiorową z I wojny światowej... 

Miejsca pamięci narodowej

Miejsca pamięci narodowej © amiga
Kaletnik - Zbiorowa mogiła żołnierzy I wojny światowej
Kaletnik - Zbiorowa mogiła żołnierzy I wojny światowej © amiga
Uśmiechnięta jak zawsze Karolina
Uśmiechnięta jak zawsze Karolina © amiga

Pierwsze koty za płoty.... ruszamy dalej,.  niedaleko jest kolejny cmentarz, tym razem ewangelicki, jakieś 50 m od szosy za zabudowaniami, mapa nie pokazuje żadnej drogi dojazdowej... trafienie na miejsce chwilę nam zajmuje.. nieco dookoła ale jest, strasznie zniszczony cmentarz ewangelicki... 
Studnia, kamień, pomnik... nie to miejsce imprez
Studnia, kamień, pomnik... nie to miejsce imprez © amiga
Na cmentarzu ewangelickim w Żakowicach
Na cmentarzu ewangelickim w Żakowicach © amiga

Ale jak ktoś doszedł do tego, że ten krzyżyk na cmentarzu to kwatera wojenna? Może istnieją jakieś papiery, jakaś informacja o tym miejscu... ?
Kwatera wojenna z I wojny światowej na cmentarzu ewangelickim w Żakowicach
Kwatera wojenna z I wojny światowej na cmentarzu ewangelickim w Żakowicach © amiga

Zbyt długo tam nie bawimy, dzień jest krótki a droga jeszcze daleka... kolejny PK jest w okolicach Witkowic na terenie lasu Pustułka, gdy dojeżdżamy na miejsce okazuje się, że cmentarz jest wielki, z informacji wynika, że pochowanych jest tutaj kilka tysięcy żołnierzy...  szacunki wahają się od 2500 do 10000... spora rozbieżność... 
Witkowice - jeden z największych cmentarzy z I wojny światowej
Witkowice - jeden z największych cmentarzy z I wojny światowej © amiga
Pochowano tutaj kilka tys. żołnierzy niemieckich i rosyjskich
Pochowano tutaj kilka tys. żołnierzy niemieckich i rosyjskich © amiga

Robi się ciepło, w chwili gdy wyjeżdżałem z domu było około 1 stopnia... w Koluszkach termometr pokazywał coś koło 6-7... a teraz jest 14... Część ciuchów chowam do sakw... bo wyjątkowo nie  brałem plecaka i dziwnie się z tym czuję, mam wrażenie, że czegoś mi brakuje, że o czymś zapomniałem... 

Niewiele dalej w Małczewie znajduje się kolejne miejsce pamięci - tym razem kopiec z pojedynczym krzyżem
Rowery dwa
Rowery dwa © amiga
Cmentarz z 1914 r w Małczewie
Cmentarz z 1914 r w Małczewie © amiga
Krzyż na tymże cmentarzu
Krzyż na tymże cmentarzu © amiga

Spoglądając na mapę dostrzegamy na niej bunkier w okolicach Teolina. musimy nieco odbić od głównego szlaku... jednak może być warto, po drodze powinien być jeszcze pomnik, niestety tego nie znajdujemy... 
Za to bunkier - jego budowa trochę mnie zaskakuje. jestem przyzwyczajony do nieco innych budowli odlanych z czystego betonu...
Ten należy do tych mniejszych jest zbudowany z cegieł..., wchodzę do środka, nie ma okien jest jedno wejście i otwór wentylacyjny...
Strasznie klaustrofobiczne miejsce... 
Bunkier w lesie Wiączyńskim
Bunkier w lesie Wiączyńskim © amiga
W środku jest niewiele miejsca
W środku jest niewiele miejsca © amiga

Ktoś chyba mnie obserwuje z góry
Ktoś chyba mnie obserwuje z góry © amiga

Jadąc przez Teolin w końcu docieramy do granic Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich,  jeden z moich pierwszych BikeOrientów rozgrywał się na tym terenie... wspomnienia... zero sklepów, wieje wiatr i leje.... 
Tym razem, tylko te pierwsze 2 problemy nadaj występują, pogoda za to dopisuje :) temperatura rośnie jest prawie 20 stopni :), zatrzymujemy się na punkcie widokowym....  kilka fot... 
Punkt widokowy na Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich w okolicach Teolina
Punkt widokowy na Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich w okolicach Teolina © amiga
Bocian i dosiadająca go Posterunkowa :)
Bocian i dosiadająca go Posterunkowa :) © amiga

Ruszamy dalej, trafiamy po drodze na budowę autostrady A1... prace są mocno zaawansowane... widać trochę rowerzystów i panią pilnującą maszyn budowlanych... Jesteśmy w okolicach Moskwy ;)
A1- w budowie
A1- w budowie © amiga
Ciekawe kiedy otwarcie?
Ciekawe kiedy otwarcie? © amiga

Wkrótce piękny asfalt ustępuje miejsca klepisku... niby twarde, ale rowerem rzuca :) Dojeżdżamy do Byszew, z daleka widać pojedynczy blok... to pamiątka po PGRze... w miejscowości w zasadzie tylko ten blok i dworek jakoś wyglądają... 
Z mapy wynika, że tuż obok dworku znajduje się zabytkowy dąb Jarosław... 

Karolina chyba lepiej radzi sobie z mapą, trafia bezbłędnie pod stare drzewo... chwila na focenie... i ruszamy dalej... 

Klasycystyczny dwór w Byszewach z w XIX wieku, wzniesiony przez Teodora Plichtę
Klasycystyczny dwór w Byszewach z w XIX wieku, wzniesiony przez Teodora Plichtę © amiga
Na tyłach dworku
Na tyłach dworku © amiga
Dąb Jarosław
Dąb Jarosław © amiga
Nieco zniszczony, widać na nim ślady podpalenia
Nieco zniszczony, widać na nim ślady podpalenia © amiga
W środku wielka dziupla
W środku wielka dziupla © amiga
Dwór i park podworski w Byszewach
Dwór i park podworski w Byszewach © amiga

Jedziemy jeszcze na Stare Skoszewy, po drodze przegapiamy dworek... wydaje mi się, że się rozglądaliśmy za nim, ale rozmowa mogła nas nieco rozproszyć, za to trafiamy pod kościół, tego nie da się pominąć... 
Trwa nabożeństwo więc o wejściu do środka raczej nie ma mowy... kilka fot z zewnątrz i odbijamy przez Rosyjkę na Buczek... gdzie spodziewamy się kolejnego dworku... 
Sanktuarium MB Szkoszewskiej
Sanktuarium MB Szkoszewskiej © amiga
Gmina Nowosolna
Gmina Nowosolna © amiga
Zaczynamy się rozglądać za czymś do jedzenia, jakąś restauracją, knajpką, z mapy wynika, że w Buczku coś musi być... gdy jesteśmy na miejscu czytamy o Zalewajce Łódzkiej... niestety knajpa zamknięta... :(...  Tuż obok jest dworek - start zniszczony, zapomniany... 
Buczek i Zalewajka Łódzka
Buczek i Zalewajka Łódzka © amiga
Zniszczony dworek w  Buczku z XXw
Zniszczony dworek w Buczku z XXw © amiga
Jedyną opcją na jakiś sensowny posiłek jest są Brzeziny...  więc tam się kierujemy po drodze jest jeszcze jeden cmentarz z kwaterą wojenną, odszukanie jej chwilę nam zajmuje. dobre 2 kółka po cmentarzu...  ;) na dokładkę Karolinie gdzieś wypadła komórka... szukamy jej... 2 minuty strachu, na szczęście na cmentarzu nie ma żywego ducha... wiec udaje się ją odnaleźć dość szybko...  

Grzmiąca - mogiła 3 rosyjskich żołnierzy
Grzmiąca - mogiła 3 rosyjskich żołnierzy © amiga
Drei Russische Krieger
Drei Russische Krieger © amiga

Postanawiamy zatrzymać się przy pobliskim kościele... tam dojadamy po pół drożdżówki... którą Karolina wozi ze sobą od rana :) Trochę nam to pomaga, ale żołądki już powoli domagają się konkretów...
Parafia Kościoła Katolickiego Mariawitów w Grzmiącej
Parafia Kościoła Katolickiego Mariawitów w Grzmiącej © amiga
Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga
Patrząc do góry
Patrząc do góry © amiga

Bule do brzezin, ale przed miastem jeszcze jeden cmentarz do zwiedzenia...  
Drewniany krzyż prawosławny na cmentarzy w Brzezinach - jedyna pozostałość po kwaterze wojennej
Drewniany krzyż prawosławny na cmentarzy w Brzezinach - jedyna pozostałość po kwaterze wojennej © amiga

Za to w mieście okazuje się że do wyboru mamy:  2 restauracje z czego jedna to kebabownia i pizzerię...  
Pierwsza restauracja wygląda najlepiej, ale nie ma tam żywego ducha... odpuszczamy... kebab jakoś nie...  szukamy pizzerii... 
tej nie udaje nam się namierzyć... więc wracamy do kebabowni... 
czytamy krótkie menu... 
Kebab w Cieście, Kebab w bułce, w wersjach: duże, małe, drobiowe, baranie... i... jest coś bardziej normalnego... pierś z kurczaka grillowana... :) Zamawiamy to ostatnie... 

Jak przystało na kebabownię kucharzami są Turcy... ale wydaje polka... Zamówienie chyba trochę ich zaskakuje... Bo kto w kebabowni zamawia coś z grilla :). Oczywiście my;)

Miejsce zaskakuje nieco bardziej, oferują 8 gatunków herbaty... zamawiamy... jest niezła chociaż mocna.. :) ale sami parzyliśmy i chyba ciut za długo :)... 

Po kilkunasty minutach dostajemy zamówione danie... 
Jest pierś z Kurczaka jako dodatki surówka, grillowane warzywa... - są świetne :) a w komplecie ryż lub frytki do wyboru...  Zaskakujące ale smaczne... 

Gdy kończymy dostajemy po ... czymś co wyglądana ciasteczko... jest niewielkie na wierzchu ciasto francuskie, wewnątrz masa... orzechowa... pewnie z czymś jeszcze... smak... jedyny w swoim rodzaju ale jest dobre... małe... ale gdyby było duże myślę, że byłoby zbyt mdłe... a tak trafiło idealnie....

Dopijamy herbatę i... po zakupach w pobliskim sklepie ruszamy na kolejny cmentarz w Brzezinach - tym razem ewangelicki - jest zniszczony... ale nagrobki istnieją... 

Kwatera wojenna na cmentarzu ewangelickim w Brzezinach
Kwatera wojenna na cmentarzu ewangelickim w Brzezinach © amiga
No ładne kwiatki
No ładne kwiatki © amiga

Powolutku musimy zawracać do Koluszek... ale oczywiście nie po  najkrótszej linii... :)
Zahaczamy jeszcze o Kędziorki, Tworzyjanki i Lisowice :) 
Tworzyjanki - dworek z XIX i XXw - obecnie dom pomocy społecznej
Tworzyjanki - dworek z XIX i XXw - obecnie dom pomocy społecznej © amiga
Lisowice - staw, a może zalew
Lisowice - staw, a może zalew © amiga

W Koluszkach jesteśmy sporo przed czasem.... więc wjeżdżamy na znajomą stację, kupujemy po kawie...  zajadamy się czekoladą :)... 
i... co dalej? 
Karolina postanawia przejechać jeszcze trasę do Tomaszowa... więc kawałek ją odprowadzam... po drodze widzimy policję w nieoznakowanym samochodzie... zatrzymali jakiegoś wariata który chwilę wcześniej gnał na złamanie karku... Szkoda gadać... 

około 17:10... pora się pożegnać, ja muszę wrócić do Koluszek.... zdążyć na pociąg...  chwilkę to trwa... czas niestety szybko ucieka... :(

Wracam na stację, po drodze jeszcze krótka wizyta w sklepie i zakupy na drogę :)  Na stacji jestem 10 minut przed czasem... okazuje się, że pociąg ma 15 minut opóźnienia... Ech... i po co się spieszyłem... mogłem jeszcze odprowadzić Karolinę przez kolejne 3 km... 

Pomimo posiadania miejscówek, w pociągu panuje chaos... jest więcej podróżnych niż miejsc... trochę podpitego towarzystwa... ale co ciekawe są miejsca dla rowerów :)... tyle dobrze...  Mam ponad 2 godziny czasu na rozmyślanie :) 

Wysiadam w Katowicach jest coś przed 21..  Wsiadam na rower i... ruszam w ostatnią drogę..  ostatnie 6km... do domu... 
czuję zmęczenie...  to najdłuższy dystans w tym roku... czuję zmęczenie... 

Dzięki Karola za kolejną wycieczkę po Twoich okolicach :)

BikeOrient 2015 - Budy Grabskie

Sobota, 10 października 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Poranek zimny... w nocy w miejscu noclegu było... -8 stopni, gdy na zewnątrz spoglądam na jakieś pozostawione wiadro z wodą... widzę, że zamarzła, jest około 10l kostka lodu... obłęd... 

Chwilę rozmawiamy z właścicielami agroturystyki, zbieramy się i gnamy do bazy w Budach Grabskich... 
Droga może nie jest daleka, nie jest wymagająca, ale mamy 10 minut do odprawy... pędzimy z Karoliną na złamanie szprych ;)
Dookoła wszystko pokryte szronem... trochę marzniemy... 

Gdy dojeżdżamy do bazy okazuje się, że jest czas, a odprawa jest bardzo luźna, w zasadzie można powiedzieć, że wiele się nie dzieje, idziemy napić się czegoś gorącego, bo dzisiaj może być z tym problem na tracie, wieje zimny wschodni wiatr.... gdy dostajemy mapy termometr wskazuje całe zero stopni... 

Z grubsza rozrysowujemy początek trasy... Trochę nie możemy dojść do wspólnego stanowiska od którego PK zacząć, czy od 6-ki czy może od 7-ki... są pod 2 stronach rzeki... kombinujemy chwilę, na mapie powstaje plątanina przecinających się szlaków.. trochę to bez sensu... ale cóż... w końcu ustalamy jeden wariant... 

Gdy w końcu ruszamy, w bazie jest sporo bikerów... chyba nikt nie rozrysował jeszcze do końca wariantu, niektórzy ruszają na czuja... inni znają te tereny... a my... poznamy je dopiero, jedyne czego się obawiamy to piachy...

Krótka odprawa
Krótka odprawa © amiga

Mapy pod kołami
Mapy pod kołami © amiga
Jeszcze zdjęcie, a może film?
Jeszcze zdjęcie, a może film? © amiga

Zarówno ja jak i Karolina mamy dość wąskie opony, a to może się zemścić, jednak po analizie zdjęć wcześniej udostępnionych przez Piotrka i czytając relacje z tych okolic z 2012 roku wyszło mi, że piasku nie powinno być.... bądź będą to pojedyncze łachy... 

Jesteśmy w drodze, przez pierwsze kilka PK towarzyszą nam pociągi bikerów, przy pierwszym punkcie  musimy swoje odstać w kolejce... trochę wykorzystuję Karolinę dając jej kartę :) 

Dojazd do kolejnych punktów jest dość prosty, trochę szos... przy ósemce mała konsternacja gdy ktoś krzyczy nie sikać na cmentarzu do jakiegoś bikera... a może to była już piątka? Trochę mi się to myli bo w obu przypadkach były to cmentarze, cóż wracamy na drogę,
Pora zaliczyć kolejne pk po drugiej stronie rzeki... może nie będzie to optymalny wariant, ale przynajmniej na wschodzie i północy będzie wszytko zaliczone... ;) Punkty mijają dość szybko, dalej sporo bikerów, lampiony nieco pochowane, niektóre ścieżki wyglądają jakby inaczej niż na mapie, niemniej za każdym razem trafiamy we właściwe miejsce i odnajdujemy perforatory...  W końcu wyjeżdżamy z lasów, jedziemy szosami... w końcu, szutry trochę nas zmęczyły dzisiaj, chociaż jest sucho... to w wielu miejscach przypomina to co mieliśmy w trakcie naszej wyprawy w okolicach Suwałk...

Pora na punkty 2 i 10 leżące złośliwie po przeciwnych stronach drogi... do obu dojazd jest dość łatwy, nawigacja banalna, ale 2-kę udaje się przestrzelić, to przez instynkt stadny gdy grupa bikerów jedzie dalej prosto, później skręca, tyle, że coś mi to nie pasuje, trzeba zawrócić... a punkt jest na swoim miejscu... wśród jeżyn... tyle, że dojście jest dość proste, a lampion widać dopiero z kilku metrów... 

Punkt 17 jest zupełnie nie po drodze, jest z boku... nie ma sensu tam jechać, więc od razu kierunek "Puszcza Mariańska" z zaliczeniem PK 19 który znajduje się po drodze w okolicach Długopola... tam natykamy się na sporą grypę rowerzystów :)... chwilkę z nimi rozmawiamy i gnamy dalej po drodze do bufetu można było co prawda nieco skrócić trasę przez przecinkę, ale... jedziemy do "centrum" na zdjęciach widziałem zdjęcia Zespołu Klasztornego Marianów... głupio by było tam nie zajechać... więc wjeżdżamy na jej teren, szybka fota i przez cmentarz przebijamy się na bufet ;P

Kościół i klasztor w Marianowie
Kościół i klasztor w Marianowie © amiga

Tam... okazuje się, że gorąca woda się skończyła i nici z planów napicia się czegoś gorącego, chociaż nieco później Karolina przypomina sobie, że dźwiga na plecach termos z herbatą...  Na bufecie raczymy się czym popadnie, spora grupa rowerzystów wygrzewa się w słońcu, my jednak po kilka a może kilkunastu minutach ruszamy dalej...
Bufet na BokeOriencie... mrożone arbuzy :), zimne napoje... batony
Bufet na BokeOriencie... mrożone arbuzy :), zimne napoje... batony © amiga

Jeszcze trochę PK przed nami... Jako że jedziemy an trasie mega więc zaczynamy wracać na metę zaliczając po drodze kolejne PK..., pierwsza jest 18-ka.... z dość prostym dojazdem, kolejna 3-ka również nie nastręcza nam problemów... zdobywamy ją w dość ekspresowym tempie... 
Buszując w lesie
Buszując w lesie © amiga
Sucho pod mostkiem
Sucho pod mostkiem © amiga

są jak zawsze rozmieszczone perfekcyjnie a teren jest banalny nawigacyjnie, na dokładkę praktycznie nie pa piasku, nie ma błota, nie ma gór... To chyba najłatwiejsza edycja z tych tegorocznych... 

Piękna polska jesień
Piękna polska jesień © amiga

Chwila przerwy
Chwila przerwy © amiga

Pod koniec przejeżdżamy w pobliżu 2 punktów z trasy rekreacyjnej, lampiony początkowo wprawiają nas w zakłopotanie, bo zastanawiamy się czy jesteśmy we właściwym miejscu, czy jednak nie... jednak zerknięcie na mapę utwierdza nas, że to jednak nie nasze  :)

To nie nasz PK
To nie nasz PK © amiga

Wpadamy na metę... jest coś koło 14:30... okazuje się, że całkiem spora grupa bikerów jest już na miejscu... a trasa jak się spodziewałem jest wyjątkowo prosta... to mały prztyczek do organizatorów... ale przypuszczam, że jest to wynik pośpiesznego przeniesienia miejsca zawodów z Pabianic... 

Gdyby jeszcze było trochę cieplej... w bazie pierwsze o czym marzymy to napić się czegoś ciepłego, wkrótce idziemy coś zjeść... i po 15... ruszamy na kwaterę spakować się. Wracamy na rozdanie, lekko spóźnieni... przy okazji w oczy rzuca nam się wariant optymalny trasy mega... to w zasadzie ten nasz, poza kilkoma małymi korektami... m.inn. w okolicy Puszczy Mariańskiej... i na początku... trasy gdzie można to było lepiej objechać...


Niby trasa optymalna, byliśmy bardzo blisko optymalnego wariantu
Niby trasa optymalna, byliśmy bardzo blisko optymalnego wariantu © amiga

Kolorowo tutaj
Kolorowo tutaj © amiga

Cóż trzeba się pożegnać z tym miejscem, z ostatnim BikeOrientem 2015... i powolutku wracać do domu...

W odległość wliczona jest jeszcze trasa z kwatery i powrót do niej

w drodze na BikeOrient

Piątek, 9 października 2015 · Komentarze(0)
Jest trochę po 12 gdy ruszam z małymi sakwami na dworzec PKP w Katowicach, plan z grubsza to dostać się na pociąg do Częstochowy, a później do Koluszek, mógłbym to co prawda zrobić przy pomocy TLK, było by szybciej, ale nie darzę tej spółki szczególną sympatią, głównie dlatego, że nie lubią rowerzystów, nie ma przedziałów na rowery, muszą stać przy kiblu... więc gdy tylko jest okazja, jest alternatywa, nawet jeżeli będę jechał dłużej to nie korzystam z usług TLK... wolę koleje regionalne i śląskie, a chyba najbardziej podoba mi się to co jest w kolejach Mazowieckich, gdzie zrozumiano, że rower to niekoniecznie bagaż... problem... gdzie za rower się nie płaci... i to widać gdy w wagonie jedzie kilkanaście, kilkadziesiąt rowerów... cóż.. pozostałe spółki jeszcze nie zrozumiały swojego błędu... 
W Częstochowie przesiadka, i w drogę do Koluszek gdzie jestem w okolicy 17... teraz mam trochę czasu by zajrzeć tu i ówdzie..., co ciekawe w końcu znajduję w mieście coś co mi się podoba... to coś, to kościół, niestety trwa msza, więc nie ma opcji bym wszedł do środka, podoba mi się targowisko... zaskakuje... ale to dzień targowy... podoba mi się kilka uliczek... są tak inne od tej części miasta którą zwykle widuję... Pod koniec postanawiam coś zjeść... trafiam na stację Orlenu gdzie zaskakuje mnie Kapuśniak - jest naprawdę niezły,  mam też czas na drugie danie, jednak schabowy to już nie ta bajka... cienkie mięso umieszczone w grubej panierce... smak mięsa niewyczuwalny, za to jajko i owszem..., dodatkowo smak psują ziemniaki odgrzewane w mikrofali... 
Na koniec zauważam informację, że mogę kupić jaja z wolnego wybiegu po 8 zł za 10 szt .... dziwny ten Orlen... liczyłem na maksymalnie Hot-Doga i kawę... a była wyżerka.... ;P
Wkrótce dociera Karolina, pakujemy się do samochodu i w drogę do Skierniewic... 


Rokitnica w Akcji ;)
Rokitnica w Akcji ;) © amiga

OrientAkcja Głowno 2015 z Karoliną :)

Sobota, 19 września 2015 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Dzień niezwykły... Dzień OrientAkcji... Od wczoraj jestem w Głownie... Bladym Świtem przyjeżdża Karolina, jest trochę czasu na przywitanie, na opowiadanie, na wiele innych spraw... Wkrótce jednak trzeba pędzić na start, jesteśmy tuż po otwarciu bazy, a tak naprawdę to chyba nawet chwilę przed :) Jest okazja spotkać się ze znajomymi, chociaż to były krótkie chwile, gdzieś się poukrywali... więc zdążyliśmy zamienić tylko kilka słów... Jedynie z Goździkiem nieco więcej porozmawialiśmy, przyszedł na start pokibicować, to jego Miasto... Udzielił nam kilku cennych informacji, włącznie z tym, że piachów nie ma zbyt dużo :)... 

Ostatnie przygotowania przed startem
Ostatnie przygotowania przed startem © amiga

Czas szybko upływa, zaczyna się odprawa,  kolejne cenne informacje staramy się zapamiętać, a to że jezioro jest wyschnięte, a to, że brzoza jest olchą... czy jakoś tak ;P Dowiadujemy się, że nie na wszystkich punktach są perforatory, a trzeba na karty wpisać odpowiedź na pytanie... podczas ostatniej OrientAkcji to się sprawdziło, teraz chyba też... 

Organizatorzy dwoją się i troją
Organizatorzy dwoją się i troją © amiga

Czyżby miały być piachy?
Czyżby miały być piachy? © amiga

Niespodziewany gość na starcie
Niespodziewany gość na starcie © amiga

Dostajemy do rąk mapy...  i.... wariantów będzie chyba tak wiele jak zawodników, nawet pierwszy zaliczany punkt nie jest oczywisty, my mamy w planie zacząć od 7-ki... trasę rozrysowujemy tylko dla pierwszych pięciu punktów... później się zobaczy co będzie... 

Kilka chwili po ogłoszeniu startu ruszamy do pierwszego wyznaczonego

PK7 - Obniżenie terenu nad jeziorem


Trochę obawiam się pociągów jadących na kolejne punkty, tak jest przy tym pierwszym, że sporą grupą bikerów docieramy do miejsca gdzie spodziewamy się lampionu... nawet musimy odstać w kolejce do perforatora :) 
Nie zastanawiając się dłużej ruszamy na

PK11 - Brzeg jeziora


To te wysuszone jezioro o którym była mowa na odprawie..., dojazd dość banalny, pod koniec rzucamy rowery i pieszo udajemy się na poszukiwanie lampionu, kilku bikerów kręcących się w pobliżu ułatwia nam zadanie :) Więc bez większego przedłużania ruszamy na

Wyschnięte jezioro
Wyschnięte jezioro © amiga

PK13 - Ambona myśliwska (jaki kolor ma dach ambony)

Przyznam się, że dawno nie miałem problemów by opisywać trasę z jednego PK do drugiego, ale co można napisać jak się jedzie cały czas lasem :) a punkt jest oddalony o około 2 km od poprzedniego, tyle tylko, że wyraźnie rzednie ilość rowerzystów, widzimy maksymalnie 4-kę... część z przodu, część za nami... ambona jest widoczna z daleka... kolor dachu już niekoniecznie, musimy podjechać bliżej... spisać go na karty i... ruszamy dalej na

PK15 - POMNIK (kto był fundatorem pomnika)

W końcu trochę asfaltów, zagadnięcie przy poprzednim punkcie rowerzyści okazują się lokalnymi bikerami :), znają ten teren... wiec początkowo trzymamy się ich... w zasadzie wspólnie wbijamy się pod pomnik... Zaskoczył mnie jeden z fundatorów :) - ZBoWiD, dawno już nie spotkałem się z tym skrótem... 

Koło ZBOWiD i Społeczeństwo :)
Koło ZBOWiD i Społeczeństwo :) © amiga

Cóż pora ruszać dalej do

PK8 - Brzoza nad brzegiem rozlewiska


Dojazd znów w większości asfaltami, jednak po drodze zaskakuje kilku bikerów którzy odbijają wcześniej, jakoś nie pasuje nam to co zrobili, wygląda na to, że jadą na PK14, tyle, że od drugiej strony ,do PK8 nie mają możliwości się dostać, przynajmniej tak wynika z mapy... dojścia broni rzeka Mroga... Nie przejmując się tym zupełnie jedziemy dalej wcześniej wytyczoną trasą... Wpadamy na punkt, w zasadzie to trochę go przestrzeliwujemy :), góra o 100m... zawracamy i lampion jest widoczny z daleka, a brzoza jest brzozą :)

Kolejny PK odnaleziony
Kolejny PK odnaleziony © amiga

PK14 - Most na wschodniej odnodze Mrogi (omijającej młyn) (Ile desek tworzy wierzchnią część mostu (jego nawierzchnię)?

Zawracamy do asfaltu i jedziemy na Gawronki by wkrótce odbić w ścieżkę prowadzącą do młyna... sam młyn jest w przyzwoitym stanie, zabudowania tuż obok również ciekawie się prezentują... za to są 2 mosty, niektórzy mają problem by określić wschodnią stronę i właściwy most, kompas który mam na ręce pokazuje dobitnie która strona to wschód... Zresztą w pytaniu było tyle informacji, że nawet bez kompasu można było domyślić się o który mostek chodzi...

Drewniany młyn przy którym był kolejny punkt z obliczaniem desek :)
Drewniany młyn przy którym był kolejny punkt z obliczaniem desek :) © amiga

cóż... ruszamy dalej w pierwotnych zamysłach mieliśmy odwiedzenie teraz PK18, jednak bliskość PK1  zmieniła te plany, a PK18... chyba sobie odpuścimy, a może nie? z 17 jest względnie blisko... 

PK1 - Szczyt wydmy

Przebijając się przecinkami przez pola, przez lasy docieramy do asfaltu, ale tylko po to by przejechać na drugą stronę... i znów wbić się w przecinki... tutaj odliczamy metry by nie popełnić pomyłki... plątanina ścieżek nie ułatwia nawigacji... dojeżdżamy do końca ścieżki, a przynajmniej tak na m się wydaje, po okolicznych wydmach widzimy ganiających rowerzystów :)... to nie tutaj, z licznika wynika, że ujechaliśmy ledwie 300m, brakuje jeszcze 400, tylko gdzie ścieżka? Wkrótce okazuje się, że ścieżka jest tyle, że ukryta :)... przynajmniej na jej fragmencie, do PK docieramy na piechotę, podbijamy karty i musimy odszukać rowery. Chwilkę to zajmuje....

Dziurkujemy karty
Dziurkujemy karty © amiga

PK9 - Szczyt wzniesienia
Teraz aż prosi się by pojechać na PK9. tylko czy przebijać się na azymut? Nie... zawracamy do asfaltu... i czerwonym szlakiem rowerowym docieramy na miejsce, może trochę okrężnie, ale przynajmniej bezbłędnie :)

PK17 - Cmentarz wojenny(Ile krzyży na kamiennych postumentach znajduje się na cmentarzu?)

Rozważamy kilka wariantów dojazdu, chyba najlepsza wersja pod względem nawigacyjnym to szlak konny, ale mam do nich uraz... szczególnie w woj. łódzkim... i na jurze Krakowsko-Częstochowskiej gdzie kończy się to często przepychaniem roweru przez piaski... więc... wybieramy przecinki, tak by wyjechać w okolicy Zgody... a stąd na cmentarz niedaleko... :) Chwila liczenia i... zapisujemy informację na kartach...
Spoglądamy na zegarki, na PK18.... co dalej z tym punktem? Niby bliżej niż z 4 ale dalej jest wysunięty mocno na północny-zachód odpuszczamy go... zaliczymy PK3 - i PK12 tak by wyjechać na  na drogę do PK4, PK16 zostawiamy na deser :)

PK3 - Brzeg jeziorka

Dość szybki przejazd do punktu, nawigacyjnie banalny :) podbijamy karty i ruszamy dalej na 

PK12 - Kępa drzew

Zawracamy na nieco bardziej główne szlaki, i znów dotarcie do lampionu banalne, teraz trzeba dotrzeć do głownej drogi by wyjechać na Lisowice

PK4 - Drzewo ok 15m na południe

Początkowo wyjazd na ścieżkę dość przyjemny, jednak im dalej tym droga gorsza, coraz więcej piachu... kilka razy grzęźniemy. po dość długiej walce docieramy do drogi, tylko gdzie my właściwie jesteśmy? są budynki po nazwach na nich dochodzimy do wniosku, że jechaliśmy właściwą drogą, tyle, że na mapie nie było ani słowa o piasku :)... Dotarliśmy do Nowego Chruścina :)... gnamy na Trąby..., Lisowice Małe, docieramy d okolice strumienia, rzeczki, kanału, czy cieku wodnego? Nie wiem jak go okreslić, podbijamy na północ i wkrótce jesteśmy przy PK :)

PK6 - Brzeg jeziora

zawracamy i jedziemy ścieżką po wschodniej stronie rzeczki... aż do asfaltu, zaczynamy rozglądać się za jakimś sklepem... ale nic z tego. Gnamy jeszcze trochę asfaltem i wjeżdżamy w przecinkę która ma nas wyprowadzić na punkt, ale jest ostry zjazd, sporo piasku, chyba lepiej będzie gdy zostawimy rowery i przejdziemy ten kawałek pieszo... 
Kawałek okazuje się sporym kawałem... masa piasków, podejść, urwiste klify nie ułatwiają dotarcia na punkt, w końcu jest... uff...

Dojście do PK było masakryczne
Dojście do PK było masakryczne © amiga

Ale widoki miesamowite
Ale widoki niesamowite © amiga

Trzeba wrócić do rowerów, spory kawałek do przejścia..., przy rowerze chwila na banana :) i ruszamy na 

Nawet jest kopalnia piasku :)
Nawet jest kopalnia piasku :) © amiga

PK10 - Drzewo nad brzegiem zalanego wyrobiska

Spory odcinek asfaltami, tyle, że odbijamy nieco wcześniej niż nasz konkurencja i podjeżdżamy do pk z drugiej strony, zupełnie przypadkowo wyszło na to, że to lepsza droga, dało się po niej jechać :) od strony z której reszta bikerów jechała trzeba było przenosić rowery przez pustynię :) Udało się :)

PK19 - Ambona Myśliwska (Spisz numer ambony)

Dojazd dość prosty od strony Rogoźna-Okrętu, w zasadzie cóż więcej pisać o tym punkcie :)
zawracamy do

PK2 - Górka nad skarpą
Trochę nadrabiany jadąc asfaltami, ale przynajmniej nigdzie nie utykamy... do Pk podjeżdżamy od zachodu... chyba najłatwiejsza droga, wpadamy na PK :)

PK2 - kolejny punkt
PK2 - kolejny punkt © amiga


PK5 - Lewy brzeg strumyka

Dojazd dość banalny, całość szosami, po drodze trafiamy jeszcze na otwarty sklep... Cały Kubuś ląduje w naszych żołądkach, a Woda mineralna wypełnia nasze bidony :)... Punkt znajduje się w pobliżu stacji, wjeżdżamy więc na peron, jedziemy do końca... tam się zatrzymujemy i po schodkach schodzimy na dół.. hyc po kamieniach przez strumyk i punkt zdobyty....
Czasu jest jednak coraz mniej
Pod wiaduktem kolejowym
Pod wiaduktem kolejowym © amiga

PK16 - Ambona Myśliwska (ile desek na płask tworzy jej podłogę (patrząc od dołu)?)

Musimy nieco odbić na północ, czasu coraz mniej, mamy jakieś 40 minut... gnamy jak szaleni, ale jakim cudem Karolina wypatrzyła ambonę za drzewami? Nie mam pojęcia... Deski policzone :) więc gnamy do mety

Meta

Naciskamy mocniej na pedały, ale rowery coś są oporne, to przez ten wiatr... droga dłuży się niesamowicie, co chwilę zerkamy na zegarki, jeszcze 10 minut, miasta nie widać, coś jest chyba nie tak, z mapy wynikało, że od PK mamy góra 8km..., a jedziemy i jedziemy, i końca nie widać, w końcu jest rondo... chwila, przecież nie było żadnego znaku, że jesteśmy w Głownie? Przelatujemy je i wkrótce jesteśmy w centrum, 6 minut.... wpadamy na metę, oddajemy karty... Uff udało się....

Już na mecie
Już na mecie © amiga

Na mecie chwila odpoczynku, dziwnie mało ludzi, okazało się, że dekoracje poszczególnych tras były tuż po zamknięciu poszczególnych tras, więc większość zawodników już pojechała.... 
Zostaliśmy w dość kameralnym gronie... chwila oczekiwania i.... Karolina dostaje medal za zajęcie II go miejsca i nagrodę rzeczową Piwo :)
Gratulacje
Gratulacje © amiga

Medale, nagrody rzeczowe
Medale, nagrody rzeczowe © amiga

Wielka Trójka
Wielka Trójka © amiga

Trochę znajomych, również na podium :)
Trochę znajomych, również na podium :) © amiga

Pora się pożegnać z tym pięknym małym miasteczkiem, szkoda tylko, że jak wspominali mieszkańcy nikt nie informował ich, że coś takiego jest u nich organizowane... 
Nad zalewem w Głownie
Nad zalewem w Głownie © amiga

Niemniej było pięknie ,pogoda dopisała, a piaski... cóż... nie było ich zbyt dużo.... 
A towarzystwo Karoliny nie do zastąpienia... Dziękuję :)

Etisoft-owy wyjazd do Tworoga

Sobota, 12 września 2015 · Komentarze(3)
Sobota, wczesny poranek.... wyjeżdżam o 6:36... trochę później niż pierwotnie planowałem, o 7:00 muszę być w Kochłowicach... a o 8:00 w Gliwicach, nie jest to niemożliwe, ale będę musiał się trochę pospieszyć... 

Jest sobota,... czemu znów jadę go Gliwic... dzisiaj dla przyjemności... na wycieczkę po okolicy... Autorem jej jest Darek od kilku dni widziałem jak kwitnie, jak bardzo się w to zaangażował, jak mu zależy, już kilka miesięcy nie widziałem Darka w takim stanie... Zadowolonego z jazdy na rowerze, z planowania... 

Zastanawiam się ilu będzie chętnych... pogoda jest nie do końca pewna... prognozy kilka razy się zmieniały... może padać, a może być i ciepło... 

Gdy ruszyłem po niebie przewalają się ciężkie chmury... 

Z leciusieńkim opóźnieniem melduję się w Kochłowicach, witam się z Marcinem i wspólnie gnamy do Gliwic, na Szarą. Mamy sporo czasu prawie godzinę, a do przejechania ledwie 19km... 

Wiatr nas nieco wspomaga, jedzie się dość szybko, mamy jednak czas by chwilę porozmawiać...

Pod firmę dojeżdżamy sporo przed czasem, ale okazuje się że już kilak osób czeka, powolutku dojeżdżają kolejni, jest i Darek, mamy jeszcze kilka spraw organizacyjnych do ogarnięcia... 

Wycieczkę czas zacząć, minęła ósma..., krótka odprawa i jedziemy, na dzień dobry trzeba wyjechać z Gliwic, już po 2 km gubimy jednego z uczestników, okazało się, że Krzysiek został przy rowerze, coś w nim poprawiał i... zgubił nas... 

Musimy chwilę poczekać, w pobliżu stadionu Piasta...

Gdy jesteśmy znów razem ruszamy dalej...

Pierwszy przystanek w Szałszy przy tamtejszym drewnianym kościele pod wezwaniem NMP... z XVII w, tuż obok znajduje się pałac, niestety niedostępny, w obecnej chwili znajduje się w rękach prywatnych i... pięknieje, tyle, że nie można wejść na jego teren. Najważniejsze jest jednak to, że nie ulegnie zniszczeniu, że ktoś się nim zaopiekował.

Krótka odprawa
Krótka odprawa © amiga

Sporo się nas zebrało
Sporo się nas zebrało © amiga

Pierwszy z drewnianych kościółków na trasie
Pierwszy z drewnianych kościółków na trasie © amiga

Przy kościółku dołącza do nas jeszcze kilak osób, jesteśmy w komplecie, więc Darek ogłasza kilka spraw organizacyjnych, opowiada o tym miejscu, o naszych dzisiejszych planach wycieczkowych....

Gadu-gadu
Gadu-gadu © amiga


Nie ma co się ociągać, ruszamy dalej, tym razem lekki podjazd na ul Ziemięcickiej... jedziemy grupą do... Ziemięcic by na chwilkę zatrzymać się przy ruinach kościoła...

Ruiny kościoła w Ziemięcicach
Ruiny kościoła w Ziemięcicach © amiga

Krótka przerwa
Krótka przerwa © amiga

Ruszając w dalszą drogę, Darek ostrzega o podjeździe.... tyle, że po chwili odbijamy z podjazdu pod pałac w Kamieńcu, niestety grupą raczej się tam nie wbijemy, wewnątrz znajduje się Ośrodek Leczniczo-Rehabilitacyjny dla dzieci, więc byśmy przeszkadzali. 


Krótka przerwa
Krótka przerwa © amiga


Dalej nie wjedziemy
Dalej nie wjedziemy © amiga

Pałac zza płota
Pałac zza płota © amiga

Za chwilę ruszymy dalej
Za chwilę ruszymy dalej © amiga

Jedziemy dalej, znów krótki podjazd, długi zjazd :), krótki postój przy sklepie... i nieco dalej mamy kolejny drewniany kościół w Księżym Lesie. 

Przy kościele w Księżym Lesie
Przy kościele w Księżym Lesie © amiga

Robi się gorąco, zdejmujemy z siebie wszystko co długie... termometry pokazują grubo ponad 20 stopni...
Kościółek św. Michała jest obecnie remontowany... trudno dostępny, cóż...

Mały serwis rowerów ?
Mały serwis rowerów ? © amiga

Już prawie wszyscy w komplecie
Już prawie wszyscy w komplecie © amiga

Kościół pw. św. Michała w Księżym Lesie
Kościół pw. św. Michała w Księżym Lesie © amiga


Ruszamy dalej,  mijamy Wojska i tamtejszy zdewastowany pałac, nawet się nie zatrzymujemy przy nim, wygląda gorzej niż gdy byliśmy tam z Darkiem 2-3 lata temu... ech
Kolejna krótka przerwa w Tworogu pod pałacem w którym obecnie znajduje się urząd gminy, my jedziemy jednak dalej do Brynku gdzie w okolicach nadleśnictwa mamy dla uczestników małą niespodziankę :)

Ekipa pod wezwaniem w Tworogu :)
Ekipa pod wezwaniem w Tworogu :) © amiga

W firmie przygotowaliśmy mapy i karty, wzięliśmy długopisy i... proponujemy krótką godzinną zabawę w zawody na orientację. Darek chwilę przemawia, wyjaśniając zasady. Wszystkich punktów jest 15... na trasie rowerowej, PK z trasy pieszej nas nie interesują. Mają godzinę na odnalezienie jak największej ilość. Spodziewałem się, że połowa osób będzie kręciła nosami, zostanie w "bazie", a ku naszemu zaskoczeniu, na hasło start, ruszają wszyscy... osobno i w parach... My za to wyjątkowo mamy godzinę czasu :) na odpoczynek...

Na odprawie przed orientem :)
Na odprawie przed orientem :) © amiga

Kilka słów wyjaśnienia
Kilka słów wyjaśnienia © amiga

W między czasie podziwiamy helikoptery
W między czasie podziwiamy helikoptery © amiga

Myślałem, że po 30-40 minutach wrócą pierwsi, a tutaj nic... walka trwała do ostatnich minut... pierwsi na metę przyjeżdżają zaledwie 5, może 6 minut przed "zamknięciem" mety. Gdy już jesteśmy w komplecie po krótkich obradach okazuje się, że wygrał Krzysiek, odwiedził 10 punktów... wow... 

Agnieszka gdzieś pędzi
Agnieszka gdzieś pędzi © amiga

Przyjeżdżają pierwsi
Przyjeżdżają pierwsi © amiga

Już można odpoczać
Już można odpoczać © amiga

Jest i Krzysiek - jak się później okazało zwycięzca :)
Jest i Krzysiek - jak się później okazało zwycięzca :) © amiga

Sławek wpada na metę
Sławek wpada na metę © amiga

Wraca i Agnieszka
Wraca i Agnieszka © amiga

Kolejni zawodnicy wpadają na metę
Kolejni zawodnicy wpadają na metę © amiga

Jeszcze chwila i będziem ywszyscy
Jeszcze chwila i będziemy wszyscy © amiga

Ostatni podróżnicy
Ostatni podróżnicy © amiga

... wracają do bazy
... wracają do bazy © amiga


Gdy wszyscy chwilę odsapnęli, ruszamy dalej do Boruszowic, gdzie wpierw odwiedzamy Papiernię, a nieco później knajpkę tuż obok,

Papiernia w Boruszowicach
Papiernia w Boruszowicach © amiga

pierwotnie planowaliśmy tu dłuższy postój na jedzenie, ale... menu to jakaś porażka, dostępne są tylko odmrażane zapiekanki, hamburgery.. co prawda korzystamy z tej możliwości, ale to pomyłka, aż dziwne, że ta knajpka się utrzymała... przydała by się wizyta Gesslerowej w tym miejscu ;P

Krótka przerwa w knajpce
Krótka przerwa w knajpce © amiga

Na wąskich ścieżkach
Na wąskich ścieżkach © amiga

Jedziemy na Brynek, w okolice tamtejszego pałacu, oczywiście krótka przerwa, Darek prowadzi dalej w okolice ogrodu botanicznego o którym nie miałem pojęcia... 

Pod pałacem w Brybku
Pod pałacem w Brynku © amiga

Zebrało się tutaj wielu
Zebrało się tutaj wielu © amiga

Jedno z piękniejszych miejsc
Jedno z piękniejszych miejsc © amiga

Uśmiech nie schodził nam z twarzy
Uśmiech nie schodził nam z twarzy © amiga

Robimy się coraz bardziej głodni, zatrzymujemy się na chwilę przy pałacu Warkoczów w Rybnej, 

Pałac Warkoczów w Rybnej
Pałac Warkoczów w Rybnej © amiga

nieco dalej przy zamku Wrochemów w Starych Tarnowicach. i pędzimy w okolice leśniczówki w Reptach, tuż przed Darek proponuje

Przy zamku Wrochemów w Starych Tarnowicach
Przy zamku Wrochemów w Starych Tarnowicach © amiga

Jesteśmy prawie wszyscy
Jesteśmy prawie wszyscy © amiga

przejazd przez trasę MTB... Większość korzysta z tego zaproszenia, ale część w tym ja jedziemy do Leśniczówki...

Zamawiamy coś do jedzenia, grzańca :) z piwa... 

Leśniczówka :) w Reptach
Leśniczówka :) w Reptach © amiga

Mija ponad godzina... przy pogaduchach, przy okazji Darek podlicza punkty i ogłasza wyniki :), przy okazji wręczając drobne upominki.... 

Wejście do sztolni
Wejście do sztolni © amiga

Pamiątka po traktacie Wwrsalskim
Pamiątka po traktacie Wwrsalskim © amiga

Gdy ruszamy jest już późno, odpuszczamy więc wizytę przy szybie Maciej, ze zwiedzania już nic nie wyjdzie... zostanie na kolejny raz. Kończymy więc wycieczkę w pobliżu odbudowanego dworku w Zabrzu-Mikulczycach... 

Dworek w Mikulczycach
Dworek w Mikulczycach © amiga

Początkowo jadę w grupie ul Leśną, gdzie ja i Marcin odbijamy na niebieski szlak, przejeżdżamy obok szybu Maciej i jedziemy tyłami Zabrza w okolice Maciejowa... i granicy z Gliwicami... tym razem prowadzę Marcina przez lasy, przez Makoszowy, Kończyce, Halembę :)... 

Gdy wjeżdżamy do Katowic ja czuję, że muszę się czegoś napić, Marcin ma ochotę na Kebaba :) więc jedziemy na Ligotę, ja gaszę pragnienie, on rozwiązuje problem głodu.... Wkrótce pora się pożegnać, do domu mam około 2-3 km... Wkrótce więc zsiadam z rowera... marzę o gorącej kąpieli :)....

To był piękny, ciepły i ciekawy dzień... ekipa dość mocna, chwilami pędziliśmy ponad 40km/h, wszyscy dobrze się bawili i... chyba o to chodziło, a Darek w końcu promieniał, było widać, że to lubi... był w swoim żywiole... :)