Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

O poranku do pracy

Środa, 5 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Wyjazd miał być wczoraj i przedwczoraj, ale nie wyszło, za to dzisiaj już muszę... Tym bardziej, że trzeba przygotować się do wyjazdu formowego w weekend, a ten rok... jest mega nierowerowy... Trzeba trochę to odrobić... Zobaczymy jak to dalej się potoczy. 
Dziś jednak myślę, o tym by jak najszybciej dotrzeć do firmy. Tak wiec pozostaje opcja szos... 

Na drogach mały Armegeddon, sporo samochodów, co rusz ktoś mnie wyprzedza na gazetę... 
W Zabrzu jestem około 8:00, na drogach jeszcze gorzej, w końcu męska decyzja, jadę przez lasek Makoszowski, chwilę odpocznę od ruchu. W parku jest przyjemnie, cisza, spokój, głównie słychać ptaki... 
Poranek w lasku Makoszowskim
Poranek w lasku Makoszowskim © amiga
Słońce już wysoko
Słońce już wysoko © amiga
Na drogi wracam na granicy z Gliwicami, na szczęście tutaj jest prawie pusto :)
Poranek mega przyjemny, ciekawe jaki będzie powrót?

Powrót z pracy

Środa, 5 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z firmy trochę po 16... jest upalnie, słońce grzeje, od początku noszę się z zamiarem wjazdu w las, to chyba jedyna rozsądna decyzja. Tak więc na granicy z Zabrzem wjeżdżam do lasu, przez hałdę i kieruję się na Makoszwy i dalej na Halembę. Spodziewałem się sporo błota na hałdzie i w Sośnicy tej starej w Makoszowach. A tutaj niespodzianka, było kompletnie sucho. Zresztą dalej jest podobnie. 
Stara hałda w Makoszowach
Stara hałda w Makoszowach © amiga
W prawo na Halembę
W prawo na Halembę © amiga
Gdy docieram do Starych Panewnik, jakoś nie mam ochoty by ładować się na drogi, tak więc odbijam jeszcze trochę w bok, i dalej jadę lasami aż w okolice dworca PKP w Piotrowicach. Stąd do domu mam 1.5 km:) 
Miejsce postojowe w lasach Panewnickich
Miejsce postojowe w lasach Panewnickich © amiga
Pięknie rozkwitł
Pięknie rozkwitł © amiga
Przy dworcu PKP w Piotrowicach
Przy dworcu PKP w Piotrowicach © amiga

Fajnie było sobie przypomnieć trasę do firmy... po długim, za długim czasie

Objazd trasy - część druga

Niedziela, 26 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Po wtorkowej ucieczce przed ulewami ponawiamy z Darkiem atak na Morsko. W zasadzie to pozostała część trasy, ta którą musieliśmy odpuścić. Wyjeżdżamy o świcie pociągiem z Katowic. Wysiadamy w Olkuszu. Pogoda lepsza. Minęło kilka godzin od śniadania, rozglądamy się za jakąś cukiernią, może piekarnią, ostatnio wszystko było otwarte, dzisiaj czemuś pozamykane. Chwila zastanowienia... Przecież jest wolna niedziela... I wszystko jasne ;)

Rowerki jeszcze odpoczywają
Rowerki jeszcze odpoczywają © amiga
Jedziemy do Rabsztyna, odbijamy na czerwony szlak i kierujemy się na pobliskie Klucze. Może to ta pogoda, może chodzi o to, że jednak jestem bardziej wypoczęty, ale jedzie mi się nadspodziewanie dobrze, mimo, że kilka górek daje popalić ;)
Zamek w Rabsztynie
Zamek w Rabsztynie © amiga
Jednak po każdym podjeździe jest zjazd i to całkiem konkretny. Tak kręcąc sobie na spokojnie jedziemy w kierunku Kluczy gdzie chcemy podjechać pod punkt widokowy przy pustyni Błędkowskiej. Trochę szkoda, że nie będzie okazji podjechać od strony Chechła, dotknąć piasku.... ale zmiana planu przejazdowego na wariant Krakowski pozbawiła nas tej przyjemności. Może na kolejnym wyjeździe? 
Górki też są ;)
Górki też są ;) © amiga
Wieża widokowa w Kluczach
Wieża widokowa w Kluczach © amiga
Pustynia Błędowska
Pustynia Błędowska © amiga
Pora się zbierać, plan pierwotny zakładał jazdę główną drogą aż w okolice Podzamcza, szybko jednak dochodzimy do wniosku, że to zły pomysł. Droga jest ruchliwa. Jeden czy dwóch rowerzystów to nie problem, ale 50? Zmieniamy wariant, kierunek Kwaśniów, Ryczów... lekki ale kilku km podjazd, sporo lasów. A dalej super fragment szlaku czerwonego z rewelacyjnymi widokami na jurę... 
Kapliczka na Borach (1864) i pomnik partyzantów AK (2000)
Kapliczka na Borach (1864) i pomnik partyzantów AK (2000) © amiga
W cieniu jest lepiej
W cieniu jest lepiej © amiga
Lubię takie miejsca
Lubię takie miejsca © amiga
Ale pięknie :)
Ale pięknie :) © amiga
Docieramy do podzamcza, pora na obiad... tyle, że tutaj niewiele jest. Wszystko to odpust, cepelia, pakujemy się do jakiejś knajpy z ogródkiem, zamawiamy jedzenie i... szkoda gadać. Aż dziwne, że coś takiego istnieje... Zaletą jedzenia było to, że było... Trudno mówić, że było smacznie, zdrowo czy cokolwiek innego. Na szczęście podjedliśmy i możemy jechać dalej. Do Morska już niedaleko, ale na mapie widzę, że będziemy przejeżdżać tuż obok źródeł Czarnej Przemszy... Tam nas jeszcze nie było. Tak więc odbijamy do Bzowa. Źródła trochę zaskakują, choć nie wiem czego oczekiwałem... 
Kiermasz chińszczyzną na Podzamczu
Kiermasz chińszczyzną na Podzamczu © amiga
Źródła Czarnej Przemszy
Źródła Czarnej Przemszy © amiga
Źródła Czarnej Przemszy
Źródła Czarnej Przemszy © amiga
Źródła Czarnej Przemszy
Źródła Czarnej Przemszy © amiga
Miejsce postojowe
Miejsce postojowe © amiga
Kilka fot i wracamy na trasę, Kilkanaście km w większości asfaltem, trochę szutrami, niektóre miejsca widzę pierwszy raz, może dlatego, że gdy kilka lat temu pokonywałem czerwony szlak na tym odcinku było kompletnie ciemno... Start Transjury był o 21.. Tutaj pewnie byliśmy gdzieś koło 1 może 2 w nocy... ;)
Wielki okiennik
Wielki okiennik © amiga
Kościół MB Skarżyckiej
Kościół MB Skarżyckiej © amiga
Na spokojnie docieramy do Morska. Chwila odpoczynku w restauracji i uciekamy do Zawiercia na pociąg. Przed nami jakieś 12 może 13 km dość łatwej drogi. Choć początek nie jest różowy ;) Kilka stromych podjazdów... Widoki z górek zapierają dech... Ostatni 6-7 km to długi zjazd. Kupujemy bilety, i szukamy jakiejś cukierni... Ta chodzi za nami od rana ;)
Zadowolony Darek
Zadowolony Darek © amiga
Przed Zawierciem
Przed Zawierciem © amiga
Przy dworcu polecają nam Marlenkę z lodami i bitą śmietaną. W komplecie kawa... Pycha.... 
Chyba zasłużyliśmy na Marlenkę
Chyba zasłużyliśmy na Marlenkę © amiga
Pociąg przyjeżdża po kilkudziesięciu minutach, wsiadamy do środka i wracamy do domów. Plan wykonany, ale fragment trasy jeszcze do korekty. 

Objazd trasy - część pierwsza

Wtorek, 21 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Wyjazd, czy raczej objazd planowany od kilku dni, meteo i inne prognozy pokazywały, że będzie ciepło..., nie będzie padać. Umawiamy się z Darkiem na objazd całej trasy od Krakowa do Morska. Wyjazd pociągiem, powrót również, tyle że z Zawiercia. 

Pociąg z Katowic rusza o 5:30, jedzie przez Piotrowice, więc mi to pasuje, mam bliżej. Za to Darek musi wpierw dojechać do Zabrza, dotrzeć pociągiem do Katowic i tam wsiąść do "mojego" pociągu.

W Piotrowicach na stacji PKP
W Piotrowicach na stacji PKP © amiga
Przejazd koleją koszmarny, wszytko przez remonty torowisk, prawie na całym odcinku. Ciężko to nazwać jazdą. Z lekkim poślizgiem, ale docieramy do Krakowa, ten o tak wczesnej porze jest piękny. Niewielu turystów, trochę mieszkańców i tyle. 

A w pociągu sprawdziliśmy przez przypadek to co pokazuje meteo. Prognozy zmieniły się bardzo mocno. Gdzieś  po 14 zapowiedziane są opady. Nie wygląda to dobrze. Zresztą niebo jest mocno zaciągnięte chmurami. 
Kościół Mariacki w Krakowie
Kościół Mariacki w Krakowie © amiga
Sukiennice
Sukiennice © amiga
Tylu samochodów na rynku w Krakowie na raz chyba nigdy nie widziałem
Tylu samochodów na rynku w Krakowie na raz chyba nigdy nie widziałem © amiga
Pod zamkiem w Krakowie
Pod zamkiem w Krakowie © amiga
Zaskakujący pomnik
Zaskakujący pomnik © amiga
Zamek w tle
Zamek w tle © amiga
Po krótkim objeździe centrum wyjeżdżamy z miasta, kierunek okolice Tyńca, do miejsca gdzie planujemy za kilka tygodni rozpocząć wycieczkę firmową. Z jednej strony cieszy mnie jura, z drugiej coś czuję, że nie będzie lekko... Suma podjazdów trochę nas zaskoczyła ;) 
Wzdłuż Wisły
Wzdłuż Wisły © amiga
Miejsce startowe ;)
Miejsce startowe ;) © amiga
Tor kajakowy
Tor kajakowy © amiga
Darek korzysta z nawigacji, ja mam mapę z narysowanym śladem, wziąłem to głównie po to by widzieć coś więcej niż tylko najbliższe 100m. Zakładam, że możemy mieć potrzebę skorygowania trasy. Na mapie od razy widać możliwe warianty... Mimo, że te okolice mam trochę zjeżdżone, to jednak są miejsca które zaskakują. Zupełnie nieoczywiste szlaki rowerowe, w tym jeden trochę za miejscem startowym, gdy asfaltowa ddrka prowadzi nas wzdłuż drogi, tyle, że opada i kończy się wałem ;) Bez sensu, już wiemy, że trzeba będzie wybrać wariant terenowy... 
Fajna kładka :)
Fajna kładka :) © amiga
Wisła
Wisła © amiga
Niespodzianka...
Niespodzianka... © amiga
Lubię takie drogi
Lubię takie drogi © amiga
Kierujemy się na dolinę Mnikowską, wjazd nie jest oczywisty, a pierwsze 100 metrów za mostkiem błotniste. Psychika lekko szwankuje ;) Wolę ten fragment przejść. Za to dalej... jest pięknie, ścieżka rozszerza się, pojawia się Matka Boska ;) na skale. Prowadzą do niej schody... Wygląda to nieziemsko ;) ale my jedziemy dalej. To przecież dopiero początek. 
W dolinie Mnikowskiej
W dolinie Mnikowskiej © amiga
Zadowolony Darek :)
Zadowolony Darek :) © amiga
Ciekawy odcinek...
Ciekawy odcinek... © amiga
Matka Boska Mnikowska ;)
Matka Boska Mnikowska ;) © amiga
Lubię takie skałki
Lubię takie skałki © amiga
Uwielbiam lasy
Uwielbiam lasy © amiga
Widoki niesamowite
Widoki niesamowite © amiga
Spore fragmenty szosami, czuję, że droga cały czas lekko się pnie... To niewielkie nachylenie, ale odczuwalne. Na spokojnie dojeżdżamy do Rudawy i kierujemy się do doliny Będkowskiej. Pamiętam ją z wojaży z Karoliną sprzed miesiąca. Zastanawia mnie ten wyjazd terenowy z dolinki. Nie mam pojęcia jak wygląda. Za to warto było sobie przypomnieć jak wygląda dolinka. Niby nie zapomniałem, ale te skałki... szczególnie Sokolica i Dupa Słonia ;)
Dom w którym podobno mieszkał Sienkiewicz
Dom w którym podobno mieszkał Sienkiewicz © amiga
W dolinie Będkowskiej
W dolinie Będkowskiej © amiga
Sokolica
Sokolica © amiga
Mały wodospad w dolinie Będkowskiej
Mały wodospad w dolinie Będkowskiej © amiga
Wyjazd z dolinki ten terenowy początkowo jest lekko błotnisty, ale nie jest to nic szczególnego, więc jedziemy dalej. Jednak gdy wjeżdżamy między drzewa, zaczyna być średnio... Głębokie koleiny wypełnione wodą, wszędzie pełno błota. Na dokładkę pojawiają się uskoki... Te 2 km... zajmują nam prawie 30 minut. Ta opcja musi wylecieć z planu przejazdu. Tylko się zmęczymy, a część osób po nim zrezygnuje. Są jeszcze 2 opcje wyjazdu asfaltem, obie strome, ale chyba lepiej po asfalcie podprowadzić kawałek rower niż tarzać się w błocie. 
Wariant terenowy w dolince Będkowskiej...
Wariant terenowy w dolince Będkowskiej... © amiga
Znowu asfalt ;)
Znowu asfalt ;) © amiga
Nie jest źle
Nie jest źle © amiga
Z chmur od czasu do czasu kapie
Z chmur od czasu do czasu kapie © amiga
Dalej jest trochę szutrów, jakiś krótki odcinek po trawie i mamy zjazd do doliny Prądnika, na wysokości bramy Krakowskiej  :) 
Zaskoczył mnie bruk i nachylenie, choć wolę po tym zjeżdżać niż podjeżdżać ;) W dolince sporo wycieczek, trzeba uważać, ale i tak stajemy co chwilę robiąc zdjęcia.  
Szkoda, że nie ma słońca
Szkoda, że nie ma słońca © amiga
Zjazd do Ojcowa
Zjazd do Ojcowa © amiga
Brama Krakowska
Brama Krakowska © amiga
Skałki :)
Skałki :) © amiga
Zamek w Ojcowie
Zamek w Ojcowie © amiga
Kapliczka pw. Św. Józefa Robotnika
Kapliczka pw. Św. Józefa Robotnika © amiga
Wnętrze kapliczki
Wnętrze kapliczki © amiga
Maczuga Herkulesa
Maczuga Herkulesa © amiga
Pieskowa Skała
Pieskowa Skała © amiga
Za Pieskową skałą, jest długi "nudny" odcinek, Darek postanawia go nam urozmaicić w chwili gdy nawigacja proponuje mu zjechanie na kilka km z głównego szlaku. Podjazd może i fajny, nie za długi, widoki piękne, ale to nachylenie ;) Chwilę trwa walka z samym sobą by nie zejść.....  
Po stromym podjeździe ;)
Po stromym podjeździe ;) © amiga
Żółte pola
Żółte pola © amiga
Co jakiś czas delikatnie kropi, zbliżamy się do Rabsztyna, robimy tam postój w restauracji. Szybki obiad i gdy chcemy ruszyć zaczyna padać...  Na szybko zaglądamy na radary meteo. Idzie na nas jakiś Armageddon. Niby do Morska 45 km, ale w deszczu będzie się średnio jechać. Zmiana planów. Jedziemy do Olkusza, pociąg będzie na jakiś czas... trzeba będzie to przeczekać. Może na miejscu znajdziemy coś cichego, spokojnego. Gdy docieramy do dworca leje już okrutnie. Sprawdzamy rozkłady pociągów, mamy ponad godzinę. Jedziemy na poszukiwanie kawiarni z ogródkiem, zamawiamy deser i pani kelnerka prawie się nie zabiła o nasze rowery... Kawa rozlana, piwo uciekło... Jedynie ciasto nie ucierpiało ;)
Chmury zaczynają straszyć
Chmury zaczynają straszyć © amiga
W oczekiwaniu na pociąg w Olkuszu - coś poszło nie tak ;)
W oczekiwaniu na pociąg w Olkuszu - coś poszło nie tak ;) © amiga

Po pyszny deserze wracamy na dworzec PKP. Wsiadamy do pociągu i wracamy do domów. Szkoda, że pogoda pokrzyżowała nam plany. Tak niewiele brakło. Wiemy za to, ze musimy tutaj wrócić i przejechać pozostały odcinek. 
Na dworcu w Olkuszu
Na dworcu w Olkuszu © amiga

Nasze wędrowanie po Malcie - dzień trzeci

Środa, 8 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Kolejny dzień na Malcie, niestety ostatni, około 11 odlatujemy do Polski. Trzeba więc wykorzystać cały czas jaki nam pozostał. 
Zrywamy się z łóżek jeszcze gdy jest ciemno. Pakujemy się, jemy śniadanie i w końcu żegnamy naszą Maltańską kwaterę. 
Prawie biegniemy na przystanek autobusowy... w parku trwa impreza. Nie wiem czy od wczoraj, czy to już dzisiejsza? ;)

Autobus przyjeżdża o czasie, wsiadamy, płacimy 3 euro i rozsiadamy się... Mamy dobre kilkadziesiąt minut dojazdu do Valetty... 
Na miejscu szok... nie ma turystów :) W końcu miasto jest przebieżne ;)... Można pospacerować, można coś zwiedzić, zobaczyć.... 
Chyba najbardziej zachwyca nas wschód słońca, jest niesamowity, jest piękny....
Valetta budzi się do życia
Valetta budzi się do życia © amiga
Ruiny w centrum Valetty
Ruiny w centrum Valetty © amiga
Centrum Valetty
Centrum Valetty © amiga
Wschód słońca na uliczkach Valetty
Wschód słońca na uliczkach Valetty © amiga
Pomnik gołębia?
Pomnik gołębia? © amiga
Plac w Valettcie
Plac w Valettcie © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
W górnym ogrodzie
W górnym ogrodzie © amiga
Wschód słońca w Valettcie
Wschód słońca w Valettcie © amiga
Świt na Malcie
Świt na Malcie © amiga
Słońce wstaje
Słońce wstaje © amiga
Okolice górnych ogrodów
Okolice górnych ogrodów © amiga
Okolice górnych ogrodów
Okolice górnych ogrodów © amiga
Widoki niesamowite
Widoki niesamowite © amiga
Budzi się dzień
Budzi się dzień © amiga
Górny ogród o poranku
Górny ogród o poranku © amiga
Po uliczkach krążymy dobrą godzinę, gdy pojawia się więcej ludzi postanawiamy zakończyć zwiedzanie, tym bardziej, że na lotnisko wybieramy się z buta ;) To co mi znowu przeszkadzało Valettcie, ale występuje też w naszych miastach to smród starej frytury i wszechobecnych barów z kebsami... Po prostu dookoła śmierdzi...  
Widok uliczek, jednak zrobił swoje :) zachwyceni wychodzimy z miasta. Odpalamy nawigację, bo głupio byłoby nie zdążyć na samolot ;), czy zabłądzić wśród wąskich uliczek... 
Zadowolona Karolina :)
Zadowolona Karolina :) © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Czaszka na podłodze kościoła
Czaszka na podłodze kościoła © amiga
Misrah San Gorg
Misrah San Gorg © amiga
Przywieźli drzewa ;)
Przywieźli drzewa ;) © amiga
Budka telefoniczna, ciekawe czy telefon działa?
Budka telefoniczna, ciekawe czy telefon działa? © amiga
Niesamowite są te drogi :)
Niesamowite są te drogi :) © amiga
Bazylika Matki Bożej z Góry Karmel w Valletcie
Bazylika Matki Bożej z Góry Karmel w Valletcie © amiga
Prokatedra św. Pawła w Valletcie
Prokatedra św. Pawła w Valletcie © amiga
Dość charakterystyczna zabudowa
Dość charakterystyczna zabudowa © amiga
Plac w Valettcie
Plac w Valettcie © amiga
Misrah San Gwann
Misrah San Gwann © amiga
Rondo w Valettcie
Rondo w Valettcie © amiga
Piękna aleja :)
Piękna aleja :) © amiga
Widok z Floriany na Valettę
Widok z Floriany na Valettę © amiga
Oczywiście mamy cały czas opcję skorzystania z autobusów, ale po co... Mamy nogi. Faktem jest, że nieźle się załatwiłem, buty obtarły mnie do krwi, kuśtykanie to ból, łydek, kręgosłupa... przynajmniej wiem, że żyję ;) Dziś i tak jest nieźle... 
Idąc uliczkami zauważamy sad... to złe słowo, ogród pomarańczowy.... Szkoda, że nie można było wejść do środka. Z zewnątrz robiło to wrażenie :) 

Słońce jest coraz wyżej, robi się gorąco, o ile jeszcze z rana mieliśmy coś na siebie pozakładane, to kurki lądują w plecaku :)
Drzewko pomarańczowe :)
Drzewko pomarańczowe :) © amiga
Holy Trinity Church
Holy Trinity Church © amiga
Trochę zmęczeni
Trochę zmęczeni © amiga
Nawigacja prowadzi nas ciekawymi drogami
Nawigacja prowadzi nas ciekawymi drogami © amiga
Nawigacja mówi nam skręć w prawi, w lewo... itd, mimo tego kontroluję co jakiś czas, czy nie próbuje nas wyprowadzić na manowce. Zaskakuje mnie prowadząc przez "pole golfowe" czy boisko...  ale przechodzimy bez najmniejszych problemów.  Niektóre uliczki, drogi już znamy, przejechaliśmy tędy przedwczoraj rowerami :). Idąc pieszo zastanawiamy się jak to podjechaliśmy? ;)
Wejście na cmentarz muzułmański
Wejście na cmentarz muzułmański © amiga
Luqa - Wąskie uliczki
Luqa - Wąskie uliczki © amiga
Po dłuższym spacerze jesteśmy na lotnisku, mamy sporo czasu do odlotu, trzeba co nieco skonsumować, dopić wodę, bo i tak nas z nią nie wpuszczą dalej... 
Już na lotnisku, pora pożegnać się z Maltą
Już na lotnisku, pora pożegnać się z Maltą © amiga
Odprawa przebiega bez problemu, pakujemy się do środka samolotu. Niestety wizzair rozrzuca nas po samolocie, ja jestem gdzieś z przodu, Karolina z tyłu. Gdy już jesteśmy w powietrzu okazuje się, że nie ma problemu z przesiadką ;) 
Przez okienko podziwiamy Maltę z wysoka, trochę później mijamy Sycylię, Włochy... 

Po 2.5 godzinie lądujemy we Wrocławiu... teraz jakoś trzeba dojechać do Tomaszowa... Przed lotniskiem stoi autobus, za chwilę ma odjazd, pakujemy się do środka licząc na to że dowiedzie nas w kilkadziesiąt minut do centrum miasta. 
Czas strasznie ucieka... przejażdżka trwa i trwa...  Po ponad godzinie jesteśmy na dworcu PKP i zaczynają się problemy z pociągami z biletami... 
Jedziemy do Częstochowy tam będzie przesiadka z obowiązkowym spacerem pomiędzy dworcami. Czasu będzie sporo, godzina a do pokonania 2.5 km... Jednak pociąg na starcie ma już 10 minut opóźnienia, rozmawiamy z konduktorem. Twierdzi, że nadrobimy to na trasie.... jakoś mu nie wierzę... 
I mam rację. Gdy docieramy do Częstochowy mamy 10 minut na dotarcie do dworca głównego. Wskakujemy do taksówki... pierunem docieramy na dworzec, udaje się jeszcze kupić bilety w kasie na dalszą podróż. Ufff.... Bezpieczni wracamy do domów :)

O ile przelot z Malty zajął nam 2.5 godziny to po Polsce przejazd to kolejne 6 godzin. 

Dzięki Karolina za kolejną niesamowitą podróż :)

Nasze jeżdżenie po Malcie - dzień drugi

Wtorek, 7 maja 2019 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Wstajemy nieco później niż pierwotnie planowaliśmy, może to zmęczenie dnia poprzedniego. Powolutku się zbieramy, dzisiaj dzień rowerowy, co bardzo nas cieszy. Choć... z kilku powodów nie wzięliśmy na Maltę ubrań rowerowych. Jadę więc w dżinsach ;) Nie pamiętam kiedy zrobiłem coś podobnego poza wyjazdami na myjnię ;) Obstawiam, że szwy zrobią swoje... cóż ciekawe jak będzie.

Podobnie jak i wczoraj korzystamy z mapy, mało szczegółowej mimo stali 1:40000 oraz nawigacji. Droga nie wydaje się początkowo specjalnie skomplikowana, musimy jednak ponownie przywyknąć do jazdy po niewłaściwej stronie drogi. Po jakimś czasie udaje się to ogarnąć i jazda jest bezpieczna. Gdzieniegdzie kluczymy pomiędzy uliczkami. Tyle, że dzisiaj już kościoły w środku miasta już na nas nie wywierają takiego wrażenia, są zbyt powszechne, są zbyt podobne do siebie. Podobnie dzieje się z opuncjami. Wczoraj z rana zatrzymywaliśmy się przy prawie każdej... Dzisiaj... to już codzienność ;)
Okolice Gudji
Okolice Gudji © amiga
Għaxaq
Għaxaq © amiga
Kościół w Għaxaq
Kościół w Għaxaq © amiga
Żejtun
Żejtun © amiga
Zbliżamy się do Marsaxlokk
Zbliżamy się do Marsaxlokk © amiga
Wczesny wyjazd ma pewne zalety, ruch na drogach jest mały, zresztą nie jedziemy przez wielkie miasta, tylko małe miasteczka. Wkrótce docieramy do morza. W zasadzie spotkaliśmy się z nim po raz pierwszy wczoraj, ale wiatr jakoś nas odstraszył od bezpośredniego kontaktu. Dziś jest inaczej... 
Kościół w centrum Marsaxlokk
Kościół w centrum Marsaxlokk © amiga
W porcie Marsaxlokk
W porcie Marsaxlokk © amiga
Sporo łódek :)
Sporo łódek :) © amiga
Gdy wychylamy się z nabrzeża widzimy krystalicznie czystą wodę, widać pływające w niej rybki, widać dno... Przypomina to nasze najczystsze rzeki i jeziora. Nie ma nic wspólnego z Bałtykiem, który od zawsze kojarzy mi się z pływającym syfem... Po prostu człowiek ma ochotę wskoczyć do takiej wody :)... Mija dobra chwila nim opuszczamy Marsaxlokk... 
W wodzie widać małe rybki
W wodzie widać małe rybki © amiga
Marsaxlokk - port
Marsaxlokk - port © amiga
Sporo łodzi
Sporo łodzi © amiga
W oddali widać Marsaxlokk
W oddali widać Marsaxlokk © amiga
Chyba trochę przesadzają z paleniem
Chyba trochę przesadzają z paleniem © amiga
Wyspa nie jest płaska, to w zasadzie skała, raz wyższa, raz niższa, podjazdy chwilami szokują, osobiście brakuje mi budów i pedałów SPD... Docieramy do Marsaskali, ponownie jesteśmy przy brzegu... Tutaj kontakt z wodą jest jeszcze bliższy... To naprawdę niesamowite... i chyba największe zaskoczenia. 
W drodze do Marsaskali
W drodze do Marsaskali © amiga
Okolice San Tumas
Okolice San Tumas © amiga
Pięknie tutaj
Pięknie tutaj © amiga
Niesamowicie czysta woda
Niesamowicie czysta woda © amiga
Uśmiechnięta Posterunkowa :)
Uśmiechnięta Posterunkowa :) © amiga
Morze Śródziemne
Morze Śródziemne © amiga
Powolutku jedziemy wzdłuż wybrzeża, jest pięknie, choć chwilami wiatr daje o sobie znać. W końcu postanawiamy odbić w kierunku centrum wyspy, ściąć część szlaku gdzie nie spodziewamy się niczego specjalnego, a mogłoby się to skończyć niepotrzebnymi przelotami tam i z powrotem. Mimo mapy i nawigacji udaje nam się kilka razy pojechać nie tak, na szczęście błędy dość szybko korygujemy. 
Mocno zabudowane wybrzeże
Mocno zabudowane wybrzeże © amiga
Łodzie wypłynęły chyba....
Łodzie wypłynęły chyba.... © amiga
Okolice Żonqor
Okolice Żonqor © amiga
Ciekawe miejsce
Ciekawe miejsce © amiga
Łodzie nawet na skrzyżowaniach dróg
Łodzie nawet na skrzyżowaniach dróg © amiga
Madonna Tad-Dawl Chapel
Madonna Tad-Dawl Chapel © amiga
Jedzie samochód, jak tu się minąć?
Jedzie samochód, jak tu się minąć? © amiga
Słońce pali niemiłosiernie, po pierwszej opaleniźnie jeszcze schodzi mi skóra, a już szykuje się kolejna ;) Gdy docieramy w okolice Tarxien zaczynamy kołować po mieście, są chwile gdzie ruch samochodowy jest paskudny, gdzie postanawiamy połamać trochę przepisów jadąc chodnikiem. Jest bezpieczniej, mimo, że ludzie dziwnie na nas się patrzą. I co z tego ;) Trafiamy na pastizzerie, zaopatrujemy się w kilka lokalnych przysmaków. Każdy z innym nadzieniem i kombinujemy gdzie zjeść. Spokojne miejsce z ławeczką odnajdujemy do kilku minutach. To okazja by zajrzeć do mapy i ustalić gdzie właściwie jesteśmy. Po Zsynchronizowaniu nawigacji z mapą, okazuje się, że w okolicy jest kilka ciekawych pozycji do obejrzenia, ale to po drugim śniadaniu :)
Kościół Matki Bożej Łaskawej w Żabbar
Kościół Matki Bożej Łaskawej w Żabbar © amiga
Dalej mam wrażenie, że wszyscy jadą pod prąd ;)
Dalej mam wrażenie, że wszyscy jadą pod prąd ;) © amiga
Paola Parish Church
Paola Parish Church © amiga
Przerwa w Tarxien
Przerwa w Tarxien © amiga
Kościół w Tarxien
Kościół w Tarxien © amiga
Malta Islamic Center
Malta Islamic Center © amiga
Droga do Valetty
Droga do Valetty © amiga
Trochę pokrążyliśmy po Tarxien, wracamy na wybrzeże, tym razem północno-wschodnia część. Widoki niesamowite, kierujemy się do Valetty, to stolica Malty. Jak to zawsze bywa w takich miejscach liczba turystów zabija naszą chęć zwiedzania, tak więc kilka szybkich zdjęć i uciekamy dalej. Wyjeżdżając z miasta, w zasadzie to gdy jesteśmy pod murami Valetty jakaś baba otwiera drzwi samochodu może metr przed Karoliną, jestem kilka metrów za zdarzeniem, ale gacie mam pełne... Karolina nie miała szans na wyhamowanie. Uderzyła w drzwi... Baba coś pyskuje, sam na nią krzyczę, Karolina odjeżdża.... Po kilkuset metrach zjeżdża na pobocze... Adrenalina puściła.... widzę jak się trzęsie, siadamy odpoczywamy, pocieszam ją, zjadamy trzecie śniadanie ;), Mija dobre kilkadziesiąt minut. Mimo, że chodnik jest wąski korzystamy z niego, mimo tego, że od czasu do czasu pojawiają się piesi... 
Z murów Valetty
Z murów Valetty © amiga
Niesamowite widoki
Niesamowite widoki © amiga
Widok na Florianę
Widok na Florianę © amiga
W kierunku Valetty
W kierunku Valetty © amiga
Mury i winda w Valettcie
Mury i winda w Valettcie © amiga
Górny ogród
Górny ogród © amiga
Widoki zapierają dech
Widoki zapierają dech © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Fort Manoel
Fort Manoel © amiga
Floriana Heritage Trail
Floriana Heritage Trail © amiga
Sarria Church - Floriana
Sarria Church - Floriana © amiga
Msida - port
Msida - port © amiga
Docieramy w do Msidy, tutaj możemy dać sobie spokój z drogami, pojawia się szeroka promenada, możemy się rozkoszować widokami, nie musimy mieć oczu dookoła głowy, a to pomaga, po niedawnym zdarzeniu. Jeszcze jakiś czas jedziemy wzdłuż wybrzeża, jednak patrząc na zegarki i dystans do Mosty modyfikujemy trasę. Oczywiście kręcimy się gdzieś pomiędzy miasteczkami źle, skręciliśmy i .... by nie zaliczać podjazdu po raz drugi wnosimy rowery po schodach. Jest szybciej i krócej ;)
Msida Parish Church
Msida Parish Church © amiga
Szeroka promenada
Szeroka promenada © amiga
Żaglowiec w porcie
Żaglowiec w porcie © amiga
Balluta
Balluta © amiga
Wąskie drogi pomiędzy kamiennymi murami
Wąskie drogi pomiędzy kamiennymi murami © amiga
W San Gwan odnajdujemy Lidla, muszę się napić, słońce robi swoje, a może źródełko wyschło. Wpadam do środka i... jakoś podobnie jest... Postanawiam prócz picia kupić Liony, pewnie będą smakować inaczej ;). Gdy spoglądam na skład widzę napis.... wyprodukowano w Polsce i Warszawski adres ;) Za to Kinnie niesamowicie dobre. Czuję gorzką pomarańczę, chyba cynamon. W Polsce nie widziałem tego napoju, a szkoda. Jest pyszny... 
Wkrótce ruszamy dalej... zahaczając to tu to tam. Do Mosty docieramy kilkanaście minut przed czasem... 
Resztki wiatraka
Resztki wiatraka © amiga
Bazylika św. Heleny w Birkirkara
Bazylika św. Heleny w Birkirkara © amiga

Chwilę rozmawiamy z właścicielem rowerów, chyba zaskoczyliśmy go taką trasą :) Mówi że Karolina to twarda twardej baby... :) I ma rację, ma całkowitą rację :) Wkrótce rozstajemy się z przemiłym panem i kombinujemy co dalej z tam pięknie rozpoczętym dniem :)

Nasze wędrowanie po Malcie - dzień drugi

Wtorek, 7 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Pomysłów było kilka, pierwszy i podstawowy to z buta wrócić na kwaterę... tylko czegoś żal... Po namyśle wskakujemy do autobusu jadącego na zachodnie wybrzeże :)... 3 euro później jesteśmy na miejscu, przy plażach pokrytych piaskiem. Do zachodu słońca jakieś 2 godziny, Jesteśmy ciut za wcześnie, może gdyby ta nie wiało, to byśmy zostali tutaj dłużej. Trochę spacerujemy, trochę focimy i... pakujemy się do kolejnego autobusu tym razem do Valetty.
Okolice Manikaty

Okolice Manikaty © amiga
Zaskoczył mnie ten rower na Malcie ;)
Zaskoczył mnie ten rower na Malcie ;) © amiga
Wieża Għajn Tuffieħa
Wieża Għajn Tuffieħa © amiga
Jedna z niewielu plaż na Malcie
Jedna z niewielu plaż na Malcie © amiga
Słońce coraz nliżej
Słońce coraz nliżej © amiga
Golden Bay Beach
Golden Bay Beach © amiga
Lubię taki eklimaty
Lubię taki eklimaty © amiga
Wieczór w Valettcie
Wieczór w Valettcie © amiga
Słońce już zachodzi
Słońce już zachodzi © amiga
Mury Valetty o zachodzie słońca
Mury Valetty o zachodzie słońca © amiga
Turystów pełno
Turystów pełno © amiga

Słońce zaczyna zachodzić, do odjazdu autobusu na kwaterę mamy jeszcze kilkadziesiąt minut, wykorzystujemy to na szybkie odwiedzenia miasta, po raz drugi, tym razem bez rowerów. Turystów jak mrówków, postanawiamy wrócić tutaj jutro o świcie. Myślę, że turyści będą jeszcze spali. To dobry pomysł :)
Tak więc wskakujemy do kolejnego autobusu i po 30 minutach lądujemy pod kwaterą. Jest ciemno gdy wchodzimy do środka... Pora na późną kolację, na szybkie częściowe spakowanie się. Jutro pierwszy autobus do Valetty odjeżdża o 5:30.... 


Nasze jeżdżenie po Malcie - dzień pierwszy

Poniedziałek, 6 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Trudno jest się przyzwyczaić do rowerów... Są ciut za małe, amortyzatory to zwykłe sprężyny. Brak pedałów SPD też mnie trochę opóźnia. Ale najważniejsze, że jedziemy. Z perspektywy siodełka świat wydaje się lepszy. Tylko te drogi, ten ruch lewostronny, i te ronda. Koszmarne ronda. Na tych nieco bardziej ruchliwych siada nam psychika... Muszę przyznać, że gorszych kierowców nie widziałem... Na szczęście boczne drogi pomagają, tutaj można jechać. Cisza  spokój, od czasu tylko jedzie samochód dający znać z daleka, że się zbliża... 

Z daleka od centrum
Z daleka od centrum © amiga
Boczne drogi na Malcie
Boczne drogi na Malcie © amiga
Czas strasznie ucieka, chcemy być na mecie przed zmrokiem, a ten zapada w ciągu kilkunastu minut po zachodzi słońca. Mało tego dzień jest krótszy niż w Polsce. 
Qormi
Qormi © amiga
San Bastjan Church
San Bastjan Church © amiga
Przy polu Glfowym
Przy polu Glfowym © amiga
St. Andrew's Church
St. Andrew's Church © amiga
Malutki cmentarz na Malcie
Malutki cmentarz na Malcie © amiga
Do kwatery docieramy gdy zaczyna się ściemniać, rowerki zostają na parterze w przedsionku, profilaktycznie informujemy o tym właścicielkę. Teraz pora na kolację, pora na piwo Maltańskie, pora na owoce Opuncji ;)

I powiem tak, piwo... nie kupować, Nawet Lech bezalkoholowy bije na głowę to co tutaj piją. Za to opuncje są przyjemne w smaku. Przypominają mi kiwi. Te mniej dojrzałe są takie sobie, za to te mocno czerwone, czy raczej już bordowe są niezłe... 

Pora udać się na spoczynek, kolejny dzień zapowiada się intensywny :)

Wrocław w drodze na Maltę z Karoliną :)

Niedziela, 5 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień w drodze. Trasa dookoła polski :), Katowice - Myszków - Tomaszów Mazowiecki... 
Spotkanie z Karoliną i jedziemy do Wrocławia.... 

We Wrocławiu wydaje nam się, że mamy sporo czasy, tak więc co nieco zwiedzamy, zaglądamy tu i ówdzie, gdy nagle okazuje się, że czas gdzieś ucieka... Wynajmujemy więc na szybko rowerki miejskie i jedziemy w kierunku Lotniska... Zostawiamy rowery na ostatnim możliwym punkcie NextBikea. Szkoda, że nie ma go na lotnisku. Ułatwiłoby to nam sprawę. Mamy godzinę i jakieś 5 km do przejścia.

Sprawdza chyba pogodę na telefonie ;)
Sprawdza chyba pogodę na telefonie ;) © amiga
Pomnik we Wrocławiu
Pomnik we Wrocławiu © amiga
Ślady po powodzi z 1997 roku
Ślady po powodzi z 1997 roku © amiga
Pali się?
Pali się? © amiga
Jaś i Małgosia
Jaś i Małgosia © amiga
Rynek Wrocławski
Rynek Wrocławski © amiga
Makieta kościoła
Makieta kościoła © amiga
2 czaszki :)
2 czaszki :) © amiga
Wewnątrz kościoła pw św. Elżbiety Węgierskiej we Wrocławiu
Wewnątrz kościoła pw św. Elżbiety Węgierskiej we Wrocławiu © amiga
Na zewnątrz kościoła
Na zewnątrz kościoła © amiga
Rowerki dwa
Rowerki dwa © amiga
Cmentarz żydowski we Wrocławiu
Cmentarz żydowski we Wrocławiu © amiga
Karolina wpada na pomysł, a może by skorzystać z komunikacji miejskiej? Przystanek jest tuż obok. Zaglądamy... autobus będzie za 3 minuty :) Na szybko kupujemy bilety w biletomacie i... chwilę później przyjeżdża autobus. Po 10 może 15 minutach jesteśmy na lotnisku, mamy trochę czasu by coś zjeść, czegoś się napić. Aż do Malty nie będzie okazji na nic... chociaż może będzie w złotej strefie... ;) Gdzie 0.5l wody kosztuje 7zł... 
Na lotnisku
Na lotnisku © amiga
W końcu wsiadamy do samolotu. Jest po 21... za oknem czarna czerń... niewiele widać, jedynie światełka miasta nikną w dole. 

Na Malcie lądujemy około 23:40... Pada deszcz :)... Ciekawe... Prognozy o tym nie wspominały... 15 minut później jesteśmy już na kwaterze... Teraz szybko spać, bo dzień zapowiada się długi

Od mechanika

Sobota, 4 maja 2019 · Komentarze(2)
Szybki przelot z Chorzowa Starego do domu. Trzeba się jeszcze przygotować do jutrzejszego wyjazdu ;)

Staw Maroko

Staw Maroko © amiga