Porankowy wyjazd do pracy..., na zewnątrz dość przyjmnie..., można nawet powiedzić, że ciepło jak na tą porę roku..., chociaż weekend był cieplejszy..., bardziej słoneczny. Trzeba się jednak cieszyć tym co się ma..., prognozy wskazują od połowy tygodnia załamanie pogody, będzie lało :( Mimo tego, że wyjeżdżam później, jadę po terenie..., mam ochotę na małe szaleństwo... i na święty spokój..., ciszę w lesie. W Sośnicy coś mnie podkusiło i zaliczam pełny podjazd na hałde, jadę szczytem, jesienne mgły unoszące się nad okolicą robią niesamowity klimat... Jest pięknie.
Po pracy szosami..., z firmy wychodze późno, 15 min później jest już ciemno, chcę się jak najszybciej znaleźć w domu, chcę odpocząć....
Wyjeżdżając z placu budowy na Rogoźnickiej w Zabrzu, a może już Rudzie Śląskiej natykam się na jakiegoś palanta w "Cienkolu", który nie wie czy chce jechać, czy stać..., masakra..., ma pierwszeństwo..., zachowuje się jakby pierwszy raz za kółkiem siedział, co za...., oj poleciała ciężka wiązanka... Za to podniosło mi się ciśnienie i kilka km miałem dodatkowe dopalanie :) W sumie było nieźle...
CHŁOPCY Z PLACU BRONI - kiedy już będę dobrym człowiekiem
Ponownie po terenie, ostatnio spodobał mi się przedłużony mocno terenowy wariant, dzisiaj powtórka z małą korektą, jeszcze więcej terenu ;0, ale kto mi zabroni... Muszę odreagować, a to najlepsza opcja... Na dokładkę całość nagrywam kamerką, przyda się na długie zimowe wieczory :)
Kolejny dzień, tyle, że po jednodniowej przerwie rowerowej, wczoraj niestety rower nie wkomponował się do całości więc musiał zostać w domu... na szczeście na krótko... dzisiaj już normalnie. tzn z opoźnieniem po szosach mknę do pracy...
Powrót po kilku szosowych przejazdach musiałbyć po terenie..., wybieram trasę nieco dłuższą, za to jak wjeżdżam w Sośnicy w teren tak dopiero 3 km przed domem witam się z cywilizacją... Genialny wariant, szkoda, że mało nim jeździłem, ale jest jeszcze szansa na kilka przejazdow nim w tym roku... :)
Kolejny poranek, kolejny raz biorę jakieś prochy na rzeziębienie i pędzę do Gliwic po szosach... klasyk... jestem spóźniony...., początkowo się spinam, ale nie chce mi się... czuję lekką gorączkę, pocę się nimiłosiernie.... Na szczeście docieram do Gliwic w jednym kawałku... mogę się przebrać i trochę rozgrzać... :)
Poranek jak to poranek o tej porze roku... nic się nie chce... przeziębienie dalej męczy..., wyjeźdżam późno, bardzo późno..., nawet nie myślę o jakiejś alternatywie przejazdu... muszę pechąć szosami... Całkiem spory ruch, boję się korków..., nie wiem jak będzie w Zabrzu, bo tam tracę ostatnio najwięcej czasu... Dojeżdżam do granicy Rudy Śląskiej i Zabrza. Zaczęli wylewać asfalt na ul Rogoźnickiej.... po chyba 6-7 miesiącach... jeszcze chwila i będzie rewelacja. Dojeżdżam do Kończyc jadę w kierunku centrum i korka nie ma... zaskakujące. Okazuje się że skończyl się remont torowisk tramwajowych w tej części Zabrza. Nie muszę się przebijać między blachosmrodami... Reszta trasy to już bajka:)
Powrót z pracy również nie terenowo, w trakcie dnia tel. muszę lecieć szsami a wieczorem jeszcze krótki wypad do znajomych ustawić i dekoder TV... w suei szybki szpil, ale wymusilo to na mnie zniamę wcześniejszych planów... cóż... :) i tak było miło
Wariant dojazdówy skrócony... wylot z Helenki... do pracy jedynie 16-17km, niedaleko. Powinienem dotrzeć w 40 min, wybieram raczej boczne drogi, niejstety nei wszędzie jest tak różowo i kawałki mam do przejechania po bardziej ruchliwych szosach...
W końcu trzeba wrócić do domu..., tyle, że dzisiaj mam ochotę na jazdę po terenie, pogoda również do tego zachęca..., Pakuję się więc przez hałdę w Sośnicy, a później prosto, prosto, prosto, aż do halemby. Po drodze zero bikerów..., zero ludzi, nikt nie lazi, nie żeby mi to przeszkadzało, ale i tak czegoś brakuje... Prognozy na ten tydzień i tak są rewelacyjne... więc może jutro, może pojutrze kogoś spotkam?