Masakra... 7:40 a ja dopiero na rowerze... jakiś obłęd... muszę gnać ile wlezie... Na szczęście poranek słoneczny i ciepły, coś około 15 stopni... Problem dla odmiany stwarza ruch na drogach... jest niesamowicie duży, wyjazd z Katowic stwarzał poważny problem, w wielu miejscach korki. Dopiero gdy minęła 8:00 i minąłem Kochłowice zaczęło się luzować. Dopiero od tego miejsca można było nieco spokojniej pojechać. Do firmy docieram kilka minut przed 9:00... Coś czuję, że dzisiaj będzie wszystko w biegu.
Minęła 17:00... Jest przyjemnie ciepło, prawie 20 stopni, słonecznie, mam około godzinę do zachodu słońca... Jadę lasem. Wjeżdżam do lasku Makoszowskiego, później szybka prosta na Makoszowy i wjeżdżam na chyba najczęściej wykorzystywaną przeze mnie wersję terenową... Na starej hałdzie wita mnie błoto... tutaj jest to prawie norma, musi nie padać przez 2 tygodnie by toto się wysuszyło... alternatywą jest delikatne nadłożenie drogi przez lasy Makoszowskie. Za hałdą kolejne zmagania z terenem po wycince. W końcu jednak dojeżdżam do Halemby, znowu kawalątek po szosach, zaczyna się ściemniać, trzeba skracać, jeżeli nie chcę jechać po zmroku... Staję jeszcze na moment w Starej Kuźni i... ruszam przez ostatni fragment leśny - przez las Panewnicki. Wktórce docieram do Ligoty, Piotrowic i Ochojca..
Skillet - Awake and Alive
Wyjazd z 30 minutowym opóźnieniem... ech... kiedy się nauczę wcześniejszego wstawania, a może to efekt późnego wschodu słońca, mam wrażenie, że go potrzebuję do normalnego działania. Gnam po szosach bez żadnych kombinacji, mam okazję podziwiać po raz kolejny wschód słońca... tylko co z tego gdy jest stosunkowo chłodno, chociaż pewnie za miesiąc będę marzył o takich wysokich temperaturach.
Prawie klasyczne późne wyjście z domu... Jest prawie 7:20 gdy dosiadam roweru. 6 stopni na starcie, spore mgły i prawie bezwietrznie. Jadę po szosach, bo alternatywa raczej nie wchodzi w rachubę, niemniej trochę brakuje mi porannej jazdy lasem, wczoraj wieczorem udało się to trochę odrobić. Może wracając również wybiorę się lasami... Może..
Lampki obowiązkowo odpalone... widoczność max na 50 metrów... trzeba bardzo uważać, dobrze, że samochody mają odpalone lampy... Późniejszy wyjazd skutkuje przebijaniem się przez korki, tak jest aż do Kochłowic, później zaczyna się luzować. Za to gdy minęła 8:00 jest rewelacyjnie, drogi puste, no prawie puste.
Koń /The Horse - 9 Languages / Wieloma językami K. Cicha
Na starcie 4 stopnie... wyszedłem późno... prawie jak zawsze... ech cóż zrobić.. Stosunkowo zimno, ale świeci słońce, w zasadzie dopiero wstaje, niemniej poranek piękny... Dodatkowa warstwa ciuchów bardzo się przydaje. W Rudzie Śląskiej chyba po raz pierwszy wjeżdżam na rowerówkę, no... może drugi i to tylko dlatego, że chciałem zrobić kilka zdjęć wschodu słońca... Zapowiada się naprawdę piękny dzień... Pod koniec pozwalam sobie na wjazd w lasek Makoszowski... Gdyby tak mieć wolne...