Wpisy archiwalne w kategorii

Solo

Dystans całkowity:86682.07 km (w terenie 14611.30 km; 16.86%)
Czas w ruchu:3846:14
Średnia prędkość:22.54 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:321037 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3340130 kcal
Liczba aktywności:2661
Średnio na aktywność:32.57 km i 1h 26m
Więcej statystyk

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 10 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjazd dość późno... jest kilka minut po 17... ale jeszcze dzisiaj kilka drobiazgów do zrobienia... kolejny raz profilaktycznie wrzucam rower do serwisu, by poprawić naciąg szprych... W końcu za kilka dni wszystko musi działać idealnie... Nie może być żadnych problemów na trasie... w trakcie planowanej wyprawy.... W chwili wyjazdu piekło... jednak opcji nie ma... muszę jechać do domu szosami... jeszcze parę rzeczy do przygotowania... jadę z grubsza najszybszą drogą, bez jakiś odchyłek... pewnie kilka kolejnych dni będzie równie pokręconych :)

Zawsze wszędzie ich sporo
Zawsze wszędzie ich sporo © amiga

Na Helenkę

Sobota, 8 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdża o 15:11... na zewnątrz jest piekło... jednego jestem pewien... nie chcę dzisiaj przesadzać forsować się... będę unikał otwartej przestrzeni, będę uciekał gdzieś pod drzewa, jeżeli się da...  Pewnie nie wszędzie... ale będę się starał.... 
Już po kilku minutach rozpuszczam się... Wyjeżdżam z Katowic i wjeżdżam na leśne szlaki prowadzące wzdłuż stawów księżycowych... Co chwilę robię kilka łyków...

Sporo lasu, sporo cienia, ale to i tak niewiele pomaga, powietrze stoi, żadnego podmuchu.... w trakcie jazdy jest jeszcze ok, ale.. gdy tylko muszę stanąć, bo skrzyżowanie, bo światła... oblewam się potem... 

A susza miała być tylko chwilowa
A susza miała być tylko chwilowa © amiga

Na Pawłowie odbijam na niebieski szlak... chyba to najlepszy wariant...  korzystam z niego aż do os. Młodego Górnka... tyle, że po drodze mylę ścieżki, dzięki czemu chyba nieco go skracam, ale tak zarośnięta jest okolica, że łatwo je pomylić, niemniej i tak ląduję w Biskupicach a do os Młodego Górnika jest niedaleko...

Dziura w moście na niebieskim rowerowym
Dziura w moście na niebieskim rowerowym © amiga

Dalej chciałem jechać przez Krajszynę, ale oczywiście coś źle skręciłem wróciłem do Rokitnicy :).... Stamtąd w zasadzie tylko jedna droga... 

Docieram na miejsce.... rozpływam się... masakra... 

Piątek rano

Piątek, 7 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Wyjazd o 7:15..., całe 5 minut wcześniej niż wczoraj.... szaleństwo... gdy wychodzę na zewnątrz czuję, palące słońce, niby jest tylko trochę ponad 20 stopni... ale w słońcu sporo więcej... Na dokładkę wiatr nie po mojej myśli, a może jednak po mojej? Chłodzi mi twarz przez całe 30 km... powinno mnie to cieszyć... 

Każdy postój to momentalnie oblanie się potem... dzisiaj wyjątkowo mam postój na przejeździe na Wirku..., robiąc zdjęcie wywala się endomondo... świetnie... 

Testuję nowe tarcze hamulcowe... to co pokazują zaskakuje mnie jak zużyte i niewydajne były te stare... szczególnie te na tyle...  gdzie tarcza była solidnie już spiłowana

Kolejny postój już w Gliwicach, na budowanym rondzie... dzisiaj z rana wylewali 2gą warstwę asfaltu... więc jest szansa, że od poniedziałku będzie można tamtędy jechać już normalnie... 

Ciekawe jak będzie wieczorem... pewnie jakieś piekło... 

Przerwa w drodze
Przerwa w drodze © amiga

Jedzie pociąg
Jedzie pociąg © amiga

Piątek wieczorem

Piątek, 7 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam gdzieś przed 17..., żar leje się z nieba... termometry wspominają coś o 35... Horror.... Wiem jedno jadę w cieniu, jadę lasem, zabieram ze sobą litr wody a po drodze wiem, ze stanę na Halembie... W sklepie coś kupię... będzie otwarty... moze nawet sięchłodze, bo mają klimatyzację :)

Na błogosławionego Czesława mały postój... 3 warstwa asfaltu już wylana, więc w poniedziałek będzie już chyba otwarte to nowe rondo :)

Znowu postój na czerwonym
Znowu postój na czerwonym © amiga

Jadę przez hałdę na Sośnicy... tylko na szczycie jest bezdrzewnie ale szybko go mijam i znowu mogę gnać lasem... zaskakują mnie kałuże w lesie kiedy padało? Wygląda na to, że chyba niedawno, może w nocy... Na Halembie zgodnie z planem staję przy sklepie, kupuję coś do picia... jakieś tabletki przeciwbólowe...  coś źle się czuję... 

Chwilę później wjeżdżam w lasy Panewnickie, temperatura wyraźnie niższa... licznik pokazuje jedynie 32,4 stopnia w cieniu ;P 

Ta temperatura w lesie... w cieniu
Ta temperatura w lesie... w cieniu © amiga
Już niedługo to miejsce bezie wyglądało inaczaj
Już niedługo to miejsce bezie wyglądało inaczaj © amiga

Napoje dopijam w parku na Zadolu, dzisiaj to miejsce jest prawie wyludnione, nikt normalny przy takiej temperaturze tu się nie pojawia... 
Aktualna wersja Szaraka ;P
Aktualna wersja Szaraka ;P © amiga
Prawie zero ludzi w parku na Zadolu
Prawie zero ludzi w parku na Zadolu © amiga

Nieco dalej na boisku Kolejarza zaskakuje mnie drzewo a w zasadzie kolor jego liści i to, że połowa już jest na ziemi... 
Kolor drzewa mnie przeraża
Kolor drzewa mnie przeraża © amiga

W domu... robię wszystko by się schłodzić... chyba najbardziej pomaga kąpiel... :)

Czwartek rano

Czwartek, 6 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
W tym tygodniu jakoś nie mogę się przemóc by wcześniej wyjeżdżać... Na rowerze jestem dopiero o 7:18... cóż... znowu będę musiał pędzić... szosami...

Dzisiaj mam w planie odwiedzić rowerowy... by zmienić tarcze na większe... jak chcę Szarakiem pojeździć w górach.... Stare i tak są już zużyte , szczególnie widać to na tylnej... ale to dopiero wieczorem...

Pomimo późnego wyjazdu nie ma jakiegoś szczególnego ruchu na drogach... wydaje się że jest normalnie, a jednak... coś wisi w powietrzu... Kilka razy - dokładnie 4, ktoś wyjeżdża mi pod koła z podporządkowanej w tym... raz autobus  linii 197 już w Gliwicach wyjeżdża na "wariata" z ul Świętego Michała... na ul Sikorskiego... widział mnie z daleka... a jednak wjechał na drogę, ciekawe jak ludzi w środku się czuli, bo też hamował... może wydawało mu się, że wiózł kartofle? 

Pełnia była kilka dni temu.... więc co jest? Wysokie temperatury zagotowały niektórym mózgi? Bo tak to wygląda... jak przez dłuższy czas było nieźle tak dzisiaj mamy dzień świra...

W chwili wyjazdu termometr wskazywał 22 stopnie... ciekawe co będzie wieczorem? Chyba się ugotuję... 

W lasku Makoszowskim przez który jadę widzę, że ostatnia burza sprzed 2 dni gdy ukrywałem się przed nią pod wiatą przystankową, narobiła sporo szkód...  masa połamanych konarów, widać, że po ścieżkach płynęły rzeki... i wypłukały z nich co nieco... 


Ścieżka w lasku Makoszowskim
Ścieżka w lasku Makoszowskim © amiga

Kolejka oczekujących na wjazd na rondo
Kolejka oczekujących na wjazd na rondo © amiga

Czwartek wieczór

Czwartek, 6 sierpnia 2015 · Komentarze(5)
Wyjeżdżam jakieś 15, może 20 minut po 16... muszę dotrzeć do Katowic przed 18.... spieszy mi się jak diabli... W sklepie czekają na mnie adaptery do tarcz... Jakiś obłęd... Coś co powinno być na stanie w każdym najmniejszym serwisie, jest prawie niedostępne... Serwis z którego korzystam w Gliwicach nawalił, przez 2 tygodnie nie sprowadzili mi tego... a Śnieżka już w niedzielę... Masakra..
Do tej pory nie spieszyło mi się, mieli mieć to na bank... i... dali ciała...

Cóż... 
Obdzwoniłem większość okolicznych serwisów i sklepów w okolicy począwszy od Gliwic i Przyszowic, przez Zabrze, Rudę Śląską... i... dopiero w Katowicach w Bikershopie mieli... tyle.. że muszę tam dotrzeć, mam 30 km... trochę ponad... 

Gnam na wariata... wyjeżdżam z Gliwic, przelatuję przez Zabrze i Rudę... Za Kochłowicami skracam trasę przez las i Kokociniec. Nie do końca pamiętam w który miejscu jest sklep... z grubsza kojarzę tylko jego nową lokalizację... 

Udaje się tam dotrzeć na czas... a nawet nieco przed... adaptery na mnie czekają... przy okazji kupuję 2 nowe tarcze alligatora... i nowe chwyty, stare już zaczynały się rozpadać... 

Po powrocie do domu... mały serwis roweru... wymiana tarcz... i szok... na tyle gołym okiem widać ile się spiłowało... po założeniu nowych nawet klamki pracują inaczej...zmierzyłem suwmiarką... wypiłowałem ponad 0,4mm z tarczy... przez póltora roku... 


Nowa tarcza
Nowa tarcza © amiga

Środa rano

Środa, 5 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Dzisiaj jestem spóźniony, wyjeżdżam dopiero o 7:20... jestem jakiś zmęczony? Zastanawiam się czym...? Bark znowu dał się we znaki... Do niedzieli musi być jak nówka... 

Z rana na szybko wymieniłem jeszcze łańcuch... 

A sama droga... cóż.. pod wiatr... i to dość silny, zachodni... kręcenie zupełnie nie idzie... 

Jednak przyglądam się drogom, okolicy, po wczorajszej nawałnicy którą miałem okazję przeżyć w Zabrzu... obserwuję jak wygląda okolica... 

W Katowicach nic... nawet najmniejszej kałuży..., dopiero od granicy z Rudą Śląska pojawiają się gdzieniegdzie delikatne rozlewiska... 
ale to wszystko... Dopiero gdy dojeżdżam do Zabrza i to tej części graniczącej z Gliwicami widać połamane gałęzie, leżące tu i ówdzie konary... Widać, że to była bardzo lokalna burza... objęła zachodnią część Zabrza i wschodnią Gliwic... Mogłem to na spokojnie przeczekać w firmie... albo wyjechać 10 minut wcześniej... Cóż...

Dzisiaj te miejsca już nie wyglądają tak groźnie jak wczoraj, przystanek ocalał... może się jeszcze kiedyś przyda?

Dzisiaj to miejsce wygląda zdecydowanie spokojniej
Dzisiaj to miejsce wygląda zdecydowanie spokojniej © amiga

Środa wieczór

Środa, 5 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam o 16:40... masakra jak późno... miałem wyjechać sporo wcześniej... a wyszło jak zawsze... 

Jest gorąco... zastanawiam się, czy starczy mi bidon picia... już po 20 minutach muszę z niego skorzystać, pocę się niesamowicie...

Na chwilę podjeżdżam w pobliże stadiony Górnika Zabrze... później odbijam do lasku Makoszowskiego, tam jest chłodniej, myślę by pojechać lasem, ale... rower sam jedzie na Chudów..., Bujaków, Mikołów... Jadę przez Podlesie i... słyszę w oddali odgłosy grzmotów... 

sprawdzam na radarach meteo... Murcki odpuszczam, to tam wali, tam leje... Kostuchna gdzie jestem jest na granicy opadów... Zmieniam plany i odbijam szosą już na Piotrowice... Uciekam przed burzą... Przez 5 km wypatruję kolejnych wiat przystanków autobusowych, ale nie muszę z nich korzystać, wyjątkowo jestem szybszy niż burza... a To co później widziałem na animacji z radarów przypomina burzę z wczoraj... Lokalne oberwanie chmury... 

W domu...  piję... litr w bidonie to mało... kolejne 2 zeszły po powrocie... A podobno jutro ma być cieplej... 

Żniwa trwają
Żniwa trwają © amiga

Prawie jesień
Prawie jesień © amiga

Wtorek rano

Wtorek, 4 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam dość późno... jest 7:15... jest przyjemnie ciepło... jadę szosami, szybko się orientuję, że dzisiaj mam wiatr w plecy... 
Już po chwili czuję, że wyraźnie lepiej mi się kręci...rower sam jedzie... 

W Piotrowicach jadę za jakimś zawalidrogą... rowerzystą... cała szerokość jezdni jego... jedzie od krawędzi do krawędzi, dziwnymi zrywami... masakra... w końcu go wyprzedzam...nie lubię takiej jazdy...za kimś kogo nie można być pewnym co zrobi za chwilę.

Droga dzisiaj umyka, nawet nie wiem kiedy mijam górki w Rudzie Śląskiej... ruch na drogach także minimalny, pomimo tego, że jest dość późno...

Docieram do firmy... niezły czas wyszedł... tylko co z tego...  góry dopiero zweryfikują formę, a ta jest taka sobie... po zeszłorocznym upadku... 

W firmie szybka kąpiel... i do pracy... 

Dzisiaj w Katowicach TdP... znowu mnie tam nie będzie... z drugiej strony... chyba wolę jechać rowerem... :) niż się temu przyglądać.. 

Muszę pamiętać by kupić hak
Muszę pamiętać by kupić hak © amiga

Wtorek wieczór

Wtorek, 4 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z firmy przed 17... gdy wychodzę świeci palące słońce, jest duszno, gorąco... Decyduję że pojadę lasem... tam powinno być chłodniej... Więc skręcam an Sośnicy w okolice hałdy, gdy zaczyna kropić... hmmm... pada coraz mocniej... zmieniam moją decyzję... gorące powietrze i opady to prawie murowany przepis na burzę...a szczyt hałdy, czy las to najgorsze możliwe miejsce na coś takiego...

Odbijam z powrotem do cywilizacji i gnam drogami na Zabrze... leje coraz bardziej... na wiadukcie jestem już cały przemoknięty, a to dopiero 3 minuty opadów... komórka w tylnej kieszonce już pewnie pływa. Docieram do przystanku... już kilku rowerzystów się tam schroniło... 

Leje coraz bardziej, grzmi, pioruny walą po okolicy, wiatr odrywa gałęzie i nieco większe konary... kilka razy uderzają o wiatę przystankową... 

Nawet przez chwilę zastanawiam się czy nie przelecieć do tej naprzeciwko... 

Mija dobre pół godziny... na radarach widzę, że to lokalna zawierucha... wisi nad tym miejscem... gdy deszcze nieco mniej pada ruszam, i tak jestem przemoknięty...  Komórki w plecaku... mam nadzieję, że nie zamokną... Ubrałem wiatrówkę, pewnie i tak niewiele pomoże... 

Brodzę w rwących strumieniach tworzących się na drogach... woda jest przyjemnie ciepła :)

Gdy jadę, kolejne fale ulewy skutecznie utrudniają jazdę, woda zalewa mi oczy, okulary... w Kończycach staję pod kolejną wiatą... mija dobre 10 minut.. uspokaja się nieco... 

Ruszam dalej..... W Rudzie Śląskiej widać, że opady były mniejsze, są nawet miejsca zupełnie suche... gdy wjeżdżam do Katowic...  od ul Bałtyckiej... jest zupełnie sucho, nie spadła nawet kropla... ludzie dziwnie na mnie się patrzą gdy jadę  i kapie ze mnie, z roweru.... wiatrówka mokra - przylega do ciała... 

Ciekaw co sobie myślą... pewnie wariat wjechał na myjnię samochodową ;P

Trochę się rozpadało
Trochę się rozpadało © amiga