Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Środa rano

Środa, 12 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Ostatni w tym tygodniu wyjazd do pracy... wyjeżdżam z opóźnieniem, podobnie zresztą jak wczoraj, jest 7:20 na zegarze gdy ruszam w siną dal.... Wiatr wyraźnie zmienił kierunek, dzisiaj już tak nie pomaga... ale co mi tam... zastanawiam się jak mi minie ten dzień... co się stanie... a może przesadzam... może będzie spokojnie... pozamykam kilka tematów by mieć z nimi spokój przez następne 2 tygodnie... gdy będę poza Śląskiem :)

Droga mija dość składnie, szybko... nie ma większych problemów z jazdą, temperatura o poranku znowu zaskakuje... powyżej 24 stopni... później jeszcze cieplej... 

W firmie obowiązkowa kąpiel... i do pracy

Coraz wyżej
Coraz wyżej © amiga

Wtorek wieczór

Wtorek, 11 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Udało się wyjść dzisiaj nieco wcześniej... gdy ruszam jest 16:30... i jest gorąco... 36 stopni na liczniku... cóż zrobić... Pozostało jedno wpakować się do lasu tam może będzie chłodniej... Omijam jednak hałdę z daleka, objeżdżam ją przez makoszowy, dopiero tam pakuję się w las... jest ciut chłodniej... Widać jednak na każdym kroku jak bardzo potrzebne są deszcze, drzewa zrzucają liście..., owoce... wygląda to jak jesień, a w końcu do niej jest jeszcze sporo czasu... jednak wrażenie miałem jedno... 
Po drodze małe uzupełnienie płynów na Halembie.... i jakoś udaje się dotrzeć do domu :)

Gdzieś leci
Gdzieś leci © amiga

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 10 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjazd dość późno... jest kilka minut po 17... ale jeszcze dzisiaj kilka drobiazgów do zrobienia... kolejny raz profilaktycznie wrzucam rower do serwisu, by poprawić naciąg szprych... W końcu za kilka dni wszystko musi działać idealnie... Nie może być żadnych problemów na trasie... w trakcie planowanej wyprawy.... W chwili wyjazdu piekło... jednak opcji nie ma... muszę jechać do domu szosami... jeszcze parę rzeczy do przygotowania... jadę z grubsza najszybszą drogą, bez jakiś odchyłek... pewnie kilka kolejnych dni będzie równie pokręconych :)

Zawsze wszędzie ich sporo
Zawsze wszędzie ich sporo © amiga

Uphill Śnieżka 2015

Niedziela, 9 sierpnia 2015 · Komentarze(5)
Niedziela...  9.08.2015 roku... a my po raz kolejny stawiamy się w Karpaczu na kolejnym Uphillu na Śnieżkę, to chyba powoli już tradycja..., nie wiem,. co mnie zmusza do tego by się zapisywać na kolejne edycje... Może w marcu mam przymrożony mózg? ;P

W tym roku z firmy jest nas trzech... Darek, Krzysiek i ja...

Kilka dni przed było pewnie, że to nie będzie mój popisowy wjazd..., Kondycja po zeszłorocznych upadkach dalej nie taka, bark odzywa się co jakiś czas... ale plan to dotarcie na szczyt... nieważne jak... 

Temperatura na starcie to trochę ponad 20 stopni... dość przyjemnie, słońce za chmurami... jest nieźle. Nie za gorąco, nie za chłodno... 
Na pocieszenie to tylko kilometr w górę... Gdy wszystkie formalności zostały już ogarnięte, - wizyta w biurze zawodów, odebranie pakietów, nadanie przesyłki na szczyt, jedziemy na krótką rozgrzewkę, zastanawiam się ile to daje... ? Pewnie coś i owszem... chociaż jestem przyzwyczajony raczej do tego że wsiadam na rower i jadę ;P

około 2km  po górkę i wracamy... do startu już niewiele czasu... 

Ustawiamy się i czekamy na rozpoczęcie Uphillu

Start...

Droga początkowo po asfalcie... niby jest pod górkę, ale tutaj zawsze da się jechać, nie wiem co będzie dalej pod Wangiem... boję się tego gdyż w tym roku jadę na rowerze crossowy, co prawda opony 1.75" ale... to dalej nie jest góral... mało tego sam rower jest stosunkowo ciężki....

Pod Wangiem pierwszy potwór... pierwsze solidne nachylenie... wjeżdżam mozolnie, pokonuję potwora... ale nieco później  czuję, że muszę zejść... przechodzę kawałek... już jest lepiej, wsiadam na rower i dalej pod górkę... 

Chwilę przed startem
Chwilę przed startem © amiga

Zaskakuje mnie spora ilość piasku na ścieżkach... jakieś solidne ulewy musiały go wypłukać z lasu i nanieść na ścieżkę... o dziwo jedzie się po tym dużo lepiej... nie rzuca tak na kamieniach, droga jest równiejsza... Co nie zmienia faktu, że lekko nie ma... 

Na podjeździe jeszcze kilka razy decyduję się zejść z rowera i kawałek podprowadzić, to nie mój rok górskich podjazdów, tym bardziej, że w górach byłem w tym roku 2 razy... w czerwcu na wycieczce firmowej i trasa byłą dość krótka zupełnie niepodobna do tego co jest na śnieżce... Chociaż... chwilami przewyższenia wyglądały podobnie... ;P

Gdzieś za strzechą akademicką widzę gościa, rowerzystę na ziemi... na poboczu... chwila rozmowy, stracił przytomność na podjeździe... Już czuje się lepiej, pytam się czy czegoś nie potrzebuje... ale twierdzi że jest lepiej... zainteresowali się też nim jacyś turyści... więc nie zostawiam go samego... 

Na mecie dowiaduję się, że został zabrany przez obsługę... 

Mijam strzechę akademicką, drugi potwór na trasie... tutaj czeka bufet... biorę kubek z wodą i wylewam go na głowę... jest lepiej..., jadę dalej, nie staję, nie zatrzymuję się na dłużej... 

Jeszcze trochę i jest siodło...  rower się rozpędza, ale tutaj czuję, że rower crossowy nie domaga... nie nadaje się na szybkie zjazdy po kamienistym podłożu... za wąskie opony.... zbyt słaba amortyzacja... a może po prostu za bardzo dopompowałem koła?

Ostatnie 2 km... mozolna wspinaczka... na rowerze dojeżdżam wyżej niż w zeszłym roku... za to nieco deprymujące jest to, że z naprzeciwka jadą rowerzyści... zjeżdżający ze szczytu... cholernie to niebezpieczne... nieprzyjemnie... co z tego, że mają prędkość niewiele większą niż ja... tyle, że ścieżka nie jest zbyt szeroka... 

Ostatnie 300m z buta... na szczyle ledwo żyję... spoglądam na czas.... prawie identyczny z tym zeszłorocznym... Jak ? Nie wiem...

Kilka minut później dojeżdża Darek... zmęczony jak diabli... w tym roku bez przygotowania z kilkumiesięczną przerwą do rowera, ale i tak chwała że nie nie poddał i dotarł na szczyt.
Najlepiej poszło Krzyśkowi pomimo tego, że był to jego debiut... 

Za to szokujące jest to, że padł rekord wszech czasów wjazdu na Śnieżkę... 47 minut... jakaś kosmiczna wartość... ja w tym czasie nie byłem nawet pod Strzechą... 

2 kierunkowy ruch na ścieżce na szczyt to chyba nie najlepszy pomysł
2 kierunkowy ruch na ścieżce na szczyt to chyba nie najlepszy pomysł © amiga

Jakoś dziwnie się to ogląda gdy nie ma tłumu rowerzystów
Jakoś dziwnie się to ogląda gdy nie ma tłumu rowerzystów © amiga

Zawsze było tutaj pełno
Zawsze było tutaj pełno © amiga

Krzysiek zadowolony z wjazdu
Krzysiek zadowolony z wjazdu © amiga

Po raz kolejny na szczycie Śnieżki... chyba nie mogę tam normalnie wejść i chyba nigdy nie byłem pieszo ;P
Po raz kolejny na szczycie Śnieżki... chyba nie mogę tam normalnie wejść i chyba nigdy nie byłem pieszo ;P © amiga

Szczęśliwy Darek
Szczęśliwy Darek © amiga

Chwila odpoczynku i pora na trudniejszą cześć imprezy zjazd na dół... Początkowo krótki podjazd, później długi zjazd... ale piasek robi mimo wszystko swoje... nie rzuca tak rowerem... jak zawsze... jednak jak wspomniałem wcześniej rower crossowy średnio nadaje się do zjazdów w górach... 

Łańcuszek rowerzystów
Łańcuszek rowerzystów © amiga

W Karpaczu...pora na odpoczynek... dekorację zwycięzców... i zastanowienie się co dalej... 
Wrażenie jest jedno, impreza podupada... jest coraz gorzej zorganizowana, pamiątkowe koszulki byle jakiej jakości... 2 lata temu były rowerowe, w zeszłym roku sportowe... a w tym wycieruchy... 
Zjazd do Domu Śląskiego zaraz po wjeździe to chory pomysł... pytanie kto na to wpadł? Organizatorzy czy władze Parku? Obstawiam tych drugich.... 

Z zalet... dopisała aura :)... pogoda wymarzona na takie wyczyny, piasek na ścieżce pomagał... tylko ta kondycja... 

Na Helenkę

Sobota, 8 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdża o 15:11... na zewnątrz jest piekło... jednego jestem pewien... nie chcę dzisiaj przesadzać forsować się... będę unikał otwartej przestrzeni, będę uciekał gdzieś pod drzewa, jeżeli się da...  Pewnie nie wszędzie... ale będę się starał.... 
Już po kilku minutach rozpuszczam się... Wyjeżdżam z Katowic i wjeżdżam na leśne szlaki prowadzące wzdłuż stawów księżycowych... Co chwilę robię kilka łyków...

Sporo lasu, sporo cienia, ale to i tak niewiele pomaga, powietrze stoi, żadnego podmuchu.... w trakcie jazdy jest jeszcze ok, ale.. gdy tylko muszę stanąć, bo skrzyżowanie, bo światła... oblewam się potem... 

A susza miała być tylko chwilowa
A susza miała być tylko chwilowa © amiga

Na Pawłowie odbijam na niebieski szlak... chyba to najlepszy wariant...  korzystam z niego aż do os. Młodego Górnka... tyle, że po drodze mylę ścieżki, dzięki czemu chyba nieco go skracam, ale tak zarośnięta jest okolica, że łatwo je pomylić, niemniej i tak ląduję w Biskupicach a do os Młodego Górnika jest niedaleko...

Dziura w moście na niebieskim rowerowym
Dziura w moście na niebieskim rowerowym © amiga

Dalej chciałem jechać przez Krajszynę, ale oczywiście coś źle skręciłem wróciłem do Rokitnicy :).... Stamtąd w zasadzie tylko jedna droga... 

Docieram na miejsce.... rozpływam się... masakra... 

Piątek rano

Piątek, 7 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Wyjazd o 7:15..., całe 5 minut wcześniej niż wczoraj.... szaleństwo... gdy wychodzę na zewnątrz czuję, palące słońce, niby jest tylko trochę ponad 20 stopni... ale w słońcu sporo więcej... Na dokładkę wiatr nie po mojej myśli, a może jednak po mojej? Chłodzi mi twarz przez całe 30 km... powinno mnie to cieszyć... 

Każdy postój to momentalnie oblanie się potem... dzisiaj wyjątkowo mam postój na przejeździe na Wirku..., robiąc zdjęcie wywala się endomondo... świetnie... 

Testuję nowe tarcze hamulcowe... to co pokazują zaskakuje mnie jak zużyte i niewydajne były te stare... szczególnie te na tyle...  gdzie tarcza była solidnie już spiłowana

Kolejny postój już w Gliwicach, na budowanym rondzie... dzisiaj z rana wylewali 2gą warstwę asfaltu... więc jest szansa, że od poniedziałku będzie można tamtędy jechać już normalnie... 

Ciekawe jak będzie wieczorem... pewnie jakieś piekło... 

Przerwa w drodze
Przerwa w drodze © amiga

Jedzie pociąg
Jedzie pociąg © amiga

Piątek wieczorem

Piątek, 7 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam gdzieś przed 17..., żar leje się z nieba... termometry wspominają coś o 35... Horror.... Wiem jedno jadę w cieniu, jadę lasem, zabieram ze sobą litr wody a po drodze wiem, ze stanę na Halembie... W sklepie coś kupię... będzie otwarty... moze nawet sięchłodze, bo mają klimatyzację :)

Na błogosławionego Czesława mały postój... 3 warstwa asfaltu już wylana, więc w poniedziałek będzie już chyba otwarte to nowe rondo :)

Znowu postój na czerwonym
Znowu postój na czerwonym © amiga

Jadę przez hałdę na Sośnicy... tylko na szczycie jest bezdrzewnie ale szybko go mijam i znowu mogę gnać lasem... zaskakują mnie kałuże w lesie kiedy padało? Wygląda na to, że chyba niedawno, może w nocy... Na Halembie zgodnie z planem staję przy sklepie, kupuję coś do picia... jakieś tabletki przeciwbólowe...  coś źle się czuję... 

Chwilę później wjeżdżam w lasy Panewnickie, temperatura wyraźnie niższa... licznik pokazuje jedynie 32,4 stopnia w cieniu ;P 

Ta temperatura w lesie... w cieniu
Ta temperatura w lesie... w cieniu © amiga
Już niedługo to miejsce bezie wyglądało inaczaj
Już niedługo to miejsce bezie wyglądało inaczaj © amiga

Napoje dopijam w parku na Zadolu, dzisiaj to miejsce jest prawie wyludnione, nikt normalny przy takiej temperaturze tu się nie pojawia... 
Aktualna wersja Szaraka ;P
Aktualna wersja Szaraka ;P © amiga
Prawie zero ludzi w parku na Zadolu
Prawie zero ludzi w parku na Zadolu © amiga

Nieco dalej na boisku Kolejarza zaskakuje mnie drzewo a w zasadzie kolor jego liści i to, że połowa już jest na ziemi... 
Kolor drzewa mnie przeraża
Kolor drzewa mnie przeraża © amiga

W domu... robię wszystko by się schłodzić... chyba najbardziej pomaga kąpiel... :)

Czwartek rano

Czwartek, 6 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
W tym tygodniu jakoś nie mogę się przemóc by wcześniej wyjeżdżać... Na rowerze jestem dopiero o 7:18... cóż... znowu będę musiał pędzić... szosami...

Dzisiaj mam w planie odwiedzić rowerowy... by zmienić tarcze na większe... jak chcę Szarakiem pojeździć w górach.... Stare i tak są już zużyte , szczególnie widać to na tylnej... ale to dopiero wieczorem...

Pomimo późnego wyjazdu nie ma jakiegoś szczególnego ruchu na drogach... wydaje się że jest normalnie, a jednak... coś wisi w powietrzu... Kilka razy - dokładnie 4, ktoś wyjeżdża mi pod koła z podporządkowanej w tym... raz autobus  linii 197 już w Gliwicach wyjeżdża na "wariata" z ul Świętego Michała... na ul Sikorskiego... widział mnie z daleka... a jednak wjechał na drogę, ciekawe jak ludzi w środku się czuli, bo też hamował... może wydawało mu się, że wiózł kartofle? 

Pełnia była kilka dni temu.... więc co jest? Wysokie temperatury zagotowały niektórym mózgi? Bo tak to wygląda... jak przez dłuższy czas było nieźle tak dzisiaj mamy dzień świra...

W chwili wyjazdu termometr wskazywał 22 stopnie... ciekawe co będzie wieczorem? Chyba się ugotuję... 

W lasku Makoszowskim przez który jadę widzę, że ostatnia burza sprzed 2 dni gdy ukrywałem się przed nią pod wiatą przystankową, narobiła sporo szkód...  masa połamanych konarów, widać, że po ścieżkach płynęły rzeki... i wypłukały z nich co nieco... 


Ścieżka w lasku Makoszowskim
Ścieżka w lasku Makoszowskim © amiga

Kolejka oczekujących na wjazd na rondo
Kolejka oczekujących na wjazd na rondo © amiga

Środa rano

Środa, 5 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Dzisiaj jestem spóźniony, wyjeżdżam dopiero o 7:20... jestem jakiś zmęczony? Zastanawiam się czym...? Bark znowu dał się we znaki... Do niedzieli musi być jak nówka... 

Z rana na szybko wymieniłem jeszcze łańcuch... 

A sama droga... cóż.. pod wiatr... i to dość silny, zachodni... kręcenie zupełnie nie idzie... 

Jednak przyglądam się drogom, okolicy, po wczorajszej nawałnicy którą miałem okazję przeżyć w Zabrzu... obserwuję jak wygląda okolica... 

W Katowicach nic... nawet najmniejszej kałuży..., dopiero od granicy z Rudą Śląska pojawiają się gdzieniegdzie delikatne rozlewiska... 
ale to wszystko... Dopiero gdy dojeżdżam do Zabrza i to tej części graniczącej z Gliwicami widać połamane gałęzie, leżące tu i ówdzie konary... Widać, że to była bardzo lokalna burza... objęła zachodnią część Zabrza i wschodnią Gliwic... Mogłem to na spokojnie przeczekać w firmie... albo wyjechać 10 minut wcześniej... Cóż...

Dzisiaj te miejsca już nie wyglądają tak groźnie jak wczoraj, przystanek ocalał... może się jeszcze kiedyś przyda?

Dzisiaj to miejsce wygląda zdecydowanie spokojniej
Dzisiaj to miejsce wygląda zdecydowanie spokojniej © amiga

Wtorek rano

Wtorek, 4 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam dość późno... jest 7:15... jest przyjemnie ciepło... jadę szosami, szybko się orientuję, że dzisiaj mam wiatr w plecy... 
Już po chwili czuję, że wyraźnie lepiej mi się kręci...rower sam jedzie... 

W Piotrowicach jadę za jakimś zawalidrogą... rowerzystą... cała szerokość jezdni jego... jedzie od krawędzi do krawędzi, dziwnymi zrywami... masakra... w końcu go wyprzedzam...nie lubię takiej jazdy...za kimś kogo nie można być pewnym co zrobi za chwilę.

Droga dzisiaj umyka, nawet nie wiem kiedy mijam górki w Rudzie Śląskiej... ruch na drogach także minimalny, pomimo tego, że jest dość późno...

Docieram do firmy... niezły czas wyszedł... tylko co z tego...  góry dopiero zweryfikują formę, a ta jest taka sobie... po zeszłorocznym upadku... 

W firmie szybka kąpiel... i do pracy... 

Dzisiaj w Katowicach TdP... znowu mnie tam nie będzie... z drugiej strony... chyba wolę jechać rowerem... :) niż się temu przyglądać.. 

Muszę pamiętać by kupić hak
Muszę pamiętać by kupić hak © amiga