Weird Al Yankovic - Inactive
Trochę odespałem, ale wczorajszy dzień i tak nie zakończył się tak szybko jak bym chciał, już w domu zauważyłem, że zerwałem koleją szprychę w tylnym kole, godzina zabawy i wstawiłem kolejną protezę, jutro muszę zadzwonić do serwisu, czy już sprowadzili szprychy dla mnie... i kiedy będę mógł podjechać...
Poranek gorący, 22 stopnie na starcie. Pędzę po szosach, dziwnie noga podaje. Dziwnie, bo raczej spodziewałem się sporego spadku formy po niedzieli..., ale może jeszcze organizm nie ogarnął tego, że jest zmęczony. A może to wiatr który mam wrażenie, że wieje gdzieś od wschodu?
Droga mija bardzo szybko, po 58 minutach jestem w firmie, szok..., kąpiel i można przystąpić do pracy.
Visions Of Atlantis - Passing Dead End Kolejny dzień upału, czuję przemęczenie, pewni za kilka dni ustąpi, piję wodę jak smok... litrami.. Z rana myślałem, że dam radę zahaczyć o Chudów, ale teraz wiem, że to mija się trochę z celem, tylko się zmęczę. Wracam identyczną trasą jak ta wczorajsza, po lasach.... i po raz kolejny zatrzymuję się w tym samym sklepie, kupuję kolę i opróżniam ją na hałdzie... :) kilkaset metrów dalej. Do domu dojeżdżam 30 minut później. Dzisiaj już nie chce mi się tak spać, mogę się zająć innymi sprawami... i przygotować do jutra... W ciągu dnia umówiłem się na czwartek w serwisie, w końcu wymienię szprychy... :)
Dzień był ciężki, 7 godzin snu przez weekend dało znać o sobie, wychodzę z firmy, mam dość, dzisiaj pojadę najkrótszą drogą do domu. Chociaż już po chwili delikatnie zmieniam plany, jest gorąco, pojadę lasami, tyle, że nie przez hałdę na Sośnicy, nie mam ochoty na podjazdy..., nie dzisiaj.
Przejazd przez lasek Makoszowski, Makoszowy wjeżdżam w las, dobre kilka km dalej wyjeżdżam na Halembie... chce mi się pić..., na wylocie w Starej Kuźni chwila w sklepie i wychodzę z Kolą..., 50m dalej jeszcze jedna krótka przerwa przypomina mi się, że jest tutaj coś... dokładnie budynek byłej restauracji Schindlera. Tyle, że nic więcej na ten temat nie znalazłem.. Czy te ten Schindler, pewnie nie... może ktoś z mieszkańców będzie coś wiedział więcej?
Na hałdzie opróżniam kolę i ruszam dalej, 10 km i jestem w domu. Idę spać...
Led Zeppelin - When The Levee Breaks
Piątek... niby ostatni dzień dojazdu, ale weekend szykuje się raczej mocno rowerowy, zobaczymy jak wyjdzie, za to dzisiaj klasycznie po szosach do pracy, czuję delikatne zmęczenie po wczorajszym powrocie, ale w końcu tego chciałem, stad dłuższa droga, z większymi przewyższeniami. W końcu do Śnieżki już niedaleko. Do pracy docieram w zbliżonym czasie jak wczoraj, czyżby udało się odzyskać przynajmniej częściowo kondycję sprzed choroby?
The Doors "People Are Strange"
3 minuty po 7:00 jestem na rowerze, nieco wcześniej niż zwykle, jakoś udało się pozbierać i wyjść. jest ciepło, ale nie upalnie, 19 stopni na starcie to wręcz idealna temperatura, nic tylko jechać... Trasa klasyczna po szosach, spieszy mi się, może w pracy uda się coś podciągnąć, zrobić... W poprzednich tygodniach brakowało czasu na wszystko, teraz chyba się nieco ustabilizowało. Cala droga mija dość szybko, chociaż nie w rekordowym tempie, ale w końcu nie może być tak, że codziennie pobijam swoje rekordy :)
Powrót miał być inny, ponownie chciałem jechać przez Mikołów, ale... zadzwoniła kuzynka, dzisiaj wizyta u nich... więc zostają szosy...
Wyjeżdżając z lasku makoszowskiego słyszę brzdęk i widzę, że pływa mi przednie koło... Staję... strzeliła szprycha... na szczęście jedna... chwila zastanowienia, w domu nie mam zapasu, muszę zahaczyć o rowerowy..., tyle, że trzeba się tam jeszcze dokulać...
Jadę dość asekuracyjnie i staję w Kochłowicach, chwila rozmowy z serwisantem i mają to co jest mi potrzebne, tyle, że wymienię to już w domu, przy okazji zauważam okulary UVEX-a, to mają być zwykłe przezroczyste ochronne. Pasują idealnie, pytanie tylko czy ich nie zgubię, jak wszystkie poprzednie ;P
Jakieś 30 minut później melduję się na Starej Ligocie. do domu wracam ok 22:00 :) i oczywiście muszę się zająć kołem inaczej jutro znowu braknie mi czasu.
Wychodzę z firmy i wiem, że mam niewiele czasu, za 90 minut muszę być w domu... pozostaje jedynie wariant szosowy, chociaż by nie był zupełnie monotonny to zmieniam nieco drogę w Zabrzu Makoszowach i wjeżdżam na ul Edmunda Kokota w Rudzie Śląskiej, na sporym jej kawałku jest piękna asfaltowa rowerówka..., tyle , że nikt nie pomyślał o tym aby zrobić jakieś sensowne wjazdy i zjazdy z niej, w końcu rowerem nie jedzie się tylko wzdłuż jedne drogi, ale od czasu do czasu trzeba skręci... Niemniej fajnie że jest i to taka powyżej polskich standardów.
Do domu docieram przed czasem, szybka kąpiel i... mogę ruszać dalej, tyle, że nie rowerem ;)
System Of A Down - Toxicity
ten i tak późno wyjeżdża.... Pomimo tego, że wstałem dzisiaj nieco wcześniej, to pakowanie się, zbieranie, zupełnie mi nie szło, na dokładkę na poranek zostawiłem sobie zmianę łańcucha... Niby to tylko kilka minut, ale rano ich zawsze brakuje.
Prognozy na meteo.pl są podobne do tych wczorajszych, z rana ma być ładnie a wieczorem na dwoje babka wróżyła...
W sumie ruszam ok 7:15, jedzie mi się dość szybko i przyjemnie? Czyżbym miał wiatr z tyłu? W pracy sprawdziłem, że było dokładnie odwrotnie, wiał z północnego zachodu, ale był na tyle słaby iż nie przeszkadzał.
Na Wirku zmuszony jestem do postoju przed przejazdem kolejowym, pociąg się strasznie wlecze... nie wiem czy szybciej nie było by to objechać dookoła, nadkładając 2-3km... Przynajmniej odpocząłem...
Celestite Mirror - Wolves In The Throne Room
W ciągu dnia gdzieś się zachmurzyło, słoneczko się skryło... coś tam niby popadało, ale wychodząc wydaje mi się, że jest nieźle..., z lekkim wahaniem ale decyduję się na dłuższą trasę przez Mikołów, poszukać górek... odbijam na Przyszowice, Paniówki, Chudów, Bujaków i oczywiście Mikołów, za to dalej zastanawiam się którędy pojechać? najkrócej było by przez Tunelową, jednak dzisiaj na gadulcu odezwał się kumpel, może podjechać do niego? Tylko jak? Wjeżdżam w teren i z Podlesia na Kostuchnę, później okolice hałdy i dalej w kierunku Murcek i Ochojca... Docieram na miejsce, oczywiście prawie jak zawsze grzebie przy rowerze...
W miłej atmosferze mija godzina, pojawiają się w okolicy ciężkie burzowe chmury, chyba pora pognać do domu...