Wpisy archiwalne w kategorii

Spotkania Bikestats-owe

Dystans całkowity:20546.39 km (w terenie 4523.50 km; 22.02%)
Czas w ruchu:1178:49
Średnia prędkość:17.43 km/h
Maksymalna prędkość:64.33 km/h
Suma podjazdów:121073 m
Maks. tętno maksymalne:236 (128 %)
Maks. tętno średnie:156 (84 %)
Suma kalorii:868808 kcal
Liczba aktywności:278
Średnio na aktywność:73.91 km i 4h 14m
Więcej statystyk

Od Pasieki do Pasieki z Karoliną :)

Niedziela, 19 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień od samego początku zapowiadał się ciekawie i intensywnie. Przed 10 meldujemy się z Karoliną w Brzezinach koło pływalni, bo tam miała być zbiórka, przynajmniej taka informacja była na stronie Brzezin. Czekamy trochę i... nikogo nie ma, to trochę podejrzane. Gdy jadą jacyś rowerzyści Karolina pyta ich czy nie widzieli gdzieś większej grupy bikerów. Dostajemy informację, że kawałek dalej jest zbiórka. Gnamy....

Zbiórka w Brzezinach
Zbiórka w Brzezinach © amiga
Mimo tego jesteśmy przed czasem :). Już później zajrzałem na stronę i odszukałem tą mylną informację, wydaje mi się, że ktoś zamiast dodać nowy wpis, przeedytował stary pozostawiając komentarze a to w nich była mylna informacja. Nie warto do tego wracać. Wycieczka nie zapowiada się specjalnie intensywnie, Do przejechania coś w okolicach 40 km. Z lekką obsuwą ale ruszamy.
Dzielimy się nieco wcześniej na 2 grupy, pierwsza jedzie krótszą trasą, wolniej za to dostosowaną dla dzieci. Tą którą my podążamy jest bardziej wymagająca. 
Pierwsze piaski szybko się pojawiają ;) Mam jednak wrażenie, że już tędy jechałem ;)
Polne drogi
Polne drogi © amiga
Czasami trawiaste ścieżki
Czasami trawiaste ścieżki © amiga
Niektórzy uczestnicy, czy raczej współorganizatorzy wiozą tabliczki, które tu i tam wbijamy... Co jakiś czas musimy się pozbierać do kupy... Obserwuję organizację, bo to mnie interesuje. Przyglądam się jak prowadzona jest grupa, jak pilnowani uczestnicy... Nie chodzi o to by oceniać organizatorów, ale za niecały miesiąc będę miał okazję prowadzić grupę firmową do Morska. A każde takie doświadczenie pomaga... Dziś to ja jestem uczestnikiem i nie muszę skupiać się na trasie, na rowerzystach.. To mnie mają doprowadzić do punktów kontrolnych... 
Zgadnij kto to ;)
Zgadnij kto to ;) © amiga
Chwila postoju
Chwila postoju © amiga
Widzę drobne uchybienia, gdy grupa rozrywa się, bo ktoś wchodzi do sklepu,. reszta na niego nie czeka, dobrze, że jeden z organizatorów zauważa takie rzeczy i zostaje. Chyba tylko dzięki temu docieramy w komplecie do pierwszej pasieki. 
Ja go gdzieś już widziałem ;)
Ja go gdzieś już widziałem ;) © amiga
Rowery dwa
Rowery dwa © amiga
Mija chyba dobra godzina, właściciele częstują nas ciastem, miodem prosto z pasieki, napojami słodzonymi miodem... Wszystko pyszne. W między czasie zapoznajemy się z pracą pszczół ale i pszczelarzy... Z jednej strony kontakt z naturą, z drugiej... nie jest to łatwa praca... i zupełnie nie chodzi mi o użądlenia... Te myślę, że nie stanowią problemu... 
Pasieka
Pasieka © amiga
Pszczoły pracują
Pszczoły pracują © amiga
Poglądowa wersja ula
Poglądowa wersja ula © amiga
Jeszcze się dymi
Jeszcze się dymi © amiga
Uwielbiam ten uśmiech
Uwielbiam ten uśmiech © amiga
Pora jednak ruszyć dalej, trasa zaskakuje, organizatorzy unikają dróg, zastanawiam się czy to fobia, czy jednak coś innego. Osobiście jeżeli się da to wolę pojechać asfaltem po mało uczęszczanych drogach, a tych w okolicy jest całkiem sporo. Co prawda zupełnie nie przeszkadza mi terem... powiem więcej uwielbiam go... To co rzuca mi się w oczy to pomijanie "atrakcji" które mamy na wyciągnięcie ręki, a to stary młyn a to drewniany kościół, czy stary cmentarz. Mimo, że przejeżdżamy tuż obok, nie zatrzymujemy się. 
Fakt, cel wycieczki jest inny, ale jednak... Przypomina mi się inna wycieczka do Lublińca sprzed paru lat, gdzie minęliśmy wszystkie możliwe atrakcje zatrzymując się przy marketach ;)
Pewnie będzie miód rzepakowy
Pewnie będzie miód rzepakowy © amiga
Piękne tutaj
Piękne tutaj © amiga
Zdjęcia mijanym młynom robimy w trasie, zatrzymują się dosłownie na kilka sekund. Po czym musimy gonić grupę ;)
Stary Młyn
Stary Młyn © amiga
Uwielbiam takie drogi
Uwielbiam takie drogi © amiga
Zawsze uśmiechnięta
Zawsze uśmiechnięta © amiga
Są i górki
Są i górki © amiga
Szkoda, że się nie zatrzymaliśmy
Szkoda, że się nie zatrzymaliśmy © amiga
Po jakimś czasie docieramy do drugiej pasieki, kolejna porcja zwiedzania, kolejne miody lądują na stole, próbuję lokalnego miodu pitnego... Czuję jego moc... 
Jako, że to ostatni punkt wycieczki, to pora na przemówienia i prezenty. Każdy uczestnik dostaje do zasadzenia śnieguliczkę różową :) Trochę mnie to zaskoczyło. Pakujemy nasze sztuki do plecaka, wyglądam dziwnie, ale... co tam :) Wracamy z Karoliną do Brzezin. 
W pasiece
W pasiece © amiga
Kościół pw. św. Wojciecha w Niesułkowie-kolonii
Kościół pw. św. Wojciecha w Niesułkowie-kolonii © amiga
Parafia Kościoła Starokatolickiego Mariawitów pw. Matki Boskiej Szkaplerznej i św. Wojciecha w Lipce
Parafia Kościoła Starokatolickiego Mariawitów pw. Matki Boskiej Szkaplerznej i św. Wojciecha w Lipce © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Oczywiście powrót nie jest po najkrótszej drodze, w pobliżu jest kilka atrakcji do odwiedzenia. Tak wiec stajemy tu i tam, dobrze, że Karolina wzięła mapę, bez niej byłoby trudno. 
Wyjątkowo z drutami
Wyjątkowo z drutami © amiga
Leśnictwo Tadzin Nadleśnictwo Brzeziny
Leśnictwo Tadzin Nadleśnictwo Brzeziny © amiga
Trochę stromo ;)
Trochę stromo ;) © amiga
W końcu późnym popołudniem wracamy pod pływalnie. Pakujemy rowery i do domu :)

Sama wycieczka przyjemna, miła i idealną pogodą. Oczywiście były drobne problemy z samą organizacją, ale czy zawsze musi być idealnie. Miodu próbowałem we wszystkich możliwych formach, wszystkie pyszne. Choć pewnie przez kilak dni nie będę mógł spojrzeć na nic słodkiego.


Nasze wędrowanie po Malcie - dzień trzeci

Środa, 8 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Kolejny dzień na Malcie, niestety ostatni, około 11 odlatujemy do Polski. Trzeba więc wykorzystać cały czas jaki nam pozostał. 
Zrywamy się z łóżek jeszcze gdy jest ciemno. Pakujemy się, jemy śniadanie i w końcu żegnamy naszą Maltańską kwaterę. 
Prawie biegniemy na przystanek autobusowy... w parku trwa impreza. Nie wiem czy od wczoraj, czy to już dzisiejsza? ;)

Autobus przyjeżdża o czasie, wsiadamy, płacimy 3 euro i rozsiadamy się... Mamy dobre kilkadziesiąt minut dojazdu do Valetty... 
Na miejscu szok... nie ma turystów :) W końcu miasto jest przebieżne ;)... Można pospacerować, można coś zwiedzić, zobaczyć.... 
Chyba najbardziej zachwyca nas wschód słońca, jest niesamowity, jest piękny....
Valetta budzi się do życia
Valetta budzi się do życia © amiga
Ruiny w centrum Valetty
Ruiny w centrum Valetty © amiga
Centrum Valetty
Centrum Valetty © amiga
Wschód słońca na uliczkach Valetty
Wschód słońca na uliczkach Valetty © amiga
Pomnik gołębia?
Pomnik gołębia? © amiga
Plac w Valettcie
Plac w Valettcie © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
W górnym ogrodzie
W górnym ogrodzie © amiga
Wschód słońca w Valettcie
Wschód słońca w Valettcie © amiga
Świt na Malcie
Świt na Malcie © amiga
Słońce wstaje
Słońce wstaje © amiga
Okolice górnych ogrodów
Okolice górnych ogrodów © amiga
Okolice górnych ogrodów
Okolice górnych ogrodów © amiga
Widoki niesamowite
Widoki niesamowite © amiga
Budzi się dzień
Budzi się dzień © amiga
Górny ogród o poranku
Górny ogród o poranku © amiga
Po uliczkach krążymy dobrą godzinę, gdy pojawia się więcej ludzi postanawiamy zakończyć zwiedzanie, tym bardziej, że na lotnisko wybieramy się z buta ;) To co mi znowu przeszkadzało Valettcie, ale występuje też w naszych miastach to smród starej frytury i wszechobecnych barów z kebsami... Po prostu dookoła śmierdzi...  
Widok uliczek, jednak zrobił swoje :) zachwyceni wychodzimy z miasta. Odpalamy nawigację, bo głupio byłoby nie zdążyć na samolot ;), czy zabłądzić wśród wąskich uliczek... 
Zadowolona Karolina :)
Zadowolona Karolina :) © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Czaszka na podłodze kościoła
Czaszka na podłodze kościoła © amiga
Misrah San Gorg
Misrah San Gorg © amiga
Przywieźli drzewa ;)
Przywieźli drzewa ;) © amiga
Budka telefoniczna, ciekawe czy telefon działa?
Budka telefoniczna, ciekawe czy telefon działa? © amiga
Niesamowite są te drogi :)
Niesamowite są te drogi :) © amiga
Bazylika Matki Bożej z Góry Karmel w Valletcie
Bazylika Matki Bożej z Góry Karmel w Valletcie © amiga
Prokatedra św. Pawła w Valletcie
Prokatedra św. Pawła w Valletcie © amiga
Dość charakterystyczna zabudowa
Dość charakterystyczna zabudowa © amiga
Plac w Valettcie
Plac w Valettcie © amiga
Misrah San Gwann
Misrah San Gwann © amiga
Rondo w Valettcie
Rondo w Valettcie © amiga
Piękna aleja :)
Piękna aleja :) © amiga
Widok z Floriany na Valettę
Widok z Floriany na Valettę © amiga
Oczywiście mamy cały czas opcję skorzystania z autobusów, ale po co... Mamy nogi. Faktem jest, że nieźle się załatwiłem, buty obtarły mnie do krwi, kuśtykanie to ból, łydek, kręgosłupa... przynajmniej wiem, że żyję ;) Dziś i tak jest nieźle... 
Idąc uliczkami zauważamy sad... to złe słowo, ogród pomarańczowy.... Szkoda, że nie można było wejść do środka. Z zewnątrz robiło to wrażenie :) 

Słońce jest coraz wyżej, robi się gorąco, o ile jeszcze z rana mieliśmy coś na siebie pozakładane, to kurki lądują w plecaku :)
Drzewko pomarańczowe :)
Drzewko pomarańczowe :) © amiga
Holy Trinity Church
Holy Trinity Church © amiga
Trochę zmęczeni
Trochę zmęczeni © amiga
Nawigacja prowadzi nas ciekawymi drogami
Nawigacja prowadzi nas ciekawymi drogami © amiga
Nawigacja mówi nam skręć w prawi, w lewo... itd, mimo tego kontroluję co jakiś czas, czy nie próbuje nas wyprowadzić na manowce. Zaskakuje mnie prowadząc przez "pole golfowe" czy boisko...  ale przechodzimy bez najmniejszych problemów.  Niektóre uliczki, drogi już znamy, przejechaliśmy tędy przedwczoraj rowerami :). Idąc pieszo zastanawiamy się jak to podjechaliśmy? ;)
Wejście na cmentarz muzułmański
Wejście na cmentarz muzułmański © amiga
Luqa - Wąskie uliczki
Luqa - Wąskie uliczki © amiga
Po dłuższym spacerze jesteśmy na lotnisku, mamy sporo czasu do odlotu, trzeba co nieco skonsumować, dopić wodę, bo i tak nas z nią nie wpuszczą dalej... 
Już na lotnisku, pora pożegnać się z Maltą
Już na lotnisku, pora pożegnać się z Maltą © amiga
Odprawa przebiega bez problemu, pakujemy się do środka samolotu. Niestety wizzair rozrzuca nas po samolocie, ja jestem gdzieś z przodu, Karolina z tyłu. Gdy już jesteśmy w powietrzu okazuje się, że nie ma problemu z przesiadką ;) 
Przez okienko podziwiamy Maltę z wysoka, trochę później mijamy Sycylię, Włochy... 

Po 2.5 godzinie lądujemy we Wrocławiu... teraz jakoś trzeba dojechać do Tomaszowa... Przed lotniskiem stoi autobus, za chwilę ma odjazd, pakujemy się do środka licząc na to że dowiedzie nas w kilkadziesiąt minut do centrum miasta. 
Czas strasznie ucieka... przejażdżka trwa i trwa...  Po ponad godzinie jesteśmy na dworcu PKP i zaczynają się problemy z pociągami z biletami... 
Jedziemy do Częstochowy tam będzie przesiadka z obowiązkowym spacerem pomiędzy dworcami. Czasu będzie sporo, godzina a do pokonania 2.5 km... Jednak pociąg na starcie ma już 10 minut opóźnienia, rozmawiamy z konduktorem. Twierdzi, że nadrobimy to na trasie.... jakoś mu nie wierzę... 
I mam rację. Gdy docieramy do Częstochowy mamy 10 minut na dotarcie do dworca głównego. Wskakujemy do taksówki... pierunem docieramy na dworzec, udaje się jeszcze kupić bilety w kasie na dalszą podróż. Ufff.... Bezpieczni wracamy do domów :)

O ile przelot z Malty zajął nam 2.5 godziny to po Polsce przejazd to kolejne 6 godzin. 

Dzięki Karolina za kolejną niesamowitą podróż :)

Nasze jeżdżenie po Malcie - dzień pierwszy

Poniedziałek, 6 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Trudno jest się przyzwyczaić do rowerów... Są ciut za małe, amortyzatory to zwykłe sprężyny. Brak pedałów SPD też mnie trochę opóźnia. Ale najważniejsze, że jedziemy. Z perspektywy siodełka świat wydaje się lepszy. Tylko te drogi, ten ruch lewostronny, i te ronda. Koszmarne ronda. Na tych nieco bardziej ruchliwych siada nam psychika... Muszę przyznać, że gorszych kierowców nie widziałem... Na szczęście boczne drogi pomagają, tutaj można jechać. Cisza  spokój, od czasu tylko jedzie samochód dający znać z daleka, że się zbliża... 

Z daleka od centrum
Z daleka od centrum © amiga
Boczne drogi na Malcie
Boczne drogi na Malcie © amiga
Czas strasznie ucieka, chcemy być na mecie przed zmrokiem, a ten zapada w ciągu kilkunastu minut po zachodzi słońca. Mało tego dzień jest krótszy niż w Polsce. 
Qormi
Qormi © amiga
San Bastjan Church
San Bastjan Church © amiga
Przy polu Glfowym
Przy polu Glfowym © amiga
St. Andrew's Church
St. Andrew's Church © amiga
Malutki cmentarz na Malcie
Malutki cmentarz na Malcie © amiga
Do kwatery docieramy gdy zaczyna się ściemniać, rowerki zostają na parterze w przedsionku, profilaktycznie informujemy o tym właścicielkę. Teraz pora na kolację, pora na piwo Maltańskie, pora na owoce Opuncji ;)

I powiem tak, piwo... nie kupować, Nawet Lech bezalkoholowy bije na głowę to co tutaj piją. Za to opuncje są przyjemne w smaku. Przypominają mi kiwi. Te mniej dojrzałe są takie sobie, za to te mocno czerwone, czy raczej już bordowe są niezłe... 

Pora udać się na spoczynek, kolejny dzień zapowiada się intensywny :)

Wrocław w drodze na Maltę z Karoliną :)

Niedziela, 5 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień w drodze. Trasa dookoła polski :), Katowice - Myszków - Tomaszów Mazowiecki... 
Spotkanie z Karoliną i jedziemy do Wrocławia.... 

We Wrocławiu wydaje nam się, że mamy sporo czasy, tak więc co nieco zwiedzamy, zaglądamy tu i ówdzie, gdy nagle okazuje się, że czas gdzieś ucieka... Wynajmujemy więc na szybko rowerki miejskie i jedziemy w kierunku Lotniska... Zostawiamy rowery na ostatnim możliwym punkcie NextBikea. Szkoda, że nie ma go na lotnisku. Ułatwiłoby to nam sprawę. Mamy godzinę i jakieś 5 km do przejścia.

Sprawdza chyba pogodę na telefonie ;)
Sprawdza chyba pogodę na telefonie ;) © amiga
Pomnik we Wrocławiu
Pomnik we Wrocławiu © amiga
Ślady po powodzi z 1997 roku
Ślady po powodzi z 1997 roku © amiga
Pali się?
Pali się? © amiga
Jaś i Małgosia
Jaś i Małgosia © amiga
Rynek Wrocławski
Rynek Wrocławski © amiga
Makieta kościoła
Makieta kościoła © amiga
2 czaszki :)
2 czaszki :) © amiga
Wewnątrz kościoła pw św. Elżbiety Węgierskiej we Wrocławiu
Wewnątrz kościoła pw św. Elżbiety Węgierskiej we Wrocławiu © amiga
Na zewnątrz kościoła
Na zewnątrz kościoła © amiga
Rowerki dwa
Rowerki dwa © amiga
Cmentarz żydowski we Wrocławiu
Cmentarz żydowski we Wrocławiu © amiga
Karolina wpada na pomysł, a może by skorzystać z komunikacji miejskiej? Przystanek jest tuż obok. Zaglądamy... autobus będzie za 3 minuty :) Na szybko kupujemy bilety w biletomacie i... chwilę później przyjeżdża autobus. Po 10 może 15 minutach jesteśmy na lotnisku, mamy trochę czasu by coś zjeść, czegoś się napić. Aż do Malty nie będzie okazji na nic... chociaż może będzie w złotej strefie... ;) Gdzie 0.5l wody kosztuje 7zł... 
Na lotnisku
Na lotnisku © amiga
W końcu wsiadamy do samolotu. Jest po 21... za oknem czarna czerń... niewiele widać, jedynie światełka miasta nikną w dole. 

Na Malcie lądujemy około 23:40... Pada deszcz :)... Ciekawe... Prognozy o tym nie wspominały... 15 minut później jesteśmy już na kwaterze... Teraz szybko spać, bo dzień zapowiada się długi

Do Małeckich Różaneczników z Karoliną

Piątek, 3 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Trzeci maja trzeba jakoś uczcić, pogoda... niepewna, choć nie powinno padać. Ruszamy dopiero przed 11, gdy zrobiło się nieco cieplej... Plan... w zasadzie jedziemy bez planu i bez map ;) Trochę to ewenement... ale co tam.. Karolina proponuje odwiedzenie różaneczników, bo mniej więcej w tym terminie kwitną. Jest to oczywiście uzależnione od pogody, od tego czy jest ciepło, czy padało itd... 
Będziemy jechali trochę na azymut, spoglądając na oznaczenia na drogach, myślę że trafimy :) 
Po wczorajszych testach nieco odmienionego Bociana zastanawiam się, czy będzie Karolinie wygodnie... Co jakiś czas spoglądam na jej pozycję, jest dużo lepiej niż było, ale jednak jeszcze troszkę można by podnieść kierownicę. Fakt to nie będzie pozycja MTB... tak źle będzie się jechało pod górę... ale najważniejsze jest by w tej chwili kręgosłup odpoczywał... 
Ruch jak w ulu
Ruch jak w ulu © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga
Aleja drzew ;)
Aleja drzew ;) © amiga
Kierujemy się na Lubochnię, tam małe zaskoczenie, trwają jakieś uroczystości 3 majowe... mamy za to dostępny zupełnie pusty kościół. Korzystamy z tego skrzętnie. Dzięki temu Karolina odnajduje czaszkę :) Mnie zaskakuje okolica. Wybudowana wielka drewniana wiata i po przeciwnej stronie park... Tego nie było w zeszłym roku :)
W kościele w Lubochni
W kościele w Lubochni © amiga
To coś zupełnie nowego
To coś zupełnie nowego © amiga
Tego parku też sobie nie przypominam
Tego parku też sobie nie przypominam © amiga
Bocian już w gnieździe
Bocian już w gnieździe © amiga
Kierujemy się na Małecz, tam zagłębiamy się w las i teraz mamy nieco większe wyzwanie, trzeba odnaleźć niewielki rezerwat, i jeszcze mniejsze stanowisko różaneczników. Trochę błądzimy, kręcimy się po okolicy, ale jest... Jesteśmy jakiś tydzień za wcześnie. Kwiaty dopiero zaczynają się otwierać, choć i tak wyglądają pięknie. 
W lasach w okolicach Małecza
W lasach w okolicach Małecza © amiga
Pięknie ścieżki leśne
Pięknie ścieżki leśne © amiga
Trochę spacerkiem
Trochę spacerkiem © amiga
Już widać różaneczniki
Już widać różaneczniki © amiga
Zaczynają kwitnąć
Zaczynają kwitnąć © amiga
Pewnie za tydzień cały krzew będzie żółty
Pewnie za tydzień cały krzew będzie żółty © amiga
Jest i co zjeść ;)
Jest i co zjeść ;) © amiga
Różaneczniki
Różaneczniki © amiga
Jesteśmy kilka dni za wcześnie
Jesteśmy kilka dni za wcześnie © amiga
Inne kwiaty już w pełni rozwinięte
Inne kwiaty już w pełni rozwinięte © amiga
Leśnie ścieżki
Leśnie ścieżki © amiga
Bocian po modyfikacjach
Bocian po modyfikacjach © amiga
Po sesji zdjęciowej, zawracamy, pokonujemy początkowo tą samą drogę, tyle, że w przeciwnym kierunku. Rozmawiamy, gadamy... Karolina ma podobne spostrzeżenia jak jak, kierownica musi być jeszcze kilka cm wyżej... Sposoby naprawy są jeszcze 2... Krótszy mostek, bądź kierownica gięta z 3-4 cm ugięciem :) Poszukamy... A teraz cieszymy się drogą i ukwieconymi polanami :)
Można się dosiąść?
Można się dosiąść? © amiga
Kwitnąca łąka
Kwitnąca łąka © amiga
Stokrotka
Stokrotka © amiga
Maki
Maki © amiga
W Tomaszowie szybka decyzja, może obiad? Trafiamy do restauracji na Barlickiego 30, może nie do końca pasujemy do tego miejsca w gaciach rowerowych, ale... obsługa nie ma z tym problemu. Rozsiadamy się, zamawiamy kawę, coś do zjedzenia i... obiad zaskakuje. Początkowo nie przekonują mnie kluski, ale... dopiero z sosem urzekają smakiem :) Porcja solidna... Chwila odpoczynku i ruszamy dalej. Czasu mamy jeszcze sporo...Kierunek Biała góra, podjeżdżamy też pod zagrodę żubrów :)
Może coś na ząb?
Może coś na ząb? © amiga
Kopalnia Biała Góra
Kopalnia Biała Góra © amiga
Nawet molo jest ;)
Nawet molo jest ;) © amiga
Szczęśliwa Karolina
Szczęśliwa Karolina © amiga
Po tym szlaku nie jedziemy....
Po tym szlaku nie jedziemy.... © amiga
Biała góra z drugiej strony
Biała góra z drugiej strony © amiga
Takie szutry są OK
Takie szutry są OK © amiga
Tylko żubrów nie ma :(
Tylko żubrów nie ma :( © amiga
Niestety w niej żubrów nie ma, zachorowały kilka lat temu na gruźlicę i nie przeżyły kuracji ołowiem :(,cóż zawracamy i kierujemy się nad zalew, na tamę... Strasznie wieje... Uciekamy stąd w kierunku grot Nagórzyckich . Dzisiaj ruch jest spory. Tam przynajmniej nie wieje... ;), temperatura też jest stała. 
Słonko od czasu do czasu wygląda zza chmurki
Słonko od czasu do czasu wygląda zza chmurki © amiga
Na tamie zalewu Sulejowskiego
Na tamie zalewu Sulejowskiego © amiga
Pod grotami Nagórzyckimi
Pod grotami Nagórzyckimi © amiga
Chyba dzisiaj jest sporo zwiedzających
Chyba dzisiaj jest sporo zwiedzających © amiga
Powolutku zaczyna się robić późno, do Tomaszowa wracamy gdy słońce już zachodzi... Wycieczka udana, Karolina jeszcze ma kilka uwag odnośnie pozycji na Bocianie, ale to można jeszcze skorygować :)

Dzięki Karolina za te 3 dni... cd już za dnia parę :)

Testowanie rowerka Karoliny :)

Czwartek, 2 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień roboczy, ja co prawda mam wolne, ale Karolina nie. Za to mam trochę czasu by zająć się innymi przygotowaniami, podejść do biura, czy zmienić nieco konfigurację roweru Karoliny. Nowe siodełko i przedłużenie rury sterowej powinno wymusić bardziej wyprostowaną pozycję na rowerze. Jak będzie to się okaże... 
NA rowery wsiadamy dopiero po 18. To nie będzie wielka wyprawa. Do zachodu słońca mamy jakieś 3 godziny... Mam ze sobą komplet kluczy, bo po przeróbkach trzeba pewnie elementy wyregulować. 

Park Miejski w Tomaszowie Mazowieckim
Park Miejski w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Fontanna jeszcze nie działa
Fontanna jeszcze nie działa © amiga
Wszystko już zielone :)
Wszystko już zielone :) © amiga
Pięknie jest :)
Pięknie jest :) © amiga
Pierwsza do poprawki idzie kierownica, chyba trochę za mocno ją skręciłem, bo uczucie jest takie jakby rower pływał. Pół obrotu śruby rozwiązuje problem. Jeszcze kilka małych poprawek wysokości oraz kąta ułożenia siodełka  i jest nieźle. Każda zmiana to oczywiście kilka km testów ;) Tak więc na spokojnie robimy kółeczko po okolicy. 
Rowerki czekają na nas
Rowerki czekają na nas © amiga
Słońce już nisko
Słońce już nisko © amiga
Takie drogi lubię :)
Takie drogi lubię :) © amiga
Piękny nowy asfalt leśny ;)
Piękny nowy asfalt leśny ;) © amiga
Gdy zaczyna się ściemniać wracamy do miasta, w parku spotykamy znajomych :) Mija dobre pół godziny nim ruszamy dalej, jeszcze tylko zakupy w sklepie i... wracamy... Rower przygotowany do dłuższych jazd :) Przynajmniej tak nam się wydaje. 
Dom cygański...
Dom cygański... © amiga






Dolinki Krakowskie - Poniedziałek Wielkanocny z Karoliną

Poniedziałek, 22 kwietnia 2019 · Komentarze(0)
Poniedziałek Wielkanocny zapowiada się słonecznie i wietrznie. Wiatr jest od wschodu, co wyjątkowo nas ciszy. Za to informacja o możliwych przelotnych opadach już niekoniecznie. Wiemy, że im bliżej będziemy Sławkowa, tym mniejsza możliwość, że coś nas pokropi. Chociaż w lany poniedziałek.... hmmmm może jednak?

Na rowery wsiadamy kilka minut po 8, słońce troszkę już rozgrzało powietrze. Jednak kurtki wskazane, przynajmniej na najbliższą godzinę. Później będzie to uzależnione od tego co będzie się działo. Tuż za centrum Będkowa zaskakuje nas informacja o kopcu. Z daleka go widzimy jednak nie mamy w tej chwili ochoty na terenowe wygibasy. Tak więc szybkie zdjęcie z daleka i.... jedziemy dalej. Część trasy pokrywa nam się z tą z soboty, tak więc nie mamy potrzeby postojów zwiedzania, a sam przejazd jest szybki.. 

W Rudawie odbijamy na Pisary i tam wstępnie planujemy przejechać przez Nawojową Górę, choć ruch na głównej drodze jest tak niewielki, że plan zostaje uproszczony ;) Zresztą w Nawojowej Górze nic ciekawego nie ma... chyba, że góra ;) Za to tuż przed Tęczynkiem trafiamy na dworek, a chwilę później wjeżdżamy do Tęczynka. Dzięki pomysłowi o przejeździe główną drogą zaoszczędziliśmy sporo czasu :)
W oddali widać Kopiec Bzowskich
W oddali widać Kopiec Bzowskich © amiga
Dworek przed Krzeszowicami
Dworek przed Krzeszowicami © amiga
Uśmiechnięta jak zawsze :)
Uśmiechnięta jak zawsze :) © amiga
Nowy dywanik wylali :)
Nowy dywanik wylali :) © amiga
Ciekawostka, ale po tym moście odbywa się ruch pieszy....
Ciekawostka, ale po tym moście odbywa się ruch pieszy.... © amiga

W samym Tęczynku do odwiedzenia mamy bramę Zwierzyniecką, którą odpuściliśmy w Środę ze względu na remonty i nieprzejezdność dróg w  Krzeszowicach. Po samym Tęczynku jeszcze trochę się kręcimy. Na mapie zaznaczona jest drewniana dzwonnica. Oczywiście kilak zakrętów i jedziemy nie w tym kierunku ;) Szybka refleksja, zajrzenie na mapę, gps-a i... naprawiamy nasz błąd. Wyjeżdżając z Tęczynka zatrzymujemy się przy stawach, pamiętam je jeszcze gdy były prawie dzikie. Teraz wyglądają rewelacyjnie z wiatami z ławeczkami :) A my postanawiamy się posilić... 
Brama Zwierzyniecka
Brama Zwierzyniecka © amiga
Kościół św Katarzyny w Tenczynku
Kościół św Katarzyny w Tenczynku © amiga
Krótki postój przy stawach Tęczyńskich
Krótki postój przy stawach Tęczyńskich © amiga
PIęknie meijsce
PIęknie meijsce © amiga

Ruszamy po dobrych kilkunastu minutach, zaczyna się podjazd, długi, męczący, szczególnie jego ostatni odcinek. Z sakwami mamy tempo żółwia... Za to ze szczytu wzniesienia widoki są niesamowite :) Rozglądamy się w każdym kierunku, stajemy jeszcze 2 może 3 razy. Pod sam zamek jednak nie podjeżdżamy i tak pocałowalibyśmy klamkę. Zjeżdżając z górki kierujemy się na ścieżki które mają nas wyprowadzić do Puszczy Dulowskiej. Jednak w między czasie powstała droga która skutecznie odcięła nad od planowanego przejazdu. Musimy się nieco wrócić i podjechać z innej strony. W lesie cisza spokój. Nie czuć już wiatru, za to słychać uginające się drzewa. O ile szum liści jest dość przyjemny, przypomina nam morze, to skrzypiące konary przypominają nam o tym gdzie jesteśmy. 
Na ścieżce masa rowerzystów, pieszych, biegaczy... Karolina mówi, że przypomina jej to rodzinne strony :) I coś w tym jest... Okolice Tomaszowa wyglądają równie pięknie :) o czym nie raz już się przekonałem :)
Wiele razy już przy nim byłem, dzisiaj nieco inna trasa...
Wiele razy już przy nim byłem, dzisiaj nieco inna trasa... © amiga
Jeszcze tutaj wrócimy :)
Jeszcze tutaj wrócimy :) © amiga
Panorama okolic Rudna
Panorama okolic Rudna © amiga
Górki za nami
Górki za nami © amiga
Troszkę z górki
Troszkę z górki © amiga
W Puszczy Dulowskiej
W Puszczy Dulowskiej © amiga
Gdzieś przed Młoszową jeszcze w puszczy stajemy na kolejny popas, zrywa się dość nieprzyjemny silny wiatr... Jest to zgodne z prognozami na meteo.pl. Pamiętam jeszcze, że była informacja o możliwych opadach mniej więcej w tym samym czasie. Ale te na szczęście nas omijają. Po krótkej przerwie podjeżdżamy do pobliskiego Pałacu, a dalej kierujemy się na Trzebinię. Po raz drugi korzystamy z nieco bardziej ruchliwej drogi... Dzisiaj na niej jest spokojnie... tak więc nie ma problemu. 
Pałac Florkiewiczów w Młoszowej
Pałac Florkiewiczów w Młoszowej © amiga
Młoszowa - przy pałacu
Młoszowa - przy pałacu © amiga

Sama Trzebinia... cóż... uśpiona jeszcze, w centrum nie ma ludzi. Za to jest otwarta Żabka i to w najlepszym momencie. Pora kupić jakieś zapasy napojów :) Ruszamy dalej kierując się na Sierszę, sama droga tym razem średnio przyjemna, o dziwo ruch na niej jest większy niż na 79. Trochę to zaskakuje, ciekawe gdzie ludzie tak gnają w święta... Wydawało by się, że powinni zostać w domach, ew wybrać się na jakieś spacery. Gdy skręcamy na Sierszę znowu jest spokojnie :)
Centrum Trzebinii
Centrum Trzebinii © amiga
Trzebiński rynek
Trzebiński rynek © amiga
Dwór Zieleniewskich w Trzebini
Dwór Zieleniewskich w Trzebini © amiga
Dworek w Sierszy?
Dworek w Sierszy? © amiga
Na miejsce docieramy dość szybko, teraz tylko trafić w dobry zjazd do lasu... i nie pokręcić szlaków... Z tym nie mamy problemów. Las jest przepiękny. Hahamy się prawie cały czas. Za to zaskakuje nas krzyż przydrożny. Myśleliśmy, że to jeden z tych stawianych ot tak przy drogach, na rozstajach... a ten jest jednak inny. Jest poświęcony ofiarom cholery. Zawsze myślałem, że raczej robi się cmentarze, mogiły choleryczne, a tutaj mamy krzyż. Nie wyklucza to, oczywiście tego, że pod nim może być jakaś mogiła, ale takiej informacji tam nie ma. Dopiero w domu sprawdziłem z ciekawości to miejsce i okazało się, że w tym miejscu był cmentarz choleryczny. W tej chwili został tylko krzyż pamiątkowy poświęcony ofiarom cholery z lat 1853-1855. 
Na leśnym szlaku przed Jaworznem
Na leśnym szlaku przed Jaworznem © amiga
Krzyż Choleryczny
Krzyż Choleryczny © amiga
Z lasu wyjeżdżamy w Ciężkowicach i trochę się zagadaliśmy, w efekcie zrobiliśmy wielkie koło po dzielnicy ;), na szczęście szybko ustalamy właściwy kierunek dzięki uprzejmości mieszkanki. Naprawiamy błąd i jedziemy do naszego PK którym jest stare wyrobisko a obecnie zalany kamieniołom Koparki i zbiornik Wydra. Krystalicznie czysta woda szokuje, Wszędzie dookoła jest co oglądać, jest na czym zawiesić oko. Na chwilę nawet porzucamy roweru i idziemy pospacerować :) Gdyby jeszcze tak nie wiało ;)
Kamieniołom Koparki
Kamieniołom Koparki © amiga
Widok na Kamieniołom
Widok na Kamieniołom © amiga
Zbiornik Wydra
Zbiornik Wydra © amiga
Nad Zbiornikiem Wydra
Nad Zbiornikiem Wydra © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga
Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga
Widok na Kamieniołom
Widok na Kamieniołom © amiga
Jest idealna pora by coś zjeść, w pobliżu jest zalew Sosina, liczymy na to, że na miejscu będzie coś otwarte. Tyle, że trzeba tam dojechać, a część trasy mamy pod wiatr... Chwilami nie ma lekko ;). Na miejscu stajemy przy otwartym Hotelu Wodnik. Restauracja jest otwarta :) Zamawiamy po kawie i czymś do jedzenia. Rozsiadamy się na zewnątrz. Gdy podają nam dania okazuje się że nie był to najlepszy wybór. Zimny wiatr szybko studzi nasze posiłki... Może też nasza ocena dań jest taka sobie... Mimo, że niby mamy różne dania, do wkład jest naszym zdaniem identyczny. Różnica jest na makaronie i tym, że mam dodatkowo zapieczony ser... reszta wygląda identycznie. Byliśmy głodni, mimo pewnych niedoskonałości wszystko zniknęło z talerzy ;) Pora ruszać dalej. Tyle, że na horyzoncie widać jakąś ciemną chmur. Zerwał się też nieco silniejszy wiatr.... Kierujemy się do Sławkowa korzystając z niebieskiego pieszego szlaku... Pierwsze kilkaset metrów to piach... Na szczęście dalej jest trochę asfaltu i szutrów... Zaczyna kropić. 
Znajdź 5 pochylone drzewo po lewej stronie ;) - idealny punkt na rajdy
Znajdź 5 pochylone drzewo po lewej stronie ;) - idealny punkt na rajdy © amiga
Docieramy do granicy województw, pada deszcz. Jest nieprzyjemnie, a trzeba pokonać dość paskudny mostek. Z jednej strony jest lekko podmyty, ale dajemy radę... Naciskamy mocniej na pedały by jak najszybciej dojechać do cywilizacji. Gdy trafiamy na pierwszą wiatę przystankową chowamy się do środka i.... w tym momencie przestaje padać ;) Cóż... ruszamy dalej po mokrych drogach. Zaczyna być duszno, woda paruje. Wkrótce docieramy do centrum Sławkowa :). Na rynku  chwila odpoczynku i szybki objazd miasteczka. 
Mostek na Białej Przemszy pomiędzy śląskim, a małopolskim
Mostek na Białej Przemszy pomiędzy śląskim, a małopolskim © amiga
Restauracja czy raczej Karczma w Sławkowie
Restauracja czy raczej Karczma w Sławkowie © amiga
Rynek w Sławkowie
Rynek w Sławkowie © amiga
Sławkowska Sukiennice :) - Urząd Miasta
Sławkowska Sukiennice :) - Urząd Miasta © amiga
Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego
Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego © amiga
Wnętrze kościoła w Sławkowie
Wnętrze kościoła w Sławkowie © amiga
Po około 15 minutach podjeżdżamy do punktu końcowego trasy. Żegnam się z Karoliną, licząc na szybkie kolejne spotkanie i jadę na dworzec kolejowy, gdzie wsiadam do pociągu. W Katowicach szybka przesiadka do kolejnego pociągu i jestem w Piotrowicach. Stąd mam 1.5 km do domu. 
Kapliczka w Sławkowie
Kapliczka w Sławkowie © amiga
Jest i czaszka
Jest i czaszka © amiga
Święta minęły szybko, były zaskakujące, niesamowite... Mam nadzieję, że kolejne będą równie ciekawe. A to wszystko dzięki Karolinie. Dziękuję :-*

Dolinki Krakowskie - Niedziela Wielkanocna z Karoliną

Niedziela, 21 kwietnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Święta dopadły nas w Dolinkach Krakowskich, poranek chłodny, zbieramy się przed 7 by zjeść jeszcze śniadanie świąteczne :). Ruszamy w krótką drogę do pobliskiej Brandysówki. Przejazd trwa może 10 minut. Tym razem mamy cały czas z górki. Dolina jeszcze tonie w cieniu. Jest chłodno, coś około 3 stopni, a ja w krótkich gaciach ;). 

Na miejscu zjadamy szybkie śniadanie i ruszamy. Główny plan to dojazd do Krakowa gdzie liczymy, że w centrum będą pootwierane restauracje, może jakieś sklepy... Oczywiście przejazd nie będzie po linii prostej, chcemy coś zwiedzić, coś zobaczyć. Kierujemy się z grubsza na Krzeszowice zatrzymując się to tu, to tam, fotografujemy budzący się dzień, fotografujemy krajobrazy, budynki i wszystko co wpadnie nam w oko. 
Słońce jest gdzieś za skałą
Słońce jest gdzieś za skałą © amiga
Poranek w dolinie Będkowskiej
Poranek w dolinie Będkowskiej © amiga
Kobylany- dworek
Kobylany- dworek © amiga
Rzeźby w Więckowicach
Rzeźby w Więckowicach © amiga
Część tych okolic znam, czy to z wcześniejszych wycieczek, czy to z maratonów. W zasadzie do samego Zabierzowa mamy z górki :), na miejscu mała niespodzianka od kolei, po raz kolejny w trakcie całej wyprawy okazuje, się, że kolej naniosła zmiany w sieci dróg. Pojawiły się nowe przejazdy pod, bądź nad torowiskiem. Inne przejazdy zniknęły. Nie ma po nich śladu. A to oznacza, że mamy tych okolic mocno się zdezaktualizowały. 
Mural na placu zabaw
Mural na placu zabaw © amiga
Centrum Zabierzowa
Centrum Zabierzowa © amiga
Kierujemy się na Morawicę, po drodze jest jednak dość solidny podjazd do Burowic, jestem prawie na 100% przekonany, że już tędy jechałem, na jakimś rajdzie, tylko kiedy? Pewnie dawno temu..., ale wspomnienia odżywają. Na szczycie górki trafiamy na radar Dopplerowski. Ciekawe czy ma coś wspólnego z pobliskim lotniskiem w Balicach, choć wydaje mi się, że przy samym lotnisku też jest taki radar.... a może się mylę? Punkt widokowy z okolic radaru jest niesamowity, na dokładkę pojawia się całkiem fajny leśny odcinek. Nie ma samochodów, nie ma cywilizacji, od czasu do czasu trafiamy jedynie na rowerzystów i biegaczy. Pewnie święta i wczesna pora też swoje dołożyły. Zaczyna być nam gorąco... 
Kilka minut temu byliśmy gdzieś tam w dole
Kilka minut temu byliśmy gdzieś tam w dole © amiga
Po podjeździe w Zabierzowie
Po podjeździe w Zabierzowie © amiga
Pomnik Euro 2012 ;)
Pomnik Euro 2012 ;) © amiga
Kurzawa - radar Dopplerowski
Kurzawa - radar Dopplerowski © amiga
Ale widoki
Ale widoki © amiga
Chyba będzie pod górkę
Chyba będzie pod górkę © amiga
Leśne drogi
Leśne drogi © amiga
Okolice Grzybowa
Okolice Grzybowa © amiga
Po drugiej stronie górki mamy widok na Balice, z daleka widać lądujące bądź startujące samoloty. Kilka razy musimy się zatrzymać, zrobić zdjęcia. Co jakiś czas spoglądamy na mapy i... czasami musimy się wycofać. Okazuje się, że droga prowadzi obecnie przez prywatny teren, a wjazdu i wyjazdu bronią bramy. Cóż, musimy wycofać się rakiem i znaleźć inną drogę. W efekcie całego zamieszania nie podjeżdżamy do pałacu w Balicach. Przypominamy sobie o tym gdy już jesteśmy dość daleko, a wracać nam się nie chce. Mamy go w pamięci, być może za jakiś czas gdy wrócimy w te okolice odwiedzimy ten PK. Teraz jedziemy dalej na Kraków. Zaczyna się pora mszy... tak więc o odwiedzinach wnętrz kościoła z aparatami raczej nie ma mowy. Pozostanie nam jedynie opcja szybkiej foty z zewnątrz. 
W Mydlnikach
W Mydlnikach © amiga
Kościół pw. NMP Królowej Polski
Kościół pw. NMP Królowej Polski © amiga
Willa Decjusza
Willa Decjusza © amiga
Kierujemy się na kopiec Kościuszki, dalej przez Zwierzyniec do centrum. Tak jak się z rana spodziewaliśmy sporo punktów jest otwarte :)... Pierwsza jest więc wizyta w aptece. Potrzebujemy jakiś krem na opalanie, bo słońce pali bardziej niż mogliśmy się spodziewać. 
Krakowski wąwóz
Krakowski wąwóz © amiga
Kopiec Kościuszki
Kopiec Kościuszki © amiga
Grób Andrzeja Wajdy
Grób Andrzeja Wajdy © amiga
Kaplica św. Małgorzaty i św. Judyty
Kaplica św. Małgorzaty i św. Judyty © amiga
Kościół Najświętszego Salwatora w Krakowie
Kościół Najświętszego Salwatora w Krakowie © amiga
ul Kościuszki w Krakowie
ul Kościuszki w Krakowie © amiga
Klucząc pomiędzy drogami docieramy w okolice parku Jordana. W oczy rzuca nam się otwarta kawiarnia :), stajemy, pora na gorącą pyszną kawę i chwilę odpoczynku. W parku mamy do odwiedzenia jeden z naszych PK, to Miś Wojtek :) dopiero teraz możemy pojechać na rynek i dalej na Kazimierz, który z jakiegoś powodu do tej pory nas omijał. Mimo tego, że są święta liczyliśmy na nieco mniejsze tłumy... ale nic z tego. Przedzieranie się pomiędzy pieszymi nie należy do przyjemności i zajmuje nam całkiem sporo czasu. Być może dlatego nie przepadam ani za centrum Krakowa, ani za centrum Warszawy. Zdecydowanie bardziej wolę otwarte przestrzenie z daleka od miasta. 
Odcisk misia z Iraku
Odcisk misia z Iraku © amiga
Niedźwiedź Wojtek w parku Jordana
Niedźwiedź Wojtek w parku Jordana © amiga
Sukiennice i rynek Krakowski
Sukiennice i rynek Krakowski © amiga
Pod Wawelem w Krakowie
Pod Wawelem w Krakowie © amiga
na placu Wolnica
na placu Wolnica © amiga
Plac Wolnica
Plac Wolnica © amiga
Dziś jednak chcemy odwiedzić Kazimierz, remonty torowisk trochę nam mieszają szyki, na miejsce docieramy lekko dookoła. Za to na miejscu... szok. Gdyby jeszcze nie było tutaj samochodów. Dzielnica wygląda prawie jak 100 lat temu. Te małe sklepiki, uliczki, nazwy. Wszędzie widać ślady kultury Żydowskiej. Tylko mieszkańcu już nie ci... jednak wyobraźnia działa. Muszę przyznać, że dawno coś mnie tak nie oczarowało jak to miejsce. Ciężko tutaj trafić na polaków, są chyba wszystkie narodowości, wszystkie nacje poza polską. Trafiamy na Niemców, Rosjan, Hiszpanów, Portugalczyków... mało tego gdy w końcu zatrzymujemy się z restauracji kelnerka przemawia do nas po angielsku :) Zamawiamy na już lemoniady robione na miejscu i coś do zjedzenia - gęsie pipki. Sam znam to danie, wiem, że jest dobre, ale co powie na nie Karolina? Trochę obawiam się, że może jej to nie smakować. Nie każdy lubi podroby, a część osób unika żołądków, serc, czy wątróbki. Z tym daniu są żołądki. Genialnie ugotowane, genialnie zrobione, choć jedyne do czego mógłbym się przyczepić to grzanki. Za którymi średnio przepadam. Dania szybko znikają z talerzy, być może dlatego, że kucharz kazał nam na nie długo, za długo czekać. Przepraszali, że zaskoczyła ich liczba gości, a może opóźnienie było spowodowane tym, że jako jedni z nielicznych zamówiliśmy takie danie. Patrząc po sali to 90% ludzi brała hamburgery... cóż... W tym miejscu, aż prosi się o jakieś bardziej żydowskie danie. Szkoda, że miejscowe restauracje zapominają o historii tego miejsca. I potrawy kuchni żydowskiej stanowią tylko niewielki margines ich działalności. Ale... cóż... Niektórzy jadą w Tatry by jeść kotlety schabowe ;)  i pewnie też dlatego kuchnia regionalna znika z menu.  

Przypominam sobie gdy kilka, a może już kilkanaście lat temu jakaś strasz para turystów zapytała się mnie gdzie jest jakaś restauracja w Katowicach gdzie można zjeść coś z śląskiej kuchni... Spotkaliśmy się na ul Wawelskiej i... mimo, że są tam same restauracje, to miałem problem by na to odpowiedzieć. Były hamburgery, kebaby, kuchnia włoska, francuska, ale... polska? Przypomniało mi się, że na Stawowej jest mała knajpka przed którą stoi kucharz i tam można dobrze zjeść, jest i kuchnia polska i śląska. I przyznam się, że dzisiaj stojąc w centrum Katowic miałbym dokładnie ten sam problem by wskazać dobrą restaurację śląską. Nie wiem czy jeszcze istnieje ta z kucharzem... mam nadzieję, że tak... 
ul Józefa na Kazimierzu
ul Józefa na Kazimierzu © amiga
Synagoga Wysoka
Synagoga Wysoka © amiga
Stara Synagoga
Stara Synagoga © amiga
Mural na Kazimierzu
Mural na Kazimierzu © amiga
Synagoga Izaaka
Synagoga Izaaka © amiga
Synagoga Kupa
Synagoga Kupa © amiga
Kirkut na starym Kazimierzu
Kirkut na starym Kazimierzu © amiga
W sumie na Kazimierzu, a właściwie w Krakowie spędzamy dobre 4 godziny. Gdy opuszczamy miasto jest coś koło 16, kilometrów w nogach niewiele. Kierujemy się na Modlniczkę, Modlnicę i Tomaszewice, we wszystkich tych miejscach na mapie jest zaznaczone coś co może nas zainteresować. Powoli też wracamy do dolinek, pojawiają się podjazdy, krótsze, dłuższe, ale jednak podjazdy.. z ich szczytów podziwiamy panoramę okolicy. Słońce grzeje niesamowicie... a policja czyha na małych uliczkach na których została zmieniona organizacja ruchu... Sami mało nie wpadliśmy przez to, gdy nagle wyrósł nam zakaz jazdy, mimo, że droga jest oznaczona jako 2 kierunkowa. Na szczęście radiowóz zauważyliśmy z daleka i grzecznie przeprowadziliśmy rowery przez zakazany odcinek... 
Patent wyjazdowy z posesji, pierwszy raz coś takiego widzę
Patent wyjazdowy z posesji, pierwszy raz coś takiego widzę © amiga
Bronowice Małe - pod Rydlówką
Bronowice Małe - pod Rydlówką © amiga
Panoramy z Mydlniczki
Panoramy z Mydlniczki © amiga
W oddali widać Beskidy
W oddali widać Beskidy © amiga
Dworek w Tomaszewicach
Dworek w Tomaszewicach © amiga
Zabudowania przy dworku w Tomaszewicach
Zabudowania przy dworku w Tomaszewicach © amiga
Widoczek z Tomaszowic
Widoczek z Tomaszowic © amiga
W oddali dolinka Bolechowska
W oddali dolinka Bolechowska © amiga
Czas upływa, do doliny Będkowskiej na kolację docieramy po 19, zaczyna być chłodno, ubieramy się cieplej. Po około 30 minutach ruszamy na kwaterę. Droga podobnie jak wczoraj cały czas pod górkę, ale bez sakw jedzie się zdecydowanie lepiej. Gdy docieramy do agroturystyki zaczyna się ściemniać, na ulicach włączają się latarnie. 
Skałki w dolinie Bolechowskiej
Skałki w dolinie Bolechowskiej © amiga
Pięknie tutaj
Pięknie tutaj © amiga
Skałki w dolinie Będkowskiej
Skałki w dolinie Będkowskiej © amiga
Słońce zachodzi w dolinie Będkowskiej coraz chłodniej
Słońce zachodzi w dolinie Będkowskiej coraz chłodniej © amiga

Na miejscu ustalamy jeszcze szybki plan na jutro. Chcemy z sakwami przejechać odcinek do Sławkowa...

Dzień był bardzo intensywny, ciepły, przyjemny... daliśmy radę. Dzięki Karolina za kolejną wyprawę w nieznane :)

Dolinki Krakowskie - Wielkanocna Wigilia z Karoliną

Sobota, 20 kwietnia 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dzień zapowiada się intensywnie, zresztą kolejne 3 dni zapowiadają się intensywnie. W przeciwieństwie to poprzednich lat padł pomysł, a może by tak rowerowa Wielkanoc? 

Umawiam się z Karoliną w Sławkowie, tak więc wpierw dojazd na dworzec w Katowicach, dojazd do Sławkowa i już jesteśmy razem :) Jedziemy po miejsca startowego - doliny Będkowskiej. Gdzie dopiero wspólnie wsiadamy na nasze rumaki. Jest coś koło 10 gdy mamy ustaloną trasę. Postanawiamy pojechać na Krzeszowice i tam odbić w kierunku kolejnych dolinek. Oczywiście po drodze odwiedzamy co bardziej interesujące miejsca pozaznaczane na mapach, jako dworki, zabytkowe wille czy kościoły ;)

Pora na przygodę
Pora na przygodę © amiga
Szkoda, że nie można przekazać poprzez zdjęcie zapachu...
Szkoda, że nie można przekazać poprzez zdjęcie zapachu... © amiga
Przyroda budzi się do życia :)
Przyroda budzi się do życia :) © amiga
Niesamowity poranek w dolinie Będkowskiej
Niesamowity poranek w dolinie Będkowskiej © amiga
W dolinie Będkoskiej
W dolinie Będkoskiej © amiga
Niegoszewice, gdzieś tam z tyłu jest dworek
Niegoszewice, gdzieś tam z tyłu jest dworek © amiga
Zabytkowy budynek w Rudawie, podobno mieszkał tutaj Henryk Sienkiewicz
Zabytkowy budynek w Rudawie, podobno mieszkał tutaj Henryk Sienkiewicz © amiga
Uśmiechnięta jak zawsze :)
Uśmiechnięta jak zawsze :) © amiga
Zabudowania folwarczne w Pisarach
Zabudowania folwarczne w Pisarach © amiga

Lekki wiatr specjalnie nam nie przeszkadza, ale też nie pomaga. Jedzie się przyjemnie :), rozmawiamy, gadamy, kombinujemy, modyfikujemy trasę, play... Gdzieś przed Krzeszowicami źle skręcamy, coś się nie zgadza na mapie, później się okazuje, że kolej dość mocno remontuje tą trasę tworząc nowe przejazdy, wiadukty, nasypy. Nasza droga gdzieś ginie. Spoglądamy przed siebie, na mapy, daleko nie ma... wjeżdżamy więc do kanału i w wersji na hulajnogę poruszamy się do przodu. Po kilkuset metrach w kanale pojawia się błoto, woda, śmieci. Trzeba zsiąść i bokiem przemykać do przodu szukając wyjścia, czy może wyjazdu. Czas leci. Czujemy zmęczenie. Bike Walking niekoniecznie jest tym o czym marzymy. Gdy docieramy w końcu do miejsca gdzie możemy wydostać się na drogi musimy chwilę odsapnąć i zastanowić się co dalej. 

W końcu wiem po co są takie rowy ;)
W końcu wiem po co są takie rowy ;) © amiga
Wpierw udajemy się pod Pałac w Krzeszowicach, później na rynek gdzie robimy sobie dłuższą przerwę przy okazji udając się na zakupy. Gdzieś po 14 sklepy będą zamykane. Jutro święta. Czas pracy jest skrócony. To nasz największy problem na już. Tak więc obładowani i nasyceni możemy ruszyć dalej. 
Pałac Potockich w Krzeszowicach - nic się z nim nie dzieje od kilkunastu lat, a szkoda
Pałac Potockich w Krzeszowicach - nic się z nim nie dzieje od kilkunastu lat, a szkoda © amiga
Widok spod pałacu Potockich w Krzeszowicach
Widok spod pałacu Potockich w Krzeszowicach © amiga
W parku miejskim w Krzeszowicach
W parku miejskim w Krzeszowicach © amiga
Zając i świta :)
Zając i świta :) © amiga
Na rynku w Krzeszowicach
Na rynku w Krzeszowicach © amiga
Remonty prowadzone przez kolej po raz kolejny nas zaskakują, zniknął jeden z przejazdów w kierunku Tenczynka, mieliśmy odwiedzić Bramę Zwierzyniecką, ale to nie ma sensu. Dziś ją odpuszczamy, kierujemy się od razu na Wolę Filipowską. Pora na przejazd pierwszą z dolinek (w zasadzie to druga, pierwszą była Będkowska). Samochodów na drodze niewiele, za to pojawiają się groźne nazwy miejscowości - Nowa Góra... To... nie jest miła dla ucha nazwa... Jestem pewny, że czeka nas podjazd. Nie mam pojęcie jakie będzie nachylenie, łudzę się jeszcze że niewielkie. Gdy tylko jednak mijamy jedno ze skrzyżowań pojawia się przed nami ścianka... Dobre kilkaset metrów podjazdu. Na szczycie ledwo żyjemy ;)
Kładką, a może wpław ;)
Kładką, a może wpław ;) © amiga
Nie podoba mi się nazwa tej miejscowości, czyżby sugestia?
Nie podoba mi się nazwa tej miejscowości, czyżby sugestia? © amiga
Jakie widoczki :)
Jakie widoczki :) © amiga
A może do Paryża?
A może do Paryża? © amiga
Za to widoki rekompensują nam męczarnie. Co chwilę przystajemy, focimy. Oj warto było pomęczyć się chwilę. Ale jak była górka, to musi być zjazd :). Tak też się dzieje. Lądujemy w dolinie Krzeszówki. Jest inna, chyba fajniejsza. Są miejsca gdzie jest pełno kwiatów. Są miejsca gdzie pojawiają się spiętrzenia wody, malownicze wodospady. Coś pięknego. 
Kościół Zesłania Ducha Świętego w Nowej Górze
Kościół Zesłania Ducha Świętego w Nowej Górze © amiga
wnętrze kościoła w Nowej Górze
wnętrze kościoła w Nowej Górze © amiga
Punkt widokowy w Nowej Górze
Punkt widokowy w Nowej Górze © amiga
Chwila odpoczynku w wśród kwiecia
Chwila odpoczynku w wśród kwiecia © amiga
Jedne ze źródełek w dolinie Krzeszówki
Jedne ze źródełek w dolinie Krzeszówki © amiga
Krzeszówka
Krzeszówka © amiga
Ruiny w dolinie Krzeszówki
Ruiny w dolinie Krzeszówki © amiga
Ruiny mostu Diabelskiego
Ruiny mostu Diabelskiego © amiga
Po jakimś czasie docieramy w okolice Czernej, na szczycie wzniesienia znajduje się klasztor, a do szczytu prowadzi ścianka ;) Rowery nie mają ochoty na jazdę ;). Stawiają się na wszelkie możliwe sposoby. Przy klasztorze widzimy informację o kawiarni. Pora na kawę, na coś gorącego... Tyle, że kawiarnia jest zamknięta. Szkoda... 

Ponad klasztorem znajduje się punkt widokowy, postanawiamy tam dotrzeć, tyle, że można to zrobić tylko pieszo. Tak więc rowery zostają na dole, a my powoli wdrapujemy się na górę zahaczając o kolejne stacje drogi krzyżowej. XIV stacja znajduje się przy punkcie widokowy. Pora na kilka zdjęć :), kilka panoram... 
Brama do klasztoru w Czernej
Brama do klasztoru w Czernej © amiga
Klasztor karmelitów bosych w Czernej
Klasztor karmelitów bosych w Czernej © amiga
Pora wrócić do rowerów i pojechać dalej. Paczółkowice są kolejną miejscowością na naszej liście. Trafiamy na otwarty drewniany kościołek. Wewnątrz Straż pożarna pilnuje grobu. Nie chcemy przeszkadzać, tak więc zdjęcia tylko z daleka. O szukaniu czaszek nie myślimy, choć.... na zewnątrz na murze okalającym kościółek Karolina coś zauważa. Jest, a w zasadzie są. od razu 2 :) na jednej z tablic. 
Kościół Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach
Kościół Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach © amiga
Wnętrze kościoła Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach
Wnętrze kościoła Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach © amiga
Znalezione przez Karolinę czaszki w Paczółtowicach
Znalezione przez Karolinę czaszki w Paczółtowicach © amiga
Spoglądamy na mapy i zegarki, czas ucieka, chyba pora lekko skrócić wycieczkę. Przebijemy się terenowo z Racławic do Szklar, pierwszy fragment podjazdu zabija... ale dalej... jest niesamowicie. Widoki nieziemskie :) Masa skałek, górek, malowniczych pół, łąk czy niewielkich zagajników. 
Kościół pw Narodzenia N.M.P w Racławicach
Kościół pw Narodzenia N.M.P w Racławicach © amiga
Uwielbiam takie trasy
Uwielbiam takie trasy © amiga
Troszkę z górki
Troszkę z górki © amiga
Wydaje się że jest płasko, choć rower sam nie chce jechać
Wydaje się że jest płasko, choć rower sam nie chce jechać © amiga
Niesamowite widoki
Niesamowite widoki © amiga
Jeszcze trochę terenu
Jeszcze trochę terenu © amiga
Szklary - dolina Szklarki, Biała Ścianka
Szklary - dolina Szklarki, Biała Ścianka © amiga
W Szklarach odbijamy na Łazy, Już się przyzwyczailiśmy do podjazdów. Do zachodu słońca jest jeszcze sporo czasu, jednak zaczyna się robić chłodno. Zaczynamy kombinowanie z ubieraniem. Na podjazdach jest gorąco, na zjazdach chłodno. 
Drogi są niesamowite, nawet takie leśne odcinki
Drogi są niesamowite, nawet takie leśne odcinki © amiga
Kolejny podjazd....
Kolejny podjazd.... © amiga
Pompa przy OSP w Łazach
Pompa przy OSP w Łazach © amiga
Okolice Łaz
Okolice Łaz © amiga
W końcu docieramy do doliny Będkowskiej, gdzie odbieramy sakwy, coś jemy i udajemy się objuczeni do położonej 4 km dalej kwatery, czy może naszej bazy. Kilkanaście kg na rowerze robi sporą różnice, Podjazd do Będkowic wysysa z nas ostatnie siły. Co ciekawe do miejsca noclegu cały czas pniemy się pod górkę. Zegarek pokazuje mi że na tych 4 km mieliśmy 130m podjazdu... W Katowicach mam mniej więcej tyle w drodze do pracy ale rozłożone na 30km :)
Będzie ciężko....
Będzie ciężko.... © amiga
Podjazd mamy już za sobą
Podjazd mamy już za sobą © amiga
Pod Agroturystyką na granicy Będła i Będkowic
Pod Agroturystyką na granicy Będła i Będkowic © amiga
Na miejscu jesteśmy trochę przed 20:00. Trochę czasu zajmuje nam rozkulbaczenie rumaków. Pora trochę odpocząć i ustalić plany na jutro... 
Święta zapowiadają się cudownie :), dzięki Karolina :)

Okolice Skarżyska-Kamiennej z Karoliną :)

Niedziela, 24 marca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Kierunek wycieczki... w sumie długo był nieznany, ustalił się w ostatniej chwili... może ciut wcześniej. Kiedyś rzuciłem hasło a może Skarżysko-Kamienna? Tam na rowerze nas nie widzieli :)

Samo miasteczko jest nijakie i o tym wiem, zresztą okolice pod kątem  zwiedzania, szukania zabytków nie jest dobrym miejscem. Ale górek po okolicy jest całkiem sporo, są parki krajobrazowe. Po głowie chodzą też Starachowice, na rondach można zobaczyć różne modele samochodów marki Star :)  w pobliżu jest Wąchock... Tylko czy na wszystko starczy czasu? 
Umówiłem się z Nią na 9:00 :), w Bliżynie. Jeszcze nie Skarżysko, ale jest blisko, po drogie to całkiem niezły punkt startu zakładając że chcemy do lasu i w góry :)

Na miejscu jestem kilka minut przed ustaloną godziną, chwilę później dojeżdża Karolina :). Szybkie przywitanie, rowery gotowe, ruszamy. Jest dość chłodno, mimo tego, że słońce grzeje. Wiatr niestety daje nam popalić, początkowo krążymy po samym Bliżynie, jest kaplica drewniana, jest i zameczek :).
Bliżyn - Kaplica św. Zofii
Bliżyn - Kaplica św. Zofii © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga
Żeliwne zardzewiałe nagrobki przy kaplicy św. Zofii w Bliżynie
Żeliwne zardzewiałe nagrobki przy kaplicy św. Zofii w Bliżynie © amiga
Gminny Ośrodek Kultury w Bliżynie
Gminny Ośrodek Kultury w Bliżynie © amiga
Obieramy kierunek Jastrzębia, wkrótce okazuje się, że to dobre kilka km pod górkę, na szczycie jest nam gorąco. Karolina coś wspomina o Piekielnej Bramie na Piekielnym Szlaku :). Z mapy wynika, że nie ma tam prowadzącej bezpośrednio ścieżki. Jednak przy głównej drodze jest drewniany drogowskaz... 800m i czerwony szlak pieszy. Obstawiamy, że powinien nas doprowadzić na miejsce, bądź w jego pobliże. Jedziemy... 800m to nie jest zbyt duża odległość, tyle, że już powinniśmy być przy skałkach, sprawdzamy google, sprawdzamy osmAnda i... na tym drugim udaje nam się odnaleźć informację o kamieniołomie w pobliżu. Cóż tam pojedziemy.

Na miejscu okazuje się, że kamieniołom z nawigacji to Piekielna Brama ;), a odległość od zjazdu z głównej drogi jest o kilkaset metrów większa. Cóż... Szkoda, że nie było drogowskazów pośrednich, powiedzmy co 300-400m. W każdym bądź razie udało się odnaleźć atrakcję :), Skałki przypominają te z jury w wersji mini ;) Co nie zmienia faktu, że jest piękne :)
Karolina przy piekielnej bramie
Karolina przy piekielnej bramie © amiga
Skałki
Skałki "Piekło Dalejowskie" © amiga
Po kilku minutach wracamy na główny szlak, czy raczej drogę rowerową. Zaskakuje nam jej jakość, to w większości asfalt, od czasu do czasu zamieniający się na szutry. Zero kałuż, błota... Coś pięknego :) Od czasu do czasu zatrzymujemy się by zrobić kilka zdjęć. 
Pamięci Myśliwych i Leśników
Pamięci Myśliwych i Leśników © amiga
Rezerwat przyrody
Rezerwat przyrody "Świnia Góra" © amiga
Rowerki czekają na nas
Rowerki czekają na nas © amiga
Przylaszczka pospolita
Przylaszczka pospolita © amiga

Po głowie chodził nam zjazd z góry do Zagnańska, tyle że tam byliśmy, na powielanie drogi jakoś mamy średnio ochotę. Odbijamy na Szałas i kierujemy się na Krasną. W Lutej doczytujemy się, że jest platforma widokowa, co ciekawe nasze mapy mają ją zaznaczoną w nieco różnych miejscach oddalonych od siebie o jakieś 250m. W obu lokalizacjach nic nie ma. Ponownie posiłkujemy się googlem i osmandem i... nic nie ma... Cóż... mapy zawierają błędy... Za to jest chwila by odpocząć, coś zjeść i opalić twarze :)
Już po powrocie odnalazłem informację, że platforma widokowa została rozebrana w okolicach 2014 roku.... Szkoda... w zamian są słupy wysokiego napięcia :)
Z mapy wynika, że to wieża widokowa ;)
Z mapy wynika, że to wieża widokowa ;) © amiga
Do Krasnej nie ma daleko, rowerki dowożą nas nam w ciągu kilkunastu minut, słońce przygrzewa, ale wiatr wychładza. Tak więc po kilku fotach ruszamy w dalszą drogę :) Troszkę terenem, troszkę asfaltem. W Odroważku udaje się namierzyć pierwszego wiosennego Bociana :) tak więc zima już nie wróci. 
Nad zalewem w Krasnej
Nad zalewem w Krasnej © amiga
Okolice Włochowa
Okolice Włochowa © amiga
Trochę jak Skansen - Odrowążek
Trochę jak Skansen - Odrowążek © amiga
Widać łebek Bociana :)
Widać łebek Bociana :) © amiga
Wróciliśmy do Bliżyna, ale nie byliśmy jeszcze w Skarżysku, mamy kilka godzin zapasu, tak więc główną drogą pędzimy do tego miasteczka. Gdy tylko mijamy rogatki miasta zapach obiadu przypomina nam o porze obiadowej :). Karolina wskazuje na pobliski Bar u Edka. Wewnątrz jest trochę ludzi. W środku... przypomina to knajpkę myśliwską. W karcie jednak próżno szukać dziczyzny... 
Zalew Bliżyn
Zalew Bliżyn © amiga
Plaża, Molo :)
Plaża, Molo :) © amiga
Zamawiamy bezpieczne potrawy, barszcz z Uszkami, Schabowego i placek po węgiersku i kawę... Z tego wszystkiego kawa była najlepsza ;) O ile barszcz robił wrażenie, że jest z buraków, tak uszka... tragiczne. wygotowane i bez smaku mięso z drobiu w środku. Uszka przypominają raczej pierogi z mięsem, ale i na tą nazwę nie zasługują. Mój placek po węgiersku prezentuje się nieźle, ale... sam placek smażony na 100% na starym oleju, coś na nim było wcześniej już smażone... może frytki, raczej jakieś mięso... trudno określić. Sos przesolony. Trudno... Byłem głodny to zjadłem, ale...więcej tam nie wrócę... Karolina miała podobne odczucia z kotleta schabowego... Muszę przyznać, że zepsucie tak prostych dań to sztuka... A może to taka wersja kuchni Skarżyskowo-Kamiennej? Zróbmy źle, może do nas nie wrócą ;)

Wjeżdżamy do miasta, do zwiedzenia, czy raczej do odwiedzenia jest drewniany kościółek zamknięty na 3 spusty i jedno ze starszych osiedli robotniczych. W zasadzie na tym się kończą zabytki tego miasta... ale z tego od początku zdawaliśmy sobie sprawę. 
Kościół Rzymskokatolicki pw. Św. Józefa Oblubieńca w Skarżysku-Kaminnej
Kościół Rzymskokatolicki pw. Św. Józefa Oblubieńca w Skarżysku-Kaminnej © amiga
Przez dziurkę od klucza
Przez dziurkę od klucza © amiga
Osiedle robotnicze przy ul Leopolda Staffa w Skarżysku-Kamiennej
Osiedle robotnicze przy ul Leopolda Staffa w Skarżysku-Kamiennej © amiga
Pora skierować się do Sucheniowa, po drodze mamy jeszcze zalew, przy którym przystajemy, robimy jak to z nami bywa kilka zdjęć i ruszamy dalej. W Sucheniowie kolejny zalew, kolejna przerwa i ustalamy co dalej i ile mamy czasu, jest przez trochę po 15... Spoglądamy na mapy i chyba pora obrać kierunek powrotny do Bliżyna, ale przejeżdżając jeszcze raz przez pobliskie lasy i Jastrzębią. 
Zalewie Rejowski
Zalewie Rejowski © amiga
Suchedniów - Zalew Kamionka
Suchedniów - Zalew Kamionka © amiga
Jak fotomodelka :)
Jak fotomodelka :) © amiga
Zaskakuje nas dość miło jakość szlaków. w 80% to asfalt, a kolejne naprawdę przyjemne szutry. Szerokie ścieżki to jest to co lubimy, choć zaskakuje nas podjazd pod Czerwoną górkę... Kilka km piłowania... ale na szczycie czujemy zadowoleni, daliśmy radę :) 
Szkoda tylko, że słońce jest coraz niżej, że powoli robi się chłodno. Drzewa dodatkowo rzucają cień na drogę... Powoli marzymy o tym by jak najszybciej dotrzeć do bazy... 
Na szlaku za Suchedniowem
Na szlaku za Suchedniowem © amiga
Słońce już tak nie grzeje...
Słońce już tak nie grzeje... © amiga
Uwielbiam takie drogi :)
Uwielbiam takie drogi :) © amiga
Tam jedziemy
Tam jedziemy © amiga
Długa prosta droga....
Długa prosta droga.... © amiga
Jastrzębia - przy wjeździe do parku
Jastrzębia - przy wjeździe do parku © amiga
Do Bliżyna wjeżdżamy drogą, którą z niego o 9 rano wyjeżdżaliśmy, tyle, że tym razem kilka km z górki :). Jeszcze tylko mały poczęstunek w pobliżu kościoła i.... możemy zacząć się pakować. 
Drewniana zabudowa
Drewniana zabudowa © amiga
Dzień był dobrze wykorzystany, jedynie wiatr dawał nam się we znaki. Choć i tak jak na marzec jest nieźle. Dzięki Karolina za kolejną niesamowitą wycieczkę :) Mam nadzieję, że wkrótce znowu uda się gdzieś wyjechać na rowerach... Co prawda kierunek jeszcze nie jest obrany... ale... jak to z nami bywa takie drobiazgi ustala się na kilka godzin przed ;)