Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

W poniedziałek do pracy...

Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Dzień niby mam wolny, ale... muszę podjechać do firmy, muszę coś załatwić, nie da się tego zrobić online... trudno. Jest za to okazja by pojechać rowerem. Wczoraj dam sobie niezły wycisk, teraz to czuję... boli... boli... Pierwsze kilka km nie wiem jak się usadowić na siodełku ;)

Na dokładkę wiatr robi psikusa i nie chce pomagać... Jednak dość szybko i tak pakuję się do lasu, nie muszę być na konkretną godzinę, pojadę trochę dłużej, ale za to z dala od cywilizacji. Uwielbiam las... Uwielbiam po nim jeździć... tym bardziej, że mamy wiosnę,. te kolory, te zapach... 

Jeszcze trochę i korki w tym miejscu będą wyjątkowo długie
Jeszcze trochę i korki w tym miejscu będą wyjątkowo długie © amiga
W lasach Panewnickich
W lasach Panewnickich © amiga

I niestety ta wycinka, mam wrażenie, że w ciągu ostatnich kilku lat się wzmogła, a może to tylko złudzenie. 
Znowu wycinka
Znowu wycinka © amiga
W Kończycach wyjeżdżam na asfalt, jest jeszcze lasek makoszowski, tyle, że to niewielki fragment. Już w Gliwicach na drogach ruch prawie nie istnieje :) Jeżeli mi się uda to jeszcze podejdę do rowerowego, suport powoli diabli biorą. słychać walnięte łożysko... 
Trochę nierówno i ten śmietniczek...
Trochę nierówno i ten śmietniczek... © amiga
W Gliwicach...
W Gliwicach... © amiga
Do firmy docieram jakoś przed 9:00 mam cichą nadzieję, że uda się to szybko załatwić i przed południem wrócę do domu..

Powrót do domu

Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Miało być krótko w pracy, a wyszło jak zawsze... czas gdzieś uciekł... Wyjeżdżam w okolicach 16... Jest gorąco upalnie, a ja jestem gdzieś po 18 umówiony muszę dotrzeć do domu przebrać się i lecieć dalej. Powinienem zdążyć... ale dla zasady jadę szosami... 
Gorąco... upalnie... to dobrze, lekarz kazał mi siedzieć w ciepłym... ;) w kożuchu... ubawił mnie tym... 

Drogi puste, dopiero na wysokości Zabrza jakby ciaśniej... na szczęście udaje się jakoś przejechać. 
Puste drogi
Puste drogi © amiga
Na Wirku  ktoś do mnie dzwoni... czekałem na ten telefon... schodzę z roweru i idę kawałek pieszo... mija dobre 20 minut na rozmowie. Wiem co będę robił jutro. :)
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Wsiadam ponownie na rower, chcę przejechać dość stromy podjazd przed Kochłowicami to dobry test na kondycję. Przed chorobą podjeżdżałem to bez większych problemów, chyba, że padało wcześniej. Dzisiaj na suchym gruncie... staję... masakra... Sporo straciłem... będzie co robić. Za miesiąc wyjazd firmowy, będę musiał trochę nad tym popracować.
Po miesiącu przerwy jadę na nieco bardziej stromy podjazd... - jest ciężko...
Po miesiącu przerwy jadę na nieco bardziej stromy podjazd... - jest ciężko... © amiga
Do domu docieram około 18 - w zasadzie tak jak miało być... tak więc szybka kąpiel i jadę załatwić jeszcze jedną rzecz :)
Jeszcze minuta i będę w domu
Jeszcze minuta i będę w domu © amiga

Zawieźć zwolnienie lekarskie...

Piątek, 20 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Jest trochę przed 10:00 gdy ruszam. Zwolnienie lekarskie w trakcie, czuję się zdecydowanie lepiej. Pora wsiąść na rower i zawieźć do firmy zwolnienia lekarskie. Cóż... HR się uparł, że muszą mieć oryginały. Zastanawiałem się nad opcją pociąg... ale szkoda mi na to czasu, ale by nie zmarnować tego czasu w drodze powrotnej chcę odwiedzić kilka komisów samochodowych. Szukam czegoś co pomieści w środku 2 rowery ;) Odpadają więc małe samochody... Bagażnik na dachu bądź z tyłu to ostateczność. 

Ale... wpierw trzeba zawieźć druki do firmy. Jako, że nie mam parcia na gnanie, to postanawiam pojechać lasami ile się da :) W Panewnikach wjeżdżam na ścieżkę w kierunku Halemby, drzewa puściły listki, zapach lasu o tej porze roku urzeka... Fantastycznie się jedzie :) tym bardziej, że szarak ma przywrócony amortyzator, po ponad roku jazdy na sztywniaku. 

Po pierwsze dalej obawiam się o nadgarstek złamany rok temu w czerwcu, czasami jeszcze czuję, że coś jest nie tak, a po drugie... na L4 miałem dostatecznie dużo czasu by do na spokojnie rozebrać, wyczyścić, wymienić olej, złożyć, założyć nowe stery... itd. W między czasie jeszcze dostał nowe hamulce. Amor się sprawdza, jeszcze tylko muszę zamówić nowe gąbki filcowe, stare są nie do wyczyszczenia... ale to nie przeszkadza specjalnie... wyczyściłem je w benzycie ekstrakcyjnej, na jakiś czas powinno starczyć. Dziwne, bo dystrybutor takich nie ma, są do Axonów, Epiconów itd... ale nie do NRX-a ;)

Leśne ścieżki w Panewnikach
Leśne ścieżki w Panewnikach © amiga
Odnowione miejsce postojowe ;)
Odnowione miejsce postojowe ;) © amiga
W lewo na hałdę, a na wprost kierunek Zabrze
W lewo na hałdę, a na wprost kierunek Zabrze © amiga

Jadąc do firmy unikam dróg, tam gdzie się da, za to nie za bardzo chcę przedłużać sam przejazd, fajnie by było dotrzeć na miejsce przed południem. Tak więc jadę przez starą hałdę w Makoszowach, trochę się obawiam, bo to miejsce długo wysycha, liczę jednak, że po 2 tygodniach "upałów" woda odparowała. Na miejscu okazuje się, że jest naprawdę nieźle, tylko w kilku miejscach jest jeszcze mokro. Za to koleiny... masakra.. są miejsca gdzie mają 20cm... 

Stara hałda w Makoszowach, prawie sucho..., tylko te koleiny
Stara hałda w Makoszowach, prawie sucho..., tylko te koleiny © amiga
z górki na pazurki
z górki na pazurki © amiga

W Makoszowach odbijam na kolejną hałdę tym razem tą na Sośnicy... zero ludzi, zero rowerzystów, za to pojawiły się nowe dziury, wygląda to tak jakby terem miał być ogrodzony, co mnie nie cieszy... Lubię tędy jeździć...  

Po kilkunastu minutach melduję się w firmie, tam jestem góra 10 minut. Papiery oddane, można wracać. Tym razem w większości asfaltem odwiedzając m.in. teren giełdy samochodowej w Gliwicach, Kilka samochodów zwraca moją uwagę, ale spisuję tylko namiary, dane i jadę dalej. Odbijam ponownie na hałdę w Sośnicy. tyle, że za nią skieruję się na Przyszowice i pojadę w kierunku Mikołowa drogą 44... nie lubię jej, ale wiem, że wzdłuż niej jest kilka punktów do odwiedzenia. 

To zdecydowanie nie jest opcja rowerowa
To zdecydowanie nie jest opcja rowerowa © amiga
Na cmentarzu hutniczym w Gliwicach
Na cmentarzu hutniczym w Gliwicach © amiga
pomnik Johna Baildona na cmentarzu hutniczym
pomnik Johna Baildona na cmentarzu hutniczym © amiga
Na kujawskiej są
Na kujawskiej są "normalne" ścieżki rowerowe, normalne przejazdy. Jestem tutaj pierwszy raz po remoncie © amiga
Może taki kupić ;), tylko z włożeniem roweru do środka może być problem
Może taki kupić ;), tylko z włożeniem roweru do środka może być problem © amiga
na hałdzie w Sośnicy
na hałdzie w Sośnicy © amiga

Na którymś z placów ktoś wysypał jakieś świństwo, kończy się dziurą w tylnym kole...  15 minut z głowy, tyle, że okazuje się iż jedna z dętek którą mam w zapasie jest dziurawa... to nówka, prosto z pudełka... Dawno nie miałem takiej przygody... cóż... jest jeszcze druga... 

Już po awarii...
Już po awarii... © amiga
W stronę Mikołowa
W stronę Mikołowa © amiga

Rower na kołach więc jadę dalej, po kilku km... mam dość tej drogi... skręcam na wysokości Halemby, krótki odpoczynek na stacji Orlenu, kola + hotdog  i mogę ruszyć do domu... ponownie pakuję się w las... na spokojnie docieram do Panewnik.. i dalej do parku Zadole. Podjeżdżam pod plac budowy tężni solankowej. Oj... myślałem, że pójdzie to sprawniej. Do zakończenia prac jeszcze daleko... 

Kościół św. Mikołaja w Borowej Wsi
Kościół św. Mikołaja w Borowej Wsi © amiga
Budują tężnię, a raczej mają przerwę... nikogo nie ma na placu budowy
Budują tężnię, a raczej mają przerwę... nikogo nie ma na placu budowy © amiga

Ostatni odcinek do domu.. ostatnie 2 km... plac budowy na skrzyżowaniu Kościuszki i AK zaliczony... a w domu... pora na szybką kąpiel :). Warto było się wyrwać na kilka godzin na rower... Może jutro też gdzieś pojadę... ?

Powrót do domu, być może po raz ostatni w tym tygodniu

Wtorek, 3 kwietnia 2018 · Komentarze(6)
Ruszam kilka minut po 17. Pogoda szok. +17, wiatr z południa, znów się wzmógł. Ale co tam. Bardzie mi przeszkadzają korki przy wyjeździe z Gliwic. Obłęd, wkrótce przypominam sobie co się dzieje, potwierdzają to grupy kibiców udających się w kierunku Zabrza. Dziś mecz... Decyduję się na przejazd przez wiadukt przy DTŚce. Wiem, że trwa remont, ale nie widzę innej opcji. Po prostu trzeba uważać ;)
Na tandemie :) i w korku
Na tandemie :) i w korku © amiga
Niespodzianka
Niespodzianka © amiga
Po wyjeździe z Zabrza jest zdecydowanie lepiej. Ruda tylko miga, na Wirku pakuję się na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego. Droga sucha, ubita, jedzie się przyjemnie, nie to co jeszcze tydzień temu. 
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Piękny wieczór
Piękny wieczór © amiga
Pod górkę...
Pod górkę... © amiga
W Panewnikach ponownie i odbija, tym razem pakuję się na szutry w lasach Panewnickich, tam gdzie odbywa się Bieg Dzika. Masa rowerzystów, masa biegaczy, spacerowiczów. Chyba sezon można uznać za otwarty. 
W lesie w lasach Panewnickich
W lesie w lasach Panewnickich © amiga
Zachodzi słoneczno
Zachodzi słoneczno © amiga
Dzieciaki na rowerach
Dzieciaki na rowerach © amiga
Młodzi gniewni ;)
Młodzi gniewni ;) © amiga
W strasznym tempie ten budynek popada w ruinę.
W strasznym tempie ten budynek popada w ruinę. © amiga
Postój w Piotrowicach
Postój w Piotrowicach © amiga
Pod domem
Pod domem © amiga

Trochę dookoła, ale docieram do domu. Jutro do lekarza, coś czuję, że mnie usadzi na jakiś czas, zresztą gdyby nie to, że miałem kilka rzeczy do dokończenia, to pewnie leżałbym plackiem już dzisiaj... Ciekawe czego dowiem się jutro i na ile mnie to wyłączy. Cóż... życie

Po świętach do pracy

Wtorek, 3 kwietnia 2018 · Komentarze(2)
Jest dobry kwadrans po 7 gdy ruszam. Drogi puste, wiatru prawie nie czuć, słońca nie widać. Jest za to kompletnie jasno, po raz pierwszy od złamania w czerwcu zeszłego roku jadę na Czapli ;). Sporo czasu minęło, czuję jak twardy jest ten rower. Każdy najmniejszy wybój jest wyczuwalny... muszę się do tego przyzwyczaić, albo wrócić do amortyzatora. Może to jest rozwiązanie? Być może nie zaliczyłbym tej gleby w czerwcu gdyby amor wybrał mi próg... może, może, może... nie ma sensu zastanawiać się co by było gdyby.... 
Święta... trochę mi dowaliły.... ledwo żyję, muszę umówić się do lekarza, coś mnie strasznie męczy.... tylko co? Wizyta dopiero jutro. 

Pusto na drogach ;)
Pusto na drogach ;) © amiga
Do Kochłowic jedzie się przyjemnie, te +3 trochę denerwuje, głównie przez to, że mam "letnie" buty na nogach ;) W końcu... zacząłem pozbywać się zimowego wdzianka. Tragedii może nie ma, ale jednak stopy to odczuwają. Dobrze, że żadne opady nie są na dzisiaj planowane. Za to wieczór ma być ciepły.... 
Słońce skryte za chmurami
Słońce skryte za chmurami © amiga
Kolejne dzielnice/miasta zaskakują pustkami na drogach. Wygląda to jak w wakacje. Czyby szkoły jeszcze nie ruszyły pełną parą? Tak coś mi na to wgląda ;)
Wycinanki na Bielszowickiej
Wycinanki na Bielszowickiej © amiga
Generator Smrodu i Smogu
Generator Smrodu i Smogu © amiga
Nawet w Zabrzu gdzie normą są korki, szczególnie w okolicach 8:00... dziś da się jechać :). Dość szybko docieram do Gliwic. Kilka razy zauważam jakiś samochód etisoftu... chyba mam dobry czas.
A może taki kupić? Tylko czy wejdzie do środka rower ;) ?
A może taki kupić? Tylko czy wejdzie do środka rower ;) ? © amiga
Nie przepadam za pieszymi w tym miejscu....
Nie przepadam za pieszymi w tym miejscu.... © amiga
W firmie za to zaskakuje ilość rowerów na galerii... jest ich 5 :) plus jeden w piwnicy.... nieźle. Czyżby zaczęły się przygotowania do wyjazdu na integrację w czerwcu? 


Powrót do domu

Piątek, 30 marca 2018 · Komentarze(0)
Ostatni przejazd rowerem w marcu, przed świętami... itd... Ruszam przed 15, nieco wcześniej, ale w firmie prawie nikogo już nie ma. Pogoda... szok :) ciepło, ale wietrznie, z wiatrem będę musiał się zmagać przez całą drogę... cóż. Cieszę się, że jest ciepło :)
Na drogach pusto, za to całkiem sporo rowerzystów się pojawiło. W końcu... Zaczyna się prawdziwy sezon. 
Już na początku trafiam na rowerzystów
Już na początku trafiam na rowerzystów © amiga
Cieszy mnie to, że do domu dojadę gdy będzie jasno, jeszcze mam kilka drobiazgów do zrobienia po powrocie, tak więc nie ma co liczyć na dłuższy wypad, a.... szkoda. 
Mistrzyni wyjeżdżania na DDRkę
Mistrzyni wyjeżdżania na DDRkę © amiga
Jutro raczej już nie pojeżdżę, z rana muszę polecieć na ostatnie szybkie zakupy, a po południu zapowiedziane są jakieś ulewy... 
Drogę do domu urozmaicam sobie przejazdem przez lasek Makoszowski. Ścieżki podeschły, już się nie zapadam w błocie, kałuż jest niewiele, za to trochę bezmyślnych właścicieli bobików. Jednego mało nie rozjechałem, pakował się prosto pod koła.
Lasek Makoszowski
Lasek Makoszowski © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Na Wirku po odcinku asfaltowym pakuję się na kolejną ścieżkę lekko terenową, ostatnim razem ledwo wyciągałem tutaj 10 km/h, koła grzęzły. Dziś jest inaczej, po prostu da się jechać... 
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Został tylko przejazd przez Kochłowice, w centrum podobnie jak i rano korki... to naprawdę zaskakujące. Czemu? Może jakiś remont jest na którejś z dróg w pobliżu? Może...
Niby ok,  ale te progi walają się wszędzie
Niby ok, ale te progi walają się wszędzie © amiga
Na przedłużeniu Bałtyckiej
Na przedłużeniu Bałtyckiej © amiga
Po kilkunastu minutach docieram do domu.... Przejazd był przyjemny, ale ciuchy przepocone... Cóż... idą do pralki. 

Wielkopiątkowy wyjazd do pracy

Piątek, 30 marca 2018 · Komentarze(0)
Wczoraj dzień w domu i po lekarzach, dzisiaj za to nie mogłem się zebrać, wyjechałem z 30 minutową obsuwą, źle spałem, źle się czuję... jednak nie chciałem jechać pociągiem, nie dziś, nie przy takiej pogodzie. Niby tylko +1 ale świeci słońce :) 
Gdy jestem na zewnątrz czuję chłód, chyba chodzi o wilgoć po wczorajszych opadach.  
Swoje trzeba odstać
Swoje trzeba odstać © amiga
Po 10 minutach kręcenia jest mi już ciepło :), w słońcu przyjemnie, można jechać :) Samochodów na drogach jest niewiele, do czasu....
W Kochłowicach kocioł, z jakiego powodu? Pierwszy raz takie coś tutaj widzę. Udaje mi się przebić między stojącymi samochodami... Kierowcy chyba mnie nie polubili. 
Słonko wyszło, jest nawet przyjemnie
Słonko wyszło, jest nawet przyjemnie © amiga
Korek w Kochłowicach... pierwszy raz widzę, aż taki
Korek w Kochłowicach... pierwszy raz widzę, aż taki © amiga
Co ciekawe dalej na Wirku, Bielszowicach, czy nawet Zabrzu ruch prawie nie istnieje, od czasu do czasu coś mnie minie, to wszystko. Za to jadąc co chwilę pozdrawiam kolejnych rowerzystów :) 
niewiele samochodów, ale jeżeli już to prawie zawsze coś większego
niewiele samochodów, ale jeżeli już to prawie zawsze coś większego © amiga
Ostatnie rondo przed firmą :)
Ostatnie rondo przed firmą :) © amiga
Do pracy dojeżdżam w  średnim czasie... dalej coś mnie boli... mam nadzieję, że przejedzie do wieczora.

Powrót z deszczu

Środa, 28 marca 2018 · Komentarze(0)
Pusto na drogach
Pusto na drogach © amiga

Pogoda dziś nie rozpieszcza, prognozy wspominały, że temperatura ma pójść mocno w górę, może i poszła ale mniej niż się spodziewałem. Ruszam trochę przed 17.... 

Jakaś sierota na tym piździku
Jakaś sierota na tym piździku © amiga

Niebo zasnute grubą warstwą chmur, zaczyna kropić, nie mam ochoty na ulewę, jednak kurtka przeciwdeszczowa jest już ubrana, wiem, że może być wszystko. Radary przed wyjazdem wskazywały, że coś mnie dorwie... 

Na szczęście na drogach nie ma jakiś wielkich korków. Samochodów jest wyraźnie mniej niż o poranku. Mi to pasuje :) 

Drogi mokre :(
Drogi mokre :( © amiga

W Zabrzu pada już regularnie, nie jest to oberwanie chmury, ale jednak wolałbym jazdę w słońcu... 

Przemoczony jadę dalej, gdzieś za Wirkiem powoli się uspokaja, podobnie jak rano zaczynam odliczać kilometry do końca... 
Jutro wizyta u lekarza, dzień wolny. O rowerze raczej nie ma mowy, ma lać


Pusto na drogach
Pusto na drogach © amiga

Do pracy w śnieżycy ;)

Środa, 28 marca 2018 · Komentarze(0)
Ruszam kilka minut po 7, jest około 0 stopni i niby bez wiatru. Niebo zasnute chmurami, jest nieszczególnie, ale nie ma tragedii. Najważniejsze, że nie pada :) Ruch na drogach nieco większy niż się spodziewałem. Za to już na starcie widzę rowerzystów :) Fajnie....  

Plac budowy koło Famuru
Plac budowy koło Famuru © amiga
Jednak coś dzieje się nie tak, na drodze do Kochłowic widzę padające pojedyncze płatki śniegu. Nie przypominam sobie by prognozy cokolwiek o tym mówiły.... ale może coś się zmieniło? Teraz to już nieważne, przejechałem prawie 1/3 drogi.... zresztą nawet po 100m już bym nie zawrócił :)
Rowerzysta :) Hurra ;) nie tylko ja
Rowerzysta :) Hurra ;) nie tylko ja © amiga
Nieco dalej na drodze na Wirek, w Wirku.... wiatr się wzmógł, opady stały się większe, zaczęło zacinać mi w oczy.... niby zjazd, ale zwalniam, hamuję... nie chcę ryzykować uślizgu. Robi się nieprzyjemnie. 
Robi się mocno nieciekawie
Robi się mocno nieciekawie © amiga
Gdy zbliżam się do Zabrza, zawierucha powoli kończy się znowu tylko prószy, białe dziadostwo topnieje. Mam jednak wrażenie, że wiatr się utrzymał, jest nieprzyjemnie. 
Śnieg na szczęście szybko się topi
Śnieg na szczęście szybko się topi © amiga
W Gliwicach zaczynam odliczać kilometry do końca, chciałbym już być na miejscu, pod prysznicem. Dobrze, że na drogach pusto, tyle, że w miejscu gdzie nie ma prawa nic się zdarzyć trafiam na dzwon. Droga prosta, a 2 mobilki się pocałowały... choć raczej trzeba by napisać, że jeden wjechał drugiemu w 4 litery ;)
Jeden na warszawskich blatach, drugi na Mikołowskich.... to nie mogło się inaczej skończyć
Jeden na warszawskich blatach, drugi na Mikołowskich.... to nie mogło się inaczej skończyć © amiga
czemu mnie nie dziwi ta rejestracja
czemu mnie nie dziwi ta rejestracja © amiga
Gdy docieram do firmy, na niebie pojawia się słońce... :) Może powrót będzie przyjemniejszy.... 
od firmą
od firmą © amiga

Do pracy o poranku

Poniedziałek, 26 marca 2018 · Komentarze(0)
Ruszam kilkanaście minut po 7:00, jest chłodno -2 stopnie, wieje lekki wiatr z południa, chyba z południa, jest ledwo wyczuwalny. Słońce niestety ukrywa się za chmurami, nie wygląda to zbyt dobrze i nie wróży nic dobrego wieczorem. Jadę najkrótszą trasą do pracy, po szosach. Po wczorajszej wycieczce czuję to i owo ;)
Mija dobre pół godziny zanim się rozkręcam. Dopiero od Kochłowic jedzie mi się dobrze :) Na drogach początkowo spory ruch, ale im bliżej jestem Gliwic tym puściej :), tym mniej samochodów. W Zabrzu melduję się po ósmej. Nie stoję w korkach, na światłach, po prostu jadę. Korci by podjechać na stację w końcu umyć rower, jednak w ostatniej chwili dochodzę do wniosku, że lepszą opcją będzie podjechać na myjnię wieczorem. 
Docieram do pracy, pora na kąpiel i suszenie ciuchów.  
Zdjęcie zastępcze.... 
Dworzec PKP w Gliwicach
Dworzec PKP w Gliwicach © amiga