Wpisy archiwalne w kategorii

tam i z powrotem

Dystans całkowity:23118.73 km (w terenie 6486.68 km; 28.06%)
Czas w ruchu:1325:59
Średnia prędkość:17.44 km/h
Maksymalna prędkość:67.50 km/h
Suma podjazdów:128130 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:971214 kcal
Liczba aktywności:427
Średnio na aktywność:54.14 km i 3h 06m
Więcej statystyk

Etisoftowe spotkanie integracyjne Zakopane 2017 dzień 3

Sobota, 3 czerwca 2017 · Komentarze(9)
Uczestnicy
Dzisiejszy dzień zapowiada się bezrowerowo, mimo tego cieszę się, zaplanowaną mamy wycieczkę górską, począwszy od Kasprowego Wierchu, aż po Giewont. Niby trasa niezbyt długa, ale w końcu to góry, jako, że miasta typu Wisła, Zakopane, Szczyrk, czy prawie dowolne inne kojarzą mi się z jarmarkiem, uciekam z takich miejsc, co najwyżej uważam, że służą jako punkty wyjściowe do czegokolwiek, to tak samo do tej pory traktowałem Tatry, unikałem ich jak ognia, ale, że firma zorganizowała nam wycieczkę górską, to trzeba z tego skorzystać, z 3 wariantów wybrałem podobno ten najtrudniejszy ;)

Z rana zrywamy się dość wcześnie, już o 9:20 jedziemy pod kolejkę na Kasprowy Wierch, szybki wjazd i... tracimy dobre 40 minut czekając na resztę wycieczkowiczów... ech... Nie zazdroszczę przewodnikowi, my mieliśmy podobne problemy w ostatnich 2 dniach... dzisiaj to On musi walczyć by wszyscy wyszli, trzymali się w kupie i najlepiej gdyby wrócili w jednym kawałku do Hotelu.... 

Widoki z góry niesamowite... ale już wiem, że mam ze sobą za mało picia, udaje się kupić coś w stacji kolejki, ceny zabijają... ale cóż... mogłem pójść na zakupy w dolinie.... Moja wina, woja wina... ;)

Gdy już ruszyliśmy okazało się, że szlak jest zupełnie inny niż to co mam w Beskidach, ścieżki wąskie, miejscami niebezpieczne, strome wejścia, zejścia... za to widoki.... Podobnie jak wczoraj są Ochy i Achy... 

Zaliczam więc Kasprowy Wierch, Goryczkowy Wierch, Goryczkową Czubę, Suche Czuby, Suchy Wierch, Kondratową Kopę (pierwszy raz jestem an wysokości >2000m) i na Koniec Wielki Giewont... Psychika lekko szwankuje, łażenie po skałach trzymając się kurczowo łańcuchów to nie mój ulubiony sport... 

Kilka minut na szczycie i pora zejść...

Poniżej kilka zdjęć z wycieczki

Bilet na kolejkę
Bilet na kolejkę © amiga

Widok z Kasprowego Wierchu
Widok z Kasprowego Wierchu © amiga
Piękna szeroka droga, ale coś czuję, że nie nią pójdziemy dalej
Piękna szeroka droga, ale coś czuję, że nie nią pójdziemy dalej © amiga
Te widoki w Tatrach
Te widoki w Tatrach © amiga
By to zobaczyć trzeba trochę się pomęczyć
By to zobaczyć trzeba trochę się pomęczyć © amiga
Na szczycie Kasprowego
Na szczycie Kasprowego © amiga
Widać miejsce docelowe naszej wycieczki, niby blisko, a jednak daleko
Widać miejsce docelowe naszej wycieczki, niby blisko, a jednak daleko © amiga
Jakimś cudem ocalał
Jakimś cudem ocalał © amiga

Uwielbiam takie widoki
Uwielbiam takie widoki © amiga
Gdzieś tam w dole jest Zakopane
Gdzieś tam w dole jest Zakopane © amiga
Słuchając bajania przewodnika
Słuchając bajania przewodnika © amiga
Piękna okolica
Piękna okolica © amiga
Idealna pogoda
Idealna pogoda © amiga

Przerwa przed podejściem
Przerwa przed podejściem © amiga
Znowu pod górkę
Znowu pod górkę © amiga
Znajdź kozicę ;)
Znajdź kozicę ;) © amiga
Stamtąd idziemy
Stamtąd idziemy © amiga
Wiatr trochę dalej popalić
Wiatr trochę dalej popalić © amiga
Piękny szlak, chociaż miejscami niebezpieczny
Piękny szlak, chociaż miejscami niebezpieczny © amiga
Giewont coraz bliżej
Giewont coraz bliżej © amiga
Oj będziemy pamiętać te zejścia
Oj będziemy pamiętać te zejścia © amiga
Pora na małą przerwę i kolejne opowiadanie
Pora na małą przerwę i kolejne opowiadanie © amiga
Piękny krajobraz
Piękny krajobraz © amiga
Śnieg miejscami jeszcze zalega
Śnieg miejscami jeszcze zalega © amiga
Dziwnie pusto na niektórych szlakach
Dziwnie pusto na niektórych szlakach © amiga
Darek na tle gór
Darek na tle gór © amiga
Wydaje się, że to już tak blisko
Wydaje się, że to już tak blisko © amiga
Kolejne zejście
Kolejne zejście © amiga
Giewont coraz bliżej
Giewont coraz bliżej © amiga
Na szczycie Giewontu
Na szczycie Giewontu © amiga
Prawie cała ekipa ;)
Prawie cała ekipa ;) © amiga
Zejście, wcale nie jest łatwiejsze
Zejście, wcale nie jest łatwiejsze © amiga
W końcu nikt nie mówił, że będzie łatwo
W końcu nikt nie mówił, że będzie łatwo © amiga

Testując trasę z Goczałkowic do Żywca

Niedziela, 28 maja 2017 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Niedziela to ostatni dzwon by sprawdzić trasę do Zakopanego, w zasadzie ostatni odcinek, nieprzetestowany wcześniej. Kilka lat temu gdy z Darkiem jechaliśmy do Żywca trasę układaliśmy w trakcie, teraz, jest inaczej, za kilka dni będziemy prowadzić kilkadziesiąt osób.

Około 9:05 ruszamy w trójkę, Darek, Waldek i ja. Tama w Goczałkowicach zaliczona, zjazd z jej połowy także ;), droga przyzwoitej jakości, masa asfaltu, niewielki ruch, jednak na niektórych fragmentach mamy obiekcje, co co ruchu. Dzisiaj jest niedziela, a co będzie w dzień powszedni? W czwartek?

O poranku na Tamie w Goczałkowicach
O poranku na Tamie w Goczałkowicach © amiga
Pięknie jest :)
Pięknie jest :) © amiga
No to teraz w dół
No to teraz w dół © amiga
Na zjeździe
Na zjeździe © amiga
Od jakiegoś czasu mamy naszkicowany jeden wariant, na szczęście Darek zdążył przygotować inny na powrót, jadąc tam i z powrotem będzie okazja sprawdzić inną możliwość. Najbardziej obawiamy się przejazdy przez Bielsko, niełatwo jest przejechać bezpiecznie przez miasto gdy dookoła są góry, niewiele alternatyw... i oczywiście nie znamy za dobrze miasta ;), bo najczęściej się przez nie przejeżdża, bądź trafia w określoną lokalizację i tyle...  Przez jakiś czas ślad prowadzi nas po trasie 52.... dzisiaj jest jeszcze jako tako, ale w tygodniu nie chcę myśleć co tutaj będzie, jesteśmy zgodni, ten fragment musi być zmieniony... 
Góry coraz bliżej
Góry coraz bliżej © amiga
Docieramy do Karczmy Stara Szmergielnia, jest jeszcze zamknięta, zaskakuje nas informacja, że w tygodniu otwierają o 15... to niedobrze, jeżeli planujemy dotrzeć na obiad około 14... W niedzielę otwierają o 12... nie będziemy czekać... trudno, wracając zahaczymy o to miejsce jeszcze raz. 
Stara Szmergielnia
Stara Szmergielnia © amiga
Hotel Stara Szmergielnia
Hotel Stara Szmergielnia © amiga
Pora zabrać się za długi podjazd na Wilkowice, w mojej pamięci został zapamiętany jako wyjątkowo długi, ale okazuje się, że nie jest to prawdą, kończy się dość szybko... to dobrze... za to później.... do Łodygowic po prostu się frunie na rowerze... warto było pojechać te kilak metrów :)
Na małym podjeździe
Na małym podjeździe © amiga
Jeszcze pod górkę
Jeszcze pod górkę © amiga
Trochę po 12 docieramy do Żywca, trwa triatlon, rynek zawalony rowerami, sporo turystów, mieszkańców, kręcimy się po okolicy, podjeżdżamy pod zamek, trochę zdjęć i postanawiamy stanąć w jakiejś restauracji, zresztą przetestowanej. Mija coś koło godziny...
Najedzeni, wypoczęci nie mamy ochoty na kręcenie, początkowo idzie nam to nędznie, ale z każdym km się rozkręcamy. Korzystamy z innego wariantu... który okazuje się niesamowicie przyjemny. Przez Bielsko przejeżdżamy zupełnie bocznymi drogami, szokujące jest to jak można uciec od ruchu samochodowego. 
Miejskie Centrum Kultury w Żywcu
Miejskie Centrum Kultury w Żywcu © amiga
Trwa triatlon
Trwa triatlon © amiga
Rynek Żywiecki
Rynek Żywiecki © amiga
Góral żywiecki z zamkiem
Góral żywiecki z zamkiem © amiga
Mieszczanin żywiecki z Dworem starostów upnickich
Mieszczanin żywiecki z Dworem starostów upnickich © amiga
Ławeczka Alicji Habsburg
Ławeczka Alicji Habsburg © amiga
Domek chiński
Domek chiński © amiga
Nad rzeczką opodal krzaczka
Nad rzeczką opodal krzaczka © amiga
Instrukcja obłsługi ;)
Instrukcja obłsługi ;) © amiga
Przed restauracją
Przed restauracją © amiga
Kościół św. Barbary w Bielsku-Białej
Kościół św. Barbary w Bielsku-Białej © amiga
Trwa nabożeństwo
Trwa nabożeństwo © amiga
Kapliczka tuż obok kościoła
Kapliczka tuż obok kościoła © amiga
Parafia katedralna Pw. Św. Mikołaja w Bielsku-Białej
Parafia katedralna Pw. Św. Mikołaja w Bielsku-Białej © amiga
Rowerki miejskie
Rowerki miejskie © amiga
Punkt chłodzenia ;)
Punkt chłodzenia ;) © amiga
Wyjeżdżając z Bielska jesteśmy pewni, że pomimo tego, że to ciut trudniejszy wariant - więcej podjazdów to jest to trasa niesamowicie widokowa, spokojna... Tutaj można prowadzić nawet sporą grupę bikerów... 
Ani jednej chmurki
Ani jednej chmurki © amiga
Znowu pod górkę
Znowu pod górkę © amiga
Piękna okolica
Piękna okolica © amiga
Dzień okazał się niesamowicie gorący, chwilami powyżej 30 stopni, gdy docieramy do Goczałkowic...  chce nam się pić, ale jest sklep.... mają chłodne napoje... 
Ponownie na tamie
Ponownie na tamie © amiga
A może lepiej popływać?
A może lepiej popływać? © amiga
Muszę przyznać, że powrotny wariant miło mnie zaskoczył... warto było pojechać i sprawdzić ten fragment.
Dzięki Darek i Waldek za miło spędzony dzień... prawie setka za nami :)

Do paczkomatu

Sobota, 27 maja 2017 · Komentarze(0)
Sobota zaplanowana nieco inaczej, z rana tylko krótki wypad do paczkomatu po korbę do górala ;)... 
Okolice Gniotka

Okolice Gniotka © amiga

Urwana korba

Wtorek, 23 maja 2017 · Komentarze(5)
Ruszam około 7:00, jest ciepło, słonecznie, przyjemnie, lekki wiaterek, taki sobie ruch na drogach :), Czego chcieć więcej... Trasa standardowa, w Panewnikach jednak pozwalam sobie na jazdę całą długością Panewnickiej, może odrobię trochę czasu? Cieszy mnie kolejny wyjazd, chociaż wiem, że w firmie po ponad tygodniowej przerwie dzień będzie długi i ciężki... 

W Kochłowicach przy wyjeździe z ronda w kierunku Wirka, czuję, że coś jest nie tak, jakiś luz na pedale... kilka sekund później odpada lewe ramię korby... Świetnie. 
Pierwsza myśl, rozkręciła się... cóż, staję, próbuję skręcić i... nic... Chwila analizy i... zerwany gwint... w tej chwili już nic nie zrobię, do pracy mam 19 km do domu 11... 
Szybka decyzja wracam do domu, wstępnie 1:40 spaceru... próbuję jednak jechać, na początku wcale nie idzie, wpinanie się jest bez sensu, każdy najdrobniejszy podjazd to spacer, jedynie zjazdy jakoś idą, tyle, że tych jest niewiele w tym kierunku... Po około 20 minutach opanowuję metodę dociskania ramion korby co jakiś czas sykając bokami o ramiona... jakoś idzie. Prędkość nie jest zawrotna... może 10 może 15 km/h (licznik zdjąłem, bo spodziewałem się spaceru). Kilka razy muszę stanąć bo nie zareagowałem na czas, i korba została na drodze, czy chodniku bo z nich też korzystałem wracając do domu... 
Po około 50 minutach jestem pod drzwiami... zostawiam rower i jadę do pracy pociągiem... Góral niestety ma założone opony z kolcami, za długo bym się bawił... cóż... muszę odpuścić... 
Wieczorem będę miał czas by sprawdzić co się stało i jaki będzie koszt naprawy... 
I po zawodach ;)
I po zawodach ;) © amiga

Z Námestova do Zakopanego

Piątek, 19 maja 2017 · Komentarze(5)
Piątkowy poranek, pierwszy dzień po powrocie ze szkolenia w Warszawie, 5 dni bez roweru... 
Wieczorem szybki telefon, i z Tomkiem jedziemy przejechać końcowy fragment planowanej wycieczki firmowej. W drodze jeszcze ustalany skąd, bo miejsce docelowe jest pewne ;) 
Początkowo myślimy o Korbielowie, ale gdy dojeżdżamy na miejsce jest już dość późno. Za godzinę południe, nie zdążymy przez zmrokiem. Tyle, że od Korbielowa droga nie stanowi wielkiego problemu, po prostu nie ma innej alternatywy ;) Więc tak naprawdę możemy go sobie odpuścić. Staje na tym, że zaczniemy od Námestova. Stajemy tam na parkingu, składamy rowery i w drogę, początkowo zatrzymujemy się kilka razy, bo tu koło obciera, tam coś jeszcze jest nie tak, ale po kilku drobnych regulacjach wszystko jest ok, poza moim suportem który rzęzi niemiłosiernie. Zapomniałem o nim, zastanawiam się tylko co... łożyska są w nim nowe... jakieś niemieckie uszczelnione... ale teraz nie ma czasu by się tym zajmować. Początkowo poruszamy się wzdłuż zalewu Oravskiego, spory fragment jest mocno nieciekawy, jadące dość szybko samochody nie umilają nam jazdy. Kilka dość wrednych kilometrów i odbijamy na nieco spokojniejszą trasę, kierunek Tresna. Pojawia się kilka krótkich,
ale dość stromych podjazdów. 

W Námestovie na parkingu
W Námestovie na parkingu © amiga
Jeszcze zadowoleni ;)
Jeszcze zadowoleni ;) © amiga
Nad zalewem Oravskim
Nad zalewem Oravskim © amiga
Jeden z niewielu bardziej stromych podjazdów już za nami
Jeden z niewielu bardziej stromych podjazdów już za nami © amiga
W Tresnej ślad wchodzi gdzieś między budynki... dziwnie to wygląda, jak droga  prowadząca do domu... ale... trzeba to sprawdzić, stromy zjazd i... to dobra opcja... tak ma być. Ta ścieżka to skrót prowadzący do rowerówki, do nowej rowerówki prowadzącej w kierunku Nowego Targu. DDRka mocno zaskakuje, jest idealna jak stół, bez żadnych dziur, wybrzuszeń, dość szeroka. Wg śladu prawie cała to podjazd, ale nie jest tak źle, okazuje się, że nachylenie jest znikome, bez większego problemu da się ciągnąć po 20 km/h. 
Tomek szaleje, jedzie zrywami, gdy widzi Słowaków, naciska na pedały dogania ich, przegania, po czym staje i robi zdjęcia ;), takich miejsc obfotografowanych zaliczamy kilka  średnio co około 2-3 km... Miejsca postojowe to nowiutkie wiaty, w jednym z takich miejsc jest dostępna woda źródlana. Tuż za polską granicą odbijamy na Chochołów. Do samej miejscowości szlak wygląda tak samo. Jedyne czego mi na nim brakowało to jakiś miejsc gdzie można by kupić cokolwiek do picia czy jedzenia. Być może powstaną z... czasem.. 
Mostek nad Oravicą
Mostek nad Oravicą © amiga
Po mostku da się jechać
Po mostku da się jechać © amiga
Szczęka mi opadła gdy zobaczyłem tą DDRkę... coś pięknego
Szczęka mi opadła gdy zobaczyłem tą DDRkę... coś pięknego © amiga
Kilkanaście km idealnego asfaltu, przyroda i góry
Kilkanaście km idealnego asfaltu, przyroda i góry © amiga
Na jednym z miejsc postojowych w drodze do Chochołowa
Na jednym z miejsc postojowych w drodze do Chochołowa © amiga
Woda wprost ze źródła
Woda wprost ze źródła © amiga
W oddali widać już Tatry
W oddali widać już Tatry © amiga
Na trasie jest wiele takich wiat
Na trasie jest wiele takich wiat © amiga
Góry coraz bliżej
Góry coraz bliżej © amiga
Im dalej tym piękniej
Im dalej tym piękniej © amiga
Dosłownie chwilę wcześniej z krowami pasł się bocian... - niestety zwiał gdy nas zobaczył, więc zostały tylko krowy ;)
Dosłownie chwilę wcześniej z krowami pasł się bocian... - niestety zwiał gdy nas zobaczył, więc zostały tylko krowy ;) © amiga

W Chochołowie krótki postój w restauracji u Śliwy, do mety w Zakopanem zostało około 25 km. niby niedaleko, ale jednak troszkę podjechać trzeba. Część drogi prowadzi przez Kościelisko, początek to dość ostry podjazd po zniszczonym asfalcie, tyle, że krótki, za to dalej.... coś niesamowitego... 5 km zjazd... aż do Krupówek :), po drodze krótki postój przy bacówce, maślanka niesamowita... serki już się wędzą... a my jedziemy dalej, pod hotel. pozostały tylko 3 km podjazdu z niewielkim nachyleniem... 

Piękne te nasze góry
Piękne te nasze góry © amiga
Fragment pod górkę
Fragment pod górkę © amiga
Śpiący rycerz na nas już czeka
Śpiący rycerz na nas już czeka © amiga
Na miejscu 30 minut przerwy, na piwo, na oscypka grilowanego... i Tomek proponuje by wjechać z rowerami kolejką na Gubałówkę, szkoda, że nie wziąłem map... lepiej by się to oglądało, ale... jeżeli ta jest droga to może warto skorzystać. Wjazd dość szybki, na górze kilka zdjęć i pora zjechać, Mamy przed sobą około 50 km... do samochodu po Słowackiej stronie. 
Nachylenie po 10 i więcej stopni, rowery rozpędzają się, miejscami licznik pokazuje mi ponad 60 km/h.... nie znam tej drogi, nie wiem czy nie ma dziur, niespodzianek... przy  tej prędkości niewiele byłoby do zbierania gdybyśmy gdzieś uderzyli... więc chwilami lekko zwalniam. Psychika nie pozwala mi zupełnie puścić klamek... Za stary jestem na takie numery ;)
Czekając na wagonik
Czekając na wagonik © amiga
Pora powiedzieć papa Zakopanemu
Pora powiedzieć papa Zakopanemu © amiga
Patrząc z góry wokoło Świat wydaje się lepszy
Patrząc z góry wokoło Świat wydaje się lepszy © amiga
Kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Dzianiszu
Kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Dzianiszu © amiga
Do samej granicy gnamy jak wariaci, zresztą większość jest z górki, dopiero po jej przekroczeniu za Chochołowem, pojawiają się krótkie ale intensywne podjazdy, tym razem wybieramy drogi, to miała być w razie czego alternatywa, gdyby rowerówka się nie sprawdziła. Raczej nie wybierzemy tego wariantu, jest co prawda krótszy, ale nie tak malowniczy, mało tego trasa jest wyraźnie trudniejsza, oczywiście w drodze do Zakopanego, nam... akurat to nie przeszkadza. W niecałe 2 godziny docieramy do samochodu... Zmęczeni ale jednak zadowoleni. udało się. Tym oto sposobem mamy już przejechane około 60% całej trasy... a ta za 2 tygodnie... 
Pora wrócić na Słowacką stronę
Pora wrócić na Słowacką stronę © amiga
Mocno nieszczególna DDRka
Mocno nieszczególna DDRka © amiga
W oddali widać jeszcze Tatry
W oddali widać jeszcze Tatry © amiga
Kolejny krótki podjazd
Kolejny krótki podjazd © amiga
Myjnia rowerów ;)
Myjnia rowerów ;) © amiga

Sobota trzynastego...

Sobota, 13 maja 2017 · Komentarze(1)
Sobotni wyjazd nietypowy, a może typowy? Gam w sprawie na Giszowiec, to ma zająć kilka godzin. Mogłem tam jechać na kilka różnych sposobów, ale rower jest jednak najszybszy... zero korków, zero problemów... Wpierw jednak jeszcze jedna mała sprawa do załatwienia jakiś kilometr od domu, chwila rozmowy i jadę na Giszowiec. Pogoda trochę nijaka, czuję, że coś od czasu do czasu kapie z nieba. Pomimo tego jest dość ciepło. Przejazd przez las poszedł dość sprawnie... na miejscu zaczynamy od... herbaty :) a póżniej do roboty... ;)

Rowerówka w Ochojcu
Rowerówka w Ochojcu © amiga
Wjazd do lasu
Wjazd do lasu © amiga
Miejsce postojowe, jedno z kilku
Miejsce postojowe, jedno z kilku © amiga
Leśny krzyż
Leśny krzyż © amiga
Przejazd na Giszowcu
Przejazd na Giszowcu © amiga
Gdy wracam jest coś koło 16, pogoda podobna do porannej, trasa zresztą też, pod koniec zahaczam jeszcze o myjnię, należy się to rowerowi :). Po ostatnich opadach jest na nim sporo piachu. A po powrocie cóż. Trzeba się przygotować do wyjazdu. Przez kilka dni nie dosiądę roweru... 
Pogoda nijaka
Pogoda nijaka © amiga
Kierunek las
Kierunek las © amiga
Trochę kropi, ale nie wszystkim to przeszkadza
Trochę kropi, ale nie wszystkim to przeszkadza © amiga

W deszczu, we mgle i w słońcu - czyli majówka z Karoliną

Sobota, 6 maja 2017 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Poranek dnia szóstego.
Jest 5 rano gdy wstaję, mam trochę czasu, spoglądam za okno, pada, sprawdzam prognozy, radary, chyba nie będzie tak źle... 
Z domu wyjeżdżam z nadzieję, że jednak wszystko będzie dobrze, cieszę się też na spotkanie z Karoliną, długi weekend miał być inny, miało być ciepło, miała być wyprawa, a zima coś nie chce odpuścić, dzisiaj próbujemy ratować te resztki majówki... 

Na dworcu PKP melduję się około 6:20, pociąg już czeka, trasa niezbyt długa, do Oświęcimia, deszcz jakby odpuścił, jest wilgotno, czuć mgłę ale to wszystko. 

W Oświęcimiu melduję się trochę po 7, mam jeszcze czas, zaczyna jednak padać, podjeżdżam do Maka, tam jesteśmy umówieni... 
Wchodzę do środka, zamawiam kawę i coś na ząb... Zaczyna solidnie lać, sprawdzam radary, opady wyglądają na góra 15-20 minut... 

W między czasie dociera Karolina, namawiam ją na herbatę i przeczekanie opadów, mamy też okazję by pochylić się nad mapami... 

Gdy deszcz ustaje wychodzimy na zewnątrz, wsiadamy na rumaki i w drogę, wpierw zwiedzamy stare miasto w Oświęcimiu, już kiedyś zwróciłem uwagę na to, że miasto jest piękne, ale mało kto o tym wie, wszyscy turyści jadą do obozów Auschwitz-Birkenau, mało kto zatrzymuje się w centrum... 
Może to też brak pomysłu włodarzy... ? Krążąc po mieście kilka razy łapiemy się za głowy widząc co projektanci zrobili z ruchem w mieście, masa jednokierunkowych, niewiele ścieżek rowerowych, brak kontrapasów..., czasami jedyną możliwą opcją jest jazda por prąd, po chodniku... Są też problemy z odnalezieniem "atrakcji" o ile zamek jest łatwy do zlokalizowania, podobnie jak kościoły, to... polecam poszukania synagogi bez korzystania z mapy czy nawigacji... nam pomogła dopiero ta druga opcja... ;)


Rynek w Oświęcimiu

Rynek w Oświęcimiu © amiga
Mała panoramka centrum Oświęcimia
Mała panoramka centrum Oświęcimia © amiga
Mokre kwiatki
Mokre kwiatki © amiga

Zamek książąt Oświęcimskich
Zamek książąt Oświęcimskich © amiga
Może pojedziemy tamtędy?
Może pojedziemy tamtędy? © amiga
Synagoga w Oświęcimiu
Synagoga w Oświęcimiu © amiga
Krople wody
Krople wody © amiga

Gdy już udało zwiedzić się miasto pora z niego wyjechać, brak słońca nie sprzyja nam w określeniu kierunków, trochę przekombinowaliśmy, ale udało się wyjechać z Oświęcimia w kierunku Poręby Wielkiej, chcemy zaliczyć jak najwięcej budowli na szlaku architektury drewnianej, zresztą gdy Karolina planuje trasę to można być pewnym takich miejsc. Zresztą uwielbiam ja, uwielbiam stare kościółki, a im mniejszy tym lepszy, zapach starego drewna potęguje doznania :)
Niedaleko jest jeszcze pałac, obecnie funkcjonujący jako szkoła, może nie jest jakiś bardzo wystawny, ale jest w przyzwoitym stanie. 

Kościół pw. św. Bartłomieja w Porębie Wielkiej
Kościół pw. św. Bartłomieja w Porębie Wielkiej © amiga
Poręba Wielka Grottgerówka
Poręba Wielka Grottgerówka © amiga

Kierunek Grojec, tam wg mapy znajduje się kolejny drewniany kościół, kolejny pałac ;), ten pierwszy okazuje się otwarty, co mocno zaskakuje, mało tego, można podejść pod sam ołtarz, można poszukać czaszki, tą znajduje oczywiście Karola, ma oko... :)
Kościół Św. Wawrzyńca w Grojcu
Kościół Św. Wawrzyńca w Grojcu © amiga
Wewnątrz drewnianego kościółka
Wewnątrz drewnianego kościółka © amiga
Znalazła się i czaszka ;)
Znalazła się i czaszka ;) © amiga
Sufit w kościółku
Sufit w kościółku © amiga
Pobliski pałac z informacji jakie znalazłem później na necie, przeszedł w ręce prywatne, widać, że coś zostało zrobione, ale całość jest średnio dostępna, cóż, szybki zdjęcie i jedziemy dalej, jakiś kilometr może 2 dalej jest muzeum pszczelarstwa, jest co prawda zamknięte, ale fotografujemy pasieki zgromadzone na terenie "muzeum". 
Pałac Radziwiłłów w Grojcu
Pałac Radziwiłłów w Grojcu © amiga
Przy muzeum pszczelarstwa w Grojcu
Przy muzeum pszczelarstwa w Grojcu © amiga
Miś miał kiedyś w środku masę pszczółek ;)
Miś miał kiedyś w środku masę pszczółek ;) © amiga
Nieco dalej jedziemy lekko na czuja i jak to bywa źle skręcamy, błąd jest łatwy do naprawienia, ale za karę mamy solidny stromy podjazd ;), w ciągu chwili robi się nam ciepło :), tyle, że po podjeździe zawsze jest zjazd, dla odmiany nieco nas wychładza, ale wiemy, że będą kolejne górki, pagórki, podjazdy, przynajmniej tak mówi nam mapa. 

Jesteśmy w Osieku, zaczynamy zwiedzanie od kolejnego pałacu, teren zamknięty, ogrodzony, trwa remont... zawracamy i jedziemy szukać drewnianego kościółka nieco dalej, mapa 1:100000 nie upraszcza tematu, w jednym miejscy są czy kościoły, jak się okazuje jest to nowy kościół, za nim kaplica, a ten drewniany jest z boku nieco ukryty, chwilę zajmuje nam jego znalezienie, ale mamy go... tuż obok znajdują się dość intrygujące domki drewniane... Mamy kolejne zdjęcia... 
Pałac w Osieku
Pałac w Osieku © amiga
Drewniany kościółek św. Andrzeja w Osieku
Drewniany kościółek św. Andrzeja w Osieku © amiga
Drewniana chata w pobliżu kościoła
Drewniana chata w pobliżu kościoła © amiga
Kolejna piękna chatynka
Kolejna piękna chatynka © amiga
Do Andrychowa coraz bliżej, pogoda też się poprawia, może nie ma słońca, ale patrząc na drogi to tutaj nie padało... wiatr chyba zmienia kierunek, wieje od zachodu... i mam wrażenie, że jest silniejszy... W Głębowicach odwiedzamy drewniany kościółek, który... nie do końca jest drewniany... może inaczej... jest drewniany ale tylko częściowo. Ta część znajduje się z tyłu... Jako że dookoła rosną stare drzewa to mamy problem by go uwiecznić na zdjęciach... 
Matki Bożej Szkaplerznej w Głębowicach
Matki Bożej Szkaplerznej w Głębowicach © amiga
Głębowice Kościół Matki Bożej Szkaplerznej - od przodu
Głębowice Kościół Matki Bożej Szkaplerznej - od przodu © amiga
Pozostała długa prosta do Andrychowa, oczywiście nieco ją sobie komplikujemy jadąc piękną trasą widokową, gdyby tak jeszcze ta mgła nieco zelżała... ;) W Wieprzu zaliczamy kolejny kościół, niestety nie jest drewniany... chociaż nie należy do brzydkich ;)
Pagóry robią wrażenie, na mapie było bardziej płasko ;)
Pagóry robią wrażenie, na mapie było bardziej płasko ;) © amiga
Piękne widoki
Piękne widoki © amiga
Wieprz w dolinie - taka miejscowość koło Andrychowa ;)
Wieprz w dolinie - taka miejscowość koło Andrychowa ;) © amiga
Okolica niesamowita
Okolica niesamowita © amiga
Teraz z górki
Teraz z górki © amiga
Kościół Wszystkich Świętych w Wieprzu
Kościół Wszystkich Świętych w Wieprzu © amiga
Jesteśmy w Andrychowie, zaliczamy kilka miejsc w centrum, odwiedzamy punkt widokowy na Wieprzówce... i ponownie wracamy do centrum. Mija trochę czasu. Muszę wrócić do domu, Karolina zostaje na zawodach siatkarskich... wraz z wieloma kibicami Lechii Tomaszów. Chwila pożegnania i jadę do Czechowic-Dziedzic... 
Wieprzówka w okolicach Andrychowa
Wieprzówka w okolicach Andrychowa © amiga
Nad Wieprzówką
Nad Wieprzówką © amiga
Ktoś na mnie zerka zza Krzaczka
Ktoś na mnie zerka zza Krzaczka © amiga
A kuku ;)
A kuku ;) © amiga
Dworzec PKP w Andrychowie
Dworzec PKP w Andrychowie © amiga
Pałac Bobrowskich w Andrychowie
Pałac Bobrowskich w Andrychowie © amiga
Jedna z fontann w Andrychowie
Jedna z fontann w Andrychowie © amiga
Staw w centrum miasta
Staw w centrum miasta © amiga
Zielony szlak na Pańską górę
Zielony szlak na Pańską górę © amiga
Szkoda, że tak zamglone
Szkoda, że tak zamglone © amiga
Pięknie jest
Pięknie jest © amiga
Kolejna fontanna w centrum Andrychowa
Kolejna fontanna w centrum Andrychowa © amiga
Już nie mam specjalnie czasu na zwiedzanie, plan jest dość prosty, dojechać tam do dworca PKP, a później się zobaczy... Ostatni kilka km sprawia mi problem, uświadamiam sobie, że dzisiaj zjadłem 2 banany, kilka rzodkiewek, 2 kawy i kremówkę Wadowicką ;)... to nie za dużo... W Czechowicach dopadam żabkę, kupuję picie, jedzenie i idę na dworzec... mam trochę czasu. Pakuję się do pociągu i wracam do Katowic... 
Przydrożna czaszka ;)
Przydrożna czaszka ;) © amiga
Jest coraz cieplej, a pagórki takie same
Jest coraz cieplej, a pagórki takie same © amiga

Koniec dnia też zaskakuje..... pod domem czeka na mnie Grzesiek, namawia ka kilka km rowerem, cóż. jedziemy na rybaczówkę przy Giszowcu... tam godzina przerwy  i wracamy do domu. Słońce zachodzi, to był długi dzień... 
Zachód słońca
Zachód słońca © amiga


Ps. Dzięki za ten czas spędzony razem Karolino ma :)

Na kijach na Wesołą

Środa, 3 maja 2017 · Komentarze(0)
Z rana zastanawiałem się nad planem dnia, trochę mi w domu namieszali, dopiero około 10 wychodzę sam do lasu, z kijkami, czy raczej na kijkach...
Jakoś nie mam weny na rower... dziwne... ale prawdziwe.

Wbijam się najszybciej jak się da do rezerwatu Ochojec, bardzo mało ludzi, jeszcze śpią, za to w lesie miejscami mokro, w wielu miejscach widać lekkie podtopienia, ścieżki za to są w niezłym stanie, mogę mieć jedynie nadzieję, że tak zostanie do końca. 

Pozalewany las
Pozalewany las © amiga
Dolinka Murckowska
Dolinka Murckowska © amiga

Dawno nie korzystałem z tych ścieżek, znam je, nie mam problemu z orientacją, niemniej w kilku miejscach coś mnie zaskakuje, a to ławki, a to miejsca postojowe. Idzie się świetnie, chociaż czas ucieka... wstępnie planowałem całość na 4 godziny. Myślę, że się wyrobię, chociaż każde zatrzymanie się na fotę zabiera trochę czasu. Pierwsza przerwa dopiero nad zalewem na Wesołej, wypijam połowę wody mineralnej którą tacham od domu. 
Stamtąd przyszedłem
Stamtąd przyszedłem © amiga
Rezerwat przyrody
Rezerwat przyrody "Las Murckowski" © amiga
Nad zalewem Wesoła
Nad zalewem Wesoła © amiga
Obchodzę cały zalew, jest niewielki, spoglądam na zegarek, to tylko 2 km... kieruję się na Giszowiec, os Adama, zaczynam skracać trasę, ten odpoczynek trochę mnie zmęczył ;), Ścieżka którą idę to jeden ze szlaków pieszych i rowerowych, zaskakują za to rozlewiska na całej szerokości, trudno je sforsować, ale idę dalej...
Trochę mokro na ścieżce
Trochę mokro na ścieżce © amiga
Z górki i pod górkę
Z górki i pod górkę © amiga
Kilka górek, kilka dolinek i docieram do solidnego rozlewiska, a lewej nie ma opcji by to przejść, z prawej... chyba nieco lepiej, trochę belek, może się uda... kijkami szukam podparcia... środek rozlewiska nie jest głęboki, tak na oko góra 20 cm, dno wyłożone jest kamieniami, w miejscu gdzie są belki już nie jest tak różowo... belki lekko się uginają pod obciążeniem, kijki za to miejscami zanurzone do połowy... Ostatnie kłoda niestety nie jest zbyt stabilna, noga zanurza się na 20 cm, woda wdziera się do buta... ;). teraz już mam to gdzieś czy jeszcze gdzieś wpadnę czy nie... Może po prostu trzeba było przejść środkiem ścieżki... ;)
To tylko 20cm wody ;)
To tylko 20cm wody ;) © amiga
Ciekawe co tu było
Ciekawe co tu było © amiga
Nieco dalej docieram na wysokość os. Adama na Giszowcu, jestem tuż przy wieży ciśnień, nie było mnie przy niej kilka lat... las tuż obok leży... paskudnie to wygląda... kilkuset letnie drzewa ścięte, ale z tego co wiem, to prokuratura wzięła już się za tego debila... wydaje, mi się że część tych drzew miała status pomników przyrody...  
Wieża wodna na Giszowcu
Wieża wodna na Giszowcu © amiga
Lex Szyszko
Lex Szyszko © amiga
Do domu mam 5km. w butach chlupie, chcę być jak najszybciej w domu, zmęczenie też już odczuwam, tym razem najbardziej bolą łydki, czyżbym przeciążył coś...?
Likwidują żółty szlak?
Likwidują żółty szlak? © amiga

W domu jestem przed 14... Wyglądam jak leśny ludzik... ;)

Dymanie z wiatrem i pod wiatr z okazji 1 maja

Poniedziałek, 1 maja 2017 · Komentarze(2)
Kolejny dzień który miał wyglądać nieco inaczej, w innej części kraju, cóż, plany czasami trzeba zmienić skorygować. Problemem głównie jest pogoda. Dzisiaj to ostatni dzień gdy będzie słonecznie. Jutro znowu zaczyna padać, mam dość tej pluchy... 

Wychodzę około 11, strasznie wieje, kierunek chyba z południowego-wschodu z naciskiem na ten drugi kierunek. Przed wyjściem ubrałem wiatrówkę, zdejmuję ją, ugotuję się w środku, jest za ciepło, licznik pokazuje coś około 17 stopni, tyle, że ten wiatr... zobaczymy, w razie czego mogę sięgnąć do plecaka. 
Plan na początek niebyt ambitny, Paprocany, może Pszczyna... Cóż jadę.... a co wyjdzie to się zobaczy. 

Trochę obawiam się leśnych ścieżek, lało ostatnio okrutnie, może być trochę rozlewisk, trochę błota... staram się objeżdżać ile się da asfaltem, ale oczywiście i tak nie uniknę ścieżek leśnych... Pierwsza już za Wilkowyjami, to ta prowadząca do Żwakowa, Stan niezły, niewiele błota, rower sam jedzie, a drzewa chronią mnie przed podmuchami wiatru :)
Leśna ścieżka na Paprocany
Leśna ścieżka na Paprocany © amiga
Kolejny leśny odcinek w kierunku Paprocan, masa ludzi, pieszo, konno, na kijach, biegaczy, rowerzystów... zajeżdżam nad jezioro Paprocańskie, ludzi tyle, że ciężko się przebić, wyminąć wszystkich, kieruję się pod zameczek w Promnicach, tyle, że dzisiaj jest niedostępny, został wynajęty na święto, może dłużej, nie ma opcji na wjechanie na jego teren, muszę się zadowolić fotą zabudowań przypałacowych. 
Jezioro Paprocańskie
Jezioro Paprocańskie © amiga
Panorama Paprocan
Panorama Paprocan © amiga
Nad jeziorem Paprocańskim
Nad jeziorem Paprocańskim © amiga
Drewniane zabudowania przy zameczku myśliwskim w Promicach
Drewniane zabudowania przy zameczku myśliwskim w Promicach © amiga
Droga do zameczku - niestety dzisiaj nie ma możliwości wjechać do środka
Droga do zameczku - niestety dzisiaj nie ma możliwości wjechać do środka © amiga
Starczy tego zwiedzania, odbijam na czerwony szlak prowadzący na Kobiór i dalej Pszczynę, po głowie chodzi mi zalew w Goczałkowicach. W Pszczynie zaczyna się zabawa w wymijanie spacerowiczów, okolice zagrody Żubrów prawie nieprzejezdne, kolejna składa się z kilkuset osób. Mnie to już by odrzuciło, zresztą zatrzymuję się tylko po to by sfotografować kolejkę ;)

Kobiór, zastanawiałem się czy kładka nie będzie zalana
Kobiór, zastanawiałem się czy kładka nie będzie zalana © amiga
Przy pałacu w Pszczynie
Przy pałacu w Pszczynie © amiga
To chyba lekka przesada, kolejka na kilkaset osób do zagrody żubrów
To chyba lekka przesada, kolejka na kilkaset osób do zagrody żubrów © amiga
Od Pszczyny do Goczałkowic droga jest prosta, ale nie dzisiaj, ktoś zajumał asfalt na prawie całej długości, głębokie doły średnio pomagają w jeździe, część udaje się przejechać chodnikiem, inne fragmenty po trawie... reszta po błocie, piasku... Wjeżdżam na tamę, w głowie kołacze się myśl, jedź do Bielska... ale... z drugiej strony wiem, że czeka mnie przeprawa z wiatrem, odwracam się, przejadę przez Goczałkowice-Zdrój, trochę bokiem, ale jednak i pociągnę na Bojszowy, byłem tam... z 7 lat temu, może dawniej... 

Korona tamy w Goczałkowicach
Korona tamy w Goczałkowicach © amiga
Zalew Goczałkowicki
Zalew Goczałkowicki © amiga
Sporo wody w Wiśle
Sporo wody w Wiśle © amiga
Stacja meteo przy tamie
Stacja meteo przy tamie © amiga
Kościół pw św Jerzego w Goczałkowicach
Kościół pw św Jerzego w Goczałkowicach © amiga
Dzwon przy kościele św Jerzego w Goczałkowicach
Dzwon przy kościele św Jerzego w Goczałkowicach © amiga
Co jakiś czas przypominają mi się fragmenty tamtej wyprawy, to była moja pierwsza setka, wtedy do domu wróciłem o północy, wykończony jak diabli, przejazd przez Murcki to był horror, każda górka wiązała się ze spacerem... 
Dzisiaj jest zdecydowanie prościej, wtedy trochę się zgubiliśmy (jechałem z kumplem) po zapadnięciu zmroku w okolicach Bierunia, dzisiaj mam nawigację, włączam ją, będę korygował to co mi zaproponuje. Jadę w kierunku Jankowic, zastanawiam się czy nie zahaczyć o Żubrowisko, a dokładniej o ośrodek edukacji ekologicznej, tylko... po co? Mijam go, teren potężny ogrodzony, a ja walczę z wiatrem.... masakra... 
Który szlak wybrać
Który szlak wybrać © amiga
Ten wygląda nieźle ;)
Ten wygląda nieźle ;) © amiga
Kościół św. Izydora w Jankowicach
Kościół św. Izydora w Jankowicach © amiga
Rezerwat przyrody Żubrowisko w Jankowicach
Rezerwat przyrody Żubrowisko w Jankowicach © amiga
No pokaż się Żubrze
No pokaż się Żubrze © amiga
W Bojszowach krótka przerwa przy kościele, czuję, że coś bym zjadł, ze sobą nie brałem niczego poza piciem, bo w końcu miała być krótka wycieczka. W Bojszowach szanse na sklep i to jeszcze otwarty w takie święto są zerowe. mam nadzieję, na coś w pobliskim Bieruniu,m ale i tam wszystko co mam okazję minąć jest zamknięte. 
Kościół pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Bojszowach
Kościół pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Bojszowach © amiga
Przeprawa nad Gostynką
Przeprawa nad Gostynką © amiga
Sanktuarium pw. św. Walentego w Bieruniu
Sanktuarium pw. św. Walentego w Bieruniu © amiga
Za to zaskakują pozytywnie rowerówki, jeżeli są to w większości asfaltowe, czasami może nie idealne, ale trafił się odcinek gdzie musiałem się zatrzymać i zrobić mu zdjęcie, z chęcią wysłałbym kilku naszych prezydentów miast, Katowic, Rudy Śląskie, Zabrza, Gliwic by zobaczyli jak powinna wyglądać DDRka. 
Otwarty sklep znajduję dopiero w Imielinie, są nawet 2, mało tego da się płacić kartą, robię szybkie zakupy, sok pomarańczowy, jakieś batony, ciastka. Mam około 80km na liczniku, czuję, że to kres jazdy na jednym bidonie gorzkiej herbaty, pora uzupełnić cukier ;) i zapas wody. Przy sklepie tylko trochę picia i baton, w planie mam wyjechać z miasteczka i stanąć gdzieś w lesie, wybór pada na Hamerlę, ma staw w lesie, dopiero tam uzupełniam zapasy energii... Mija dobre 10 minut, do domu w linii prostej około 8-9 km... 
Niektóre DDRki takie, że szczęka opada, szkoda, że nie wszędzie są takie piękne
Niektóre DDRki takie, że szczęka opada, szkoda, że nie wszędzie są takie piękne © amiga
Staw - Hamerla - Katowice
Staw - Hamerla - Katowice © amiga
Jeden z ostatnich fragmentów pod górkę
Jeden z ostatnich fragmentów pod górkę © amiga
Tyle, że na liczniku nie ma setki ;), odbijam więc na centrum Murcek, i dalej Giszowiec, krótki objazd lasem załatwia sprawę, gdy jestem w Ochojcu podjeżdżam na szybko na myjnię, rower jest usyfiony... ja zresztą też trochę... 
Umierające centrum Murcek
Umierające centrum Murcek © amiga
Pora umyć czaplę ;)
Pora umyć czaplę ;) © amiga
Bez błota wygląda zdecydowanie lepiej ;)
Bez błota wygląda zdecydowanie lepiej ;) © amiga

W domu po krótkim odpoczynku czuję zmęczenie, bolą łydki, kolana. Wiatr mnie wykończył, w sumie około 30 km miałem pod wiatr...Ale dzień wykorzystany, kierunek, sam wyszedł... rano nie myślałem, że zrobię tyle km... 


Niedzielny krótki wypad rowerowy....

Niedziela, 30 kwietnia 2017 · Komentarze(2)
Dzień zapowiada się dość ładny, przynajmniej do około 14, meteo coś wspomina o przelotnych opadach, może burzach... Wyjeżdżam coś koło 10:40, miało być wcześniej, a wyszło jak zawsze ze sporym poślizgiem. 
Po Głowice chodzi mi cały czas objazd trasy na wyjazd integracyjny..., jednak wiem, że dzisiaj nie dam rady tego zrobić, mam za mało czasu, jest trochę za chłodno, a w górach pewnie leż śnieg... 
Myślałem, by pokręcić się po okolicy, może powtórzyć objazd dzielnic Katowickich, tylko to już by było bez frajdy, bez fanu, odbijam na Mikołów, na Starganiec, a co później... po drodze może wymyślę. 
Na Stargańcu
Na Stargańcu © amiga
Niecka wypełniła się wodą
Niecka wypełniła się wodą © amiga
Za Stargańcem podejmuję decyzję, że odwiedzę Chudów..., w jedną stronę to około 20km, w razie gdyby jednak pogoda postanowiła zrobić psikusa, będę miał dość blisko do domu, w godzinę dojadę... 

Trochę dziwnie się czuję jadąc w drugą stronę, niż zwykle, najczęściej jadę tym szlakiem gdy wracam z pracy, pojawiają się chwile wahania, w prawo, czy dalej prosto... ;), tyle, że po krótkim zastanowieniu wiem gdzie jestem, wiem jak jechać dalej. Początkowo spory fragment zaliczam terenem, w 90% jest ok, ale te 10% potrafi dać w kość, rower zalicza delikatne uślizgi na błocie, kałuże są większe niż szerokość ścieżki... 
Pola w okolicach Mikołowa
Pola w okolicach Mikołowa © amiga
Mam chwilami wrażenie, że za ciepło się ubrałem, co jakiś czas spoglądam na termometr, temperatura waha się od około 10 stopni do... 18... raz jest tak, a raz siak... 
Kościół św. Piotra i Pawła w Paniowach
Kościół św. Piotra i Pawła w Paniowach © amiga
Po jakimś czasie docieram do Chudowa, szybka fota i... kieruję się na Ornontowice, chciałbym wyjechać gdzieś w okolicach Łazisk, jadę jakimiś ścieżkami leśnymi, tyle, że mam wrażenie, że tutaj kiedyś jechałem. Natykam się na znajome miejsca... tylko nie pamiętam kiedy ostatnio tutaj byłem... 
Zamek w Chudowie
Zamek w Chudowie © amiga
Stawy w drodze do Ornontowic
Stawy w drodze do Ornontowic © amiga
Pora zaliczyć kilka podjazdów, Orzesze jest idealne do tego, uciekam jednak od terenu, to nie jest dobra opcja na wąskich oponach, tyłami docieram do Łazisk, od czasu do czasu jakaś kropla spadająca z chmur zrasza moje czoło... to nie wróży dobrze, włączam nawigację, może podpowie najkrótszy wariant...  Kierunek Łaziska, ale przy elektrowni zaczyna mnie kierować na DK 81... chyba go pokręciło, jadę nieco inaczej, na Wyry... już wolę zmoknąć niż jechać tamtą drogą... nie mam tak silnej psychiki... ;)
Kościół pw. Nawiedzenia NMP w Orzeszu
Kościół pw. Nawiedzenia NMP w Orzeszu © amiga
Huta w Łaziskach Górnych
Huta w Łaziskach Górnych © amiga
Z Wyr na Mikołów to kilka kolejnych podjazdów, w sumie chyba mnie to cieszy... Centrum Mikołowa puste, staję dopiero na górce po drogiej stronie, odwracam się, szybka fota i pora wrócić do domu. 3 km zjazdu :) i jestem na Podlesiu, docieram do Tunelowej, teraz może przyjść nawet armagedon... 
Mikołów
Mikołów © amiga

Po powrocie, ciuchy lądują w praniu, ja w kąpieli, ale... pić mi się chce... masakra...