Wpisy archiwalne w kategorii

tam i z powrotem

Dystans całkowity:23118.73 km (w terenie 6486.68 km; 28.06%)
Czas w ruchu:1325:59
Średnia prędkość:17.44 km/h
Maksymalna prędkość:67.50 km/h
Suma podjazdów:128130 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:971214 kcal
Liczba aktywności:427
Średnio na aktywność:54.14 km i 3h 06m
Więcej statystyk

Testowanie rowerka Karoliny :)

Czwartek, 2 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień roboczy, ja co prawda mam wolne, ale Karolina nie. Za to mam trochę czasu by zająć się innymi przygotowaniami, podejść do biura, czy zmienić nieco konfigurację roweru Karoliny. Nowe siodełko i przedłużenie rury sterowej powinno wymusić bardziej wyprostowaną pozycję na rowerze. Jak będzie to się okaże... 
NA rowery wsiadamy dopiero po 18. To nie będzie wielka wyprawa. Do zachodu słońca mamy jakieś 3 godziny... Mam ze sobą komplet kluczy, bo po przeróbkach trzeba pewnie elementy wyregulować. 

Park Miejski w Tomaszowie Mazowieckim
Park Miejski w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Fontanna jeszcze nie działa
Fontanna jeszcze nie działa © amiga
Wszystko już zielone :)
Wszystko już zielone :) © amiga
Pięknie jest :)
Pięknie jest :) © amiga
Pierwsza do poprawki idzie kierownica, chyba trochę za mocno ją skręciłem, bo uczucie jest takie jakby rower pływał. Pół obrotu śruby rozwiązuje problem. Jeszcze kilka małych poprawek wysokości oraz kąta ułożenia siodełka  i jest nieźle. Każda zmiana to oczywiście kilka km testów ;) Tak więc na spokojnie robimy kółeczko po okolicy. 
Rowerki czekają na nas
Rowerki czekają na nas © amiga
Słońce już nisko
Słońce już nisko © amiga
Takie drogi lubię :)
Takie drogi lubię :) © amiga
Piękny nowy asfalt leśny ;)
Piękny nowy asfalt leśny ;) © amiga
Gdy zaczyna się ściemniać wracamy do miasta, w parku spotykamy znajomych :) Mija dobre pół godziny nim ruszamy dalej, jeszcze tylko zakupy w sklepie i... wracamy... Rower przygotowany do dłuższych jazd :) Przynajmniej tak nam się wydaje. 
Dom cygański...
Dom cygański... © amiga






Dolinki Krakowskie - Niedziela Wielkanocna z Karoliną

Niedziela, 21 kwietnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Święta dopadły nas w Dolinkach Krakowskich, poranek chłodny, zbieramy się przed 7 by zjeść jeszcze śniadanie świąteczne :). Ruszamy w krótką drogę do pobliskiej Brandysówki. Przejazd trwa może 10 minut. Tym razem mamy cały czas z górki. Dolina jeszcze tonie w cieniu. Jest chłodno, coś około 3 stopni, a ja w krótkich gaciach ;). 

Na miejscu zjadamy szybkie śniadanie i ruszamy. Główny plan to dojazd do Krakowa gdzie liczymy, że w centrum będą pootwierane restauracje, może jakieś sklepy... Oczywiście przejazd nie będzie po linii prostej, chcemy coś zwiedzić, coś zobaczyć. Kierujemy się z grubsza na Krzeszowice zatrzymując się to tu, to tam, fotografujemy budzący się dzień, fotografujemy krajobrazy, budynki i wszystko co wpadnie nam w oko. 
Słońce jest gdzieś za skałą
Słońce jest gdzieś za skałą © amiga
Poranek w dolinie Będkowskiej
Poranek w dolinie Będkowskiej © amiga
Kobylany- dworek
Kobylany- dworek © amiga
Rzeźby w Więckowicach
Rzeźby w Więckowicach © amiga
Część tych okolic znam, czy to z wcześniejszych wycieczek, czy to z maratonów. W zasadzie do samego Zabierzowa mamy z górki :), na miejscu mała niespodzianka od kolei, po raz kolejny w trakcie całej wyprawy okazuje, się, że kolej naniosła zmiany w sieci dróg. Pojawiły się nowe przejazdy pod, bądź nad torowiskiem. Inne przejazdy zniknęły. Nie ma po nich śladu. A to oznacza, że mamy tych okolic mocno się zdezaktualizowały. 
Mural na placu zabaw
Mural na placu zabaw © amiga
Centrum Zabierzowa
Centrum Zabierzowa © amiga
Kierujemy się na Morawicę, po drodze jest jednak dość solidny podjazd do Burowic, jestem prawie na 100% przekonany, że już tędy jechałem, na jakimś rajdzie, tylko kiedy? Pewnie dawno temu..., ale wspomnienia odżywają. Na szczycie górki trafiamy na radar Dopplerowski. Ciekawe czy ma coś wspólnego z pobliskim lotniskiem w Balicach, choć wydaje mi się, że przy samym lotnisku też jest taki radar.... a może się mylę? Punkt widokowy z okolic radaru jest niesamowity, na dokładkę pojawia się całkiem fajny leśny odcinek. Nie ma samochodów, nie ma cywilizacji, od czasu do czasu trafiamy jedynie na rowerzystów i biegaczy. Pewnie święta i wczesna pora też swoje dołożyły. Zaczyna być nam gorąco... 
Kilka minut temu byliśmy gdzieś tam w dole
Kilka minut temu byliśmy gdzieś tam w dole © amiga
Po podjeździe w Zabierzowie
Po podjeździe w Zabierzowie © amiga
Pomnik Euro 2012 ;)
Pomnik Euro 2012 ;) © amiga
Kurzawa - radar Dopplerowski
Kurzawa - radar Dopplerowski © amiga
Ale widoki
Ale widoki © amiga
Chyba będzie pod górkę
Chyba będzie pod górkę © amiga
Leśne drogi
Leśne drogi © amiga
Okolice Grzybowa
Okolice Grzybowa © amiga
Po drugiej stronie górki mamy widok na Balice, z daleka widać lądujące bądź startujące samoloty. Kilka razy musimy się zatrzymać, zrobić zdjęcia. Co jakiś czas spoglądamy na mapy i... czasami musimy się wycofać. Okazuje się, że droga prowadzi obecnie przez prywatny teren, a wjazdu i wyjazdu bronią bramy. Cóż, musimy wycofać się rakiem i znaleźć inną drogę. W efekcie całego zamieszania nie podjeżdżamy do pałacu w Balicach. Przypominamy sobie o tym gdy już jesteśmy dość daleko, a wracać nam się nie chce. Mamy go w pamięci, być może za jakiś czas gdy wrócimy w te okolice odwiedzimy ten PK. Teraz jedziemy dalej na Kraków. Zaczyna się pora mszy... tak więc o odwiedzinach wnętrz kościoła z aparatami raczej nie ma mowy. Pozostanie nam jedynie opcja szybkiej foty z zewnątrz. 
W Mydlnikach
W Mydlnikach © amiga
Kościół pw. NMP Królowej Polski
Kościół pw. NMP Królowej Polski © amiga
Willa Decjusza
Willa Decjusza © amiga
Kierujemy się na kopiec Kościuszki, dalej przez Zwierzyniec do centrum. Tak jak się z rana spodziewaliśmy sporo punktów jest otwarte :)... Pierwsza jest więc wizyta w aptece. Potrzebujemy jakiś krem na opalanie, bo słońce pali bardziej niż mogliśmy się spodziewać. 
Krakowski wąwóz
Krakowski wąwóz © amiga
Kopiec Kościuszki
Kopiec Kościuszki © amiga
Grób Andrzeja Wajdy
Grób Andrzeja Wajdy © amiga
Kaplica św. Małgorzaty i św. Judyty
Kaplica św. Małgorzaty i św. Judyty © amiga
Kościół Najświętszego Salwatora w Krakowie
Kościół Najświętszego Salwatora w Krakowie © amiga
ul Kościuszki w Krakowie
ul Kościuszki w Krakowie © amiga
Klucząc pomiędzy drogami docieramy w okolice parku Jordana. W oczy rzuca nam się otwarta kawiarnia :), stajemy, pora na gorącą pyszną kawę i chwilę odpoczynku. W parku mamy do odwiedzenia jeden z naszych PK, to Miś Wojtek :) dopiero teraz możemy pojechać na rynek i dalej na Kazimierz, który z jakiegoś powodu do tej pory nas omijał. Mimo tego, że są święta liczyliśmy na nieco mniejsze tłumy... ale nic z tego. Przedzieranie się pomiędzy pieszymi nie należy do przyjemności i zajmuje nam całkiem sporo czasu. Być może dlatego nie przepadam ani za centrum Krakowa, ani za centrum Warszawy. Zdecydowanie bardziej wolę otwarte przestrzenie z daleka od miasta. 
Odcisk misia z Iraku
Odcisk misia z Iraku © amiga
Niedźwiedź Wojtek w parku Jordana
Niedźwiedź Wojtek w parku Jordana © amiga
Sukiennice i rynek Krakowski
Sukiennice i rynek Krakowski © amiga
Pod Wawelem w Krakowie
Pod Wawelem w Krakowie © amiga
na placu Wolnica
na placu Wolnica © amiga
Plac Wolnica
Plac Wolnica © amiga
Dziś jednak chcemy odwiedzić Kazimierz, remonty torowisk trochę nam mieszają szyki, na miejsce docieramy lekko dookoła. Za to na miejscu... szok. Gdyby jeszcze nie było tutaj samochodów. Dzielnica wygląda prawie jak 100 lat temu. Te małe sklepiki, uliczki, nazwy. Wszędzie widać ślady kultury Żydowskiej. Tylko mieszkańcu już nie ci... jednak wyobraźnia działa. Muszę przyznać, że dawno coś mnie tak nie oczarowało jak to miejsce. Ciężko tutaj trafić na polaków, są chyba wszystkie narodowości, wszystkie nacje poza polską. Trafiamy na Niemców, Rosjan, Hiszpanów, Portugalczyków... mało tego gdy w końcu zatrzymujemy się z restauracji kelnerka przemawia do nas po angielsku :) Zamawiamy na już lemoniady robione na miejscu i coś do zjedzenia - gęsie pipki. Sam znam to danie, wiem, że jest dobre, ale co powie na nie Karolina? Trochę obawiam się, że może jej to nie smakować. Nie każdy lubi podroby, a część osób unika żołądków, serc, czy wątróbki. Z tym daniu są żołądki. Genialnie ugotowane, genialnie zrobione, choć jedyne do czego mógłbym się przyczepić to grzanki. Za którymi średnio przepadam. Dania szybko znikają z talerzy, być może dlatego, że kucharz kazał nam na nie długo, za długo czekać. Przepraszali, że zaskoczyła ich liczba gości, a może opóźnienie było spowodowane tym, że jako jedni z nielicznych zamówiliśmy takie danie. Patrząc po sali to 90% ludzi brała hamburgery... cóż... W tym miejscu, aż prosi się o jakieś bardziej żydowskie danie. Szkoda, że miejscowe restauracje zapominają o historii tego miejsca. I potrawy kuchni żydowskiej stanowią tylko niewielki margines ich działalności. Ale... cóż... Niektórzy jadą w Tatry by jeść kotlety schabowe ;)  i pewnie też dlatego kuchnia regionalna znika z menu.  

Przypominam sobie gdy kilka, a może już kilkanaście lat temu jakaś strasz para turystów zapytała się mnie gdzie jest jakaś restauracja w Katowicach gdzie można zjeść coś z śląskiej kuchni... Spotkaliśmy się na ul Wawelskiej i... mimo, że są tam same restauracje, to miałem problem by na to odpowiedzieć. Były hamburgery, kebaby, kuchnia włoska, francuska, ale... polska? Przypomniało mi się, że na Stawowej jest mała knajpka przed którą stoi kucharz i tam można dobrze zjeść, jest i kuchnia polska i śląska. I przyznam się, że dzisiaj stojąc w centrum Katowic miałbym dokładnie ten sam problem by wskazać dobrą restaurację śląską. Nie wiem czy jeszcze istnieje ta z kucharzem... mam nadzieję, że tak... 
ul Józefa na Kazimierzu
ul Józefa na Kazimierzu © amiga
Synagoga Wysoka
Synagoga Wysoka © amiga
Stara Synagoga
Stara Synagoga © amiga
Mural na Kazimierzu
Mural na Kazimierzu © amiga
Synagoga Izaaka
Synagoga Izaaka © amiga
Synagoga Kupa
Synagoga Kupa © amiga
Kirkut na starym Kazimierzu
Kirkut na starym Kazimierzu © amiga
W sumie na Kazimierzu, a właściwie w Krakowie spędzamy dobre 4 godziny. Gdy opuszczamy miasto jest coś koło 16, kilometrów w nogach niewiele. Kierujemy się na Modlniczkę, Modlnicę i Tomaszewice, we wszystkich tych miejscach na mapie jest zaznaczone coś co może nas zainteresować. Powoli też wracamy do dolinek, pojawiają się podjazdy, krótsze, dłuższe, ale jednak podjazdy.. z ich szczytów podziwiamy panoramę okolicy. Słońce grzeje niesamowicie... a policja czyha na małych uliczkach na których została zmieniona organizacja ruchu... Sami mało nie wpadliśmy przez to, gdy nagle wyrósł nam zakaz jazdy, mimo, że droga jest oznaczona jako 2 kierunkowa. Na szczęście radiowóz zauważyliśmy z daleka i grzecznie przeprowadziliśmy rowery przez zakazany odcinek... 
Patent wyjazdowy z posesji, pierwszy raz coś takiego widzę
Patent wyjazdowy z posesji, pierwszy raz coś takiego widzę © amiga
Bronowice Małe - pod Rydlówką
Bronowice Małe - pod Rydlówką © amiga
Panoramy z Mydlniczki
Panoramy z Mydlniczki © amiga
W oddali widać Beskidy
W oddali widać Beskidy © amiga
Dworek w Tomaszewicach
Dworek w Tomaszewicach © amiga
Zabudowania przy dworku w Tomaszewicach
Zabudowania przy dworku w Tomaszewicach © amiga
Widoczek z Tomaszowic
Widoczek z Tomaszowic © amiga
W oddali dolinka Bolechowska
W oddali dolinka Bolechowska © amiga
Czas upływa, do doliny Będkowskiej na kolację docieramy po 19, zaczyna być chłodno, ubieramy się cieplej. Po około 30 minutach ruszamy na kwaterę. Droga podobnie jak wczoraj cały czas pod górkę, ale bez sakw jedzie się zdecydowanie lepiej. Gdy docieramy do agroturystyki zaczyna się ściemniać, na ulicach włączają się latarnie. 
Skałki w dolinie Bolechowskiej
Skałki w dolinie Bolechowskiej © amiga
Pięknie tutaj
Pięknie tutaj © amiga
Skałki w dolinie Będkowskiej
Skałki w dolinie Będkowskiej © amiga
Słońce zachodzi w dolinie Będkowskiej coraz chłodniej
Słońce zachodzi w dolinie Będkowskiej coraz chłodniej © amiga

Na miejscu ustalamy jeszcze szybki plan na jutro. Chcemy z sakwami przejechać odcinek do Sławkowa...

Dzień był bardzo intensywny, ciepły, przyjemny... daliśmy radę. Dzięki Karolina za kolejną wyprawę w nieznane :)

Dolinki Krakowskie - Wielkanocna Wigilia z Karoliną

Sobota, 20 kwietnia 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dzień zapowiada się intensywnie, zresztą kolejne 3 dni zapowiadają się intensywnie. W przeciwieństwie to poprzednich lat padł pomysł, a może by tak rowerowa Wielkanoc? 

Umawiam się z Karoliną w Sławkowie, tak więc wpierw dojazd na dworzec w Katowicach, dojazd do Sławkowa i już jesteśmy razem :) Jedziemy po miejsca startowego - doliny Będkowskiej. Gdzie dopiero wspólnie wsiadamy na nasze rumaki. Jest coś koło 10 gdy mamy ustaloną trasę. Postanawiamy pojechać na Krzeszowice i tam odbić w kierunku kolejnych dolinek. Oczywiście po drodze odwiedzamy co bardziej interesujące miejsca pozaznaczane na mapach, jako dworki, zabytkowe wille czy kościoły ;)

Pora na przygodę
Pora na przygodę © amiga
Szkoda, że nie można przekazać poprzez zdjęcie zapachu...
Szkoda, że nie można przekazać poprzez zdjęcie zapachu... © amiga
Przyroda budzi się do życia :)
Przyroda budzi się do życia :) © amiga
Niesamowity poranek w dolinie Będkowskiej
Niesamowity poranek w dolinie Będkowskiej © amiga
W dolinie Będkoskiej
W dolinie Będkoskiej © amiga
Niegoszewice, gdzieś tam z tyłu jest dworek
Niegoszewice, gdzieś tam z tyłu jest dworek © amiga
Zabytkowy budynek w Rudawie, podobno mieszkał tutaj Henryk Sienkiewicz
Zabytkowy budynek w Rudawie, podobno mieszkał tutaj Henryk Sienkiewicz © amiga
Uśmiechnięta jak zawsze :)
Uśmiechnięta jak zawsze :) © amiga
Zabudowania folwarczne w Pisarach
Zabudowania folwarczne w Pisarach © amiga

Lekki wiatr specjalnie nam nie przeszkadza, ale też nie pomaga. Jedzie się przyjemnie :), rozmawiamy, gadamy, kombinujemy, modyfikujemy trasę, play... Gdzieś przed Krzeszowicami źle skręcamy, coś się nie zgadza na mapie, później się okazuje, że kolej dość mocno remontuje tą trasę tworząc nowe przejazdy, wiadukty, nasypy. Nasza droga gdzieś ginie. Spoglądamy przed siebie, na mapy, daleko nie ma... wjeżdżamy więc do kanału i w wersji na hulajnogę poruszamy się do przodu. Po kilkuset metrach w kanale pojawia się błoto, woda, śmieci. Trzeba zsiąść i bokiem przemykać do przodu szukając wyjścia, czy może wyjazdu. Czas leci. Czujemy zmęczenie. Bike Walking niekoniecznie jest tym o czym marzymy. Gdy docieramy w końcu do miejsca gdzie możemy wydostać się na drogi musimy chwilę odsapnąć i zastanowić się co dalej. 

W końcu wiem po co są takie rowy ;)
W końcu wiem po co są takie rowy ;) © amiga
Wpierw udajemy się pod Pałac w Krzeszowicach, później na rynek gdzie robimy sobie dłuższą przerwę przy okazji udając się na zakupy. Gdzieś po 14 sklepy będą zamykane. Jutro święta. Czas pracy jest skrócony. To nasz największy problem na już. Tak więc obładowani i nasyceni możemy ruszyć dalej. 
Pałac Potockich w Krzeszowicach - nic się z nim nie dzieje od kilkunastu lat, a szkoda
Pałac Potockich w Krzeszowicach - nic się z nim nie dzieje od kilkunastu lat, a szkoda © amiga
Widok spod pałacu Potockich w Krzeszowicach
Widok spod pałacu Potockich w Krzeszowicach © amiga
W parku miejskim w Krzeszowicach
W parku miejskim w Krzeszowicach © amiga
Zając i świta :)
Zając i świta :) © amiga
Na rynku w Krzeszowicach
Na rynku w Krzeszowicach © amiga
Remonty prowadzone przez kolej po raz kolejny nas zaskakują, zniknął jeden z przejazdów w kierunku Tenczynka, mieliśmy odwiedzić Bramę Zwierzyniecką, ale to nie ma sensu. Dziś ją odpuszczamy, kierujemy się od razu na Wolę Filipowską. Pora na przejazd pierwszą z dolinek (w zasadzie to druga, pierwszą była Będkowska). Samochodów na drodze niewiele, za to pojawiają się groźne nazwy miejscowości - Nowa Góra... To... nie jest miła dla ucha nazwa... Jestem pewny, że czeka nas podjazd. Nie mam pojęcie jakie będzie nachylenie, łudzę się jeszcze że niewielkie. Gdy tylko jednak mijamy jedno ze skrzyżowań pojawia się przed nami ścianka... Dobre kilkaset metrów podjazdu. Na szczycie ledwo żyjemy ;)
Kładką, a może wpław ;)
Kładką, a może wpław ;) © amiga
Nie podoba mi się nazwa tej miejscowości, czyżby sugestia?
Nie podoba mi się nazwa tej miejscowości, czyżby sugestia? © amiga
Jakie widoczki :)
Jakie widoczki :) © amiga
A może do Paryża?
A może do Paryża? © amiga
Za to widoki rekompensują nam męczarnie. Co chwilę przystajemy, focimy. Oj warto było pomęczyć się chwilę. Ale jak była górka, to musi być zjazd :). Tak też się dzieje. Lądujemy w dolinie Krzeszówki. Jest inna, chyba fajniejsza. Są miejsca gdzie jest pełno kwiatów. Są miejsca gdzie pojawiają się spiętrzenia wody, malownicze wodospady. Coś pięknego. 
Kościół Zesłania Ducha Świętego w Nowej Górze
Kościół Zesłania Ducha Świętego w Nowej Górze © amiga
wnętrze kościoła w Nowej Górze
wnętrze kościoła w Nowej Górze © amiga
Punkt widokowy w Nowej Górze
Punkt widokowy w Nowej Górze © amiga
Chwila odpoczynku w wśród kwiecia
Chwila odpoczynku w wśród kwiecia © amiga
Jedne ze źródełek w dolinie Krzeszówki
Jedne ze źródełek w dolinie Krzeszówki © amiga
Krzeszówka
Krzeszówka © amiga
Ruiny w dolinie Krzeszówki
Ruiny w dolinie Krzeszówki © amiga
Ruiny mostu Diabelskiego
Ruiny mostu Diabelskiego © amiga
Po jakimś czasie docieramy w okolice Czernej, na szczycie wzniesienia znajduje się klasztor, a do szczytu prowadzi ścianka ;) Rowery nie mają ochoty na jazdę ;). Stawiają się na wszelkie możliwe sposoby. Przy klasztorze widzimy informację o kawiarni. Pora na kawę, na coś gorącego... Tyle, że kawiarnia jest zamknięta. Szkoda... 

Ponad klasztorem znajduje się punkt widokowy, postanawiamy tam dotrzeć, tyle, że można to zrobić tylko pieszo. Tak więc rowery zostają na dole, a my powoli wdrapujemy się na górę zahaczając o kolejne stacje drogi krzyżowej. XIV stacja znajduje się przy punkcie widokowy. Pora na kilka zdjęć :), kilka panoram... 
Brama do klasztoru w Czernej
Brama do klasztoru w Czernej © amiga
Klasztor karmelitów bosych w Czernej
Klasztor karmelitów bosych w Czernej © amiga
Pora wrócić do rowerów i pojechać dalej. Paczółkowice są kolejną miejscowością na naszej liście. Trafiamy na otwarty drewniany kościołek. Wewnątrz Straż pożarna pilnuje grobu. Nie chcemy przeszkadzać, tak więc zdjęcia tylko z daleka. O szukaniu czaszek nie myślimy, choć.... na zewnątrz na murze okalającym kościółek Karolina coś zauważa. Jest, a w zasadzie są. od razu 2 :) na jednej z tablic. 
Kościół Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach
Kościół Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach © amiga
Wnętrze kościoła Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach
Wnętrze kościoła Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach © amiga
Znalezione przez Karolinę czaszki w Paczółtowicach
Znalezione przez Karolinę czaszki w Paczółtowicach © amiga
Spoglądamy na mapy i zegarki, czas ucieka, chyba pora lekko skrócić wycieczkę. Przebijemy się terenowo z Racławic do Szklar, pierwszy fragment podjazdu zabija... ale dalej... jest niesamowicie. Widoki nieziemskie :) Masa skałek, górek, malowniczych pół, łąk czy niewielkich zagajników. 
Kościół pw Narodzenia N.M.P w Racławicach
Kościół pw Narodzenia N.M.P w Racławicach © amiga
Uwielbiam takie trasy
Uwielbiam takie trasy © amiga
Troszkę z górki
Troszkę z górki © amiga
Wydaje się że jest płasko, choć rower sam nie chce jechać
Wydaje się że jest płasko, choć rower sam nie chce jechać © amiga
Niesamowite widoki
Niesamowite widoki © amiga
Jeszcze trochę terenu
Jeszcze trochę terenu © amiga
Szklary - dolina Szklarki, Biała Ścianka
Szklary - dolina Szklarki, Biała Ścianka © amiga
W Szklarach odbijamy na Łazy, Już się przyzwyczailiśmy do podjazdów. Do zachodu słońca jest jeszcze sporo czasu, jednak zaczyna się robić chłodno. Zaczynamy kombinowanie z ubieraniem. Na podjazdach jest gorąco, na zjazdach chłodno. 
Drogi są niesamowite, nawet takie leśne odcinki
Drogi są niesamowite, nawet takie leśne odcinki © amiga
Kolejny podjazd....
Kolejny podjazd.... © amiga
Pompa przy OSP w Łazach
Pompa przy OSP w Łazach © amiga
Okolice Łaz
Okolice Łaz © amiga
W końcu docieramy do doliny Będkowskiej, gdzie odbieramy sakwy, coś jemy i udajemy się objuczeni do położonej 4 km dalej kwatery, czy może naszej bazy. Kilkanaście kg na rowerze robi sporą różnice, Podjazd do Będkowic wysysa z nas ostatnie siły. Co ciekawe do miejsca noclegu cały czas pniemy się pod górkę. Zegarek pokazuje mi że na tych 4 km mieliśmy 130m podjazdu... W Katowicach mam mniej więcej tyle w drodze do pracy ale rozłożone na 30km :)
Będzie ciężko....
Będzie ciężko.... © amiga
Podjazd mamy już za sobą
Podjazd mamy już za sobą © amiga
Pod Agroturystyką na granicy Będła i Będkowic
Pod Agroturystyką na granicy Będła i Będkowic © amiga
Na miejscu jesteśmy trochę przed 20:00. Trochę czasu zajmuje nam rozkulbaczenie rumaków. Pora trochę odpocząć i ustalić plany na jutro... 
Święta zapowiadają się cudownie :), dzięki Karolina :)

Po okolicy z Kuzynką

Niedziela, 7 kwietnia 2019 · Komentarze(4)
Weekendowe plany musiały ulec korekcie. Sobota z definicji wypadła, ale niedziela już niekoniecznie. Mimo sporego opóźnienia udaje mi się wyjść na rower. Jest 14:30 gdy ruszam. Umówiłem się z kuzynką na mały trip po okolicy. Robię trochę za przewodnika ;) W zeszłym tygodniu częściowo udało mi się sprawdzić tereny którymi dzisiaj będziemy się poruszać. Szkoda tylko, że słońce nie grzeje nieco bardziej. Niby też nie ma wiatru, ale są chwile gdy jest wyraźnie odczuwalny. Cóż damy sobie radę. 

Po kilkunastu minutach spotykamy się w punkcie w pobliżu OBI. Szybkie nakreślenie trasy i jedziemy. Na dzisiaj zaplanowałem niecałe 50 km z możliwością skrócenia, bądź wydłużenia w zależności od potrzeb. Najkrótszy wariant to 35 km. najdłuższy około 60. Zobaczymy co nam z tego wyjdzie. 
Początkowo trochę podjazdów, niektóre bardziej konkretne, Kostuchna, Murcki ;), jakaś hałda :)... później długi zjazd od Sięgarni, do Hamerli i dalej do Imielina. 
Czekając na kuzynkę :)
Czekając na kuzynkę :) © amiga
Sięgarnia :) - kierunek Imielin
Sięgarnia :) - kierunek Imielin © amiga
Leśne ścieżki
Leśne ścieżki © amiga
Po wczorajszych opadach gdzieniegdzie widać kałuże. W sumie nic wielkiego, jednak trzeba uważać po czym się jedzie. Na dobrą sprawę wiele tego nie ma. Co jakiś czas robimy przerwę na picie i jedzenie... Wyjeżdżamy z lasu w Imielinie, chwila rozmowy i... pora na podjazd pod Klimont :) Końcówka przy kościele daje popalić. Na szczycie krótka przerwa :)
Kapliczka w okolicy Hamerli
Kapliczka w okolicy Hamerli © amiga
Widoki z Klimontu
Widoki z Klimontu © amiga
Kierunek na Tychy
Kierunek na Tychy © amiga
Spore zamglenia mocno ograniczają widoczność, trochę szkoda, próbowałem zlokalizować maszt w Kosztowach, ale nie było go widać. Trudno. Po krótkim odpoczynku ruszamy na Lędziny i dalej do Mysłowic. Po drodze kilka krótkich przerw, a to przy ośrodku sportowym w Lędzinach, a to przy Wapienniku :), czy kopalni Wesoła. 
Wapiennik w Mysłowicach - Krasowy
Wapiennik w Mysłowicach - Krasowy © amiga
W pobliżu kopalni Wesoła
W pobliżu kopalni Wesoła © amiga
Dłuższa przerwa nad zalewem Wesoła... trzeba przygotować się do podjazdu. W zasadzie to będzie ostatni taki długi terenowy podjazd. Dalej jeszcze kilka będzie lecz nie takich długich. Kamienie umilają nam drogę :). Odbijamy na Giszowiec i... szok. okazuje się że kuzynka nigdy nie była na starym Giszowcu, to postanawiam jeszcze lekko nagiąć trasę, po raz drugi dzisiaj, podjedziemy na Nikiszowiec... tam... oczywiście też nigdy nie dotarła :)... Fajnie jest pokazać takie miejsca, ale w Katowicach i w okolicznych miejscowościach jest od groma podobnych osiedli... każde inne, każde z inną historią... Te 2 są najbardziej znane. Może dlatego, że oba są w Katowicach... 
Zalew Wesoła
Zalew Wesoła © amiga
Na starym Giszowcu
Na starym Giszowcu © amiga
Wizyta na Nikiszowcu
Wizyta na Nikiszowcu © amiga
Plan Nikiszowca
Plan Nikiszowca © amiga
Z Nikiszowca już krótką drogą przez dolinę 3 stawów jedziemy na Brynów i Ligotę. Tam pora się pożegnać. Wracam do domu. Zostało około 3 może 4 km. Zaczyna się ściemniać... Gęste chmury robią swoje... Dzień dobrze wykorzystany :) a jutr pora znowu wsiąść na rower :)

Po okolicy.

Niedziela, 31 marca 2019 · Komentarze(0)
Jest dość późno gdy wychodzę, zegarek pokazuje 15:35, czas do max 19:00. Choć dobrze by było wrócić wcześniej. 
Plan... w sumie niewielki. Kierunek Lędziny i Klimont. Na dzień dobry podjazd do Kostuchny, w lasach Murckowskich szok, trwa w najlepsze wycinka, całe połacie lasu wycięte. Szkoda starych drzew... Pewnie nasadzą nowe, jednak nie jestem zwolennikiem takiego podejścia do lasów okalających Śląsk... 
Lex Szyszko w lasach Murckowskich
Lex Szyszko w lasach Murckowskich © amiga
Może przerwa?
Może przerwa? © amiga
Leśna ścieżka
Leśna ścieżka © amiga
Zresztą to nie jedyne miejsce gdzie trwa wycinka, coś się pokręciło, od kilku lat... wyrzynane są stare drzewa. Kieruję się na Hamerlę, krótki postój przy Trutowisku i... niespodzianka, jadą znajomi ;) Dobre 10 minut pogaduch... Rozstajemy się, oni jadą do domu, ja dopiero mam za sobą około 10 km. 
Dąb w Hamerli
Dąb w Hamerli © amiga
Stawy - Hamerla
Stawy - Hamerla © amiga
Słońce jeszcze wysoko
Słońce jeszcze wysoko © amiga
Docieram do Lędzin, ścieżki leśne są w niezłym stanie, tylko od czasu do czasu trafiałem jak do tej pory na kałuże. Teraz jednak mam odcinek asfaltowy, aż do Klimontu, rzadko podjeżdżam wariantem asfaltowym, wolę wpierw podjechać terenem górę św. Klemensa i przebić się przez pole do kapliczki, dopiero stamtąd na Klimont :). Jednak w tej chwili jakoś nie podejrzewam by przez pole dało się normalnie przejechać. Można co prawda nadłożyć kilka km terenem, ale po co ;). 
Nowe rondo w Lędzinach
Nowe rondo w Lędzinach © amiga
Widok z Klimontu
Widok z Klimontu © amiga
W kierunku Mysłowic
W kierunku Mysłowic © amiga
Na szczycie chwila odpoczynku. Jadę na Imielin... samo miasteczko jest mega nijakie, zupełnie nie mam potrzeby zatrzymywać się i focić. Dopiero w Mysłowicach jest ku temu okazja. Odbijam nieco inaczej niż zwykle... Kilka razy mnie korciło by sprawdzić jedną z dróg. I warto było... Tyle, że wiatr dał się we znaki... 
Kościół św. Klemensa w Lędzinach
Kościół św. Klemensa w Lędzinach © amiga

Stary wapiennik - Mysłowice Krasowy
Stary wapiennik - Mysłowice Krasowy © amiga
Kolejne ciekawe rondo
Kolejne ciekawe rondo © amiga
Zalew Wesoła Fala
Zalew Wesoła Fala © amiga
Gdy docieram do zalewu Wesoła spoglądam na zegarem, mam jakąś godzinę, może ciut więcej do zachodu słońca. Pora wracać.Opcje są 2 krótsza na Murcki na którą nie mam ochoty i dłuższa na Giszowiec. Wybieram drugi wariant :)
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Na szczycie podjazdu widzę rozkopaną drogę, ale jest szlak rowerowy, jadę nim kawałek i... zawracam. Już na początku są rozlewiska. nieco dalej są leśne stawy, które mają tendencję do zalewania drogi. Tak więc odpuszczam. Zawracam i jadę remontowanym odcinkiem mysłowickiej drogi... Po około kilometrze odbijam w kierunku osiedla Adama. Chwilę później jestem na Giszowcu... 
Może tędy?
Może tędy? © amiga
Jeżeli tutaj jest woda, to dalej przy stawach... będzie do kolan...
Jeżeli tutaj jest woda, to dalej przy stawach... będzie do kolan... © amiga
Na Giszowcu
Na Giszowcu © amiga
Stary rynek na Giszowcu
Stary rynek na Giszowcu © amiga
Do domu około 6 km. W większości asfaktem przez las. Zaskakuje wycinka w tym lesie, tyle, że tym razem to chyba robota kolei, tylko po diabła wycinać pas o szerokości 10m z obu stron torowiska? Żal patrzeć... 
Staw Janina
Staw Janina © amiga
Słońce już bardzo nisko
Słońce już bardzo nisko © amiga
Wyremontowane torowisko w lesie Ochojeckim
Wyremontowane torowisko w lesie Ochojeckim © amiga
Wkrótce jestem na Ochojcu, jest już chłodno, do domu może 2km. Jeszcze szybkie zdjęcie zieleniących się krzaków i liści na drzewach...  Mimo tego, że wyjechałem dość późno, dzień jest dobrze wykorzystany. Strasznie chce się pić ;)
Coraz bardziej zielono
Coraz bardziej zielono © amiga
Drzewa puściły liście :)
Drzewa puściły liście :) © amiga


Okolice Skarżyska-Kamiennej z Karoliną :)

Niedziela, 24 marca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Kierunek wycieczki... w sumie długo był nieznany, ustalił się w ostatniej chwili... może ciut wcześniej. Kiedyś rzuciłem hasło a może Skarżysko-Kamienna? Tam na rowerze nas nie widzieli :)

Samo miasteczko jest nijakie i o tym wiem, zresztą okolice pod kątem  zwiedzania, szukania zabytków nie jest dobrym miejscem. Ale górek po okolicy jest całkiem sporo, są parki krajobrazowe. Po głowie chodzą też Starachowice, na rondach można zobaczyć różne modele samochodów marki Star :)  w pobliżu jest Wąchock... Tylko czy na wszystko starczy czasu? 
Umówiłem się z Nią na 9:00 :), w Bliżynie. Jeszcze nie Skarżysko, ale jest blisko, po drogie to całkiem niezły punkt startu zakładając że chcemy do lasu i w góry :)

Na miejscu jestem kilka minut przed ustaloną godziną, chwilę później dojeżdża Karolina :). Szybkie przywitanie, rowery gotowe, ruszamy. Jest dość chłodno, mimo tego, że słońce grzeje. Wiatr niestety daje nam popalić, początkowo krążymy po samym Bliżynie, jest kaplica drewniana, jest i zameczek :).
Bliżyn - Kaplica św. Zofii
Bliżyn - Kaplica św. Zofii © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga
Żeliwne zardzewiałe nagrobki przy kaplicy św. Zofii w Bliżynie
Żeliwne zardzewiałe nagrobki przy kaplicy św. Zofii w Bliżynie © amiga
Gminny Ośrodek Kultury w Bliżynie
Gminny Ośrodek Kultury w Bliżynie © amiga
Obieramy kierunek Jastrzębia, wkrótce okazuje się, że to dobre kilka km pod górkę, na szczycie jest nam gorąco. Karolina coś wspomina o Piekielnej Bramie na Piekielnym Szlaku :). Z mapy wynika, że nie ma tam prowadzącej bezpośrednio ścieżki. Jednak przy głównej drodze jest drewniany drogowskaz... 800m i czerwony szlak pieszy. Obstawiamy, że powinien nas doprowadzić na miejsce, bądź w jego pobliże. Jedziemy... 800m to nie jest zbyt duża odległość, tyle, że już powinniśmy być przy skałkach, sprawdzamy google, sprawdzamy osmAnda i... na tym drugim udaje nam się odnaleźć informację o kamieniołomie w pobliżu. Cóż tam pojedziemy.

Na miejscu okazuje się, że kamieniołom z nawigacji to Piekielna Brama ;), a odległość od zjazdu z głównej drogi jest o kilkaset metrów większa. Cóż... Szkoda, że nie było drogowskazów pośrednich, powiedzmy co 300-400m. W każdym bądź razie udało się odnaleźć atrakcję :), Skałki przypominają te z jury w wersji mini ;) Co nie zmienia faktu, że jest piękne :)
Karolina przy piekielnej bramie
Karolina przy piekielnej bramie © amiga
Skałki
Skałki "Piekło Dalejowskie" © amiga
Po kilku minutach wracamy na główny szlak, czy raczej drogę rowerową. Zaskakuje nam jej jakość, to w większości asfalt, od czasu do czasu zamieniający się na szutry. Zero kałuż, błota... Coś pięknego :) Od czasu do czasu zatrzymujemy się by zrobić kilka zdjęć. 
Pamięci Myśliwych i Leśników
Pamięci Myśliwych i Leśników © amiga
Rezerwat przyrody
Rezerwat przyrody "Świnia Góra" © amiga
Rowerki czekają na nas
Rowerki czekają na nas © amiga
Przylaszczka pospolita
Przylaszczka pospolita © amiga

Po głowie chodził nam zjazd z góry do Zagnańska, tyle że tam byliśmy, na powielanie drogi jakoś mamy średnio ochotę. Odbijamy na Szałas i kierujemy się na Krasną. W Lutej doczytujemy się, że jest platforma widokowa, co ciekawe nasze mapy mają ją zaznaczoną w nieco różnych miejscach oddalonych od siebie o jakieś 250m. W obu lokalizacjach nic nie ma. Ponownie posiłkujemy się googlem i osmandem i... nic nie ma... Cóż... mapy zawierają błędy... Za to jest chwila by odpocząć, coś zjeść i opalić twarze :)
Już po powrocie odnalazłem informację, że platforma widokowa została rozebrana w okolicach 2014 roku.... Szkoda... w zamian są słupy wysokiego napięcia :)
Z mapy wynika, że to wieża widokowa ;)
Z mapy wynika, że to wieża widokowa ;) © amiga
Do Krasnej nie ma daleko, rowerki dowożą nas nam w ciągu kilkunastu minut, słońce przygrzewa, ale wiatr wychładza. Tak więc po kilku fotach ruszamy w dalszą drogę :) Troszkę terenem, troszkę asfaltem. W Odroważku udaje się namierzyć pierwszego wiosennego Bociana :) tak więc zima już nie wróci. 
Nad zalewem w Krasnej
Nad zalewem w Krasnej © amiga
Okolice Włochowa
Okolice Włochowa © amiga
Trochę jak Skansen - Odrowążek
Trochę jak Skansen - Odrowążek © amiga
Widać łebek Bociana :)
Widać łebek Bociana :) © amiga
Wróciliśmy do Bliżyna, ale nie byliśmy jeszcze w Skarżysku, mamy kilka godzin zapasu, tak więc główną drogą pędzimy do tego miasteczka. Gdy tylko mijamy rogatki miasta zapach obiadu przypomina nam o porze obiadowej :). Karolina wskazuje na pobliski Bar u Edka. Wewnątrz jest trochę ludzi. W środku... przypomina to knajpkę myśliwską. W karcie jednak próżno szukać dziczyzny... 
Zalew Bliżyn
Zalew Bliżyn © amiga
Plaża, Molo :)
Plaża, Molo :) © amiga
Zamawiamy bezpieczne potrawy, barszcz z Uszkami, Schabowego i placek po węgiersku i kawę... Z tego wszystkiego kawa była najlepsza ;) O ile barszcz robił wrażenie, że jest z buraków, tak uszka... tragiczne. wygotowane i bez smaku mięso z drobiu w środku. Uszka przypominają raczej pierogi z mięsem, ale i na tą nazwę nie zasługują. Mój placek po węgiersku prezentuje się nieźle, ale... sam placek smażony na 100% na starym oleju, coś na nim było wcześniej już smażone... może frytki, raczej jakieś mięso... trudno określić. Sos przesolony. Trudno... Byłem głodny to zjadłem, ale...więcej tam nie wrócę... Karolina miała podobne odczucia z kotleta schabowego... Muszę przyznać, że zepsucie tak prostych dań to sztuka... A może to taka wersja kuchni Skarżyskowo-Kamiennej? Zróbmy źle, może do nas nie wrócą ;)

Wjeżdżamy do miasta, do zwiedzenia, czy raczej do odwiedzenia jest drewniany kościółek zamknięty na 3 spusty i jedno ze starszych osiedli robotniczych. W zasadzie na tym się kończą zabytki tego miasta... ale z tego od początku zdawaliśmy sobie sprawę. 
Kościół Rzymskokatolicki pw. Św. Józefa Oblubieńca w Skarżysku-Kaminnej
Kościół Rzymskokatolicki pw. Św. Józefa Oblubieńca w Skarżysku-Kaminnej © amiga
Przez dziurkę od klucza
Przez dziurkę od klucza © amiga
Osiedle robotnicze przy ul Leopolda Staffa w Skarżysku-Kamiennej
Osiedle robotnicze przy ul Leopolda Staffa w Skarżysku-Kamiennej © amiga
Pora skierować się do Sucheniowa, po drodze mamy jeszcze zalew, przy którym przystajemy, robimy jak to z nami bywa kilka zdjęć i ruszamy dalej. W Sucheniowie kolejny zalew, kolejna przerwa i ustalamy co dalej i ile mamy czasu, jest przez trochę po 15... Spoglądamy na mapy i chyba pora obrać kierunek powrotny do Bliżyna, ale przejeżdżając jeszcze raz przez pobliskie lasy i Jastrzębią. 
Zalewie Rejowski
Zalewie Rejowski © amiga
Suchedniów - Zalew Kamionka
Suchedniów - Zalew Kamionka © amiga
Jak fotomodelka :)
Jak fotomodelka :) © amiga
Zaskakuje nas dość miło jakość szlaków. w 80% to asfalt, a kolejne naprawdę przyjemne szutry. Szerokie ścieżki to jest to co lubimy, choć zaskakuje nas podjazd pod Czerwoną górkę... Kilka km piłowania... ale na szczycie czujemy zadowoleni, daliśmy radę :) 
Szkoda tylko, że słońce jest coraz niżej, że powoli robi się chłodno. Drzewa dodatkowo rzucają cień na drogę... Powoli marzymy o tym by jak najszybciej dotrzeć do bazy... 
Na szlaku za Suchedniowem
Na szlaku za Suchedniowem © amiga
Słońce już tak nie grzeje...
Słońce już tak nie grzeje... © amiga
Uwielbiam takie drogi :)
Uwielbiam takie drogi :) © amiga
Tam jedziemy
Tam jedziemy © amiga
Długa prosta droga....
Długa prosta droga.... © amiga
Jastrzębia - przy wjeździe do parku
Jastrzębia - przy wjeździe do parku © amiga
Do Bliżyna wjeżdżamy drogą, którą z niego o 9 rano wyjeżdżaliśmy, tyle, że tym razem kilka km z górki :). Jeszcze tylko mały poczęstunek w pobliżu kościoła i.... możemy zacząć się pakować. 
Drewniana zabudowa
Drewniana zabudowa © amiga
Dzień był dobrze wykorzystany, jedynie wiatr dawał nam się we znaki. Choć i tak jak na marzec jest nieźle. Dzięki Karolina za kolejną niesamowitą wycieczkę :) Mam nadzieję, że wkrótce znowu uda się gdzieś wyjechać na rowerach... Co prawda kierunek jeszcze nie jest obrany... ale... jak to z nami bywa takie drobiazgi ustala się na kilka godzin przed ;)

Nad zalew w Miedznej Murowanej z Karoliną

Niedziela, 17 marca 2019 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Pany wycieczki kilka razy się zmieniały, w sumie o kierunku zdecydowaliśmy (z Karoliną) kilkanaście godzin przed... Z domu wyjeżdżam około 6:30. W Tomaszowie jestem przed 9:00, a ruszamy dopiero o 9:33. Plan dość ambitny.... do przejechania około 100km. To będzie nasz najdłuższy dystans w tym roku :). Pytanie jak kondycja po przerwie? Pewnie nijak... 
Wiatr z południowego zachodu będzie nas zabijał przez pierwsze kilkadziesiąt km, jednak gdy będziemy wracać powinien pomagać. I oby tak było. 
Przez pierwszą godzinę jazdy nigdzie się nie zatrzymujemy. Znamy ten teren, dopiero przed Sławnem zatrzymujemy się kilka razy, z wzniesień rozpościera się panorama okolicy. Po prostu trzeba się zatrzymać, trzeba zrobić zdjęcia... 
Wiatraki mają dzisiaj co robić :), wiatr daje się we znaki
Wiatraki mają dzisiaj co robić :), wiatr daje się we znaki © amiga
Punkt widokowy w okolicach Sławna
Punkt widokowy w okolicach Sławna © amiga
Pierwsze górki podjechanie, nie jest źle, choć brakuje kondycji, oj brakuje, mam nadzieję, że wkrótce ją odbuduję :).. Sezon w zasadzie w pełni, byle pogoda dopisała. 
Trwa budowa dino parku w Sławnie
Trwa budowa dino parku w Sławnie © amiga
Za Sławnem wpadam na szatański pomysł, a może skrócimy sobie przez Owadów? Tam mamy jakieś 1.5 km terenem, damy radę... 
Szlak terenowy upstrzony jest jednak kałużami, błotem, rozlewiskami, miejscami jest też sporo grząskiego piasku... Przejechanie tego odcinka zajmuje nam dobre pół godziny ;)
Trochę terenu
Trochę terenu © amiga
Docieramy do Psar, obiecujemy sobie, że nie będziemy więcej jechać terenem ;) Asfalt wygodniejszy i bez niespodzianek. 
Młyn w Psarach
Młyn w Psarach © amiga
Docieramy do Paradyża, jako, że odwiedziliśmy tą miejscowość już kilka razy odpuszczamy sobie centrum, za to zauważamy jakiś maleńki park tuż przy boisku, w środku jest coś... na miejscu okazuje się, że to zabytkowa Wiata? Jakie miasto takie zabytki ;)
W Par(ad)yżu
W Par(ad)yżu © amiga
Zabytek w parku w Paradyżu...
Zabytek w parku w Paradyżu... © amiga
Planowaliśmy jeszcze wycieczkę do Żarnowa, jednak ciągła jazda pod wiatr wykańcza nas. Postanawiamy odbić bardziej na wschód, w kierunku zalewu W Miedznej murowanej. Gdy tylko obieramy ten kierunek wiatr znika ;) rowery same jadą, nawet górki są nam niestraszne :)
Panorama z Karoliną :)
Panorama z Karoliną :) © amiga
Nad zalewem planowaliśmy tylko podjazd na tamę, jakieś jedno czy 2 zdjęcia, ale... coś nam skłoniło d odbicia nieco inaczej na boczne drogi... i trafiamy na nowiutką plażę, czekającą na sezon... W pobliżu plac zabaw dla dzieci, molo... Robi to na nas wrażenie, postanawiamy coś zjeść :), odpocząć chwilkę... 
Nad zalewem w Medznej Murowanej
Nad zalewem w Medznej Murowanej © amiga
Molo nad zalewem
Molo nad zalewem © amiga
Zalew w Miedznej Murowanej
Zalew w Miedznej Murowanej © amiga
Pierwsze kwiaty :)
Pierwsze kwiaty :) © amiga
Wyjeżdżając z plaży, odwiedzamy jeszcze tamę.. z tej strony, to nic specjalnego...  więc 2 zdjęcia i w drogę.... Kierunek Opoczno, tam planujemy jakiś dłuższy odpoczynek, zjedzenie czegoś w restauracji... Miasteczko dość spore, wiem, że jest tam przynajmniej kilka miejsc z jedzeniem, a potrzebujmy zjeść coś konkretnego... 
Widok na zalew z Tamy w Miedznej Murowanej
Widok na zalew z Tamy w Miedznej Murowanej © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga
Młyn w Wąglanach
Młyn w Wąglanach © amiga
Nie dla kurników w Wąglanach - chyba ich rozumiem
Nie dla kurników w Wąglanach - chyba ich rozumiem © amiga
Na każdym płocie wisi sprzeciw dla kurników
Na każdym płocie wisi sprzeciw dla kurników © amiga
W Samym Opocznie.. szok... Sporo ludzi na ulicach przechadzających się po mieście i.... wszystko pozamykane. Trafiamy na jedną restaurację, w okolicach Pegaza, ale .. nie prezentuje się za dobrze, krążymy po mieście dobre 10 minut.. I nic. W końcu zagadujemy mieszkańca... Panie tu wszystko zamknięte, tam dalej jest Pizzeria, może będzie otwarta... Cóż... może to nie wymarzone jedzenie, ale przynajmniej coś jest...  Pizzeria jest w miejscu w którym byśmy nigdy jej nie szukali, niby w pobliżu głównej drogi, ale jej nie widać. Obok kebab... jakoś nie mamy na niego ochoty. Zostaje pizza... a może będzie coś jeszcze? 
Wystrój restauracji... przypomina głęboki PRL... Czuć piwo... Karolina kręci nosem na to miejsce, ja jednak wiem, że na 2 bananach nie dojedziemy do Tomaszowa. Upieram się by coś zjeść...  Zamawiamy Pizzę "wegetariańską" Za 25 zł dostajemy ją strasznie wielką, tak na "oko" ma 40-50cm.. Już wiemy, że nie zjemy jej w całości... Za to można chwilę odsapnąć... Mija dobre pół godziny... 
Objedzeni z zapakowaną połową pizzy ruszamy do Inowłodza. 
Pegaz w Opocznie
Pegaz w Opocznie © amiga
Pora coś zjeść, może pizza wegetariańska?
Pora coś zjeść, może pizza wegetariańska? © amiga
Las trochę nas chroni, wiatr mamy lekko z tyłu i prawej strony. Jedzie się szybko... Zaskakują nas "drogi techniczne" wzdłuż 726, korzystamy z nich chętnie, choć co jakiś czas musimy wrócić na drogę przejechać może 200 metrów i kontynuujemy jazdę po kolejnym fragmencie drogi technicznej. 
Pomnik w okolicach Dębia
Pomnik w okolicach Dębia © amiga
Po około godzinie docieramy do Inowłodza. Co jakiś czas zatrzymujemy się, robimy zdjęcia, Karolina wspomina o nowej drodze rowerowej do Spały, trzeba z niej skorzystać :) Okazuje się że to droga szutrowa, ale wykonana solidnie, nie ma kałuż, nie ma błota, jest nieźle. Szkoda tylko, że pojawiają się na tej drodze głupki na skuterach... mimo zakazu.
Gmina Inowłodz
Gmina Inowłodz © amiga
Będzie dobre zdjęcie :)
Będzie dobre zdjęcie :) © amiga
Kościół pw. św. Idziego w Inowłodzu
Kościół pw. św. Idziego w Inowłodzu © amiga
Winduga na Pilicy
Winduga na Pilicy © amiga
Rowerki odpoczywają :)
Rowerki odpoczywają :) © amiga
Widok na zamek i kościół św. Idziego w Inowłodzu
Widok na zamek i kościół św. Idziego w Inowłodzu © amiga
Droga rowerowa z Inowłodza do Spały
Droga rowerowa z Inowłodza do Spały © amiga
Docieramy do Spały, chwila odpoczynku w COSie, i... pora ruszyć nieco żwawiej do Tomaszowa, zachód słońca za 15 może 20 minut... Bez przerw docieramy do rogatek miasta... Zaczyna się ściemniać... Jeszcze tylko wizyta na Bulwarach Wolbórki i jesteśmy w punkcie w którym zaczęliśmy dzisiejszą wycieczkę... 
Nowy most nad Wolbórką w Tomaszowie Mazowieckim
Nowy most nad Wolbórką w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Nad Wolbórką w Tomaszowie Mazowieckim
Nad Wolbórką w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Dzień minął szybko, ale wykorzystaliśmy do granic możliwości... Temperatura bajeczna, chwilami było 23-24 stopnie. Gdyby jeszcze nie ten wiatr... ;)

Dzięki Karolina za kolejny piękny dzień :) Uwielbiam wycieczki z Tobą :)

Niedzielne kręcenie po mieście

Sobota, 16 lutego 2019 · Komentarze(3)
Jest grubo po 13. Mam kilka godzin dla siebie, pora ruszyć 4 litery, pora na rower. Jako, że plany planami, a rzeczywistość sobie, to dzisiaj wypadło, że zrobię sobie przejażdżkę po okolicy, po Katowicach... Z rana miałem okazję zajrzeć jak wyglądają leśne ścieżki, tak więc ruszając od razu odrzuciłem wariant terenowy...

Maksymalnie ile się da, będę korzystał z dróg i to tych asfaltowych, a nie polnych, czy tam nawet rolnych ;). Myślałem o Giszowcu, Nikiszowcu, jednak w tamtą stronę liczba dróg jest ograniczone, ew zostaje wersja przez las, na którą zupełnie nie mam ochoty. 
Tak więc kieruję się na Brynów gdzie odbijam po ścieżce pieszej na Muchowiec. 
Słońce dość przyjemnie grzeje, staję robię zdjęcia. 
Nie ma śniegu, jest słonecznie
Nie ma śniegu, jest słonecznie © amiga
Ruszam dalej i... zaskoczenie. Jakby 2 różne światy, może 200m od miejsca gdzie przed chwilą cieszyłem się słońcem, widokiem łąki natykam się na lodowisko... Dobre kilkaset metrów po lodzie. Jadę może 5-7 na godzinę, przygotowany an wszystko... Po drugiej stronie zatrzymuję się, to trzeba sfotografować :)

Coś chyba wylało i zamarzło na Muchowcu...
Coś chyba wylało i zamarzło na Muchowcu... © amiga
Na szczęście dalej wydaje się, że nie będzie już takich niespodzianek,co jakiś czas jednak staję, focę... natykam się na ludzi spacerujących, jadących, biegnących itp...  Spoglądam na stawy, te jeszcze zamarznięte, jedynie przy brzegu lekko rozmrożone. 
Jutro tutaj będzie baza zawodów
Jutro tutaj będzie baza zawodów © amiga
Staw na dolinie 3 Stawów w Katowicach
Staw na dolinie 3 Stawów w Katowicach © amiga
Specjalnie nie zastanawiam się gdzie dalej jechać, z tego miejsca aż prosi się by zahaczyć jeszcze o ścisłe centrum o Muzeum Śląskie, Spodek, rondo... Spędzam tutaj dobre kilkanaście minut... 
W kierunku Ronda
W kierunku Ronda © amiga

Zresztą po rewitalizacji, po remoncie to miejsce zachwyca. Tym bardziej, że dawno, dawno temu poprzedni prezydent miał plan postawić w tym miejscu wieżowce... Na szczęście nie udało mu się to... Pozostaje jednak poczekać, aż wszystko się zazieleni, zakwitnie... coś mi się wydaje, że wiosna w tym roku zjawi się sporo wcześniej. Zresztą gdzieś widziałem informację, że bociany już są w połowie drogi powrotnej... 
Muzeum Śląskie
Muzeum Śląskie © amiga
Panorama Muzeum Śląskiego
Panorama Muzeum Śląskiego © amiga
Muzeum Śląskie z drugiej strony ;)
Muzeum Śląskie z drugiej strony ;) © amiga
Widok z spod Muzeum Śląskiego w kierunku centrum
Widok z spod Muzeum Śląskiego w kierunku centrum © amiga
Widoczek na południe
Widoczek na południe © amiga
Muzeum Śląskie jeszcze raz
Muzeum Śląskie jeszcze raz © amiga
W kierunku Spodka
W kierunku Spodka © amiga
Mam jeszcze sporo czasu, odwiedzam więc SCC, nie przepadam za nim, ale mam je po drodze. W sumie to pierwszy tak wielki market w Katowicach. W środku byłem... w sumie nie pamiętam, kilka lat temu w kinie... ;) Zupełnie nie czuję potrzeby zaglądać do środka. Tak więc po szybkiej focie ruszam do pobliskiego parku Śląskiego. 
Przy Silesia City Center
Przy Silesia City Center © amiga
Dawniej Wesołe Miasteczko
Dawniej Wesołe Miasteczko © amiga
Zaskakuje mnie otwarta Legendia. Można kupić bilet, wejść do środka... W końcu... Jeszcze kilka lat temu, do maja można było tylko o tym pomarzyć... Szkoda tylko, że z rowerem to tak średnio... Chociaż, gdyby pokombinować... ;)

Jadę w kierunku ogrodu zoologicznego, objeżdżam go z wschodu przez północ, na zachód, lądując przy Planetarium, tutaj ponownie trafiam na oblodzenia, kombinuję jednak jak je sensownie objechać, zjazd po lodzie jest trochę karkołomny, ale jest na szczęście alternatywa, wyjeżdżam dzięki temu w pobliżu Stadionu Śląskiego. 

W parku Śląskim
W parku Śląskim © amiga
Z tyłu Planetarium
Z tyłu Planetarium © amiga
Chyba mój ulubiony kadr przy Planetarium Śląskim
Chyba mój ulubiony kadr przy Planetarium Śląskim © amiga
Stadion Śląski
Stadion Śląski © amiga
Mam jakąś godzinę czasu może ciut więcej do zachodu słońca, tak więc pora powoli zawracać, tym bardziej, że słońce coraz słabiej grzeje. Temperatura wyraźnie spadła. Przez osiedle 1000 lecia i staw Maroko dostaję się w okolice Gliwickiej. Chwila zastanowienia. Chciałbym dostać się na Ligotę, tylko jak, wariantów jest kilka, ale dzisiaj chyba najbardziej przemawia do mnie opcja przejazdu ulicami Żeliwną i dalej Przekopową. 
Zamarznięty staw Maroko
Zamarznięty staw Maroko © amiga
Na Przekopowej przy wiadukcie natykam się na Marcina w wersji nierowerowej. Więc szok jest tym większy... Chwilę rozmawiamy i... uciekam dalej. Mam jakieś 40 minut do zachodu słońca. 
Na ul. Przekopowej - historia tych zabudować potrafi zaskoczyć
Na ul. Przekopowej - historia tych zabudować potrafi zaskoczyć © amiga
Wkrótce docieram do domu, temperatura spadła do około 7 stopni. Po kolejnej tygodniowej przerwie fajnie było wsiąść na rower. Mam nadzieję, że wkrótce znowu  zacznę więcej jeździć... Trochę brakuje codziennych wyjazdów do pracy... 

Z Karoliną do Kamyka :)

Niedziela, 10 lutego 2019 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Lutowa niedziela. Ruszam z domu, umówiłem się z Karoliną w Częstochowie pod Makiem. Docieram na miejsce gdzieś koło 10... Wcześniej to nie miało sensu, temperatura poniżej zera i wiatr. Coś czego nie lubię, głównie chodzi o tą drugą opcję ;)

Docieram na miejsce, chwilę później przyjeżdża Karolina, witamy się, wchodzimy do Maka na kawę i ustalenie planów na dzisiaj. W sumie, jest na tyle zimno, że postanawiamy się trochę pokręcić pieszo po okolicy, podejść na Jasną Górę. Spacer na oko na 1,5 godziny...  Zresztą nie ma co się spieszyć, dopiero koło południa temperatura ma być przyzwoita. Mocno na plusie. Rozglądamy się jednak przy okazji po okolicy, interesuje nas śnieg leżący na DDRkach, na drogach, chodnikach itp. O wersji leśnej nie ma mowy. 

Droga na Jasną Górę.
Droga na Jasną Górę. © amiga

Zostają nam rowerówki i drogi. O ile te drugie są w zasadzie czarne, to z ddrkami jest już różnie, są miejsca gdzie zalega spora warstwa śniegu, lodu. Błędne oznaczenia dróg wprowadzają drobny chaos... jednak szybko się odnajdujemy. Po powrocie do rowerów przebieramy się i ruszamy na krótką wycieczkę do Kamyka. Wydaje mi się, że już tamtędy jechałem wracając czy to z Tomaszowa, czy z Wielunia ;). Ale pewny nie jestem. 

Sama droga wyjazdowa z Częstochowy jest niezła, cieszy mnie, że to niedziela, nie ma za dużo samochodów, słońce przygrzewa, wiatr pomaga, jednak gdy na chwilę odwracamy się pod wiatr czuję, że powrót nie będzie należał do najprzyjemniejszych... Teraz cieszymy się tym co mamy... 

Dotarliśmy do Kamyka
Dotarliśmy do Kamyka © amiga

Po kilkudziesięciu minutach jesteśmy na miejscu. Jest coś koło 13, rozglądamy się za restauracją, barem, czymkolwiek gdzie można usiąść i odpocząć, wysuszyć się chwilę, rozgrzać. W pobliżu jest Folwark z restauracją, tak pokazuje nam wujek Google ;)

Dwór w Kamyku
Dwór w Kamyku © amiga

Docieramy na miejsce i Zonk. Spoglądam na zegarek. Jesteśmy trochę za wcześnie. Restauracja i folwark będzie otwarty w maju ;). Zdaje się, że nie tylko my zaliczyliśmy taką wtopę ;) W ciągu kilku minut które tu spędzamy przyjeżdża kilka samochodów, pytają się o restaurację ;) Ubawieni ale głodni ruszamy w drogę powrotną. Na jednym batoniku będzie ciężko. 

Zamknięty Folwark Kamyk
Zamknięty Folwark Kamyk © amiga
Retro fota z Kamyka z uśmiechniętą Karoliną :)
Retro fota z Kamyka z uśmiechniętą Karoliną :) © amiga

Gdy tylko docieramy do Częstochowy wbijamy się do KFC, to była pierwsza otwarta restauracja ;) Jest ciepło, jest toaleta, jest jedzenie, jest picie... Odpoczywamy, grzejemy się.
Gdy po skończonym obiedzie wsiadamy na rowery czujemy różnice temperatur, ale nie jedziemy jeszcze do biedronki. W centrum jest jeszcze cerkiew, odwiedzamy ją. Szybka fota i dopiero teraz możemy wrócić do Biedronki. Na miejscu trzeba się spakować. Przygotować do powrotu i... po kilkunastu minutach rozstajemy się. 

Cerkiew Ikony MB Częstochowskie
Cerkiew Ikony MB Częstochowskie © amiga
Kościół Wniebowstąpienia Pańskiego w Częstochowie
Kościół Wniebowstąpienia Pańskiego w Częstochowie © amiga

Mam cichą nadzieję, że nie na długo. W końcu plany mamy na bliższą i dalszą przyszłość. Jest wiele do zrobienia, do przejechania, do odwiedzenia.
Dzięki Karolina za te kilka zimowych godzin. Było pięknie. choć po 2 miesiącach dziwnie się czułem na rowerze. To oczywiście minęło po kilku minutach gdy organizm przypomniał sobie jak się pedałuje.