Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2015

Dystans całkowity:1677.16 km (w terenie 299.00 km; 17.83%)
Czas w ruchu:78:59
Średnia prędkość:21.23 km/h
Maksymalna prędkość:51.13 km/h
Suma podjazdów:9481 m
Maks. tętno maksymalne:197 (107 %)
Maks. tętno średnie:167 (90 %)
Suma kalorii:82237 kcal
Liczba aktywności:45
Średnio na aktywność:37.27 km i 1h 45m
Więcej statystyk

Piątunio rano

Piątek, 3 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Prawdopodobnie jest przedostatni wyjazd w tym tygodniu... weekend świąteczny to raczej będzie krótki rozwód z rowerem... 
Ale... w końcu jest jeszcze piątek :)
7:10 jestem na rowerze, jest chłodno, koło zera stopni... zaczyna padać śnieg, wiatr wieje z północnego zachodu... najgorszy możliwy kierunek... 
Padające płatni śniegu są dziwnie twarde, lecą dokładnie w oczy... przez jakiś czas prawie nic nie widzę, mrużę oczy, kombinuję i noc... Pierwszy raz żałuję, że nie mam okularów... kilka par leży w domu... jednak dalej nie mogę się do nich przekonać...
10 km walki ze śniegiem.... jadę bardzo wolno uważając na wszystko, dopiero gdy temperatura ciutkę się podnosi i zamiast śniegu pada deszcz mogę jechać normalnie :)... Przynajmniej widzę drogę, zagrożenia, samochody... 
Jedynie co mnie cieszy to pustki na drogach, jak podczas wakacji :)... Podejrzewam, że spora część szkół już nie pracuje, a część rodziców zrobiła sobie wolne... Docieram do firmy... wszystko nadaje się do suszenia... Ech...

Zameczek na ul Śląskiej :)
Zameczek na ul Śląskiej :) © amiga

Czwartek wieczór

Czwartek, 2 kwietnia 2015 · Komentarze(2)
Wieczór brzydki, bardzo brzydki... 
Wyjeżdżam około 17:00, w między czasie gdy byłem w firmie kilka razy lało, padał śnieg... i to dość solidnie, nawet zastanawiałem się czy jednak lepiej nie będzie się wpakować do pociągu. 
Jednak tuż przed wyjściem temperatura poszła wyraźnie w górę, śnieg się stopił... jakieś jego niedobitki leżały to to tu to tam... Gdy ruszyłem miałem ochotę na jak najszybsze znalezienie się w domu. Rano nie wziąłem ochraniaczy na buty, więc stopy mi wymroziło...Teraz jest cieplej... całe 4 stopnie gdy ruszam, prognozy wskazują jednak, za szybkie ochłodzenie gdy tylko zajdzie słońce... Cóż... Gnam szosami prawie identyczną trasą jaka poranna... W Bielszowicach... dopada mnie grad, towarzyszy mi dobre 10 minut... Później jest nieco lepiej... znowu dziadostwo się topi... Gdy jestem już w Katowicach pojawia się słońce i... kropi bardzo delikatny, przyjemny deszczyk :)

W domu... wszystko idzie do prania... rower wygląda tak sobie... Ciekawe czy uda mi się go wymyć przed świętami...

Czyżby wróciła zima?
Czyżby wróciła zima? © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 2 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Jak patrzę na pogodę od kilku dni... to nie chce mi się z domu wychodzić. Dzisiaj jest podobnie... wieje paskudny wiatr od zachodu... Niebo zaciągnięte chmurami, jednak może nie będzie tak źle... Od początku było jasne, że jadę szosami... w lesie może wiatr by tak bardzo nie dokuczał, jednak sporo kałuż skutecznie spowalnia, a to nie jest mi potrzebne z rana.. Już wolę powalczyć z wiatrem... nawet z tym w mordę... 
Co jednak zaskakuje to jakby było mniej samochodów... czemu? Nie wiem... wydawało by się, że przed świętami powinien być sajgon, jak zawsze... gdy ludzie dostają kukuły i latają od marketu do marketu... Pod koniec skracam sobie trasę przez lasek Makoszowski, kilka min przerwy na parę fot...
Do firmy docieram w takim sobie czasie... mogło być szybciej, ale forma może dopiero przyjdzie z czasem...

Droga przez park w Zabrzu
Droga przez park w Zabrzu © amiga

Środa wieczór

Środa, 1 kwietnia 2015 · Komentarze(1)
Kolejny dzień z opadami... z silnymi wiatrami... i ponownie w chwili gdy wychodzę świeci słońce... jakiś dobry anioł nade mną chyba czuwa... Jednak dzisiaj nie decyduję się na powrót lasami, w sumie mógłbym, bo czasu sporo... jednak wiem..., że gdzieś po okolicy krążą deszczowe chmury... Wracam z grubsza poranną trasą... nie zatrzymuję się, no chyba, że na skrzyżowaniach... W Kończycach sprawdzam co dzieje się na "lawendowym"  polu przy kościele... - jeszcze za wcześnie... więc wracam na trasę i gnam do Katowic... W Bielszowicach dostrzegam, że goni mnie jakaś wielka czarna chmura... dogania mnie... pada grad... ;P
10 minut później już jest po wszystkim... zaświeciło słońce i padał bardzo drobny deszczyk... było przyjemnie.... 
Ciekawe co kolejne dni przyniosą... :)

Wyszło słońce
Wyszło słońce © amiga

Środa rano

Środa, 1 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kolejny dzień będący kalką dnia poprzedniego... wieje jak diabli...od zachodu... niedobrze... 
Pokazuje się jednak słońce... więc może nie będzie tak źle... w sumie na rower wsiadłem około 7:30... bardzo późno... walka z wiatrem jest nierówna... rower nie che zupełnie się toczyć, przez większość trasy mam go w twarz... nie za dobrze... za to jeszcze gorzej jest gdy dmucha z boku... czuję jak kierownica sama mi skręca... muszę uważać...
Na zjeździe pomiędzy Kochłowicami a Wirkiem gdzie normalną prędkością toczenia się roweru jest 40km/h  dzisiaj dopedałowując osiągam max... 28... 
Późny wyjazd skutkuje też jeszcze jednym szczegółem, w Rudzie Śląskiej straszne korki, zaciski... ruch jak diabli, dopiero gdy minęła 8:00 jest luźniej...

Poranek w Gliwicach
Poranek w Gliwicach © amiga