Powrót klasycznie dość późno, wyjazd dopiero po 17:00, jest na tyle ciepło i słonecznie, że specjalnie mi to nie przeszkadza. Jadę ponownie przez ul. Wiosenną w Zabrzu i zaczyna mi się to podobać, kilka razy zatrzymuję się po drodze licząc na to, iż w końcu trafię na coś ciekawego do focenia lecz jakoś mi to nie wychodzi. W miejscach gdzie się czegoś spodziewałem, pustka, jest nijak, poza tym oczywiście, że pogoda piękna. Więc dzisiaj trochę ubogo w foty, ale pewnie odrobię to z rana.
Dzisiaj pobudka ok 6:00, pierwsze spojrzenie w kierunku okna i... widzę, że padało, a może jeszcze pada ? Na szczęście zaczęło się wypogadzać, więc cóż było robić, pozbierałem się i w drogę. Węzeł w Kończycach minąłem ul Wiosenną w Zabrzu i chyba podoba mi się ta trasa :). W lesie sporo nowych rozlewisk (a ostatnio już było prawie sucho), po dojeździe rower umorusany błotem, zresztą ja również. Prognozy na popołudnie są na szczęście zdecydowanie lepsze, pewnie część wody odparuje, więc nie powinno być źle :)
Zamiast wielkiego rowerowego wyjazdu w weekend udało mi się wyrwać jedynie na chwilę w niedzielę późnym wieczorem. Zabrałem ze sobą kumpla, aż dziwne, że się zgodził, może dlatego, że obiecałem mu, iż będzie krótki i powoli ;). Wybraliśmy się więc nad Starganiec (taki staw pod Mikołowem), główny ce to pogadać, w końcu nie widzieliśmy się już jakieś 3 miesiące, a mieszkamy może 200m od siebie. To nie jest normalne.
Powrót do pracy prawie standardowo, tzn. dość późno, ale za to postanowiłem sprawdzić pewne ścieżki w Kończycach omijające zjazd z A4, trochę na czuja, trochę na azymut odszukałem to co mnie interesuje, czyli alternatywny objazd miejsca za którym nie przepadam (zjazdy na autostrady). Wygląda to miejscami dziwnie, ale da się przejechać ;), chwilami jest jak w górach po jednej stronie kilku metrowa ściana po drugiej 2-3 metrowa przepaść :) a pośrodku ścieżka 40cm ;)
Pod koniec trasy coś mnie podkusiło, żeby pojechać nieco inną ścieżką i pomimo, że w pobliżu jeżdżę od roku to dopiero dzisiaj odkryłem bunkier w lesie, a kawałek dalej rewelacyjne miejsce na ognisko.
Pogoda dopisała, pewnie można było spokojnie pomykać w krótkich spodenkach i bluzie. Opony też wytrzymały :), jest dobrze, jest coraz cieplej, piękniej, przyroda budzi się.
kolejny wyjazd do pracy, dzisiaj wyjątkowo ciepło 10 stopni z rana, rewelacja. Błoto powoli znika z lasu, chociaż miejscami jest jeszcze grząsko. Chwila przerwy w lasku Makoszowskim na foty i uzupełnienie płynów, ale też na posłuchanie śpiewu ptaków. Jest pięknie i oby tak zostało na dłużej.
Wyjazd z pracy około 17:00, ostatnio to chyba standard. Droga klasyczna, bez przygód, ale też bez fot. Jakoś mi się nie chciało, może to ciśnienie, zmęczenie, a może coś innego. W każdym bądź razie dojechałem do domu, bez przebicia dętki, rozcięcia opony, itp.
Rano znowu rześko, nie miałbym nic przeciwko temu gdyby temperatury rankiem oscylowały w okolicach 10 stopni. Rano zmieniłem uszkodzoną wczoraj oponę na jakąś starą która została jeszcze w razie "gdyby coś", jej stan nie jest jakiś idealny, w końcu z jakiegoś powodu ją wymieniłem, ale i tak jest w lepsza niż Schwalbe. Pewnie zdecyduję sie na jakieś drutowane opony z wzmocnionymi bokami, mam chwilę czasu, żeby coś wybrać i zamówić. Wracając do dzisiejszej podróży, to wczorajsza awaria rozpoczynała jakąś serię, dzisiaj kolejne przebicie, tym razem gwóźdź, 10 min. stracone na wymianę dętki, na szczęście dalsza część drogi już bez problemów.
Po południu wyjazd ok 17:00, pogoda rewelacyjna, jest ok 15 stopni, jedzie się przyjemnie, ale na 10 km wyczuwam jakieś dziwne bicie tylniego koła, kilka razy zsiadam i sprawdzam, wszystko wydaje mi się w porządku. Jadę więc dalej i kombinuję, uszkodzona szprycha, uszkodzona piasta, złamana ośka, ale nic z tego. Na 20 km mam wrażenie, że powietrze zeszło z tylniej opony, kolejne oględziny, tym razem z obu stron i dużo dokładniejsze, przyczyna znaleziona - szlag trafił oponę. Zatrzymuję się na hałdzie w Rudzie Śląskiej i prowizorycznie łatam oponę, pierwszy raz widzę, takie uszkodzenie w 4 miejscach. Pół godziny później ruszam powoli w dalszą drogę, nie szaleję bo i po co, najważniejsze to dojechać. Na jutro zainstaluję jaką starą oponę, w końcu trzeba na czymś jeździć, a powoli muszę zainwestować w nowe oponki. Ech, życie… Dzisiejsze fotki:
Kolejny wyjazd dopracowy, trochę rześko o poranku, ale szybko się rozgrzałem. W trasie w zasadzie tylko jedna przerwa, na focenie. Od kilku dni w tym samym miejscu w Lasku Makoszowskim widuję, pewnego zwierzaczka. Tym razem jechałem na tyle wolno, że go nie przestraszyłem i nie uciekł. Poniżej kilka kadrów z sesji :
Powrót do Katowic, w podobnych warunkach jak poranne, jedynie wody i błota jakby mniej, to dobrze, może za kilka dni uda się nie up....ć się i roweru i siebie przy przejeździe. Codzienne mycie roweru jakoś specjalnie mi nie leży, wolę ten czas inaczej wykorzystać :). Dzisiaj mała zmiana w trasie, w Kończycach odwiedziłem ul. Wiosenną w celu sfocenia tamtejszego tunelu i znalezienia alternatywy dla przejazdu przez zjazd na A4. Warto było ;)